Luzyady/Pieśń VII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Luís de Camões
Tytuł Luzyady
Podtytuł Epos w dziesięciu pieśniach
Wydawca S. Lewental
Data wyd. 1890
Druk S. Lewental
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Adam M-ski
Tytuł orygin. Os Lusiadas
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Pieśń siódma.


1.  Oto nakoniec ona ziemia wita
Tak pożądana mocarzom od wieka,
Ind ją i Gangies objęły w koryta,
U których źródeł leżał raj człowieka.
Hejże wojacy! tu niech dłoń laur chwyta,
Tu chwała zwycięstw na walecznych czeka,
Oto przed wami brzeg Indyjskiéj ziemi
Zdawna słynącéj skarby obfitemi.

2.  A ty, o plemię Luza, garstką małą
Jesteś na świecie — nieliczny narodzie,
Lecz ci zrządzenie niebios zgotowało
Poczesne miejsce w świętych Pańskich trzodzie;
Tobie nietylko nic-by nie zdołało
Do walk z niewiernym stanąć na przeszkodzie,
Niekarność, pycha, nic cię nie odwoła
Od twéj niebiańskiéj macierzy-kościoła.

3.  Wy, którym liczbę zastępuje męstwo,
Co bohaterstwem słabość nagradzacie;
Co aby wierze zapewnić zwycięstwo,
Na tysiąc śmierci piersi wystawiacie:
Słusznie śród mocnych wam słabym pierwszeństwo,
Dają niebiosa — gdy zasługi macie
Wobec chrześćjaństwa, tak wielkie, bezsporne:
Tak to, o Chryste, wywyższasz pokorne!

4.  Patrzcie na dumne Giermanji syny,
Śród pól szerokich rozsiadłe przestworzy,
Jak przeciw Piotra bunt wznoszą dziedziny,
Nowy im pasterz nową sektę tworzy:[1]
Jak świętokradzkie boje ich drużyny
Toczą — (błąd jeden tysiąc innych tworzy)
Zamiast pysznego karcić Ottomana,
Im cięży jarzmo Najwyższego Pana.


5.  Patrzcie na władcę angielskiéj ziemicy,
Króla świętego grodu ma on miano[2],
Grodu, gdzie władną Saraceni dzicy
A gdzie tak długo prawdzie cześć składano!
Henryk zamknięty w swéj mglistéj dzielnicy,
Przekształca wiarę przez Zbawcę nadaną:
I sługom bożym śle wyroki zgonu
Miast bronić Pańskiéj kolébki — Syonu.

6.  Królu fałszywy, obyś nie królował!
Nie dla cię w ziemskiéj tron Jerozolimie,
Kiedyś niebieskiéj praw nie uszanował.
A tobie, Gallu, jakież nadam imię?
Arcychrześćjańskim świat cię tytułował,
Gdzież twe zasługi, lub prace olbrzymie?
Miast ku obronie chrześćjan wznieść sztandary,
Przeciw nim idziesz z wrogiem twojéj wiary[3].

7.  Jeśli państw swoich pragniesz rozszerzenia
Zamiast się żywić chrześcijan łupami,
Czyż nie masz wrogów bożego imienia
Ponad Cynifu[4] i Nilu brzegami?
Tam twoję szpadę niechaj wsławią pienia,
Niech nad pohańców połyska głowami:
Karol i Ludwik dali ci dostojne
Dziedzictwo swoje i niesłuszną wojnę[5].

8.  A cóż rzec o tych, co w rozkoszy toną,
W podłém próżniactwie trawią swoje lata,
Marnując życie — w których pierś spodloną
Pamięć dawnego męstwa nie kołata?
Tyran do reszty wyziębia im łono,
Zbrojąc morderczo brata, przeciw brata:
K’tobie ja wołam, ty z łonem skalanem
Italjo — sobie będąca tyranem.

9.  Nędzni chrześćjanie, skąd ród wasz pochodzi,
Czy go wydały Kadmusa nasiona[6],
Że tak z was każdy, w piersi bratnie godzi,
Chociaż z jednego zrodzeniście łona?
A w grodzie świętym niewierny przewodzi,
Władną psy podłe, bo moc ich złączona:
Bo w téj od wieków wam należnéj ziemi
Oni się sławią czyny rycerskiemi.


10.  Patrzcie, pohańce zwyczajem i prawy,
Które czcić zwykli, ku swym wspólnym celom
Łącząc się w wielkie wojenne wyprawy
Przeciw Chrystusa wiążą się czcicielom:
A śród was zawsze krzewić zatarg krwawy
Będzie Aleto — biada wichrzycielom!
Ginąc — ujrzycie własnemi oczami,
Że prócz niewiernych — wasz wróg — to wy sami!

11.  Jeżeli chciwość magnatów nie syta
W obce was kraje goni na podboje,
Zaliż nie wiecie, że Hermu koryta[7]
Że złotem płyną Paktolowe zdroje?[7]
W Asyrji, w Lidji odzież złotolita,
Afryka złoto kryje w żyły swoje:
Niech żądza bogactw będzie wam przynętą,
Gdyście niezdolni iść za sprawę świętą!

