Przejdź do zawartości

Powrót Odysa/Akt drugi

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Wyspiański
Tytuł Powrót Odysa
Podtytuł dramat w trzech aktach
Wydawca nakładem autora
Data wyd. 1907
Druk Drukarnia W. L. Anczyca
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ŚWIETLICA W DWORCU ODYSOWYM.
TELEMAK
(do Medona)
(wesoło:)

Zawołaj mi tu dziewki!

MEDON
(żachnął się)

Jaż mam dziewki wołać?

TELEMAK
(drwiąco:)

Każę ci.

MEDON
(dowcipnie:)

Ale na co?

TELEMAK
(wskazując sprzęty)

Poodsuwać stoły,
naczynie sprzątnąć, pomyć.

MEDON
(szyderczo)

A to co innego.

TELEMAK
(udając)

A tyś myślał —?

MEDON
(tknięty)
(zachowaniem Telemaka)

Myślałem, — lecz cóż ci do tego?

(wybiega po schodach na górę)
TELEMAK
(rozgląda się po izbie)
(rozweselony, z błyskiem w oczach)
(i patrzy na zbroje.)
(rozgląda się stojąc na środku izby)

Niema nikogo — ? — Patrzę dobrze w izbie całej —?

FEMIOS
(się chowa za stołami)
TELEMAK
(zwraca się na szmer)
DZIEWKI
(zbiegają z góry, ze schodów, na izbę.)
MEDON
(za niemi zbiega ze schodów z góry)
(na izbę)
MELANTO
(podbiega ku Telemakowi)
(kpiąco, wesoło:)

Cóż to jasny pan każe?

(zalotnie:)

Całusa? — Czy więcej?

TELEMAK
(ją odpycha)
MELANTO
(pobłażliwie)

Takiś ładny.

TELEMAK
(ostro:)

Naczynie wziąć, pomyć i stawiać.

MELANTO
(w pół się zgina przed Telemakiem)

Dobrze, dobrze gosposiu, —

(okręca się)

potem będą tany, —

(przystaje)

ino se wstęgi wplętę w warkocz.

(zaplata wstęgi w warkocz)

Jak człowiek pijany
będzie potem, to nie wie nic, co się z nim dzieje.

(do dziewek, które sprzątają)

Dacie se radę same?

(chwyta Telemaka)

Pokąd nie zadnieje,
będziemy tu hulali.

(okręca się w kółko)
(pociągając Telemaka)
FEMIOS
(który się był wysunął z kąta,)
(ciągnie za rękaw Medona)
(i wskazuje na Telemaka)
(i na czoło swoje i kręci kółko na czole)
(cicho:)

On coś tego —?

MEDON
(odpowiadając,)
(do Femiosa, cicho:)

Coś tego nie bardzo.

FEMIOS
(do Medona)
(półgłosem:)

Nie tylko już gachowie, — i dziewki się hardzą.
Nie ma pana. — Cóż takie chuchro —?

(wskazuje Telemaka)
TELEMAK
(nagle)
(patrząc na ściany zawieszone zbrojami)
(woła:)

A to wstyd! Obrzydłość!

(wskazując zbroje i broń na ścianach)

Zabierzcie mi ze ściany te jakieś zbroiska!
Wszystko rdzewieje w dymie i dymem zachodzi
od czadu i od sadzy. Paskudne! Zczadzone!
Jakże tu godnych gości sprosić?! Nie pomyśli
nikt o tem! Któż to sprzętów w domie dozoruje?!
Widno, że nic nie myśli i wszystko próżnuje!
Zabrać to i oczyścić!

(do dziewcząt;)

Dziewczęta! Tej chwili
zdzierać mi ze ścian wszystko! Wnieść do tej komory!

(wskazuje komorę)

A to wstyd! Nuże prędzej!

FEMIOS
(do Medona,)
(wskazując Telemaka,)
(robi kółko na czole;)
(szeptem:)

On coś tak!?

MEDON
(zamyślony)
(pokręcając głową)
(do Femiosa, patrząc za Telemakiem)

Coś skory!?

FEMIOS
(szeptem, do Medona)

Coś się tutaj uśmiechał do siebie, — bom dojrzał;
bom z za stołu na niego, skryty, — zrazu pojrzał
i widzę...

MEDON
(zamyślony)

Tak?

(nagle)

A nie wiesz, co się tam w okolu
stało? To idź się przypatrz.

