Szlachta na Ukrainie. Udział jej w życiu narodu ukraińskiego na tle jego dziejów/I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Wacław Lipiński
Tytuł Szlachta na Ukrainie
Podtytuł I. Udział jej w życiu narodu ukraińskiego na tle jego dziejów
Wydawca Księgarnia Leona Idzikowskiego
Data wyd. 1909
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron
I.

»W garść ziemię tę ściśnij, toć zgliszcze człowiecze.
Och! krwią ci zapachnie i łzami pociecze.«

Bohdan Zaleski. Polańskie Mogiły.



I.

Tragiczne, krwawe i smutne zarazem są dzieje kraju naszego i narodu kraj ten zamieszkującego. Kraj nasz, owa »ziemia obiecana, mlekiem i miodem płynąca«, którego przeznaczeniem, zda się, było stać się rajem ziemskim dla ludzi, był od zarania dziejów i prawie do naszych czasów widownią krwawych, śmiertelnych zapasów. Południowa, stepowa część jego był to trakt olbrzymi, przez który, to słabnąc, to wzmagając się, przelewał się wiekami całymi ze wschodu na zachód potok hord barbarzyńskich, rozpoczęty gdzieś w dziejów pomroku może przez starożytnych Scytów i zakończony wreszcie w XVIII wieku upadkiem potęgi tatarskiej.

W sąsiedztwie tych hord najezdniczych i w ścisłej od nich zależności przeznaczyły losy żyć narodowi ukraińskiemu[1].

Opierając się plecyma o pra-kolebkę swoją, lesistą i bagnistą północną połać kraju, naród ukraiński, kilkakrotnie w dziejach party jakąś siłą wewnętrzną, rozpościerał się na południe, rzucał się z zapałem młodzieńczym w stepy i, kilkakrotnie zmiażdżony, zdruzgotany nowym wylewem barbarzyństwa, cofał się do pierwotnej kolebki, pod lasów i błót osłonę...

Niezrachowane klęski-czambuły,
Wojny, pożogi, głody, pomory —
Pasma niedoli w Twój żywot wsnuły...

— mówi o narodzie ukraińskim jeden z jego, w języku polskim piszących, synów — Tomasz Olizarowski —

W dziwnym na świecie istniesz sposobie:
Grobem w kolebce, kolebką w grobie,

I jesteś jako na łące trawa,
Mogąca przeżyć wsze ziemiotwory,
A której dojrzeć kosa nie dawa.
Lub jesteś jako wciąż darte z kory
Drzewo rosnące na ziemi płodnej;
Któreby mogło w doli swobodnej,
Wysoko podnieść czoło w obłoki,
A cień ramiony żywić szeroki;
Ale zmuszone obracać soki
Na pnia nagiego nowe okrycie,
Byle zachować jakiebądź życie,
Nie dba o kwiecie, ani o liście,
A każde wiosny wesołe przyjście
Uschłą gałęzią posępnie wita...[2]

Trudno zaprawdę o ściślejsze i o piękniejsze zarazem przedstawienie treści dziejów narodu ukraińskiego. W te ciągłe śmiertelne zapasy z wylewajęcemi się z Azji hordami włożył on całą swą siłę i fizyczną i twórczo-duchową. Pod ich wpływem upadło państwo kijowskie, pod ich wpływem powstała Sicz i kozaczyzna, pod ich wreszcie wpływem ukształtowuje się duch i charakter narodu, którego zasadniczemi cechami są fatalizm i smutek jakiś. Nie dziw więc, że poświęciwszy wszystkie swe siły walkom anarchicznym, walkom czysto żywiołowym na śmierć i życie z pohańcami, naród ukraiński nie zdołał wytworzyć w późniejszych czasach swej własnej organizacji państwowej i nie dziw tez, Że wyczerpany i zmęczony stał się on łupem sąsiadów, którzy, wzniósłszy za jego plecyma silne państw budowy, zawładnęli wreszcie i nim samym i jego piękną żyzną ziemią...

Od ogólnego poglądu przejdźmy do szczegółów.

Około VIII wieku naszej ery zakończyło się w ogólnych zarysach rozsiedlenie się tych plemion słowiańskich, z których wytworzył się później naród ukraiński. Na prawym brzegu Dniepru w okolicach Kijowa siedzieli Polanie, plemię, któremu sądzonem było zająć przodujące stanowisko wśród innych plemion ukraińskich i stworzyć organizację państwa ruskiego w pierwszych czasach istnienia narodu. Na zachód od Polan siedzieli Drewlanie, przodkowie dzisiejszych »Pohszuków«, na wschód za Dnieprem Siwerianie, na południe od Polan nad Dnieprem Ulicze, wyparci jednak prędko z siedzib pierwotnych przez koczownicze hordy Pieczeniegów; na wschód od Uliczów nad Dniestrem siedzieli Tywercy, wreszcie na północ od Tywerców, a na wschód od Drewlan, na dzisiejszym Wołyniu mieszkało plemię Dulebów.

Organizacja pierwotna owych plemion słowiańskich z biegiem czasu okazała się niewystarczającą. Z pośród chaosu słowiańszczyzny poczynają się wyodrębniać jednostki państwowe, łączące plemiona odrębne. W łonie plemion słowiańskich budzi się myśl polityczno-narodowej organizacji. Tak powstaje wśród plemion lechickich Polska, ku Gnieznu ciążąca, następnie zaś wśród wyżej wymienionych plemion ukraińskich, powstaje nowe społeczeństwo organizowane, nowe państwo — Ruś — ze stolicą w Kijowie.

Nie będę się tu rozwodził nad teorjami powstania państwa ruskiego, zaprowadziłoby to nas zadaleko. Z tych ń dziejów zamierzchłych weźmiemy fakta same. Otóż faktem jest, że w wieku X mamy już sformowane państwo ruskie, organizację polityczno-państwową plemion wschodnio-słowiańskich, opartą na systemie miast z siedzącymi w nich ruskimi książętami i ruskiemi drużynami. Maksimum swego rozwoju dosięgło państwo kijowskie za czasów Włodzimierza Wielkiego, który spoił luźną naogół organizację państwową nowym cementem: wprowadzeniem chrześcijaństwa i z niem greckiej, bizantyjskiej kultury.

Czasy następne po Włodzimierzu są czasami rozszerzania się, wzmacniania i przenikania w głąb społecznych i kulturalnych form, wyrobionych przez państwo ruskie, ale zarazem są czasami rozkładu samego państwa. Szczególnie prędko następuje ten rozkład w wieku XII. W tym czasie właśnie centrum i kolebka państwa ruskiego — ziemia kijowska — szybko upada. Głównemi przyczynami tego upadku było wyniszczenie owej prastarej ziemi polańskiej przez hordy koczowników — Turańców, następnie walka między książętami o »stół kijowski« i wreszcie decentralizacja ówczesnego życia polityczno-państwowego. Państwo ruskie poczęło się rozpadać na drobniejsze, lepiej do zmienionych warunków zewnętrznych przystosowane organizmy; powstają więc nowe centra życia państwowego w zachodniej połaci państwa kijowskiego i poczynają powoli oddzielać się od niego ziemie północne, wielkorosyjskie, które dotychczas były tylko prowincjami Kijowa. Szczególnie niebezpiecznym dla Kijowa i dla całego państwa ruskiego, jako organizacji przedewszystkiem plemion ukraińskich, okazał się właśnie ów wzrost nowych centrów życia państwowospołecznego w prowincjach północnych państwa kijowskiego, prowincjach, w których na podłożu fińskiem, skolonizowanem przez plemiona należące do grupy wielkoruskiej, wytwarzała się zwolna nowa narodowość, narodowość rosyjska i nowa organizacja tej narodowości — państwo moskiewskie.

Z powstałych na północy nowych ognisk życia państwowego, wytworzonych przez budzącą się do życia tego młodą narodowość rosyjską, najlepsze warunki rozwoju posiadł w pierwszych czasach Włodzimierz na Klaźmie i, począwszy od roku 1169, gdy Andrzej Bogolubski zburzył Kijów w tym celu, aby zniszczyć jego wpływ i znaczenie, jako stolicy dawnego państwa ruskiego, rozpoczyna się wzrost tego nowego narodowego i państwowego organizmu i ostateczny upadek Kijowa, a z nim i odrębnego samodzielno-państwowego życia narodu ukraińskiego. Życie to jednak po ostatecznem spustoszeniu Kijowa przez hordy mongolsko-tatarskie pod wodzą Batuchana w r. 1240 przenosi się jeszcze na jakiś czas na zachód, przybiera formy państwa Halicko—Wołyńskiego.

