Przejdź do zawartości

Kapitał. Księga pierwsza (1926-33)/Dział pierwszy. Towar i pieniądz/Rozdział trzeci

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karl Marx
Tytuł Kapitał. Księga pierwsza
Podtytuł Krytyka ekonomji politycznej
Redaktor Jerzy Heryng, Mieczysław Kwiatkowski (red. tłum. pol.),
Friedrich Engels, Karl Kautsky (red. oryg.)
Wydawca Spółdzielnia Księgarska Książka,
Księgarnia i Wydawnictwo "Tom"
Data wyd. 1926-33
Druk M. Arct, Warszawa
Drukarnia „Monolit“, Warszawa
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Heryng,
Mieczysław Kwiatkowski,
Henryk Gustaw Lauer,
Ludwik Selen
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozdział trzeci.
PIENIĄDZ CZYLI OBIEG TOWARÓW.
1. Miernik wartości.

W pracy niniejszej, dla uproszczenia, zakładam wszędzie, że jedynie złoto jest towarem-pieniądzem.
Pierwsza funkcja złota polega na tem, że dostarcza światu towarów materjału dla wyrażenia ich wartości, to jest przedstawienia wartości towarów w postaci wielkości jednoimiennych, jakościowo jednakowych, ilościowo spółmiernych. W ten sposób złoto funkcjonuje jako powszechny miernik wartości i początkowo jedynie dzięki tej funkcji złoto, ów szczególny towar-równoważnik, staje się pieniądzem.
Towary nie dzięki pieniądzom stają się spółmierne. Wręcz przeciwnie: towary jako wartości są ucieleśnieniem pracy ludzkiej, a więc są same przez się spółmierne; przeto mogą mierzyć swe wartości zapomocą tego samego szczególnego towaru, zamieniając w ten sposób ten towar w swój wspólny miernik wartości, czyli w pieniądz. Pieniądz, jako miernik wartości, jest niezbędnym przejawem właściwej miary wartości towarów: czasu pracy[1].
Wyraz wartości towaru w złocie — x towaru A = y złota — jest formą, pieniężną towaru, czyli jego ceną. Wystarczy teraz pojedyncze równanie, jak 1 tonna żelaza = 2 uncjom złota, aby wyrazić wartość żelaza w sposób społecznie uznany. Równanie to nie wymaga ustawienia w jednym szeregu z równaniami wartościowemi innych towarów, gdyż towar-równoważnik, złoto, już zgóry posiada charakter pieniądza. Ogólna forma względna wartości towaru przybiera więc znów postać pierwotnej, prostej, czyli pojedynczej względnej formy wartości. Natomiast rozwinięty wyraz wartości względnej, czyli nieprzerwany łańcuch wyrazów względnych wartości, staje się szczególną formą względną wartości materjału pieniężnego. Ten szereg jest jednak teraz społecznie wyznaczony przez ceny towarów. Przeczytajmy bowiem nawspak notowania jakiegoś cennika, a otrzymamy wartość pieniądza, wyrażoną we wszelkich innych towarach. Pieniądz zaś nie posiada ceny. Aby wziąć udział w tej jednolitej formie wartości względnej innych towarów, musiałby zostać odniesiony do samego siebie, jako do swego równoważnika.
Cena, czyli forma pieniężna towarów, jest, jak zresztą wszelka forma wartości, formą różną od ich rzeczywistej, namacalnej, cielesnej postaci, a więc tylko formą idealną, czyli urojoną. Wartość żelaza, płótna, pszenicy i t. d. tkwi, choć niewidzialna, w samych tych rzeczach; wyrazem jej jest równość tych rzeczy ze złotem, ich stosunek do złota, który żyje, że tak powiem, tylko w ich głowach. Posiadacz towarów musi więc użyczyć im swego języka, czyli przywiesić im etykiety, aby obwieścić światu ich ceny. Ponieważ wyraz wartości towarów w złocie jest idealny, więc do operacji tej wystarcza złoto urojone, czyli idealne. Każdy posiadacz towarów wie, że wcale swych towarów przez to nie pozłocił, że nadał ich wartości formę ceny czyli formę złota; wie on dobrze, że nie potrzebuje ani okruszyny prawdziwego złota, aby ocenić miljonowe wartości w złocie. Pieniądz w swej funkcji miernika wartości występuje więc jako pieniądz urojony, idealny. Ta okoliczność była źródłem najbardziej warjackich teoryj[2]. Jakkolwiek jedynie urojone złoto służy jako miernik wartości, to jednak cena zależy wyłącznie od rzeczywistego materjału pieniądza. Wartość, to jest ilość pracy ludzkiej, zawartej naprzykład w tonnie żelaza, zostaje wyrażona w urojonej ilości towaru-pieniądza, która zawiera tyleż pracy. Zależnie więc od tego, czy miernikiem wartości jest złoto, srebro, czy miedź, wartość jednej tonny żelaza otrzymuje różne wyrazy ceny, innemi słowy przedstawiamy ją zapomocą różnych ilości złota, srebra czy miedzi.
Jeśli więc dwa różne towary, jak naprzykład złoto i srebro, służą jednocześnie jako mierniki wartości, to każdy towar posiada dwa różne wyrazy swej ceny, cenę w złocie i cenę w srebrze, które zgodnie spółistnieją, dopóki stosunek wartości srebra do złota nie ulega zmianie, równając się naprzykład 1:15. Wszelka zmiana tego stosunku wartościowego zakłóca stosunek ceny srebrnej i złotej towaru i udowadnia naocznie, że dwoistość miernika wartości jest sprzeczna z istotą jego funkcji[3].
Wszelkie towary, których cena jest określoną, występują w formie: a towaru A = x złota, b towaru B = y złota, c towaru C = z złota, i t. d., gdzie a, b, c oznaczają określone ilości towarów A, B, C, a x, y, z — określone masy złota. Wartości towarów są więc zamienione w urojone ilości złota rozmaitej wielkości, a zatem, pomimo pstrokacizny materji towarów, w wielkości jednoimienne, złote. Porównywamy je między sobą i mierzymy te wartości, jako rozmaite ilości złota; stąd powstaje techniczna potrzeba sprowadzania wszystkich do określonej ilości złota, jako do jednostki miary. Przez podział tej jednostki na równe części budujemy skalę. Złoto, srebro, miedź, zanim jeszcze stały się pieniądzem, posiadały taką skalę w postaci metalowych odważników, tak iż naprzykład funt, jako jednostka miary, dzieli się na uncje, sam zaś jest częścią centnara[4]. To też przy obiegu kruszcowym dawne nazwy skali wag stają się pierwotnemi nazwami skali pieniężnej czyli skali cen.
Pieniądz, jako miernik wartości i jako skala cen, pełni dwie zupełnie różne funkcje. Miernikiem wartości jest on w charakterze społecznego wcielenia ludzkiej pracy, skalą zaś cen jako ustalona jednostka wagowa kruszcu. Jako miernik wartości zamienia wartości najprzeróżniejszych towarów w ceny, w urojone ilości złota. Jako skala cen mierzy te ilości złota. Jako miernik wartości mierzy towary jako wartości, natomiast jako skala cen mierzy różne ilości złota pewną określoną ilością złota, nie zaś wartość danej ilości złota ciężarem innej ilości. Dla stworzenia skali cen trzeba obrać pewien określony ciężar złota za jednostkę miary.
Jak przy wszelkich pomiarach wielkości jednoimiennych, tak i tutaj niezmienność wybranej jednostki ma podstawowe znaczenie. Skala cen tem lepiej więc wypełnia swoje zadanie, im bardziej stałą jest ta ilość złota, którą przyjmujemy za jednostkę miary. Miarą wartości może zaś być złoto jedynie dlatego, że samo jest wytworem pracy, a więc wartością mogącą podlegać zmianom[5].
Rzecz jasna przedewszystkiem, że zmiana wartości złota nie wpływa wcale na jego funkcję, jako skali cen. Niezależnie od zmian wartości złota, stosunek wartościowy dwóch różnych jego ilości pozostaje bez zmiany. Choćby wartość złota zmniejszyła się o połowę, 12 uncyj złota nadal będą przedstawiały wartość 12 razy większą, niż jedna uncja, a przy cenach chodzi wszak tylko o wzajemny stosunek różnych ilości złota. Ponieważ z drugiej strony 1 uncja złota przy spadku lub wzroście swej wartości wcale nie zmienia swej wagi, jak również nie zmienia się waga jej części, a więc złoto, jako stała skala cen, oddaje wciąż te same usługi niezależnie od zmian swej wartości.
Zmiana wartości złota nie wpływa też na jego funkcję miernika wartości. Zmiana ta dotyczy wszystkich towarów jednocześnie, a więc nie narusza wcale ich względnych wartości wzajemnych, o ile inne warunki się nie zmieniły, jakkolwiek wartości te wyraża się obecnie w cenach złotych niższych lub wyższych, niż poprzednio[6].
Przy ocenianiu towarów w złocie, podobnie jak przy przedstawianiu wartości towaru zapomocą wartości użytkowej innego towaru, przypuszczamy jedynie, że w pewnym okresie produkcja określonej ilości złota wymaga pewnej określonej ilości pracy. Wogóle prawa, sformułowane przy badaniu prostego wyrazu wartości względnej, stosują się również do zmian cen towarów.
Ogólny wzrost cen, przy niezmienionej wartości pieniądza, jest możliwy tylko wtedy, gdy wartości towarów wzrastają, a przy niezmienionych wartościach towarów — gdy wartość pieniądza spada. Odwrotnie: przy niezmienionej wartości pieniądza, ceny mogą spadać tylko wraz ze spadkiem wartości towarów; przy niezmienionej wartości towarów tylko wraz ze wzrostem wartości pieniądza. Widać stąd, że wzrost wartości pieniądza niekoniecznie musi za sobą pociągać proporcjonalny spadek cen towarów, a spadek wartości pieniądza — proporcjonalny wzrost cen towarów. To byłoby słuszne tylko dla towarów o niezmiennej wartości. Takie zaś towary naprzykład, których wartość wzrasta równomiernie i równocześnie z wartością pieniądza, zachowują swą cenę bez zmiany. Jeśli wartość ich wzrasta wolniej lub szybciej niż wartość pieniądza, spadek lub wzrost ich ceny będzie określony przez różnicę między zmianą ich wartości a zmianą wartości pieniądza i t. d.
Powróćmy do rozpatrywania formy ceny. Widzieliśmy, że przekazane przez tradycje nazwy skali wagi i nazwy jej podziałek stanowią pierwotne nazwy skali pieniężnej. Zczasem nazwy monetarne jednostek wagi kruszcu oddzieliły się od pierwotnych nazw wagowych z najrozmaitszych powodów, z których najpoważniejsze podajemy.
1. Wprowadzenie obcego pieniądza wśród ludów, stojących na niższym szczeblu rozwoju, jak np. w starożytnym Rzymie, gdzie złote i srebrne monety z początku kursowały jako towar zagraniczny. Nazwy tych obcych pieniędzy różnią się od nazw krajowych.
2. Wraz z rozwojem bogactwa metal szlachetniejszy pozbawia mniej szlachetny funkcji miernika wartości, srebro wypiera miedź, złoto ruguje srebro, jakkolwiek kolejność ta przeczy chronologji poetów[7]. Funt naprzykład był nazwą, pieniężną prawdziwego funta srebra. Z chwilą, gdy złoto wypiera srebro, ta sama nazwa przywiera do, dajmy na to, ⅟15 funta złota i t. d., zależnie od stosunku wartości złota do srebra. Funt, jako nazwa monety, i funt, jako zwykła nazwa ciężaru złota, różnią się teraz od siebie[8].
3. Nieustające od stuleci fałszowanie pieniędzy przez książąt, które z pierwotnej wagi monet pozostawiało w istocie tylko nazwę[9].
Te historyczne przemiany sprawiają, że nazwy monetarne oddzielają się zwyczajowo od ich zwykłych nazw wagowych. Ponieważ skala pieniężna jest z jednej strony rzeczą czysto umowną, z drugiej zaś wymaga powszechnego uznania, więc też wkońcu zostaje ustalona przez prawo. Pewna określona jednostka wagi metalu szlachetnego, np. 1 uncja złota, zostaje z urzędu podzielona na części, którym ustawa nadaje imiona, jak talar, funt i t. d. Część taka, która odtąd pełni rolę właściwej jednostki pieniężnej, zostaje znów podzielona na równe części o urzędowych nazwach, jak szyling, pens i t. d.[10] A więc i nadal określone ciężary kruszcu tworzą skalę pieniądza metalowego. Zmieniła się jedynie podziałka i nazwy.
Ceny, czyli ilości złota, w które wartości towaru idealnie się przeistaczają, są więc obecnie wyrażane zapomocą nazw pieniężnych, czyli prawnie uznanych nazw rachunkowych skali pieniężnej. Zamiast powiedzieć, że korzec pszenicy równa się uncji złota, powiemy naprzykład w Anglji, że równa się 3 funtom sterlingom, 17 szylingom, 10½ pensom.
W ten sposób towary mówią, sobie wzajemnie zapomocą swych nazw pieniężnych, ile są warte; pieniądz zaś służy, jako pieniądz obliczeniowy, ilekroć trzeba określić pewną rzecz jako wartość, a więc określić ją w formie pieniężnej[11].
Nazwa rzeczy jest jej cechą czysto zewnętrzną. Nie wiem nic jeszcze o człowieku, gdy wiem tylko, że nazywa się Jakób. Podobnie w nazwach pieniężnych talar, funt, frank, dukat i t. d. znika wszelki ślad stosunku wartościowego. Zamęt pojęciowy co do tajemnego znaczenia tych kabalistycznych znaków jest tem większy, iż nazwy pieniężne oznaczają jednocześnie i wartość towarów, i określone części pewnej wagi kruszcu w skali pieniężnej[12]. Z drugiej strony było konieczne, aby wartość dla odróżnienia od różnorodności materjalnej świata towarów rozwinęła się i przybrała tę formę napozór tylko rzeczową, w istocie społeczną[13].
Cena jest nazwą, pieniężną pracy ucieleśnionej w towarze. Równoważność towaru i ilości pieniędzy, której nazwą jest cena, jest więc tautologją[14], jak wogóle względny wyraz wartości towaru jest zawsze wyrazem równoważności dwóch towarów. Jeśli jednak cena, jako wykładnik wielkości wartości towaru, jest wykładnikiem jego stosunku wymiennego do pieniądza, to nie wynika z tego bynajmniej, aby wykładnik stosunku wymiennego towaru do pieniądza był zawsze wykładnikiem wielkości jego wartości. Przypuśćmy, że 1 korzec pszenicy i 2 f. sterlingów (mniej więcej ½ uncji złota) przedstawiają tę samą ilość pracy społecznie niezbędnej. Dwa funty sterl. są pieniężnym wyrazem wielkości wartości korca pszenicy, czyli jego ceną. Jeśli teraz okoliczności złożyły się tak, że można uzyskać za korzec 3 f. st. albo ta., że trzeba go zbyć za 1 f. st., to 1 f. st. i 3 f. st. będą za małą lub za dużą liczbą, jako wyraz; wartości pszenicy, ale niemniej będą to ceny pszenicy, gdyż po pierwsze są one jej formą wartości, pieniądzem, a po drugie wykładnikami jej stosunku wymiennego do pieniądza. Przy niezmienionych warunkach produkcji i niezmienionej wydajności pracy reprodukcja korca pszenicy wymaga takiego samego wydatku pracy społecznej, jak i przedtem. Jest to okoliczność niezależna zarówno od woli producenta pszenicy, jak i od woli innych właścicieli towarów. Wielkość wartości towaru wyraża jego konieczny związek, nieodłączny od przebiegu jego wytworzenia, z czasem pracy społecznie niezbędnej. Z chwilą przeistoczenia wielkości wartości w cenę ten nieodzowny stosunek występuje jako stosunek zamienny towaru do towaru-pieniądza, istniejącego poza nim. W tym stosunku może znaleźć wyraz zarówno wartość towaru, jak wartość mniejsza lub większa, na którą w pewnych warunkach może on być wymieniony. Możliwość ilościowej niezgodności między ceną a wielkością wartości, czyli odchylania się ceny od wartości, tkwi więc już w samej formie ceny. Nie jest to wadą tej formy, lecz przeciwnie czyni ją właśnie odpowiednią dla trybu produkcji, którego prawo wyłania się jedynie z ślepej gry sił, jako statystyczne prawo przeciętnych.
Jednak forma ceny nietylko umożliwia ilościową niezgodność między wielkością wartości a ceną, to jest między wielkością wartości a jej pieniężnym wyrazem, ale może również kryć sprzeczność jakościową, tak iż cena wogóle przestaje być wyrazem wartości, jakkolwiek pieniądz jest tylko formą wartości towarów. Rzeczy, które same w sobie nie są wcale towarami, jak np. sumienie, honor i t. d., mogą być przez swych posiadaczy sprzedawane za pieniądze i w ten sposób otrzymać dzięki swej cenie formę towaru. A więc rzecz może posiadać formalnie cenę, nie posiadając wartości. Wyraz ceny staje się tutaj urojony[15] jak pewne wielkości w matematyce. Z drugiej strony nawet taka urojona forma ceny, jak naprzykład cena ziemi dziewiczej, nie mającej wartości, skoro żadna praca nie została w niej nagromadzona, może kryć w sobie prawdziwe stosunki wartości lub pochodne związki między niemi.
Jak wszelka względna forma wartości, cena wyraża wartość towaru, np. tonny żelaza przez to, że pewna określona ilość równoważnika, w tym wypadku złota, jest bezpośrednio wymienialna na żelazo, ale nie znaczy to wcale, aby żelazo ze swej strony było bezpośrednio wymienialne na złoto. Towar, aby w praktyce okazać się wartością wymienną, musi wyzbyć się swej przyrodzonej powłoki cielesnej i zamienić się już nie w urojone, lecz w rzeczywiste złoto, choćby ta transsubstancja, ta przemiana miała go „słoniej“ kosztować, niż „Ideę“ Hegla przejście z państwa konieczności do państwa wolności, lub homara zrzucenie swej skorupy, lub Ojca Kościoła, Hieronima pokonanie w sobie praojca Adama[16]. Obok swej rzeczywistej postaci, naprzykład żelaza, towar posiada w swej cenie postać wartościową idealną, czyli urojoną, postać złotą, ale nie może być jednocześnie rzeczywistem żelazem i rzeczywistem złotem. Aby mu nadać cenę, wystarczy przyrównać doń złoto urojone; musi zaś ustąpić złotu miejsca, jeśli ma swemu właścicielowi służyć jako ogólny równoważnik. Gdyby właściciel żelaza przystąpił do właściciela jakiegoś przedmiotu zbytkownego, proponując mu zamianę i wykazując się ceną żelaza, która jest formą pieniężną, ten odpowiedziałby mu tak, jak św. Piotr w niebie Dantemu, który mu recytował artykuły wiary:

„Assai bene è trascorsa
D’esta moneta già la lega e’l peso
Ma dimmi se tu l’hai nella tua borsa“

(La Divina Commedia, III, 24, 83-5)[17][18].

Forma ceny oznacza, że towary można zbyć za pieniądze i że nie można ich zbyć inaczej. Z drugiej strony złoto tylko dlatego funkcjonuje jako idealny miernik wartości, że już w procesie wymiany obiega jako towar-pieniądz. W idealnym mierniku wartości czai się więc pieniądz brzęczący.

2. Środek obiegowy.
a) Metamorfoza towarów.