FEMIOS

At głupstwo. — Na polu
na miedzy ponoś znaleziono trupa.
Melantios mi to mówił; — i kamieni kupa
leżała dookoła. — Psy go tam już szarpią.

MEDON
(zdziwiony)

Za okolem? Na polu? —

(objaśniając Femiosa)

W podwórzu trup drugi
i — jakiś człowiek obcy, — zbój, — czyli przybłęda
mocuje się z Arnajem!

FEMIOS
(w zdziwieniu:)

Kto?!

MEDON
(wskazując ku podwórzu)

Wszyscy się gapią.

FEMIOS

Czekaj-no, to coś znaczy!! —

(nagle)
(patrzy, co dziewki czynią)
(wskazując je, do Medona)

Patrz, co one robią!?

DZIEWKI
(pod dozorem Telemaka)
(za jego wskazówkami)
(zdjęły były ze ścian)
(pancerze, miecze, dziryty)
(tarcze i wszelką broń)
(i znosiły do komory)
(składając wszystko w komorze)
MEDON
(patrząc)
(obojętnie:)

Zdjęły zbroje i miecze.

FEMIOS
(znacząco:)

I są — puste ściany — —

MEDON
(nierozumiejąc)

Ano puste. — — —

MELANTO
(która jest blisko Medona)
(i posłyszała)
(zwraca się do Medona)

Bo tu za chwilę będą tany.

MEDON
(naraz)
(znów stał się zamyślony)
(patrzy w Telemaka)
FEMIOS
(zamyślony,)
(patrzy w Telemaka)
TELEMAK
(spostrzegł to)
(i ze swego miejsca na środku sali)
(mówi do Medona i Femiosa,)
(wskazując ściany puste)

Czy tak nie — ładniej —? — Przecież tak przystojnie!
Jeśli się gości ma, to — po cóż zbrojnie?

FEMIOS
(znacząco)
(do Telemaka)

Jeżeli gości, — to bezbronnych raczej.

TELEMAK
(wskazując ściany)
(do Femiosa i Medona)

Źle to było, — a teraz jest jakoś, — — —

FEMIOS
(znacząco)
(do Telemaka)

Inaczej.

TELEMAK
(szybko, bystro:)
(ku Femiosowi i Medonowi)

Rozumiecie?

(nagle się zwraca)
(do dziewek)
(ostro:)

Pod ściany stoły tu przystawić!

(wskazuje)
MEDON

To się zastawi wyjście...

(bierze stół)
(do Femiosa)

Chyć-no, Femios, stary!

TELEMAK

Rozumiecie. — —

MELANTO
(obserwuje ich)
(przestaje się śmiać)
(zakręciła się na izbie)
(biegnie po schodach na górę)
MEDON

Gdzie idziesz?

MELANTO
(niezatrzymując się)

Po grzebień kościany.

MEDON
(ostro)

Stój!

MELANTO
(zatrzymuje się)
MEDON

Wróć się.

MELANTO
(wraca się ze schodów)

Hola! hej! Narobię krzyku —

TELEMAK
(bierze ją za rękę)

Będę z tobą tańcował. — Idź, sproś tu ze dwora
niech już wejdą.

MELANTO
(niewiedząc)

Co!? A to...?

TELEMAK

Niechcę, żeby matka
wiedziała, że tu jestem, i razem się bawię.
Będę się bawił — z tobą.

MELANTO
(we drzwiach, całuje go w rękę)
(przedrzeźniając)

Coś bardzo łaskawie?
Trzeba coprędzej kazać pomyć powijaki,
skoroś się z nich odwinął; —

(pokazuje ręką wzrost dziecka)

dotąd byłeś taki.

(śmieje się)
(wybiega na podwórze)
(we drzwiach)
(uderza o wchodzącego Antinoosa)
ANTINOOS

A to co!? Prosto w moje objęcia?

(patrzy jej w twarz i poznaje)

Nie moja.

(do Eurymacha)

Bierz no sobie, co twoje.

EURYMACHOS
(wyciąga ręce ku Melanto)
ANTINOOS

Albo wiesz co myślę:
skoro wpadła mi w ręce dziś — to mnie się patrzy,
to i dziś będzie moja, — a ty odmień sobie.

EURYMACHOS

Żartuj! — żartuj, — niemyślę ustępować tobie.