12.  Nowe, wymyślne wojowań sposoby
Z śmiercionośnemi artylerji działy,
Niech w Turcji złożą dzielności swéj próby,
Niechaj Bizancjum rozbijają wały.
Do Scytji chłodnéj przyjcie jednéj doby
I w gór Kaspijskich jaskinie i skały
To plemię Turków — nim zdepcą ich stopy
Cywilizacją i skarby Europy.

13.  Grek, Trak, Armeńczyk, Kolchidy mieszkaniec,
Wołają ku wam, że gwałtem ich syny
Do Alkoranu nagina pohaniec,
Biorąc dań z dzieci (straszliwe daniny[8])!
Szukajcież sławy, kładąc złemu kraniec,
Karząc nieludzkie barbarzyńców czyny
Zamiast po laury walk domowych sięgać
I słabszych braci do jarzem zaprzęgać.

14.  Lecz gdy wy chciwi w zaślepienia szale
Krwawym obłędem kroki swe znaczycie,
Luz ze swéj ciasnéj ojczyzny — wytrwale
Niesie chrześćjaństwu ramię swe i życie:
W portach Afryki już panuje stale;
W Azji wpływ jego urósł znakomicie;
Już w nowym świecie łan orze ochoczo;
Znajdźcie świat inny — Luzy i tam wkroczą!


15.  Tymczasem patrzmy — oto żeglownicy
Już coraz bliżéj celu swéj podróży,
Odkąd z rozkazu Wenus białolicéj
Osłabły wściekłe huragany burzy;
Za długą stałość — Indyjskiéj ziemicy
Wnet ląd szeroki z wód im się wynurzy,
Aby nań wnieśli wraz z Chrystusa prawy
Nowy rząd, zwyczaj i nowe ustawy.

16.  A gdy u brzegów szukają ostoi,
Lekkie rybackie łodzie pomkły przodem,
I do przystani znaczą drogę swojéj,
Do Kalikutu, skąd rybacy rodem:
Ich śladem flota kryształ wodny kroi;
Boć najcelniejszym w Malabarze grodem
Jest ów Kalikut — i to go zaszczyca,
Iż w nim monarchy mieści się stolica.

17.  Między Gangiesu i Indu ramiony
Zaległ kraj wielki sławy znakomitéj,
Morze go kąpie od południa strony,
Z północy grodzą Emodyjskie szczyty[9]:
Mnodzy tu władcy, więc téż był zmuszony
Do różnych wyznań lud przez nich podbity:
Ci Koranowi, ci bożkom cześć dają,
Inni zwierzętom, co śród nich mieszkają.

18.  Z pod gór wyniosłych, których pas szeroki
Przeżyna Azję od brzega do brzega,
(A rożném mianem zwane te opoki
Wedle ziem, jakie ich łańcuch przebiega),
Tryskają źródła — spływają w potoki
I w bystre rzeki dwie, których nurt zbiega
W morze Indyjskie i co swemi skręty
Czynią z krainy półwysep odcięty.

19.  To między rzeki wciśnione przestworze
Kształt wywróconéj piramidy bierze
I ostrym klinem zapędza się w morze
Mając naprzeciw Cejlonu wybrzeże.
A nie daleko miejsca, gdzie swe łoże
Rozszerza Gangi es — (jeżeli na wierze
Podań polegać) — żył lud, który kwiatów
Karmił się wonią, treścią aromatów.


20.  Dziś inne tu już miano i zwyczaje
I innych plemion widzimy istnienie:
Delhy i Patan najludniejsze kraje
I najbogatsze posiedli przestrzenie:
Dekańczyk, Orjas — którym się wydaje
Iż nurt Gangiesu niesie im zbawienie
W swych szumnych falach, — i ziemia Bengali —
Żyzna, jak żaden kraj się nie pochwali.

21.  Tu i Cambaja wojownicza leży
(Niegdyś mocarza Porusa dzierżawy)
I kraj Narsingi, mniéj z męstwa rycerzy
Znany niżeli z bogactw swoich sławy:
Tu zdala, z morza, dojrzysz, jak się jeży
Gór niebotycznych łańcuch; jak podstawy
Dla Malabaru są jak mur forteczny,
By od kanarskich ludów żył bezpieczny.

22.  Górami Gates krajowcy je zową,
U stóp ich wązki pas ziemi — poddany
Srogości morza, co walkę surową
Ciągle z nim stacza wściekłemi bałwany —
A wszystkich grodów bezsprzecznie tu głową
Kalikut z bogactw i piękności znany;
Stolica państwa — świat jéj piękność głosi
A król jéj tytuł Samorina nosi.

23.  Zaledwo flota dotknęła wybrzeży,
Wnet jeden z Luzów został wyprawiony
Do pogan władcy, by mu jak należy
Zwiastować przyjazd swój z dalekiéj strony.
I poseł łódź swą wraz rzece powierzy
Z gardzielą morską korytem złączonéj,
A jego postać, pleć, nieznane stroje
Na brzeg ściągnęły mnogie ludu roje.

24.  Między tym tłumnie skupionym narodem,
Co stał na brzegu, jeden się znajdował
Mahometanin z Berberji rodem[10],
Kraju, gdzie niegdyś Anteusz panował.
Ten, jako sąsiad, pacholęciem młodem
Znał niegdyś Luzów i z niemi obcował,
Gdy się jak jeniec dostał im przed laty;
Dziś los go zagnał w te dalekie światy.


