Przejdź do zawartości

Strona:PL Wyspiański - Akropolis.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ANIOŁ

Zabijam.

JAKÓB

Sąd ten wyrzekasz.
Za jakie każesz mnie winy?

ANIOŁ

Godzinę twoją odwlekasz
na zbrodnie, na nowe czyny.
Przez wieki pójdziesz walczący,
jakoś się zmagał ze mną
w bola na byt nieśmiertelny,
w pracy i rąk ciągłym trudzie
i w twoim rozpoznasz ludzie
twój trud i oręż daremny.

JAKÓB

Błogosławieństwo to twoje?

ANIOŁ

Pan stoję.

JAKÓB

Zabijasz duszy słoneczność
Kędy idziesz, odchodzisz — — ?

ANIOŁ

We wieczność.

JAKÓB

Za tobą gnie się fundament;
ostawiasz za sobą runy.
Stóp ślady ryte w kamieniu,
krwią zaszłe płynącą....

ANIOŁ

Lament.