O autorkach Polskich, a w szczególności o Sewerynie Duchińskiej/Odczyt pierwszy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Czesław Pieniążek
Tytuł O autorkach Polskich, a w szczególności o Sewerynie Duchińskiej
Podtytuł Trzy odczyty Czesława Pieniążka na cel dobroczynny w dniach 21, 24 i 28 listopada 1871 roku w Dreznie.
Data wyd. 1872
Druk L. Merzbach
Miejsce wyd. Poznań
Źródło skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron



Odczyt pierwszy.

Bogaty to nader a olbrzymi nawet temat, na tle którego pozwoliłem sobie osnuć trzygodzinny mój odczyt. Nie mogę kusić się o wyczerpanie tematu dokładne, zupełne, boć niemożebną byłoby rzeczą w tak krótkich dokonać tego terminach. Zamiarem moim — zwrócić uwagę słuchaczy na rzecz, którą świat uczony we Francji i Niemczech na widownię publiczną europejską wprowadził, a o której my w Polsce mniej wiemy od Francuzów i Niemców mimo, że takowa z naszego ujętą jest ogniska.
Spotkałem się dość dawno z broszurą zatytułowaną: Relations sur les traveaux de Madame Duchińska“, obejmującą sprawozdanie p. Emila Hervet o pracach tej autorki, czytane na posiedzeniu Towarzystwa Etnograficznego paryskiego 15. marca 1869. roku.
Broszura ta pojawiła się niedawno w tłomaczeniu niemieckiem i ogólne tak we Francji, jak i w Niemczech obudziła zajęcie. Zdaje mi się, że byłoby to ujmą dla godności naszego narodu nie małą, gdybyśmy o dziełach i działaniach zaszczyt nam przynoszącej rodaczki, dopiero ze sprawozdań obcych dowiadywać się mieli; sądzę zatem, że znajdzie się pióro polskie, które choć późno, lecz dokładnie wyjaśni stanowisko znakomitej autorki i z całą ścisłością krytyczną przedstawi nam jéj obraz. Nim to nastąpi, pozwalam sobie kilkoma słowy w tym przedmiocie, zająć łaskawą uwagę Szanownych Słuchaczy.
Sto lat wkrótce się dopełni, gdy pierwszy krok zrobiono do rozszarpania Polski. Sto lat cierpień, boleści zapisze historja na krwawej karcie. Gwałt obcego najazdu i nasza niestety nieudolność wykopały nam nie grób śmierci, ale torturę męczeństwa. Nie mogąc nas wtłoczyć żywych w mogiłę dziejową, starano się umęczyć, lecz niespożyty geniusz narodowy, oparty na wierze w prawo Boże, dające życie narodom, silnie stanął w obec prawdziwie nerońskich gwałtów, w obec wandalskiej grabieży.
Rozpadło się państwo polskie, lecz został żyw naród i jak feniks odradzał się i odradza w każdej generacji z popiołów, gruzów, z ruiny ojczystych granic.