ANTINOOS

No, no i czemżeś pierwszy?

AMFINOMOS
(poza nimi)

Nie stójcie na progu.
Dalej na izbę!

ZALOTNICY
(wchodzą na izbę)
EURYMACHOS
(do Antinoosa)

Cóż zemną się wadzisz?
Chcesz wiedzieć w czem-em pierwszy, mogę się spróbować.

ANTINOOS

No radbym wiedzieć w czem?

EURYMACHOS

— Czego brak tobie.

(pokazuje na czoło)
FEMIOS

Rozumu!

ANTINOOS

Psie zapłacisz!

(zamierza się na Femiosa)
EURYMACHOS

Ot właśnie.

(chwyta go za ręce)
(ciągnie w pusty kąt izby)
ANTINOOS

Łotrze!

EURYMACHOS
(szeptem)

Chcę powiedzieć,

(mocując się z Antinoosem)

byś na baczności miał się — i broń w ręku.

ANTINOOS
(udając, że się z nim mocuje)

Patrz, niema w izbie broni.

EURYMACHOS
(szeptem)

Telemak coś knuje.

MEDON
(do Telemaka)

Co oni szepcą?

TELEMAK
(do Medona)

Oni się nie biją. —

EURYMACHOS
(woła)

Medonie, hej, — cóż taki — porządek robicie?
Gdzież są stare rupiecie te, co na tej ścienie
zawieszone tu były?

MEDON

Są wzięte w komorę.

TELEMAK

Brud i szkarada wszelkie poniszczyła spiże.
Trzeba je będzie czyścić.

ANTINOOS

Dajcie mi broń moją.

TELEMAK

Widzisz, żem ja bez ostrza, siekiery ni kija.
I cóż ci tak o zbroję naraz się dobija?
O cóż wam poszło? — Czy do waszej kłótni?

ANTINOOS

A choćby i do kłótni —

EURYMACHOS
(stoi na środku zamyślony)
ANTINOOS

Gdzież jest ten wybraniec?
Przepowiadałeś jemu i on wziął Arnaja.

EURYMACHOS

Arnaja wziął —

ANTINOOS

Położył! i za trzecim razem!

EURYMACHOS

Niechże wnijdzie. — Ciekawy jestem, jak przy winie
rozgada się przy stole?

ANTINOOS
(idzie ku drzwiom)
(daje znak)
EURYMACHOS

Cóż stoły przy ścienie
pod same drzwi zsunięto?

(do sług)

Hej, rozsuńcie stoły.

SŁUDZY
(wysuwają stoły na środek izby)
ANTINOOS
(wraca)
(za nim wchodzą:)
(Odys, Arnajos, Melantios, Melanto, dziewki)
EURYMACHOS
(siadając pode drzwiami na ławie za stołem)

Ja tu siądę i wino będę lał z krużów do czarek.

ANTINOOS
(do Arnaiosa, wskazując Odysa)

A ty mu wieniec sam włóż na łeb brudny.

ARNAJOS

Może mi złamał krzyże? — Nie udźwignę ręki.

ANTINOOS
(zdejmuje swój wieniec)

Masz tu wieniec.

(podaje Arnajowi)
ARNAJOS
(bierze wieniec)
(do Odysa)

No pochyl się, — wysoko głowa.

PENELOPE
(pojawia się na schodach)
(które wiodą z górnych izb na wielką świetlicę)
MEDON

Pani!

TELEMAK

Matka.

PENELOPE
(zstępuje)
FEMIOS

Królowa.

ZALOTNICY

Królowa, królowa!

ODYS
(który stoi na środku izby)
(wyrywa z rąk Arnaja wieniec)
(kładzie sobie wieniec na głowę)
PENELOPE
(zstępuje do połowy schodów)
(przystaje)
WSZYSCY
(uciszają się)
(pochylają głowy)
ODYS
(wśród wszystkich do pasa zgiętych)
(stoi sam jeden z podniesioną głową)
(wyprostował się)
(patrzy w żonę)
PENELOPE
(przez tę chwilę, gdy wszyscy schyleni)
(oburącz podnosi zasłony, co twarz jej przysłania)
(rozgląda się po sali)
(patrzy w Odysa)
(poznaje)
(opuszcza na twarz zasłonę)

Wznieście głowy — —

WSZYSCY
(podnoszą głowy)
PENELOPE

Cóż wrzawą pełnicie mój dworzec?
Kłótnia? — Możecie z kłótnią wyjść tam na podworzec
a mnie tu trochę ciszy ostawić spragnionej.
Zalecanki te wasze radabym zakończyć.
To mówię: że mi żaden z was nie przyda żony
imienia; — to wiem święcie, tom postanowiła:
więc mąż mój będzie ten, którego siła
podołać może sile mojego małżonka.