25.  Ten Maur z uśmiechem podszedłszy do posła.
Pyta w hiszpańskiéj znanéj sobie mowie:
„Jaka was dola aż w ten świat zaniosła
Wdał od ojczyzny waszéj, o Luzowie!“ —
„Nieznane morza krają nasze wiosła,
Kędy nie postał człowiek — Luz odpowie —
Płyniemy szukać wielkiéj Indu rzeki,
By nad nią prawdę zaszczepić na wieki.“

26.  I słuchał Maur ów, Monsaidem[11] zwany,
Powieści Luza — zdumieniém przejęty
Nad tą podróżą, jaką Luzytany
Śród burz odbyli przez morskie odmęty;
W końcu oświadczył Luz, iż jest wysłany,
By król znał, jakie przybyły okręty —
A Maur mu na to: „Król nie w swéj stolicy,
Lecz niedaleko mieszka w okolicy.

27.  „A nim te wieści do niego dolecą
O twém przybyciu dziwném — bez obawy
Do domu mego zajdź odpocząć nieco
I społem spożyć krajowe potrawy;
A gdy spoczynkiem siły się podniecą,
Razem na wasze udamy się nawy;
Boć to jest radość nad wszelkie biesiady
W ziemi wygnania witać swe sąsiady.“

28.  I Portugalczyk przyjął z szczeréj chęci,
Co Monsaida święcą mu ofiary;
Rzekłbyś, iż dawną przyjaźnią sprzęgnięci,
Za stołem siedzą i spełniają czary:
Potém ku flocie dążą — Maur w pamięci
Miał z dawnych czasów luzyjskie galary
A dziś przez wodza i całą drużynę
Jak najuprzejmiéj przyjęty w gościnę.

29.  Sam Gama powstał i rozjaśnił czoło,
Gdy piękną mowę usłyszał Kastylji,
Przy sobie sadzi, uściska wesoło
Gościa, i pyta o kraj, gdzie przybyli:
Jak się w Rodopie gięły drzewa wkoło
Ku Eurydyki kochankowi — w chwili
Gdy złote struny potrącał swą dłonią,
Tak się Luzowie wokół Maura kłonią.


30.  On rzecze: „Męże, których przyrodzenie
Ojczyźnie mojéj za sąsiadów dało,
Jaki los wielki i jakie zrządzenie
Na tak odległe drogi was zagnało?
Boć nie bez przyczyn i nie przywidzenie
I Tag i Minho rzucić wam kazało,
I przez te morza wiosłem niezbrużdżone
W taką daleką mogło popchnąć stronę?

31.  „Bóg was zapewne wybrał za narzędzie,
By jakieś wielkie przez was spełnić dzieła:
On tylko wieść mógł i chronić was wszędzie,
Wróg czy wiatr groził, czyli głąb’ chłonęła.
Otoście w Indji, która w swe krawędzie
Ludy bogate, szczęśliwe objęła,
I lśniące złoto i drogie kamienie,
Kosztowne wonie, palące korzenie.

32.  „Kraj, gdzieście weszli, Malabarem zwie się,
A lud, co tutaj buduje ołtarze,
Starym zwyczajem ku bałwanom rwie się,
Które cześć biorą w całym Malabarze.
Niegdyś tu jeden był król (jak wieść niesie),
Teraz rozliczni panują mocarze:
A ostatniego, co dzierżył kraj cały,
Ludy Saramą — Perimalem zwały.

33.  „Za jego czasów do Indji przybyli
Jacyś z zatoki arabskiéj mężowie
I Mahometa wiarę rozszerzyli,
W jakiéj mnie moi chowali ojcowie.
Jakoż niedługo króla nawrócili,
Dzięki mądrości swojéj i wymowie,
I wnet Perimal żarliwością zdjęty,
Chce tron porzucić, by umrzéć, jak święty.

34.  „Więc zbroi statki, — rzadkiemi towary
Ładować każe — i sam już gotowy
Płynąć do Mekki ze swemi ofiary,
Gdzie leży Prorok, co dał zakon nowy.
Lecz zanim święte wypełni zamiary,
Kraj ulubieńcom dzieli pradziadowy,
Bo syna nie miał; tak czyni wybranych
Z biednych możnemi, wolnemi z poddanych.


35.  „Ten w Kochinchinie, ów siadł w Kananorze,
Ten dostał wyspę Pimenty, ów Chale,
Inny Kulao, ów pan w Kranganorze,
W miarę, jak służył i wiernie i stale.
Najpóźniéj stanął na królewskim dworze
Młodzian najmilszy królowi — ten w dziale
Objął Kalikut — to miasto szlachetne,
Takie handlowe, bogate i świetne.

36.  „I król go w godność najwyższą obleka
Imperatora, — by innym rej wodził;
Co wypełniwszy z odjazdem nie zwleka,
By sam do śmierci ścieżką świętych — chodził.
A Samorinów potężne od wieka
Imię — ów młodzian wzniósł, królom przewodził
I cne potomstwo jego przez lat wiele
Po dziś dzień stoi imperjum na czele.