Widzieliśmy, że przebieg wymiany towarów zawiera w sobie sprzeczne i wzajemnie się wykluczające stosunki. Rozwój tego procesu, który wyprowadza najaw dwojaki charakter towaru, jako wartości użytkowej i wartości wymiennej, oraz powoduje podział towarów na towary zwykłe i towar-pieniądz, nie obala tych przeciwieństw, lecz stwarza formę, w której mogą się przejawiać. Jest to ogólny tryb rozwiązywania prawdziwych przeciwieństw. Jest i w tem, naprzykład przeciwieństwo że pewne ciało wciąż spada na inne i wciąż odeń ucieka. Elipsa jest jedną z form ruchu, w której przeciwieństwo się urzeczywistnia i jednocześnie rozwiązuje[19].
Przebieg wymiany, przenosząc towary z rąk, w których nie są wartością użytkową, do rąk, w których są taką wartością, dokonywa społecznej przemiany materji. Wytwór jednej pracy użytecznej zastępuje wytwór drugiej. Towar z chwilą dostania się na miejsce, w którem jest wartością użytkową, opuszcza dziedzinę wymiany dla dziedziny spożycia. Tylko pierwsza z tych dziedzin nas tutaj obchodzi. Rozpatrujemy więc całą wymianę ze strony formalnej; badamy tylko zmianę formy, czyli metamorfozę towaru, zapomocą której odbywa się społeczna przemiana materji.
Niedostateczne zrozumienie tej zmiany formy (niezależnie od niejasności w zrozumieniu samego pojęcia wartości) wynika stąd, że zmiana formy towaru uskutecznia się podczas zamiany dwóch towarów: towaru zwykłego i towaru-pieniądza. Jeśli bowiem skierujemy uwagę wyłącznie ku stronie materjalnej, zamianie towaru na złoto, to przeoczymy to właśnie, cośmy zobaczyć chcieli, a mianowicie to, co się dzieje z formą. Innemi słowy przeoczymy to, że złoto, jako towar, nie jest pieniądzem i że inne towary swojemi cenami wyrażają swój stosunek do złota, jako do swej własnej postaci pieniężnej.
Towary wstępują w przebieg zamiany nieozłocone i nieosłodzone, jak na świat przyszły. W tym przebiegu na jednym biegunie stoi złoto, na drugim wszystkie inne użyteczne przedmioty. Po obu stronach stoi towar, czyli jedność wartości użytkowej z wartością wymienną. Ale to jedność przeciwieństw przedstawia się na każdym z obu biegunów wręcz odwrotnie i odzwierciedla przez to zarazem ich wzajemny stosunek. Towar jest konkretnie wartością użytkową, jego wartość występuje tylko idealnie jako cena, czyli stosunek towaru do złota, przeciwstawiającego się mu, jako konkretna postać jego wartości.
Naodwrót złoto kruszczowe jest tylko materjałem wartości, pieniądzem. Jest to więc rzeczywista wartość wymienna. Natomiast jego wartość użytkowa występuje tylko idealnie w szeregu względnych form wartości, wyrażających jego stosunek do przeciwstawiających mu się towarów, jako do szeregu jego rzeczywistych postaci użytkowych. Te przeciwstawne postacie towarów są, prawdziwemi postaciami ruchu ich przemian.
Udajmy się teraz w ślad za pierwszym lepszym posiadaczem towaru, np. za naszym starym znajomym, tkaczem, na widownię przebiegu wymiany, czyli na rynek. Jego towar, 20 łokci płótna, posiada określoną cenę 2 f. st. Zamienia on go na 2 f. st., a następnie, jako człowiek starej daty, zamienia 2 f. st. na biblję tej samej ceny. Płótno, które jest dla tkacza tylko towarem, nosicielem wartości, zostaje zamienione na wcielenie swej wartości, na złoto, poczem, porzucając tę postać, przedzierzga się w biblję, która powędruje, jednak już jako przedmiot użytku, do izby tkacza, aby tam służyć ku pokrzepieniu serc. Przebieg zamiany towaru rozpada się więc na dwie przeciwstawne i wzajem się uzupełniające metamorfozy (przemiany) — przemianę towaru w pieniądz i powrotną przemianę pieniądza w towar[20]. Fazy metamorfozy towaru są oddzielnemi czynnościami posiadacza towaru: sprzedaż jest zamianą towaru na pieniądz; kupno — zamianą pieniądza na towar. Jedność tych dwóch czynności jest to sprzedaż w celu kupna.
Dla tkacza ostatecznym wynikiem wymiany jest to, że posiada biblję zamiast płótna, że zamiast pierwotnego towaru otrzymał towar inny o tej samej wartości, ale odmiennej użyteczności. W ten sam sposób tkacz zdobywa sobie wszystkie inne środki utrzymania i wytwarzania. Z jego punktu widzenia cały proces polega tylko na zamianie wytworu własnej pracy na wytwór pracy cudzej, czyli na wymianie wytworów.
Przebieg zamiany przedstawia więc następującą kolejność form:

Towar — Pieniądz — Towar
T — — — P — — — T
Co do swej treści materjalnej, przebieg ten sprowadza się do T — T, do wymiany towaru na towar, do przemiany materji pracy społecznej; jest to ostateczny wynik całego przebiegu.
T — P. Pierwsza metamorfoza towaru czyli sprzedaż.

Wartość towaru przeskakuje z ciała towaru do ciała pieniądza zapomocą istnego, jak się gdzie indziej wyraziłem, „salto mortale“ (skoku śmiertelnego). Jeśli się skok nie uda, to wprawdzie towar szwanku nie poniesie, ale posiadacz towaru dozna zawodu. Społeczny podział pracy sprawił, że jego praca stała się równie jednostronna, jak potrzeby wielostronnemi. Właśnie dlatego wytwór jego jest dlań tylko wartością, wymienną. Wytwór przybrał formę równoważną ogólną, społeczną jedynie przez zamianę w pieniądz, a pieniądz znajduje się w cudzej kieszeni. Aby go stamtąd wydostać, towar musi być przedewszystkiem wartością użytkową dla właściciela pieniędzy. Praca nań wydatkowana musi być wydatkowana w postaci społecznie użytecznej, czyli musi wykazać, że jest istotnie członem społecznego podziału pracy. Lecz ten podział pracy jest samorzutnym organizmem produkcji, dokonywa się poza świadomością wytwórców. Towar może być wytworem jakiegoś nowego rodzaju pracy, która ma zaspakajać, albo nawet dopiero na własną rękę wywołać nowe potrzeby ludzkie. Albo też pewna czynność wytwórcza, która wczoraj jeszcze była tylko jedną z wielu cząstkowych czynności tego samego wytwórcy, dzisiaj wyzwala się z tego związku, usamodzielnia się i dzięki temu wysyła swój cząstkowy wytwór jako odrębny towar, na rynek. Warunki mogą być i mogą nie być jeszcze dojrzałe dla takiego wyodrębnienia. Wytwór zaspakaja dziś pewną społeczną potrzebę. Jutro może zostać częściowo lub całkowicie wyparty przez wytwór podobnego rodzaju. Ale nawet jeśli naprzykład praca naszego tkacza jest ustalonym członem społecznego podziału pracy, to okoliczność ta wcale nie ręczy nam za to, że akurat jego 20 łokci płótna posiadają wartość użytkową. Jeśli zapotrzebowanie społeczne płótna (a ma ono, jak każda inna rzecz, swoje granice), już zostało zaspokojone przez innych tkaczy, spółzawodników naszego, to wytwór naszego przyjaciela jest nadmierny, zbyteczny, a więc bezużyteczny. Darowanemu koniowi nie zaglądaj w zęby! — ale tkacz nie przyszedł wszak na rynek, aby dawać komuś podarunki. Przypuśćmy jednak, że wartość użytkowa jego wytworu została stwierdzona, że więc jego towar przyciągnął pieniądz. Ale teraz powstaje pytanie: ile pieniędzy? Odpowiedź jest zgóry dana w cenie towaru, wykładniku wielkości jego wartości. Pomijamy ewentualne subjektywne błędy rachunkowe posiadacza towaru, gdyż te zostają niezwłocznie na rynku objektywnie poprawione. Przypuszczamy więc, że zużył on na swój wytwór czas pracy społecznie niezbędny, że więc cena towaru jest tylko nazwą pieniężną ilości pracy społecznej, ucieleśnionej w towarze. Ale bez wiadomości i zgody naszego tkacza w tradycyjnych sposobach tkania płótna dokonał się przewrót. Czas pracy, wczoraj jeszcze społecznie niezbędny do utkania łokcia płótna, dzisiaj już nim nie jest; posiadacz pieniędzy skwapliwie nam to udowadnia, pokazując cenniki różnych spółzawodników naszego przyjaciela. Na jego nieszczęście bowiem wielu jest tkaczy na świecie. Ale przypuśćmy wreszcie, że każda sztuka płótna, znajdująca się na rynku, zawiera tylko czas pracy społecznie niezbędny. Pomimo to ogólna suma tego płótna może zawierać czas pracy wydatkowany zbytecznie. Jeśli żołądek rynku nie jest w stanie strawić całkowitej ilości płótna po cenie normalnej 2 szylingów za łokieć, to jest to dowodem, iż zbyt duża część ogólnospołecznego czasu pracy została wydatkowana w postaci tkactwa. Rezultat jest taki sam, jakgdyby każdy poszczególny tkacz zużył na swój własny wytwór czas pracy dłuższy od społecznie niezbędnego. Tu się sprawdza przysłowie niemieckie: „Mitgefangen, mitgehangen“ (razem złapani, razem powieszeni). Całkowita ilość płótna na rynku występuje jako jeden towar, każda sztuka jako odpowiednia część całości. Gdyż w istocie wartość każdego oddzielnego łokcia jest tylko ucieleśnieniem tej samej, społecznie wyznaczonej ilości jednorodnej pracy ludzkiej.
Widzimy więc, że towar miłuje pieniądze, ale „the curse of true love runs never smooth“ (droga prawdziwej miłości nie jest usłana różami). Ilościowe proporcje społecznego organizmu produkcji, wyobrażające membra disjecta (rozrzucone członki) w systemie podziału pracy, są również samorzutne i przypadkowe, jak jakościowy skład jego. Nasi posiadacze towarów przekonywają się więc, że ten sam podział pracy, który ich czyni niezależnymi wytwórcami jednostkowymi, jednocześnie uniezależnia społeczny przebieg produkcji i ich stosunki w tym przebiegu od nich samych i że system wszechstronnej zależności rzeczowej staje się uzupełnieniem wzajemnej niezależności osób.
Podział pracy zamienia wytwór pracy w towar i przez to czyni niezbędną jego przemianę w pieniądz, jednocześnie zaś czyni zależnem od przypadku dokonanie tej transsubstancji (przeistoczenia). Jednakże tutaj mamy rozpatrywać to zjawisko w czystej postaci, a więc przypuszczamy jego normalny przebieg. Zresztą, jeśli wogóle zjawisko to zachodzi, to jest jeśli towar może być sprzedany, to następuje zawsze zmiana formy, chociaż niekiedy przy zmianie formy sama substancja — wielkość wartości — doznaje straty lub przyrostu.
Jeden posiadacz towaru otrzymuje złoto wzamian za towar, drugi — towar wzamian za złoto. Zjawiskiem, podpadającem pod zmysły, jest zmiana miejsca i posiadacza, dokonana przez towar i złoto, przez 20 łokci płótna i 2 f. st., czyli ich zamiana. Ale na co zamienia się towar? Na swą własną ogólną formę wartości. A na co wymienia się złoto? Na szczególną formę swej wartości użytkowej. Dlaczego złoto staje wobec płótna w roli pieniądza? Ponieważ cena płótna, 2 f. st., czyli jego nazwa pieniężna, już zawiera w sobie stosunek do złota, jako do pieniądza. Wyzbycie się pierwotnej formy towarowej odbywa się przy sprzedaży towaru, to jest w chwili, gdy jego wartość użytkowa przyciąga rzeczywiste złoto, przedtem idealnie przedstawione w cenie. Realizacja ceny, czyli idealnej formy wartości towaru, jest więc odwrotnie jednoczesną realizacją czysto idealnej wartości użytkowej złota, przemiana towaru w pieniądz jest jednocześnie przemianą pieniądza w towar. Proces ten pojedynczy jest procesem dwustronnym, dla posiadacza towaru — sprzedażą, dla posiadacza pieniędzy — kupnem. Czyli sprzedaż jest kupnem, T — P jednocześnie P — T[21].

Nie znamy dotąd innego stosunku gospodarczego między ludźmi, prócz stosunku posiadaczy towarów, przy którym nabywają oni cudzy wytwór pracy, zbywając swój własny. Jeden posiadacz towaru może więc przeciwstawić się drugiemu jako posiadacz pieniędzy dlatego, że wytwór jego pracy posiada z natury formę pieniężną, t. j. że jest materjałem pieniądza, złotem i t. p., albo dlatego, że jego towar już zdążył zmienić skórę i wyzbył się swej pierwotnej formy użytkowej. Złoto, aby funkcjonować, jako pieniądz, musi oczywiście w jakimś punkcie wkroczyć na rynek. Punkt ten znajduje się w siedlisku produkcji złota, gdzie to, jako wytwór pracy, zamienia się ono na inne wytwory pracy o tej samej wartości. Ale od tej chwili złoto występuje stale jako zrealizowana cena towarów[22]. Jeśli więc pominiemy wymianę złota w siedlisku jego produkcji na towar, to złoto w ręku każdego posiadacza towarów jest tylko wyodrębnioną, postacią jego wyzbytego towaru, rezultatem sprzedaży, czyli pierwszej metamorfozy T — P[23]. Widzieliśmy jak złoto stało się idealnym pieniądzem, czyli miernikiem wartości, ponieważ wszystkie towary mierzyły nim swą wartość i czyniły je wyrazem swej wartości w przeciwstawieniu do swej postaci użytkowej. Złoto zaś staje się rzeczywistym pieniądzem, dzięki powszechnemu zbywaniu towarów, które w istocie czynią złoto postacią swego wyzbytego, lub zmienionego użytku, a więc prawdziwą postacią swej wartości. W swej postaci wartościowej towar wyzbywa się wszelkiego śladu swej przyrodzonej wartości użytkowej i tej szczególnej użytecznej pracy, której zawdzięcza powstanie; zamienia się w jednolite społeczne ucieleśnienie niezróżniczkowanej pracy ludzkiej. Nie możemy więc poznać po pieniądzu, jaki towar się weń zamienił. W swej szacie pieniężnej każdy towar wygląda jednakowo. Pieniądz może więc być z gnoju, choć gnój nie jest pieniądzem. Przypuśćmy, że dwie złote monety, za które nasz tkacz sprzedał swe płótno, są zmienioną postacią jednego korca pszenicy. Sprzedaż płótna T — P, jest jednocześnie jego kupnem, P — T. Ale akt ten, jako sprzedaż płótna, jest początkiem ruchu, kończącego się aktem przeciwnym, kupnem biblji; jako kupno płótna jest zakończeniem ruchu, który rozpoczął się aktem przeciwnym, mianowicie sprzedażą pszenicy. T — P (płótno — pieniądz), ta pierwsza faza T — P — T (płótno — pieniądz — biblja), jest zarazem P — T (pieniądz — płótno), ostatnią fazą innego ruchu T — P — T (pszenica — pieniądz — płótno). Pierwsza metamorfoza towaru, jego zamiana z formy towarowej w pieniądz, jest zarazem zawsze odwrotną metamorfozą innego towaru, jego powrotną przemianą z formy pieniężnej w towar[24].
T — P. Druga metamorfoza towaru, czyli kupno.

Ponieważ pieniądz jest wyodrębnioną postacią wszystkich innych towarów, czyli wynikiem ich powszechnej sprzedaży, więc jest on towarem bezwzględnie wymienialnym. Czyta on wszystkie ceny wspak i odzwierciedla się w ten sposób w ciałach wszystkich towarów jako w podatnym materjale, w którym kształtuje swą własną postać towarową. Zarazem jednak ceny, te oczy zalotne, któremi wszystkie towary mrugają do pieniądza, wskazują granicę jego zdolności do przemiany, mianowicie jego właściwą ilość. Ponieważ towar, stając się pieniądzem, sam znika, więc nie możemy po pieniądzu poznać, skąd znalazł się w rękach swego posiadacza, ani co się weń zamieniło. Non olet (nie śmierdzi) — jakiekolwiek jest jego pochodzenie. Wyobraża z jednej strony towar sprzedany, z drugiej towary, które można kupić[25].
P — T, kupno, jest jednocześnie sprzedażą, T — P; ostatnia metamorfoza towaru jest jednocześnie pierwszą metamorfozą innego towaru. Dla naszego tkacza historja jego towaru kończy się na biblji, na którą zamienił on swe 2 f. st. Ale sprzedawca biblji obraca 2 f. st., otrzymane od tkacza, na wódkę. P — T, faza końcowa T — P — T (płótno, pieniądze, biblja), jest jednocześnie T — P, pierwszą fazą T — P — T (biblja, pieniądze, wódka). Ponieważ wytwórca towarów dostarcza tylko jednego szczególnego wytworu, więc sprzedaje go często w wielkich ilościach, zaś jego wielostronne potrzeby zmuszają go do rozdrobnienia ceny zrealizowanej, czyli uzyskanej sumy pieniężnej, na liczne drobne zakupy. Końcowa metamorfoza danego towaru stanowi dzięki temu sumę pierwszych metamorfoz innych towarów.
Jeśli weźmiemy teraz pod uwagę całokształt metamorfozy jakiegoś towaru, np. płótna, to widzimy najpierw, że składa się z dwóch przeciwstawnych i wzajem się uzupełniających przemian, T — P i P — T. Te dwie przeciwstawne przemiany odpowiadają dwom przeciwstawnym czynnościom posiadacza towarów i odzwierciedlają się w jego przeciwstawnych cechach społecznych. Gdy dokonywa sprzedaży, jest sprzedawcą, gdy zaś kupna — nabywcą. Jednak, tak samo jak przy przemianie towaru obydwie formy jego, forma towarowa i forma pieniężna, istnieją jednocześnie, choć na przeciwległych krańcach, tak też posiadaczowi towarów jako sprzedawcy, przeciwstawia się inny nabywca, a jako nabywcy inny sprzedawca. Podobnie jak ten sam towar kolejno odbywa dwie przeciwne przemiany, z towaru stając się pieniądzem, a z pieniądza towarem, tak również ten sam posiadacz towarów gra kolejno rolę sprzedawcy i nabywcy. Role te więc nie są stałe, skoro w toku obiegu towarów zmieniają się wciąż ich wykonawcy.
Całkowita metamorfoza towaru w swej najprostszej formie wymaga istnienia czterech krańców i trzech personae dramatis, trzech osób działających. Naprzód towarowi przeciwstawia się pieniądz, jako forma jego wartości, posiadająca gdzieś w cudzej kieszeni byt konkretny i brzęczący. A więc posiadaczowi towaru przeciwstawia się posiadacz pieniędzy. Z chwilą, gdy towar jest zamieniony w pieniądz, ten staje się jego chwilową formą równoważną, której wartość użytkowa, czyli treść, istnieje gdzie indziej, ucieleśniona w innych towarach. Pieniądz jest jednocześnie końcem pierwszej przemiany towaru i początkiem drugiej. A więc sprzedawca z pierwszego aktu staje się nabywcą w akcie drugim, gdzie spotyka się z trzecim posiadaczem towarów, jako sprzedawcą.[26]
Dwie przeciwne fazy metamorfozy towaru tworzą ruch okrężny: forma towarowa, wyzbycie się formy towarowej, powrót do formy towarowej. Jednakże towar występuje tu w dwóch przeciwnych rolach. Na początku nie jest wartością użytkową dla swego posiadacza, lecz staje się nią w końcu. Tak samo złoto z początku występuje, jako skrystalizowana wartość, w którą się towar zamienia, potem zaś rozpływa jako zwykły równoważnik towaru.
Obie metamorfozy, które składają się na okrężny ruch towaru, są jednocześnie odwrotnemi metamorfozami cząstkowemi dwóch innych towarów. Ten sam towar (płótno) otwiera szereg własnych przemian i zamyka całkowitą metamorfozę innego towaru (pszenicy). Podczas swej pierwszej przemiany, sprzedaży, odgrywa te dwie role we własnej osobie; natomiast zamieniony w poczwarkę złotą, co jest jego przeznaczeniem, dokonywa jednocześnie pierwszej metamorfozy innego towaru. Krąg, opisywany przez szereg metamorfoz każdego towaru, splata się więc nierozerwalnie z kręgami obiegu innych towarów. Całokształt tych procesów stanowi obieg towarów.
Obieg towarowy różni się od bezpośredniej zamiany wytworów nie tylko formalnie, ale i co do swojej istoty. Bezwątpienia, tkacz wymienił płótno na biblję, własny towar na cudzy. Ale tak się rzeczy mają tylko z jego punktu widzenia. Sprzedawcy biblji, który nie gardzi wódką, ani się śniło wymieniać biblję na płótno, a tkacz znów nie wie, że to pszenica została wymieniona na jego płótno i t. d. Towar B zajął miejsce towaru A, ale A i B nie zamienili swych towarów. Może oczywiście zdarzyć się, że A i B kupują nawzajem od siebie, ale będzie to przypadek, a wcale nie stosunek, wynikający nieodzownie z ogólnych warunków obiegu towarowego. Widzimy tutaj, jak z jednej strony obieg towarowy rozsadza szranki osobowe i lokalne, krępujące wytwórcę przy bezpośredniej zamianie wytworów i rozszerza dziedzinę wymiany ludzkich prac; jak z drugiej strony powstaje cały krąg naturalnych zależności społecznych, niepodlegających kontroli osób działających. Tkacz może sprzedać płótno tylko dlatego, że chłop sprzedał pszenicę, amator wódki sprzeda biblję, bo tkacz sprzedał płótno, a gorzelnik sprzeda wodę ognistą, bo księgarz wyzbył się już wody wiecznego żywota i t. d.
Dlatego też proces obiegu nie wygasa tak, jak bezpośrednia zamiana wytworów, z chwilą gdy wartości użytkowe zmienią miejsca i swych posiadaczów. Pieniądz nie ginie przez to, że wkońcu znika z szeregu metamorfoz pewnego towaru. Powraca on wciąż na miejsce opuszczone w obiegu przez towar. Naprzykład w całkowitej metamorfozie, płótno — pieniądze — biblja, naprzód płótno znika z obiegu, a pieniądz zajmuje jego miejsce, potem biblja znika, a pieniądz zajmuje znów jej miejsce. Zastąpienie towaru przez towar pozostawia jednocześnie w rękach pośrednika towar-pieniądz.[27] Obieg wciąż wydziela pieniądz.
Niema nic bardziej pozbawionego sensu, niż dogmat, że obieg towarów zapewnia równowagę sprzedaży i kupna, ponieważ każda sprzedaż jest kupnem i naodwrót. Jeśli ma on mieć tylko ten sens, że ilość istotnie dokonanych sprzedaży równa jest ilości zakupów, to jest najbanalniejszą tautologją (tożsamością). Ale nie o to chodzi: ma on dowieść, że sprzedawca przyciąga swego nabywcę na rynek. Sprzedaż i kupno są jednym i tym samym aktem, jako wzajemny stosunek dwóch osób biegunowo przeciwstawnych, posiadacza towaru i posiadacza pieniędzy; są dwoma biegunowo przeciwnemi aktami, jako działania tej samej osoby. Tożsamość sprzedaży i kupna pociąga za sobą to, że towar staje się bezużyteczny, jeśli wrzucony do alchemicznego tygla obiegu nie wychodzi z niego jako pieniądz, jeśli więc nie zostanie sprzedany przez swego posiadacza, a kupiony przez posiadacza pieniędzy. Z tej tożsamości wynika też, że jeśli proces się uda, to może nastąpić pauza, krótszy lub dłuższy etap w życiu towarów. Ponieważ już pierwsza metamorfoza towarów jest zarazem sprzedażą i kupnem, więc cząstkowy ten proces tworzy samodzielną całość. Nabywca otrzymał towar, sprzedawca pieniądze, t. j. towar, zachowujący swą własność wymienialności, niezależnie od tego czy natychmiast, czy też później zjawi się znów na rynku. Nikt nie może sprzedać, jeśli ktoś inny nie kupuje, ale nikt nie jest zmuszony natychmiast kupować, dlatego tylko, że sam sprzedał. Obieg towarów obala ciasne szranki przestrzenne, czasowe i indywidualne, krępujące bezpośrednią wymianę wytworów. Dokonywa tego właśnie w ten sposób, że znosi dotychczasową bezpośrednią tożsamość wyzbywania swego wytworu pracy z nabywaniem wytworu cudzego i rozszczepia ją na przeciwieństwo sprzedaży i kupna. Dwa te procesy, samodzielnie się sobie przeciwstawiające, tworzą wewnętrzną jedność, ale jedność ta dokonywa się poprzez zewnętrzne przeciwieństwa. Jeśli to zewnętrzne usamodzielnienie aktów wewnętrznie niesamodzielnych, gdyż wzajemnie się uzupełniających, posunie się zbyt daleko, to jedność daje gwałtownie znać o sobie przez kryzys. Tkwiące w towarze przeciwieństwo między wartością użytkową a wartością, przeciwieństwo, polegające na tem, że praca jednostkowa musi zarazem występować jako praca bezpośrednio społeczna, że szczególna praca konkretna zarazem liczy się tylko jako praca powszechna i oderwana, przeciwieństwo między uosobieniem rzeczy a uprzedmiotowieniem osób, — cała ta wewnętrzna sprzeczność osiąga swe rozwinięte formy ruchu w przeciwieństwach metamorfozy towaru. Formy te zawierają w sobie możliwość kryzysów, ale też tylko możliwość. Aby ta możliwość się urzeczywistniła, trzeba całego układu stosunków, które nie istnieją jeszcze wcale, póki mowa tylko o obiegu towarów.[28]
Jako pośrednik w obiegu towarów, pieniądz spełnia funkcję środka obiegowego.