AMFINOMOS

Jakieś nowe wykręty.

ANTINOOS

Widzieliśmy przędzę.
Znamy zamysły wasze, — i to lepiej wiemy,
żeś jest pani kobietą, a nie mężem w domu
i że, jeśli być kiedy ma, by tu rządzono,
to kobietę do innych przeznaczeń stworzono.

PENELOPE

Piękny ty! — O zaprawdę, — piękny. — Jestżeś mężem?
Potrafiłbyś zaważyć ludom tak orężem,
jak Odys? — Czyli bronie udźwigniesz Odysa?

ANTINOOS

A chcesz twego Odysa? — to ot masz go tutaj.
Ot tu stoi przez tobą — Odys!

(wskazuje Odysa)

Twój — ladaco!

PENELOPE

Chamie! — Milcz. — Za gościnę moją tak mi płacą.

ANTINOOS

Mnie już niechcesz? Skąd wiedzieć, któregoś znów wzięła?

TELEMAK
(do Antinoja)

Kłamiesz! Pusty pachołku.

EURYMACHOS

Słusznie powiedziane.
Pijany był, niedojrzał pewnie kto go tulił.

ANTINOOS

Waruj tam, ty, — coś jak tchórz za stół się wlulił.

EURYMACHOS
(wstaje)
ANTINOOS

Niedoczekanie twoje — ja pierwsze mam prawo.
Kto się ogłosi za mną? — do mnie moi!

EURYMACHOS

Jakie prawo!? — Mam prawo większe jak ty może.
Wiadomo, jaki jesteś — pustak. —

ANTINOOS

Kto mnie zmoże?!
Patrzaj, ilu jest za mną.

EURYMACHOS

Kto ze mną, tu do mnie! —
Zaraz się to pokaże, — chwalisz się nadmiernie.
Nie wiele jesteś wart. —

ANTINOOS
(rzuca stołkiem)
(w Eurymachosa)

Masz twe zasługi.
Ci z tobą, to nie pany równe, ale sługi.
Hej do mnie, — wy, co ze mną, — wymieciem te śmiecie.

EURYMACHOS

Trzymać się ze mną moi, — równych nas znajdziecie.
Zebrać stołki do środka, ławy poprzek stawić.

ANTINOOS

Hej, gdy chcecie zabawy, — będziemy się bawić.

PENELOPE

Stójcie! —

EURYMACHOS

Królowa mówi!

MEDON

Hej!

PENELOPE

Stójcie mężowie —

WSZYSCY
(zatrzymują się)
(milkną)
PENELOPE

Pochylcie głowy w pożegnanie zemną.
Osłony mej uchylę, noc tę błogosławiąc.
Bogów wzywałam dzisiaj w pomoc mojej sławie
i rzekę, co wyrocznia snu i rozum każe:
oto Los wasz na jednym czynie tym zaważę,
i niech się swary skończą — w Imię Boże.

Ten zawładnie, co innych w mych oczach przemoże;
ten zawładnie, któremu moc da Boża ręka,
moc rozumu i siły. — Władza zwie się męka.
Zwycięzca wtedy uzna mnie za zwyciężoną,
gdy sam czynem dowiedzie, wagi swojej męża:
że się odważy wybrać Dolę przeznaczoną,
że ten jest, kto ostatni rywalów zwycięża.

WSZYSCY
(pochylają głowy)
ODYS
(wśród wszystkich do pasa zgiętych)
(stoi sam jeden z podniesioną głową)
(rozpościera ręce i jakby)
(łukiem się zmierzał)
PENELOPE
(pochyla głowę)
(na znak przyzwolenia)
(zwraca się)
(wstępuje po schodach)
(na górę)
MELANTIOS
(do Melanto)

Uważałaś, jak cień się przemknął po podłodze.
Ten wałęs dawał jakiś znak. —

MELANTO
(szeptem do Melantiosa)

Tam są w komorze
ostrza i bronie. — Zaraz idź w podwórze.

