O autorkach Polskich, a w szczególności o Sewerynie Duchińskiej/Odczyt trzeci

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Czesław Pieniążek
Tytuł O autorkach Polskich, a w szczególności o Sewerynie Duchińskiej
Podtytuł Trzy odczyty Czesława Pieniążka na cel dobroczynny w dniach 21, 24 i 28 listopada 1871 roku w Dreznie.
Data wyd. 1872
Druk L. Merzbach
Miejsce wyd. Poznań
Źródło skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron



Odczyt trzeci.

Na ostatniem naszem posiedzeniu sprawozdanie o pracach pani Duchińskiej zakończyłem wykazaniem olbrzymiej wartości tłomaczeń, jakich z różnych dokonała języków.
W tłómaczeniach tych, jak powiedziałem, nietylko natchnionego widać poetę, ale wiernego kopistę, znakomitego krytyka, ścisłego badacza dziejów styczność mających z tematem poezji historycznych, które autorka nasza polskiemu przyswaja językowi. Pani Duchińska bowiem, nie poprzestaje na samym przekładzie poezji, ale zaopatruje go w takie bogactwo wyjaśnień, uwag, poglądów, że takowe w olbrzymie, o największej wartości krytycznej i historycznej, wzrastają komentarze. Z komentarzy tych możnaby całe tomy najpiękniejszych rozpraw historiozoficznych zestawić.
W poglądach swoich dotyka szczególniej związku i podobieństwa, jakie zachodzą między objawami życia moralnego i historycznego ludów romańsko-germańskich i narodu polskiego. Jak z jednej strony zestawieniem tych podobieństw pragnie zainteresować myślącą publiczność polską, tak z drugiej strony ułatwić chce umiejętności poszukiwania za stycznemi punktami cywilizacyi różnych narodów aryjskiego pochodzenia.
Tego rodzaju badania i spostrzeżenia splątają się w przedmowie do tłomaczenia „Cyda.“
Oprócz badań własnych zużytkowała w niej pani Duchińska znakomite prace p. Damas-Hinard, który dokładnie znając dawną i dzisiejszą literaturę hiszpańską, swoje tłómaczenie „Cyda“ wybornemi uposażył objaśnieniami.
Dzieło Emila Chasles o Cervantesie zachęciło autorkę naszą do napisania szeregu artykułów w „Bibliotece Warszawskiej“ zamieszczonych, które nader ważne, a z powodu oryginalnych poglądów wielce interesujące stanowią dzieło. W niem porównywa autorka położenie Hiszpanii w 16 wieku z położeniem Polski, a z porównania wielkie między tymi narodami wysnuwa podobieństwo pod względem moralnych sytuacji, intelektualnego rozwoju. Podobieństwo to według niéj nie tylko we wspólności aryjskiego pochodzenia i w wytworzeniu się silnie zarysowanych indywidualności cywilizacyjnych przyczynę swoją znajduje, ale i w przeznaczeniu historycznem, które oba te narody na kresach aryjskich plemion postawiło, skazując je na walkę z żywiołem turańskim, reprezentowanym przez Arabów, Turków i Tatarów.
Tak Hiszpanom, jak i Polakom przypadło w udziele bronić granic Europy, bronić cywilizacyjnych zasad aryjskich na indywidualizmie i dążeniu do wolności wzrosłych — przed zalewem wprost przeciwnej cywilizacji turańskiej, na komunizmie i dążeniu do absolutnej władzy opartej.
Niewola Cervantesa w Algierze przypomina jeńców polskich w Krymie i Carogrodzie, a śród walk na dwu krańcach Europy, podobni rosną bohaterzy, podobne o bohaterach wysnuwają się tradycje, podobne z tradycji pieśnie i historyczne zapiski.
„Rolanda“ tłomaczyła Duchińska podług wydania d’Avrila, a tłómaczenie to, równie jak i przekład „Cyda,“ w znakomite zaopatrzyła przypisy. — Między innemi w przypisach tych mówi Duchińska, że poemat o Rolandzie zasługuje na baczną uwagę literatury naszej tem więcej, że duch z poematu wiejący, że cała jego osnowa, jakby swojskiemi nam się wydają, bo są wyrazem ducha narodu, najwięcej nam duchem pokrewnego. — Głównym przedmiotem tego poematu są wojny z muzułmanizmem, a to przypomnieć nam musi ową dobę dziejów naszych rozpoczętą w 13 wieku na polach Lignickich w bitwach z Tatarami, zamkniętą zwycięstwem Sobieskiego pod Wiedniem.
Dalej mówi autorka, że postać Karola W. nie jest nam obcą, bo najpierw Saksonowie, wyparci ze swych posad pod naciskiem cywilizatorskich wypraw Karola Wgo, u nas gościnnego doznając przyjęcia, z imieniem jego nas zapoznali, a potem tronowe jego krzesło wraz z dzidą św. Maurycego cesarz Otto ofiarował Bolesławowi Chrobremu, który na wschodzie Europy tego się podjął zadania, jakiego Karol W. na zachodzie dokonał. — Chrześciańscy bohaterowie poematu, jak: Roland, Olivier, arcybiskup Turpin i inni przywołują pamięci naszej postacie takie, jak: Jaksa, Dunin, Piławita, Zawisza i wielu innych.
