O autorkach Polskich, a w szczególności o Sewerynie Duchińskiej/Odczyt drugi

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Czesław Pieniążek
Tytuł O autorkach Polskich, a w szczególności o Sewerynie Duchińskiej
Podtytuł Trzy odczyty Czesława Pieniążka na cel dobroczynny w dniach 21, 24 i 28 listopada 1871 roku w Dreznie.
Data wyd. 1872
Druk L. Merzbach
Miejsce wyd. Poznań
Źródło skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron



Odczyt drugi.

Łuszczewska Jadwiga, znana pod pseudonimem Deotymy, nabrała olbrzymiego rozgłosu wskutek bardzo licznych swych improwizacji. Obdarzona niezwykłą bystrością, w ogarnianiu przedmiotu, w składaniu części w całość jedną myślą przeniknioną, — ma talent niezmiernie posunięty w sztuce rymowania i tak łatwo włada językiem, że w najśmielszych zwrotach nie zachwieje się, a myśl abstrakcyjną umie ubrać w formy zrozumiałe, jasne. Deotyma w utworach swoich najsilniejszą jest w fantazji. Jest to zarazem najsłabsza jéj strona. Czuje, myśli, uczy się i oddaje naukę fantazją. „Zdaje się, że rzucone w jéj umysł światło nauki i umiejętności nie przebiło cię do głębi ducha, tylko zawisło na szybach rozognionej fantazji i dziwnie poetyczne nakreśliło obrazy. Dla tego nauka i umiejętność odtwarza się na tym gorącym krysztale w dziwnie piękne i idealne arabeski, jakby wyjęte z przecudnego panorama. Najściślejsza nauka ma w niéj cechę fantastyczną; pogląd na społeczność, na historję, na rozwój ducha ludzkiego w czynach i kształtach, jest zawsze różowy, niewinny i naiwny, nie odpowiedni pojęciom, wyrobionym w życiu rzeczywistem. To, co mamy z utworów Deotymy, dalekiem jest od utworów dojrzałego geniuszu, ale nie brak mu znamion genialności.“ Najwięcéj chwalonemi improwizacjami są: „Wiosna“, „Kamienie“, „Ptaki“, „Kwiaty“, „Miłość Najwyższa.“ Talent Deotymy wyrywa się czasami w kierunku dramatycznym, jak to wskazuje poemat: „Tomira“ i rapsod: „Stanisław Lubomirski.“ Nie pominęła dotknąć epopei poematem: „Polska w pieśni.“ Prócz tego wymienić należy znaczniejsze jej poezje, jak: „Wieńce“, „Sen“, „Potęga pieśni“, „Burza w pustyni“, „Natchnienia“, a szczególniej pod względem formy najwięcej zaokrąglona: „Modlitwa.“
Deotyma urodziła się przed rokiem 1840 w Warszawie, Ojciec jéj, Wacław Łuszczewski, radzca stanu i dyrektor wydziału przemysłu i handlu, jak najstaranniejsze dał jéj wychowanie. Już to oboje rodzice odznaczali się wysokiem wykształceniem i takowe w córkę swą przelali. Kształciła się pod kierunkiem Dominika Szulca i Antoniego Wagi, sławnego naturalisty. Podróżowała po Niemczech, a wycieczki na wyspę Rugję, górę Św.-Krzyską, w Karpaty i do Ojcowa opisywała w Gazecie Warszawskiéj i w Tygodniku illustrowanym. W roku 1865. wróciła wraz z ojcem z głębi Rosji do Warszawy.
Wzmiankę mą o Deotymie pozwalam sobie zakończyć zwróceniem uwagi Szanownych Słuchaczy na artykuły pani Wilkońskiej, zamieszczone w Tygodniku Wielkopolskim, w których autorka Ireny zapisała wspomnienia swoje z życia towarzyskiego w Warszawie, a jedno z tych wspomnień, Deotymie poświęca.
Obok sympatycznej postaci Deotymy posta-wić musimy Narcyzę Żmichowską, znaną pod imieniem Gabryeli. Żmichowska pod względem głębokości uczucia poetycznego przewyższać zdaje się Deotymę, choć niższą jest od niéj w bogactwie myśli i łatwości wierszowania. W dziełach pedagogicznych dla kobiet odznacza się światłym i trafnym doborem nauk, stósownie i przystępnie wyłożonych. Pierwsze jéj prace drukowane były po rozmaitych czasopismach, jak w Pielgrzymie, w Przeglądzie naukowym, w Bibliotece warszawskiéj. Razem zebrane wyszły w roku 1845. w Poznaniu, pod tytułem: „Wolne chwile Gabryeli.“ Jest to zbiór pomniejszych wierszy i opowiadań prozą, pełnych pięknych myśli, rzewnych uczuć, a ujętych w miłą, gładką formę. Fantastyczna powieść „Maina i Kościéj“ zawiera wiele zwrotów z natchnieniem napisanych. Wiersz „Szczęście poety“ lśni się prawdziwie cudnym poezji blaskiem. „Prządki“ są zbiorem udatnych powiastek o strachach. Do obszerniejszych a żywe zajęcie budzących powieści należy „Poganka“ i „Książka pamiątek, znaleziona przez Gabryelę.“
Poemacik: „Czemu mi smutno,“ uposażył się w takie bogactwo uczuć, myśli, ideji, że nie jest jedynie wynurzeniem duszy zaniepokojonej niedolą życia i zwątpieniem, ale jakby małym traktatem filozoficznym, przelanym w melodyjne tony poezji.
