Żołnierskie piosenki obozowe/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Tytuł Żołnierskie piosenki obozowe
Redaktor Adam Zagórski
Wydawca Drukarnia Polska
Data wyd. 1916
Miejsce wyd. Piotrków
Źródło Skany na commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
ZBIÓR NAJNOWSZY


ŻOŁNIERSKIE PIOSENKI OBOZOWE
(50 PIOSENEK — TEKST i MELODJE)
Zebrał Ad. Z.
ODBITO CZCIONKAMI „DRUKARNI POLSKIEJ“
PIOTRKÓW — 1916.
Cena 50 halerzy.




SPIS RZECZY

Str.
Przedmowa 3
Bez panny niema ułana (mel. nr. 1) 5
Pochwała stanu ułańskiego (mel. nr. 2) 5
Taka już ułańska dola (mel. nr. 3) 6
Jadą ułany (mel. nr. 4) 7
Dzielny trębacz (mel. nr. 5) 7
Śpiewka o pięciu ułanach (mel. nr. 6) 8
O pierwszym patrolu 8
Śpiewka o Belinie (mel. nr. 7) 9
Piosenka szwadronu Wąsowicza (mel. nr. 8) 9
Z postoju w Kętach (mel. nr. 4) 9
Przybyli ułani pod okienko (mel. nr. 1) 10
Piosenka piechoty o ułanach (mel. nr. 9) 10
Złośliwe lamentacje piechura (mel. nr. 36) 11
Pierwsza kadrowa (mel. nr. 10) 11
Wstąp bracie między strzelce (mel nr. 11) 12
Hej idą strzelcy (mel. nr. 4) 12
Bom strzelec (mel. nr. 12) 13
Hej tam pod Warszawą (mel. nr. 7) 14
A ja tylko o nim śnię 14
N. K. N. zapłaci (mel. nr. 13) 15
Hej madziar pije (mel. nr. 14) 15
Co pomoże walka rusa 16
Rym-cym-cym (mel. nr. 15) 16
Jedzie pan generał (mel. krakowiaka) 16
Piosenka o artylerji (mel. nr. 35) 16
I pisze do niego czarnym atramentem (mel. nr. 16) 17
Nasza armata (mel. nr. 17) 17
Piosenka o taborytach (mel. nr. 4) 18
Los podchorążego (mel. nr. 8) 18
Komendanci rano wstają (mel. nr. 18) 19
Piosenka o lekarzach (mel. nr 18) 19
Wojna lekarstwem (mel. nr. 19) 20
Przygoda Lota (mel. Husia siusia) 21
Za moskalami marsz, marsz (mel. nr. 20) 22
W dzień deszczowy i ponury (mel. powszechnie znana) 22
Powrót do Lwowa (j. w.) 23
Niemasz nad żołnierza (mel. nr. 21) 24
Od Krakowa do Kijowa (mel. nr. 18) 24
Łączko zielona (mel. nr. 22) 25
Od Krakowa czarna rola (mel. nr. 23) 26
Zakochałem ci się (mel. nr. 24) 26
Jakem maszerował (mel. nr. 25) 27
Jestem ci ja chłopak młody (mel. nr. 26) 27
Hej panienki posłuchajcie (mel. nr. 27) 28
Chciała pani wino pić (mel. nr. 28) 28
Ułany, ułany siwe konie macie (mel. nr. 29) 29
Na wojence daleczkiej (mel. nr. 30) 29
Żebym ja był wiedział (mel. nr. 31) 30
O mój rozmarynie (mel. nr. 32) 30
Jakto na wojence ładnie (mel. nr. 33) 31
A na tej łące (mel. nr. 34) 31





W zbiorze niniejszym pragnęliśmy dać możliwie komplet piosenek charakterystycznych bądź powstałych bądź śpiewanych w obozach legionowych. Piosenek osnutych na motywach żołnierskiego życia. Ponadto piosenek współczesnych lub do dzisiejszej chwili dostosowanych. Wyłączyliśmy więc z rozmysłu tak pieśni ściśle patrjotyczne i historyczne, jak też pieśni bardzo popularne wprawdzie, bardzo lubiane, ale z innej sfery życia, z innych nastrojów przeniesione do obozu.
Zadanie, jakie wytknął sobie zbieracz — w tem się zasadza, by żołnierski obóz Legionów przemówił tu własną mową, własnemi barwami, choćby niekoniecznie subtelnemi i poetycznemi. Innemi słowy szło o to, jak żołnierz legionowy śpiewa o sobie, o swych towarzyszach, o swych przygodach i uczuciach.
Nie wszystko oczywiście, co doszło do rąk naszych mogło być opublikowane ze względów cenzuralnych w najszerszem tego pojęcia znaczeniu. Niektóre ulubione piosenki odznaczają się bowiem taką soczystością wyrażeń, że tylko w manuskrypcie mogą krążyć.
Dalej trzymaliśmy się zasady ne misceantur sacra profanis, t. j. wypuściliśmy te piosenki i pieśni, które tworzy entuzjazm patrjotyczny lub smutek i cierpienie narodowe.
Zbiorek nasz nieco jednostronny, bo oddaje głos przeważający humorowi żołnierskiemu, temu osobliwemu obrońcy duszy, który nie pozwala trosce i niedoli zgnębić serc. Humor ów nie jest wolny od dosadności a nieraz i trywialności, co trzeba wszakże zrozumieć i wyrozumieć. Żołnierska muza to nie wychowana w klasztorze panna; ma raczej w sobie coś z Szekspira. Lubi kontrasty. Sentyment rozprasza drwinami. Łzę osusza dowcipem. Łączy bez kłopotu poetyczną wzniosłość z grubym, brutalnym żartem. Przeplata pasma krwi pasmami śmiechu.
Nie wiązankę róż wybranych i nie zbiór rapsodów bohaterskich dać chcemy. Nie do miejsca świętego świętych prowadzimy. Lecz przez pryzmat wesołej piosenki ukazać mamy codzienność obozu w kolorach jego własnej, swoistej poezji. Humor żołnierza jest jego siłą w najprzykrzejszych chwilach — dlatego szanujmy go.
Zbiorek zawiera przeważnie rzeczy nowe, lub o tekście bogatszym; dla kompletu znalazły się i rzeczy już znane. Składa się on z dwu części.
Pierwsza część — to piosenki poszczególnych rodzajów broni i o poszczególnych rodzajach broni w obozie legionowym — więc ułańskie, piechotne, artyleryjskie, oraz o podchorążych, lekarzach i taborytach. Piosenki te bądź są ogólnego charakteru, bądź też odnoszą się do pewnych osób i faktów i tak też je uporządkowaliśmy.
Druga część to piosenki śpiewane w obozie legionowym i charakter żołnierski mające, lecz nie związane ściśle z legionami, często skądinąd przeniesione, a najczęściej ludowe.
Zbiorowi nadaliśmy starodawną formę kantyczki — boć to są rzeczy do śpiewania.
Do zbioru dołączyliśmy osobno nuty; spis końcowy wskazuje gdzie szukać w nutach odnośnej melodji

Piotrków w listopadzie 1915.

BEZ PANNY NIEMA UŁANA

Hej, jadą ułani popod górkę:
Podobno matulu macie córkę?
Córeczkę wy macie, niby łania,
Dla naszych ułanów do kochania!

Oj, gdybym panowie córkę miała
Już dawno ułanom bym ją dała.
Nic to wam matulu nie pomoże,
Że córkę chowacie tam w komorze.

Przeszukam caluśką tę komorę
Córeczkę na wojnę wam zabiorę.
Do drogi panienka już gotowa:
Żegnajcie matulu bądźcie zdrowa!

Bo każdy nasz ułan galant taki,
Że pannie ustąpi swej kulbaki.
Bo każdy nasz ułan, kiedy ranny
Chce czuć koło siebie żałość panny.

A kiedy ułana śmierć zamroczy,
Chce, żeby mu panna zwarła oczy.
Boć to już historja dawno znana,
Bez panny nie może być ułana.



