Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

30.  On rzecze: „Męże, których przyrodzenie
Ojczyźnie mojéj za sąsiadów dało,
Jaki los wielki i jakie zrządzenie
Na tak odległe drogi was zagnało?
Boć nie bez przyczyn i nie przywidzenie
I Tag i Minho rzucić wam kazało,
I przez te morza wiosłem niezbrużdżone
W taką daleką mogło popchnąć stronę?

31.  „Bóg was zapewne wybrał za narzędzie,
By jakieś wielkie przez was spełnić dzieła:
On tylko wieść mógł i chronić was wszędzie,
Wróg czy wiatr groził, czyli głąb’ chłonęła.
Otoście w Indji, która w swe krawędzie
Ludy bogate, szczęśliwe objęła,
I lśniące złoto i drogie kamienie,
Kosztowne wonie, palące korzenie.

32.  „Kraj, gdzieście weszli, Malabarem zwie się,
A lud, co tutaj buduje ołtarze,
Starym zwyczajem ku bałwanom rwie się,
Które cześć biorą w całym Malabarze.
Niegdyś tu jeden był król (jak wieść niesie),
Teraz rozliczni panują mocarze:
A ostatniego, co dzierżył kraj cały,
Ludy Saramą — Perimalem zwały.

33.  „Za jego czasów do Indji przybyli
Jacyś z zatoki arabskiéj mężowie
I Mahometa wiarę rozszerzyli,
W jakiéj mnie moi chowali ojcowie.
Jakoż niedługo króla nawrócili,
Dzięki mądrości swojéj i wymowie,
I wnet Perimal żarliwością zdjęty,
Chce tron porzucić, by umrzéć, jak święty.

34.  „Więc zbroi statki, — rzadkiemi towary
Ładować każe — i sam już gotowy
Płynąć do Mekki ze swemi ofiary,
Gdzie leży Prorok, co dał zakon nowy.
Lecz zanim święte wypełni zamiary,
Kraj ulubieńcom dzieli pradziadowy,
Bo syna nie miał; tak czyni wybranych
Z biednych możnemi, wolnemi z poddanych.