Marja z Majkowskich Ilnicka okazała próby znacznego talentu w tłómaczeniu Ossjana i w przekładzie poematu Walter Scotta: „Pan stu wysep,“ poematu jednego z najcelniejszych tego autora. Tłómaczenia te pojawiły się w Bibliotece Warszawskiej i zaszczytne tłomaczowi zyskały uznanie krytyki. Oprócz tłomaczeń napisała Ilnicka wiele oryginalnych poezji, a w r. 1860. ogłosiła: „Illustrowany skarbczyk polski,“ czyli wierszowane opowiadanie historji polskiej. W początkach nieszczęśliwie skończonéj akcji 1863. r. kilka nader pięknych, wzniosłą miłością Ojczyzny natchnionych pojawiło się poezji Ilnickiej.
W jednej z nich: „Do sióstr moich“ mówi:

„Polko! nim Bóg pozwoli skruszyć nasze pęta,
Nim na Golgotę zeszle zmartwychwstań anioła,
Ty bądź jak owa blada córka Izraela,
Co złotą swoją kosę stargnąwszy w żałobie,
Otarła nią skrwawione stopy Zbawiciela,
I wierząc w zmartwychwstanie, umarła na grobie.“

Nietylko w pedagogii, powieści i poezji zbogaciły kobiety literaturę naszą; znajdujemy je mistrzami na polu krytyki, filozofii, historii.

Dosyć wspomnieć panią Eleonorę Ziemięcką, autorkę znakomitego dzieła: Zarys filozofji katolickiej. Eleonora z Gagatkiewiczów Ziemięcka, własną wykształcona pracą, pióro swe wyłącznie filozoficznym poświęciła pracom. Wystudyowawszy utwory Chateaubrianda, pani de Staël i Benjamina Constant, starała się zaznajomić z filozofami niemieckimi, a głównie z systemem Hegla. Ona pierwsza nazwała ten system niezgodnym z religią chrześciańską. W dziele: „Myśli o wychowaniu kobiet,“ starała się wykazać godne stanowisko kobiety w obecnym wieku. Pragnąc zdobycze swoje i studia rozpowszechnić, zaczęła Ziemięcka od r. 1841. wydawać pismo periodyczne: „Pielgrzym,“ którego przez lat pięć była redaktorką. Ks. Chołoniewski, ks. Hołowiński, Bujnicki, Korzeniowski, Kraszewski i inni pisarze znakomici zasilali to pismo artykułami swemi. W r. 1856. wydała dzieło: „Zarysy filozofii katolickiej,“ w którém starała się przedstawić wszelkie węzły, łączące wiarę z wiedzą. Dzieło to przetłómaczonem zostało na język niemiecki. Wiele krytycznego talentu okazała Ziemięcka, rozbierając „Dumania“ Józefa Gołuchowskiego i „Kurs literatury słowiańskiej“ Mickiewicza — w swoich „Studjach,“ wydawanych w Wilnie. Obok tego tłomaczyła wiele dzieł znakomitych, wiele pożytecznych prac oryginalnych dokonała. Wszystkie dzieła téj autorki odznaczają się pięknym językiem, głębokością myśli, wzniosłością idei.
Godną siebie współzawodniczkę pod względem talentów myślenia, — choć na inném polu, — znajduje Ziemięcka w hrabinie Poniatowskiej, sławnej z dzieła: „O pochodzeniu Słowian.“ Świat uczony francuski i niemiecki olbrzymią temu dziełu przypisał wartość, a jeden z uczonych niemieckich wyraża się, że hrabina Poniatowska rzadkim jest geniuszem, że należy do rzędu tych kobiet, na jakie całe składają się wieki.
Obok tych pań wymienić musimy pannę Aleksandrę Gorajską, która w kole uczonych paryskich powszechną na siebie zwróciła uwagę, z powodu znakomitych talentów i głębokiej, a obszernej znajomości historji i prawa polskiego, tak dalece, że gdy raz znakomity profesor w Collège de France, pan Adolf Frank, w wykładzie swoim dotknął przedmiotu o ustawodawstwie polskiem, panna Gorajska kilka tak ważnych podała ma szczegółów i objaśnień, że — uderzony ich trafnością, umiejętną znajomość rzeczy cechującą, — przerwał swój wykład, a odczytawszy uwagi panny Gorajskiéj, słuszność zupełną im przyznał.
Im więcej posuwam się w rozwinięciu obranego tematu, tem więcej nasuwa się imion znakomitych Polek, zasłużonych literacką pracą, natchnionych, pełnych wysokiego talentu, boć, jak wspomniałem, 333 nazwisk kobiecych zapisało się pamiętnie w historii literatury i oświaty. Niepodobieństwem o wszystkich choćby pobieżnéj uczynić wzmianki, więc najwięcej znane postacie przywoławszy pamięci, ustęp poświęcony autorkom polskim zamykam wymienieniem kilkunastu jeszcze zaszczytnie znanych imion, jak: Anna Krakowianka, Marja z Gniezna, tudzież z prac historycznych znane panie: Tekla Wołowska, (matka sławnego we Francji naszego ziomka, dziś deputowanego Paryża,) i Aleksandra Borkowska, panna Regina Korzeniowska, bezimienna autorka historii „Polski i Rusi.“
W pedagogji i ekonomji pracowały, tudzież opisywały podróże i pamiętniki panie: Paulina Kraków, Julja Goczałkowska, Felicja Wasilewska, Kamińska, Dobieszewska.