Ziemie zaś naddnieprzańskie tracą zupełnie wszelką organizację państwową, wracają one do stanu rozdzielonego, przed państwowego; mieszkańcy tych prowincji, jako t. zw. »ludzie tatarscy«: żyją pod bezpośredniem panowaniem tatarskich baskaków i zatracają wszelką pamięć swego życia państwowego, zatracają swoje imię zbiorowe, które z czasem przyswoi sobie państwo moskiewskie, gdy nazwie się ruskie m, a historycy tego nowego państwa przyswoją sobie i samo państwo ruskie, twierdząc w historjach oficjalnych, że było to od dawna państwo »russkie«, w znaczeniu wielkorosyjskiem.

Państwo Halicko-Wołyńskie, w którego formy wcieliła się dalsza myśl twórczo-państwowa narodu ukraińskiego, przetrwało niedługo. Organizowane przez księcia Romana, doszedłszy maksimum rozwoju za syna jego Danyła, zaczęło ono, głównie pod wpływem uniemożliwiającego wszelki rozwój zewnętrzny sąsiedztwa wszechmocnej wówczas tatarszczyzny, szybko chylić się ku upadkowi. Jednocześnie zaś rozpoczyna się walka o nie między sąsiednimi narodami: Litwą i Polską, walka, która skończyła się tem, że księstwo Halickie w połowie wieku XIV dostało się Kazimierzowi i Polsce[3], a Wołyń został przy Lubarcie i Litwie.

Ten pierwszy podział ziem ukraińskich jest faktem ogromnie ważnym w dziejach narodu ukraińskiego; od tego czasu bowiem zaczyna się okupacja ziem ukraińskich przez państwo polskie, okupacja mająca tak ogromne znaczenie w życiu obydwóch narodów. A jednocześnie z tym rozpoczynającym się pochodem Polski w ziemie ukraińskie, odbywało się w dalszym ciągu spokojne i powolne zajmowanie tych ziem przez Litwę, zapoczątkowane jeszcze w zaraniu wieku XIV na ruinach rozgromionego państwa kijowskiego.

Stojąc niżej pod względem kulturalnym od zdobywanych ziem słowiańskich, ukraińsko-białoruskich — Litwini przyjmowali ich kulturę i, dając im tylko książąt swojej dynastji, nie zmieniali i nie niszczyli istniejących stosunków społecznych. Hasłem tych nowych władców było: »my staryny ne rùchajem, a nowyny ne uwodym«; dając zaś faktyczną obronę od hord tatarskich, zawładnęli oni w ostatniej ćwierci XIV wieku caą wschodnią Ukrainą, o zachodnią zaś toczyła się walka z Polską walka, w której naród ukraiński podtrzymywał przeciwko Polsce zukrainizowanych już litewskich swych książąt.

Walka ta zakończyła się zupełnie niespodziewaniej czysto dyplomatycznym, głównie przez grożące Polsce od potęgi krzyżackiej niebezpieczeństwo wywołanym, aktem: małżeństwem polskiej królowej Jadwigi z synem i następcą Olgierda na tronie wielkoksiążęcym — Jagiełłą.

Ze strony polskiej najwięcej przyczynili się do tego małżeństwa panowie małopolscy, którzy, pomijając mniej ważne wówczas dla nich względy natury ogólnopaństwowej, mieli nadzieję zyskać przez to dla siebie dostęp do szerokich, żyznych, mlekiem i miodem płynących przestrzeni Ukrainy.

To też akt Krewski, poprzedzający ślub, a wydany przez Jagiełłę 15 sierpnia 1385 roku, twierdzi wyraźnie, że Jagiełło przyłącza wszystkie swoje ziemie, to znaczy i Ukrainę, do Polski[4]. Polska więc drogą dyplomatycznych zabiegów zyskała odrazu ogromne obszary. Zwycięstwo to jednak istniało tylko na pergaminie, wprowadzić je w życie było niezmiernie trudno.

W Wielkiem Księstwie Litewskiem przeciwko nowemu porządkowi rzeczy powstała gorąca opozycja, na czele które stanął Witold, syn zamordowanego przez Jagiełłę, Kiejstuta Gedyminowicza. Między Litwą, Białorusią i Ukrainą z jednej strony, a Polską z drugiej, rozpoczęła się zawzięta walka o przewagę polityczną, a co za tem idzie i o losy samego Wielkiego Ks. Litewskiego. Główniejszymi etapami tej walki jest t. zw. Unia Horodelska w 1413 roku, która wróciła zachwianą poprzednimi aktami samodzielność polityczną Wielkiemu Księstwu Litewskiemu, wprowadzając tylko zależność wielkiego księcia od króla polskiego, i następnie zwycięstwo Polski, a z niem dalszy podbój ziem ukraińskich, mianowicie przyłączenie do Polski zachodniego Podola w 1440 r., podczas gdy wschodnie, czyli późniejsze województwo Bracławskie, pozostaje i nadal przy Litwie. Zawładnąwszy Podolem, Polska zapragnęła zdobyć i Wołyń, lecz bezskuteczna osada Łucka i energiczny opór ruskiego księcia Świdrygiełły zniszczyły te plany i Wołyń aż do Unii Lubelskiej pozostał posiadającą szeroką autonomię prowincją W. Ks. Litewskiego.

Ale jednocześnie z tą walką zewnętrzną między Litwą a Polską, w samem W. Ks. Litewskiem odbywał się znacznie ważniejszy w skutkach przewrót wewnętrzny. Objawem zaś najważniejszym tego przewrotu był rozdział w W. Ks. między elementem litewskim z jednej strony, a ruskim. t. j. białoruskim i ukraińskim, z drugiej; następnie rozdział między magnatami książętami, a rzeszą szlachecką.

Złożone w swych sferach rządzących i uprzywilejowanych z etnograficznie i społecznie różnych, lecz dotychczas organicznie wspólną myślą polityczno-państwową spojonych elementów, W. Ks. Litewskie zaczęło się obecnie rozkładać na grupy sobie wrogie i o dążeniach przeciwnych. Przedewszystkiem wytworzył się w niem niezadowolony element białorusko-ukraiński, dawniej zupełnie równouprawniony, teraz zaś od czasów Jagiełły i Witolda odsunięty na plan drugi przez rodowitych Litwinów. Dawniejsi bowiem książęta ukraińscy. lub zukrainizowani litewscy są teraz systematycznie usuwani przez nowotworzącą się warstwę katolickich litewskich magnatów. Więc na przykład po śmierci księcia kijowskiego Semena Olelkowicza stół wielkoksiążęcy dostaje się nie w ręce jego prawego następcy brata Michała, lecz zostaje zniesioną sama udzielność księstwa i w Kijowie, już nie jako udzielny władca, lecz jako zwykły namiestnik, zasiada magnat litewski Gasztowt. Dzięki temu i tym podobnym faktom stosunki między Litwą a Rusią w W. Ks. Litewskiem ogromnie się zaostrzyły. Rozumie się rozdział ten starali się wykorzystać dla swoich celów politycy polscy. A zatem, gdy następca Witolda, Świdrygiełło, któremu, jak powiada Długosz, »wszystkie kraje Ruskie wiernie i z dziwną przychylnością podlegały«[5], chciał znów wrócić przynależne miejsce panom ukraińskim i białoruskim, przeciwko temu powstała arystokracja litewska i, idąc za podszeptem polityków polskich, wybrała przeciwko Świdrygielle wielkim księciem Zygmunta Kiejstutowicza. Między obiema stronami zawrzała walka. a walka miała być tem ostrzejsza, że podział etnograficzny, narodowościowy został pogłębiony i znacznie wzmożony coraz wyraźniej się zarysowującym podziałem religijnym.

Jagiełło bowiem, jak wiadomo, utrwalił w Litwie panowanie katolicyzmu i ta, katolicka już teraz arystokracja litewska, otrzymawszy wraz z nową wiarą i nowe przywileje[6], tem silniej występywać poczęła przeciwko twardo jeszcze wówczas przy wschodniem »błahoczestju« stojącej arystokracji ukraińsko-białoruskiej. Wkrótce stosunki zaostrzyły się do tego stopnia, że przyszło do walki orężnej.