MELANTIOS

Ty mi je podasz oknem.

WSZYSCY
(podnoszą głowy)
MELANTO
(do Antinoosa)

Panie, tu się coś święci.

EURYMACHOS
(do Antinoosa)

Puść ją raz, mówiłem.

ANTINOOS
(do Melanto)

Co ty mówisz? Co?

(nachyla się nad nią)
(ujmując w pół)
MELANTO
(szeptem)

Knują!

ANTINOOS

Kto?!

MELANTO
(szeptem)

Idę po miecze.

(odbiega ku drzwiom komory)
EURYMACHOS

Chciałbym wiedzieć, co panna jemu w ucho rzecze?

(zatrzymuje ją)
(sadza na kolanach)

Tu siedź!

ANTINOOS

Co! Co to znaczy!

(patrzy po sali)
EURYMACHOS
(trzyma Melanto)

Nie pójdziesz ni krokiem.

MEDON
(wyszedł za Melantiosem)
MELANTO
(szepce Eurymachosowi)

Knują na was, — lecz nie wiem co, — chcę iść po noże.

PENELOPE
(pojawia się na schodach)
(z łukiem w ręku)
EURYKLEA
(niesie za nią kołczan)
ANTINOOS

Patrzajcie tam Diana!

WSZYSCY

Diana! Diana!

PENELOPE
(wyciąga rękę z łukiem)
MELANTO
(która chciała biedz do komory)
(musi się zatrzymać nieruchomo)
(zagrodzona jest jednak stołem)
(że nikt inny dojść do drzwi tych od komory)
(nie może)
(a bliżej stoi:)
EURYMACHOS

Łuk Euryta!

PENELOPE

Do jutra do rana
daję wam czas. — Kto przygnie łuk siłą,
założy bełt: i grotem pierścienie przerzuci,
ten mąż mój. Czekać nie chcę czyli Odys wróci.

Ten jest łuk Euryta sławny, Ifitosa,
Eurytowego syna, dar dla Odyseja,
gdy był ongi w gościnie aż w Lacedemonie.
Łuk ten jest to Apolla dar — nienadaremny.
Dar to jest przyjacielski, bogów dar najszczerszy;
kość niezgody, rzucona w twarz ludzkiej obłudzie;
zeń idą męże czynu, w nim padają ludzie!

ANTINOOS

Komuż chcesz łuk powierzyć?

PENELOPE
(do Euryklei)

Zesyp tutaj groty
na pomost. —

(ku izbie)

Przy mnie stanie ten, — kto łuk chce imać.

ANTINOOS

Daj mi łuk.

AMFINOMOS

Chcesz brać pierwszy?

ANTINOOS

Bierz pierwszy, gdy wola.

AMFINOMOS

Ustępuję, bierz pierwszy —

AGELAOS

To ja pierwszy biorę.

AMFINOMOS

Jak widzę, — to królowa pod jutrzeńszą porę
tę samą — mężów zyska tylu, co nas liczy.
Widno że miast jednego, wszystkich sobie życzy.

EURYMACHOS

Zmilkłbyś lepiej, — niż rzec obraźliwie.
Nie wart jesteś ubiegać się —

ANTINOOS
(widząc, że Eurymachos może łuk wziąść)
(wstępuje na stopnie schodów)
(staje na pomoście)
PENELOPE
(podaje mu łuk)
ANTINOOS
(chce łuk wziąść do ręki)
EURYMACHOS

Jakiem prawem on pierwszy bierze łuk przed nami?
Czyli sama wskazujesz kogo chcesz wybierać?
Wymień więc raczej sama. —

AGELAOS

Tak sama wybieraj.

ANTINOOS

Mogłeś wziąść, — nie broniłem; teraz się nie spieraj,
skorom ja stanął pierwszy.

EURYMACHOS

Teraz się nie zgodzę,
w tem już widzę pierszeństwo bezsprzeczne i chytre.
W tem wola jest już twoja, nie Losu trafunek.
Los ma być, los niech będzie.