W powieści i poezji panie: Antonina Mahczyńska, Julja Janiszewska, Lewocka, Morzkowska, Teresa Brzezińska, Zofja Kaplińska, Prusiecka, księżna Puzynina, Leśniowska, panna Odrowążówna, panna Walewska, panna Sadowska; panie: Sabina Grzegorzewska, Wojkowska Julja, Trojanowska, Kramocka, Marja z Woli i sławna feletonistka Czasu, pani Zofja Węgierska, tudzież wiele jeszcze, bardzo wiele innych, którym prawdziwą cześć literacką oddać należy.
Jedno jeszcze pozwalam sobie wymienić zasłużone imię pani Saulson, któréj pisma dla Izraelitów polskich tę olbrzymią zjednały autorce zasługę, że ułatwiły tak niezbędny dla narodu naszego proces spolonizowania współobywateli naszych wyznania mojżeszowego. Obok téj zasługi prawdziwą pani Saulson zykkała sobie wziętość, przetłómaczywszy znakomicie dramat Lessinga: „Nathan der Weise.“
W najnowszych czasach pojawiły się w pismach warszawskich pod pseudonimem „Jaskółki“ przecudne poezje młodej poetki, a na Litwie przed dwoma laty ośm równocześnie i w sąsiedztwie z sobą pojawiło się dziewic poetów, z których żadna dwudziestu lat nie skończyła. To osobliwsze zjawisko ośmiu dusz natchnionych posłużyło Wincentemu Polowi do napisania przecudnego wiersza, który z pisma lwowkiego „Strzecha“ wyjąć sobie pozwalamy, gdyż wiersz ten najlepiej znaczenie zjawiska tego wytłomaczy. Poeta nazwał poetki litewskie: gniazdem synogarlic, a poezję swą, legendą z naszych czasów i w niéj tak się wyraża:

Gniazdo Synogarlic.
Legenda z naszych czasów.

Długie i rzewne płynęły modlitwy:
„Oni tam zginą Panie bez przewodu!
Straszliweś czasy dopuścił dla Litwy,
Ześlij pociechę duszną dla narodu!
Bo pod uciskiem już i dusza klęka
I język rwie się i wiara już pęka.
A gdy się wierny i złamany spodli,
Któż się z téj ziemi do Ciebie pomodli?
Kto na téj ziemi krzyża Cię pochwali?
Kto Ci się, Panie, ofiarą wyżali?
Kto tu nauczy pacierza i mowy?
Ludzkiemi słowy i bożemi słowy
Nikt tu już, Panie, do Cię nie zagada —
To biada, biada i wszystkiemu biada!“
............
............
I Pas na ziemię spojrzał miłościwie:
„Gdy wszystko padło — to wszystko ożywię;
Gdyś nie szedł ludu za twoim Aniołem,
Lecz władzą hardy upiłeś się w dumie,
I moc i władzę wszystką ci odjąłem.

Kiedyś zaufał w pogańskim rozumie,
Jam ci pokazał, że rozum nie starczy,
I wziąłem rozum, abyś się ukoił.
Kiedyś się zerwał do miecza i tarczy,
Jam w obec wrogów twoich cię rozbroił.
Abyś nie wierzył ni w rozum, ni w władzę
Ni w miecz, ni w zdradę: to ja ciebie sadzę,
Dziś na téj ziemi, gdzie straszno i ciemno,
Byś cudzych Bogów nie miewał przedemną,
Byś znał i o tém, że jam jest Jehowa,
Od słów stworzenia i Bożego słowa,
I że narody trzymam w mojém ręku,
W łasce i w karze, albo w dusznym lęku.
Przez ten lęk duszny droga do miłości,
I niech modlitwa wam tę drogę prości.“

I Bóg prawicę wszechmocną otworzył,
A jasny promień padł z ojcowskiéj ręki
Na ciemną ziemię modlitwy i męki
I cierpi naród na to, aby ożył.
A w miejscu oném, gdzie wśród puszczy ciemnéj
Strzelił ów promień stworzenia tajemny.
Ożyło gniazdo synogarlic ducha,
Bo nieprzejrzane są zrządzenia Boże.
I biedna ptaszka w miłości wygrucha,
Co cały naród wymówić nie może,
I temu daje świadectwo na ziemi,
Między obcemi i między swojemi,
Biedna ptaszyna zabłąkana w lesie,
Co gdzieś od Nieba dobre wieści niesie.

Z tego krótkiego, a tak ogólnego poglądu na prace literackie kobiet polskich, zaczerpnąć możemy wiary, że wielkim musi być geniusz naszego narodu, jeżeli powoławszy najznakomitszych wieszczów do pieśni, natchnąwszy ich duchem dawnych proroków Hebrei, — mógł się jeszcze rozdzielić i rozpłynąć w sercach i myślach tyku kobiet i kobietom do lutni tak wielce uzdolnić dłonie.
