Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

65.  „Po trudach pora wspomniéć o wywczasie
Idźcie więc spocząć, a wkrótce posłowi
Odpowiedź słuszna i przyjemna da się,
By ją wesoło wiózł swemu królowi“.
Właśnie noc zeszła, jak zwykle w tym czasie,
By dać po pracy wytchnąć człowiekowi,
Strudzone członki ukołysać mile,
Znużonym oczom dać spoczynku chwilę.

66.  Wnet wiedzie gości minister wspaniały,
I w dworcu jego najświetniéj przyjęci
Gama i orszak portugalski cały;
Gospodarz uczty przybycie ich święci,
Ale na rozkaz pana swego dbały
Katual pragnie, gwoli jego chęci,
Pewną wiadomość miéć w jednéj godzinie
O Luzów wierze, zwyczajach, krainie. —

67.  Toż ledwie dostrzegł na złotym rydwanie
Feba, co wznawia ranny świt na niebie,
Chcąc o przybylcach rozpocząć badanie
Wnet Monsaida przyzywa do siebie.
Jedno za drugiém rzuca mu pytanie,
Chce pewnych wieści i świadectw w potrzebie,
Kto są ci obcy, o których wieść szerzy,
Iż kraj ich, blizko jego kraju leży.

68.  Chce, by królowi usłużył w téj dobie,
Mówiąc o wszystkiém szeroce i szczerze,
Bo król niepewien, jak ma począć sobie
Wzgardzić czy przyjąć to z Luzy przymierze?
Monsaid na to: „Cóż rzec twéj osobie,
Czegobyś w równéj sam nie wiedział mierze?
Wiem tylko, iż to blizcy nam Hiszpanie
Z stron, gdzie się słońce kąpie w oceanie.

69.  „Zakon im nadał Prorok, co poczęty
Z bożego tchnienia w żywocie dziewicy
I co zszedł na świat — onéj swojéj świętéj,
Nie pozbawiwszy dziewictwa Rodzicy.
Znają ich męstwo i upór zacięty
Rodacy moi, a ich przeciwnicy;
Znają oddawna, jak błyska w ich dłoni
Oręż, co nieraz do stóp ich nas kłoni.