Dumki (Piosnki wiejskie)/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor anonimowy
Tytuł Dumki
Pochodzenie Piosnki wiejskie
Redaktor Edmund Bojanowski
Wydawca Księgarnia Jana Konstantego Żupańskiego
Data wyd. 1862
Druk M. Zoern
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

III.
DUMKI.



1.

Za lasem, za górą
Zszedł się wicher z chmurą, —
W pasy się porwali,
Kto kogo przewali.

Wicher się obrócił,
Chmurę w bagno rzucił,
Aż woda pluskała,
Jak chmura spadała.

Gwizdnął sobie potem,
I leciał z łoskotem,
Aż na łyse góry,
Bić téż drugie chmury.





2.

Lecą wrony
Z mroźnéj strony,
I żałobnie kraczą;
A niejedni
Ludzie biedni
Na niedolę płaczą.





3.

Posiwiały śronem góry,
Posiwiały lasy!
Gdzieście z liściem uleciały
Młode nasze czasy?

Młode latka, — śpiewne ptaszki,
Gdzieście podziały się?
Żebyście wy w lasach były,
Zieleniałyby się.

Lasy z wiosną w liść porosną,
Nam się bardziéj smucić,

Bo latka co nam ulecą,
Już im się nie wrócić.





4.

Tyś nie powiadał,
Żebyś wnet opadał,
Liściu mój, liściu klonowy!
A tu, — ku zimie
Opadasz na ziemię,
Że nieznać ścieszki gajowéj.

#

Tyś nie dopuszczał,
Żebyś mnie opuszczał,
Ojcze mój, ojcze jedyny!
Teraz — ty w ziemi, —
Ja przed łzami memi
Nie widzę we świat dróżyny! —





5.

Postawię ja świecę
Naprzeciw księżyca,
Czy jak jasny księżyc
Jaśnieć będzie świeca?

Postawię ojczyma,
Naprzeciw rodzica,
Czy tak miłem licem,
Jak rodzic przyświeca?

Oj, wielka różnica —
Świeca od księżyca,
Ale jeszcze większa,
Ojczym od rodzica!





6.

Córunia się do matuli
Przytula,
A córunię zagaduje
Matula:


Powiedz-że mi, moje dziecie,
Moj kwiecie!
Co téż tobie najmilszego
Na świecie?

— Wyście milsi mi niżeli
Cały świat,
Boście pod sercem nosili
Mnie jak kwiat.

A ileście drzazg po nocach
Spalili?
Dopókiście mnie przy piersiach
Karmili.

Żadnejście, jak Bóg dał, nocy
Nie spali,
Jenoście się na poduszkach
Wspierali.

— Oj, i we łzach, com nad tobą
Wylała,
Jużbyś ty się, miłe dziecie,
Skąpała!





7.

Dziatki, moje dziatki!
Siądźcie koło matki;
Osuję się wami,
Jako kwiateczkami.

Ale moje dziatki,
Coście mnie obsiadły,
Nie sieję, nie orzę,
Cóż będziecie jadły?

— Matuchno ty miła!
Nietrzeba nam siła;
Kawałeczek chleba,
Więcéj nam nie trzeba.

Przy chlebie i wodzie,
Głód nam niedobodzie;
Dosyć na tém mamy,
Kiedy się kochamy.





8.

Idzie dziadek borem, lasem,
Przymierając głodu czasem;

Suknia z niego oblatuje,
Wiatr dziurami przelatuje;

Trzeba dziadka poratować,
Chleba, soli nie żałować.





9.

Oj, sierotka nieboga,
Stoi bosa u proga;
Czem ją mogę, wspomogę,
I przeżegnam na drogę.

Te trzewiczki, choć z łatą,
Dam sierotce na lato,
I buciki na zimę,
A sam, chyc! — pod pierzynę.





10.

Bujna brzózka ku pochyłéj
Brzózce się schyliła, —
— Użalasz się na macochę
Sieroteczko miła.

Nachodzisz się ty w koszulce,
W jednéj i nie nowéj;
Naśpisz się na twardéj ziomce,
Z piąsteczką pod głowy.

A ja — jakże wydziękuję
Mojéj matce miłéj?
Szczęsne moje młode latka,
Bodaj się święciły!

Nachodzę się w świątki, piątki,
W białych koszuleczkach;
Mnie nie twardo, — mnie nie nisko
Na pstrych poduszeczkach.