Cześć tym wybrankom narodowego geniuszu, cześć polskim w ogóle kobietom, bo one są strażnikami wiary ojców, bo one karmią polskiego ducha w narodzie, one wypiastowały Polsce bohaterów pogrobowców, one jak dawne Spartanki, synów ojczyznie na ofiarę oddawały, one żywią w swych sercach wieczny ogień Znicza, miłością ojczyzny płomienny.
Jeżeli w historji naszej nie spotykamy Joanny d’Arc, bohaterki orleańskiéj, to dla tego, że Polka wyższego bohaterstwa jest zdolną. Ponad bohaterstwo czynu, należne mężczyznie, a wiele wyżéj sięga w Boże źródła bohaterstwo poświęcenia. Takie bohaterstwo z prawdziwie Bożej pochodzi krynicy.
Poświęcić miłość najgorętszą, stargać całe szczęścia rodzinnego życia, zburzyć wszelkie zachwyty i nadzieje wszystkie, wyzuć się z mienia i w żelazną wpleść się pracę, pozbyć się wszystkiego, za czem wyrywa się serce, czego myśl pragnie i — wszystko to złożyć w ofierze na ołtarz Ojczyzny, oto bohaterstwo poświęcenia, bohaterstwo Polki.
Polka zdolną jest, na dobrowolną skazać się torturę. Polka idzie za mężem, ojcem, synem, lub bratem na straszne wygnanie, znosi katusze więzienia, idzie po krwią polską znaczonych szlakach w syberyjskie pustynie, jak aniół boży, sama zbolała, balsami beleści wygnańca; śród złamanych na duchu, upadających, sama jedna, potężna sercem i duchem, podnosi ich, dźwiga i sama pada poświęceń ofiarą. Ciało jej tonie w śniegowej zamieci, a duch zanielony w tym czyścu niewoli na ziemi, spełniwszy przeznaczeń swoich zadanie, wyrywa się w nieba wysokość, by u stóp bożego tronu jeszcze się modlić za Polskę, o Polskę; tam w Bożéj czerpie krynicy świętych natchnień zdroje i niemi napełnia serca i umysły drobnych dzieciąt swoich, które w poświęceń godzinie śród syberyjskich zostawiła lodów. Sieroty polskie Bóg na ojczystą sprowadza ziemię, by w ziemi łez i niedoli na przyszłych rosły bohaterów. A ileż to mamy takich bohaterek? Świeżo w pamięci naszéj wpisało się imię Konstancji Łozińskiej. Wieczna cześć narodu niech stoi na straży grobowców tych naszych męczenniczek.
Wpływ kobiet Polek na życie narodu moralne wielki. Kobieta w domowém ognisku piastuje polskość, przelewa ją w dzieci swe i zrządza, że krew obca nawet pod wpływem jéj serca w polską się przemienia. — Chopin — polskość swą z matki Polki przejął zupełną i duch jego uczucie tak splotły się z polskością, że nawet przelane w muzykę od Polski odłączyć się nie mogły. — Polskość tryska z każdéj jego kompozycji, a zda się, że w marszu jego pogrzebowym słychać jęk mordowanéj Polski.
Liszt opisując życie Chopina, wydziwić się nie mógł téj sile przyciągającéj naszego narodu, téj sile tak wielkiej, że kogo się dotknie, na każdym już niezatarte piętno polskości wyciska.
Chopin tak był przejętym miłością wszystkiego, co polskie, że nie mógł pojąć, jak cudzoziemcy mogą się obchodzić bez znajomości języka polskiego.
Tylko matka Polka taką miłość ojczyzny przelać może w serce dziecka, w którém w połowie obca krew się zbiega.
Zdarzyło mi się słyszeć pewnego Francuza mówiącego: „Dans toute la Pologne je n’ai pes trouvé une seule femme vieillie.“ I rzeczywiście — powiedział prawdę, bo Polka zawsze jest młoda uczuciem, zawsze piękną natchnieniem wiary ojców, miłością ojczyzny.
Zdaje mi się, że nie stanąłem w sprzeczności z tematem moim, poświęcając powyższy ustęp naszym matkom, siostrom i żonom, boć jeśli mówić mi wypadało o Polkach autorkach, należało zasłużoną cześć oddać i Polkom — kobietom.


Teraz z kolei rzeczy pozwalam sobie przystąpić do szczegółów, tyczących się pani Seweryny Duchińskiej.
Seweryna z Żochowskich, pierwszego małżeństwa Pruszakowa, obecnie Duchińska, nietylko do polskiej należy literatury, lecz ozdobą stała się istotną powszechnéj literatury europejskiéj. Dziwne rzeczywiście jéj talent przedstawia zjawiska. Bystrość badawcza rozumu, obok polotu fantazji, ścisłość naukowa, obok poetycznego natchnienia, — uczoność poważna i ciężka, obok elastyczności wyobraźni; — archeologia i powieść, etnografja i poezja, historya i estetyka, — wszystko to razem pochwyca swym niewyczerpanym talentem, wszystkiego szczęśliwie się dotyka, każdéj swéj pracy pierwszorzędną nadaje wartość, we wszystkiém do doskonałości się wznosi.