37.  „Religja, jaką gmin i możnych klasa
Wyznają — jest to baśni gmatwanina:
Chodzą wpółnago, tylko ich od pasa
Gwoli wstydowi lekki szal opina:
Dwie są tu kasty: cała ludu masa
Paleasami zwie się, a drużyna
Szlachty Nairów otrzymała miano,
Wszelka zaś łączność kast jest zakazaną.

38.  „Aby rzemieślnik pozostał w swym stanie,
Z innego stanu nie może brać żony;
Syn ma ojcowskie przejąć powołanie,
Do śmierci jego pracą zatrudniony.
Nair tak za grzech uważa spotkanie
Z człowiekiem z gminu, że przezeń dotkniony
Z mnóstwem obrzędów oczyszcza swe ciało
W kąpieli — jakby skażoném zostało.

39.  „Tak w Jeruzalem Jehowy czciciele
Samarytanów niegdyś unikali.
Jest tu i innych obyczajów wiele,
Co więcéj dziwią, niż je kto pochwali.
Nairy tylko na nieprzyjaciele
Idą — i tronu bronią ostrzem stali,
Zawsze bark lewy puklerz im osłania,
W prawicy oręż gotów do działania.


40.  „Urząd kapłański pełnią braminowie,
Nazwa ta dawną jest i szanowaną:
Mistrzem ich mędrzec, który w jedném słowie
Dał wiedzy ludzkiéj filozofji miano[12],
Mięs im użycie wzbronione surowie,
Zabijać żywe twory zakazano:
Lecz dla rozkoszy, dla czarów miłości
Więcéj swobody, mniéj tu surowości.

41.  „Tu i byt niewiast dosyć jest swobodny,
Byleby żyły w mężów swych plemieniu.
Szczęsne warunki! lud zawiści godny,
Tak niedostępny zazdrości cierpieniu!
Taki tu ustrój dziwny, różnorodny
W tym Malabarze: — lecz kraj we znaczeniu,
Rozległy bardzo — a handel mu składa
Wszystko, czém ziemia od Chin po Nil włada“.

42.  Tak Maur powiadał; tymczasem powoli
Po mieście jęły krążyć głuche wieści
O cudzoziemcach — i z królewskiéj woli
Idą wysłańcy dojść prawdy ich treści;
W ulicach tłumy ciekawości gwoli
Różnego wieku, płci męskiéj, niewieściéj —
I uroczyście śród téj tłumnéj rzeszy
Poselstwo króla spotkać Luzów śpieszy.

43.  Gama królewskie słysząc przyzwolenie,
By wylądował — zbiera cnych rycerzy;
Szybkich przyborów daje im zlecenie,
Wnet każdy w drogiéj świetnieje odzieży:
Szat różnobarwność, kształt ich i odcienie
Radują oczy ludu u wybrzeży:
Miarowym ruchem uderzają wiosła
I wnet łódź z morza w rzekę się poniosła.

44.  A tu Katual (tak pierwszy indyjski
Minister zwie się) w orszaku swéj świty
Z najpierwszéj szlachty — wyszedł na brzeg blizki,
By czynić Gamie niezwykłe zaszczyty.
Wychodzącego pochwycił w uściski;
Dają palankin jedwabiami kryty
Wielce kosztowny, — by zwyczajem Wschodu
Na barkach ludzkich był niesion do grodu.


45.  Tak wódz z ministrem swojemi lektyki
Dążą przed dworca monarchy podwoje;
Inni Luzowie zebrali się w szyki
Wojenne — jako zwykli chodzić w boje:
Lud krąży, słychać zmieszane okrzyki
Na widok obcych — wnet padłyby roje
Zapytań, gdyby nie chybiały celu
Niezrozumiałe, jak u ścian Babelu.

46.  Minister z wodzem prowadzą rozmowę
O wszystkiém, co ich w téj chwili otacza:
Monsaid słów ich wykłada osnowę,
Obudwu służąc dzisiaj za tłómacza.
Tak przez ulice krążyli miastowe
Do gmachu, co się wieżami odznacza,
Jest to świątnica: — stanąwszy przed bramą
Katual powstał i wkroczył doń z Gamą.

47.  W świątnicy stały bóstw licznych figury,
Rzezane z drzewa, ciosane z kamienia,
Różne z oblicza, różnéj malatury
Uosobione szatańskie zmyślenia;
Straszne, obrzydłe tych figur kontury,
Jakby chimery potworne rojenia:
Chrześćjanie, zwykli dawać swemu Bogu
Kształt ludzki, tutaj osłupieli w progu.

48.  Jedna poczwara łeb jeży rogami,
Jak Jowisz Ammon w Libijskiéj pustyni;
Tu kadłub jeden, lecz z dwiema twarzami,
Jak Janus w rzymskiéj odwiecznéj świątyni:
Ten zaś mnogiemi włada ramionami,
Co go podobnym do Brjareja czyni;
Inny z psią głową — pół człowiek, pół zwierzę,
Niby Anubis, co w Memfis cześć bierze.

49.  Gdy barbarzyniec złożył hołdy bogom
Z zabobonnemi swojémi obrzędy,
Nie zwłócząc dłużéj — ku królewskim progom
Poszło poselstwo, a lud krąży wszędy.
Tłum rośnie, żadnym nie przepuszcza drogom,
By ujrzéć Gamę, gdy będzie szedł kędy: —
Zajęte okna, zajęte balkony
Przez starców, młodzież, dziewice i donny.