b) Obieg pieniądza.

Dzięki przemianie form, w której się dokonywa przemiana materji wytworów pracy, T — P — T, jedna i ta sama wartość jako towar rozpoczyna przebieg i jako towar wraca do punktu wyjścia. Ruch towarów jest więc okrężny. Z drugiej zaś strony w tej samej formie ruch pieniądza nie jest okrężny, gdyż jego wynikiem nie jest powrót pieniądza do punktu wyjścia, lecz właśnie oddalenie od punktu wyjścia. Póki sprzedawca zatrzymuje w ręku zmienioną postać swego towaru, pieniądz, póty towar znajduje się w pierwszem stadjum swej metamorfozy, póty przebiegł dopiero pierwszą połowę drogi. Gdy proces sprzedaży w celu kupna zostaje zakończony, pieniądz znika znowu z rąk swego pierwotnego posiadacza. Jednakowoż, jeżeli tkacz po kupieniu biblji znów sprzeda płótno, pieniądz wróci do jego rąk. Ale wróci nie dzięki obiegowi pierwszych 20 łokci, gdyż ich obieg przeciwnie sprawił, że pieniądz uciekł od tkacza do sprzedawcy biblji; pieniądz wróci tu jedynie dzięki ponowieniu, powtórzeniu tego samego procesu obiegowego z nowym towarem i ostateczny rezultat będzie taki sam, jak w procesie poprzednim. Obieg towarów nadaje więc pieniądzom szczególną formę ruchu: pieniądz wciąż się oddala od swego punktu wyjścia, z rąk jednego posiadacza towarów biegnie do rąk drugiego, innemi słowy, obiega; stąd: obieg, currency, cours de la monnaie.
Obieg pieniądza polega na stałem, monotonnem powtarzaniu tego procesu. Towar stoi zawsze po stronie sprzedawcy, pieniądz po stronie nabywcy, jako środek kupna. Funkcjonuje on jako środek kupna, dzięki temu, że realizuje cenę towaru. Realizując ją, przenosi zarazem towar z rąk sprzedawcy do rąk nabywcy, jednocześnie zaś biegnie sam z rąk nabywcy do rąk sprzedawcy, aby wkrótce powtórzyć ten sam proces z innym towarem. Nie jest to na pierwszy rzut oka widoczne, że ta jednostronna forma ruchu pieniądza jest wynikiem dwustronnego ruchu towaru. Sam obieg towarów przyczynia się raczej do stworzenia wprost przeciwnych pozorów. W pierwszej metamorfozie towaru widoczny jest nie tylko ruch pieniądza, ale i własny ruch towaru, ale zato w drugiej metamorfozie tylko ruch pieniądza jest widoczny. W pierwszej połowie swego obiegu towar zamienia się z pieniądzem miejscami. Dzięki temu jego postać użytkowa przechodzi z dziedziny obiegu do dziedziny spożycia[29]. Jego miejsce zajmuje wyraz jego wartości, czyli jego widmo pieniężne.
Drugiej połowy obiegu nie odbywa towar w swej własnej skórze, lecz w swej masce złotej. Ciągłość ruchu jest więc właściwością tylko pieniędzy, a więc ten sam ruch, jako ruch towaru przedstawia dwa przeciwne przebiegi, a jako ruch pieniądza powtarza wciąż ten sam przebieg, zamianę przezeń miejsc z coraz to innym towarem. Wydaje się, jakgdyby rezultat obiegu towarów, zastąpienie jednego towaru przez drugi, był spowodowany nie przez przemianę form samego towaru, lecz przez funkcję obiegową pieniądza, który towary z własnego przyrodzenia nieruchome wprawia w ruch, przenosząc je w kierunku przeciwnym do swego własnego ruchu, z rąk, w których nie są wartością użytkową, do rąk, w których są nią. Pieniądz usuwa wciąż towary z dziedziny obiegu, zajmuje ich miejsce w obiegu i oddala się w ten sposób od swego własnego punktu wyjścia. Jakkolwiek więc ruch pieniądza jest tylko wyrazem obiegu towarów, wydaje się, jakgdyby odwrotnie obieg towarów był wynikiem ruchu pieniądza[30].
Z drugiej strony pieniądzowi dlatego przypada w udziale funkcja środka obiegowego, że jest on usamodzielnioną wartością towarów. Jego ruch, jako środka obiegowego, jest więc w istocie jedynie własnym ruchem towarów, odzwierciedlającym się widocznie w obiegu pieniądza. Tak naprzykład płótno najpierw zamienia swą formę towarową w formę pieniężną. Forma pieniężna, drugi kraniec jego pierwszej metamorfozy T — P, staje się pierwszym krańcem jego ostatniej metamorfozy P — T, powrotnej przemiany pieniądza w biblję. Ale każda z tych dwóch zmian formy dokonywa się dzięki wymianie towaru na pieniądz, dzięki ich wzajemnej zamianie miejsc. Te same monety dostają się do rąk sprzedawcy, jako postać wymienionego towaru, a opuszczają je, jako towar bezwzględnie wymienialny. Zamieniają miejsce po dwakroć, naprzód z płótnem, potem z biblją. Te same 2 f. st., które przy sprzedaży płótna przewędrowały z kieszeni chłopa, sprzedającego pszenicę, do kieszeni tkacza, opuszczają ją przy kupnie biblji. Obydwie przeciwstawne zmiany formy tego samego towaru odzwierciedlają się w dwukrotnej zmianie miejsca przez pieniądz, kolejno dokonywanej w odwrotnym kierunku.
Jeśli natomiast zachodzi tylko jednostronna metamorfoza towaru, tylko sprzedaż, lub tylko kupno, jak kto woli, to te same monety zmieniają tylko raz jeden miejsce. Ich powtórna zmiana miejsca wskazuje zawsze na drugą metamorfozę towaru, na jego powrót z formy pieniężnej do formy towarowej. W często powtarzającej się zmianie miejsca tych samych monet odzwierciedla się nie tylko szereg metamorfoz jednego i tego samego towaru, ale też i splot niezliczonych metamorfoz całego świata towarów. Zresztą, rozumie się samo przez się, że to wszystko tyczy tylko rozpatrywanej tu formy, prostego obiegu towarów.
Każdy towar, zaledwie wstąpi w dziedzinę obiegu, odrazu z niej ustępuje, podczas gdy coraz to nowe towary w nią wstępują. Pieniądz natomiast, jako środek obiegu, przebywa wciąż w dziedzinie obiegu i wciąż się w niej obraca. Powstaje stąd pytanie, ile też pieniędzy sfera ta stale pochłania.
W danym kraju jednocześnie odbywają się obok siebie liczne cząstkowe metamorfozy towarów, czyli, innemi słowy, sprzedaże z jednej, kupna z drugiej strony. Już ceny towarów przyrównywają je do określonej ilości urojonego pieniądza. Ponieważ forma bezpośredniego obiegu, którą tu rozpatrujemy, przeciwstawia towar pieniądzowi w sposób realny, zmysłowy, umieszczając pierwszy na biegunie sprzedaży, drugi na biegunie kupna, więc suma środków obiegu jest zgóry wyznaczona przez ogólną sumę cen. Istotnie, pieniądze przedstawiają tylko w sposób konkretny tę sumę złota, która idealnie jest już wyrażona przez ogólną sumę cen towarów. Równość tych sum jest więc oczywista. Wiemy jednak, że przy niezmienionej wartości towarów ceny ich zmieniają się wraz ze zmianą wartości złota (materjału pieniężnego), a mianowicie wzrastają, gdy wartość ta maleje, a zmniejszają się, gdy wzrasta. Gdy więc suma cen towarów wzrasta lub zmniejsza się, to suma pieniędzy w obiegu musi proporcjonalnie wzrastać lub się zmniejszać. Przyczyna zmiany ilości środka obiegowego tkwi w samym pieniądzu, chociaż nie w jego funkcji jako środka obiegowego, lecz w funkcji miernika wartości. Najpierw cena towarów wzrasta w stosunku odwrotnym do wartości pieniądza, potem dopiero ilość kursującego pieniądza wzrasta w stosunku prostym do ceny towarów. To samo zjawisko by wystąpiło, gdyby naprzykład nie wartość złota zmalała, lecz srebro zastąpiło złoto, jako miernik wartości, lub też, gdyby nie wartość srebra wzrosła, ale złoto wyparło je z roli miernika wartości. W pierwszym wypadku więcej srebra musiałoby obiegać, niż przedtem złota, w drugim zaś mniej złota, niż przedtem srebra. W obu wypadkach uległaby zmianie wartość materjału pieniężnego, to jest wartość tego towaru, który funkcjonuje jako miernik wartości; dlatego uległyby też zmianie ceny towarów, jako odpowiedniki ich wartości, a wreszcie i ilość obiegających pieniędzy, które służą do realizowania cen.
Widzieliśmy już, że dziedzina obiegu towarowego posiada furtkę, przez którą złoto (lub srebro, wogóle materjał pieniężny) w nią wstępuje jako towar o danej wartości. Wartość ta musi już istnieć, zanim jeszcze złoto zacznie funkcjonować jako miernik wartości, czyli wyznaczać ceny. Jeśli naprzykład wartość samego miernika wartości zmniejsza się, to znajduje to najpierw wyraz w zmianie cen tych towarów, które w siedlisku produkcji kruszców szlachetnych bezpośrednio są, na nie wymienione. Mianowicie na niższym szczeblu rozwoju społeczeństwa burżuazyjnego wielka część innych towarów przez długi czas jeszcze określa swą cenę zapomocą dawnej wartości miernika kruszcowego, przestarzałej już i nie odpowiadającej rzeczywistości. Jednakże jeden towar zaraża drugi nową swą ceną przez swój stosunek wartościowy do niego, ceny złote i srebrne towarów wyrównywają się stopniowo w stosunku wyznaczonym przez swą wartość, aż wreszcie wszystkie towary otrzymują cenę odpowiadającą zmienionej wartości kruszca pieniężnego. Procesowi temu towarzyszy stały wzrost ilości kruszców szlachetnych, wstępujących w obieg wzamian za towary, bezpośrednio na nie wymieniane. W miarę więc jak się uogólnia wyrównanie poziomu cen towarów, czyli w miarę jak się rozpowszechnia ocena ich wartości według zmniejszonej i dalej zmniejszającej się do pewnego punktu wartości kruszcu, narasta w tym samym stosunku nadwyżka kruszcu, niezbędna do zrealizowania zwiększonych cen. Jednostronna obserwacja skutków odkrycia nowych kopalń srebra i złota doprowadziła w 17-ym, a zwłaszcza w 18-ym wieku, do błędnego wniosku, jakoby ceny towarów dlatego wzrosły, że zwiększona ilość złota i srebra pełniła funkcję środka obiegu. W dalszym ciągu wykładu będziemy przyjmowali wartość złota za daną zgóry, tak jak to się ma istotnie w chwili określenia cen.
Przy tem założeniu suma środków obiegu jest wyznaczona przez sumę cen do zrealizowania. Jeśli przypuścimy w dodatku, że cena każdego rodzaju towaru jest dana zgóry, to suma cen towarów będzie oczywiście zależała od ilości towarów, znajdujących się w obiegu. Nie trzeba się bardzo głowić, aby zrozumieć, że jeśli korzec pszenicy kosztuje 2 f. st., to 100 korcy kosztuje 200 f. st., 200 korcy — 400 f. st. i t. d., że więc wraz z masą pszenicy wzrasta suma pieniędzy, która z nią przy sprzedaży zamienia się miejscami.
W przypuszczeniu, że ilość towarów jest określona zgóry, ilość obiegających pieniędzy wzrasta i spada zależnie od wahań cen towarów. Wzrasta wraz ze zwiększeniem sumy cen towarów, zmniejsza się z jej spadkiem. Dla tego nie potrzeba wcale, aby ceny wszystkich towarów wzrosły lub zmniejszyły się jednocześnie; wzrost lub zniżka cen pewnej ilości najważniejszych artykułów wystarcza, aby ogólna suma cen towarów, rzuconych na rynek, wzrosła lub zmniejszyła się, czyli aby więcej lub mniej pieniędzy wstąpiło w obieg. Czy zmiana cen towarów odzwierciedla przytem rzeczywistą zmianę wartości, czy też tylko odpowiada wahaniom rynkowym, wpływ jej na ilość środków obiegowych przez to się nie zmienia.
Niechaj będzie nam dana pewna ilość nawzajem od siebie niezależnych, równoczesnych, a więc obok siebie dokonywanych aktów sprzedaży, czyli cząstkowych metamorfoz, naprzykład 1 korca pszenicy, 20 łokci płótna, 1 biblji, 4 garnców żytniówki. Jeśli cena każdego z tych artykułów wynosi 2 f. st., a więc suma cen do zrealizowania 8 f. st., to trzeba, aby suma pieniędzy równa 8 f. st. była puszczona w obieg. Natomiast, jeśli te same towary tworzą ogniwa znanego nam łańcucha metamorfoz: 1 korzec pszenicy — 2 f. st. — 20 łokci płótna — 2 f. st. — 1 biblja — 2 f. st. — 4 garnce żytniówki, to 2 f. st. wprawiają powyższe towary w ruch kolejny, realizując pokolei ich ceny, a więc i sumę tych cen, 8 f. st., aby wkońcu spocząć w ręku dystylatora. Dokonywują one czterech obrotów. Ta wielokrotna zmiana miejsca tych samych monet odpowiada podwójnej zmianie formy towaru, jego przejściu przez dwa przeciwstawne stadja obiegu i splotowi metamorfoz rozmaitych towarów[31]. Przeciwstawne i wzajemnie się uzupełniające fazy tego przebiegu nie mogą odbywać się obok siebie w przestrzeni, lecz muszą następować jedna po drugiej w czasie. Dlatego miernikami trwania są oddzielne okresy, czyli miarą prędkości obiegu pieniądza jest ilość obrotów tej samej monety w przeciągu określonego czasu. Przypuśćmy, że obieg owych czterech towarów trwał jeden dzień. Wówczas suma cen do zrealizowania wyniesie 8 f. st., liczba obrotów tych samych monet w ciągu dnia — 4, a suma pieniędzy w obiegu — 2 f. st.
Z tego wynika, że ilość pieniędzy, pełniących funkcję środka obiegowego w oznaczonym okresie, równa się sumie cen towarów, podzielonej przez liczbę obrotów jednoimiennych jednostek monetarnych. Prawo to ma zastosowanie powszechne.
Proces obiegu w danym kraju i w oznaczonym okresie obejmuje z jednej strony wiele rozproszonych, jednoczesnych, obok siebie się odbywających metamorfoz cząstkowych, aktów sprzedaży i kupna, w których te same monety tylko raz jeden zmieniają miejsce, czyli dokonywają jednego tylko obrotu, z drugiej zaś strony wiele poczęści równoległych, poczęści splatających się ze sobą, krótszych lub dłuższych szeregów metamorfoz, przy których te same monety dokonywają mniej lub bardziej licznych obrotów. Jednak z ogólnej ilości obrotów wszystkich, znajdujących się w obiegu, jednoimiennych monet można wyprowadzić pewną przeciętną liczbę obrotów oddzielnej monety, czyli przeciętną szybkość obiegu pieniężnego. Ilość pieniędzy, puszczanych w obieg, naprzykład w chwili rozpoczęcia dziennego obrotu, jest oczywiście wyznaczona przez sumę cen towarów obiegających równocześnie i równolegle. Ale w procesie obiegu każda moneta staje się jakgdyby odpowiedzialna za inne. Jeśli jedna z nich przyśpiesza swą prędkość obiegu, inna sztuka prędkość swą zwalnia, lub też całkowicie wychodzi z dziedziny obiegu, gdyż ten może pochłonąć tylko taką masę złota, jaka, pomnożona przez średnią ilość obrotów swego oddzielnego składnika, równa się sumie cen do zrealizowania. Jeśli więc ilość obrotów sztuki pieniądza wzrasta, to ilość monet w obiegu zmniejsza się; jeśli ilość obrotów się zmniejsza, to ilość monet w obiegu wzrasta. Ponieważ zaś ilość pieniędzy, które mogą pełnić funkcję środka obiegowego, jest wyznaczona przez przeciętną szybkość obiegu, więc dość puścić naprzykład w obieg pewną ilość banknotów jednofuntowych, aby wycofać zeń tyleż suwerenów (złotych monet jednofuntowych); jest to sztuczka dobrze znana wszystkim bankom.
Jak sam obieg pieniężny jest tylko odbiciem i wynikiem obiegu towarów, to jest ich okrężnego ruchu poprzez przeciwne metamorfozy, tak też szybkość obiegu pieniężnego zależy tylko od szybkości, z jaką towary zmieniają formę, od splotu łańcuchów ich metamorfoz, od pędu ich przemiany materji, czyli od szybkości, z jaką towary znikają z dziedziny obiegu i z jaką nowe towary zajmują ich miejsce. W szybkości obrotu pieniądza uwidocznia się ruchowa jedność faz przeciwnych i wzajemnie się uzupełniających, przemiany postaci użytkowej w wartościową i powrotnej przemiany postaci wartościowej w użytkową, czyli przebiegów sprzedaży i kupna. Naodwrót zwolnienie tempa obiegu pieniędzy rozdziela i usamodzielnia obie fazy, odzwierciedla zahamowanie przemian formy, a stąd zastój w przemianie materji. Z samego tylko obiegu nie możemy oczywiście wnosić o przyczynie zastoju. Obieg tylko sygnalizuje to zjawisko. Ale ponieważ wraz ze zmniejszeniem szybkości krążenia pieniądz rzadziej przebiega przez wszystkie punkty sfery obiegu, przeto popularny jest pogląd, że to brak środka obiegowego spowodował zastój[32].
Ogólna ilość pieniędzy, pełniących w pewnym okresie rolę środka obiegowego, jest więc wyznaczona z jednej strony przez sumę cen towarów w obiegu, z drugiej strony przez mniejszą lub większą szybkość ich przeciwstawnych obrotów; od niej to zależy, jaką cząstkę sumy cen może zrealizować jedna i ta sama moneta. Ale suma cen zależy zarówno od ilości, jak i od ceny każdego rodzaju towaru. Trzy czynniki: poziom cen, ilość towarów w obiegu i wreszcie szybkość obiegu pieniądza mogą się jednak zmieniać w różnych kierunkach i w rozmaitym stosunku, przeto suma cen, a więc i ilość potrzebnych środków obiegowych, mogą przedstawiać najrozmaitsze kombinacje, z których wyliczymy tylko te, które w historji cen odegrały ważną rolę.
Przy niezmienionych cenach towarów suma środków obiegowych wzrasta, gdy wzrasta masa towarów w obiegu, lub gdy zmniejsza się szybkość krążenia pieniędzy, albo gdy obie przyczyny działają jednocześnie. Suma środków obiegu spada natomiast przy zmniejszającej się masie towarów lub zwiększającej się szybkości krążenia.
Przy ogólnym wzroście cen towarów suma środków obiegowych może pozostać niezmieniona, jeśli masa towarów w obiegu w tym samym stopniu zmalała, w którym cena ich wzrosła, lub jeśli szybkość krążenia pieniądza wzrosła w tym samym stosunku co ceny, podczas gdy masa towarów w obiegu nie uległa zmianie. Suma środków obiegowych może nawet się zmniejszyć, jeśli zmniejszenie się masy towarów lub zwiększenie szybkości krążenia pieniądza będzie przewyższało wzrost cen.
Przy ogólnym spadku cen suma środków obiegowych może pozostać tasama, jeśli masa towarów wzrośnie w tym samym stosunku, w którym spadły ceny, lub gdy szybkość krążenia pieniądza zmniejszy się w tym samym stosunku, co ceny. Suma ta może wzrosnąć, jeśli wzrost masy towarów lub zmniejszenie się szybkości krążenia pieniądza będą szybsze niż spadek cen.
Zmiany oddzielnych czynników mogą w swych skutkach wzajemnie się znosić, tak iż pomimo ich ciągłych zmian, suma cen, które mają być jednocześnie zrealizowane, a więc i ilość pieniędzy w obiegu, mogą pozostać niezmienione. Dlatego też, rozpatrując dłuższe okresy czasu, stwierdzamy daleko większą stałość przeciętnej ilości krążących w każdym kraju pieniędzy i daleko mniejsze odchylenia od tej przeciętnej, niżby się na pierwszy rzut oka można było spodziewać; oczywiście pomijamy tu znaczne zakłócenia, wywoływane perjodycznie przez kryzysy przemysłowe i handlowe, rzadziej przez zmianę wartości złota.
Prawo, które głosi, że ilość środków obiegowych jest określona przez sumę cen towarów w obiegu i przeciętną szybkość krążenia pieniądza[33], da się sformułować i w ten sposób, że przy danej sumie wartościowej towarów i danej przeciętnej szybkości ich przemian ilość obiegającego pieniądza lub materjału pieniężnego zależy od jego własnej wartości. Złudzenie, jakoby, przeciwnie, ceny towarów były określane przez ilość środka obiegowego, a ta znów przez masę materjału pieniężnego, znajdującego się w kraju[34], opiera się na bezmyślnej hipotezie, że wchodzące w proces obiegu towary nie mają ceny a pieniądze nie mają wartości i dopiero podczas obiegu pewna część ogólnej zbieraniny towarów zostaje wymieniona na odpowiednią część złotej góry[35].