Już w wieku dziecięcym umysł jéj zapowiadał przyszłe swe objawy. Z zamiłowaniem trudniła się botaniką i zoologją, a ucząc się tych przedmiotów z upodobaniem jakby przyszłego specjalisty, znajdowała w nich stronę poetyczną i z nauki tej snuła poezję, składając jako dziecko udatne wierszyki o kwiatkach i muszkach. Snać umysł jéj tak się rozdzielił, że nadał jéj we wszystkiém tę równowagę, która pozwała równocześnie rozum nauce, uczucie i wyobraźnią poświęcić poezyi.
To niejako rozdzielenie się jednego ducha w dwu przeciwnych kierunkach: ściśle naukowym i poetycznym, powiałoby nas zobowiązywać każdy z tych kierunków śledzić osobno i osobne każdemu poświęcić uwagi. Mamy do czynienia z jedna osobą, a z dwoma autorami: z uczonym i z poetą. Że jednak oba te kierunki w większéj części dzieł pani Duchińskiéj tak ściśle ze sobą się spajają, że prawie uzupełniają się wzajemnie, razem traktować je będziemy.
Stanowisko pani Duchińskiej w świecie uczonych dokładnie zaznaczył p. Emil Hervet w sprawozdaniu swojém, odczytaném na posiedzeniu Towarzystwa etnograficznego w Paryżu 15. marca 1869 r. Wspomniałem już, że sprawozdanie to pojawiło się w obszernéj broszurze zatytułowanéj: „Relations sur les traveaux de Mme Duchińska,“ że p. Cortembert, sekretarz Towarzystwa jeograficznego paryskiego, polecił je rozwadze tegoż Towarzystwa na posiedzeniu 6. maja 1870. roku odbytém, i że sprawozdanie to w niemieckiém niedawno pojawiło się tłómaczeniu.
Zasługi pani Duchińskiéj na pola naukowém muszą być niemałe, sława jéj ugruntowaną, kiedy Towarzystwo etnograficzne paryskie mianowało ją swym członkiem. Jedyna to kobieta i Polka, która takiego dostąpiła uznania.
Pan Emil Hervet sprawozdanie swoje temi rozpoczyna słowy: „Gdyby nawet pani Duchińska nie była członkiem naszego Towarzystwa, sprawozdanie o jéj pracach koniecznémby dla nas było, bo przedmiot ich należy do obrębu naszych badań. Ważność ich nie uszła uwagi znakomitego historyka naszego, pana Henri Martin. Prace naukowe p. Duchińskiéj olbrzymiego są znaczenia tak dla tych, którzy głębszym badaniom literatury się oddają, jako téż i dla tych, co do rozwoju i postępu etnografii graniczących z Azją narodów umiejętną przykładają rękę i pilnie śledzą wszelkich nowych odkryć na polu téj nauki. Każde nowe odkrycie, każda praca w tym przedmiocie ważną jest dla nas zdobyczą, bo ze wstydem przyznać musimy,że do wczoraj prawie zostawaliśmy w odmęcie najsprzeczniejszych wyobrażeń; dopiero pracom pp. Auguste Viquesnel, Henri Martin, Marquis de Noeilles i innym uczonym naszym, nie mówiąc już o tym sławnym mężu (o Duchińskim), który prawdziwéj rewolucji w pojęciach naszych dokonał, — dopiero pracom tych panów zawdzięczyć musimy, żeśmy się uwolnili z błędów naukowych, wstyd nam przynoszących. Do nabytych już wiadomości pani Duchińska nowe, a obfite przynosi nam nabytki itd.“
Takim wstępem rozpoczyna p. Hervet opowiadanie swoje, lecz zanim Szanownych Słuchaczy o dalszą uwagę w przeglądzie prac pani Duchińskiej poproszę, pozwolę sobie na chwilę zboczyć od przedmiotu i poświęcić słów kilka panu Duchińskiemu, bo to wyjaśni nam ważność i znaczenie najnowszych odkryć etnograficznych, o których pan Hervet wspomina.
Prawie do końca pierwszéj połowy bieżącego stulecia, błędne w Europie zachodniéj panowało mniemanie, jakoby narody słowiańskie jednę narodową tworzyły całość, objawiającą się w kilku narzeczach językowych, zlewających się w wspólności literatury; jakoby narody te nie miały wyrobionych swych indywidualizmów, lecz w wspólnym indywidualizmie słowiańskim, szukały ostatecznego skupienia. Te fałszywe pojęcia naukowe, rozpowszechnione na zachodzie, stały się przyczyną błędnej statystyki, wliczającéj Moskali do słowiańskiéj gromady narodów.