Jak widzimy, pani Duchińska nie poprzestaje na tłomaczeniu samem znakomitych owych poematów, lecz, uważając je za objaw moralnego i historycznego poczucia się spółeczeństwa, bada spółeczeństwo samo, wchodzi w głąb jego, śledzi pilnie tajników jego ducha, tłomaczy znamienicie motywa poetycznych tegóż objawów i tym sposobem obok poety staje przed nami głęboki badacz dziejów, literatury i cywilizacji powszechnej wszelkich narodów aryjskiego pochodzenia.
Pracując nad Rolandem, szukała autorka natchnienia w miejscu, w którem zaszły wypadki tło poematu tworzące. Była w Béarn i Tuluzie, a rozpocząwszy podróż po Francji, odwiedziła w 1866 roku Lotaryngię, w sto lat po przyłączeniu jej do Francyi. W Lotaryngii natchniona wspomnieniami króla-filozofa, Stanisława Leszczyńskiego, przetłomaczyła na język polski wydaną wówczas rozprawę pana Lacroix, profesora filozoficznego wydziału w Nancy, rozprawę dla nas żywy budzącą interes, mianowicie: „O niewydanych rękopismach króla Stanisława.“ Jak zwykle i to swoje tłomaczenie w bogate zaopatrzyła przypisy.
Między jej pracami ciekawą znajdujemy rozprawę o dziele Napoleona III „Juliusz Cezar“ obok dokładnie tłomaczonych wyjątków.
Mówiącemu o Cezarze, nasuwa się pamięci Vercingetorix, najsławniejszy z Gallów. Nadmienić więc muszę, że pani Duchińska przetłomaczyła rozprawę i poemat p. Henri Martin o Vercingetoryxie, a do tłomaczenia dołączyła życiorys pana Henri Martin, tego sławnego historyka i poety, którego pisma o Słowiańszczyznie epokę we Francji stanowią.
Jedną z największych zasług, jakie Duchińska w literaturze naszej położyła, jest zapoznanie nas z głównemi poematami innych europejskich narodów.
Wspomniałem już o tłomaczeniu fińskiego rapsodu rycerskiego „Kalevala“ i o znakomitych komentarzach, do przekładu dołączonych. Autorka nie poprzestaje na tem, i aby nas lepiej jeszcze z literaturą skandynawską zapoznać, tłomaczy wielkie dzieło Eichhoffa „O literaturze 'narodów północnych,“ obfitujące w zbiory najpiękniejszych poezji skandynawskich. Ażeby całą doniosłość wartości tej pracy wyrozumieć, zauważyć trzeba, że dzieło Eichhoffa jedynem jest, jakie literatura europejska w tym przedmiocie posiada. Z uczonych europejskich pierwszy dopiero Eichhoff wyczerpujące napisał dzieło o literaturze Słowian i Skandynawów, dzieło odznaczające się ścisłością w badaniu, głęboką znajomością ducha obu tych grup językowych.
Rzecz dziwna. Tyle historycznych wspomnień, tyle sympatii, tyle wreszcie podobieństwa w położeniu i charakterze narodowym łączy nas z Węgrami, że już to samo powinno było wystarczającym być powodem do zapoznania się z nimi na polu naukowem. Obok tego, inny jeszcze nasuwa się powód nader ważny, a mianowicie: wyjaśnienie genezy przeobrażenia się turańskich Węgrów w naród, duchem swym najzupełniej europejski.
Mimo obu tych dostatecznych wcale do badań naukowych powodów, nie miała literatura nasza do roku 1863 żadnego specjalnego dzieła o Węgrzech. Dopiero w roku wymienionym wydała pani Duchińska tłomaczenie swoje historii węgierskiéj Boldényi’ego. Tłomaczenie to autorki naszéj po części uważanem być może za oryginalną pracę, bo uzupełniła oryginał dodatkami ze źródeł angielskich i francuskich wysnutemi. Dodatki te tak są znaczne, że jednę czwartą część całego dzieła stanowią.
Dziś, gdy kwestja emancypacji kobiet tak szerokiem po świecie rozpłynęła się korytem, budząc umysły do głębszego rozpatrzenia się w stósunku płci słabej do męskiej i do spółeczeństwa, gdy kwestja ta tu i owdzie potwornie się pojawia i wynaturzenie się kobiety za sobą sprowadza, pani Duchińska sięga w nią i obszerną poświęca jej pracę.
Jakkolwiek kwestja ta, naszem zdaniem, żadnego nie potrzebuje rozwiązania, bo rozwiązaną jest od wieków, — gdyż rozwiązała ją natura sama, kształtując kobietę do spełniania odmiennych od mężczyzny przeznaczeń, — rozwiązało ją chrześciaństwo, wyzwalając kobietę z niewoli, rozwiązał ją Bóg sam, dając matkę Synowi Bożemu, — to jednak pożyteczną ze wszech miar jest rzeczą, badać jej pojawienie się, cele i drogi, któremi kroczy. Z tego względu praca pani Duchińskiej na tem polu na baczną zasługuje uwagę.
Autorka nasza ranienia, że u narodów aryjskiego pochodzenia kobieta zawsze równorzędne z mężczyzną zajmowała stanowisko, o czem świadczą pojęcia ludowe. Ażeby stanowisko kobiety u Arjów wyjaśnić swoim rodakom, tłómaczy pani Duchińska nader liczne ustępy z dzieła Claryssy Bader „Kobieta w starożytnych Indyach“, z dzieła uwieńczonego przez akademię francuską. Jak zwykle, i w tym przekładzie obfite dodaje przypisy, zawierające wiele mitycznych i historycznych legend z nad Dniepru, znamionujących stanowisko kobiety.