POCHWAŁA STANU UŁAŃSKIEGO

Jedzie ułan lasem,
Po pańsku, z hałasem.
Piechur za nim bokiem, bokiem
Potrząsa tłumokiem.
Piechur za nim bokiem, bokiem
Potrząsa tłumokiem.

Jedzie ułan lasem
Podkówki mu brzęczą.
Piechur za nim bokiem, bokiem
Z tornistrą cielęcą,
Piechur za nim bokiem, bokiem
Z tornistrą cielęca.

Niema tego domu,
Niema i tej chatki,
Gdzieby, gdzieby nie kochały
Ułana mężatki,
Gdzieby, gdzieby nie kochały
Ułana mężatki.

Kochają i panny
Lecz kochają skrycie,
Każda, każda za ułana,
Oddałaby życie,
Każda, każda za ułana,
Oddałaby życie.

Jedzie ułan jedzie,
Konik pod nim pląsa.
Czapkę zsunął na bok
I podkręca wąsa.
Czapkę zsunął na bok, na bok.
I podkręca wąsa.


Jedzie ułan, jedzie,
Szablą pobrzękuje,
Hej uciekaj, panno, panno,
Bo cię pocałuje.
Hej, uciekaj panno,
Bo cię pocałuje.

Kamasze na nogach,
Tornister ze skóry —
Jakże was tu kochać, kochać
Obrzydłe piechury?
Jakże was tu kochać, kochać
Obrzydłe piechury.

Zaś u nas ułanów
To taka ochota,
Lepszy, lepszy wąs ułański,
Niż cała piechota!
Lepszy, lepszy wąs ułański,
niż cała piechota!



TAKA JUŻ UŁAŃSKA DOLA

Nosił ci mnie konik gniady,
Nosił prędko, nie powoli.
Aż mnie zaniósł do niewoli,
Skąd uciekać nie dam rady.
Koniu mój — koniu mój,
W niewolęś mię poniósł!
Koniu mój — koniu mój,
W niewolęś mię poniósł!

Tak to było: późna pora,
Trza koniowi ulżyć w biegu,
Trza pomyśleć o noclegu.
Zaniósł ci mnie koń do dwora.
Koniu mój — i t. d.

A we dworze tym panienka,
Oczy czarne roześmiane,
Dwa buziaki, dwa rumiane
I usteczka jak wisienka.
Koniu mój — i t. d.

Obróciła na mnie oczy,
Powiedziała słówko grzeczne,
Zaplątała w niebezpieczne
Więzy czarnych swych warkoczy.
Koniu mój — i t. d.

Dziś uciekać nie dam rady,
Chociaż wiem, że tam w szwadronie,
Chłopcy śmieją się i konie,
Rotmistrz z gniewu chodzi blady.
Koniu mój — i t. d.

Taka już ułańska dola,
Że gdy raz do dworu trafi,
To się wyrwać nie potrafi,
Każdy buziak dlań niewola.
Koniu mój, koniu mój,
W niewolęś mnie poniósł.



JADĄ UŁANY

Jadą ułany! Jedzie kochany!
Ułany, ułany, ułany hej.

Jedzie Belina, Płacze dziewczyna.
Ułany, ułany, ułany, hej.

Jadą ułani, Jak malowani.
Ułani, ułani ułani hej.

Dźwięczą ostrogi, Hej na bok z drogi.
Ułani, ułani, ułani hej.

Szabelką błyśnie, Rączkę uściśnie.
Ułani, ułani, ułani hej.

Wąsika kręci, Dziewczynki nęci.
Ułani, ułani, ułani hej.

Oj te ułany To są gałgany.
Ułany, ułany, ułany hej.



DZIELNY TRĘBACZ

Przybyli do wsi ułani,
Hej, cały pułk tam ich stał!
Prześlicznie byli ubrani
I każdy szablę miał.
Gdy dzwonią srebrne ostrogi,
W dziewczęciu serce drga.
A zuch największy był trębacz,
Gdy zagrał tratatata.
Trata—Trata.
A zuch największy był trębacz,
gdy zagrał tratatata.

Raz spotkał trębacz niecnota —
Zaś był to wieczorny czas —
Nadobną Hanię u plota
I wiódł ją w gęsty las.
Ażeby Hanię zabawić,
Co tylko siły ma,
Na trąbce swojej wygrywa
Noc całą tratatata.
Trata — Trata,
Na trąbce swojej wygrywa
Noc całą tratatata.

Rok czasu szybko upłynął,
Ułanów już ani ślad,
Niejeden ptak skrzydła zwinął,
Niejeden opadł kwiat.
I z Hanią także inaczej —
Lecz mała zmiana ta,
Z kołyski trębacz maleńki
wciąż krzyczy tłatatata
Tła-ta — Tła-ta.
Z kołyski trębacz maleńki
wciąż krzyczy tłatatata.



ŚPIEWKA O PIĘCIU UŁANACH

Przyjechali hej ułani z wojny, (bis)
Pytali się o nocleg spokojny. (bis)

I znaleźli gospodę spokojną.
Pytali się o Marysię strojną.

A czyście jej nie widzieli w polu,
Jak czyściła pszeniczkę z kąkolu.

Hej to ona o weselu myśli,
Gdy pszeniczkę tak z kąkolu czyści.

I jechali przez wszystkie zagony,
Aż przybyli do samej, do onej.

A ona ich pięknie przywitała
I każdemu upominek dała.

A pierwszemu rozmarynu wieniec,
Bo to był dziewczęcia ulubieniec.

A drugiemu miłości gorączkę
A trzeciemu obrączkę na rączkę.

A czwartemu kijem smarowanie,
Bo nie wierzył w dziewczęcia kochanie.

A piątemu jeleniowe rogi,
Bo był stary i miał krzywe nogi.



O PIERWSZYM PATROLU

Powiedz mi bracie, powiedz!
Ram, pam, pam. Ram, pam, pam.
Czy wiesz co Belinowiec?
Czy wiesz co to za smok?
Hop, hop, Hop, hop
Czy wiesz co to za smok?

Czy wiesz kto w kilka koni —
Ram, pam, pam. Ram, pam, pam.
Kozaków setkę goni
I het przed siebie gna!
Aż ha — aż ha
I het przed siebie gna!

To pierwszy konny oddział
Ram, pam, pam. Ram, pam, pam.
Co się w strój strzelców odział
I w polskie ziemie wszedł
Het, het — het, het
I w polskie ziemie wszedł.

My tu w Kielcach na rynku
Ram, pam, pam. Ram, pam, pam.
Wyszedłszy prosto z „szynku“
Rozbilim Moskwę w puch.
Buch, buch. Buch, buch.
Rozbilim Moskwę w puch.

Idziem zawsze na przedzie
Ram, pam, pam. Ram, pam, pam.
Belina w bój nas wiedzie.
Gdy trąbka szarżę gra:
Tra ra — tra ra
Gdy trąbka szarżę gra.



ŚPIEWKA ODDZIAŁU BELINY

Hej tam od Krakowa
Modra Wisła płynie —
Szemrzą fale, fale szemrzą
Piosnki o Belinie,
Piosnki o Belinie.

Piosnki o Belinie
I o jego sławie —
Wyjm Belino swą szabelkę,
Prowadź ku Warszawie!
Prowadź ku Warszawie!

Brak naszym ułanom
Lanc i chorągiewek,
Ale zato mają szczęście
Do sarmackich dziewek,
do sarmackich dziewek.

Gdy Moskale ujrzą
Ułańskie rabaty
Uciekają strachem zdjęci
Moskiewskie psubraty,
Moskiewskie psubraty.

Hej tam pod Warszawą
Modra Wisła płynie,
Szemrzą fale, fale szemrzą
Piosnki o Belinie,
Piosnki o Belinie.

Piosnki o Belinie
I jego ułanach —
Brzmij piosenko, ty ułańska,
Siej postrach w tyranach!
siej postrach w tyranach.



PIEŚŃ SZWADRONU WĄSOWICZA

Nasz Wąsowicz, chłop morowy, (bis)
Zbił Moskali w Cucyłowej. (bis)

Odznaczył się szwadron drugi,
Wrażej krwi on przelał strugi.

Myśmy w opłotkach stanęli,
Na moskwę ogniem plunęli.