11.

Tęskna nocka bez miesiąca,
Dzionek bez słoneczka;
Nie pod okiem matki swojéj
Tęskniejsza dzieweczka.

I tęskne jéj młode latka,
Bez matczynéj rady,
Jako lasy bez kukułki,
Bez słowika sady.





12.

Oj, żebym ja była
U matusi dłużéj,
Chodziłabym sobie,
Jak kwiateczek róży.

Teraz jak lilija,
Co wiatr na nią wieje,
Ja blada i marna,
Od wiatru się chwieję.


Oj, wiewajże, wiewaj
Wietrze wieczorowy; —
Wywiewaj, wywiewaj
Smutne myśli z głowy!





13.

Tam pod brzozą, pod cienistą,
Łyszcząca murawka,
A przy pieńku, przy spruchniałym,
Wypalona trawka.

I u matki, u jedynej,
Dziatki aż łyszczały,
A przy grobku, przy matczynym,
Główki im spłowiały.





14.

W lot gołąbka uroniła
Piórko na jeziorko; —

Matka poszła precz — do nieba, —
Ja w cudze podwórko!

Biada piórku na jeziorku,
Tak samemu pływać;
Biada w cudzem mnie podwórku
Łzami się zalewać!





15.

Oj sierota tam pod płotem
Wyrzeka z płaczem:
— Nie mam ci ja mojéj główki
Położyć na czém.

— Połóż ci ją na kamieniu,
Niebogie dziecię,
A choćby był i najtwardszy,
Zmiękczysz go przecie.





16.

Wy mi płaczecie oczuszka,
Wy mi płaczecie, płaczecie,
Bo matusi i ojcuszka,
Nie ma na świecie, na świecie!

Ni siostrzyczki, ni ja bratka,
Sama jedyna, — jedyna-ć!
Po czemże was młode latka,
Będę wspominać, wspominać?





17.

Powij wietrze, powij,
Na górze i w dole, —
Może ty rozwiejesz
Moją lichą dolę.

— Chociaż ci ja będę
Bez przestanku wiał,
Już ja nie rozwieję
Tego co Bóg dał.





18.

O mój Boże, mocny Boże!
Com ja zawiniła,
Iżem ja się tak ubochną,
Na świat urodziła?

— Nie frasuj się, moje dziecię,
Jest ci Bóg na niebie;
Ma on jeszcze tyle bogactw,
Że ma i dla ciebie.

Jeno go trza pięknie prosić,
A przytem pracować;
Nie będzie téż Pan Bóg taki,
Żeby ci żałować.





19.

Oj sierocie
Na tym świecie
Ludzka ochłoda,
To jak w lecie

Przy robocie
Studzienna woda!

Oj na świecie,
Nad niebogą
Ochłoda ona,
To jak w lecie
Nade drogą
Wierzba zielona!





20.

Sierota przed Bogiem
Na niedolę biada,
A Pan Bóg sierocie
Z nieba odpowiada:

Dałem ci ja rączki,
Dałem zdrowe obie, —
Sieroteńko miła,
Zarób sama sobie.





21.

Sierotka w komorze
Z Bogiem rozmawiała,
Pod słomianą strzechę
Boga zapraszała.

— Bądź jeno cierpliwa,
Dam ci ja pociechę:
Przyjdę z aniołami,
Pod słomianą strzechę.

Sam pobłogosławię,
Aniołów zostawię,
Żeby w każdéj chwili
Sierotkę cieszyli.





22.

Zaszumiały łozy,
Rozlały się rzeki;
Umarł ojciec, matka, —
Sierota-m na wieki!


Wyjdę ja przed wrota,
Za główkę się trzymam;
Ludzie orzą, sieją, —
A ja nic już nie mam.

Oj robię ja, robię,
Nieboga sierota,
A ludzie gadają:
Ladaco robota.

Oj robię ja, robię,
Aż rączki ustają;
Jak przyjdę do chaty,
Do mnie nie gadają.

Ukroję ja chleba,
Jak dębowy listek,
A już patrzą na mnie,
Czy nie wezmę wszystek.

I z oczu im znijdę,
Usiędę za drzwiami;
Wejrzę na chlebaszek,
Zaleję się łzami.


Rozstąp-że się ziemio,
Niech zapadnę w ciebie;
Będę ojca, matkę
Miała koło siebie!