Jeżeli przyjmiemy definicję pojęcia narodowości: że naród jest społeczeństwem, związanem z sobą wspólnością języka, zwyczajów, tradycji, ideii i celów historycznych, to na pierwszy rzut oka przyznać musimy, jak wielce mylił się zachód w wyobrażeniach swoich, boć wśród narodów słowiańskiego pochodzenia spotykamy tak odrębne idee, cele historyczne, tak odrębne języki, że każdy z tych narodów przedstawi się nam o silnie zarysowanym indywidualizmie, niedającym się zatrzeć, zagubić, chyba przez zabójstwo którego z nich. Śród narodów słowiańskich spotykamy te same odrębności cechy, jakie widzieć się dają śród narodów romańskich i teutońskich, a jak się różni Włoch od Francuza i Hiszpana, Niemiec od Anglika i Szweda, tak różni się Polak od Czecha, Serba i Chorwata. Jak panteutonizm i panromanizm narodowy, (nie mówię tu o możliwém państwowem połączeniu się tych narodów), byłyby ideami już nie śmiesznemi, ale szalonemi, tak śmieszną i szaloną jest idea panslawistyczna, której jedynie albo idiotyzm pelityczny, albo narodowa zdrada usługi swoje ofiarowań mogą.
Te indywidualizmy narodowe trzech głównych plemion europejskich, pokrewnych sobie znamionami cywilizacji, i różnica ich zasadnicza w obec plemion o znamionach cywilizacji odmiennych posłużyły p. Dachińskiemu za punkt wejścia do badań nad przyczynami tych różnic w objawach cywilizacji, do szukania podstaw i źródeł, z których różnice te wynikły. I oto owocem tych badań jest teorja o rozpołowieniu się ludzkości na dwa olbrzymie szczepy Iranów i Turanów, teorja, która już dzisiaj stała się dogmatem naukowym w całéj Europie.
Pan Duchiński, Kijowianin, przewodniczący przez czas dłuższy w Towarzystwie etnograficznem paryskiem, dał się poznać całemu światu uczonemu. Idee swoje o stósunkach plemion irańskich do turańskich, o turańskiem pochodzeniu Moskali rozwijał Duchiński w publicznych odczytach w r. 1865 w Paryżu. Właściwie tym odczytom jego zawdzięczamy zmianę ustawy z 1840. r., normującej naukę o Słowiańszczyznie we Francji.
Idee swe wypowiadał Duchiński światu niemieckiemu w odczytach w Zürichu w r. 1868.
Gottfried Kinkel w ten sposób wyraża się o Duchińskim: „Piękną jest idea Duchińskiego, bo podług niego zadaniem jest umiejętności zbudować pokój miedzy narodami,“ a daléj tak mówi: „Widzę w Duchińskim jednego z najuczeńszych ludzi tegoczesnych tak pod względem ogromu studjów i wiadomości, jako też pod względem wysokich poglądów, jakie teorje jego obejmują.“
Dziennik wiedeński Neue freie Presse, w artykule Karola Blinda, zamieszczonym w num. z 22go grudnia 1870 r. a zatytułowanym: „Russlands Rolle unter den Slaven,“ opiera trafne poglądy polityczne na teorji Duchińskiego.
Moglibyśmy tu przytoczyć jeszcze głos profesora Biedermanna, głosy wielu innych uczonych niemieckich, włoskich i angielskich na dowód, że nietylko Francja, ale Europa cała przyjęła zasady Duchińskiego za podstawę nauk etnograficznych i historyozofii. Zatrzymałoby mnie to zbyt długo na zboczeniu od właściwego przedmiotu, więc to jeszcze tylko nadmienić sobie pozwalam, że uczeni rossyjscy, Kawelin, Arssnjew, — w Petersburgu pod bokiem cara — tęż samą wygłosili zasadę, przyznając otwarcie turańskie, a więc niesłowiańskie, pochodzenie swego narodu. Co więcéj, w książce z rozkazu Mikołaja w szkołach rossyjskich zaprowadzonej: „Podręcznik do nauczenia się historji rossyjskiéj przez Ustriałowa, — (Rukowodstwo k pierwonaczalnomu izuczeniju ruskoj istorji. N. Ustriałowa. Izdanie odinadcatoje z atłasom. St. Petersburg 1859),“ wyraźnie wypowiedziano i nawet na mapie naznaczono, że w dzisiejszem cesarstwie rosyjskiem jedynie te kraje są pochodzenia słowiańskiego, które Polsce odebrano, a więc Ruś tylko; zaś właściwa Rossja uznaną jest w owej szkolnej książce za kraj turański, z językiem od Słowian przyjętym.
Po cóż w téj sprawie innych jeszcze poszukiwać dowodów?
Nie mogąc już dłużej odrywać uwagi Szanownych Słuchaczy od głównego przedmiotu, wracam do pani Duchińskiéj.
Otóż pan Rervet, mówiąc o prawach Viquesnel’a, Martina i de Noailles’a, tudzież o pomnożeniu tychże pracami Duchińskiéj, miał na myśli badania etnograficzne, w kierunku przez Dachińskiego wskazanym podjęte.
Nawet w pracy tak ściśle naukowej, jak etnografia, posługuje się pani Duchińska poezją, tłómacząc pieśni ludu ruskiego i pieśni kozackie, wykazując w nich różnicę pojęć, uczuć, dążności, różnicę, jaka zachodzi miedzy słowiańskiemi, a więc irańskiemi Rusinami a Kozakami, którzy, równie jak Rossjanie, do turańskiego należą pokolenia.