Kozacy ku nam pognali,
Lecz ognia nie wytrzymali.

Rotmistrz stał na środku drogi,
Z pistoletu prażył wrogi.

Armaty basem śpiewały,
Lecz śmiał się z nich szwadron cały.

Dwie godziny bitwa trwała,
Jest z niej dla szwadronu chwała.

Więc kto chce rozkoszy użyć,
Niech w ułany idzie służyć. —



Z POSTOJU W KĘTACH
[1]

Ułani jadą Wielką gromadą.
Kołpaki, Rumaki I dziarska mina:

Po krwawym boju Dzionek postoju
Dał panom Ułanom Rotmistrz Belina.

Po całem siole W każdej stodole,
Rżą wkoło Wesoło Raźne konisie.

Za opłotkami Za ułanami
Stęsknione, Spłonione Patrzą Marysie!


Ułan Jasieńko Ze swą Kasieńką
U stołu Pospołu Usiadł szczęśliwy.

O swych pochodach, Krwawych przygodach
Straszliwe, Prawdziwe Prawi jej dziwy!

Kasiu jedyna, Rotmistrz Belina
Pan dobry, A chrobry, Zawsze na przedzie,

A za nim smugą Barwistą, długą
Sto panów Ułanów Galopem jedzie!

I tak jej prawi Ułanów sławi
Dziewucha, Choć słucha, Niebardzo rada.

Coraz to czulej K’niemu się tuli
I z cicha Coś wzdycha W końcu powiada:

„Dzionek ci stanie Na twe kochanie,
O znojach I bojach Długie powieści.

„Nocką od zucha Żąda dziewucha
Niech kocha Ją trocha. Pieści, a pieści!“ —



PRZYBYLI UŁANI POD OKIENKO
[2]

Przybyli ułani pod okienko (bis).
Pukają, wołają: — Puść panienko! (bis)

— O Jezu, a cóż to za wojacy!
— Otwieraj, nie bój się, to czwartacy!

— Przyszliśmy tu poić nasze konie
Za nami piechoty pełne błonie

— O Jezu, a dokąd Bóg prowadzi?
— Warszawę odwiedzić byśmy radzi.

Gdy zwiedzim Warszawę, już nam pilno
Zobaczyć, to nasze stare Wilno.



PIOSENKA PIECHOTY O UŁANACH

Chłopy woły gnały, ułanów pytały,
Gdzieżeście druciarze tych sznurów nabrały?
Tra-ta-ta.

A wy głupie chamy czego od nas chcecie,
My nie są druciarze — my ułany przecie!
Tra-ta-ta.

Jedzie sobie ułan na kulawej szkapie,
Chusteczka w kieszeni, a z nosa mu kapie —
Tra-ta-ta.

Ułan chłopak zgrabny, wiadro ma na czubie,
Częściej niż Moskali, dziewczęta on skubie —
Tra-ta-ta.

Piechur śpi w okopach, śmierć wciąż nad nim wieje,
A ułan z dziewczyną pierzynę se grzeje —
Tra-ta-ta.



ZŁOŚLIWE LAMENTACJE PIECHURA

Rano na apel trąbka grzmi;
Wstawaj żołnierzu głodny, zły —
Wstawaj żołnierzu, chociaż wszy masz na kołnierzu.
Musisz maszerować raz, dwa, trzy!

Porucznik wrzeszczy kiedy zły —
Biedny żołnierzu ronisz łzy,
Westchnij głęboko, Niech mu skałka pęknie w oko
I maszeruj sobie dalej raz, dwa, trzy.

Kiedy dziewczyny chce się ci
Kiedy już blisko, serce drży —
Piechoto z drogi, Jedzie sobie ułan srogi,
Idźże teraz maszerować raz, dwa, trzy.

Hej panie ułan, czy nie grzech,
Straszysz dziewczęta koło wiech
Jak piechur skoczy, Front do tyłu robią oczy
Dudy, dudy, dudy, dudy, dudy w miech.

Bo ułan nie zna, co to strach,
Pod końskim brzuchem ma on dach —
Po bitwie liczą: — „Dwieście kobył padło“! krzyczą
Jeden z zsiadek, ranny w zadek — ach, ach, ach!



PIERWSZA KADROWA

Raduje się serce, raduje się dusza,
Gdy pierwsza kadrowa na wojenkę rusza.
Ojda ojdadana kompanio kochana,
Nie masz to, jak pierwsza nie.

Chociaż do Warszawy mamy długa drogę,
Ale przejdziem migiem byle tylko w nogę,
Ojda ojdadana kompanio kochana
Nie masz to, jak pierwsza nie.

Choć Moskal psiawiara drogę nam zastąpi,
To kul z Manlichera nikt mu nie poskąpi
Ojda ojdadana kompanio kochana
Nie masz to, jak pierwsza nie.

A gdyby się długo opierał psiajucha,
To każdy bagnetem trafi mu do brzucha,
Ojda ojdadana, kompanio kochana
Nie masz to, jak pierwsza nie.

Kiedy pobijemy po drodze Moskali,
Piękne Warszawianki będziem całowali.
Ojda, ojdadana, kompanio kochana
Nie masz to, jak pierwsza nie.


A jak się szczęśliwie zakończy powitanie
To pierwsza kadrowa gwardyją zostanie.
Ojda ojdadana kompanio kochana
Nie masz to, jak pierwsza nie.

A więc piersi naprzód, podniesiona głowa,
Bośmy przecież pierwsza kompania kadrowa.
Ojda ojdadana kompanio kochana
Niemasz to, jak pierwsza nie.



WSTĄP BRACIE MIĘDZY STRZELCE

Wstąp bracie między strzelce,
Gdy chcesz sią sławą skryć, (bis)
Kompania godna wielce,
Umierać z nią i żyć.
Bo w strzeleckiem gronie
Służba to nie żart — o nie.
Bo w strzeleckiem gronie
Służba to nie żart!

Dandysem był w Krakowie,
Podbijał serca w mig.
Poleżał w mokrym rowie,
I cały szyk, gdzieś znikł.
Bo w strzeleckiem gronie i t. d.

Człek mądry był, jak rabin,
Na szczyt się wiedzy piął;
Do ręki wziął karabin,
A mądrość djabeł wziął.
Bo w strzeleckiem gronie i t. d.

Kiedy cię serce boli,
Lub duszę kryje mrok,
Zbędziesz się „melankoli“
Ćwiczebny robiąc krok.
Bo w strzeleckiem gronie i t. d.

Każdy porządny strzelec
W bój idzie jak na bal,
Zatańczy Moch wisielec,
Gdy padnie rozkaz „Pal“!
Bo w strzeleckiem gronie i t. d.

By wynieść z pól zwycięstwo,
Trza naprzód rwać jak chart.
Trzeba mieć w duszy męstwo,
Na ustach śmiech i żart.
Bo w strzeleckiem gronie i t. d.

Wieje naprzód — z pieśnią — zuchu!
A smutki jechał sęk,
Ma człek gnić z dziurą w brzuchu
Lepiejby z śmiechu pękł.
Bo w strzeleckiem gronie i t. d.



HEJ IDĄ STRZELCY
[3]

Hej idą strzelcy Morowcy wielcy.
Hej strzelcy, hej strzelcy, hej strzelcy, hej.

Siwe mundury Czerwone sznury.
Hej strzelcy, hej strzelcy, hej strzelcy, hej.


Błyszczą szablista Stal iskry ciska.
Hej strzelcy, hej strzelcy, hej strzelcy, hej.

Błyszczą bagnety Z słońca podniety.
Hej strzelcy, hej strzelcy, hej strzelcy, hej.

Na samym przedzie Piłsudski jedzie.
Hej strzelcy, hej strzelcy, hej strzelcy, hej.

Hej naprzód wiara! Zabijem cara.
Hej strzelcy, hej strzelcy, hej strzelcy, hej.

Ty carze dumny, Hybaj do trumny.
Hej strzelcy, hej strzelcy, hej strzelcy, hej.

Głowa do góry, Choć w butach dziury.
Hej strzelcy, hej strzelcy, hej strzelcy, hej.