c) Moneta. Znak wartościowy.

Z funkcji pieniądza, jako środka obiegowego, wynika jego postać monetarna. Określona waga złota, którą, wyobraża cena czyli nazwa pieniężna towaru, musi się towarowi w obiegu przeciwstawić w postaci jednoimiennej sztuki złota, czyli monety. Zadanie bicia monety, podobnie jak ustanawianie skali cen, należy do państwa. Rozmaite mundury narodowe, które złoto i srebro noszą jako monety (ale które zrzucają na rynku światowym), są wyrazem rozdziału między wewnętrznemi narodowemi strefami obiegu towarów a powszechną strefą obiegu, czyli rynkiem światowym.
Moneta złota i złoto w sztabach różnią się więc w zasadzie tylko kształtem; to też złoto może zawsze przejść z jednej formy do drugiej[36]. Lecz droga z mennicy jest jednocześnie już drogą do tygla. W obiegu bowiem monety złote się ścierają, jedne więcej, drugie mniej. Rozpoczyna się rozbrat między tytułem a treścią, między zawartością nominalną a zawartością rzeczywistą złota. Sztuki złota tego samego stempla poczynają się różnić wartością, gdyż różnią się wagą. Złoto, jako środek obiegowy, zaczyna się różnić od złota, jako skali cen i przestaje być dzięki temu prawdziwym równoważnikiem towarów, których ceny realizuje. Historja monetarna średniowieczna i czasów nowożytnych aż po wiek XVIII jest właśnie historją płynącego stąd zamieszania. Żywiołowa tendencja procesu obiegowego ku zamianie złotej rzeczywistości monety w złoty pozór, czyli ku zamianie monety w symbol jej urzędowej zawartości kruszcowej, została prawnie usankcjonowana przez najnowsze ustawy, wyznaczające dla straty na wadze granicę, powyżej której moneta zostaje wycofana z obiegu czyli zdemonetyzowana.
Skoro już sam obieg dokonywa rozdziału między rzeczywistą a nominalną zawartością monety, między jej bytem kruszcowym i jej bytem funkcjonalnym, to kryje on w sobie możliwość zastąpienia pieniądza kruszcowego w jego funkcjach monetarnych przez znaki z innego materjału lub symbole. Techniczne trudności wybijania monet z bardzo drobnych ilości złota i srebra, oraz ta okoliczność, że kruszce mniej szlachetne służyły pierwotnie jako mierniki wartości — miedź zamiast srebra, srebro zamiast złota — i krążyły dlatego jako pieniądz w chwili, gdy szlachetniejszy kruszec strącał je z tronu, oto powody, które tłumaczą historycznie rolę srebrnych i miedzianych znaków, zastępujących monetę złotą. Zastępują one złoto w tych sferach obiegu towarowego, gdzie moneta najszybciej krąży i gdzie dlatego najszybciej się ściera, to jest tam, gdzie sprzedaże i zakupy najdrobniejszych rozmiarów ponawiane są bezustanku. Ażeby ci lennicy złota nie zajęli jego miejsca, prawo wyznacza dość niskie granice, w których muszą być przyjmowani narówni ze złotem. Poszczególne sfery, w których obiegają rozmaite rodzaje monet, oczywiście przenikają się wzajemnie. Bilon zjawia się obok złota dla wypłaty ułamków najmniejszej monety złotej; złoto wciąż wstępuje w obieg handlu detalicznego, a zarazem wciąż wychodzi zeń dzięki wymianie na bilon[37].
Zawartość kruszcu w monetach srebrnych i miedzianych jest dowolnie prawem przepisana. Ścierają się one w obiegu jeszcze szybciej, niż monety złote. Ich funkcja jako monet staje się więc w istocie całkowicie niezależna od ich wagi, a zatem od ich wartości. Monetarny byt złota oddziela się całkowicie od jego wartościowej substancji. Przedmioty względnie bezwartościowe, jak kawałki papieru, mogą więc zamiast niego funkcjonować jako moneta. W znakach kruszcowych ich charakter czysto symboliczny jest jeszcze do pewnego stopnia utajony. W pieniądzu papierowym wychodzi on na jaw w sposób oczywisty. Widzimy więc, że ce n’est que le premier pas qui coûte (tylko pierwszy krok jest trudny).
Mowa tu tylko o państwowym pieniądzu papierowym posiadającym obieg przymusowy. Wyrasta on bezpośrednio z obiegu kruszcowego. Natomiast pieniądz kredytowy wymaga warunków zupełnie nam jeszcze obcych, dopóki obracamy się w dziedzinie prostego obiegu towarowego. Zauważmy tu tylko mimochodem, że podobnie jak właściwy pieniądz papierowy wywodzi się z funkcji pieniądza, jako środka obiegowego, tak samo pieniądz kredytowy wyrasta z funkcji pieniądza, jako środka płatniczego[38].
Kartki papieru z wydrukowaną nazwą pieniężną, jak 1 f. st., 5 f. st. i t. d., zostają z zewnątrz puszczone w obieg przez państwo. O ile rzeczywiście obiegają zamiast kwot złota o tej samej nazwie, to odzwierciedlają tylko w swym ruchu prawa obiegu pieniędzy. Prawo szczególne obiegu papierowego może wynikać jedynie ze stosunku, w jakim papier reprezentuje złoto. A prawo to brzmi poprostu tak, że emisję pieniędzy papierowych należy ograniczyć do tej ilości, w jakiej wyobrażone przez nie symbolicznie złoto (lub srebro) w rzeczywistości musiałoby obiegać. Wprawdzie ilość złota, którą może pochłonąć sfera obiegu, waha się wokoło pewnego średniego poziomu, jednak ilość środka obiegowego nigdy nie spada poniżej pewnego minimum, które doświadczenie pozwala stwierdzić. Oczywiście nic to rzeczy nie zmienia, że ta minimalna ilość składa się z coraz to innych składników, a mianowicie coraz to innych sztuk złota; wciąż ta sama ilość pozostaje w obiegu, i dlatego mogą ją zastąpić symbole papierowe. Jeśli zaś napełnimy dziś pieniędzmi papierowemi wszystkie kanały obiegowe aż do najwyższej ich pojemności, to jutro, dzięki wahaniom obiegu, mogą się okazać przepełnione. Tracimy wtedy wszelką miarę. Jeśli zaś ilość papieru przekroczy dozwoloną granicę (to jest przewyższy ilość złotych monet tejże nazwy, któreby mogły obiegać), to papier przedstawia w świecie towarów (pominąwszy niebezpieczeństwo całkowitego zdyskredytowania) wciąż tylko tę samą, określoną przez właściwe światu temu prawa, ilość złota, którą jedynie może reprezentować. Jeśli dana ilość znaków papierowych przedstawia nominalnie po 2 uncje złota zamiast po jednej uncji, to faktycznie 1 f. st. stanie się nazwą pieniężną ⅛ uncji zamiast ¼ uncji. Skutek jest ten sam, jakgdyby złoto doznało zmiany w swej funkcji miernika cen. Te same wartości, których wyrazem przedtem była cena 1 f. st., teraz wyrażają się ceną 2 f. st.
Pieniądz papierowy jest znakiem złota czyli znakiem pieniężnym. Stosunek jego do wartości towarów polega tylko na tem, że wartości te są wyrażone idealnie w tych samych ilościach złota, które papier wyobraża symbolicznie. Papier jest znakiem wartościowym tylko o tyle, o ile przedstawia pewne ilości złota, które, jak wszelkie inne ilości towarów, są ilościami wartości[39].
Powstaje wreszcie pytanie, dlaczego złoto może być zastąpione przez swe własne znaki bezwartościowe? Może ono jednak, jak widzieliśmy, być zastąpione przez nie o tyle tylko, o ile jest usamodzielnione i wyodrębnione w swej funkcji monety, czyli środka obiegowego. Otóż usamodzielnienie tej funkcji nie zachodzi wprawdzie dla oddzielnych monet złotych, jakkolwiek ujawnia się w dalszem kursowaniu sztuk przez obieg zużytych. Sztuki złota są wyłącznie monetą, czyli środkiem obiegowym, póty tylko, póki znajdują się rzeczywiście w obiegu. To jednak, co jest niesłuszne dla oddzielnej monety, słuszne jest dla owej minimalnej masy złota, którą można zastąpić papierem. Przebywa ona ciągle w sferze obiegu, funkcjonuje bezustanku jako środek obiegowy, istnieje wyłącznie jako organ tej funkcji. Ruch jej przedstawia więc bezustanne przechodzenie jednego w drugi przeciwnych sobie przebiegów metamorfozy towaru T — P — T, w których towarowi przeciwstawia się jego postać wartościowa tylko na chwilę, aby zaraz potem zniknąć. Samodzielne przedstawienie wartości wymiennej towaru jest tu tylko przelotnym momentem; natychmiast zastępuje go inny towar. Dlatego też czysto symboliczny byt pieniądza wystarcza w procesie, który go wciąż przenosi z rąk do rąk. Jego byt funkcjonalny wchłania niejako jego byt materjalny. Gdy występuje w roli przelotnie zobiektywizowanego (uprzedmiotowionego) odbicia cen towarów, to funkcjonuje już tylko jako swój własny symbol, i dlatego też może być zastąpiony przez znaki[40]. Trzeba tylko, aby znak pieniężny otrzymał objektywne społeczne znaczenie; symbol papierowy otrzymuje je przez kurs przymusowy. Ten przymus państwowy działa tylko w obrębie danej społeczności, czyli w sferze obiegu wewnętrznego, ale też tylko w tej dziedzinie pieniądz może się ograniczyć do funkcji środka obiegowego, czyli monety, i utrzymać dzięki temu w postaci pieniądza papierowego byt czysto funkcjonalny i oderwany od swej substancji kruszcowej.

3. Pieniądz.

Dotychczas rozpatrywaliśmy kruszec szlachetny w jego podwójnej roli miernika wartości i środka obiegowego. Pierwszą, funkcję pełni on jako idealne, urojone złoto, w drugiej może być zastąpione przez znaki pieniężne. Ale istnieją funkcje, w których musi występować w swej złotej (ewentualnie srebrnej) cielesności, jako towar — równoważnik powszechny, a więc ani idealnie, jak przy mierzeniu wartości, ani przez zastępców, jak w procesie obiegu. Prócz tego istnieje jeszcze jedna funkcja, którą pełni bądź we własnej postaci, bądź przez zastępców, w której wszystkim innym towarom, jako wartościom użytkowym, przeciwstawia się jako jedyne ucieleśnienie ich wartości wymiennej, czyli jako ich wyłączna postać wartościowa. We wszystkich tych wypadkach powiemy, że złoto funkcjonuje jako pieniądz we właściwem znaczeniu w przeciwieństwie do swych funkcyj miernika wartości i monety.

a) Tezauryzacja (gromadzenie skarbu).