23.

Komuż gorzéj w świecie,
Jak sierocie biednéj?
Dzień i noc pracuje,
Nie ma chwili jednéj.

A ludzie się kary,
Nie lękają z nieba, —
Jeszczeby sierocie
Zazdrościli chleba.

Prosi gospodynią,
Żeby jeść jéj dała;
Dzisiaj-m nie paliła,
Nic nie gotowała.


Idź-że ty spać sobie,
Jutroć dam wieczerze;
O głodzie sierota
Do spania się bierze.

Ledwo się układła
I przymknęła oczy,
A już gospodyni
Do łóżka przyskoczy:

Wstawajże niecnoto!
Dosyć tego spania;
Któż tak późno bydło,
Jako ty wygania?

Nie ma czém sierotka
Ogieniaszka skrzesać;
Nie ma się czem, biedna,
Odziać i uczesać.

Pognała bydełko
Do lasu głęboko,
Żeby łez jéj ludzkie
Nie widziało oko.





24.

Posłali mnie do lasu,
Szukać jagód, poziomek;
Nie miałam ci ja czasu,
Szukać jagód, poziomek;

Jenom poszła na wzgórek,
Gdzie jest świeży grób matki;
Tam ja gorzkie łzy lała,
I stroiłam go w kwiatki.

— Któż tam płacze nademną,
Kto mi chodzi po grobie?
— To ja, córka jedyna,
Ja sierota po tobie!

Któż mnie teraz uczesze?
Kto mi lica umyje?
Komuż smutki wypowiem?
Żałość serca odkryję?

— Idź do matki, do chrzesnéj,
Ta ci włoski uczesze,

Tać wychowa ku Bożéj,
I ku twojéj pociesze.





25.

Poszły dzieci na jagody,
Aż nad leśne zaszły wody,
I we wielkim tam kłopocie,
Każą naprzód brnąć sierocie.

Brnęła, — brnęła, — utonęła!
A macocha zaś mówiła:
Nie żal mi tak sieroteczki,
Jak mi żal jéj koszuleczki.





26.

Raz biedna sierotka,
Nieszczęśliwe dziecię,
W ostatniéj koszulce
Chodziło po świecie.


I napotkał ci ją
Sam Pan Jezus w drodze,
— Gdzie idziesz sierotko?
— Matki szukać chodzę.

— Oj, niechódź-że, niechódź,
Bo daleko zajdziesz, —
Swojéj matulinki
Nigdzie tam nie znajdziesz.

Ale idź, sieroto,
Na cmentarz zielony,
Ozwie ci się matka,
Z téj ziemi święconéj.

— Któż tam puka, stuka,
Po moim tu grobie?
— To ja, matulinko,
Tak tęsknię po tobie.

Matulinko złota,
Weź-że mnie do siebie;
Bo mi tu na świecie,
Bardzo źle bez ciebie.


Nikt mnie nie pogłaszcze,
Nikt mnie nie przytuli;
A macocha nie chce
Wyprać i koszuli.

A jak mi ją pierze,
Leci z niéj paździerze;
A jak mi ją daje,
Ciężko na mnie łaje.

Oj, i jak mnie czesze,
Wydziera mi plesze;
A jak mnie zaplata,
Izbę mną zamiata. —

I zesłał Pan Jezus
Aniołów od siebie;
Ci wzięli sierotkę,
Posadzili w niebie.

I zesłał Pan Jezus
Czarnych czartów z piekła;
Ci brali macochę,
A ta z płaczem rzekła:


— Oj, dajże mi Boże,
Na tamten świat wrócić,
Już nie dam sierocie
Po świecie się włóczyć!





27.

Oj, jest ci tam, pono, w niebie
Krzesło szczero złote,
Dla macochy, co na świecie
Kochała sierotę.

Ale gęsta pajęczyna
Na krzesło już spadła, —
Bo tam, pono, jeszcze żadna
Macocha nie siadła.





28.

Bodaj na macochę,
Nikt dobry nie poszedł,

Bo macocha kole,
Jak kolący oset.

Ja kolący oset,
Z daleka ominę;
Na macochę płaczę,
W kaździutką godzinę.





29.

Oj, w niedzielny, święty ranek,
Bogu ducha oddał Janek,

I sąsiedzi zasmuceni,
Położyli Janka w sieni.