50.  Już się zbliżają, już ujrzeli z blizka
Wonne ogrody, w których cieniu leży
Królewski pałac, co przepychem błyska,
Chociaż bez murów wysokich i wieży:
Bo tutaj możni wznoszą swe siedliska
Wśród pysznych krzewów i zieleni świeżéj:
Tak potrafiły te królewskie rody
Łączyć z wsi wdziękiem miastowe wygody.

51.  Drzwi pałacowe misternéj roboty
Sztuki Dedala poświadczają szczytność[13]:
Przeszłości Indji tu biegłemi dłuty
Prastarych wieków utrwalono bytność:
A takiém życiem tchną wszystkie przedmioty,
Że kto chce poznać oną starożytność
I w znawstwie dziejów posiąść doskonałość,
Tu niech się wpatrzy, a pozna ich całość.

52.  Tu widzisz wojsko, co tłoczyło kołem
Kraj Wschodu falą Hidaspu zroszony;
Wiedzie je rycerz z jasném, szczerém czołem,
Miast miecza w kwietny tyrsos uzbrojony:
Jego to Nysa wzniesiona mozołem
Nad bystrą rzeką; cudnież on trafiony!
Gdyby Semele ujrzała te dziwy[14],
Rzekłaby pewnie: toć jest syn mój żywy.

53.  Tam inna armja wypija do sucha
Rzekę: — to liczne Assyrji woje,
Wodza-kobiety cały ten tłum słucha[15]
Słynnéj przez piękność i wybryki swoje.
Obok niéj wrzący rumak ogniem bucha,
Ona utkwiła weń swych oczu dwoje;
Tuż syn młodzieniec, który tę wyrodną
Matkę zapalił chucią kazirodną.

54.  Daléj rozwite widać na uboczy
Wojenne znaki Grecji pełnéj chwały,
Trzecia monarchja to, co jarzmem tłoczy
Kraje oblane Gangiesu kryształy:
Wiedzie te szyki młodzieniec ochoczy,
Któremu boje palmy zwycięstw dały
I co jest godzien, zwieńczon tak wawrzynem,
Zwać nie Filipa, lecz Jowisza synem.


55.  Patrzyli Luzy na pamiątki owe,
Kiedy Katual ozwał się do Gamy:
„Przyjdzie czas wkrótce, że zwycięstwa nowe
Przyćmią to wszystko, co tu oglądamy:
I wielkich dziejów wysnuje osnowę
Jakiś lud obcy, co go dziś nie znamy;
Tak mądre magi, którym przyszłość jawna,
Z księgi przeznaczeń czytają nam zdawna.

56.  „I daléj jeszcze ich wiedza powiada,
Żeby w przyszłości uniknąć tych oków —
Na nic się zręczność ni opór nie nada,
Bo człowiek niebios nie zmieni wyroków.
Lecz twierdzę, że ten lud, co tu zawłada,
W czasie pokoju, czy wojennych kroków
Takie okaże cnoty niesłychane,
Iż nie wstyd z jego rąk ponieść przegranę“.

57.  Tak rozmawiając wkroczyli na salę,
Kędy monarcha na łożu spoczywa
Takiém kosztowném, rzeźbioném wspaniale,
Że mu już chyba żadne nie zrównywa.
W obliczu pańskiém świeci okazale
Z wielką powagą pogoda szczęśliwa:
Pas ma złocisty — czoło mu promieni
Ognisty połysk najdroższych kamieni.

58.  Tuż obok łoża, padłszy na kolana,
Starzec szanowny, ale kornie zgięty,
Podaje wonny betel w ręce pana,
By żuł, jak zwyczaj na Wschodzie przyjęty.
Bramin — osoba wielce szanowana —
Zbliża się; Gama pod ramię ujęty
Wiedziony przezeń przed monarchą staje,
Który — by usiadł — skinieniém znak daje.

59.  Więc Gama łoże bogate zasiada,
Gdy jego orszak staje w oddaleniu,
Tymczasem książę rysy Luzów bada,
Ich nieznanemu dziwi się odzieniu;
Wódz uroczyście, głosem, co mu nada
Wkrótce przewagę w całém otoczeniu,
W opinji króla, i we czci ludowéj,
Temi przemowę swą zagaił słowy:


60.  „Jest za morzami kraina daleka,
Gdzie słońce w ruchu swym niepowstrzymane
Zda się na drugą półkulę ucieka,
Ziemi noc czarną zsyłając na zmianę;
Król tych ziem słyszał, jako wieść orzeka,
Iż kraje Indji tobie są poddane,
Więc śle nas w posły do twoich wybrzeży
Szukać przyjaźni z tobą i przymierzy.

61.  „I przez swojego wieści wysłannika,
Że tyle skarbów w państwie jego leży,
Ile ich ziemia i morze zamyka
Od brzegów Nilu, do Tagu wybrzeży
I od Zelandji chłodnéj do Równika,
Gdzie słońce dzieciom Etjopji mierzy
Dzień równy nocy zawsze bez różnicy;
Wszystkiego zadość jest w Luzów ziemicy.