Już to wszystkie tłomaczenia Duchińskie, dokonywane z języków: francuskiego, angielskiego, hiszpańskiego i niemieckiego na polski, oprócz znakomitością i trafnością przekładu, odznaczają się bogactwem uwag, porównań i poglądów, pomnażających ich urok i wartość.
Ogromna ilość tych wybornych przekładów wiąże się z nie mniejszą prac oryginalnych, które razem około 70 tomów i broszur obejmują, nie licząc rozlicznych, po czasopismach rozrzuconych korespondencji.
W r. 1847 zaczęła Duchińska zawód swój literacki, a postępując w nim, każdy krok swój znaczyła zasługą dla literatury i oświaty narodowej. — W krótkim czasie, takie zyskała uznanie, że Lelewel przeczytawszy poemat jej „Drużbacka,“ wyraził się, iż powab jéj poezji przeniknął go całego, dając mu jedyną pociechę w cierpieniach wygnania.
Lewestam, jeden z najznakomitszych krytyków polskich przyznaje, że dzieła Duchińskiéj odznaczają się pięknością formy i harmonją najwznioślejszych myśli. Wójcicki, porównywając poemat jej: „Klonowica“ z poematem Syrokomli: „Zgon Acerna,“ przyznaje wyższość pierwszemu nad drugim, mimo — że „Zgon Acerna“ — do najpiękniejszych utworów Syrokomli należy.
Oba te poemata: „Drużbacka“ i „Klenowicz“ — w wielkich napisane rozmiarach tak, że pierwszy 4000, drugi 2000 wierszy liczy. W poematach tych obrała sobie autorka kierunek i rodzaj, któremu Pol i Syrokomla pierwsze wyznaczyli koleje, tj. gawędę. Poemat: „Drużbacka,“ jest raczej obrazem dziejów narodowych w epoce Drużbackiej, aniżeli jej osobistą historją.
Już to po większéj części stara się Duchińska w każdem dziele swojem, obok uwydatnienia głównej osobistości, dokładny podawać rysunek ducha czasu i charakteru społeczeństwa, z którego czerpie swój temat. We wszystkiem przebija się ten historyczno-etnograficzny kierunek, z którego nigdy nie zbacza. W dziele dla młodzieży: „Rozrywki dla młodocianego wieku,“ wydanem w 15 tomach, a w trzech seriach w Warszawie, zamieszczą liczne ustępy o etnografii Polski, podaję topograficzne obrazy z życia i obyczajów mieszkańców różnych stron Polski, a wszystko to przeplata zbiorem przysłowiów i pieśni, w różnych częściach kraju pochwyconych.
Z zamiłowaniem poświęcała się autorka nasza pracy dla ludu wiejskiego, wydając bibliotekę ludową, tudzież „zasady gospodarstwa,“ przeznaczone dla dziewcząt wiejskich.
I te w tej chwili wymienione dzieła i innych dla młodzieży obfitość, jak: „Powiastki dla młodego wieku,“ „Noworocznik dla młodzieży,“ itd. zjednały jéj chlubne uznanie Towarzystwa rolniczego w Warszawie.
Komitet tegoż towarzystwa, z hrabią Andrzejem Zamoyskim na czele, uchwałą zapadłą, w 1851 roku, wypowiedział autorce naszej wyraz wdzięczności i uznania za prace tak pożyteczne dla dobra narodu, a szczególniéj za prace dla ludu podjęte. W myśl tej uchwały ofiarował jej komitet zbiór nader kosztownie oprawnych jej dzieł z napisem, w którym nazwano Duchińską jednym z najzasłużeńszych autorów polskiej literatury.
Doniosłość tego uznania ze strony Towarzystwa rolniczego tem większą, tem ważniejszą się nam okaże, gdy sobie przypomnimy, że wówczas w przyduszonej przez Mikołaja Kongresówce Towarzystwo jedynym było organem reprezentującym interesa narodu, że w niem skupiał się wyraz opinii publicznej, że ono tworzyło jakby areopag sterników narodowej myśli.
Wystawa paryzka 1867 r. zawdzięcza Duchińskiej bogaty zbiór fotografii wieśniaków i wieśniaczek ze wszystkich okolic Polski wybitniejszych, z pod wszystkich trzech zaborów. Towarzystwo etnograficzne paryzkie, uznało ogromną ważność tego zbioru dla studjów etnograficznych.
A kiedy już mowa o pracach jej dla ludu i o ludzie, niech mi wolno będzie wspomnieć, że tak dla etnografii, jak i dla poezji samej przetłómaczyła znaczny zbiór pieśni ludowych francuzkich na język polski, a od niedawna pieści ludu polskiego na francuski język przekładać zaczęła.