1 Września 1435 roku litewsko polskie wojsko pod wodzą Zygmunta spotkało się koło Wiłkomierza ze Świdrygiełłą, podtrzymującymi go książętami i bojarstwem ukraińskiem i białoruskiem. Świdrygiełło został pobity; samych tylko książąt 42-ch dostało się do niewoli, a wielu bardzo głowę na pobojowisku złożyło[7] i usłane trupami paniąt ukraińskich, przez ich potomków zapomniane, pole nad rzeką Świętą pozostało w historji niemym świadkiem ostatecznego rozgromu i ostatniego wysiłku szanującego swą godność narodową kwiatu ówczesnej arystokracji ruskiej. »Od tego bowiem czasu — mówi Długosz — wszystkie miasta i zamki Ruskie odstąpiły książęcia Świdrygiełły, a przeszły pod władzę i panowanie wielkiego książęcia Zygmunta«[8] i od tego czasu walk takich, w którychby ławą zwartą występy wali kniaziowie i ziemianie ukraińscy w obronie zagrożonej Ojczyzny, w dziejach Ukrainy-Rusi nie spotykamy już wcale. Potomkowie Świdrygiełłowych rycerzy — późniejsza szlachta i magnaci ukraińscy — wkrótce innym silniejszym bogom służyć poczęli. i wyrzekli się sponiewieranej, zgnębionej ojczyzny swojej.

Naumyślnie trochę dłużej zatrzymaliśmy się nad faktem rozdziału narodowościowego w W. ks. Litewskiem bo fakt ten miał ogromne znaczenie w życiu słowiańskich narodów. Z jednej strony umożliwił on przeprowadzenie Unii Lubelskiej i zagarnięcie Ukrainy przez Polskę, z drugiej zaś zwrócił uwagę na ziemie ukraińskie drugiej sąsiadki Litwy — Moskwy.

Element bowiem ruski, widząc się pokrzywdzonym w W. ks. Litewskiem, zaczął się zwracać w osobie kilku rodzin książęcych o pomoc do współwyznawczej Moskwy a to oczywiście nie uszło bacznej uwagi książąt moskiewskich i zrodziło ich stałe od tego czasu plany, zmierzające do zagarnięcia Ukrainy i ziem białoruskich W. księstwa Litewskiego. To też w r. 1493 książę moskiewski nadaje sobie po faz pierwszy w stosunkach z W. ks. Litewskiem tytuł »Gosudaria wsieja Rusi«[9] i to był pierwszy w stosunku do państw ościennych etap tej polityki »zbierania ziem ruskich«, której oddźwięk widzimy obecnie w pobożnych życzeniach; pewnych sfer rosyjskich, marzących o »przyłączeniu« Wschodniej Galicji i Bukowiny...

Otóż arystokracja litewsko-katolicka, złamawszy przy pomocy Polski element białorusko-ukraiński, sama znalazła się w przykrej pozycji. Z jednej strony chciała ona zachować autonomię Litwy, z drugiej zaś dla rządzenia tą Litwą potrzebną jej była pomoc polska. Tymczasem obok arystokracji pojawia się na Litwie nowa klasa, klasa drobniejszego ziemiaństwa, która powoli zaczyna wyłamywać się z pod przemocy magnatów i która całą siłą dąży do unii z Polską, z tą Polską — krajem złotej wolności szlacheckiej — Polską, w której już niema przywilejów magnackich, a są tylko przywileje szlacheckie. Opierając się. na tej właśnie rzeszy nowokreowanej na wzór polski szlachty litewskiej i dzięki spowodowanemu poprzedniemi walkami wewnętrznemi politycznemu osłabieniu W. ks. Litewskiego, udało się Zygmuntowi Augustowi przeprowadzić Unię Lubelską w 1569 roku. I nic tu już nie pomógł bezsilny protest magnatów litewskich, którzy, pragnąc w ostatniej chwili zerwać obrady, wyjechali z Lublina w nocy w wilję sejmu[10]. Unia została zawarta.

Najgłówniejszym i najdonioślejszym w skutkach aktem Unii Lubelskiej było przyłączenie (»wcielenie«[11] więc właściwie, a nie »unia«, do Korony ukraińskich ziem W. ks. Litewskiego. Na samym sejmie zostało przyłączone Podlasie i Wołyń, następnie Bracławszczyzna i wreszcie ziemia Kijowska. Litwa zaś z prowincjami białoruskiemi otrzymała pewną autonomię, którą zachowała aż do upadku Rzeczypospolitej.

Przy tem »wcieleniu« do Polski Wołynia i innych ziem ukraińskich mieszkańcom ich zawarowane zostały rozmaite prawa: język urzędowy (mieszanina białorusko-ukraińsko-polska) pozostał ten sam, szlachcie »wiary greckiej« zawarowane były jednakowe prawa z katolikami, miejscowe urzędy miały być rozdawane tylko miejscowym obywatelom. Wszystkie te jednak »pisane« prawa były niczem w porównaniu z faktami życia zupełnie odmiennymi i daleko ważniejszymi.

Unia Lubelska, przyłączając do Polski ziemie ukraińskie, otworzyła tamę, i w ziemie nowe, dawno upragnione, rzucili się koloniści i kulturtragerzy polscy, wnosząc z sobą polski język, polskie obyczaje, polską słowem kulturę. Pod ich wpływem polonizacja miejscowej, tutejszej szlachty ukraińskiej i wogóle warstw wyższych, która się odbywała powoli i dotychczas za pośrednictwem Litwy, teraz przybrała szerokie rozmiary. Szlachcic ukraiński polszcząc się, powoli wyzbywał się swej narodowości, a z tą zmianą narodowości rósł przedział między szlachcicem a nieszlachcicem, między szerokiemi masami ludowemi, które się nigdy wynarodowić nie dadzą, a nieliczną warstwą ponad ludową, od pnia macierzystego zwolna się odrywającą. Szlachcic ukraiński, upodobniając się mową, religią i całą kulturą zewnętrzną do obcych przybyszów, stawał się dla swego narodu przedstawicielem innej, obcej kultury, obcej narodowości; z miejscowego obywatela, związanego tysiącznemi nitkami ze swą ziemią »ziemianina«, stawał się on powoli na tej ziemi swojej kierującym się li tylko osobistymi względami kolonistą. I słusznie o tych polskich kolonistach, w których zamieniła się powoli za bardzo nielicznymi wyjątkami szlachta ukraińska, powiedział polski historyk profesor Szujski: »Kolonista niesie ojczyznę ze sobą, najbliższe jego interesa są dlań miarą interesów państwa. Kolonizacyjna polityka zabija projekt wojny tureckiej Władysława IV, kolonizacyjna sprowadza bunt kozaków i przypiera jego krwawe rozwiązanie, kolonizacyjna rzuca rękawicę konstytucyi 3-go maja. Zawsze ona jedna: krótkowidząca, pełna indywidualnej pychy i ciasno pojętego interesu«[12].

Początek XVII stul. jest to właśnie, powtarzamy, czas r rozkwitu owej szlacheckiej polskiej kolonizacji Ukrainy i czas rozpoczynającej się na wielką skalę polonizacji ukraińskiej szlachty. Proces ten odbywał się względnie spokojnie. Ówczesnemu szlachcicowi ukraińskiemu, którego za nielicznymi wyjątkami już zupełnie pozyskał dla swojej »kolonizacyjnej polityki« szlachcic z Polski rdzennej, mogło się wydawać, że wszystko jest w porządku; że porzuciwszy własny swój naród, ów »misera contribuens plebs«, tę »nędzną Ruś«, mówiąc słowami jej »apostoła« Benedykta Herbesta[13], upodobnił się on do imponującej mu swą wyższą ogładą szlachecką, a z góry go jako »Rusina« traktującej, szlachty polskiej; i mogło mu się w tem olśnieniu zewnętrznym blaskiem kultury szlacheckiej wydawać, że ten »nędzny« naród jego, coraz bardziej już tylko przez »chłopstwo« i »hultajstwo kozackie« reprezentowany, mocno wzięty w narzucone mu z zewnątrz karby państwowe, nie przypomni już nigdy o swojem istnieniu, nie zaśpiewa już nigdy dum nienawiści pełnych o szlachcie swojej, która porzuciła go, wedle jego prostego, »chłopskiego« rozumienia, »dla państwa wełýkoho, dla łákomstwa neszczásnoho«.