Stały ruch okrężny obydwu przeciwnych metamorfoz czyli ciągłe przechodzenie kupna w sprzedaż znajduje wyraz w bezustannym biegu pieniądza, czyli w jego funkcji perpetuum mobile (nieustannie czynnego mechanizmu) obiegu. Unieruchamia się on — czyli, jak mówi Boisguillebert — przeistacza się z meuble w immeuble (z ruchomości w nieruchomość), z monety w pieniądz — z tą chwilą, gdy szereg metamorfoz zostaje przerwany i sprzedaż nie zostaje uzupełniona przez następujące po niej kupno.
Rozwój obiegu towarów wcześnie rozwija konieczność i namiętność zachowania przy sobie wytworu pierwszej metamorfozy, to jest zmienionej postaci towaru, jej sobowtóra złotego[41]. Sprzedajemy towar nie poto, aby kupić inny, ale poto by formą pieniężną zastąpić formę towarową. Owa zmiana formy ze środka pomocniczego w wymianie materji staje się celem samym w sobie. Owa przemieniona forma towaru przestaje funkcjonować jako forma bezwzględnie wymienialna czyli jako przejściowa forma pieniądza. Pieniądz unieruchamia się w postaci skarbu, a sprzedawca towarów staje się ciułaczem skarbu (tezauryzatorem).
Właśnie w początkach obiegu towarów tylko przewyżką wartości użytkowych bywa zamieniona na pieniądz. Złoto i srebro stają się w ten sposób same przez się społecznemi wyrazami nadmiaru czyli bogactwa. Ta naiwna forma tezauryzacji uwiecznia się u narodów, u których ściśle zamknięty zakres potrzeb odpowiada tradycyjnemu trybowi produkcji, obliczonemu na zaspokojenie własnych tylko potrzeb. Obieg jest niewielki, ilość skarbów wielka. Tak się rzeczy mają u Azjatów, zwłaszcza u Hindusów. Vanderlint, który sądzi, że ceny są określane przez ilość znajdującego się w kraju złota i srebra, zadaje sobie pytanie, dlaczego indyjskie towary są tak tanie? Odpowiedź, którą daje, brzmi: ponieważ Hindusi zakopują pieniądze w ziemię... Od r. 1602 do 1734, powiada, zakopali oni za 150 miljonów funtów sterlingów srebra, które pierwotnie przybyło z Ameryki do Europy[42]. Od r. 1856 do 1866, czyli w przeciągu 10 lat, Anglja wywiozła do Indyj i Chin (metal wywieziony do Chin w dużej części wracał znów do Indyj) za 120 miljonów franków sterlingów srebra, które zostało uprzednio zakupione za australijskie złoto.
Przy bardziej rozwiniętej produkcji towarowej każdy wytwórca musi się zaopatrzyć w „nervus rerum“ (nerw rzeczy) i zapewnić sobie „społeczny fant“[43]. Potrzeby jego ponawiają się wciąż i zmuszają do bezustannych zakupów cudzych towarów, podczas gdy produkcja i sprzedaż jego własnego towaru wymagają czasu i podległe są przypadkowi. Aby kupować, nie sprzedając, musiał on uprzednio sprzedać, nie kupując. Operacja ta, wykonana w skali ogólnej, wydaje się sprzeczna sama ze sobą. Jednakże kruszce szlachetne są w siedlisku swej produkcji wymieniane bezpośrednio na inne towary. Zachodzi tu sprzedaż (ze strony posiadaczy towarów) bez kupna (ze strony posiadacza złota i srebra)[44]. Późniejsze zaś sprzedaże bez następującego po nich kupna sprawiają, że kruszce szlachetne dzielą się dalej między wszystkich posiadaczy towarów. W ten sposób we wszystkich punktach obiegu powstają skarby złote i srebrne rozmaitej wielkości. Wraz z możnością przechowania towaru, jako wartości wymiennej, lub wartości wymiennej jako towaru, budzi się gorączkowe pożądanie złota. Wraz z rozszerzeniem obiegu towarów wzrasta potęga złota, tej zawsze rozporządzalnej, bezwzględnie społecznej formy bogactwa. „Złoto to cudowna rzecz! Kto je posiada, jest panem wszystkiego, czego pragnie. Zapomocą złota można nawet duszom wrota raju otworzyć“, (Kolumb, w liście z Jamajki, r. 1503). Ponieważ po pieniądzu nie znać, co się weń zamieniło, więc wszystko, towar czy nie towar, zamienia się w pieniądz. Wszystko staje się sprzedażne i wszystko można kupić. Obieg staje się wielkim tyglem społecznym, do którego wszystko wpada, aby zeń wyjść przeistoczone w stop pieniężny. Alchemji tej oprzeć się nie mogą nawet relikwje świętych, a tem mniej subtelniejsze świętości, res sacrosanctae, extra commercium hominum (rzeczy uświęcone, nie będące przedmiotem handlu)[45]. Podobnie jak wszelkie różnice jakościowe między towarami zacierają się w pieniądzu, tak też pieniądz ze swej strony zaciera wszystkie różnice jak radykalny „leveller“ (zwolennik równości)[46]. Lecz pieniądz sam jest też towarem, rzeczą namacalną, która może się stać własnością prywatną każdego; potęga społeczna staje się w ten sposób potęgą prywatną w ręku prywatnej jednostki. Dlatego to społeczeństwo starożytne oskarża pieniądz, że burzy podwaliny jego ustroju ekonomicznego i znieprawia obyczaje[47]. Społeczeństwo zaś spółczesne, które już w swem dzieciństwie za włosy wyciągnęło Plutusa (boga bogactwa) z pod ziemi[48], wita w złocie olśniewające ucieleśnienie swego najistotniejszego życiowego ideału.
Towar jako wartość użytkowa zaspokaja poszczególną potrzebę i stanowi poszczególną część bogactwa materjalnego. Ale wartość towaru jest miarą jego siły przyciągającej wobec wszystkich składników bogactwa materjalnego, a więc i miarą społecznego bogactwa swego posiadacza. Naiwny posiadacz towarów w epoce barbarzyńskiej, a nawet współczesny chłop zachodnio-europejski, utożsamia wartość z jej formą, pomnażanie wartości z pomnażaniem wartości zasobu złota i srebra. Chociaż wartość pieniądza ulega zmianom bądź z powodu zmiany jego własnej wartości, bądź z powodu zmiany wartości towarów, to jednak nie zmienia faktu, że 200 uncyj złota więcej zawiera wartości, niż 100 uncyj, 300 uncyj więcej, niż 200 i t. d., ani też tego, że kruszcowa forma przyrodzona złota jest powszechną formą równoważną wszystkich towarów, bezpośredniem społecznem ucieleśnieniem wszelkiej pracy ludzkiej. Popęd zbierania skarbów nie zna granic. Ze względu na swą jakość czyli formę pieniądz nie zna granic, jest ogólnym przedstawicielem bogactwa materjalnego, ponieważ jest wymienialny na każdy towar. Ale jednocześnie każda rzeczywista suma pieniędzy jest ilościowo ograniczona i ma tylko ograniczoną siłę nabywczą. Ta sprzeczność między ilościową granicą a brakiem granic jakościowych pieniądza popycha wciąż tezauryzatora (ciułacza skarbu) do Syzyfowej (wciąż powtarzającej się) pracy akumulacji (nagromadzania). Dzieje się z nim tak, jak z wielkim zdobywcą, który za każdym nowym podbojem zdobywa tylko nową granicę.
Aby zatrzymać złoto, jako pieniądz czyli jako składową część skarbu, trzeba przeszkodzić jego obiegowi, czyli temu, aby stawał się środkiem kupna, a co za tem idzie, spożycia. Tezauryzator poświęca więc złotemu cielcowi swą żądzę użycia. Bierze on na serjo ewangeliczną naukę wyrzeczenia się dóbr tego świata. Z drugiej strony może on tylko tyle wycofać z obiegu w złocie, ile wprowadził w obieg w towarze. Im więcej produkuje, tem więcej może sprzedać. Pracowitość, oszczędność, skąpstwo oto jego główne cnoty; wiele sprzedawać, mało kupować — oto cała jego ekonomja polityczna[49].
Obok bezpośredniej formy skarbu rozwija się jego forma estetyczna, posiadanie przedmiotów srebrnych i złotych. Wzrasta ono wraz z zamożnością społeczeństwa burżuazyjnego. „Soyons riches ou paraissons riches“ („Bądźmy bogaci lub udawajmy bogatych“ — Diderot). Powstaje w ten sposób poczęści coraz szerszy rynek dla złota i srebra, niezależnie od ich funkcji pieniężnych, poczęści ukryte źródło pieniędzy, tryskające zwłaszcza w okresach wstrząśnień społecznych.
Tezauryzacja pełni rozmaite funkcje w ekonomji obiegu kruszcowego. Jedna z nich wynika z warunków obiegu monet złotych i srebrnych. Widzieliśmy, że zależnie od wahań obiegu towarów co do rozmiarów, cen i szybkości, ilość pieniędzy w obiegu podlega ciągłym przypływom i odpływom. Musi więc posiadać zdolność kurczenia się i rozciągania. W pewnych chwilach sfera obiegu musi przyciągać pieniądz w postaci monety, w innych odrzucać monetę w postaci pieniądza. Całkowita ilość złota i srebra, znajdująca się w kraju, musi przewyższać masę tych kruszców, obiegającą w postaci monet, ażeby ta mogła stale odpowiadać stopniowi nasycenia sfery obiegu. Warunek ten zostaje spełniony dzięki nagromadzaniu pieniędzy jako skarbu. Skarbce stanowią system kanałów odpływu i dopływu pieniądza, dzięki nim kanały obiegu nigdy nie są przepełnione[50].

b) Środek płatniczy.

W formie bezpośredniej obiegu towarowego, którą rozpatrywaliśmy dotychczas, ta sama wartość występowała zawsze dwa razy, jako towar na jednym krańcu, jako pieniądz na drugim. Posiadacze towarów wchodzili więc w styczność ze sobą jako przedstawiciele istniejących obustronnie równoważników. Jednak w miarę rozwoju obiegu towarowego rozwijają się stosunki, w których wyzbywanie się towaru jest oddzielone w czasie od realizacji jego ceny. Ograniczymy się do wskazania najprostszych przykładów. Produkcja jednego rodzaju towaru wymaga dłuższego czasu, niż produkcja innego rodzaju. Produkcja różnych towarów jest związana z określonemi porami roku. Jeden towar rodzi się na swym rynku, drugi musi odbyć drogę do odległego rynku. Dzięki temu jeden posiadacz towarów może wystąpić w roli sprzedawcy, zanim drugi zdoła być nabywcą. Kiedy te same tranzakcje handlowe powtarzają się perjodycznie między temi samemi osobami, to warunki sprzedaży towarów przystosowują się do warunków ich produkcji. Z drugiej strony można sprzedać używalność niektórych towarów, naprzykład domu, na określony termin. Dopiero po upływie tego terminu nabywca otrzyma rzeczywistą wartość użytkową towaru. Kupuje ją więc, zanim jeszcze za nią zapłaci. Jeden posiadacz sprzedaje istniejący towar, drugi kupuje, jako przedstawiciel pieniędzy, a właściwie jako przedstawiciel przyszłych pieniędzy. Sprzedawca staje się wierzycielem, nabywca dłużnikiem. Ponieważ metamorfoza towaru, czyli rozwój formy jego wartości przybiera tu nową postać, więc pieniądze otrzymują też nową funkcję. Stają się środkiem płatniczym[51].
Cechy wierzyciela i dłużnika wynikają tu z prostego obiegu towarowego. Zmiana formy obiegu wyciska na sprzedawcy i nabywcy nowe piętno. Z początku są to więc również chwilowe i naprzemian przez tych samych uczestników obiegu odgrywane role, jak rola sprzedawcy i nabywcy. Jednak przeciwieństwo ma tu już zgóry daleko mniej dobroduszny wygląd i jest w wyższym stopniu zdolne do skrystalizowania się[52]. Te same cechy mogą jednak wystąpić niezależnie od obiegu towarów. Naprzykład, walka klasowa świata starożytnego toczyła się głównie w postaci walki między wierzycielami i dłużnikami i skończyła się w Rzymie zniszczeniem plebejskiego dłużnika, którego zastąpił niewolnik. W średniowieczu walka kończy się upadkiem feodalnego dłużnika, który wraz z podstawą gospodarczą traci władzę polityczną. Jednakże w tym wypadku forma pieniężna — a stosunek wierzyciela do dłużnika przybiera postać stosunku pieniężnego — odzwierciedla jedynie głębiej sięgające przeciwieństwa warunków życiowych.
Wróćmy do dziedziny obiegu towarów. Równoważniki towaru i pieniądza nie pojawiają się już jednocześnie na obu krańcach procesu sprzedaży. Pieniądz pełni teraz po pierwsze funkcję miernika wartości przy określaniu ceny sprzedawanego towaru. Cena, oznaczona przez umowę, jest miarą zobowiązania nabywcy, to jest sumy pieniężnej, którą ten w określonym terminie winien zapłacić. Po drugie, pieniądz pełni funkcję idealnego środka kupna. Chociaż istnieje dopiero w formie przyrzeczenia zapłaty ze strony nabywcy, jednak sprawia, że towar zmienia posiadacza. Dopiero po upływie terminu środek płatniczy wstępuje rzeczywiście w obieg, to jest przechodzi z kieszeni nabywcy do kieszeni sprzedawcy. Środek obiegowy zamienił się w skarb dlatego, że proces obiegu przerwał się po pierwszej przemianie, t. j. że zmieniona postać towaru została wycofana z obiegu. Środek płatniczy wstąpił zaś do obiegu wtedy, gdy już towar z niego wyszedł. Pieniądz nie pośredniczy tu w dokonaniu procesu, lecz zamyka go samodzielnie jako bezwzględne ucieleśnienie wartości wymiennej, czyli towar powszechny. Sprzedawca zamienił towar w pieniądz, aby zapomocą pieniędzy zaspokoić jakąś potrzebę; ciułacz skarbu poto, aby przechowywać towar w formie pieniężnej; nabywca-dłużnik poto, aby móc zapłacić. Jeśli nie płaci, to następuje przymusowa sprzedaż jego dobytku.
Przeistoczenie towaru w jego postać wartościową, w pieniądz, staje się teraz społeczną koniecznością, której posiadacz towarów ulega z musu, niezależnie od swych własnych potrzeb i osobistych upodobań. Konieczność ta wypływa ze stosunków samego procesu obiegu.
Przypuśćmy, że chłop kupuje od tkacza 20 łokci płótna za 2 f. st., ale że nie płaci przy kupnie. Nie posiada potrzebnych na to 2 f. st., gdyż jeszcze nie sprzedał swej pszenicy. Niechaj cena jednego korca pszenicy wynosi również 2 f. st. Chłop zamienia swą pszenicę w płótno, zanim jeszcze zamienił ją w pieniądze. Dokonywa więc drugiej metamorfozy towaru przed pierwszą. Potem sprzedaje pszenicę za 2 f. st., które też w umówionym terminie płaci tkaczowi. Prawdziwy pieniądz nie służy tu już chłopu jako pośrednik przy zamianie pszenicy na płótno, gdyż ta zamiana już nastąpiła. Dla chłopa pieniądz przedstawia raczej ostatni wyraz tranzakcji, gdyż stanowi bezwzględną formę wartości, którą on ma dostarczyć, jest towarem powszechnym. Co zaś tyczy się tkacza, to jego towar już obiegł i zrealizował swą cenę, jakkolwiek dopiero w postaci nabytego prawa do pieniędzy. Towar ten stał się przedmiotem spożycia innego człowieka, stał się wartością użytkową, zanim jeszcze zamienił się w pieniądz. Pierwsza metamorfoza płótna została więc odroczona, i dokonana dopiero w chwili, gdy upłynął termin długu chłopa[53].
Zobowiązania, których termin płatności przypada na dany okres procesu obiegowego, przedstawiają sumę cen towarów, których sprzedaż zobowiązania te spowodowała. Ilość pieniędzy, potrzebnych do zrealizowania tej sumy, zależy przedewszystkiem od szybkości obiegu środków płatniczych. Dwie okoliczności ją określają: powiązanie różnych stosunków wierzyciela i dłużnika, kiedy naprzykład A, otrzymujący pieniądze od swego dłużnika B, płaci je swemu wierzycielowi C i t. d., oraz przeciąg czasu między różnemi terminami płatności. Łańcuch kolejnych wypłat, czyli opóźnionych pierwszych metamorfoz, różni się zasadniczo od rozpatrywanego poprzednio splotu, szeregów metamorfoz. Związek między sprzedawcami i nabywcami nietylko uzewnętrznia się w krążeniu środków obiegowych, lecz powstaje dopiero podczas obiegu pieniędzy i właśnie dzięki niemu. Natomiast ruch środka płatniczego jest wyrazem społecznego związku, istniejącego już przedtem.
Równoczesność i równoległość aktów sprzedaży i kupna ograniczają możność zmniejszania ilości monet zapomocą zwiększania szybkości obiegu. Natomiast są nowym bodźcem oszczędzania środków płatniczych. Wraz z koncentracją wypłat w tej samej miejscowości rozwijają się samoistnie specjalne instytucje i metody dla wyrównania tych wypłat. Przykładem są „Virements“ w średniowiecznym Lugdunie (Lyon). Trzeba tylko zestawić ze sobą wierzytelności A u B, B u C, C u A, aby te się wzajemnie zniosły do pewnego stopnia, podobnie jak dodatnie i ujemne wielkości w algebrze. Pozostaje tylko do zapłacenia pewne saldo, przewyżka długu. Im większa koncentracja wypłat, tem mniejsze jest stosunkowo saldo, a więc suma krążących środków płatniczych.
Funkcja pieniądza, jako środka płatniczego, zawiera w sobie bezpośrednią sprzeczność. W stosunku do wypłat, które się wzajemnie wyrównywają, funkcjonuje on wyłącznie jako pieniądz obliczeniowy, czyli jako miernik wartości. O ile trzeba dokonać rzeczywistej wypłaty, występuje on nie jako środek obiegowy, czyli jako przemijająca i pośrednicząca jedynie forma przemiany materji, lecz jako indywidualne ucieleśnienie pracy społecznej, jako usamodzielniona wartość wymienna, jako towar bezwzględny. Sprzeczność ta wybucha w chwili przesileń przemysłowych i handlowych, zwanej kryzysem pieniężnym[54]. Wydarza się on tylko tam, gdzie nieprzerwane łańcuchy kolejnych wypłat oraz system sztucznego wyrównywania ich zupełnie się już rozwinęły. W razie gdy mechanizm ten z jakiejkolwiek przyczyny przestaje działać sprawnie, pieniądz nagle, bezpośrednio porzuca swą postać idealną pieniądza obliczeniowego, aby przedzierzgnąć się w brzęczącą monetę. Nie może być wówczas zastąpiony przez pospolite towary. Wartość użytkowa towaru staje się bezużyteczną, a wartość jego niknie wobec jego własnej formy wartościowej. Oto przed chwilą jeszcze upojony pomyślnością burżua mienił się wyższym nad przesądy, głosząc, że pieniądz to czcze złudzenie: tylko towar jest pieniądzem.
Lecz teraz na rynku światowym rozlega się okrzyk: tylko pieniądz jest towarem! Jako jeleń pragnie źródła, tak dusza burżuazyjna woła o pieniądze, o to jedyne bogactwo[55]. W czasie kryzysu przeciwieństwo między towarem a jego postacią wartościową, pieniądzem, potęguje się aż do zupełnego antagonizmu. Forma, w której pieniądz występuje, jest tu więc obojętna; głód pieniężny wcale nie jest zależny od tego, czy chodzi o wypłatę w złocie, czy też w pieniądzach kredytowych, naprzykład w banknotach[56].
Rozpatrzmy więc teraz całkowitą sumę pieniędzy, znajdujących się w obiegu w pewnym okresie czasu; przy danej szybkości krążenia środków obiegowych i płatniczych równa się ona sumie cen towarów sprzedanych za gotówkę, zwiększonej o sumę wypłat, których termin upływa w tym okresie, zmniejszonej zaś o wypłaty, które się wzajemnie wyrównywają, zmniejszonej również o obroty, w których ta sama sztuka monety funkcjonuje naprzemian, to jako środek obiegowy, to jako środek płatniczy. Naprzykład: chłop sprzedał swe zboże za 2 f. st., które więc posłużyły tu jako środek obiegowy; używa ich do spłaty długu, który zaciągnął u tkacza, biorąc od niego płótno. Te same 2 f. funkcjonują teraz jako środek płatniczy. Tkacz kupuje za nie biblję, płacąc gotówką, i oto funkcjonują znów jako środek obiegowy.
Nawet gdy dane są ceny, szybkość krążenia pieniądza i ekonomja wypłat, to jednak suma pieniędzy, obiegająca w pewnym okresie czasu, np. w ciągu dnia, nie pokrywa się z ilością obiegających towarów. W obiegu są pieniądze, przedstawiające towary, które dawno opuściły dziedzinę obiegu; krążą też towary, których równoważnik pieniężny ukaże się dopiero w przyszłości. Z drugiej strony długi, zaciągnięte pewnego dnia i długi, których termin płatności tego dnia upływa, są wielkościami zgoła niespółmiernemi[57].
Pieniądze kredytowe powstają bezpośrednio z funkcji pieniądza jako środka płatniczego, gdyż z kolei zobowiązania za sprzedane towary obiegają, przenosząc wierzytelności z rąk do rąk. Z drugiej strony, w miarę, jak się rozszerza system kredytowy, funkcja pieniądza, jako środka płatniczego, zyskuje na znaczeniu. Jako taki otrzymuje on odrębną, własną postać, opanowując dziedzinę wielkich tranzakcyj handlowych i wypierając monety złote i srebrne głównie w dziedzinę drobnego handlu[58].
Na pewnym stopniu rozwoju i rozmiarów produkcji towarowej funkcja pieniądza, jako środka płatniczego, wychodzi poza obręb sfery obiegu towarowego. Staje się on powszechnym towarem kontraktów[59]. Czynsze, podatki i t. d. z powinności naturalnych zamieniają się w opłaty pieniężne. Jak dalece jednak warunkiem tej zmiany jest odpowiednie ogólne ukształtowanie procesu produkcji, tego dowodzi np. fakt, że cesarstwu rzymskiemu dwukrotnie nie powiodła się próba ściągania danin w pieniądzach. Ogromna nędza francuskich włościan za Ludwika XIV, tak wymownie piętnowana przez Boisguilleberta, marszałka Vauban i innych, była spowodowana nie tylko przez wysokość podatku, ale i przez zamianę go z daniny w naturze na podatek pieniężny[60]. Jeśli z drugiej strony forma naturalna renty gruntowej, będąca w Azji zarazem główną podstawą podatku państwowego, opiera się na stosunkach produkcji, odtwarzających się z niezmiennością i stałością zjawisk przyrody, to i naodwrót ta forma wypłaty podtrzymuje formy produkcji. Stanowi ona jedną z tajemnic trwania państwa tureckiego. Jeśli handel zagraniczny, narzucony Japonji przez Europę, wywoła zamianę czynszu w naturze na czynsz pieniężny, to wzorowe rolnictwo japońskie nie ostoi się długo; znikną bowiem ściśle określone warunki gospodarcze jego istnienia.
W każdym kraju ustalają się pewne ogólne terminy wypłat. Podstawą ich są poczęści, pomijając inne cykle reprodukcji, warunki przyrodzone produkcji, związane z porami roku. Stosują się do nich też wypłaty, nie pochodzące z obiegu towarów, jak podatki, renty i t. d.... Suma pieniędzy, potrzebna w tych dniach roku do dokonania wypłat, rozproszonych po całym kraju, powoduje perjodyczne, lecz powierzchowne tylko zaburzenia w obiegu środków płatniczych[61]. Z prawa szybkości krążenia środków płatniczych wynika, że suma tych środków, niezbędna do uskutecznienia wszystkich perjodycznych wypłat bez względu na ich przyczynę, pozostaje w stosunku prostym do długości okresów płatniczych[62].
Rozwój pieniądza jako środka płatniczego wymaga akumulacji (nagromadzania) pieniędzy, aby sprostać zapotrzebowaniu w terminach płatności zobowiązań. Tezauryzacja, która wraz z rozwojem społeczeństwa burżuazyjnego zanika, jako samodzielna forma zbogacania się, rozwija się natomiast w postaci funduszu zapasowego środków płatniczych.

c) Pieniądz światowy.