Jedna praca rodzi drugą u autorki naszej. Tłómaczenie dzieła Eichhoffa posunęło Duchińską do dalszych studiów nad poezją, skandynawską, i jej zawdzięczyć musimy zapoznanie się z koryfeuszami nowszej literatury skandynawskiej, jak: Oehlensleger, Björson i Tegnér. O tym ostatnim wyczerpującą podał wiadomość hrabia Engeström. (Ezajasz Tegnér, odczyty literackie Wawrzyńca hr. Engestrem. Drezno, druk i nakład J. I Kraszewskiego 1870).
Z tłómaczenia historji węgierskiej przeszła autorka do dalszych badań duchowego życia Madjarów i oto uwija nam przepiękną tłómaczeń wiązankę z najdoborowszych poezji lirycznych węgierskich. Tłómaczy ballady takich poetów, jak: Garay, Vörösmatry i Eötvös.
Opierając się na dokładném poznaniu zasad duchowego życia Magyarów, polemizuje Duchińska z księżniczką Dora d’Istria, sławną koleżanką swoją z Towarzystwa geograficznego w Paryżu, w przedmiocie tegoż życia dotyczącym. Księżna Dora d’Istria zamieściła w „Revue des deux mondes“ obszerną rozprawę o poezji ludowej węgierskiej, upatrując w niej i w całej intelektualności magyarskiej turańskie podstawy. Duchińska sprzeciwia się temu zapatrywaniu stanowczo, udowadniając swe zdanie, że Węgrzy śród wieków i pod wpływem pierwiastków aryjskich najzupełniej przejęli się duchem cywilizacyi aryjskiej, zatarłszy w swem życiu turanizmu ślady.
Z równą skrzętnością gromadzi autorka nasza wiadomości o Czechach, Słoweńcach i Serbach. Zapoznaje nas z literaturą i tych pobratymczych narodów, tłomaczy poetów słoweńskich: Presera i Vodnika.
Nie pomija literatury niemieckiej; i w niej odszukuje takich literatury zabytków, które albo z historją mają styczność, albo polskiej publiczności nieznane, prawdziwą wartością swą literacką żywy interes obudzić w niej mogą.
Tłomaczy Weilena: „Rosamundę“, większą część „Ottokara“, Grillparzera tudzież wiele z poezji Anastazego Grüna, Kinkla i innych poetów i uczonych niemieckich.
Prawdziwy to ogrom tłomaczeń, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że tłomaczenie jej każde podwójną przedstawia pracę: przekładu i oryginalnych poglądów i objaśnień.
Ta niezmordowana czynność na polu tłomaczeń, nie wyłączyła jej talentu z pola prac oryginalnych. — Nadmieniliśmy już o niektórych dziełach autorki naszej, a wypadałoby jeszcze kilka godzin zajmować uwagę słuchaczy, chcąc o wszystkiem, co pisała, szczegółowo wspominać.
Do rzędu znakomitych prac należą, prócz poprzednio wymienionych, poemata: „Domowe ognisko“, „Dwie gwiazdy“, „Szkoła“, „Aleksota“, „Próby dramatyczne“ itd., tudzież prace inne, jak: „Noworocznik dla młodzieży“, powieści, „Eleonora Austryaczka, królowa polska“, „Wycieczka w Pyrenee“, w końcu wyborne tłomaczenia: „Legenda wieków“ z Wiktora Hugo. Utwory różnych poetów, jak: Lamartine, de Laprade, Brizeux, Jasmin; „Badania niektórych momentów z dziejów Słowian i ich sąsiednich narodów, Finnów i Turków, z biografią autora (Viquesnela)“. — „Opowiadania dla młodzieży“ z angielskiego. „Bretania i Bretańczycy“ z Emila Souvestre. „Powieści Antonio Trueba“ z hiszpańskiego. „Wojak Janos.“ Petöfiego i inne tego poety utwory, wraz z jego biografią.
Z tego, cośmy o pani Duchińskiej powiedzieli, i z wymienionych jej dzieł widać, że śmiało podejmuje wszelkie pytania naukowe z dziedziny etnografii, lingwistyki, historji — a mimo ducha samodzielności, jaki te wszystkie prace ożywia, autorka z rzadką zaprawdę skromnością upatruje w nich tylko streszczenie, sformułowanie tego, co się w tych gałęziach nauk w dziedzinie europejskiej literatury pojawiło.
Wszystko, co wychodzi z pod jej pióra, tak pięknym wyrażone jest językiem, tak pięknym zaleca się układem artystycznym, że jeden z poetów warszawskich (Odyniec) wyraził Sic, iż każda pani Duchińskiej korespondencja jest poematem. A korespondencjami swemi wzbogaca prawdziwie autorka nasza Bibliotekę Warszawską. Najważniejszą częścią korespondencji pani Duchińskiej jest utrzymanie stósunków duchowych ze wszystkiemi narodami, których zna język, lub których dzieła poznać może w językach jej znanych. Z języków europejskich zna prócz polskiego: ruski (nie rosyjski czyli moskiewski), niemiecki, francuski, angielski i hiszpański. Korespondencje jej zajmują miesięcznie 2 arkusze nabitego druku. Owe sprawozdania dwuarkuszowe w miesiącu są nader i tarasującą częścią biblioteki.