62.  „Gdy między wami przymierze się ziści
I jeśli przyjaźń święta was pobrata,
Z handlu niezmierne wynikną korzyści
I dla państw obu zysk przez długie lata.
Dochód twój wzrośnie i najoczywiściéj
Za trud ludowi zwiększy się zapłata
W twojém mocarstwie — i co idzie za tem
Nowy blask chwały nad twym majestatem.

63.  „Jeśli się taki traktat zaprzysięże,
I jeśli trwały związek was połączy,
Skoro cię jaka przeciwność dosięże,
Nasz król ci zastęp przyrzeka ochrończy,
Statki i wojsko i dzielne oręże,
Jakbyś mu bratem był — tak Gama kończy —
Oto jest wola i głos mego pana,
Niech mi odpowiedź pewna będzie dana”.

64.  Tak wódz poselstwo sprawia uroczyście,
A król pogański na to odpowiada:
„Miłe mi wielce takich posłów przyjście,
Dla méj korony zaszczyt stąd nielada;
Lecz na odpowiedź czekać powinniście,
Zanim się zbierze przyboczna ma rada,
Nim o twym kraju i królu, co władnie
Nad twym narodem dowiem się dokładnie.


65.  „Po trudach pora wspomniéć o wywczasie
Idźcie więc spocząć, a wkrótce posłowi
Odpowiedź słuszna i przyjemna da się,
By ją wesoło wiózł swemu królowi“.
Właśnie noc zeszła, jak zwykle w tym czasie,
By dać po pracy wytchnąć człowiekowi,
Strudzone członki ukołysać mile,
Znużonym oczom dać spoczynku chwilę.

66.  Wnet wiedzie gości minister wspaniały,
I w dworcu jego najświetniéj przyjęci
Gama i orszak portugalski cały;
Gospodarz uczty przybycie ich święci,
Ale na rozkaz pana swego dbały
Katual pragnie, gwoli jego chęci,
Pewną wiadomość miéć w jednéj godzinie
O Luzów wierze, zwyczajach, krainie. —

67.  Toż ledwie dostrzegł na złotym rydwanie
Feba, co wznawia ranny świt na niebie,
Chcąc o przybylcach rozpocząć badanie
Wnet Monsaida przyzywa do siebie.
Jedno za drugiém rzuca mu pytanie,
Chce pewnych wieści i świadectw w potrzebie,
Kto są ci obcy, o których wieść szerzy,
Iż kraj ich, blizko jego kraju leży.

68.  Chce, by królowi usłużył w téj dobie,
Mówiąc o wszystkiém szeroce i szczerze,
Bo król niepewien, jak ma począć sobie
Wzgardzić czy przyjąć to z Luzy przymierze?
Monsaid na to: „Cóż rzec twéj osobie,
Czegobyś w równéj sam nie wiedział mierze?
Wiem tylko, iż to blizcy nam Hiszpanie
Z stron, gdzie się słońce kąpie w oceanie.

69.  „Zakon im nadał Prorok, co poczęty
Z bożego tchnienia w żywocie dziewicy
I co zszedł na świat — onéj swojéj świętéj,
Nie pozbawiwszy dziewictwa Rodzicy.
Znają ich męstwo i upór zacięty
Rodacy moi, a ich przeciwnicy;
Znają oddawna, jak błyska w ich dłoni
Oręż, co nieraz do stóp ich nas kłoni.


70.  „Gdy bohaterstwem wyżsi nad ziemiany
Nam wydzierali żyzne okolice,
Tag złotodajny, brzeg chłodnéj Gwadjany,
Wielkiemi dzieły wsławiając prawice:
Nie dosyć na tém — brną przez oceany,
Burzliwe morza — Afryki dzielnice
Przed ich najazdy dziś nie są bezpieczne;
Burzą nam twierdze i mury odwieczne.

71.  „Niemniéj ich męstwa i sprytu dowody
Stwierdziły innych krwawych walk koleje,
Gdy je toczyli z bitnemi narody
Od brzegów morza aż po Pireneje:
Nim się za oręż wezmą, znają wprzódy,
Że tryumf ziści wszystkie ich nadzieje:
I żaden jeszcze, twierdzę to najśmieléj,
Tych Annibalów nie złamał Marcelli[16].

72.  A jeśli więcéj wiedziéć ci należy,
Jeśli nie możesz poledz na mém słowie,
Spytaj ich samych, są to ludzie szczerzy,
W ohydzie mają fałsz wszelki Luzowie:
Opatrz ich statki, broń, paszcze moździerzy
Niezwyciężonych — to ci prawdę powie;
Poznasz, jak ze swą dzielnością bezsporną
Lud ten w pokoju łączy grzeczność dworną.”

73.  I zapłonęła żądza w poganinie
Ujrzenia tego, o czém Maur mu gwarzy:
Każe sposobić łódź, w któréj popłynie,
Gdzie stoją statki luzyjskich żeglarzy:
Odbił od brzegu z Maurem, a drużynie
Nairów kazał płynąć jako straży:
I wnet stawają przy wodza okręcie,
Gdzie Paweł Gama czyni im przyjęcie.

74.  Lśnią się kobierce, sztandary szkarłatne
Tkane z kosztownéj przędzy jedwabnika;
Na nich malarstwa ułudy udatne,
Obraz wojennych dzieł oko spotyka:
Bitwy na polu, krwią obficie płatne,
Srogie wyzwania, bojów scena dzika.
Poganin, zdumion tak dziwnym widokiem,
Uważnym wodzi po tém wszystkiém wzrokiem.