Mylił się jednak bardzo ówczesny szlachcic ukraiński.

Wśród narodu, z rycerzy, z kozaków wolnych, osadców stepowych swobodnych, w chłopów pańskich przez swoich panów z pomocą obcą obróconego, rozległ się pomruk niezadowolenia i protestu, — z początku cichy, utajony: bunty Kosińskiego, Nalewajki... a wreszcie krzyk rozpaczy, straszne, tytaniczne zerwame pętów niewoli: Chmielniczyzna!...

I stanęli przeciwko sobie wyobraziciele i przedstawiciele dwóch potęg ówczesnych: Iwan Bohun i kniaź Jarema Wiszniowiecki. Iwan Bohun, uosobienie wolnego, nieznoszącego kajdanów kozactwa, tego jedynego już teraz reprezentanta »ciemnego jak ta czarna ziemia, w którą go przemocą wciśnięto, lecz posiadającego siłę tytaniczną tej matki ziemi«[14], narodu ukraińskiego — i kniaź Jarema Wiszniowiecki, bożyszcze szlachty polskiej, owych, w rozumieniu narodu ukraińskiego obcych »lachiw« i swoich »nedòlaszkiw«, ówczesnych i teraźniejszych.

Sam typowy »nedolaszok«, zlaszony i na katolicyzm przez Jezuitów świeżo nawrócony, potomek kniazia Konstantego Wiszniowieckiego, tego samego, który, podczas Unii Lubelskiej pod grozą konfiskaty majątku zmuszony do przysięgi, przed Sejmem imieniem narodu ukraińskiego głos zabrał: »Przyłączamy się do Polski — mówił on — jako naród wolny i swobodny, gdyżeśmy jest naród tak poczciwy, jako żadnemu narodowi na świecie naprzód nic[15] nie damy«.

Kniaź Jarema czynami swymi zadał kłam tym słowom.

Jako dobrowolny najemnik państwa obcego, kolonistów obcych, starał się on ten swój naród, ten »Wolny i swobodny«, zdławić i w sługę pokornego, niewolnika obcego narodu zamienić. Przelał on między narodem swym, a sobą i swymi potomkami z ciała i ducha: szlachtą polską na Ukrainie — morze krwi, morze tak wielkie i szerokie, że do dziś dnia wyschnąć ono nie może, że do dziś dnia dzieli ono dwie warstwy — synów rodzonych — narodu jednego.

Lecz może kniaź Jarema położył wielkie zasługi dla Państwa polskiego, któremu tak wiernie służył. może podniósł on potęgę i świetność Polski — narodu? Bynajmniej. Polska jako państwo od czasu wojen kozackich szybko chyli się ku upadkowi, twierdzi historiografia polska; Polska zaś jako naród zawdzięcza księciu Jeremiemu, z krwi obcej synowi swemu, absolutne bankructwo swej idei tak zwanego »posłannictwa kulturalnego« na wschodzie i zawdzięcza może tę nienawiść plemienną, która po dziś dzień dzieli dwa bratnie słowiańskie narody. »Sława« księcia Jeremiego »nie przyniósłszy żadnego rzeczywistego pożytku swojej teraźniejszości — mówi polski historyk Szajnocha — nie przejdzie też zapewne w przyszłość daleką«[16], a tego sądu historji o głośnym chłopów pogromcy nie zmieni zrodzone później »wielkie« »Ogniem i Mieczem« Sienkiewicza[17]...

Nie będę tu dokładnie opowiadał przebiegu walki bratobójczej, zbyt smutne i zbyt znane są to dzieje. Przyjrzyjmy się tylko faktom w krótkości.

W roku 1648 wybuchło powstanie Chmielnickiego, a już w 1654 Chmielnicki wyczerpany i zgorzkniały zawiera sojusz z Moskwą. Powtarzam: sojusz, bo nie było to bezwzględne poddanie się, jak chcą tego historycy rosyjscy. — wszak Chmielnicki pozostał nawet w dalszym ciągu lennikiem Porty Ottomańskiej[18] — lecz tylko sojusz zaczepno odporny, zwrócony przeciw Polsce głównie, taki sam, jaki chciał on w dwa lata później zawrzeć ze Szwecją, lecz mu śmierć w tem przeszkodziła. Inna rzecz, że sojusz ten potem w ciężką się zamienił niewolę.

Lecz i na ten sojusz tylko nie godziła się cała starszyzna kozacka. Umowy Perejasławskiej nie chciał podpisać kozak z ducha i dążności, najwybitniejszy może wśród tej starszyzny przedstawiciel idei niepodległej Ukrainy, Iwan Bohun; nie podpisuje jej późniejszy sławny koszowy zaporożski Sirko i wielu innych. Jednak, nie bacząc na to, plany Moskwy, jeszcze w r. 1493 zrodzone, zaczęły si-ę urzeczywistniać: Ukraina dostała się w mocne ręce polityków moskiewskich i rozpoczął się dla Ukrainy okres historyczny smutny i ciężki przez lud »Ruiną« nazwany.

Pierwszym etapem tej »Ruiny« był podział Ukrainy między Moskwą i Polską przymierzem Andrusowskim w r. 1667 pomiędzy temi dwoma państwami zawartem; Moskwie dostała się Ukraina Lewobrzeżna, Polsce zaś, Prawobrzeżna i od tego czasu odmiennie już płynie życie narodu po obu brzegach starego Dniepru.

Naród ukraiński zwalony przemożnemi siłami dwóch swoich sąsiadów znów głowę swą w jarzmo niewoli schylić musiał. Na lewym brzegu walka była silniejszą: więcej tam sił zgromadzonych było, tam naród ukraiński posiadał więcej zwartą masę ludową, a nadto silną warstwę przodującą, warstwę kulturalniejszą w osobie starszyzny kozackiej. To też od początku głównym celem polityki moskiewskiej był podział narodu na d wie warstwy sobie wrogie: zamożną starszyznę i masy kozacko-ludowe; faworyzując zaś ciągle to jedną, to drugą stronę, dopięła ona celu. I jak dawniej szlachta ukraińska wyrzekła się dla przemożnej polskości narodu swego, tak teraz starszyzna kozacka razem z otrzymywanymi »prawami i przywilejami« klasowymi naród swój zdradzać poczęła i ostatecznie w rosyjskie »dworianstwo« się zamieniła. Lecz nim to nastąpi wrze walka zacięta z przemocą nowej budującej się na Ukrainie państwowości, przemocą, na widok której, »i Lachý-b zlakáłyś«, powiedział Szewczenko.

Główniejszymi etapami tej walki, słupami znaczącymi tę drogę krzyżową, są fakta następujące: zaczęto od zsyłania na Sybir niepokornych hetmanów kozackich; na północ daleką poszli nietylko Moskwy zacięci wrogowie, jak Doroszenko, Sirko, ale nawet jej zwolennicy: Mnohohrisznyj, Samojłowicz. Faworyzowano natomiast różnych sprzedawczyków bez czci i wiary, jak Brzuchowiecki na przykład, a jednocześnie prowadzono powoli a uparcie politykę wynarodowiania narodu ukraińskiego. »Hetmanu i starszinie narod małorossijskij wsiakimi mierami i sposoby s wielikorossijskim narodom sojediniať i w nierazorwannoje i kriepkoje sogłasje priwodiť suprużestwom i inym powiedienjem«[19], głosiła instrukcja dana namiestnikom carskim przy obiorze hetmana Mazepy. Lecz Mazepa nie zechciał być posłusznem narzędziem w rękach namiestników moskiewskich i, zebrawszy sił ostatki, »zdradził« pokładane w nim polityki rządowej nadzieje.

Walka już jednak była nierówną; warstwy ludowe, nienawidzące faworyzowaną przez rząd rosyjski starszyznę, w części tylko poszły za Mazepą i Zaporożem Ogół czekał. I przyszła Połtawa, a z nią rozgrom ostateczny narodu ukraińskiego. Baturyn, rezydencja hetmana, co do jednego mieszkańca wyrżnięty; Sicz zaporożska rozgromiona; tysiące zaporożców ścięto; 20 tysięcy kozaków ginie podczas przymusowych robót na kanale Ładożskim i przy budowaniu fortecy »św. Kresta« koło Derbentu....