Ogólnie rzec można, że nie mamy w Polsce pisarza, któryby z taką miłością, z taką nauką różnostronną, z takim talentem pisarskim, z takim systemem i dodajmy z taką stałością poświęcał się dla utrzymania duchowej federacji Polski z innemi narodami Europy.
Co do talentu poetyckiego, toć nie przelał Bóg w Duchińskę geniuszu Mickiewiczów, Krasińskich , Słowackich — ale przedstawia ona talent poetyczny znakomity nietylko w języku, w stylu, ale w wynalazku, w idei.
Jakiż to bogaty objaw fantazji w poemaciku: „Dwie gwiazdy.“ Jest to dusza — zdawałoby się ciągle marząca, śpiewająca! Taką była w kraju, za granicą jest takąż samą, ale fantazja przybrała skalę wyższą, bo i cele wyższe.
W tłomaczeniu znakomitych poematów wzmógł się talent jej poetyczny, zaprawił na świetnych wzorach, rozrósł się, spotężniał i prawdziwym zajaśniał blaskiem w poemacie: „Polska w upadku i w odrodzeniu, czyli Rejtan.“ Przedmiotem tego poematu jest rzecz z obrazu Matejki, który był na wystawie powszechnej w Paryżu, a dzisiaj znajduje się w galerji wiedeńskiej. Jak słyszeliśmy, p. Duchińska zwiedziła obraz Matejki w Paryżu przeszło 30 razy bądź sama, bądź w towarzystwie znajomych. Natchnienie jej znalazło pomoc i źródło w arcydziele mistrza, lecz temat zidealizowała sama tak co do ogólnéj charakterystyki, jak i co do najdrobniejszych szczegółów i powstał poemat, jedyny w swoim rodzaju w literaturze polskiej. Mamy więc ten sam przedmiot wyrażony pędzlem genialnego malarza i piórem utalentowanego poety.
Tytuł poematu „Polska w upadku i w odrodzeniu, czyli Rejtan“, stawia nam arcydzieło Matejki w świetle daleko obszerniejszem nad to, w jakiem powszechnie opinia publiczna je widzi. Zwykle nazywają obraz, o którym mowa: Rejtan, lub 1szy podział kraju, lub zdrada magnatów. — Tymczasem poeta nasz w rozpaczy Rejtana widzi rozpacz nad zdeptaniem prawa narodów, nad shańbieniem się godności narodu w kilku jego reprezentantach, ale nie nad zatraceniem Polski, bo Rejtan w zagładę jej nie wierzy i malarz mu w to wierzyć nie każe, nie pozwala — stawiając w głębi po nad zdradą żyjącego pokolenia przyszłe pokolenie odrodzone. Przedstawia je młodzieniaszek z mieczem Chrobrego w dłoni. — Przekupnie Polski, to straszna przeszłość żałoby i wstydu — lecz przyszłość jaśnieje za obrazie, a przyszłość ta w ostatniem „veto“ Rejtana, w bohaterskim jego proteście, w pięknym, idealnym młodzieniaszku, co w głębi mieczem Chrobrego przyświeca.
Z rozdartej piersi Rejtana rozrodzi się jego protest w protestów miliony, — stłumiony głos jego „veto“ rozdźwięczy się w całym narodzie i brzmieć będzie dotąd, pokąd się w dzwen zmartwychwstania politycznego Polski nie zmieni. Nie chciano słuchać głosu prawego Polski obywatela, bo przeszłość skalana, rozumieć go nie mogła. Słyszy go dusza młodzieniaszka, ona go przechowa i następnym poda pokoleniom, jako hasło odrodzenia. I hasło to nie zgaśnie, nie przebrzmi daremnie; — w imię jego pokolenie za pokoleniem rozdzierać będzie pierś swoją, jak protestujący Rejtan, aż do protestu naszego i Bóg swój protest dołączy przeciw gwałtowi i niewoli. A sprawiedliwość Boga położy kiedyś kres długiej pokucie i Polska będzie, być musi silna i potężna, jak silne i potężne są prawa jej przyrodzone, a więc prawa Boże! dla nich pierwej, lub później musi być zwycięstwo!
Tak zrozumiał poeta ów obraz! Niestety! czy złość ludzka, czy biedy nasze tak wielkie, te znaczna część krytyków, sprawozdawców, widzi w obrazie Matejki tylko zdradę, tylko upadek, — kiedy zdrada, upadek, znikczemnienie są tam przedmiotami przechodniemi, choć wołajęcemi głośno.
Poeta maluje salę radną, przypatruje się obliczom, poznaje, czem są! Poznaje — i jak przestraszony, zgrozą przejęty, przypomina sobie dawną salę radną, reprezentantów Polski, w czasach dawniejszych. Rozprawia się ze wszystkiemi postaciami, wspomina przeszłość każdego i uzupełnia tem obraz pierwszy poematu.
W drugiej części główną rolę piastuje Repnin, wypowiada swe plany, wielkie plany carycy, a obraża go najwięcej Rejtan, Rejtan tarzający się w progu. Rejtan główną jest siłą, któréj poseł carycy się lęka, która go przestrasza, sam nie wie, dla czego!
Część trzecia jest ostatnią. Jest to odrodzenie Polski. Oto jeden z wstępów tej części.
Repnin kończy swe rozumowania wyrazami do Rejtana:

Tyś trup......
Jak ty, Polska się szarpie, jak ty, Polaka kona,
Wnet sława jéj przeżyta we mgle się rozpłynie,
Imię jéj przebrzmi nawet.“

Poeta odpowiada na to Repninowi:

„Skłamałeś Repninie!
Polska żyje! wam życia nie wydrzeć jéj z łona,
Ona żyje boleścią wielką odkupiona
Tego, coś go zwał trupem służalcze carycy!
On i Polska to jedno! Ci oto nędznicy
Kupieni waszem złotem, odstępce bez wiary,
To dębu ojczystego spróchniałe konary.
Te robactwo roztoczy i ziemią zagrzebie,
A pień nowa latorośl jeszcze wyda z siebie,
Bo rdzeń jego nietknięty!... z lodowisk północy
Stoczcie nań góry śniegu, lecz nie w waszej mocy
Zgasić słońce i rosę wstrzymać na błękicie,
Z których dąb odrodzony czerpnie nowe życie.



Tyś owym pniem Rejtanie! w głębi twego ducha
Skupił się duch narodu, przez oczy twe bucha
Święty płomień, sycony tysiąca serc tchnieniem,
Twoje barki upadły pod krzyża brzemieniem,
Ale duch twój nie upadł, twa wiara nie padła,
Choć przed tobą piekielne snują się widziadła,
Snać anioł przyszłych dziejów otwiera ci kartę,
Widzisz w pomroku nocy, jak sępy zażarte
Krwawo godzą w pierś Polski, jak szarpią jéj ciało;
Że kęsa wolnéj ziemi na grób nie zostało.
Widzisz z trzygłowym smokiem zapasy olbrzymie,
Polskie grody w zwaliskach, polskie włości w dymie,
Widzisz one stuletnie wygnańców pochody
Przez tundry Samojedów, przez Sybiru lody;
Widisz, jak powyżłabiał pot brózdy na twarzy
Przykowanych do taczek nerczyńskich łazarzy,
Słyszysz jęk bitych niewiast i poszczęk łańcucha,
Co kark wolnych krępuje, a rdzą plami ducha;
Widzisz, jak gad się lęże w sercu polskiéj młodzi,
I jadem je zatruwa i kłamstwem w nie godzi;

Widzisz polskich sokoląt z gniazd wygnane chmary,
Ogrzane z młodu ciepłem miłości i wiary,
Jak zmordowane długą po świecie pogonią,
Z rozbitych wcześnie skrzydeł pióra lotne ronią;
Widzisz, jak pysznych ojców dziatwa nieodrodna
Potyrana w tułactwie, odarta i głodna
Wyciąga po jałmużnę dłoń z rumieńcem sromu,
Kiedy wróg biesiaduje w starym ojców domu;
Widzisz w zbolałém łonie ojczyzny rozdartéj
Od Bałtyku do Karpat, od Dniepru do Warty
Rosprzęgane bezmyślnie to święte ogniwo,
Co pierś z piersią od wieków łączyło tak żywo;
Widzisz zgubne a gorzkie owoce niewoli,
Te dwory szalejące w zbytkach i swawoli,
Ten lud kmiecy zagrzeban w wiekowym barłogu,
Wykarmion nienawiścią, nieświadom o Bogu,
Jak chwyta z ręku wroga bratobójcze noże
I krew toczy na oślep.
Twoja pierś nie może
Ogarnąć téj olbrzymiej boleści ogromu,
I głos wybiegł z twéj piersi — straszny, jak ryk ogromu.
„Nie pozwalam!“ krzyknąłeś w imię Polski całéj.
„Weto! weto!“ aż zamku wstrząsły się powały
I krew wrzącym potokiem rozsadza twe łono,
Brakło ci tchu!.....
O! widzę pierś twą obnażoną,
Widzę czerwony szkaplerz zawieszon u szyi,
W nim to czerpiesz moc ducha żołnierzu Maryi;
On piętnem łaski Bożéj twoje słowo znaczy,
Oh! nie jęk to boleści, nie wykrzyk rozpaczy,
To dźwięk dzwonu, co długo nad głową narodu,
Posypaną popiołem w dnie trwogi i chłodu
Brzmieć będzie i podsycać otuchę wygasłą
Aż zabrzmi alleluja! zmartwychwstania hasło.
Niech ci w oczy szyderstwem bluzga wróg zuchwały,
Wykrzyknij: „Nie pozwalam!“ w imię Polski całéj.