Z drogi wisielcy, Bo idą strzelcy.
Hej strzelcy, hej strzelcy, hej strzelcy, hej.

A za strzelcami Skautki z noszami.
Hej strzelcy, hej strzelcy, hej strzelcy, hej.

Siwe kabaty Duch w nich rogaty.
Hej strzelcy, hej strzelcy, hej strzelcy, hej.

Te nasze strzelce Zdobyli Kielce.
Hej strzelcy, hej strzelcy, hej strzelcy, hej.

A pod Kielcami Panny z kwiatami.
Hej strzelcy, hej strzelcy, hej strzelcy, hej.



BOM STRZELEC

Ksiądz mi zakazował,
Żebym nie całował
Białych głów, białych głów.
A ja wciąż choruję
A kiedy całuję
Jużem zdrów, Jużem zdrów.

Ksiądz mi zakazował,
Żebym nie całował
Za wiele, za wiele
A ja sobie muszę
Uradować duszę
W niedzielę, w niedzielę.

Ksiądz mi zakazował,
Żebym nie całował
Aktorek, aktorek.
A ja sobie muszę
Uradować duszę
We wtorek, we wtorek.

Ksiądz mi zakazował,
Żebym nie całował
Pod brodę, pod brodę.
A ja sobie muszę
Uradować duszę
We środę, we środę.

Ksiądz mi zakazował,
Żebym nie całował
Mężatek, mężatek.
A ja sobie muszę
Uradować duszę
We czwartek, we czwartek.


Ksiądz mi zakazował,
Żebym nie całował
Dziewczątek, dziewczątek.
A ja sobie muszę
Uradować duszę,
Choć w piątek, choć w piątek.

Ksiądz mi zakazował,
Żebym nie całował
Przez psotę, przez psotę.
A ja sobie muszę
Uradować duszę
W sobotę, w sobotę.

Ksiądz mi zakazował,
Żebym nie całował
W popielec, w popielec,
A ja sobie muszę
Uradować duszę,
Bom strzelec, bom strzelec.



HEJ TAM POD WARSZAWĄ
[4]

Hej tam pod Warszawą,
Kędy Wisła płynie
Rozłożył się Moskal świnia
Na polskiej krainie —
Na polskiej krainie.

Poczekaj Moskalu,
Ty pogańska dusza —
Maszeruje oddział strzelców,
Na proch cię rozkruszą —
Na proch cię rozkruszą.

Komendancie miły
Prowadźże nas dalej,
Bo my jeszcze dzisiaj chcemy
Szturmować Moskali
Szturmować Moskali.

Koledzy sekcyjni
Szukajcie kierunku,
Byśmy celnie strzelać mogli
Nie psując ładunku —
Nie psując ładunku.

Naprzód tyraliery,
Kule nas nie straszą,
Bić się bedziem z Moskalami,
Za ojczyznę naszą —
Za Ojczyznę naszą.

Za poległych braci
Wiernych Polski synów,
Bić się bedziem z Moskalami,
Bić tych sukinsynów —
Bić tych sukinsynów.



A JA TYLKO O NIM ŚNIĘ
>

Bije mama, bije mama, bije mnie,
Że ja strzelców, że ja strzelców całuję.

Widzi mama, widzi mama, jak to źle,
Wszystkie panny mają strzelców, a ja nie.

Siedzi mama, siedzi mama w szaliku,
A ja z chłopcem, a ja z chłopcem w gaiku.

Zaszło słońce, zaszło słońce za morze,
A ja z chłopcem, a ja z chłopcem na dworze.

I już nie wiem co się stało, och Boże,
Bo tak ciemno było przecież na dworze.

Nie wie mama, nie wie mama, o tem nie,
Ja tylko, a ja tylko o nim śnię.



N. K. N. ZAPŁACI

Raz w ciemną noc, do pewnej wsi
Szedł strzelec po kwaterze,
Aż do młynarki zaszedł drzwi,
I wnet je szturmem bierze.
Młynarko puść, do dyabłów stu!
Nie lubię stać na zimnie,
Młynarko puść, nic złego tu,
Nie stanie ci się przy mnie.
Że strzelcy biedni, to nie wstyd,
Wszak wojna nie bogaci,
Ja za kwaterę dam ci kwit,
A N. K. N. zapłaci.

Rozkwaterował się nasz zuch,
Wypoczął należycie,
Jadł co miał sił, a pił za dwóch,
Bo był przy apetycie.
Lecz strzelec miał niezgorszy gust,
Choć był już po wieczerzy
Nie szczędzi mu młynarka ust
Wszak deser się należy.
Że strzelcy biedni, to nie wstyd,
Wszak wojna nie bogaci,
Za każdy całus dam ci kwit,
A N. K. N. zapłaci.

Po roku do tej samej wsi
Wracali znów żołnierze,
Przechodził strzelec koło drzwi,
Gdzie był tu na kwaterze,
I wybiegł ze wsi, kto był żyw,
Wybiegła też młynarka,
Na ręku zaś, ach co za dziw,
Małego ma kanarka[5].
Że strzelcy biedni to nie wstyd,
Wszak wojna nie bogaci,
Kiedy już masz ten żywy kwit,
To N. K. N. zapłaci.



HEJ MADZIAR PIJE

Hej Madziar pije, hej Madziar płaci,
Hej na Madziara płaczą dzieci.
Hej płaczą dzieci, hej płacze żona,
Hej bo Madziara niema doma.

A nie mówiłem ci Anielciu,
Nie chodź do karczemki z kądziołką,
Bo tam nasi strzelcy tańcują,
To ci kądziołeczkę zepsują.

Hej tam po górach, hej tam od Tater,
Hej podmuchuje halny wiater.
Hej podmuchuje, leci z nowiną,
Że strzelcy idą ku dolinom.

A nie mówiłem ci Anielciu,
Nie chodź do karczemki z kądziołką,
Bo tam strzelcy tańcują,
To ci kądziołeczkę zepsują!



CÓŻ POMOŻE WALKA RUSA

Moskal świnia ostrzy zęby,
Wybijem mu wszystkie z gęby!
Już w Karpatach trąbki grają,
Moskaliska wyrywają.

I tak dalej ciągle z Bogiem,
Poradzimy sobie z wrogiem.
Cóż pomoże walka rusa,
Gdy nań idzie polska dusza.



RYM CYM-CYM!

A jak żołdu nie dostanę
Rym cym cym (bis)
Złapię werndla, rżnę o ścianę
Rym cym cym!

Jak menaży nie dostanę
Rym cym cym
Złapię szalki, rżnę o ścianę
Rym cym cym!



JEDZIE PAN GENERAŁ
[6]

Jedzie pan generał,
Jedzie sobie przodem,
Raz to na koniku,
A raz samochodem.

A za generałem,
Cały sztab w ordynku,
Przejechali Węgry
Prawie bez spoczynku.

Prowadzą, prowadzą,
Do Polski nas wiodą,
Tylko że nie wiedzą
Jakąby to drogą.

Prowadźże nas prowadź,
Choć by jak najdalej
Byleśmy się wreszcie
do Polski dostali.

Prowadźże nas prowadź
Panie generale
Przy tobie moskala
Nie boim się wcale.



JEDZIE, JEDZIE ARTYLERJA

Jedzie, jedzie artylerja,
Jedzie tu i tam Jedzie tu i tam Jedzie tu i tam
Koń się potknął, sierżant uciekł
Brzoza został sam, Brzoza został sam, Brzoza został sam.

Działo długie na ośm cali,
Możesz zmierzyć sam Możesz zmierzyć sam, Możesz zmierzyć sam.
Dymem straszy nam Moskali
W bitwie tu i tam, W bitwie tu i tam, W bitwie tu i tam.









































Moskal kule w kieszeń łapie
Taki głupi cham! Taki głupi cham! Taki głupi cham!
Brzoza się z frasunku drapie
Do bani cały kram... Do bani cały kram... Do bani cały kram.

Zwinął Brzoza biznes cały
Grzmi do Wiednia sam... Grzmi do Wiednia sam... Grzmi do Wiednia sam
Znów posiedzi trzy kwartały
Biada, biada nam... Biada, biada nam... Biada, biada nam.