Po takim krwi upuście można już było »Małuju Rossiju k rukam pribrať«[20], jak powiedział Piotr I. Hetman Połubotok, wezwany do Petersburga, umiera jako więzień w Petropawłowskiej fortecy; zdziesiątkowana starszyzna w milczeniu znosi wszelkie ograniczenia autonomii, a przetrzebione i najenergiczniejszych elementów pozbawione masy ludowe, przygniecione nadto popartym przez silną machinę państwową coraz większym uciskie!ll ekonomicznym, na żywiołowy nawet protest siJniejszy już się zdobyć nie mogą. W ruinę ostateczną rozsypuje się powoli życie narodu...

Se to pèrwyj szczo rozpynàw naszu Ukrainu,
A wtoràja dokonàła wdowù syrotynu...

Dzieło niszczenia na wielką skalę przez Piotra I rozpoczęte, zakończone przez Katarzynę II zostało.

Nic nie pomogła petycja wszystkich ówczesnych stanów narodu ukraińskiego, a więc nowo kreowanej szlachty ukraińskiej, kozactwa, mieszczaństwa i duchowieństwa o przywrócenie »Punktów Bohdana Chmielnickiego«, t. j. warunków umowy Perejasławskiej, w r.1767 do tak zw. »Komisji ułożenja« podana[21]; nic nie pomogła tajna misja hr. Kapnista, który, wysłany przez lewobrzeżną szlachtę ukraińską jeździł w r. 1791 do Berlina z zapytaniem, czy może Ukraina liczyć na pomoc niemiecką, gdy powstanie z zamiarem zrzucenia »jarzma rosyjskiegou[22].

W r. 1783 ostatecznie została zniesiona na lewym brzegu Dniepru Hetmańszczyzna, a z nią wszelki ślad odrębności Ukrainy; jeszcze przedtem, bo w r. 1775 zniszczone zostało przez wojsko rosyjskie gniazdo ciągłego przeciwko Moskwie protestu — Sicz zaporożska. A jednocześnie także zniszczyła Katarzyna i wszelkie przejawy życia narodu ukraińskiego na Prawobrzeżnej, »polskiej« Ukrainie.

Na prawym brzegu Dniepru, na tej »polskiej« Ukrainie, również od czasów Chmielnickiego nie ustawała walka. Po ostatnim groźnym wybuchu, w morzu krwi zatopionym, t. zw. powstaniu Palija (w początku samym XVIII wieku), przejawiała się ona w czysto żywiołowych, anarchicznych, pozbawionych wszelkiej myśli głębszej i będących wyrazem li tylko protestu przeciwko przemocy, ruchach hajdamackich. Polska, jako państwo, za słabą już była, by dać sobie z nimi radę i dopiero po upadku Polski, po dostaniu się Prawobrzeżnej Ukrainy w ręce rosyjskie, zdławione zostały te przejawy samoobrony narodowej, a z nią i ostatnie przebłyski życia narodu ukraińskiego.

I naród ukraiński, jak niegdyś w wieku XVII, znów w ziemię przemocą wdeptany został. Znów go niemego, krwią zbroczonego do pługa wprzęgnięto i znów kazano mu wytwarzać w pocie czoła »bogactwa« na hodowlę obcej »wyższej« kultury przeznaczone. I zdało się, że naród ukraiński przestał istnieć, że samo imię jego zostało już ostatecznie wykreślone z listy narodów żyjących; zdało się, że nad narodem tym, który tyle krwi za swobodę swą przelał, na wieki już usypano mogiłę wielką, nad nią słup z orłem dwugłowym postawiono, a dla pewności na słupie tym ku wiadomości wszystkich napisano: »nie było, niet i byť nie możet«[23].

Było to jednak złudzenie wielkie, bo »ne wmyràje duszà nàsza« — nie umierają idee, w imię których ludzie krew swą przelewali. Równocześnie ze zdławieniem ostatnich przebłysków samodzielnego polityczno-społecznego życia ukraińskiego narodu rozpoczęło się jego odrodzenie kulturalne.

Zwiastunką tego odrodzenia, na Lewobrzeżnej Ukrainie zapoczątkowanego, była napisana w r. 1798 już nie tradycyjną martwą mieszaniną makaroniczną, lecz żywym i bogatym językiem ludu, »Eneida« Kotlarewskiego. Prędko jednak młody ruch odrodzeniowy, oparłszy się na świeżych jeszcze i nieprzebrzmiałych historycznych tradycjach, na uczuciu przywiązania do kraju rodzinnego, na poczuciu łączności ze swoim narodem zrusyfikowanej z wierzchu inteligencji, przyjął szersze wśród tej inteligencji rozmiary. W nauce wyraził się on studjowaniem historji i przeszłości swego narodu, badaniem jego życia obecnego, skrzętnem wreszcie zbieraniem wytworów nadzwyczaj bogatej ludowej poezji ukraińskiej. A jednocześnie z tą mrówczą pracą cierpliwych badaczy dziejów zamierzchłych, z tworzącem się dziełem wielkiem gorących miłośników Ludu, odgrzebujących we wnętrzu jego, zatraconą przez warstwy wyższe — Duszę Narodu, rozwijała się i wkrótce kwiatem bujnym w»Dumach« Szewczenki za! kwitła literatura ukraińska, odtwarzająca życie zmartwychwstałego Łazarza; literatura, która, sama z kolei kładąc swe piętno na kształtowaniu się nowoczesnej duszy ukraińskiej, odegrała tak wielką, przemożną rolę w dziejach odrodzenia narodu.

Jako sąd postronny, przytoczę tu zdanie o literaturze ukraińskiej polskiego pisarza p. Jana Bełcikowskiego z jego artykułu pod tytułem: »Sto lat rozwoju literatury ukraińskiej«[24].

»Dzięki wprost podziwu godnej jednorodności geniusza literackiego Ukrainy — mówi p. Bełcikowski — w literaturze tej imponuje najbardziej pewna granitowa wytrzymałość, jakaś zacięta solidarność istnie gromadzkiej, wiecowej natury między nowymi a dawnymi laty. Stąd piękno tego »ognia łzy« nie w oddzielnym leży utworze, nie na jednym spoczęło człowieku. Piękno tej odradzającej się idei Siczy-monasteru w owej anielskiej wierności prawu świętemu, utajonemu w ludzie«. Mówiąc zaś o Szewczence, powiada p. Bełcikowski: »Nową epokę w rozwoju literatury ukraińskiej stanowi działalność Szewczenki. Potęgą swego wielkiego talentu, ten jak go nazwano »ostatni kobzarz i pierwszy wielki poeta nowej wielkiej literatury świata słowiańskiego«, ukoronował te idee, które do niego ujawniały się żywiołowo — idee demokratyzmu i narodowości — opartych na poszanowaniu człowieka i praw jego i na miłości człowieka jako brata«. Wreszcie kończy: »Literatura ukraińska nie uświęciła żadnego morderstwa, nie znała etyki podwójnej. Raz, raz tylko jeden umysł wyższy o nożu pomyślał hajdamackim, ale wnet się zawstydził (a mówi tu o Szewczence). Chociaż może i miał prawo tak pomyśleć. Wszak zabroniono mu pisać i czytać i rysować. Po za tem literatura ukraińska jest bez zarzutu«.

Z nielicznych na razie i w sobie zamkniętych. kółek inteligencji, z dziedziny literatury, nauki i folkloru idea odrodzenia narodu ukraińskiego, pragnąca przedewszystkiem dla tego narodu wyższych i doskonalszych form życia zbiorowego, przeszła prędko w dziedzinę polityki.

W r. 1845 pod przewodnictwem Szewczenki, Kulisza i Kostomarowa zawiązuje się w Kijowie t. zw. »Bractwo św. Cyryla i Metodego«, którego głównym celem było utworzenie federacji narodów słowiańskich obok innych reform społeczno-politycznych. Stowarzyszenie to wkrótce jednak zostało wykryte przez rząd i w 1847 r. Szewczenko został zesłany jako żołnierz do kraju Orenburskiego, Kostomarow do Saratowa, Kulisz do Tuły, i wszystkim im zabroniono wszelkiej działalności literackiej.