Wołaj: „Weto!“ Rejtanie! twe słowo nie wstrzyma
W pochodzie krwi chciwego północy olbrzyma,
Na wolne karki nasze on jak jastrząb zleci,
Od łona łzawych matek oderwie on dzieci,
Na młodzieńcze ich barki wtłoczy powróz twardy.
Oplwa żółcią szyderstwa i śmiechem pogardy,
Podepcze, jak robactwo, grzbiet chłostą im zsiecze,
Niewinnych, jak zbrodniarzy pod pręgierz powlecze,
Lecz sromota niewoli nie zbrudzi im czoła,
Bo naród „nie pozwalam!“ przez twe usta woła.
Zagrzmij „Weto“ Rejtanie w imię Polski całéj!
Twoje hasło powtórzą wody Wisły białéj,
Powtórzy je twój Niemen, powtórzy Dniepr siny
I wiatr je na szerokie rozwije doliny
I porankiem ku słońcu wznosząca się rosa
Twoje weto poniesie nad gwiazdy w niebiosa
I anioł, co od wieków polskiéj ziemi strzeze,
Przed tron Bogu, jak perłę, złoży je w ofierze.
Niech przedajnych odstępców zgraja rozpasana
Mieni ciebie szaleńcem! O! ja na kolana
Przed twemi stopy padam, ja w serca żałobie
W imię Polski zbolałéj błogosławię tobie,
Boś nie skonał z żałości, gdyś proroczym wzrokiem
Ujrzał widmo potworne za czasów pomrokiem,
Lecz wziąłeś ból narodu w twoją pierś niezgasłą
I wielkie odrodzenia wykrzyknąłeś hasło!
Twoje hasło wiekową pobudkę nam dzwoni
W stuletniéj za straconą wolnością pogoni
I głuszy skargę słabych i poszczęk łańcucha
Ta boleść, co z ogniska twéj piersi wybucha,
W wystygłych sercach naszych zapala żar święty,
Ściera z nich rdzę zepsucia i skażenia męty,
Rodzi hart, że go siła piekielna nie złamie,
Bo czyni serce wolném, choć okute ramię!


Jak o Rejtanie obok obrazu wysnuł się z ducha polskiego poemat, tak obok „Unii lubelskiej Matejki“ mamy „Unję lubelską“ w poemacie Duchińskiej.

Co do tego poematu, poszła autorka nasza koleją innych poglądów, szlakiem innego natchnienia. Godnem jest uwagi, że pani Duchińska daleko wyżej stawia „Upadek i odrodzenie Polski“ Matejki, niż jego „Unję.“ W tej materji wypowiedziała śmiało swe zdanie i zdanie to w różnych czytaliśmy dziennikach. Podług pani Duchińskiej zdawałoby się, że artysta mniej wierzył w Polskę za czasów unii, aniżeli w Polskę Stanisława Augusta, a jednak, jak dalej mniema autorka nasza, tak nie jest, bo przedmiot obrazu Unii nie wypływa z mniejszej lub większéj wiary w Polskę artysty, lecz wprost z chęci odpowiedzenia potrzebom dramatycznym. W obrazie „Upadek i odrodzenie Polski“ jest więcej ideału, niż rzeczywistości historycznej, w „Unii“ artysta stał się niewolnikiem potrzeb dramatycznych. Z dalszych uwag pani Duchińskiej wypływa zarzut, że artysta za nadto wiernym stał się kronikarzem, za mało poetą, że faktom poświęcił ideę, że przedstawił panów litewskich w niechęci, a lud pełen obawy. Pani Duchińska przyznaje, że Matejko nader ścisłym jest w obronie historykiem, że dokładnie podsłuchał pisarzy, mówiących w czasie zawierania unii, ale tę prawdę dziejową zowie prawdą nie: historyczną, lecz fotograficzną.
Nie, możemy tu wchodzić w szczegółowy rozbiór tego krytycznego poglądu autorki naszej, ani też oceniać, o ile zdanie jej może być uzasadnionem. Notujemy tylko ten fakt, jako mający styczność z traktowanym przedmiotem.
Co do „Rejtana“ Duchińska snuła natchnienie swoje z obrazu artysty, co do „Unii“ snuła je z własnych, odmiennych od artysty idei.
Wyśpiewała Unję na swój sposób. Pomysły tu historyozoficzne, wykonanie artystyczne. Jest to poemat o równie wielkich rozmiarach, jak „Upadek i odrodzenie Polski, czyli Rejtan.“
Poeta połączył razem obchód unii z odkryciem szczątków zwłok Kazimierza W. w Krakowie.
W tem połączeniu znajduje się podstawa i na niem polega oryginalność poematu.

Początek poematu „Unia“ przedstawia klęski narodu, klęski powszechne, dzisiejsze. Obraz tych klęsk kończy się modlitwą narodu do Boga, a ostatnie wyrazy modlitwy mówią:

„O Panie zastępów! błagamy: ach! męża
Z Twojego ramienia racz zesłać nam.“

Wtem wyrobnik uderza młotem w mur katedry wawelskiéj i oto odkrywają się zwłoki Króla Chłopków, Kazimierza W.
Poeta przedstawia znaczenie w historyi jego panowania; zatrzymuje się głównie na tem zdarzeniu, że on to pierwszy połączył Ruś właściwą z Polską, bo zaczął panować w Haliczu po śmierci Bolesława Mazowieckiego. Poeta przypomina obrazami poetycznemi, że już w początku XIII wieku Rusini haliccy powoływali na tron Leszka Białego.
Równie poetycznemi obrazami przestawia koleje Rusi i Litwy, wyjaśnia rolę Jadwigi w Unii, wykazuje próby, przez jakie Unia przechodzi. Przeszkadzają jej Mongoły, Kiejstut, cesarz Zygmunt, Krzyżacy; — Unia z każdej próby wychodzi zawsze silniejsza.
Z następujących wyjątków tego poematu zobaczymy, że już w samej formie, w tonie widać siłę wiary, jaką poeta pokłada w wieczną trwałość Unii.