Pieniądz, opuszczając dziedzinę obiegu wewnętrznego, wyzbywa się swych wszelkich lokalnych form, jak skala cen, moneta, moneta zdawkowa lub znak pieniężny i wraca do swej pierwotnej formy sztab kruszcu szlachetnego. Na rynku światowym towary okazują w całej pełni swą wartość; to też samodzielna postać ich wartości przeciwstawia się im jako pieniądz światowy. Dopiero na rynku światowym pieniądz funkcjonuje w całej pełni jako towar, którego postać naturalna jest zarazem bezpośrednio społeczną formą ucieleśnienia ludzkiej pracy in abstracto (oderwanej). Tu dopiero forma jego bytu odpowiada w zupełności jego zasadzie.
W dziedzinie obiegu wewnętrznego tylko jeden towar może odgrywać rolę miernika wartości, a więc pieniądza. Na rynku światowym mamy dwa mierniki, złoto i srebro[63].
Pieniądz światowy funkcjonuje jako powszechny środek płatniczy, powszechny środek kupna i bezwzględne społeczne ucieleśnienie bogactwa wogóle (po angielsku: universal wealth). Jako środek płatniczy odgrywa najważniejszą rolę przy wyrównywaniu bilansów międzynarodowych. Stąd hasło merkantylistów: bilans handlowy![64].
Złoto i srebro służą jako międzynarodowy środek kupna głównie wtedy, gdy normalna równowaga wymiany materji między różnemi narodami zostanie nagle zakłócona; występują zaś jako społeczne wcielenie bogactwa, kiedy nie chodzi o kupno ani o zapłatę, ale o przeniesienie bogactwa z jednego kraju do drugiego i kiedy to przeniesienie nie może być uskutecznione w formie towarowej, bądź dzięki niepomyślnej konjunkturze rynku towarowego, bądź ze względu na sam cel przeniesienia[65].
Każdy kraj potrzebuje pewnego zapasu pieniędzy zarówno dla handlu zewnętrznego, jak dla obiegu wewnętrznego. Funkcje skarbów wynikają więc poczęści z funkcji pieniądza jako wewnętrznego środka obiegowego i płatniczego, poczęści z jego funkcji jako pieniądza światowego[66]. Ta ostatnia rola wymaga zawsze prawdziwego towaru-pieniądza, rzeczywistego złota lub srebra; dlatego James Steuart nadaje złotu i srebru, w odróżnieniu od ich czysto miejscowych surogatów, miano pieniądza „światowego“ (money of the world).
Strumień złota i srebra posiada dwa odrębne ruchy. Z jednej strony wylewa się on ze swych źródeł na cały rynek światowy, gdzie go wchłaniają w rozmaitych ilościach różne narodowe sfery obiegu; wchodzi on tam w kanały obiegu, zastępuje wytarte monety złote i srebrne, dostarcza materjału dla klejnotów, lub zastyga w postaci skarbu[67]. Ten pierwszy rodzaj ruchu odbywa się dzięki bezpośredniej wymianie ucieleśnionych w towarach prac różnych narodów na ucieleśnioną, w szlachetnych kruszcach pracę krajów, produkujących złoto i srebro. Z drugiej strony złoto i srebro krążą wciąż tam i napowrót między różnemi narodowemi sferami obiegu. Ruchy te podążają w ślad za nieustannemi wahaniami kursu giełdowego walut[68].
Kraje o rozwiniętej produkcji burżuazyjnej ograniczają ilość kruszców, nagromadzonych w skarbcach banków, do minimum niezbędnego do pełnienia właściwych im funkcyj[69]. Z pewnemi wyjątkami znaczne przepełnienie skarbców ponad ich poziom średni wskazuje na zatamowanie obiegu towarów czyli przerwę w łańcuchu ich przemian[70].




    Dzicy i półdzicy w inny sposób używają języka. Kapitan Parry pisze naprzykład o mieszkańcach zachodniego wybrzeża zatoki Baffina: „W tym wypadku (zamiany produktów)... przedmiot ofiarowany im lizali językiem dwukrotnie; tem zdawali się wyrażać, że uważają tranzakcję dokonaną ku swemu zadowoleniu“. Podobnie u wschodnich Eskimosów, zamieniający się oblizywał przedmiot otrzymany przy odbiorze. Jeśli w ten sposób język służy na północy za narzędzie przyswajania, nie dziw, że na południu brzuch służy jako organ nagromadzonej własności i że Kafr ocenia bogactwo człowieka według grubości pokładu tłuszczu jego brzucha. Kafrowie są ludźmi rozgarniętymi, bo podczas gdy oficjalne

    sprawozdanie angielskiego urzędu zdrowia z roku 1864 ubolewa nad brakiem substancyj tłuszczowych u większości klasy robotniczej, niejaki dr. Harvey (ten, który nie odkrył krążenia krwi) zrobił w tym samym roku świetny interes, zapomocą hałaśliwej reklamy swego środka leczniczego, który obiecywał angielskiej burżuazji i arystokracji uwolnienie od nadmiaru tłuszczu“.