75.  Wyjaśnień pragnie, lecz wprzódy go społem
Gama i Luzy do biesiady proszą
Wielce wykwintnéj — o! za takim stołem
Epikurejczyk usiadłby z rozkoszą.
Trunek Noego między gości kołem
Z waz zapienionych czerpany roznoszą;
Katual gardzi onych uczt ofiary,
Co mu wzbronione prawem jego wiary.

76.  Drgnęło powietrze. Pamięć bitw budzące
W czasie pokoju — ryknęły trąb zgrzyty:
Piekielnym ogniém zioną spiże brzmiące,
Huk o dno morskie szerzy się odbity. —
Z ócz poganina znać chęci gorące
Dojść tych obrazów treści rozmaitéj,
Gdzie farb poezja niema wielkie dzieła
W tak ciasne ramy kunsztownie zamknęła.

77.  Więc wstał na nogi i wraz z Pawłem kroczy,
(Maur i Coelho idą z drugiéj strony),
Gdzie bohaterska postać zwraca oczy,
Starzec szanowny wiekiem ubielony.
O! tego imię w cieniach się nie zmroczy,
Póki ród ludzki nie będzie zgładzony!
Zwyczajny Grekom ubiór go odziewa,
W ręku miast berła gałązka powiewa.

78.  Wziął ją w prawicę... Lecz gdzież myśli biegą?
O ja szalony, ślepy! Czyliż mogę
Bez was, o Nimfy Tagu i Mondego,
Puszczać się w długą i tak trudną drogę?!
Bez waszéj łaski, bez wsparcia waszego,
Na wielkich morzach czyż burzę przemogę?
Zejdźcie mi w pomoc, bo się srodze trwożę,
Iż łódź ma wątła wnet zatonąć może.

79.  Wejrzcie, jak długo głos mój się rozlega,
Co wasz Tag sławi, waszym Luzom pieje,
A los mię goni od brzega do brzega
Na nowe trudy, nowych klęsk koleje:
To łódź zatonie, to Maurom ulega.
Podobne moim Kanacei dzieje:[17]
Ja, z tą skazaną Eolową córą,
Miecz w jednéj ręce, w drugiéj dzierżę pióro. —


80.  To mię ubóstwo do szpitala wciska,
Bym żył z jałmużny bez innego środka:
To, gdy nadzieja choć na chwilę błyska,
Wnet jeszcze cięższy zawód mię napotka:
A gdy, rozbitek, chwytam się urwiska
W rękach zbawienia rwie mi się nić wiotka;
Jak ów Ezechjasz, król w Judzkiéj krainie,[18]
Jeżeli wskrzesam, — to cudem jedynie.

81.  O Nimfy moje, tego jeszcze mało,
Że w ciągłéj nędzy dni znękany wiodę:
Ci, których w pieśniach okrywałem chwałą,
Taką mym rymom sądzili nagrodę:
W miejsce spoczynku, jakby należało,
W miejsce zaszczytnych laurów — na mą szkodę
Tyle udręczeń, mąk znaléźć umieli,
By mię pogrążyć w téj nieszczęść topieli.

82.  Tacy, o Nimfy, światli tu wielmoże!
Wejrzcie na swoich z nad Tagu rycerzy,
W takiéj to u nich cenie i faworze
Wieszcz, co swém pieniem sławę ich dzieł szerzy!
Jakiż stąd przykład potomność brać może,
Piewcy lub mędrcy, gdy który zamierzy
Podać pamięci przez rymy wspaniałe
To, co na wieczną zasługuje chwałę?

83.  Wy mi zostańcie, skarbie mój jedyny
W ucisku — Muzy, niechaj przy was stoję
Zwłaszcza, gdy pragnąc sławić wielkie czyny
Ku chwale mężnych pieśń moje nastroję.
Wam ja przysiągłem, iż nigdy w wawrzyny,
Niegodnych ręce nie uwieńczą moje:
Gdybym pochlebstem tę klątwę naruszył,
Oby mnie gniew wasz złamał i w proch skruszył.

84.  Nigdy z mych pieśni chluby miéć nie będzie,
Kto gwałcąc boże i ludzkie ustawy
Własny interes ma na równym względzie
Ze sprawą bożą i monarchy sprawy:
Co kiedy wpływy i władzę posiędzie
Ciemięży naród przez wyzysk nieprawy,
I po to pragnie być wśród silnych pierwszy
By swym występkom mógł dać zakres szerszy. —


85.  Ni ten co władzę osiągłszy — rozumie,
Iż winna służyć nizkim żądzom gwoli,
Kto aby zyskać poklask w głupim tłumie
Jak Protej zmienia postać wedle roli:
Kto się w powagę, zacność oblec umie
A schlebia książąt rozrzutnéj swawoli,
Niedoświadczonych do ździerstw wiodąc chytrze,
By z krzywd ubóstwa brać zyski obfitsze.