Rozbity młody ruch ukraiński odzywa się znowu w r. 1861 i 1862 i grupuje się.koło miesięcznika »Osnowa«. Lecz i tu wkrótce zgnieciony przez rząd, podlega srogim, nigdzie i nigdy w społeczeństwach cywilizowanych niestosowanym, ograniczeniom. Rząd zrozumiał, że ruch ukraiński grozi ogromnem dla Rosji biurokratyczno-centralistycznej niebezpieczeństwem; podstawą polityki rządowej stały się zasady wygłoszone w t. zw. »zapisce« kijowskiego generał-gubernatora Dundukowa-Korsakowa, w której ten ostatni twierdził, że jeśli ruch ukraiński przejdzie od inteligencji do mas ludowych, jeśli te masy znajdą w literaturze ukraińskiej organ dla swego rozwoju kulturalnego, to wtenczas słowo ukraińskie krok za krokiem zniesie wszystkie granice, zniesie wszystkie przeszkody, jakieby mu zechciał stawiać rząd rosyjski[25].

Zgodziwszy się z tą myślą, rząd w swym stosunku do ruchu ukraińskiego zwrócił całą energię na zakneblowanie ust ukraińskiej inteligencji. Cyrkularz 1863 r. i dopełniający go cyrkularz 1876 r. (t. zw. prawo Józefowicza) zabronił wszelkiej literatury ukraińskiej prócz beletrystyki i to tylko oryginalnej. Co zaś do tej ostatniej, to cenzura. wyprawiała z nią istne orgie, n. p. stale wykreślało się słowa: »Ukraina«, »kozak«, »Sicz«[26]; z dzieł zaś naukowych, pisanych oczywiście tylko po rosyjsku, cenzura stale wyrzucała nazwy: »Ukraina«, »ukraiński«, zamieniając je terminami: »jużnoruskij«, »małorossijskij« lub czemś podobnem.

I to trwało aż do niedawna. Z 230 rękopisów podanych do cenzury w Kijowie (a więc do żądań tej cenzury już odpowiednio przystosowanych), w latach od 1891-1894, uzyskało pozwolenie tylko 80, a i te zostały znacznie obcięte i zmienione.

Natomiast cenzura puszczała swobodnie utwory ujemnej wartości literackiej, ośmieszające język ukraiński i kulturę ukraińską w oczach ludu i inteligencji; aprobatę więc uzyskiwały takie utwory jak: »Diwka czornobrywka i sorok rozbijnykiw«, wszelkie »Scieny i razskazy iz małorossijskago byta« i t. d.

O przewożeniu zaś literatury ukraińskiej z Galicji, rozumie się, nie mogło być i mowy.

W polityce działo się to samo. W latach 70-tych rząd centralny zarządał od policji kijowskiej spisu t. zw. » Ukrainofiłow« i wszyscy oni znajdowali się potem pod dozorem policji; język ukraiński w ustach inteligenta świadczył już o jego »niebłagonadiożnosti«.

Nic dziwnego, że skrępowany takiemi »prawami« ruch ukraiński w Rosji osłabł i przycichł na czas jakiś. Inteligencja, gnębiona i dziesiątkowana systematycznie, upadła na duchu, wytrwały nieliczne, o żelaznej energii i woli, jednostki. Lud zaś, pozbawiony wszelkiej kultury, która może rozwijać się tylko na gruncie narodowym, coraz bardziej pogrążał się w ciemnocie i lud ten, niegdyś na swej ziemi wolny i swobodny, obdarzony z natury wielkiemi zdolnościami, obecnie, zapadając coraz bardziej w nędzę ekonomiczną, znajdując się w uniemożliwiających wszelki rozwój warunkach zewnętrznych, a wewnątrz pozbawiony swych warstw kulturalniejszych (które, żyjąc z jego wysiłku fizycznego, przeważnie obce, niezrozumiałe dla niego duchem i językiem, »wyższe« kultury wzbogacają), doszedł do takiego stopnia zaniku kultury i upadku, w jakim go widzimy obecnie.

Ale jak niegdyś po rozgromie tatarskim, życie ukraińskie przeniosło się z Kijowa do księstwa Halicko-Wołyńskiego, tak teraz, podczas tego nowego »łycholittia«, ruch ukraiński przeniósł się z nad Dniepru do Galicji i tam, przy korzystniejszych zewnętrznych warunkach, przy jakiej takiej swobodzie konstytucyjnej, wykazał, że naród ukraiński wcale nie umarł, że chce żyć i że żyć będzie.

W Galicji odrodzenie narodu ukraińskiego rozpoczęło się tak samo, jak i nad Dnieprem jeszcze w końcu XVIII wieku pośród inteligencji, nie zmoskwiczonej już tam, a spolszczonej. Ruch ten, z początku bardzo słaby, prędko jednak przybrał cechy poważne. Już bowiem w r. 1816 metropolita Lewicki, za inicjatywą swego kanonika Mogilnickiego, podaje memorjał o wprowadzenie języka ukraińskiego do szkół początkowych. W 1830 zaś roku ruch odrodzeniowy opiera się na szerszych podstawach przyjmuje większe rozmiary. Zapoczątkowany kółkiem akademików teologów we Lwowie, na czele którego stanęli Szaszkiewicz, Hołowacki i Wagilewicz, podlega on jednak wkrótce srogim represjom rządu austryjackiego. Rząd tłumi wszelkie przejawy budzącego się ruchu, konfiskuje zupełnie niewinne almanachy literackie, jak »Zorjà«, »Rusałka Dnistrowa«, a nawet modlitewniki, o ile one nie są pisane martwym językiem cerkiewnym.

Polityka rządu zmieniła się jednak radykalnie w 1848 r., gdy w Rusinach ówczesnych rząd zapragnął znaleźć pomoc przeciwko rewolucyjnemu ruchowi polskiemu. »Nie bez udziału Stadiona[27]« zaczęła się polityczna organizacja Rusinów, błędnem jest jednak twierdzenie pewnych »socjologów« i »polityków«, że Rusini dopiero przez Stadiona zostali w Galicji »stworzeni«; przecież nawet posiadający, w mniemaniu owych mężów, taką nadzwyczajną moc tworzenia narodów rząd austryjacki wiedział doskonale o istnieniu Rusinów na długo przedtem, zanim ich »stworzył«.

Otóż owi, organizujący się politycznie w r. 1848 przy pomocy Sladjona, Rusini odznaczali się duchem nadzwyczaj lojalnym i konserwatywno-austryjackim; »Rusini« ci są to w prostej linii przodkowie wczorajszych »moskalofilów« czyli »starorusinów«, a dzisiejszych »Rosjan galicyjskich«, w rodzaju Hlibowickich, Wergunów i Dudykiewiczów, występujących i gościnnie bardzo witanych na niedawnym zjeździe słowiańskim. Nie oni bynajmniej są pionierami odrodzenia narodu ukraińskiego w Galicji, narodu, który, jak tu, tak i za Zbruczem, odzyskując z postępem uświadomienia poczucie swej godności narodowej, nie na niewolniczem płaszczeniu się przed sąsiadami i wpraszaniu się do nich w »pidsusidki« za cenę wyrzeczenia się swej indywidualności, lecz na samodzielnych, odrębnych, w głębinach ludu i w mroku dziejów tających się nie wzruszonych podstawach, przyszłość i życie swoje buduje.

Ruch odrodzeniowy, zapoczątkowany w Galicji, jak widzieliśmy, w koncu XVIII w., wznowił się ze stokroć, większą siłą w końcu lat 50-ch pod wpływem, płynących kędyś od kozackich stepów, dum Szewczenka i pod wpływem odrodzenia narodowego na Ukrainie naddnieprzańskiej. Wchłaniając chciwie wieści z nad Dniepru, ówczesna młodzież lwowska z lubością wsłuchuje się w echa przeszłości sławnej minionej, idealizuje walczącą niegdyś w obronie swego narodu kozaczyznę; »Kobzar« Szewczenki staje się dla tej młodzieży galicyjskiej ewangelją. Oni też pierwsi na prastarej Rusi Halickiej, manifestując jedność budzącego się do nowego życia całego narodu ukraińskiego, przyjmują nową narodową — lecz w tej samej kolebce, co i stara »ruska« nazwa i tak samo nie miejscową, bo w ziemi polańskiej nad Dnieprem zrodzoną i wyrosłą — nazwę Ukraińców, i od nich, a nie od Stadionowskich »Rusinów«, datuje się szybki i potężny rozwój narodu ukraińskiego w Galicji.