PISZE DO NIEGO CZARNYM ATRAMENTEM

A nasza baterya
w Przegorzałach stoi, w Przegorzałach stoi, w Przegorzałach stoi
I pisze do cara
Że się go nie boi, że się go nie boi, raz dwa trzy!
Hopaj siupaj... i t. d.

I pisze do niego
Czarnym atramentem, czarnym atramentem, czarnym atramentem
Że się go nie boi
Z całym regimentem, z całym regimentem, raz, dwa trzy!
Hopaj siupaj i t. d.



NASZA ARMATA

Jak ciele uwiązane
Starym powrozem
Skacze by opętane
Z tyłu za wozem.
Co to za kawał grata?
To jest... nasza armata!
Ta, ta, ta, ta, ta, ta, ta.
Nasza ar — ma — ta

Za nią kanonier z cicha
Zbierając ładnie
Jeżeli jaka sprycha
Z koła — wypadnie
Potem składa i łata
Bo to — nasza armata!
Ta, ta, ta, ta, ta, ta, ta...
Nasza ar — ma — ta

Lecz, że cudów na świecie
Nie braknie wcale
Zaciągnęli ją przecie
Na... Fenterale
Myśląc, że figla spłata
Moskaluszkom armata.
Ta, ta, ta, ta, ta, ta, ta
Nasza ar — ma — ta

Chcieli nasi nad ranem
Napaść Moskali
Nagle... żegnaj się z planem,
Bo jak grzmot wali:
Bum tarach na warjata!
Przypadkowo...— armata.
Ta, ta, ta, ta, ta, ta, ta,
Nasza ar — ma — ta!

Wybaczcie drodzy państwo
Tę śmiałość moją,
Lecz Moskale tych armat
Nic się nie boją
Cóż to jednak u kata.
Wszak to także armata
Ta, ta, ta, ta, ta, ta, ta
Nasza ar — ma — ta!



PIOSENKA O TABORYTACH
[7]

Jadą tabory
Pełniutkie wory
Tabory, tabory, tabory, hej!

Nie myśl w potrzebie
Że to dla ciebie
Żołnierzu, żołnierzu, żołnierzu, hej!

Na samym przedzie,
Intendant jedzie,
Morowy, opasły, okrągły, hej!

A taboryci
Rumiani, syci
Tabory, tabory, tabory, hej!

Żołnierz przymiera
Głód mu doskwiera
Tabory, tabory, tabory, hej!

Żołnierz się bije
Intendant tyje
Tabory, tabory, tabory, hej!

Furmanów chmara
Pali cygara,
Tabory, tabory, tabory, hej!

Żołnierz się zżyma
I prymki niema
Tabory, tabory, tabory, hej!



LOS PODCHORĄŻEGO
[8]

Ciężki los podchorążego (bis),
Wszyscy ludzie żałują go (bis).

Ledwie oczy przetrzeć zdoła,
Już na zbiórkę sygnał woła.

Cwałem w cwał, wydechy, wdechy,
Z piersi chcą ci zrobić miechy.

Próżno jęczą maroderzy,
Nikt im tutaj nie uwierzy.

Nie przekonasz ty doktora.
Nunc est mortis tnae hora.

Ledwie zerwał się z noclegu,
Już iść musi do szeregu.

W rozwiniętym z tornistrami,
Z karabinem, łopatkami.

Dalej, naprzód, dalej żwawo,
Spocznij! Baczność! Czwórki w prawo,

Po raporcie wymarsz w pole,
Że aż podchorążych kole.

Nieprzyjaciel wprost przed nami,
W tyraliery plutonami.

Trzeba robić to z ochotą,
Bo inaczej padnij w błoto.

A gdy żołnierz nóg nie czuje,
Pan porucznik się raduje.


Są też w szkole i ułani,
Którzy brzęczą ostrogami.

Lecz cóż, że mu ona dzwoni,
Chodzi pieszo, niema koni.

Lecz wnet skończą się niedole,
Szkoła nasza pójdzie w pole.

Pokażemy co umiemy,
Gdy śmierć Moskwie przyniesiemy.



KOMENDANCI RANO WSTAJĄ

Komendanci rano wstają,
Żołnierzowi spać nie dają.
To bieda.
To bieda, oj to to to,
To bieda.
To bieda niedola.

Ledwieś zdążył wciągnąć gacie,
Już na pole smaruj bracie.
To bieda i t. d.

I w noc ciemną cię pognają,
Nosa utrzeć ci nie dają.
To bieda i t. d.

Lecz gdy przez wieś wędrujemy,
Ładne panny całujemy.
Nie bieda,
Nie bieda — To dola!

Panny cenią nas wysoko,
Robią do nas perskie oko.
Nie bieda i t. d.

A my zawsze pełni chwały,
Mamy swoje ideały.
Nie bieda i t. d.

Lecz gdy przyjdą egzaminy,
To nam wszystkim zrzedną miny.
To bieda i t. d.



PIOSENKA O LEKARZACH
[9]

Hej! żołnierze, chowaj brzuchy,
Bo tu jadą łapiduchy.
To mi da, to mi da, łapiduchy.

Zaraz w brzuchu zrobią dziurę,
I cholerę wleją w skórę,
To mi da, to mi da, łapiduchy.

Żeby nie było za mało,
Wnet tyfusem żgną cię w ciało.
To mi da, to mi da, łapiduchy

A jak im nie umrzesz zaraz,
Będziesz z ospą miał ambaras.
To mi da, tu mi da łapiduchy.

Gdy żołądek masz zaparty,
Aspiryny weź pół kwarty.
To mi da, to mi da, łapiduchy.

Gdy cię w uchu zabolało,
Aspiryny kwartę całą.
To mi da, to mi da, łapiduchy.


Kiedy ślepniesz bez przyczyny,
Łykaj wiadro aspiryny.
To mi da, to mi da, łapiduchy.

A gdy cię zatrzęsie febra,
zleją ci jodyną żebra.
To mi da, to mi da, łapiduchy.

Gdy wyrostek ci dolega,
Wnet jodyna zapobiega.
To mi da, to mi da, łapiduchy.

Kiedy rękę masz złamaną,
Posmarują Ci kolano.
To mi da, to mi da, łapiduchy.

A jak rannyś jest niebożę,
Tylko piła dopomoże.
To mi da, to mi da, łapiduchy.



WOJNA LEKARSTWEM

Medycynie naszej doby
Nikt nie wierzy — nie.
Szczęściem wszystkie dziś choroby,
Wojną leczą się.

Choryś człek,
Idź bracie na wojenkę.
Straw ten lek,
A będziesz żył przez wiek. (bis)

Cierpisz bracie na zaparcie
Od szeregu dni —
Niech no przyjdzie pierwsze starcie,
Jużeś zdrów — aż grzmi!

Choryś człek,
Idź bracie na wojenkę.
Straw ten lek,
A będziesz żył przez wiek. (bis)

Chory był na zatłuszczenie,
Aże w oczach puchł,
Marszy trzy — jedno ćwiczenie,
I już stracił brzuch.

Choryś człek,
Idź bracie na wojenkę.
Straw ten lek,
A będziesz żył przez wiek (bis)

Do jedzenia nie miał werwy,
Miał zieloną twarz.
Dziś stare zmiata konserwy
I Rindfleischgulasch.

Choryś człek,
Idź bracie na wojenkę,
Straw ten lek,
A będziesz żył przez wiek. (bis)

Choć ci serce w piersi drga tak,
Że zapiera dech,
Pójdziem na Moskala w atak,
Będziesz gnał za trzech.

Choryś człek,
Idź bracie na wojenkę,
Straw ten lek,
A będziesz żył przez wiek. (bis)

A gdy kochasz się namiętnie,
Stąd serdeczny ból,
Wykuruje cię doszczętnie,
W serce parę kul.