86.  Ni ten, co między stróże praw się liczy
I pilnie strzeże monarchów zakony
A nie dba o to, by lud wyrobniczy
Za znoje ciężkie był słusznie płacony:
Ni ten czyj umysł ciasny i zwodniczy
Po cudzéj pracy chciwie sięga plony,
Łapczywą dłonią zagarnia trud cudzy,
Sam nie zaznawszy znoju jako drudzy. —

87.  Innym ty służysz, o pieśni natchniona!
Kto w sprawie Boga lub króla pozbędzie
Miłego życia — ten między imiona
Szlachetne wliczon wieczyście żyć będzie!
A sam Apolin i Muz jasne grona,
Co mię wspierają w śpiewaczym zapędzie,
Zdwoją mój zapał, gdy po krótkiéj zwłoce
Z rzeźwiejszém sercem do méj pieśni wrócę. —









  1. Marcin Luter — wódz reformacyi w Niemczech.
  2. Henryk VIII, król angielski, nosił jak i jego poprzednicy tytuł króla Jerozolimy.
  3. Mowa tu o Franciszku I-ym, synu Karola Orleańskiego księcia d’Angoulême, który wstąpił na tron francuski po teściu swoim Ludwiku XII-ym w 1515 roku. Wznowił on pretensye swych przodków do Medyolanu i Genui i prowadził ciągle wojny we Włoszech, a potém z cesarzem Karolem V-ym, w których obok świetnych zwycięstw ponosił i straszne klęski. Podczas jednéj z wojen z Karolem V-ym zawarł Franciszek sojusz z książętami protestanckiemi w Niemczech i z Solimanem II-im, sułtanem tureckim.
  4. Cynypha — dziś Ouady — Quaham rzeka w Afryce Trypolitańskiéj wpadająca do morza Śródziemnego — (Lamarre).
  5. Wojna o Medyolan — patrz 3 — ok. 6. (Przypis własny Wikiźródeł błędne odniesienie w przypisie, nie wiadomo, do którego miejsca tekstu miał się on odnosić)
  6. Kadmus, syn Agenora, króla Fenicyi, założyciel Teb, zabił w Beocyi smoka, syna Marsa i Wenery, który mu pożarł dwóch towarzyszy. Kadmus z rozkazu Pallady posiał jego zęby w ziemię, z tego zasiewu zrodziło się wielu mężów zbrojnych, którzy zaraz walczyć z sobą zaczęli i wymordowali się wzajemnie, z wyjątkiem pięciu, którzy wierni Kadmusowi z nim razem Teby wznieśli.
  7. 7,0 7,1 Paktol, rzeka w Lidyi wpadająca do rzeki Hermus, dziś Sart i Sarabat. Niegdyś rzeka ta zawierała złoty piasek.
  8. Sułtan Orkhan w 1329 r. ustanowił milicyą turecką, złożoną z młodych chrześcijan, zmuszonych do przyjęcia muzułmańskiéj wiary, głośną potém pod imieniem jańczarów.
  9. Emodyjskie szczyty są przedłużeniem gór Imaus — dziś to Himalajskie.
  10. Fakt historyczny. Maur ten oddał wielkie usługi Portugalczykom, skoro zaś zaszły nieporozumienia z Samorinem, nie czując się bezpiecznym, gdyż i na niego zaczęto patrzéć podejrzliwie, schronił się na okręt portugalski i chrzest przyjął.
  11. Przypis własny Wikiźródeł W oryginale jego imię brzmi Monçaide.
  12. Powiadają, że Pitagoras zwiedził Indye. Błędem byłoby mniemać, iż braminowie byli jego uczniami: przeciwnie, Pitagoras przejął od czcicieli Brahmy niektóre zasady swéj religii. Być może wszakże, iż zebrał i uporządkował ich przepisy; w tém jedynie znaczeniu należy przyjmować słowa Camoensa o owym mędrcu, który był ich mistrzem (Lamarre). Pitagoras piérwszy użył wyrazu „filozofia” na oznaczenie pewnéj nauki, wychodząc z zasady, iż Bóg jest tylko mądry, a ludzie jedynie kochają mądrość, są miłośnikami mądrości.
  13. Dedal Ateńczyk, wsławiony wybudowaniem głośnego Labiryntu, niemniéj słynął jako znakomity rzeźbiarz i snycerz.
  14. Semele, córka Kadmusa, była matką Bachusa.
  15. Semiramida.
  16. Marek Klaudyusz Marcellus, znakomity wódz rzymski, czterokrotnie wybierany konsulem, odznaczył się najprzód w bojach z Gallami Cyzalpińskiemi, a następnie czynami swojemi w drugiéj wojnie Punickiéj zjednał sobie przydomek „miecza Rzymian“. — Zwyciężywszy Hannibala pod Nolą w 216 roku podniósł odwagę Rzymian złamaną niepowodzeniem pod Kannami. Zdobywszy w 212 r., po dwuletniém oblężeniu, Syrakuzy, podbił całą prawie Sycylią. Poległ w bitwie przeciwko Hannibalowi w 208 roku.
  17. Kanaceja — Owidyusz przedstawia tę córę Eola w chwili, kiedy pisze do brata swego Machoresa, trzymając w lewéj ręce żelazo, którém ma się przebić na rozkaz ojca.
  18. Ezechiasz, król Judy, dotknięty śmiertelną chorobą, wskutek gorących modłów miał otrzymać, według podań biblijnych, przedłużenie życia na lat 15.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Luís de Camões i tłumacza: Zofia Trzeszczkowska.