I wytęża szpony piekło,
Biją wichry z siłą wściekłą,
Gromy pomsty miota wróg,
A łódź w górę mknie po fali,
Boże dzieło Bóg ocali:
Iskrę w płomień roztli Bóg.

Nadaremnie Mongoł śniady,
Miota klątwy — sieje zwady,
W podwalinach wstrząsa gmach.
Próżno woła: „Strzeż się Rusi!
Lacki orzeł w lot cię zdusi,
Tobie sercem wrogi Lach!“

Próżno Kiejstut z krewskich puszczy,
Chmary zbrojnych pędzi tłuszczy
Na Lubelski stary gród.
Błyska tarcza srebrem kuta,
Goni wichry koli Kiejstuta,
Lecz nie przebrnie Lackich wód.

Nowéj zorzy lśnią połyski,
Walk stuletnich kres już bliski,
Wnet zawiśnie w chmurach grom.
Przy pogoni orzeł w parze,
Błyśnie światu na sztandarze,
Co ocieni wspólny dom.

Kaźmierzowy posiew wzrasta,
Dom Jagiełły z domem Piasta
Łączy ślubem Dziewa — cud,
Skra miłości pierś przebodła,
Wnet zjednoczy akt Horodła
Na wiek wieków z ludem lud.

Aby kłosy wzrosły z ziarna,
Niech je zżyzni krew ofiarna,
Rozwarł krzyżak paszczę lwią.
Z Litwą, z Rusią, Lach poskoczy,
Mieczem błyśnie wrogom w oczy,
Jedność wspólną ochrzcił krwią.

Jęknie Zakon: „Biada! biada!“
Trup na trupa mostem pada,
Krocie ofiar chłonie grób,
Pod Grunwaldem kruk obrzydły
W krwi krzyżackiéj pluska skrzydły,
W serce twardy wpija dziób.

Szatan wściekle ryknął z bólu,
Sypnął szczodrą garść kąkolu,
„Niech przepadnie Boży plon!“
W Witeldowem sercu starem,
Tuman pychy rozmógl czarem,
W okup zdrady wskazał tron.

W lot się sokół zrywa z gniazda,
Z chmur mu złota błyska gwiazda,
Pękły rygle Łuckich bram;
Oczy starca żarem spłoną,
Z złotem berłem i z koroną,
Oto Cezar dąży sam.

— „Ha rycerzu białowłosy,
Dar przezemnie sląć niebiosy,
Jam król Rzymu, ziemi pan,
Moją tarczą jam cię gotów
Od Jagiełły słonić grotów,
Sławny miecz mój światu znan

Kunigasie ty wspaniały!
Czemu zadrzał włos twój biały?
Wrósłeś w ziemię istny słup!
Tyś sam niegdyś trząsł zakonem,
Tobież z czołem pochyloném
Bez korony zstąpić w grób.

Na wosk zmiękło starca ramię,
Cześć rycerską onże złamie?
Z prawéj drogi zstąpić wstecz?
Niech się jedność nie rozszczepi,
Bez korony umrzeć lepiej,
Niż w krwi bratniej zbrudzić miecz!



Bije z Polski na świat cały,
Promienista zorza chwały,
Drogi Piastów dojrzał plon,
Biały orzeł przy pogoni,
Szerokimi skrzydły chroni
Jagiellonów zacny tron.

Oto Zygmunt wdział purpurę,
Złote berło podniósł w górę,
Dłoń na szczerbcu silnie wsparł.
On! tryumfu chwila bliska,
Promień szczęścia z lic mu błyska,
W oku święty płonie żar.

Ludy moje! — król wyrzecze,
W pochwach leżą nasze miecze,
Błogi pokój dał nam Bóg.
Nad połyski szabli. raczej,
Dla Lechitów — dla oraczy,
Stary Piasta przystał pług.

Ojcom naszym wieczna sława,
Tych olbrzymów siejba krwawa,
Drogim plonem karmi nas;
Niech na wieki cześć ich słynie,
Ich to śladem my w Lublinie,
Akt jedności spiszmy wraz.

Wy od Dniepru, wy od Suły,
Których święte węzły skuły,
Z Nadwiślany w bratni splot,
Wy od Niemna, wy od Dźwiny,
Litwy, Rusi dzielne syny,
Z bohaterskich słynne cnót.

Do stóp tronu spieszcie żywo,
Niechże złote dziś ogniwo,
Święty ludów stwierdzi ślub.
Niech w was siły zbudzi nowe,
Gdy po trudach złożę głowę
W Jagiellonów stary grób.

Wam tę miłość, co w mém łonie,
Tak płomiennym żarem płonie,
Przekazuję w święty dług,
Ja ten klejnot nad klejnoty,
Pod straż kładę waszéj cnoty,
Gdy zawoła na mnie Bóg.