  1. Pytanie, dlaczego pieniądze nie wyobrażają bezpośrednio czasu pracy, tak aby naprz. kwit papierowy przedstawiał dwie godziny pracy, sprowadza się poprostu do pytania, dlaczego przy produkcji towarowej wytwory pracy muszą przybierać postać towarów, gdyż forma towarowa pociąga za sobą rozdwojenie na towar i na towar-pieniądz; lub też dlaczego praca jednostkowa nie może być traktowana bezpośrednio jako praca społeczna, stanowiąca jej przeciwstawność. W innem miejscu szczegółowo wykazałem płytki utopizm „pieniędza-pracy“ w społeczeństwie opartem na produkcji towarowej („Zur Kritik der Politischen Oekonomie“, str. 61 i nast.; wydanie sztutgardzkie str. 70 i następne; wydanie polskie: „Przyczynek do krytyki ekonomji politycznej“ w „Pismach pomniejszych“, serji trzeciej, Paryż 1889, str. 44 i następne). Zauważmy tu jeszcze to, że naprzykład „pieniądz-praca“ Owena równie mało jest pieniądzem jak bilet teatralny. Owen wychodzi z założenia pracy bezpośrednio uspołecznionej, czyli z formy produkcji, biegunowo przeciwnej towarowej. Świadectwo pracy stwierdza jedynie jednostkowy udział wytwórcy pracy wspólnej i jego indywidualne prawo do spożycia określonej części wspólnego wytworu. Ale Owen daleki był od tego, aby z jednej strony przypuszczać produkcję towarową, z drugiej zaś unikać jej niezbędnych warunków zapomocą znachorskich pomysłów nowego pieniądza.
  2. Patrz Karl Marx „Zur Kritik der Politischen Oekonomie“: „Theorien von der Masseinheit des Geldes, str. 53 i nast. „sztutgardzkie wydanie str. 61 i następne; wydanie polskie „Przyczynek do krytyki ekonomji politycznej“ w „Pismach pomniejszych serji trzeciej, Paryż, 1889: „Teorje o jednostce miary pieniężnej“, str. 39 i następne).
  3. Przypis do 2-go wydania. Wszędzie zatem, gdzie złoto i srebro istnieją prawnie obok siebie jako pieniądz, t. j. jako miernik wartości, starano się napróżno postępować z niemi tak, jakgdyby stanowiły jedną i tę samą substancję. Jeżeli przypuszczamy, że ten sam okres pracy niezmiennie się wciela w ten sam wzajemny stosunek złota i srebra, to w gruncie rzeczy sądzimy, że złoto i srebro są tą samą substancją, i że pewna określona ilość srebra, kruszcu mniej cennego, jest niezmiennie określonym ułamkiem pewnej ilości złota. Dzieje ustroju pieniężnego Anglji, od panowania Edwarda III do czasów Jerzego II, przedstawiają szereg nieustannych wstrząśnień, wywoływanych przeciwieństwem miedzy ustawodawczem ustalaniem stosunku wartościowego srebra do złota, a rzeczywistemi wahaniami ich wartości. To złoto, to znów srebro oceniano zbyt wysoko. Kruszec niedoceniony wychodził z obiegu, bywał przetapiany i wywożony zagranice. Ustawowy stosunek wartościowy obu kruszców podlegał wtedy rewizji, ale nowa wartość nominalna okazywała się niebawem równie jak dawna sprzeczna z rzeczywistym stosunkiem wartościowym. Nawet i za naszych czasów bardzo słaba, przelotna zniżka wartości złota w stosunku do srebra, spowodowana popytem na srebro ze strony Chin i Indyj, wywołała we Francji to samo zjawisko, i to na wielką skalę: a mianowicie wywóz srebra i wyparcie go z obiegu przez złoto. W latach 1855, 1856 i 1857 przewyżka wwozu złota do Francji nad jego wywozem wyniosła 41,580,000 f. st., podczas gdy wywóz srebra przewyższył jego wwóz o 14,704,000 f. st. W gruncie rzeczy, w krajach, gdzie oba kruszce szlachetne są urzedowemi miernikami wartości i gdzie oba posiadają obieg przymusowy, lecz każdy może według swego wyboru płacić złotem lub srebrem, kruszec, którego wartość wzrasta, poczyna wykazywać ażjo (nadwyżkę). Wyraża on swą wartość, jak każdy zresztą inny towar, w kruszcu przecenionym, ten zaś staje się jedynym miernikiem wartości. Całe doświadczenie historyczne sprowadza się poprostu do tego, że tam, gdzie urzędowo dwa kruszce pełnią funkcję miernika wartości, w rzeczywistości jeden tylko może utrzymać się w tej roli“ (Karl Marx: „Zur Kritik der Politischen Oekonomie“, str. 52, 53; wyd. sztutgardzkie, str. 59, 60; wyd. polskie, str. 39).
  4. Przyp. do 2 wyd. Ta osobliwość, że w Anglji uncja złota, jako jednostka skali pieniężnej, nie dzieli się na równą ilość jednostek niższego rzędu, może być wyjaśniona jak następuje: „Nasz system monetarny był pierwotnie oparty na srebrze, to też z uncji srebra można zawsze wybić określoną ilość monet. Ponieważ więc złoto zjawiło się później w mennicy, gdy już stopa pieniężna była przystosowana do srebra, więc z uncji złota nie można wybić całkowitej (bez reszt ułamkowych, prz. tł.) liczby monet złotych“ (Maclaren: „History of the currency. London 1885“, str. 16).
  5. Przypis do 2-go wydania. W angielskich dziełach panuje ogromne pomieszanie pojęć miary wartości (measure of value) i skali cen (standard of value). Autorowie angielscy mieszają wciąż ze sobą funkcje, a więc i ich nazwy.
  6. „Wartość pieniądza może wciąż się wahać, a jednali pieniądz może równie dobrze służyć jako miernik wartości, jakgdyby nie zmieniała się wcale“ (Bailey: „Money and its vicissitudes. London 1837“, str. 11).
  7. Nie jest ona zresztą powszechnem prawem.
  8. Przypis do 2-go wydania. „Monety, które dziś są już tylko idealne, są u każdego narodu jego najdawniejszemi monetami. Wszystkie one były niegdyś rzeczywiste (to twierdzenie dość często okazuje się niesłuszne. Marks) i właśnie dzięki tej rzeczywistości służyły jako pieniądz obliczeniowy“ (Galiani: „Della Moneta“, str. 153).
  9. Przypis do 2-go wydania. W ten sposób funt angielski oznacza już tylko ⅓ swej pierwotnej wagi, szkocki funt przed połączeniem Szkocji z Anglją — ⅟26, francuski livre — ⅟74, hiszpański maravedi — ⅟1000, portugalski rei — jeszcze mniejszą cząstkę.
  10. Przypis do 2-go wydania. P. Dawid Urquhart w swych „Familiar Words“ zwraca uwagę na tę potworność (!), że oto dzisiaj funt, jednostka angielskiej skali pieniężnej, równy jest mniej więcej ¼ uncji złota: „to znaczy fałszować miarę, a nie ustalać ją“. W tej „fałszywej nazwie“ wagi złota widzi on, podobnie jak i wszędzie gdzieindziej, znieprawiającą rękę cywilizacji.
  11. Przypis do 2-go wydania. Kiedy się spytano Anacharsisa, w jakim celu Hellenowie używają pieniędzy, odpowiedział: do rachowania. (Athenaeus: „Deipnosophistai“, 1.IV,49, v. 2, wyd. Schweighäusera, 1802).
  12. Przypis do wydania 2-go. „Ponieważ złoto, jako miara cen, posiada te same nazwy, co ceny towarów (a więc, naprzykład, zarówno uncja złota jak tonna żelaza wyraża się w 3 f. st. 17 szyl. 10½ p.), przeto dano tym rachunkowym nazwom imię: ceny monety. Powstał więc cudaczny obraz, że oto złoto (lub srebro) zostaje ocenione zapomocą swego własnego materiału i w odróżnieniu od innych towarów otrzymuje z ramienia państwa stałą cenę. Pomieszano tutaj ustalenie nazwy rachunkowej określonych wag kruszcu z ustaleniem wartości tych wag“ (Karl Marx: „Zur Kritik der Politischen Oekonomie“, str. 52, wyd. sztutgardzkie str. 59, wyd. polskie str. 39).
  13. Porównaj „Theorien von der Masseinheit des Geldes“ w „Zur Kritik der Politischen Oekonomie“, str. 53 i nast., wyd. sztutgardzkie str. 61; „teorie o jednostce miary pieniężnej“ w wyd. polskiem str. 39 i nast. Fantazje na temat podwyższenia lub obniżenia „ceny monety“, polegającego na tem, że państwo przekazuje urzędowe nazwy pieniężne, odnoszące się do prawnie określonych części wagowych złota lub srebra, nowym jednostkom wagowym, większym lub mniejszym od poprzednich i zgodnie z tem wybija z ćwierci uncji złota 40 szylingów zamiast 20 szylingów — fantazje te, o ile nie ukrywają niezręcznej operacji finansowej na niekorzyść wierzycieli państwowych i prywatnych, lecz mają na celu ekonomiczne „cudowne uzdrowienia“, zostały tak gruntownie potraktowane przez W. Petty w „Quantulumcumque concerning Money. To the Lord Marquis of Halifax 1682“, że nawet bezpośrednim jego następcom, jak Sir Dudley Worth i John Locke, nie mówiąc już o późniejszych, nie pozostało nic nad rozwadnianie jego myśli. „Gdyby bogactwo narodu“ mówi on miedzy innemi — „mogło zostać dziesięciokrotnie pomnożone na mocy jednego dekretu królewskiego, byłoby niepojęte, że dotąd rządy nasze takich dekretów nie wydały“ (tamże, str. 36).
  14. „Albo też trzeba się odważyć na twierdzenie, że miljon w pieniądzach wart jest więcej, niż ta sama wartość w towarach“ (Le Trosne: „De l’intérêt social“, str. 922), a więc „że jedna wartość więcej jest warta, niż inna, równa jej wartość“.
  15. Wyraz „urojony“ (immaginär) jest tu zapożyczony ze słownictwa matematycznego. Można to mniej więcej wyrazić słowami, że cena wyraża tu coś, co istnieje jedynie w naszej wyobraźni. K.
  16. Jeśli Hieronim w swej młodości dużo musiał walczyć z pokusą cielesną, jak to widać z jego borykania się na pustyni ze zjawami pięknych kobiet, to na starość musiał walczyć z pokusą duchową. „Wyobrażałem sobie — opowiada on naprzykład — że stoję przed obliczem Najwyższego Sędziego“. „Ktoś ty?“ — pytał głos. „Jestem chrześcijaninem“ „Kłamiesz — zagrzmiał Sędzia Najwyższy — tyś tylko cycerończyk!“
  17. Dobrze ci poszło z pieniądza tego próbą oraz wagą; ale powiedzno, czy go istotnie masz w swej kiesie. Tł.
  18. Przypis własny Wikiźródeł Assai bene è trascorsa... — fragment Boskiej Komedii Dantego; w przekładzie Edwarda Porębowicza brzmi on:
    »Już się zbadało do znaku,
    Jakiej twój kruszec próby i ciężkości.
    Lecz powiedz: Masz-li tę monetę w saku?«.
  19. Marks ma na myśli ruch ciała przyciąganego według prawa Newtona (odwrotnych kwadratów odległości). Np. planety, biegnącej po elipsie, w której ognisku znajduje się słońce. Kierunek ruchu jest zawsze styczny do elipsy, przyśpieszenie zaś skierowane ku słońcu. Wypadek szczególny: ruch po kole pod wpływem siły dośrodkowej. Prędkość stale jest prostopadła do promienia („ciało ucieka“), przyśpieszenie zaś wzdłuż promienia ku środkowi („ciało spada“). Tł.
  20. „Według Heraklita wszystko powstaje przez przemianę z ognia i ogień ze wszystkiego, podobnie jak złoto się przemienia w towary, a towary znów w złoto“ (F. Lassalle: „Die Philosophie Herakleitos des Dunkeln. Berlin 1858“, tom I, str. 222). Przypis Lassalle’a do tego ustępu, str. 224, przyp. 3, błędnie określa pieniądz jako znak wartości jedynie.
  21. „Każda sprzedaż jest kupnem“ (Dr. Quesnay: „Dialogues sur le commerce et les travaux des artisans. Physiocrates, éd. Daire. I Partie, Paris 1846“, str. 170) lub też, jak mówi Quesnay w swych „Maximes Gènérales“: „Sprzedawać jest to kupować”.
  22. „Cena towaru może być opłacona jedynie ceną innego towaru“ (Mercier de la Rivière: „L’ordre naturel et essentiel des sociètés politiques“, Physiocrates, éd. Daire, II Partie, str. 554).
  23. „Aby wejść w posiadanie złota, trzeba naprzód coś sprzedać“ (tamże, str. 543).
  24. Wyjątek stanowi tu, jak wyżej zaznaczono, wytwórca złota (ewentualnie srebra), który zamienia swój wytwór, nie sprzedawszy go wprzódy.
  25. „Pieniądz w naszym ręku wyobraża rzeczy, które chcemy kupić, a zarazem rzeczy, któreśmy zań sprzedali“ (Mercier de la Rivière: „L’ordre naturel et essentiel des sociètés politiques“, str. 586).
  26. „Istnieją cztery punkty końcowe i trzej kontrahenci, z których jeden występuje dwa razy“ (Le Trosne: „De l’intérêt social“, Physiocrates, éd. Daire, Paris 1848“, str. 908).
  27. Przypis do drugiego wydania. Jakkolwiek to zjawisko leży jak na dłoni, najczęściej zostaje przeoczone przez ekonomistów, zwłaszcza przez wolnohandlowców „vulgares“ (pospolitych, wulgarnych).
  28. Porównaj moje uwagi o Jamesie Millu w „Zur Kritik der Politischen Oekonomie“, str. 74—76, (wyd. sztutgardzkie, str. 86 i nast.; wyd. polskie, str. 53). Dwa punkty są charakterystyczne dla metody ekonomistów-apologetów (broniących i upiększających stosunki istniejące). Po pierwsze utożsamiają oni obieg towarów z bezpośrednią zamianą wytworów, pomijając poprostu ich różnice. Po drugie usiłują zaprzeczyć przeciwieństwom kapitalistycznego przebiegu produkcji, sprowadzając wzajemne stosunki czynników tej produkcji do prostych zależności, wynikających z obiegu towarów. Ale produkcja towarów i obieg towarów są to zjawiska, występujące w najrozmaitszych systemach produkcji, jakkolwiek w różnym zakresie i stopniu. Nic więc jeszcze nie wiemy o „differentia specifica“ (cecha wyróżniająca) tych sposobów produkcji i nie możemy o nich sądzić, dopóki znamy tylko wspólną im wszystkim oderwaną kategorję obiegu towarów. W żadnej nauce, prócz ekonomji politycznej, nie spotykamy takiego nadętego obnoszenia się z najelementarniejszemi ogólnikami. J. B. Say naprzykład bierze się do rozprawiania o kryzysach, wiedząc tylko tyle, że towar jest produktem.
  29. Nawet jeśli ten sam towar zostaje ponownie, kilkakrotnie sprzedany, wypadek, który dotychczas dla nas jeszcze nie istnieje, to jednak wraz z ostatnią i ostateczną sprzedażą przechodzi ze sfery obiegu do sfery spożycia, aby tam wystąpić bądź jako środek utrzymania, bądź jako środek produkcji.
  30. „Pieniądz nie ma innego ruchu prócz tego, który mu nadają wytwory“ (Le Trosne: „De l’intérêt social. Physiocrates, éd. Daire, Paris 1846“, str. 885).
  31. „Wytwory te wprawiają go (pieniądz) w ruch i powodują jego obieg... Prędkość obiegu zastępuje jego ilość. W razie potrzeby przemyka się z rąk do rąk, ani chwili nie pozostając w spoczynku“ (Le Trosne: „De l’intérêt social. Physiocrates, éd. Daire. Paris 1846“, str. 915 i nast.).
  32. „Ponieważ pieniądz... jest zwykłą miarą przy kupnie i sprzedaży, więc każdy, kto ma coś do sprzedania, a nie znajduje nabywcy, sądzi zaraz, iż to brak gotówki w kraju lub okręgu sprawia, że jego towary leżą niesprzedane; stąd powszechna skarga na „brak pieniędzy“; lecz polega ona na wielkim błędzie. Czegóż naprawdę potrzeba ludziom, którzy wołają o zwiększenie ilości pieniędzy?.... Dzierżawca skarży się... sądzi on, że mógłby swe wytwory sprzedać za dobrą cenę, gdyby tylko było więcej pieniędzy w kraju. Zdawałoby się więc, że nie pieniędzy mu trzeba, ale dobrej ceny na jego zboże i trzodę, któreby chciał sprzedać, a których sprzedać nie może.... Dlaczego nie otrzymuje on takiej ceny? Po pierwsze: albo jest wogóle za dużo zboża i bydła w kraju, a więc dużo ludzi przychodzi na rynek (tak jak on sam), aby sprzedać, a mało takich, którzy chcą kupić; albo, po drugie, zwykły wywóz zagranicę, zwalniający rynek od nadmiaru, został zahamowany... albo, po trzecie, spożycie się zmniejszyło, jeśli naprzykład ludność z powodu zubożenia mniej wydaje na utrzymanie domu, niż dotychczas; a więc nie zwiększenia ilości gotówki potrzeba, aby dzierżawca mógł sprzedać swe produkty, lecz usunięcia jednej z tych przyczyn, które wywierają ujemny wpływ na rynek.... Kupiec i kramarz w tem samem tylko znaczeniu potrzebują pieniędzy, to znaczy odczuwają brak zbytu na towary, któremi handlują, z powodu zastoju rynku.... Narodowi nigdy nie powodzi się lepiej, niż wtedy, gdy bogactwa szybko przechodzą z rąk do rąk“. (Sir Dudley North: „Discourses upon trade. London 1691“, str. 11—15). Znachorskie pomysły Herrenschwand’a sprowadzają się do tego, że sprzeczności, wynikające z istoty towaru i ujawniające się dlatego w obiegu, mogłyby być usunięte przez zwiększenie ilości środka obiegowego. Z błędów ludowego przesądu, jakoby zastój w procesie produkcji i obiegu był skutkiem braku środków obiegowych, nie wynika zresztą wcale, aby prawdziwy brak środków obiegowych, naprzykład wskutek urzędowej fuszerki zwanej „regulowaniem środka obiegowego“, nie mógł wywołać zastoju.
  33. „Handel krajowy wymaga pieniędzy w określonej ilości i proporcji. Nadwyżka lub niedobór przeszkadzałyby tylko handlowi. Jest to jak z miedziakami w sklepiku, których potrzebna jest określona ilość, aby można było wydawać resztę z monet srebrnych lub uskuteczniać wypłaty sum niższych od najmniejszej monety srebrnej... Podobnie jak w sklepiku ilość potrzebnych miedziaków zależy od ilości kupujących, częstości ich zakupów, jakoteż głównie od wartości najmniejszej monety srebrnej, tak też ilość brzęczącej gotówki (monet złotych i srebrnych), potrzebna do prowadzenia naszego handlu, zależy od częstości tranzakcji i od wysokości poszczególnych wypłat“ (William Petty: „A Treatise on taxes and contributions, London 1667, str. 17). A. Young bronił teorji Hume’a przeciw J. Steuartowi między innemi w „Political Arithmetic“, London 1774“, gdzie znajduje się oddzielny rozdział: „Prices depend on quantity of money“ (Ceny zależą od ilości pieniędzy), str. 122 i nast. W „Zur Kritik der politischen Oekonomie“, str. 149 (wyd. Sztutgardzkie, str. 176, wyd. polskie, 98) piszę o tem: „Pomija on (Adam Smith) milczeniem sprawę ilości pieniędzy w obiegu, traktując zupełnie błędnie pieniądz, jako zwykły towar“. To stosuje się tylko do tego ustępu, w którym A. Smith wykłada o pieniądzu ex officio (z obowiązku, nałożonego nań przez plan jego dzieła). Natomiast, przy okazji, np. w krytyce dawniejszych systemów ekonomji politycznej, wypowiada on pogląd słuszny. „Ilość pieniędzy, wybitych w każdym kraju, zależy od wartości towarów przez nie uruchomionych... Wartość towarów, kupowanych i sprzedawanych w ciągu roku w kraju, wymaga pewnej ilości pieniędzy, aby towary puścić w obieg i podzielić je między właściwych — spożywców. Większa ilość nie znajdzie zastosowania. Kanały obiegu wciągają sumę, która wystarcza, aby je napełnić, ale więcej nie dopuszczają“. (Adam Smith „Wealth of Nations“, tom IV, rozdz. I). W podobny sposób Smith rozpoczyna swe dzieło ex officio panegirykiem na cześć podziału pracy. Później w ostatniej księdze o źródłach dochodu państwa, powtarza mimochodem krytyczne wywody swego nauczyciela, A. Fergusona, o podziale pracy.
  34. „Ceny towarów na pewno będą się podnosiły w miarę, jak wzrastać będzie w danem państwie ilość złota i srebra, a więc, gdy ilość złota i srebra się zmniejsza w kraju, ceny muszą spadać w tym samym stosunku“. (Jacob Vanderlint: „Money answers all things. London 1734“, str. 5). Po dokładnem porównaniu Vanderlinta z „Essays“ Hume’a nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że Hume znał dziełko Vanderlinta, zresztą bardzo godne uwagi, i że z niego korzystał. Pogląd, że ilość środków obiegu określa ceny, spotyka się już u Barbona i jeszcze u wielu dawniejszych pisarzy. „Nieskrępowany handel — mówi Vanderlint — nie może przynieść szkody, lecz tylko wielki pożytek... Gdyż jeśli zapas pieniędzy narodu zostanie przezeń uszczuplony, czemu właśnie starają się przeszkodzić cła ochronne i zakazy przywozu, to narody, do których pieniądz odpłynął, wkrótce się przekonają, że wszystkie ceny pójdą w górę... Natomiast nasze wyroby fabryczne i wszystkie inne towary tak znacznie stanieją, że bilans handlowy znów się na naszą korzyść odwróci i w ten sposób odzyskamy swe pieniądze“. („Money answers all things“, str. 44).
  35. Rzecz oczywista, że cena każdego oddzielnego rodzaju towaru jest składnikiem sumy cen wszystkich towarów w obiegu. Jednakże jest zupełnie niezrozumiałe, w jaki to sposób wartości użytkowe, całkowicie ze sobą nieporównywalne, mają być wymieniane w swej ogólnej masie na masę srebra i złota, znajdującą się w kraju. Jeśli przez jakąś sztuką magiczną sprowadzimy wszystkie towary do jednego towaru, tak że każdy towar będzie tylko określoną częścią ogólnej masy, to otrzymamy taki prosty rachunek: ogólny towar = pewnej masie złota. Oddzielny towar A jest określoną częścią ogólnej masy towarów, równa się więc takiej samej części tej masy złota. Tak przedstawia rzecz z całą prostotą Montesquieu: „Jeśli porównamy całą masą złota i srebra, znajdującego się na ziemi, z istniejącą masą towarów, to nie ulega wątpliwości, że można przyrównać każdy poszczególny wyrób i każdy towar do określonej części masy kruszcu szlachetnego. Przypuśćmy, że tylko jeden towar istnieje na świecie, lub, że tylko jeden wystawiony jest na sprzedaż i że jest on tak samo podzielny jak złoto. Wówczas pewna określona część tego towaru odpowiadałaby takiej samej części zapasu pieniędzy, połowa ogólnego towaru połowie zapasu pieniędzy i t. d.... Określenie cen towarów zależy zawsze w gruncie rzeczy od stosunku ogólnej sumy towarów do ogólnej sumy znaków pieniężnych“. (Montesquieu: Esprit des lois. Oeuvres, London 1767“, vol. II str. 12, 13). O dalszym rozwoju tej teorji przez Ricarda, jego ucznia Jamesa Milla, lorda Overstone’a i t. d. patrz w „Zur Kritik der Politischen Oekonomie“, str. 140—146, oraz 150 i nast.; (wyd. sztutgardzkie, str. 165—172 oraz str. 177 i nast.; wyd. polskie, str. 91—96 oraz 99 i nast.). Pan J. St. Mill zapomocą swej eklektycznej logiki dokazuje sztuki, że jest jednocześnie zwolennikiem poglądu swego ojca Jamesa Milla i poglądu wprost przeciwnego. Gdy porównamy treść jego podręcznika: „Principles of political economy“ z przedmową do pierwszego wydania, w której Mill sam ogłasza się spółczesnym Adamem Smithem, nie wiemy czyją naiwność więcej podziwiać, czy autora, czy publiczności, która mu na słowo uwierzyła, że jest Adamem Smithem, choć ma się on do niego tak, jak jenerał Williams z pod Karsu do księcia Wellingtona*). Rezultaty własnych badań J. St. Milla w dziedzinie ekonomji politycznej, zresztą ani rozległe, ani w treść bogate, zostały zebrane i zaprezentowane potomności w dziełku, wydanem w r. 1844: „Some unsettled questions of political economy“. Locke wyraźnie wypowiada związek, jaki zachodzi między bezwartościowością złota i srebra i określeniem ich wartości przez ich ilość. „Ponieważ zgodzono się przypisywać złotu i srebru wartość urojoną... więc wartość wewnętrzna tych metali, o którą chodzi, nie jest niczem innem, jak tylko ich ilością“. („Some considerations on the consequences of the lowering of interest. 1691, Works, ed. 1777“, rozdz. II, str. 15).
    *) Generał Williams dowodził obroną fortecy tureckiej Kars w wojnie 1855 przeciw Rosji, Wellington — wielki wódz angielski w wojnach z Napoleonem, zwycięzca pod Waterloo. Tł.
  36. Nie stawiam sobie oczywiście za zadanie wchodzić w takie szczegóły, jak sprawa opłaty za wybijanie monety i t. d. Jednak wobec romantycznego pochlebcy Adama Müllera, który podziwia „niezwykłą wspaniałomyślność“ rządu angielskiego, „który darmo wybija monetę“, przytoczę sąd Sir Dudley Northa: „Srebro i złoto, podobnie jak i inne towary, mają swe przypływy i odpływy. Kiedy duża ich ilość zostaje przywieziona z Hiszpanji... zanoszą je do Toweru (mennicy), gdzie biją z nich monety. W pewien czas potem powstaje zapotrzebowanie złota lub srebra w sztabach na wywóz. Jeśli wówczas niema wcale sztab, bo wybito z nich monety, cóż wtedy? Trzeba monety znów przetapiać. Właściciel złota na tem nic nie traci, bo wybijanie nic go nie kosztuje, ale naród, jako całość, poniósł stratę, gdyż musiał płacić za plecenie ze słomy powrósła, które potem dano osłu do zjedzenia. Gdyby kupiec (North sam był jednym z największych kupców za czasów Karola II) musiał płacić mennicy za wybijanie monety, to nie posyłałby swego srebra bez poważnego powodu do Toweru i moneta złota miałaby zawsze nieco wyższą wartość, niż złoto w sztabach“ (North: „Discours upon trade. London 1691“, str. 18).
  37. „Jeśli ilość monet srebrnych nigdy nie przenosi sumy potrzebnej dla regulowania drobnych wypłat, to nie można nigdy ich nagromadzać w ilości wystarczającej do większych wypłat.... Używanie złota przy wielkich wypłatach z konieczności prowadzi do używania go i w handlu detalicznym. Posiadacze monet złotych płacą niemi nawet drobniejsze zakupy i otrzymują wraz z kupionym towarem resztę w srebrze. W ten sposób nadwyżka srebra, któraby inaczej obarczała detalistę, odpływa znów odeń i wraca w sferę ogólnego obiegu. Jeśli jednak tyle srebra jest w obiegu, że można dokonać wszystkich drobnych wypłat bez pomocy złota, to detalista będzie za drobne sprzedaże otrzymywał srebro i będzie je z konieczności nagromadzał w swych rękach“ (Dawid Buchanan: „Inquiry into the taxation and commercial policy of Great Britain. Edinburgh 1844“, str. 248, 249).
  38. Mandaryn finansów Wan-mao-in ośmielił się przedstawić Synowi Nieba projekt, którego ukrytym celem była zamiana chińskich asygnat państwowych na wymienialne banknoty. Komitet asygnacyjny w raporcie swym z kwietnia 1854 r. zmył mu porządnie głowę. Wieść nie mówi, czy otrzymał on również odpowiednią porcję bambusów. „Komitet — tak kończy się raport — rozważył pilnie jego projekt i znajduje, że wszystko wychodzi w nim na korzyść kupców, a nic nie jest korzystne dla Korony“. Arbeiten der Kaiserlich Russischen Gesandtschaft zu Peking über China (Aus dem Russischen von Dr. K. Abel und F. A. Mecklenburg. Berlin 1858“. Tom I, str. 47 i nast.). Oto, co mówił jeden z „Governors“ (dyrektorów) Banku angielskiego, przesłuchany jako świadek przez „House of Lords’ Committee“ (w sprawie ustawy o bankach), o ciągłem ścieraniu się monet złotych: „Co roku pewna emisja roczna suwerenów (nie w sensie politycznym, suweren jest tu nazwą funta sterlingów) staje się za lekka. Emisja, która jeszcze zeszłego roku wykazywała dostateczną wagę, ściera się o tyle, że przy następnej próbie przeciwna szala wagi idzie w dół“. (House of Lords’ Committee 1848, n. 429).
  39. Przypis do 2-go wydania. Najlepsi nawet badacze spraw pieniężnych gmatwają najrozmaitsze funkcje pieniądza, czego przykładem jest następujący ustęp z dzieła Fullartona „O ile mowa tylko o wewnętrznym obiegu, to wszystkie funkcje pieniądza, spełniane naogół przez monety złote i srebrne, mogłyby być równie skutecznie pełnione przez obieg not niewymienialnych, nie mających innej wartości, prócz sztucznej i umownej, nadanej im przez prawo. Jest to fakt, w mojem przekonaniu, bezsporny. Taka waluta może zadośćuczynić wszystkim potrzebom, które obecnie są zaspakajane przez pełnowartościowe monety, mogłaby nawet przejąć funkcje skali wartości i cen, gdyby tylko ilość wydanych not była utrzymana w odpowiednich granicach”. (Fullarton: „Regulation of currencies. 2-nd ed. London 1845“, str. 21). A więc dlatego, że towar-pieniądz może być zastąpiony w obiegu przez zwykłe znaki wartościowe, miałby on być zbędny jako miara wartości i skala cen!
  40. Z tego, że złoto i srebro, jako monety sprowadzone do wyłącznej funkcji środka obiegu, stają się swemi własnemi symbolami, Mikołaj Barbon wnosi, że rządy mają prawo „to raise money“ („podnosić wartość monety“, to jest, naprzykład, nadać pewnej ilości srebra, zwanej groszem, nazwę większej ilości srebra, jak talar, i w ten sposób zapłacić wierzycielom grosze zamiast talarów. „Moneta zużywa się i staje się lżejszą, gdy przechodzi przez wiele rąk.... W handlu zwraca się uwagę na nazwę i stempel, a nie na zawartość srebra... Dzięki powadze rządu kawałek metalu staje się pieniądzem“. (N. Barbon: „A discourse on coining the new money lighter, in answer to Mr. Lockes Considerations etc. London 1696“, str. 29, 30, 45).
  41. „Bogactwo pieniężne to poprostu wytwory, które zostały zamienione na pieniądze“. (Mercier de la Rivière: „L’ordre naturel et essentiel des societes politiques. Physiocrates, éd. Daire, I Partie, Paris 1848“, str. 557). „Suma wartości, wyrażona w wytworach, zmieniła tylko postać“ (tamże, str. 486).
  42. „Dzięki temu ceny wszystkich ich dóbr i towarów utrzymują się na tak niskim poziomie“. (Vanderlint: „Money answers all things. London 1794“, str. 95, 96).
  43. „Money is a pledge“ — „Pieniądz jest fantem“. (John Bellers: „Essays about the poor, manufactures, trade, plantations, and immorality. London 1699“, str. 13).
  44. Przy kupnie w ścisłem znaczeniu słowa przypuszczamy, że złoto i srebro są już zmienioną postacią towaru, czyli rezultatem sprzedaży.
  45. Henryk III, król arcychrześcijański Francji, rabował z klasztorów relikwje, aby je spieniężać. Wiadomo, jaką rolę w historji Grecji odegrał rabunek skarbów świątyni w Delos przez Focyjczyków. Starożytni umieszczali Boga towarów w świątyni. Były to „święte banki“. Fenicjanie, naród wybitnie kupiecki, uważali pieniądze za ucieleśnienie wszelkich rzeczy. Nic więc dziwnego, że dziewice, które w święta Astarty, bogini miłości, oddawały się przybyszom za pieniądze, składały bogini w ofierze otrzymaną zapłatę.
  46. Cóż to jest złoto? Żółte i świecące,
    Kosztowne złoto?
    Toć odrobina jego zmienić zdolna
    Czarne na białe, szpetne na urodne
    A złe na dobre, podłe na szlachetne,
    Starość na młodość, tchórza na rycerza. Naco to, bogi? To zdolne odciągnąć
    Kapłanów waszych od waszych ołtarzy.
    Wyrwać poduszkę z pod głów zdrowych ludzi.
    Złoty niewolnik ten wiąże i zrywa
    Ludzkie przysięgi, przeklętych poświęca,
    Każe ubóstwiać hydną trędowatość,
    Złodziejom daje godność i pokłony,
    Na senatorskiej ławie ich osadza.
    Płaczącą wdowę w nowe stadło wiedzie...
    ...Przeklęty prochu, świata wszetecznico,
    Ziarno niezgody między narodami.....
    Szekspir: „Tymon Ateńczyk“ IV, 3.
    (Tłumaczenie L. Ulricha).
  47. „Bo niema gorszej dla ludzi potęgi;
    Jak pieniądz, on to i miasta rozburza,
    On to wypiera ze zagród i domu,
    On prawe dusze krzywi i popycha
    Do szpetnych kroków i nieprawych czynów.
    Zbrodni on wszelkiej ludzkości jest mistrzem
    I drogowskazem we wszelkiej sromocie“.
    Sofokles: „Antygona“, 294—300,
    (tłumaczenie Kazimierza Morawskiego).
  48. „Chciwość chciałaby samego Plutusa z wnętrza ziemi wyciągnąć“. (Athenaeus: „Deipnosophistai“).
  49. „Zwiększyć jaknajbardziej liczbę sprzedawców każdego towaru, zmniejszyć liczbę nabywców — oto oś, dokoła której obracają się wszystkie zabiegi ekonomji politycznej. (Verri: „Meditazzioni sulla economia politica“, w wydaniu włoskich ekonomistów Custodi’ego „Parte Moderna“, tom XV, str. 52).
  50. „Dla prowadzenia handlu każdego narodu potrzebna jest. pewna suma gotówki, której wielkość waha się zależnie od okoliczności... Wahania te, ten przypływ i odpływ, przystosowuje się do zmieniającej się wciąż sytuacji bez wszelkiej interwencji rządu. Tygiel i stempel czynne są naprzemian: gdy brak pieniędzy, wybija się monety ze sztab złota; gdy brak sztab, przetapia się monety“. (Sir D. North: „Discourse upon trade. London 1691“, str. 22). John Stuart Mill, który był przez czas dłuższy urzędnikiem kompanji Indyjskiej, potwierdza, że w Indjach dotąd jeszcze klejnoty i ozdoby srebrne służą bezpośrednio jako zapasy pieniężne. „Gdy stopa procentowa stoi wysoko, ozdoby srebrne wędrują do mennicy; wracają stamtąd, gdy stopa procentowa spadnie“. (J. St. Mill: „Evidence Reports on Bank acts 1857“, n. 2084). Według pewnego dokumentu z akt parlamentarnych r. 1864 o przywozie i wywozie złota i srebra z Indyj Wschodnich, przywóz złota i srebra w r. 1863 przewyższył wywóz o 19.367.764 f. st. W ciągu ośmiu lat 1855—1863 przewyżka przywozu nad wywozem kruszców szlachetnych wyniosła 109.652.917 f. st. W ciągu stulecia bieżącego wybito w Indjach monet za przeszło 200 miljonów f. st.
  51. Luther zna różnice między pieniędzmi, jako środkiem kupna i jako środkiem płatniczym. „Machest mir einen Zwilling aus dem Schadewacht, das ich hie nicht bezalen und dort nicht kaufen kann“ („podwójną uczyniłeś mi szkodę, iż tu zapłacić, tam kupić nie mogę“). Martin Luther: „An die Pfarrherrn, wider den Wucher zu predigen. Wittenberg 1540“).
  52. Dla ilustracji stosunków między dłużnikami i wierzycielami wśród angielskich kupców początku 18-go wieku przytaczam: „Tu w Anglji wśród kupców panuje duch takiego okrucieństwa, jakiego nie znajdziemy w żadnej innej warstwie społecznej i w żadnym kraju na święcie“. („An essay on credit and the Bankrupt Act. London 1707“, str. 2).
  53. Przypis do 2-go wydania. Z cytaty następującej, wyjętej z mego dzieła z roku 1859, czytelnik zrozumie, dlaczego nie uwzględniam w tekście formy odwrotnej: „Naodwrót może się zdarzyć, że w procesie P—T wyzbyto się wprzód pieniądza, jako istotnego środka kupna i zrealizowano cenę towaru, zanim wartość użytkowa pieniądza została zrealizowana, czyli towar sprzedany. To zachodzi, naprzykład, w powszedniej formie prenumeraty, lub też w formie, w której rząd angielski kupuje opjum od Ryotów w Indjach... Tak działa pieniądz jednak tylko w znanej już nam formie środka kupna... Kapitał również bywa, oczywiście, wykładany w formie pieniężnej... Jednak to zjawisko nie należy do zakresu prostego obiegu towarów“. („Zur Kritik der Politischen Oekonomie. Berlin 1859“, str. 119, 120; wyd. sztutgardzkie, str. 140; wyd. polskie, str. 80).
  54. Należy odróżniać kryzys pieniężny w określonem tutaj znaczeniu, mianowicie jako szczególną fazę każdego kryzysu przemysłowego i handlowego, od szczególnego rodzaju przesileń, zwanych również kryzysami pieniężnemi, które jednak mogą wybuchać samodzielnie, oddziaływając tylko pośrednio na przemysł i handel. Są to przesilenia, których punktem wyjścia jest kapitał pieniężny, bezpośrednią więc ich dziedziną są: bank, giełda, finanse.
  55. „To nagłe przejście od systemu kredytowego do systemu monetarnego wywołuje panikę w życiu gospodarczem, a zarazem lęk teoretyczny: ludzie, biorący udział w procesie obiegu, drżą przed niezgłębioną tajemnicą swych własnych stosunków“. (Karl Marx: „Zur Kritik der Politischen Oekonomie. Berlin 1859“, str. 126) (wyd. sztutgardzkie, str. 148; polskie, str. 84) „Biedni nie mają pracy, ponieważ bogaci nie mają pieniędzy, aby ich zatrudnić, jakkolwiek posiadają nadal tę samą ziemię oraz te same ręce do pracy, aby wytwarzać środki żywności i odzież; a to przecież, nie zaś pieniądze stanowi prawdziwe bogactwo narodu“! (John Bellers: „Proposals for raising a Colledge of Industry. London 1696“, str. 3).
  56. Oto przykład, w jaki sposób podobne momenty bywają wyzyskiwane przez „amis du commerce“ („przyjaciół handlu“): „Pewnego razu (r. 1839) stary bankier-lichwiarz z City podniósł blat swego pulpitu w kantorze i pokazał swemu przyjacielowi paczki banknotów; poczem z uradowaną miną rzekł: „Oto tu leży 600.000 f. st. w banknotach. Trzymam je w rezerwie, aby wywołać brak pieniędzy na rynku; ale dziś o 3 p.p. puszczę je wszystkie w obieg“ („The theory of the exchanges. The Bank Charter Act of 1844. London 1864“, str. 81). Półurzędowy organ „The Observer“ pisze 24 kwietnia 1864: „Obiegają różne bardzo dziwne pogłoski o środkach, użytych w celu wywołania braku banknotów... Chociaż przypuszczenie, że jakiekolwiek sztuczki zostały istotnie zastosowane, nasuwa duże wątpliwości, to jednak opowiadania o nich tak są rozpowszechnione, że zasługują na wzmiankę“.
  57. „Łączna suma dokonanych w ciągu jednego dnia tranzakcyj kupna i zaciągniętych zobowiązań nie ma żadnego wpływu na ilość pieniędzy, znajdujących się tego dnia w obiegu; tranzakcje te znajdują wyraz naogół w najrozmaitszych wekslach, opiewających na sumy, które dopiero w późniejszych terminach znajdą się w obiegu. Weksle dziś wystawione i kredyty dziś otwarte ani co do sumy, ani co do terminu płatności nie muszą być podobne do weksli i kredytów otwartych jutro i pojutrze; wiele z weksli dziś wystawionych wyrówna się w chwili swej płatności z zobowiązaniami zaciągniętemi w najrozmaitszych wcześniejszych terminach. Często terminy płatności weksli wystawionych 6 lub 12 miesięcy temu, zbiegają się w jednym dniu, powiększając w ten sposób sumę wypłat“ („The currency question reviewed; a letter to the Scotch people. By a Banker in England. Edinburgh 1845“, str. 29, 30 i nast.).
  58. Aby pokazać, jak mało prawdziwych pieniędzy bierze udział we właściwych operacjach handlowych, podajemy bilans obrotowy jednego z największych londyńskich domów handlowych (Morrison, Dillon et Co.), wykazujący roczne wpływy i wypłaty pieniężne. Tranzakcje roku 1856, wynoszące wiele miljonów f. st., zostały zredukowane do skali jednego miljona.
    • Wpływy f. st.
      Weksle bankierów i kupców 533.596
      Czeki bankierów i t. d. płatne przy okazaniu 357.715
      Bilety banków prowincjonalnych 9.627
      Bilety Banku Angielskiego 68.554
      Złoto 28.089
      Srebro i miedź 1.486
      Przekazy pocztowe          933
      Suma 1.000.000
    • Wydatki f. st.
      Weksle 302.674
      Czeki na bankierów londyńskich 663.672
      Bilety Banku Angielskiego 22.743
      Złoto 9.427
      Srebro i miedź        1.484
      Suma 1.000.000