ANTINOOS

Sam przyznajesz słowy,
żeś teraz poznał jasno tu w oczach królowej,
żem stanąwszy po boku jej przerósł nad ciebie
i żem jest wśród was pierwszy —

EURYMACHOS

Ze słów twoich widzę,
że w siebie zapatrzony, — widzisz tylko siebie.
Patrzcie oto pustaka, — jak się dmie na króla,
patrzcie go, Antinoja, śmiejcie mu się w lica;
gach różany, — co każda rządzi nim spódnica; —
chłystek; —

ZALOTNICY
(śmieją się)
ANTINOOS
(do Penelopy)

Pora, bym odrzekł, jak przystało, czynem.
Daj łuk. —

PENELOPA
(podaje łuk)
AGELAOS
(przerażony)

Do nas chce mierzyć!!

ANTINOOS
(naciąga łuk)
PENELOPA
(podaje grot)
EURYMACHOS
(strwożony)

Łuk jemu odebrać!
We mnie ostrze kieruje.!!

(rzuca się na Antinoosa)

Podły —

AGELAOS

Łuk połamać!

ZALOTNICY
(chwytają Antinoosa)
(chwytają Eurymachosa)
(rozdzielają ich)
PENELOPE
(patrzy ze swego miejsca)
EURYKLEA
(podnosi łuk ze ziemi)
(gdzie był upadł)
ARNAJOS

Łuk połamać!

ZALOTNICY

Łuk połamać!

ANTINOOS

Podstęp! Wykręt lisi!

ZALOTNICY

Wykręty. —

EURYMACHOS

Namówiła się z synem!

MELANTO
(się skrada ku drzwiom komory)
MEDON
(zatrzaskuje drzwi od zewnątrz świetlicy od podwórza)
(krzyczy za drzwiami)

Złodzieje!
Złodzieje w domu!

EURYMACHOS

Co to?...

MELANTO
(wpada do komory)
MELANTIOS
(w podwórzu)

A! ratunku!

ANTINOOS

Melantios! — To on krzyczy.

ARNAJOS

Drzwi ryglem zaparte.
Ktoś drzwi zaparł! —

ANTINOOS

Co znaczy??

EURYMACHOS

Chwyćcie Telemaka!
On jest w zmowie z Medonem. — Chwyćcie go!

ZALOTNICY
(chwytają Telemaka)

Powiążcie!

MELANTO
(wybiega z komory)
(niosąc broń)

Macie broń! — Więcej brat mój z pola wam przyniesie.

EURYMACHOS
(biorąc miecz)

Brat twój zabit!

ANTINOOS
(do Eurymachosa)

Poznaję cię zbóju!
Mnie to chcecie usidlić podstępnemi słowy,
żem bez broni, — gdy ty masz miecz! —

(chwyta stołek)

To jawna zdrada!
Na mnie to chcesz nastawać!

(rzuca stołkiem)

Masz! hola! Po miecze!

GACHOWIE
(rzucają się na Eurymachosa)
EURYMACHOS

Zdrada! — Wy zaślepieni! Co wy chcecie czynić!?

ANTINOOS

To zbrodnia! To on dla się pozyskał dziewczynę
i ostrą broń ma w ręku; — by krwi mojej toczyć.
Niedoczekanie. —

EURYMACHOS
(broniąc się)

Głupcze! — Sam w krwi mej chcesz broczyć!

Znam cię i wiem, — że jestem dla ciebie zawadą.
Czas bym z tobą zakończył. —

ODYS
(biegnie)
(staje na pomoście)
(chwyta łuk)
(przygina)
(nastawia bełt)
(kieruje w Antinoosa)
ANTINOOS
(upadając)

Grot! Rana! — Okropna. —

EURYMACHOS
(biegnie na Odysa)
FEMIOS
(podstawia mu nogę)
EURYMACHOS
(się zatacza)
(lecz w tejże chwili się zrywa)
ODYS
(grot weń ciska)
EURYMACHOS
(pada)
AMFINOMOS
(chwyta miecz)
(który upadł z ręki Eurymacha)
ZALOTNICY
(zasłaniają się stołkami)
(i stołami)
FEMIOS
(mocuje się z Melanto)
(która chce znowu wbiedz do komory)
TELEMAK
(leży spętany na ziemi)
ARNAJOS
(rozcina mu więzy)
ODYS
(kładzie trupem Agelaosa)
TELEMAK
(zabija stołkiem Amfinomosa z tyłu)
(biegnie i staje przy ojcu)
PENELOPE
(podaje mu włócznię drugą)
TELEMAK
(chwyta włócznię)
ZALOTNICY
(zbliżają się ku pomostowi)
(osłonięci stołkami)
MELANTO
(upada)
FEMIOS
(wpada do komory)
(rygluje drzwi za sobą od wewnątrz)
MELANTO
(się dźwiga)
(wyłazi na stół)
(i żar łuczywa ciska w Penelopę)
PENELOPE
(ucieka na górę)
KTESIPPOS

Odysie! Tyżeś jest?! Królowo! Poddajem się mocy!
Litości! — Nie chciej wszystkich straszliwie mordować.