— „Czyż to pismo silniéj sprzęże,
Wraz odrzekną ruscy męże,
Świętą jedność bratnich dusz?
Gdy w kolei wieków długiéj,
Krwi ofiarnéj ściekłe strugi,
Serce z sercem sprzęgły już!“

I powolni na głos pana,
U stóp tronu gną kolana,
W lot podpisy płyną z piór,
A nad głowy pochyłemi,
„Chwała Panu! pokój ziemi!“
Brzmi aniołów Boży chór.

Złote głoski kreślą jeszcze,
Wtém powstaje wieszcz nad wieszcze,

Duchem czerpnie natchnień zdrój,
Z lutnią słowo płynie w zgodzie,
„Chwała tobie mój narodzie!
Chwała tobie królu mój!

„Ach! téj świętéj ustaw karty,
Dziś z drgających serc wydartéj,
Okupionéj ofiar krwią,
Nie składajmy w złote skrzynie,
W każdéj myśli w każdym czynie,
One zgłoski niechaj tkwią!"[1]

Wszystkie serca pieśń odczuły,
I od Wisły i od Suły,
I od Dniepru sinych wód
Wielkim głosem krzykną męże:
„Samo piekło nie rozprzęże
Co miłości złączył cud.“

Gród w posadach trząsł się cały,
Z hukiem kotłów, okrzyk chwały
Od Lubelskich bije bram,
Wtórzą okrzyk rzekom rzeki,
Drgnął archanioł, co przez wieki
Straż z wieżycy trzyma tam.

I na wszystkie ziemi krańce
Król radosny wyśle gońce,
Niech szczęśliwą głoszą wieść,
Niech Rzym pozna akt spisany,
Węgry, Franki i Germany
Niech przyklasną Polsce w cześć.

Orlim lotem Lackie posły
Po narodach wieść rozniosły,

Drgnęły ludy, zadrgnął Rzym,
Oh! radować im się godzi,
W bujne plony czas rozrodzi
Siew złożony w akcie tym.

O! bo pierwsze to ogniwo
Tego splotu, co szczęśliwą
Rzeszę ludów splecie wraz,
Co je zwiąże w łańcuch złoty,
Gdy wiekowy mrok ciemnoty
Słońcem prawdy spędzi czas.

I narody głowę korzą,
Moc przeczucia iskrą Bożą
Przeniknęła serca wskroś,
Pójdąż one temi ślady
W szlak postępu, gdzie na zwiady
Idzie Polska, Litwa, Ruś.

Ludy! ludy! czołem w ziemię,
Moc miłości skruszy brzemię,
Co wam jarzmi wolny kark.
Pod sztandarem świętéj zgody,
W lot wyrosną wam narody
Promieniste skrzydła z bark.

Z łona Polski bratnie duchy
Zaczerpnijcie moc otuchy,
Gdy was piekło wtrąci w wir.
Ah! z polskiego już ogniska
Brzask jutrzenki onej tryska,
Co przyniesie ludziom mir!

Podzielamy zdanie tych, którzy utrzymują, te oba powyższe poemata pani Duchińskiej zajmują osobne, a bardzo ważne miejsce w literaturze naszej poetycznej. — Jest to poezja historyczna, w ścisłem tego słowa znaczeniu. — Znajdują się przeciwnicy tego rodzaju poezji, lecz pozwalamy sobie zwycięztwo opinii naszej przypisywać, gdy taki znawca, jak Pol Wincenty, z prawdziwém się uniesieniem o poematach historycznych pani Duchińskiej wyraża.
Sprawozdanie nasze o pracach pani Duchińskiej nie mogło być dokładnem dla ograniczonych terminów odczytu, w obrębie których zamknąć się musiało, — nie może być dokładnem, bo każdy dzień prawie świeżą pracę tej autorki przynosi i długo przynosić będzie, bo wierzymy, że wysoki talent pani Duchińskiej się nie wyczerpie, że długo jeszcze literaturę naszą, rozpromieniać będzie.

Na zakończanie pozwalam sobie przytoczyć jeden z ulotnych jej wierszy:
Idźmy dalej!



Czy nas zima zmrozi lodem,
Czy skwar letni pierś przepali,
Z dzielną wolą — z sercem młodém
Idźmy daléj! Idźmy daléj!

Choć nam nieraz bratnie słowo
Utkwi w piersi ostrzem stali,

Czerpiąc w Bogu siłę nową,
Idźmy daléj! Idźmy daléj!

Niechaj piorun błyska w górze,
Niech stuletnie dęby wali,
My przez gromy i przez burze
Idźmy daléj! Idźmy daléj!

Czy świat gorzkim jadem tryśnie,
Czy wyszydzi, czy pochwali,
Służąc Bogu i ojczyznie,
Idźmy daléj! Idźmy daléj!

Gdy nad Dnieprem i nad Wisłą
Bracia z bólu skamieniali,
Choćby słońce nam nie błysło
Idźmy daléj! Idźmy daléj!

Bóg od wieków mnożył plony
Tym, co w służbie wiecznie trwali,
Niech On będzie pochwalony!
Idźmy daléj! Idźmy daléj !

KONIEC.




  1. Słow. Jana Kochanowskiego z poematu jego Proporzec.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Czesław Pieniążek.