Obecnie rozwój ten przybrał szerokie bardzo rozmiary i do niedawna nieuświadomione, narodowo obojętne masy chłopa »rusińskiego« stały się narodem w pełnem znaczeniu tego słowa.

Liczne instytucje kulturalno-społeczne, jak np. Proświta (Tow. oświaty ludowej) lwowska, założona w 1868 roku, a licząca obecnie przeszło 21.000 członków, mająca 42 filje, do 2000 czytelni po wsiach, ponad półtora tysiąca różnych instytucji ekonomicznych, jak to kas, domów ludowych, śpichlerzów i sklepów, spółek mleczarskich itd., następnie liczne instytucje naukowe z »Tow. naukowem imienia Szewczenki« na czele, 7 katedr na Uniwersytecie lwowskim, 5 gimnazjów, wreszcie obracające miljonami koron instytucje ekonomiczne, wymownie chyba o tem świadczą. Jednocześnie z rozwojem narodowym posunęła się dość daleko dyferencjacja partyjna, a więc mamy tam Ukraińców klerykalno-konserwatywnych, grupujących się koło dziennika »Rusłana« i tygodnika »Osnowa«, wychodzącego pod patronatem metr. hr. Szeptyckiego; mamy najliczniejszyeh t. zw. narodowców z ich organami »Diło« i »Swoboda«, mamy mniej licznych radykałów, na czele których stoi znany organizator Siczy na Pokuciu, Trylowski; mamy wreszcie robotniczą partję socjalno-demokratyczną. Dyferencjacja polityczno-społeczna jest już więc, jak widzimy, dość daleko posunięta, co świadczy wymownie o szerokim rozwoju ruchu narodowego.

Największym chyba teraz wrogiem rozwoju narodowego Ukraińców, pomijając t. zw. wszechpolaków, są moskalofile, czyli, jak oni sami siebie obecnie nazywają, »Rosjanie galicyjscy«.

Potomkowie owych organizowanych przeciwko Polakom Stadionowskich Rusinów, pełni następnie czci bałwochwalczej dla biurokratycznej »Matuszki Rossji«; która tak skutecznie potrafiła zdławić u siebie wszelkie polskie powstania i która zapewniała swym »zarubieżnym braciom« dobrze płatne posady »obrusitielej« w Chełmszczyźnie przeważnie, a dla reszty »rublów« nie skąpiła nigdy, stanowili oni zawsze element reakcyjno-sprzedajny wśród społeczeństwa »rusińskiego« w Galicji. Do niedawna nazywali się oni »starorusinami« lub »moskalofilami«, obecnie zaś, po znanych zeszłorocznych »rosyjskich« wystąpieniach p. Markowa w parlamencie austryjackim i żądaniu wprowadzenia języka rosyjskiego zamiast ukraińskiego w Galicji, nazwali oni siebie oficjalnie Rosjanami i jako, tacy występują oni teraz wszędzie, zaczynając od parlamentu austryjackiego, a kończąc na zjazdach w Pradze... i tylko w tutejszym »Dzienniku Kijowskim«, uprawiającym ze wzruszającą stałością politykę jątrzenia przeciwko Ukraińcom, zwą się dlaczegoś stale skromnie »starorusinami«.

Rosjanie ci, jak to wymownie poświadczyły wybory do parlamentu, odbywające się na zasadzie powszechnego prawa głosowania, wśród ludu w Galicji zwolenników prawie nie mają. Są oni bowiem w narodzie ukraińskim ideowo takim samym przeżytkiem historycznym i takim samym żywym zabytkiem w przeszłość już powrotną odchodzących smutnych i ciężkich czasów rozkładu, upadku i demoralizacji, jak i ich rodzeni z ducha bracia, ci wszyscy »gente Rutheni, natione Poloni«, od Wiszniowieckich i innych począwszy, a na ukraińskiej krwi wszechpolakach, »na Rusi« zrodzonych i przez tę »Ruś« wyhodowanych, skończywszy. Znaczenie zaś i siłę pewną posiadają oni dzięki znajdującej się w ich ręku miljonowej instytucji, t. zw. »Narodnego Domu«, który został przez cesarza darowany w roku 1849 Stadionowskim »Rusinom« za wierność tronowi i pomoc przeciwko Polakom; głównie jednak odgrywają oni pewną rolę polityczną, jako narzędzie w rękach wszystkich wrogów rozwoju narodowego Ukraińców, a więc między innemi dzięki silnemu poparciu obecnie rządzących w Galicji sfer polskich. I zapewne nie pomylę się, twierdząc, że jedną z ważniejszych przyczyn obecnego nieporozumienia polsko-ukraińskiego i zaostrzenia się walki[28] ostatniemi czasy jest właśnie to poparcie, jakiego doznają »zarubieżnyje Rosjanie« od rządzących sfer galicyjskich (wybory do ostatniego sejmu etc.).

Mówiąc zaś o sferach rządzących, mam tu na myśli partję narodowo-demokratyczną, inaczej wszechpolską zwaną, i sympatyzujących z nią teraz zachodnio-galicyjskich konserwatystów, t. zw. krakowskich stańczyków, do których należał i namiestnik hr. Andrzej Potocki. Bo co się tyczy miejscowego obywatelstwa, szlachty wschodnio-galicyjskiej, czyli t. zw. Podolaków, to, usuwani powoli od polityki polskiej przez stańczyków i wszechpolaków, w polityce zaś ukraińskiej nie biorąc udziału, poczynają oni spełniać wśród stron wojujących niemiłą, lecz, należy to wyznać, przez swą taką jak dotychczas działalność zupełnie zasłużoną rolę kozła ofiarnego...

Rosjanie więc galicyjscy, będąc niebezpiecznymi dla rozwoju narodu ukraińskiego, jako choroba wewnętrzna, zatruwająca organizm i paraliżująca w pewnym stopniu rozwój narodowy, przyszłości jednak mieć nie mogą i znikną ostatecznie z rozwojem ruchu ukraińskiego tu u nas, rozwojem, który wkrótce zada kłam wszystkim ich twierdzeniom.

Ruch zaś ukraiński u nas, z powiewem nawet naszej »rosyjskiej swobody«, rozwinął się nadzwyczaj intensywnie, jeśli przyjąć pod uwagę poprzednie nieznane gdzieindziej prześladowania.

Obecnie u nas, na naszej Ukrainie, gdzie parę. lat temu nie było specyficznie ukraińskiego prawie nic[29]), mamy w Kijowie 4 pisma ukraińskie: dziennik »Rada«, tygodniki »Ridnyj Kraj« i »Słowo« i miesięcznik »Literaturno-naukowyj Wistnyk«; mamy »Proświty« czyli Tow. oświaty ludowej, w Kijowie, Kamieńcu, w Żytomierzu, w Odesie, Czernihowie, Mikołajewie, w Katerynosławiu, w Nowoczerkasku, w Melitopolu, w Hrubieszowie, w Siedlcach i wreszcie w Katerynodarze, stolicy kozaków czarnomorskich, potomków dawnych Zaporożców. W Kijowie zostało założone Naukowe Towarzystwo, które wydało już pierwszy tom swych prac naukowych[30]). Ruch zaś studencki, zmierzający do otrzymania katedr ukraińskich na uniwersytetach kijowskim, charkowskim i odeskim, został poparty, jak wiadomo, tysiącznymi podpisami ze wszystkich stron szerokiej Ukrainy.

Wreszcie wzmógł się bardzo ruch wydawniczy i liczba wydanych książek w ostatniem trzechleciu przewyższa może cały poprzedni na tem polu dorobek.

W życiu polityczne m zamanifestowali nebie Ukraińcy utworzeniem swojej Hromady w pierwisy i drulzej Dumie, z których druga posiadała nawet swój organ »Ridnu Sprawu«, a wreszcie, czego się najmniej można było spodziewać, i w tej trzeciej Dumie za podpisami 37 posłów (przeważnie z prawicy) została podana petycja o wprowadzenie języka ukraińskiego do wszystkich szkół początkowych na Ukrainie.