Choryś człek,
Idź bracie na wojenkę,
Straw ten lek,
A będziesz żył przez wiek. (bis)



PRZYGODA LOTA
[10]

Tren się nasz okrutnie wlecze,
Husia siusia, husia siusia,
Jadąc w stronę Izholcz z Teczö
Husia siusia, husia sia!
A Lot doktor dookoła,
Husia siusia, husia siusia.
Wciąż pogania, krzyczy, woła
Husia siusia, husia sia!
Bo wódz trenu, jak w obozie,
Miast tren ciągnąć na powrozie,
Niby suseł śpi na wozie,
A tren sobie — husia siusia!
Tra ra ra! — Sidorowicz twardo śpi,
Tra ra ra! — Biedak Lot ze strachu drży,
Tra ra ra.
Bo wokoło noc i las,
Trudź się bracie, gdyś samochcąc,
W taką biedę wlazł!

Tren się wlecze jak kalika
Husia siusia, husia siusia,
I co parę chwil utyka.
Husia siusia, husia sia!
Więc „świcuje“ Locik miły
Husia siusia, husia siusia,
I wytęża wszystkie siły,
Husia siusia, husia sia!
Wtem — z raportem kucharz leci
I strach groźną wieścią nieci,
Że światełko w lesie świeci! —
To dopiero! — husia siusia!
Tra ra ra! — Sidorowicz twardo śpi,
Tra ra ra! — Biedak Lot ze strachu drży,
Tra ra ra! Bo wkoło noc i las,
Trudź się bracie, gdyś samochcąc
W taką biedę wlazł!

Lot w okropnem rozdrażnieniu,
Husia siusia, husia siusia.
A duszyczka na ramieniu
Husia siusia, husia sia!
Innyby zawrócił z drogi
Husia siusia, husia siusia,
I wziął za pas długie nogi,
Husia siusia, husia sia.
Ale doktor, wojak szczery,
Pociągnąwszy łyk z maniery,
Wnet rozpuszcza tyraliery
I do lasu — husia siusia.
Tra ra ra! — Sidorowicz twardo śni,
Tra ra ra! — Biedak Lot ze strachu drży.
Tra ra ra! Bo wokoło noc i las,
Trudź się bracie, gdyś samochcąc
W taką biedę wlazł!

Sam zaś z tyłu kroczy śmiało,
Husia siusia, husia siusia.
Nagle cóż się okazało?
Husia siusia, husia sia.
Chłop, co z bydłem wyszedł w pole,
Husia siusia, husia siusia.
Piekł przy ogniu barabole!
Husia siusia, husia sia!
Doktor żołnierz z powołania,
Rad z takiego rozwiązania,
Wnet na drogę ludzi zgania,
I w marsz dalszy — husia siusia!
Tra ra ra! — Sidorowicz twardo śpi,
Tra ra ra! — Biedny Lot ze strachu drży,
Tra ra ra! — Bo wkoło noc i las,
Trudź się bracie, gdyś samochcąc,
W taką biedę wlazł.



Za moskalami marsz, marsz, marsz

Hej hej wojna z Moskalami,
Pan komendant idą z nami,
Dalej bracia, dalej wraz,

Od samej Warszawy,
Aż do Petersburga,
Za Moskalami marsz, marsz, marsz.



W dzień deszczowy i ponury
[11]

W dzień deszczowy i ponury
Z cytadeli idą góry
Biedne nasze lwowskie dzieci,
Idą tułać się po świecie.
Na granicy Czarnogórza
Czeka ich mitręga duża
Może nawet tam
Czyha na nich wróg
A więc prowadź, prowadź Bóg.

Dzień wyjazdu już nadchodzi,
Matka z płaczu się zachodzi,
Z żalu ściska biedną głowę,
Pan komendant ma przemowę:
Bądźcie dzielni wy żołnierze,
Brońcie kraju jak należy,
Już pobudki ton,
Trąbka nasza gra,
A więc żegnaj matko ma.

Żegnaj siostro, żegnaj bracie,
Wiem, że żałość w sercach macie:
Władze płakać wam nie bronią,
Na kościołach dzwony dzwonią,
Zdala widać już niestety
Wieże kościoła Elżbiety,
Więc już zbliża się
Nam odjazdu czas,
Chodź uściskaj luba raz.

Czemu płaczesz ukochana?
Być żołnierzem rzecz cacana:
Mundur z igły, guzik błyszczy,
Pół cetnara mam w tornistrze.
Patrz na tego manlichera
Co tak strzela, jak cholera.
Wtedy luba płacz,
Wtedy luba cierp,
Gdy mnie zgładzi jaki Serb.

Hej koledzy dajcie ręce,
Może was nie ujrzę więcej,
Może wrócę z wojny ranny
Lub dostanę krzyż drewniany,
Może ma mogiła stanie
Gdzieś w wąwozie na Bałkanie
Może uda się
Że powrócę zdrów
I zobaczę jeszcze Lwów.


Widzisz tego tam sierżanta
Co udaje adjutanta
On komenderuje klawo
Czwórki w lewo zamiast w prawo.
Widzisz tego manlichera
Każdy żołnierz nie umiera
Wtedy luba płacz, wtedy luba w szloch
Gdy mnie zgładzi jaki moch.

Już w wagony siadać każą,
Jużeś otoczony strażą,
Już ci koce i chleb znoszą,
A muzyka gra Bartoszu.
Słychać świst lokomotywy,
Boże powrót daj szczęśliwy.
Boże pozwól mi
Dożyć chwilę tą,
Bym Ojczyznę ujrzał swą.



Powrót do Lwowa
[12][13]

W dzień czerwcowy i słoneczny
Wraca hufiec nasz waleczny,
Łza radości błyszczy w oku,
Bo Kulparków na widoku.
Już zwycięstwa grają surmy,
Już pobity moskal durny,
I już wita nas,
Nasz rodzinny próg,
Zewsząd, pierzcha, pierzcha wróg.

Ludu przeciw idzie wiele,
Pan Rutowski sam na czele,
Trzęsie brodą, kiwa głową,
Długą wita nas przemową.
Potem woła miejskie straże,
Wina, piwa dawać każe,
Pije bractwo więc
Aż się wali w rów,
Bo już nasz z powrotem Lwów.

A car w Moskwie wściekły skacze,
Ręce łamie, krzyczy płacze,
I z rozpaczy wódę goli
Że go zerżnął Boehm-Ermolli.
Próżno tuli go carowa,
On wciąż krzyczy:
Ja chcę Lwowa!
Krzyczże sobie zdrów,
koniec z tobą już,
Ty batiaru z Polski kusz!



Niemasz nad żołnierza

Niemasz nad żołnierza dzielniejszego człeka:
Choć z armat strzelają, to on nie ucieka.
Na „uebungsmarsirze“ skurzony po uszy,
Napije się wody, bo go w gardle suszy.
A choć padnie przed nim i kula ognista,
Żołnierz idzie dalej, tylko sobie śwista:
(Śwista się melodję 4 pierwszych wierszy).

Papierosów niema (aj do djabłów trzysta!) —
Musi maszerować, tylko sobie śwista.
Widzisz moja luba, na wojenkę idę;
Pożycz mi pieniędzy, zwrócę ci, jak przyjdę.
Więc dziewczyna daje — rzecz to oczywista —
Żołnierz idzie dalej, tylko sobie śwista.



Od Krakowa — do Kijowa
[14]

Od Krakowa, do Kijowa
Wszędy droga nam gotowa.
To bida, to bida, oj to, to, to,
To bida, to bida, niedola!

Żołnierz koszuli nie pierze,
Bo gotową z płotu bierze.
To bida — i t. d.

Indyk zaraz wyskakuje
Gdy żołnierza we wsi czuje.
To bida i t. d.

Świnia kwiczy, baran beczy,
Boć to żołnierz — straszne rzeczy!
To bida i t. d.

Kaczor mówi: Kwak mospanie,
Bo i nam się w łeb dostanie!
To bida i t. d.

Kogut do kur: cip, na grzędy,
Bo żołnierze idą tędy!
To bida i t. d.

Stoi żołnierz na kwaterze,
Ostatnią gęś babie bierze!
To bida i t. d.

Baba idzie do rotmistrza,
A gęś z garnka łeb wytrzyszcza.
To bida i t. d.

Żołnierz złapał kawał kija,
A gęś łeb do garnka skryła.
To bida i t. d.