Położyli na ławeczce,
We śmiertelnéj koszuleczce,

I mogiłę wykopali,
Piaskiem oczy przysypali.

Potem ziemią zarzucili,
I kalinę posadzili.


Po gałązkach wiatr szeleści,
Słychać z chatki płacz niewieści;

Słychać płacz ze smutnej chatki,
Narzekanie biednéj matki:

— Oj, żebym ja była ptakiem,
Podleciałabym nad krzakiem,

Usiadłabym na kalinie,
I wołała: O mój synie!

Podaj mi choć rękę twoją!
Podałbyś na prośbę moją,

Ale darmo, synu miły,
Piaski ciebie przywaliły.





30.

Pod drzewem, przy drodze,
Spało sierot dwoje;
Drzewo się złamało,
Zabiło oboje.


Oboje zabiło,
I dobrze zrobiło;
Żadne nie zostało,
By z żalu płakało.





31.

Była biedna sierotuszka,
Bez matusi, bez ojcuszka;
Bo ojcuszek i matusia,
Ci już w niebie u Bożusia:

Przed Panienką królującą,
Palą świeczkę gorejącą,
I Jezusa upraszają,
Do nóżek mu upadają;

— Och, puść-że nas Synu Boski!
Z dźdżem roszącym tam do wioski, —
Z mgłym miesiącem do okienka,
Gdzie jest nasza sieroteńka.

Niechże my tam popatrzyma,
Czy sierotka krzywdy nie ma,

Tam u ludzi na wysłudze,
W cudzéj chacie, dziecię cudze. —

I dwie dusze, jak anioły,
Z dźdżem się spuszczą na padoły, —
Z mgłym miesiącem do okienka,
Gdzie nieboga sieroteńka.

Popatrzyły — i w téj dobie,
Kości wstrzęsły się w ich grobie!
Dusze w niebo wzięły duszkę,
Sierotuszkę — tam na służkę.





32.

Wzeszła gwiazda nad kościołkiem,
Pod kościołkiem rosa, —
I sierotka na grób matki
Co noc przyszła bosa.

Na kalinach śpiące ptaszki
Kwileniem budziła,

Tłukła główkę, — włosy rwała, —
Długo nie pożyła.

Między bluszczem i barwinkiem,
Ostem i pokrzywą,
Kopacz znalazł na tym grobie
Sierotkę nieżywą.

Po trzech dniach ją pochowali
W dołku pod kościołem;
Ale szkoda — pochowali,
Nie przy matce społem.

Grób matczynin przy kościółku
Był po stronie jednéj,
A po drugiéj za kościółkiem,
Grób sierotki biednéj.

Tam na grobie, na matczynym,
Lipka wyrastała,
A sierotce skądsiś brzózka
Sama się zasiała.

I choć matka ze sierotką
Nie leżały społem,

Wszelako się lipa z brzózką
Zrosły nad kościołem.





33.

Wyprawiali bracia ucztę,
Siostry zapraszali;
Po bogatą na trzech koniach,
Posłów trzech posłali, —
A ubogiéj ledwie jeno
Znać przez ludzi dali.

Możną siostrę za wrotami
Bracia spotykają,
A ubogiéj i na progu
Jeszcze nie witają,
I tę w kącie, tę przy piecu
Na ławie sadzają.

Możną siostrę miodem poją,
Piwem siostrę biedną;
Tamtę proszą na trzy noce,
Tę przed nocą jedną

Wysełają, wyprawiają,
Siostrę swoją biedną.

Wyszła ona po za wrota,
I zapłacze szczerze:
— Niech tam w boru i zwierz dziki
Życie mi odbierze,
Już niestoję o wasz nocleg,
Ani o wieczerzę.

Posłyszała siostra można,
I woła w téj chwili:
— Wróćcie siostrę i przeproście,
Wróćcie, bracia mili,
A co dacie, tem będziemy
Z siostrą się dzielili.





34.

O polska korono!
Co słychać o tobie?
Kosztowne klejnoty
Dałaś strwonić sobie.


Ziemia już nie rodzi,
Jak przedtem rodziła,
Czy ją zaniedbano?
Czy się wypleniła?

Ni ją zaniedbano,
Ni się wypleniła,
Jak jéj Bóg przykazał,
Ziemia uczyniła.

Oj, przedtem lud stary
Brzydził się grzechami,
A teraz lud młody
Liczy tysiącami.

