watną każdego; potęga społeczna staje się w ten sposób potęgą prywatną w ręku prywatnej jednostki. Dlatego to społeczeństwo starożytne oskarża pieniądz, że burzy podwaliny jego ustroju ekonomicznego i znieprawia obyczaje[1]. Społeczeństwo zaś spółczesne, które już w swem dzieciństwie za włosy wyciągnęło Plutusa (boga bogactwa) z pod ziemi[2], wita w złocie olśniewające ucieleśnienie swego najistotniejszego życiowego ideału.
Towar jako wartość użytkowa zaspokaja poszczególną potrzebę i stanowi poszczególną część bogactwa materjalnego. Ale wartość towaru jest miarą jego siły przyciągającej wobec wszystkich składników bogactwa materjalnego, a więc i miarą społecznego bogactwa swego posiadacza. Naiwny posiadacz towarów w epoce barbarzyńskiej, a nawet współczesny chłop zachodnio-europejski, utożsamia wartość z jej formą, pomnażanie wartości z pomnażaniem wartości zasobu złota i srebra. Chociaż wartość pieniądza ulega zmianom bądź z powodu zmiany jego własnej wartości, bądź z powodu zmiany wartości towarów, to jednak nie zmienia faktu, że 200 uncyj złota więcej zawiera wartości, niż 100 uncyj, 300 uncyj więcej, niż 200 i t. d., ani też tego, że kruszcowa forma przyrodzona złota jest powszechną formą
- ↑ „Bo niema gorszej dla ludzi potęgi;
Jak pieniądz, on to i miasta rozburza,
On to wypiera ze zagród i domu,
On prawe dusze krzywi i popycha
Do szpetnych kroków i nieprawych czynów.
Zbrodni on wszelkiej ludzkości jest mistrzem
I drogowskazem we wszelkiej sromocie“.
Sofokles: „Antygona“, 294—300,
(tłumaczenie Kazimierza Morawskiego). - ↑ „Chciwość chciałaby samego Plutusa z wnętrza ziemi wyciągnąć“. (Athenaeus: „Deipnosophistai“).
Naco to, bogi? To zdolne odciągnąć
Kapłanów waszych od waszych ołtarzy.
Wyrwać poduszkę z pod głów zdrowych ludzi.
Złoty niewolnik ten wiąże i zrywa
Ludzkie przysięgi, przeklętych poświęca,
Każe ubóstwiać hydną trędowatość,
Złodziejom daje godność i pokłony,
Na senatorskiej ławie ich osadza.
Płaczącą wdowę w nowe stadło wiedzie...
...Przeklęty prochu, świata wszetecznico,
Ziarno niezgody między narodami.....
Szekspir: „Tymon Ateńczyk“ IV, 3.
(Tłumaczenie L. Ulricha).