Co do tych tłomaczeń, posłużę się słowami p. Hervet, ktory jako cudzoziemiec, a do tego Francuz, nie wahał się przyznać wyższości językowi polskiemu nad francuzkim w poezji. Pan Hervet tak mówi: „Tłomaczenia te pieśni ludu polskiego na nasz język, oprócz poetycznéj, tę ważną jeszcze, naukową, dla etnografii mają wartość, że nas zaznajamiają z charakterem mieszkańców kotłowin Wisły, Dniestru, Dniepru i Dźwiny, które oparte o Karpaty, stanowią obszar ziem polskich. Te cztery kotłowiny rzek, nie są ziemiami obcych sobie narodów, lecz tworzą wspólnie 4 historyczno-geograficzne prowincjonalizmy, łączące się z narodowem i politycznem jęciu: „Polska.“ Pani Duchińska długo się wahała w rozpoczęciu téj pracy tłomaczeń — mimo, Że pragnęła szczerze zapoznać publiczność naszą z tym ważnym objawem polskiego żyda, mimo — że w pracy tej widziała korzyść dla etnograficznych studyów. Wahanie się autorki w tym względzie pochodziło z obawy przed trudnościami języka francuzkiego. Wprawdzie włada nim równie biegle, jak swym językiem ojczystym, lecz obawiała się, że niezdoła po francnzku wyrazić tych wzniosłych myśli, jakiemi jej poezje się odznaczają, że francuzkim językiem niezdoła tak umiejętnie się posługiwać w poezji, jak swym ojczystym się posługuje.“
„I nic dziwnego; słuszny to powód wahania się poety, bo kto zrodził się poetą bogatej, wspaniałej i kwiecistej mowy polskiej, temu do poezji francuzki język nie wystarczy.“
„Olbrzymie to bogactwo języka polskiego, którego wyrazy w nieskończoność zdrabniają się, zgrubiają i najsubtelniejsze odcienia pojęć dokładnie uwydatnić mogą. Wielką jest żywotność mowy polskiej i nieprzebralne w niej źródło materjału do najpiękniejszych kształtów poezji“.
O ile nasz język stał się językiem salonu i dyplomacji, o tyle polski język stać się powinien językiem salonu i poezji“.
Tak o języku naszym wyraża się Francuz, śród stolicy Francyi, wobec najuczeńszych Francuzów.
Przyznać się wypada, że Francuz powiedział nam to, nad czem my sami mało kiedy chcieliśmy się zastanowić i, rzecz dziwna, tak jesteśmy skromni, a może obojętni, żeśmy sami niedopatrzyli w mowie swojej tych przymiotów, które dopiero cudzoziemiec w całym blasku nam wykazał. Jeżeli sami sobie niechcieliśmy wierzyć, uwierzymy dziś może uczonemu cudzoziemcowi i Francji, że mowa nasza na większe z naszéj strony zasługuje pielęgnanowanie.
Dziękując p. Hervet za tak pochlebne uznanie piękności naszego języka, dodać musimy, że pani Duchińska inny jeszcze miała powód wahania się w pisaniu po francuzku.
Dziś, gdy w większej części obszarów ziem polskich język polski na' bannicję skazany, gdy nieprzyjazne nam żywioły silą się na jego zagładę, tym większym jest obowiązkiem pielęgnować go troskliwie i utracony obszar językowy rozszerzać zawsze i wszędzie. Pani Duchińska, poczuwając się do tego obowiązku patryotycznego, zastanawiała się długo, czy uchwyceniem za francuzkie pióro obowiązkom Polki się nie sprzeniewierzy.
W tej mierze była to już skrupulatność zbyteczna, i autorka nasza policzywszy ją za takową mistrzowskich dokonała przekładów.
Pieśni ludowe są bezwątpienia ważnemi czynnikami w pomnożeniu pojęć etnograficznych; więc nie przestaje Duchińska na tłomaczeniu pieśni francuzkich na polski i polskich na francuski język, ale posuwa się dalej na północ i tam śród fińskiego ludu znajduje odwieczną epopeę „Balevala,“ tłomaczy ją na język polski i pełne gruntownej nauki i bystrego badania dodaje do tłomaczenia uwagi.
W tem połączeniu poezji z nauką leży punkt ciężkości jej talentu; — te uwagi, poglądy, porównania ściśle naukowe, grupujące się obok najpoetyczniejszych dźwięków, — to wysnowanie się poezji z nauki, nauki z poezji, stawia Duchińską na zupełnie odrębnem stanowisku w literaturze, na którem z nikim się nie spotyka, stanowi właściwą jej tylko oryginalność pracy.
W wyborze dzieł, które z obcych języków na polski przekłada, mniej kieruje się indywidualną skłonnością, a raczej idzie za głosem głębokiego rozmysłu. Tłomaczy to tylko, co albo nauce korzyść przynieść może, lub to, czego literaturze naszéj niedostaje. Nie kusi jej powieść, ani poezya liryczna, bo jednego i drugiego olbrzymie u nas zasoby. Natomiast widząc brak w naszej literaturze poematów historycznych tego zakroju jak, „Cyd“, albo „Roland“, przyswaja je polskiemu językowi.
W tłomaczeniach pani Duchińskiej widać nietylko natchnionego poetę, lecz ścisłego i wiernego kopistę oryginałów.
Przymiot ten ważny nadać mogła swym pracom, bo nie ogranicza się na dokładnem jedynie zbadaniu oryginała, na przejęciu się nim, ale czerpie natchnienia do przekładów u tych samych źródeł, które ducha wieszcza natchnęły. Mając tłomaczyć „Cyda“, jedzie do Hiszpanii i tam na miejscu szuka tradycji bohatera, rozmawia z jego cieniom, poznaje go na rodzinnej ziemi i przywozi garść natchnień, z których już nie tłomaczenie, ale — jakby odświeżony Iryska oryginał.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Czesław Pieniążek.