W petycji tej czytamy: »Główną przyczyną tak rażącego upadku oświaty wśród ludności ukraińskiej jest zupełny tu brak łączności między szkołą i ludem. Wykształcenie IUQu nie w tym języku, w którym on myśli, czuje i mówi i w którym bezpośrednio wyraża się jego całe życie duchowe, nie może być trwałem. Język ojczysty jest to naj potężniejszy czynnik oświaty ludowej i czynnik ten musi być zastosowanym w ukraińskiej szkole, jeśli rzeczywiście ma się na widoku oświatowe potrzeby ludu«[31]), dalej: »Myśl ta jest dobytkiem nietylko inteligentnych warstw ukraińskiego społeczeństwa, lecz głęboko weszła w świadomość masy ludowej, sam lud ją żywo odczuwa; (jdpowiedzi pytanych w tej kwestji włościan nie pozwalają o tem wątpić. Jedno z takich badań zostało przeprowadzone jeszcze w 60-tych latac;h w Połtawie; niedawno zostało ogłoszone szczegółowe badanie, przeprowadzone w Zołotonoszskim powiecie, Połtawskiej gubernii. Pytani co do jednego włościanie, wyjąwszy kilka jednostek, wypowiadali się za koniecznością szkoły i książki w ojczystym ukraińskim języku«[32]).

Nie mówiąc więc ani o nastrojach, ani o nadziejach na przyszłość, przytoczyłem tu tylko fakta same, które jednak, zdaje mi się, stwierdzają z dostateczną siłą ten pewnik niezbity, że naród ukraiński żyje, chce żyć Strona:Wacław Lipiński, Szlachta na Ukrainie (1909).djvu/35




  1. By uniknąć nieporozumienia, chcę zaraz na wstępie wyjaśnić używaną przezemnie terminologię. Oto terminów: Ukraina, Ukrainiec, ukraiński używam nie dla oznaczenia li tylko południowych ziem ruskich bylej Rzeczypospolitej polskiej i ich mieszkańców {jak to się dzieje w literaturze polskiej), a używam ich w znaczeniu narodowem, t. j. narodem ukraińskim nazywam naród przez Polaków »rusińskim«, przez Rosjan »małoruskim« zwany, przez Ukrainę zaś rozumiem kraj, który naród ten zajmuje, a którego rdzeń stanowią gub. Wołyńska, Podolska, Kijowska, Połtawska, Czernihowska, Chersońska, Katerynosławska, a Wschodnia Galicja i Bukowina w Austryi. Nazwy tej używać należy przedewszystkiem dla tego, że tak pragnie nazywać siebie sam naród »rusiński« w osobie uświadomionej narodowo swej części. Nazywa zaś on siebie ukraińskim dla tego, że pierwotna, najdawniejsza nazwa Ruś, Rusin, ruski, jako pozostałość po dawnem państwie ruskiem, obecnie wśród ludu naszego tu nad Dnieprem, zaginęła; przywłaszczyło zaś ją sobie w czasach politycznego i kulturalnego upadku narodu ukraińskiego państwo Moskiewskie, nazwawszy się ruskiem, rosyjskiem. Począwszy więc od XVII wieku, t. j. od czasu gdy naród ukraiński zaczyna żyć wspólnem życiem państwowe m z narodem rosyjskim, dla odróżnienia go od tego ostatniego zaczynają wchodzić w użycie terminy urzędowe, oficjalne: »Małorossija« i »małorossijskij«, które powoli wyciskają pierwotną nazwę: Ruś, ruski. Pozostaje ona wreszcie tylko w ziemiach, które, przechowawszy dłużej dawne ruskie tradycje“ w skład państwa rosyjskiego wcale nie weszły, jak w Galicji, lub które jego wpływom stosunkowo późno zaczęły podlegać, jak na Podlasiu i Chełmszczyźnie. I dla tego dziś pierwotna nazwa »Rusin« jest to dla ludu naszego tu u nas nazwa niezrozumiala, a »ruski« oznacza u niego »rosyjski«. Nazwa Ukraina, Ukrainiec, w życiu narodu wyrobila się znacznie później, ale spopularyzowana i ugruntowana, począwszy od w. XVI, przez najbujniejszy wytwór narodu ukraińskiego — Kozaczyznę, a w czasach najnowszych przez ruch odrodzeniowy, szybko się ona wśród mas ludowych przyjmuje: przyjęła się więc ona w Galicji, przyjmie się tembardziej i u nas w pierwotnej swej kolebce. Oznaczając zaś jasno i dobitnie osobną, odrębną i od Polaków i od Rosjan narodowość, nie daje powodu do żadnych w tej kwestji nieporozumień.
  2. Topir-Góra cz. 7. Dzieła przez! Autora Bruna (T. A. Olizarowskiego), t. II, Wrocław 1852.
  3. Por.: Smoleński, Dzieje narodu polskiego. Wyd. II, str. 56.
  4. Smoleński ibidem, str. 68.
  5. Długosz: Dzieła, wyd. Al. Przezdziecki, t. IV, str. 520.
  6. Por. Smoleński, ibid. str. 69.
  7. M. Hruszewski: Istorja Ukrainy-Rusy, t. IV, str. 218.
  8. Długosz, ibid., str. 238.
  9. M. Hruszewski, ibidem, str. 277.
  10. Por. Smoleński, ibid. str. 108.
  11. Por. Smoleński, l. c.
  12. J. Szujski. Opowiadania i roztrząsania historyczne. Warszawa 1882, str. 410.
  13. Autor broszury p. t. „Wiary kościoła rzymskiego wywody y greckiego niewolstwa historya, dla iedności, z kościelney dluzszey historiey dla Rusi nawrócenia pisaney, wypisał to x. Benedykt, Herbest.
  14. Por. M. Hruszewski, Literaturno-naukowyj Wistnyk 1907, t. XXXIX. str. 210.
  15. czyli: pierwszeństwa nad sobą.
  16. K. Szajnocha: Dwa lata dziejów naszych. t. II, str. 196. Warszawa 1900 r. Do tej pięknej monografii odsyłamy ciekawego czytelnika pragnącego zapoznać się z historycznem obliczem ks. Jeremiego.
  17. O Wiszniowieckim u Sienkiewicza por. W. Feldman, Współczesna literatura polska. Wyd. 5-te, 1908, str. 193.
  18. M. Kostomarow, Bohdan Chmielnickij dannik Ottomanskoj Porty. Dzieła, Ks. V. 1905 r.
  19. Cyt. u M. Hruszewskiego, Oczerk ist. ukr. nar., str. 280.
  20. Por. M. Hruszewski, Oczerk... str. 301.
  21. Por. M. Hruszewski, ibid. str. 312.
  22. M. Hruszewski, Oczerk..., str. 314 i Zapysky Nauk. Tow. im. Szewczenka t. IX; por. B. Dembiński, Tajna misja Ukraińca w Berlinie, »Przegląd Polski« r. XXX, t. 3, Krak. 1896.
  23. Słowa ministra Walujewa.
  24. Literatura i Sztuka (dodatek do warsz. »Nowej Gaz«) N. 18, 21 czerwca 1908 r.
  25. Por. M. Hruszewski, Ukrainstwo w Rossii... 1906, str. 13.
  26. Ibidem str. 16 i nst. (Do książeczki tej lub do »Oczerka ist. ukr. naroda«, wyd. 2-gie, którego ostatnim rozdziałem jest wzmiankowana broszura, odsyłam ciekawego czytelnika, chcącego się bliżej zapoznać z dziejami ruchu odrodzeniowego w ostatnich czasach).
  27. Por. M. Hruszewski, Oczerk... wyd. 1, str. 356.
  28. O stosunkach polsko-ukraińskich w Galicji w ogóle vide: M. Hruszewski, Iz polsko-ukr. otnoszenij Galicji, Pet. 1907, wyd. 2. Dane statystyczne etc., por. Fr. Bujak, Galicja t. I. Lwów 1908.
  29. Oczywiście mam tu na myśli skrępowan — pecalnem ograniczeniami formy zewnętrzne zycia narodowego; jako sila wewntrzna, utajona istniało ono zawsze.
  30. Oczywiście już w języku ukraińskim.
  31. »Objasnitielnaja zapiska k priedIozenju 37 czlienow Gos. Dumy etc.. str.2 (tamze ciekawy Rzczegól: na przestrzeni Czernihowskiego, Horodniańskiego і ośnickipgo pow. w 1768 r. (za Hetmańszczyzny) było 134 szkoły: 1 na 746 mieszkańców. W r. 1875 na tejże samej przestrzeni 52 szkoly: 1 na 6.730 mieszkańców I).
  32. Ibidem, str. 3.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wacław Lipiński.