    „Report from the Select Committee on the Bankacts July 1858“, str. LXXI).

  59. „Charakter obrotu handlowego do tego stopnia się zmienił, że miejsce wymiany dóbr na dobra, ich dostarczania i odbioru zajęły wyłącznie stosunki sprzedaży i zapłaty. Wszystkie rodzaje obrotu... obróciły się w czysto pieniężne interesy“. („An essay upon public credit, 3rd ed. London 1710“, str. 8).
  60. „Pieniądz stał się katem powszechnym“. System finansów to „alembik, w którym destylujemy ogromną ilość dóbr i towarów, aby zdobyć ów przeklęty osad, pieniądze“. „Pieniądz wypowiada wojnę całemu rodzajowi ludzkiemu“. (Boisguillebert: „Dissertation sur la nature des richesses, de l’argent et des tributs“, éd. Daire. Economistes financiers. Paris 1843“, tom I, str. 413, 417, 419).
  61. „Drugiego dnia Zielonych Świątek 1824 roku — opowiada p. Craig przed parlamentarną Komisją w r. 1826, — w Edynburgu panowało tak szalone zapotrzebowanie banknotów, że o 11 rano nie mieliśmy ani jednego banknotu w kasie. Posyłaliśmy kolejno do wszystkich banków po pożyczkę, lecz nic nie mogliśmy otrzymać, tak iż wiele tranzakcyj zostało załatwionych zapomocą „Slips of Paper“ (świstek papieru, nie formalny czek). Jednak już o 3 po poł. wszystkie banknoty wróciły do banków, z których rano wyszły. Przeszły tylko z rąk do rąk“. Jakkolwiek średni faktyczny obieg banknotów w Szkocji wynosi mniej niż 3 miljony f. st., to jednak w pewnych dorocznych terminach płatności każdy banknot, znajdujący się w posiadaniu bankierów (razem około 7 milj. f. st.), zostaje zmobilizowany. W tych wypadkach bilety mają do spełnienia tylko jedną szczególną czynność, a po jej spełnieniu wracają do banków, z których wyszły. (John Fullarton: „Regulation of currencies. 2-nd. ed. London 1845“, str. 86 prz.). Dodam dla zrozumienia powyższego, że banki szkockie w owym czasie nie wydawały depozytariuszom czeków, lecz bilety bankowe (banknoty).
  62. Na pytanie, „czy te same 6 milj. (w złocie) wystarczy do obiegu, jeśli obrót roczny handlu wynosi 40 milj.“, William Petty odpowiada ze znanem swem mistrzostwem: „Odpowiadam: Tak; gdyż gdyby obrót odbywał się w tak krótkich tygodniowych terminach, jak wśród ubogich rzemieślników i najemników, dla których każda sobota jest dniem wypłaty, w takim razie dla obrócenia 40 milj. wystarczyłoby 40/52 milj. gotówki. Gdyby obrót odbywał się w terminach kwartalnych, to trzebaby 10 miljonów. Jeśli więc przypuścimy, że średni okres obrotu zawarty jest między 1 a 13 tygodniami, to musimy wziąć średnią arytmetyczną 10 i 40/52 miljona czyli około 5½ miljona. Ta suma wystarczy“. (William Petty: „Political Anatomy of Ireland, 1672, London 1691“, str. 13, 14).
  63. A więc bezsensowne jest każde ustawodawstwo, przepisujące bankom centralnym gromadzenie tylko tego kruszcu szlachetnego, który funkcjonuje wewnątrz kraju jako pieniądz. Znane są, naprzykład, przeszkody, które Bank Angielski sam sobie stworzył. O wielkich epokach historycznych, w których następowała zmiana stosunku wartości złota i srebra, patrz Karl Marx: „Zur Kritik der Politischen Oekonomie“, str. 136 i nast. (wyd. sztutgardzkie, str. 159 i nast.; wyd. polskie, str. 88 i nast.). Przypis do drugiego wydania; Sir Robert Peel swą ustawą bankową z roku 1844 starał się zaradzić niedomaganiom, pozwalając Bankowi Angielskiemu wydawać banknoty, zabezpieczone srebrem w sztabach, jednak tylko tyle, aby zapas srebra nie przewyższał nigdy ćwierci zapasu złota; wartość srebra jest przytem oceniana (w złocie) według notowań rynku londyńskiego. (Do 4 wydania Engels dodaje: „Znajdujemy się obecnie znów w epoce znacznej zmiany względnej wartości złota i srebra. Przed 25 laty stosunek złota do srebra był 15½:1, obecnie (1890) wynosi mniej więcej 22:1 i srebro wciąż jeszcze spada w stosunku do złota. Jest to głównie skutek przewrotu w sposobie produkcji obu kruszców. Dawniej otrzymywano złoto prawie wyłącznie z przemywania pokładów aluwjalnych, będących produktami zwietrzenia skał złotonośnych. Obecnie metoda ta nie wystarcza i zeszła na drugi plan wobec innej, znanej wprawdzie już w starożytności (Diodor III, 12—14), lecz dotychczas tylko ubocznie stosowanej, a polegającej na bezpośredniem obrabianiu kwarcowych żył złotonośnych. Z drugiej strony, nietylko znaleziono w zachodniej części amerykańskich gór Skalistych olbrzymie pokłady srebra, lecz ponadto udostępniono je, jak również kopalnie meksykańskie, budową kolei żelaznych, dzięki czemu umożliwiony został przywóz maszyn, opału, a więc wydobywanie srebra na większą skalę i mniejszym kosztem. Zachodzi jednak duża różnica między sposobem, w jaki oba kruszce występują w żyłach skalnych. Złoto jest najczęściej w stanie rodzimym, ale rozsiane w bardzo drobnych kawałkach w kwarcu, trzeba całą skałę tłuc na proszek, poczem wymywać z niego złoto, lub strącać je zapomocą rtęci. W 1 miljonie gramów kwarcu znajduje się często 1—3 gramów, bardzo rzadko 30 do 60 gramów złota. Srebro rodzime spotyka się rzadko, zato występuje w postaci rud, dających się łatwo oddzielić od skalnego złoża i zawierających 40—90% srebra; bądź też znajduje się w mniejszych ilościach w rudach miedzi, ołowiu i t. d., których eksploatacja już choćby dla tych kruszców się opłaca. Z tego już widać, że podczas gdy praca przy wydobywaniu złota raczej się zwiększyła, to przy wydobywaniu srebra stanowczo się zmniejszyła, co w najzupełniej naturalny sposób tłumaczy spadek jego wartości. Ten spadek wartości zaznaczyłby się jeszcze silniejszym spadkiem ceny, gdyby nie to, że i dziś jeszcze są stosowane sztuczne środki dla utrzymywania ceny srebra na wyższym poziomie. Jednakże amerykańskie pokłady srebra zostały dopiero w niewielkiej części udostępnione, tak że wszystko przemawia za tem, że wartość srebra będzie jeszcze przez czas dłuższy spadała. Przyczynić się musi do tego również stosunkowe zmniejszenie się zapotrzebowania srebra na przedmioty użytku i zbytku, gdzie je zastępują wyroby platerowane, aluminjowe i t. d. Jakże jaskrawo uwidocznia się w świetle tem utopijność bimetalistycznego poglądu, jakoby można było drogą przymusowego kursu międzynarodowego wyśrubować cenę srebra do poziomu dawnego stosunku 1:15½. Raczej srebro będzie coraz to bardziej traciło, również na rynku światowym, cechę pieniądza“. — To przypuszczenie, wypowiedziane przez Engelsa w r. 1890, całkowicie zostało potwierdzone, jakkolwiek od tego czasu nastąpił również przewrót w wydobywaniu złota dzięki wynalezieniu procesu cyjanidowego, tak iż nie można już dziś powiedzieć, że „praca przy wydobywaniu złota raczej się zwiększyła“. Stosunek wartości srebra do złota, który Engels podaje jeszcze jako 1: 22, 1, wynosił już w 1902 r. 1:39, 2, spadł w r. 1906 na poziom 30,1 i wzrósł w r. 1909 znów do 39,7 K. Podczas wojny światowej i po wojnie stosunek ten ulegał bardzo gwałtownym wahaniom. Osiągnął minimum w lutym 1920 r. (1:16,4), poczem znów wzrastał; w początku 1926 wynosił 1:30,7. (Tł.).
  64. Przeciwnicy systemu merkantylnego, który wyrównanie dodatniego bilansu handlowego zapomocą przywozu złota i srebra uważał za cel handlu zagranicznego, nie rozumieli ze swej strony zupełnie funkcji pieniądza światowego. Na przykładzie Ricarda wykazałem, w jaki sposób błędne pojmowanie praw, rządzących ilością środków obiegowych, znajduje odbicie w błędnem pojmowaniu międzynarodowego ruchu kruszców szlachetnych. („Zur Kritik der Politischen Oekonomie“, str. 150 i nast., wyd. sztutgardzkie, str. 178 i nast.; wyd. polskie, str. 99 i nast.). Jego fałszywy dogmat: „Niepomyślny bilans handlowy jest zawsze tylko skutkiem nadmiaru środków obiegowych. Wywóz pieniędzy kruszcowych zawsze jest wynikiem spadku ich wartości. Spadek ten jest nie skutkiem, ale przyczyną niepomyślnego bilansu“. (Ricardo: „The high price of Bullion“ etc. str. 11, 12, 14), znajdujemy już u Barbona: „Wyrównanie bilansu handlowego, jeśli wogóle zachodzi, nie jest przyczyną wywożenia pieniądza z kraju. Wywóz pieniędzy jest raczej skutkiem różnicy wartości kruszców szlachetnych w różnych krajach“. N. Barbon: „A Discourse on coining the new money lighter. London 1696“, str. 59, 60). Mac Culloch w „The literature of political economy, a classified catalogue. London 1845“, chwali Barbona za to, że wyprzedził Ricarda, unika jednak nawet wzmianki o naiwnej formie, w jakiej bezsensowne założenia „Currency principle“ występują jeszcze u Barbona. Bezkrytyczność, a nawet wprost niesumienność tego katalogu dosięgają szczytu w dziale, poświęconym teorji pieniądza, gdyż Mac Culloch występuje tu jako urzędowy pochlebca Lorda Overstone (ex-bankiera Lloyd’a), nadskakuje mu, nazywając go „facile princeps argentariorum“ (prawdziwym księciem bankierów).
  65. Naprzykład gdy chodzi o subsydja, pożyczki pieniężne dla prowadzenia wojny lub dla umożliwienia bankom wypłat w gotówce, wartość potrzebna jest właśnie w swej formie pieniężnej.
  66. Przypis do drugiego wydania. „Nie trzeba chyba bardziej przekonywającego dowodu sprawności, którą system rezerw kruszcowych w krajach o walucie kruszcowej wykazuje w zaspokajaniu wszelkich wymagań, wynikających z konieczności wyrównania zobowiązań międzynarodowych bez odwoływania się do ogólnego funduszu obiegowego, — niż łatwość, z jaką Francja, ledwie się dźwigająca ze spustoszeń wrogiej inwazji, zdołała w ciągu niecałych 27 miesięcy uiścić się z wypłaty mocarstwom sprzymierzonym kontrybucji wysokości 20 miljonów f. st., z czego znaczna część w pieniądzu kruszcowym, przyczem ani obieg pieniędzy wewnątrz kraju nie został ograniczony lub zakłócony, ani też kurs zagraniczny franka nie uległ wahaniom, mogącym wzbudzić obawy“. (Fullarton: „Regulation of currencies 2-nd ed. London 1845“, str. 191). Do czwartego wydania Engels dodaje: „Jeszcze bardziej bijący w oczy dowód przedstawia łatwość, z jaką Francja w 30 miesięcy (1871—1873) była w stanie spłacić przeszło dziesięć razy większą kontrybucję i znowuż znaczną część jej w złocie“.
  67. „Pieniądz dzieli się między narody w stosunku ich zapotrzebowania... gdyż przyciąga zawsze towary“. (Le Trosne: „De l’intérêt social. Physiocrates, éd. Daire, Paris 1846“, str. 916). „Kopalnie, z których wciąż są wydobywane złoto i srebro, dostarczają tych kruszców dosyć, aby każdemu narodowi dać tyle, ile mu potrzeba”. (Vanderlint: „Money answers all things. London 1734“, str. 40).
  68. „Kursy giełdowe walut z tygodnia na tydzień podnoszą się i spadają; w pewnej chwili stoją na korzyść jednego kraju, w innym okresie tego samego roku — na jego niekorzyść”. (N. Barbon: „A discourse on coining the new money lighter. London 1696“, str. 39).
  69. Między temi różnemi funkcjami może zejść groźny konflikt, zwłaszcza gdy się do nich dołączy funkcja funduszu wymiany banknotów.
  70. „Przewyżka złota ponad ilość niezbędną dla obiegu wewnętrznego stanowi kapitał martwy i nie przynosi żadnego zysku krajowi, który ją posiada; tyle tylko, że się to złoto wywozi i przywozi w handlu zagranicznym”. (John Bellers: „Essays about the Poor. London 1669“, str. 12). „Cóż robić, gdy mamy za dużo pieniędzy wybitych. Możemy przetopić najcięższe monety i przerobić je na wspaniałą zastawę stołową i naczynia złote i srebrne, lub też możemy je wywieźć jako towar tam, gdzie jest potrzebne i poszukiwane, albo też możemy je wypożyczyć na procent tam, gdzie stopa procentowa jest wysoka”. (Petty: „Quantulumcunque concerning money, 1682“, str. 39). „Pieniądz jest tylko tłuszczem organizmu państwowego.... Jak tłuszcz ułatwia pracę mięśni, dostarcza pożywienia ciału, gdy brak mu pokarmu, zaokrągla formy i całe ciało upiększa, tak też pieniądze ułatwiają państwu ruchy. Sprowadzają żywność z zagranicy, gdy jej brak w kraju, wyrównywają zobowiązania... i upiększają całość; coprawda — dodaje ironicznie na końcu — głównie tych, którzy ich mają bardzo dużo”. (W. Petty: „Political Anatomy of Ireland, 1672, ed. London 1691“, str. 14).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Karl Marx i tłumacza: Henryk Gustaw Lauer.