ODYS

Chceszli wiedzieć, jak Odys umie się litować?

(zmierza się grotem w Ktesipposa)
KTESIPPOS
(się uchyla)
(grot Odysów chybia)
MEDON
(otwiera drzwi od zewnątrz, od podwórza)
KTESIPPOS
(rzuca się ku drzwiom)
MELANTO
(żar drugi chwyta i ciska)
(światło zgasa)
ODYS
(grotem rani Ktesippa z tyłu pode drzwiami)
KTESIPPOS
(powala się u drzwi)
MEDON

Hola! — Laertes idzie, — ustąpcie! Laertes!

ODYS

Ojciec mój! —

ZALOTNICY
(tworzą zbitą masę u drzwi)
LAERTES
(za drzwiami)

Zgodę niosę — Puśćcie!

(pchają się do drzwi ze stron obu)
ODYS
(rani grotami zalotników)
ODYS
KILKU ZALOTNIKOW
(pada u drzwi)
(tworząc zamęt)

Cios — cios — rana!

LAERTES
(wchodzi)

Kto się tu rządzi?! — rzeź, krew ciecze strugą.
Idźcie pod mą osłoną! — W pokoju

(do Odysa)

Tyranie!

ODYS

Ha! — — —

(otwiera oczy, jakby przejrzał nagle)

Ha! — — A! —

(uderza się w głowę)

Precz te myśli —

(odrzuca łuk)
(zstępuje z pomostu)
MELANTO
(ucieka)
ZALOTNICY
(oddalają się)
FEMIOS
(wychodzi z kryjówki)
ODYS
(na środku izby)
(zatacza się)
(wali się do nóg ojca)

Ojcze, — ja w grzechu poczęt, — ja w grzechu rodzony,
na świat szedłem z przekleństwem. Bodajś mnie był ubił,
małe chłopię. — Ja w myśli tutaj mam żmij gniazdo.
Tu w myśli, — patrzaj: tutaj, — to dar boży.
To oni ojcze — przekleństwo mi każą
pełnić — to oni mię tą siłą darzą, —
że ja przez podłość idę — z jasną twarzą.
Ta moc od Boga jest. — — —

(tarza się u stóp Laertesa)
(całuje jego stopy)

Ojcze — przebaczaj.
Ja — śmierć twą myślił — przed laty — uciekłem —
pamiętaj, ojcze, — ja uciekłem wtedy —
i com miał czynić w domu zło, — niosłem we światy,
aż mnie przekleństwo ludzi — tu przyniosło —

i Los — ratował — z fal, — ognia, — i miecza, —
bym znał, — co może znać — hańba człowiecza.
Ojcze mój, — myśl się mąci. —

(wskazuje czoło)

O tu — w mojej głowie...

(omdlewa)

Pić mi dajcie —

TELEMAK
(podaje mu pić)
ODYS
(odtrąca czarę)

Nie — —

(ku ojcu)

Li-toś-ci w Sło-wie! —

(upada)
LAERTES
(kładzie mu rękę na czoło)
ODYS
(wstaje)
(słania się)
(porywa ze stołu czarę)
(wypija)
(patrzy błędno po izbie)
(marszczy brwi surowo)
(widać, że zbiera myśli)
(śmieje się)
(zatacza się)
LAERTES i TELEMAK
(podtrzymują go)
ODYS

Nie budźcie jej —

(wskazując ku górze)

W śmiertelnym śnie uśpiona leży.

(całą siłą zatrzymując przy sobie Laertesa i Telemaka)

Słyszycie? Tam król Mentes spieszy do grabieży.

(nagle)
(wyrywa się im)
(odpycha ich od siebie gwałtownie)
(patrzy w ojca)
(już ma się rzucić ku niemu w nienawiści)
(gdy nagle się pochyla)
(oburącz twarz silnie dłońmi zasłania)
(ucieka i przepada w podwórzu)





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Wyspiański.