Tysiącami grzechów
Ten lud młody liczy,
Ojciec, matka słyszy,
Dzieci nie wyćwiczy.

Dzieci nie wyćwiczy,
Czarta nie odstraszy,
A czart go krępuje,
Ten lud młody naszy.


Oj, matko, ty matko!
Żebyś ty wiedziała,
W piekle będzie za to
Twa dusza gorzała.

A żebyś ty była
Wczesne słówko rzekła,
Możebyś swą duszę
Wybawiła z piekła,

Dziś matka u córki
Miejsca nie zagrzeje,
Bo się u niéj w domu
Złe przekleństwo dzieje.

Ani siostra siostry
W domu nie uwidzi,
Bo się ta bogata
Za ubogą wstydzi.

Oj, córko, ty córko!
Coś się swych zaparła,
Bodajeś ty była
Przed zrodzeniem zmarła.


Matka ciebie swemi
Karmiła piersiami,
Teraz wejrzy na cię, —
Zaleje się łzami.

Ojciec syna swego
O kęs chleba prosi,
A tu syn na ojca
Ciężki kij podnosi.

Idzie do drugiego, —
Ten go nie nocuje;
Idzie do trzeciego, —
Ten go psami szczuje.

Poszedł do czwartego, —
Ten chleb sobie kraje,
Prosi go o skibkę,
Syn ojcu nie daje.

Poszedł do piątego, —
Ukląkł tam na progu
I przy drzwiach zawartych —
Oddał ducha Bogu.


Najlepszy Pan Jezus
Z nieba wysokiego,
Bo on nieopuści
Nędzarza żadnego.

Anieli go wzięli,
Zanieśli do nieba;
W niebie już mu teraz
Niczego nie trzeba.

Ale ty nie przyjdziesz
Synu na te gody!
Z piekła będziesz wzdychał,
O kropelkę wody.

Oj, synu, ty synu!
Choćby całe morze,
W gorejącem piekle
Już ci nie pomoże.





35.

W noc Zaduszną wiatr powiewa, —
Gdzieś smętarne skrzypią drzewa,
Czy dziad nóci gdzieś u krzyża?
Czy się zkądsiś drogą zbliża?

To nie skrzypią stare drzewa,
To nie dziad pod krzyżem śpiewa, —
Jeno jakieś dusze jęczą,
Gdzieś w powietrzu tak się dręczą...

Nad smętarzem zapłakały,
I ku ziemi zawołały:
— Ziemio! ziemio! — przyjmij-że nos,
Bo Pan Jezus znać nie chce nas!

A ziemia im odpowiada:
— Oj, biada wam, biada, biada!
Czemuście to nie słuchały,
W ciężkich grzechach umierały?

Dusze rzewnie zapłakały,
I ku chmurom zawołały:

— Chmury! chmury! przyjmijcie nas,
Bo Pan Jezus znać nie chce nas!

A szum chmur im odpowiada:
— Oj, biada wam, biada, biada!
Czemuście to nie słuchały,
W ciężkich grzechach umierały?

Dusze rzewnie zapłakały,
I ku lasom zawołały:
— Lasy! lasy! przyjmijcie nas,
Bo Pan Jezus znać nie chce nas!

A szum lasów odpowiada:
— Oj, biada wam, biada, biada!
Czemuście to nie słuchały,
W ciężkich grzechach umierały?

Dusze rzewnie zapłakały,
I ku wodom zawołały:
— Wody! wody! przyjmijcie nas,
Bo Pan Jezus znać nie chce nas!

A szum wód im odpowiada:
— Oj, biada wam, biada, biada!

Czemuście to niesłuchały,
W ciężkich grzechach umierały?

Dusze rzewnie zapłakały,
I ku piekłu zawołały:
— Piekło! piekło! przymij-że nas,
Bo Pan Jezus znać nie chce nas!

A tam w piekle radzi byli,
Wrota piekieł roztworzyli,
Roztworzyli jak szeroko,
Otchłań ciemną i głęboką. —

Dusze na wskroś się przelękły,
Potruchlały i poklękły:
— Matko Boska! ratuj-że nas,
Bo Pan Jezus znać nie chce nas!

Matka Boska przybieżała,
Swym płaszczykiem je odziała:
— Piotrze! Piotrze! otwórz drzwiczki,
Wpuść do nieba te duszyczki! —




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: anonimowy, Edmund Bojanowski.