Baba wraca od rotmistrza,
A gęś z garnka do tornistra.
To bida i t. d.



Łączko zielona

Łączko, łączko, łączko zielona
Kto cię łączko będzie kosił,
Jak ja będę strzelbę nosił?
Łączko, łączko, łączko zielona.

Rolo, rolo, rolo zorana,
Kto ciebie będzie bronował,
Jak ja będę maszerował?
Rolo, rolo, rolo zorana.

Dęby, dęby, dęby zielone!
A któż dęby będzie rąbał,
Jak ja będę maszerował.
Dęby, dęby, dęby zielone!

Ogród, ogród, ogród różany!
Któż tu będzie ogrodnikiem,
Jak ja będę wojownikiem.
Ogród, ogród ogród różany!

Koniu, koniu, koniku siwy.
Kto cię koniu będzie pasał,
Jak ja będę w wojnie hasał;
Koniu, koniu, koniku siwy!

Krówki, krówki, krówki łaciate!
Kto tym krówkom poda trawy,
Jak ja pójdę na bój krwawy,
Krówki, krówki, krówki, łaciate!

Fajo, fajo, porcelanowa!
Któż cię będzie fajko kurzył
Jak ja będą w wojsku służył.
Fajo, fajo porcelanowa!

Piwko, piwko, piwko, czerwone!
Któż cię będzie piwo pijał,
Jak ja będę wrogów bijał.
Piwko, piwko, piwko czerwone!

Maryś, Maryś, Maryś kochana,
Któż cię będzie Maryś kochał,
Jak ja będę w wojsku szlochał.
Maryś, Maryś, Maryś kochana.

Żono, żono, żono kochana!
Kto ciebie pocieszał będzie,
Jak mnie w domu już nie będzie?
Żono, żono, żono kochana?



Od Krakowa czarna rola

Od Krakowa czarna rola,
Ja jej orał nie będę,
Siądę sobie na mego konika
I na wojnę pojadę.

Tam w Krakowie w ślicznym domku,
Tam ma luba przebywa,
Siedzi sobie na małym stołeczku
Ślubne szaty wyszywa.

Nie będziesz ty moja miła
Ślubnych szatek wyszywać.
Bo już jutro, rano raniusieńko
Muszę ostro w glidzie stać.

Stoję w glidzie jako kamień,
Stoję w glidzie jako rzecz,
Aż tu przyjdzie kula rozogniona,
Wyrwie chłopca z glidu precz.

Z wojny wracam do dom jadę,
A tyś się nie wydała —
Powiedzżesz mi moja najmilejsza
na kogoś ty czekała.

Jam czekała mój Jasieńku,
Jam czekała na ciebie,
Że jak z wojny do domu powrócisz,
To ja wyjdę za ciebie.

Ja z wojenki powróciłem,
Lecz się żenić nie będę.
Siądę sobie na mego konika
i na wojnę znów jadę.

Tę chusteczkę coś mi dała
Za onuckę ja ją mam,
Żebyś sobie luba nie myślała,
Że ja Ciebie w sercu mam.

Ten pierścionek coś mi dała,
On nie będzie w kościele.
Ja go wsadzę w lufę karabina
I na wiwat wystrzelę.

Oj nie będę ja Jasieńku —
O Tobie pamiętała,
I kiedy ty serca do mnie nie masz
I ja nie będę miała.



Zakochałem ci się

Zakochałem ci się, aż po same uszy,
Radbym Kaśkę; pojąć, radbym z całej duszy.
Raz, dwa, trzy, cztery,
Raz, dwa, trzy.

Ale cóż ja zrobię, kiej psiawiara Kaśka,
Co raz spojrzy na mnie, to cztery na Jaśka.
Raz, i t. d.

Ale wiem co zrobię, pójdę na wojaka,
Będę se szabelką wywijał z pod oka.
Raz, i t. d.


A jak mi się szczęście hej potoczy kołem,
To może zostanę panem generałem.
Raz, i t. d.

Jak Kaśka zobaczy pana generała
Będzie też to będzie na mnie spozierała.
Raz, i t. d.

Zrazu się pogniewam, ale potem zmięknę,
I z moją Kasieńką do ołtarza klęknę.
Raz, i t. d.

A Jaśka psiajuchę wezmę za pastucha
Niech się memu szczęściu napatrzy, nasłucha.
Raz, i t. d.

A jak nas Pan Jezus obdarzy dzieckami
Będą takie piękne, jako i my sami.
Raz, i t. d.



Jakem maszerował

Jakem maszerował, muzyka grała —
Jakem maszerował, muzyka grała —
A moja Kasieńka, a moja Kasieńka z okna patrzała tadrata,
A moja Kasieńka, a moja Kasieńka z okna patrzała.

Z okienka patrzała do mnie się śmiała —
Z okienka patrzała i tak wołała —
Jakżebym ja z Tobą, jakżebym ja z Tobą maszerowała tadrata,
Jakżebym ja z Tobą, jakżebym ja z Tobą maszerowała.

O moja ty luba maszeruj ze mną —
O moja ty luba maszeruj ze mną —
Kupię ja ci suknię, kupię ja ci suknię zieloną ciemną tadrata,
Żebyś była godna, żebyś była godna, wędrować ze mną.



Jestem ci ja chłopak młody

Poznałem ci ja Petrysię, się, się,
Przecudowne widzimisię, się, się.
I z gęby i z twarzy
Istny anioł boży,
Przecudowny karafijoł, joł, joł.

Oj com ja się nauwijoł, joł, joł,
Nimem zdobył ten specyjoł, joł, joł.
Najedli, napili
Po pysku mnie nabili.
Dużo mnie to kosztowało, ło, ło, ło.

Jestem ci ja chłopak młody, dy, dy.
Niemam wąsów, ani brody, dy, dy.
Na konia wyskoczę,
Szabelką się otoczę,
Będą mi dziewczęta rade, de, de.



Hej panienki posłuchajcie

Hej panienki posłuchajcie,
I gazetki przeczytajcie —
Są tam ciekawe nowinki,
Będzie pobór na dziewczynki.

Z najpiękniejszych krakowianek,
Uformują pułk ułanek.
A która niema ochoty,
Pójdzie sobie do piechoty.

Do ataku zakonniczki,
A do szturmu baletniczki,
Szwaczki zostaną w rezerwie,
Jak się której coś rozerwie.

Grube, tłuste do furgonów,
A te długie do dragonów.
Stare, brzydkie i garbate,
Te wsadzimy na armatę.

Której piękność znana wszędzie,
Oficerem pewno będzie.
Weźmie szlify, akselbanty,
Tak jak mają adjutanty.

A która z piękności znana,
Będzie w randze kapitana.
Gdy będzie chłopców kochała,
Dojdzie stopnia generała.



Chciała pani wino pić!

Chciała pani wino pić,
Nie miał jej kto natoczyć,
Hej ha, uha ha,
Nie miał jej kto natoczyć.

Pan do piwnicy skoczył,
Pani wina natoczył.
Hej ha, uha ha!
Wina pani natoczył.

Z piwnicy pan powraca,
Od pani żołnierz wraca...
Hejha — Uha — ha!
Od pani żołnierz wraca.

I pyta się pan pani,
Czemu łóżko stargali?
Hej-ha, Uha ha!
Czemu łóżko stargali.

Kotka myszkę łapała,
I łóżeczko stargała,
Hej-ha, Uha ha!
I łóżeczko stargała.

I pyta się pan pani:
— Co za żołnierz za drzwiami?
Hej-ha, Uha, ha!
Co za żołnierz za drzwiami.

Jest to żołnierz ubogi,
Urwał mu kartacz nogi,
Hej-ha, Uha ha!
Urwał mu kartacz nogi.

Pan żołnierza żałował,
Dukata mu darował.
Hej-ha, Uha ha,
Dukata mu darował.

Idzie żołnierz hej przez wieś,
O dukacie śpiewa pieśń.
Hej-ha, Uha ha!
O dukacie śpiewa pieśń.

Panam żonę całował,
Jeszcze mi pan dukat dał,
Hej-ha, Uha ha!
Jeszcze mi pan dukat dał.

Pani oknem wyjrzała,
Na żołnierza wolała:
Hej-ha, Uha ha!
Na żołnierza wołała.

Hej żołnierzu nie śpiewaj,
Jakeś dostał to trzymaj!
Hej-ha, Uha ha,
Jakeś dostał to trzymaj

Pan dukatać odbierze,
I grzbiet kijem wypierze!
Hej-ha, Uha ha!
I grzbiet kijem wypierze.

Ja się pana nie boję,
Na placu mu dostoję.
Hej-ha, Uha a!
Na placu mu dostoję.



Ułany, ułany siwe konie macie

Ułany, ułany
Siwe konie macie
Pojadę za wami
Jednego mi dacie.
Pojadę za wami
Jednego mi dacie.

Oj moja dziewczyno
Żal mi cię, żal mi cię
Wsiadaj na konika
wezmę cię, wezmę cię.
Wsiadaj na konika
Wezmę cię, wezmę cię.

Wsiadaj na konika
Wsiadaj na białego
Pojedziesz ty z nami
Dla swego miłego.
Pojedziesz ty z nami
Dla swego miłego.



Na wojence daleczkiej

Gdzie to jedziesz Jasiu? Na wojenkę Kasiu,
Na wojenkę daleczką.
Weźże i mnie z sobą,
Radam jechać z tobą
Na wojenkę daleczką.

Co będziesz robiła Kasiu, Kasiuleńko,
Na wojence daleczkiej?
Będę chusty prała
Złotem wyszywała,
Na wojence daleczkiej.

Co będziemy jedli Kasiu, Kasiuleńko,
Na wojence daleczkiej?
Są w lesie orzechy
To nasze pociechy,
Na wojence daleczkiej.

Co będziemy pili, Kasiu, Kasiuleńko
Na wojence daleczkiej?
Jest tam w zdroju woda,
To nasza ochłoda,
Na wojence daleczkiej.

Gdzie bedziem spoczywać Kasiu, Kasiuleńko
Na wojence daleczkiej?
Jest przy drodze kamień,
Odpoczniemy na nim
Na wojence daleczkiej.

Cóż sobie pościelem Kasiu, Kasiuleńko
Na wojence daleczkiej?
Są pod sosną szyszki
To nasze poduszki,
Na wojence daleczkiej.

Kto nas będzie budzić Kasiu, Kasiuleńko
Na wojence daleczkiej?
Jest ci ptaszek wszędzie
Ten, nas budzić będzie
Na wojence daleczkiej.


Czem się będziesz bawić Kasiu, Kasiuleńko
Na wojence daleczkiej
Ułowimy rybkę,
włożymy w kolibkę
Na wojence daleczkiej.



Żebym ja był wiedział

Żebym ja był wiedział,
Że ty będziesz płakać,
Byłbym ja nie przystał
Do tych wojaków — tra-da-rata
Byłbym ja nie przystał
Do tych wojaków.

Pociesz się dziewczyno,
Szybko miną lata
Powrócę z wojenki
Twoim będę znów — tra-da-rata,
powrócę z wojenki
Twoim będę znów.

Nie płacz-że mi, nie płacz
Ty moja dziewczyno,
Bo twojego chłopca
Kule ominą — tra-dara-ta
Bo twojego chłopca
Kule ominą.



O mój rozmarynie

O mój rozmarynie rozwijaj się,
O mój rozmarynie rozwijaj się,
Pójdę do dziewczyny,
Pójdę do jedynej,
Zapytam się.

A jak mi odpowie: nie wydam się,
A jak mi odpowie: nie wydam się,
Ułani werbują,
Wojska maszerują,
Zaciągnę się.

Dadzą mi buciki z ostrogami,
Dadzą mi buciki z ostrogami,
I siwy kabacik,
I siwy kabacik
Z wyłogami.

Dadzą mi konika cisawego,
Dadzą mi konika cisawego
I ostrą szabelkę
I ostrą szabelkę,
Do boku mego.

Dadzą mi manierkę z gorzałczyną,
Dadzą mi manierkę z gorzałczyną,
Żebym już nie tęsknił,
Żebym już nie tęsknił
Za dziewczyną



Jakto na wojence ładnie
[15]

Jakto na wojence ładnie (bis)
Kiedy ułan z konia spadnie (bis)

Koledzy go nie żałują
Jeszcze końmi potratują

Rotmistrz trumnę zrobić każe
Sierżant z listy go wymaże

A za jego, trudy, prace
Zagrają hejnał trębacze

A za jego służby lata
Zagra trąbka tratatata

A za jego walki znoje
Wystrzelą mu trzy naboje.

Śpij kolego w tym grobie,
Niech się Polska przyśni tobie.

Starsza siostra brata miała
Na wojenkę go wysłała

Minął roczek i półtora
Wojsko polskie wraca z pola

Ach witajcie waćpanowie,
Daleko tam brat na wojnie

Leży on tam przy strumieniu
Trzyma głowę na kamieniu

Konik jego koło niego,
Grzebie nóżką żałuje go.

Już wygrzebał po kolana,
Chce pochować swego pana.



A na tej łące

A na tej łące
Na tej zielonej
Leży Jasieńko
Ciężko zraniony.
Przyszła do niego
Siostrzyczka jego
Cóż ci Jasieńku
Cóż ci takiego
O moja siostro
Idź ty odemnie
Bo już zamiera
Serdeńko we mnie.

A na tej łące
Na tej zielonej
Leży Jasieńko
Ciężko zraniony.
Przyszła do niego
Matula jego
O mój Jasieńku
Cóż ci takiego.
O Matuś moja
Idź ty odemnie,
Bo już zamiera
Serdeńko we mnie

A na tej łące,
Na tej zielonej
Leży Jasieńko
Ciężko zraniony
Przyszła do niego
Dziewczyna jego.
O mój Jasieńku
Cóż ci takiego.
O moja Maryś
Połóż się przy mnie
To zaraz serce
Ożyje we mnie.






  1. Przypis własny Wikiźródeł Pieśń powinna być śpiewana na melodię pieśni Jadą ułany (wg spisu treści).
  2. Przypis własny Wikiźródeł Pieśń powinna być śpiewana na melodię pieśni Bez panny niema ułana (wg spisu treści).
  3. Przypis własny Wikiźródeł Pieśń powinna być śpiewana na melodię pieśni Jadą ułany (wg spisu treści).
  4. Przypis własny Wikiźródeł Pieśń powinna być śpiewana na melodię pieśni Śpiewka o Belinie (wg spisu treści).
  5. Przezwisko nadawane żandarmom polowym Legionów z powodu żółtych wyłogów, jakie noszą.
  6. Przypis własny Wikiźródeł Pieśń powinna być śpiewana na melodię krakowiaka (wg spisu treści).
  7. Przypis własny Wikiźródeł Pieśń powinna być śpiewana na melodię pieśni Jadą ułany (wg spisu treści).
  8. Przypis własny Wikiźródeł Pieśń powinna być śpiewana na melodię pieśni Pieśń szwadronu Wąsowicza (wg spisu treści).
  9. Przypis własny Wikiźródeł Pieśń powinna być śpiewana na melodię pieśni Komendanci rano wstają (wg spisu treści).
  10. Przypis własny Wikiźródeł Pieśń powinna być śpiewana na melodię piosenki Husia siusia (wg spisu treści).
  11. Przypis własny Wikiźródeł Pieśń powinna być śpiewana na melodię powszechnie znaną (wg spisu treści).
  12. Dwie pierwsze zwrotki tej piosenki śpiewano w Piotrkowie „dla podniesienia ducha“ po upadku Przemyśla jeszcze w kwietniu. Trzecia zwrotka dodana została już w lipcu.
  13. Przypis własny Wikiźródeł Pieśń powinna być śpiewana na melodię powszechnie znaną (wg spisu treści).
  14. Przypis własny Wikiźródeł Pieśń powinna być śpiewana na melodię pieśni Komendanci rano wstają (wg spisu treści).
  15. Piosenka niniejsza jest zlepkiem ułańskiej i starodawnej żołnierskiej piosenki — śpiewanym na melodję „węgierską“.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Zagórski.