Tyle krwi męczeńskiej przelaliśmy od wieku, tyle łez pociekło strumieniem, że w krwi i we łzach własnych mogliśmy utonąć, zaginąć. A jednak i krwi i łez strumienie stały się dla nas wiatykiem na dalszą drogę żywota, bo one zmywały grzechy odziedziczone i własne, one na szali sądów Bożych zaważą na nasze zbawienie, one właśnie wiarę nam dają, że lepsza przed nami przyszłość, że niedalekie sprawiedliwości zwycięztwo.
Dziś, gdy nam jeszcze w cichości bolesną, najboleśniejszą w dziejach naszych wypadło obchodzić rocznicę, gdy jeszcze katakombowe wieść musimy życie, krzepmy się w cierpieniu, jak owi w podziemiach rzymskich chrześciańscy męczennicy, zapożyczmy sobie dla uczuć i myśli narodowych, kardynalnych cnót ewangielicznych i krzepmy się wiarą, nadzieją, miłością. Krzepmy się wiarą, że niespożyte są prawa przyrodzone, a więc prawa Boże — boć z woli Bożéj wynikły prawa, na których narody utkały swój żywot; krzepmy się nadzieją, że z kości naszych bohaterów wyrośnie mściciel, t. j. idea swobody narodów; krzepmy się miłością naszej przeszłości, miłością bogobojnej, rycerskiej tradycji, wspomnieniem mogił, śród ojczystéj rozsianych ziemi, uwagą na prace narodu, które już jako czwarte pogrobowców pokolenie do skarbca narodowego znosimy.
A prace to niemałe owych pogrobowców, boć one spotęgowały nas, wzmocniły, pomnożyły narodu szeregi. Choć nieprzyjaciele nasi wołają, żeśmy umarli, dzieje nasze, wiara nasza kłam ich słowu zadają. Nie umarliśmy, żyjemy i silniejsi jesteśmy niż wtenczas, gdy nam ziemię wydzierano. Nie luźne to słowo pociechy, lecz prawda, którą nam fakta dziejowe potwierdzą. Policzmy obecne siły narodu i porównajmy je z owemi przed stu laty. Iluż liczyliśmy wówczas Polaków, a iluż dzisiaj ich liczymy? Rozwinął się stan średni, a lud polski, wówczas zmartwiały, dziś do obozu wstępuje narodowego. Jak na polu spółecznem, tak również i na polu intelektualnem ogromnych dokonaliśmy zdobyczy, wielkie zrobiliśmy postępy. Namnożyły się bogactwa literatury takie, że pod wieloma względami stanęliśmy na czele Europy, mianowicie pod względem poezji, pod względem ważnych odkryć etnograficznych, na podstawie których Europa nowy system nauk historycznych zbudować widzi się zmuszoną. W działaniach na polu pracy umysłowej, znaczną część trudu przyjęły na siebie zacne Polki nasze.
Profesor dr. Majer, prezes Towarzystwa Naukowego w Krakowie, przedstawił statystykę autorek i artystek polskich. Z tego obrazu statystycznego dowiadujemy się, że oprócz 36 kobiet malarzy i 116 kobiet muzyków, z których pierwsza Zofia Oleśnicka jako kompozytor jeszcze w 16. wieku się pojawia; — posiadamy w literaturze 333 autorek, a z tych 227 żyje lub żyło w dziewiętnastem stuleciu.
Z liczby téj 333 posiadamy według profesora dr Majera:

Kobiet-Tłómaczów 
 70
 
Poetów 
 85
 
Powieściopisarzy 
 56
 
Pedagogów 
 39
 
Biografów 
 18
 
Krytyków 
 7
 
Dramaturgów 
 6
 
Polityków 
 5
 
Estetyków 
 4
 
Filozofów 
 3

i wiele jeszcze innych autorek, pracujących na polu kwestji religijnych.
Nie może być zadaniem mojem szczegółową o wszystkich autorkach podać tu wiadomość; zaledwie kilka wybitniejszych, a znanych pospolicie dotkniemy postaci, aby odświeżyć w pamięci wiadomość o nich, z domowych już zapewne wyniesioną progów, aby przypomnieniem ich wskazać, jak daleko sięgać może zakres kobiecej pracy, bez nadwerężenia najświętszych praw natury, które kobiecie przed wszystkiemi innemi obowiązkami, obowiązki kobiecości do spełnienia podały.
W smutnej epoce historji naszej, w epoce niemocy politycznej, a moralnego upadku i powszechnej ciemnoty, na początku XVIII. wieku pojawia się kobieta pełna poetycznego natchnienia, talentów wielkich i jako poeta staje w szeregu obok mistrzów słowa, którzy na chlubę naszą na ciemnem tle dziejów jaśnieją. Obok Wacława Potockiego, Twardowskiego, Morsztynów, godnie stoi u steru poezji polskiej Drużbacka.
Elżbieta z Kowalskich Drużbacka, ur. r. 1687. w Wielkopolsce, młodość spędziła w domu pani Sieniawskiej, kasztelanowej krakowskiej, gdzie najwięcej pod względem wykształcenia skorzystała. Wyszedłszy za mąż za Drużbackiego, skarbnika żydaczewskiego, zamieszkała w Rzemieniu nad Wisłoką, a owdowiawszy przeniosła się do klasztoru PP. Bernardynek w Tarnowie, gdzie, chociaż nie uczyniła ślubów zakonnych, regułę przyjęła klasztorną. Tutaj umarła w r. 1760. Krasicki w trzecim tomie dzieł swoich pisze, że Drużbacka, samym instynktem natury powołana do rymotworstwa, żadnego języka, oprócz rodowitego nie posiadająca, dnia przykład, co może sama przez się moc i działalność umysłu. I istotnie niemałą była dzielność jej umysłu, kiedy w poezjach swoich wzniosła się nad epokę, w której żyła, i słusznie za zwiastunkę odrodzenia się piśmiennictwa polskiego uważaną być może. Dzieła jej: „Historja chrześciańska księżnéj Elefantyny“, — „Życie Dawida“, — „Pochwała lasów“, — „Pokuta św. Marii Magdaleny“, — „Cztery części roku“ itd. wydał Józef Załuski, naonczas referendarz koronny, w Warszawie w r. 1752.
W Drużbackiej widać wprawdzie brak wykształcenia, lecz we wszystkiem rozlewa tyle dowcipu i piękności naturalnej, tyle żywości wyobraźni i pewnego wdzięku w kompozycji, że bez zaprzeczenia do rzędu lepszych poetów polskich policzoną być może.
Po tej wzmiance o Drużbackiej przystępujemy do czasów bliższych, z któremi poprzednia generacja, a po części i my sami jużeśmy się zdeżyli.
Po wysileniach narodowych 1830. r. „wyrabiający się duch spółeczny domagał się we wszystkich zakresach życia wielkich korzyści i zapytał poezję o jej ideały, historję o jej doświadczenia, a życie o jego nabytki. Powieść nasza postawiła niejako na próbę ideały poezji i zażądała od niej, ażeby albo pośrednio wpływała na życie, albo przynajmniej w sferze własnej umiała się obronić w obec życia. Tego samego zażądała i po historji, tj. praktycznego wpływu umiejętności, czyli doświadczeń wieku, na życie i na stósunki ludzkie. Rozbierając obyczaje, karciła co było zdrożnem, co stało postępowi na zawadzie, wskazywała nowe nadzieje i drogi i w ten sposób ułatwiała narodowi tę pracę, która go w przeciągu tego wieku czekała.“ — Temu duchowi czasu, zrodzonemu z zawiedzionych nadzieji powstania listopadowego, z konieczności, która zniewoliła naród do wejścia w głąb siebie, rozpatrzenia się w sobie i zrobienia rachunku sił swych dodatnich i ujemnych, zawdzięcza powieść szybki swój rozwój, a szczęśliwy geniusz narodowy powołał do tej pracy męża olbrzymich talentów, potężnej siły ducha, niewyczerpanej twórczości, wytrwałości żelaznej, który objął szczęśliwie i dzierży dotąd buławę pośród najznakomitszych powieściopisarzy naszych. W przeciągu lat czterdziestu, rozbudzona przez Kraszewskiego, olbrzymim krokiem rosła powieść do najnowszych czasów, dopokąd jej chaos krzyżujących się dziś tendencji, pojęć, idei nie zmącił — i z drogi narodowej na koteryjne zaułki nie sprowadził.
Przed akcją 30. r. wiele udatnych prób w powieściopisarstwie się pojawia — nie mówiąc już o pracach Niemcewicza (np. Jan z Tęczyna) — prób, których pojawem głębszego znaczenia jest powieść księżnej Marji z Czartoryskich Wirtembergskiej: „Malwina czyli domyślność serca“. Powieść tę przetłómaczono zaraz na język francuski i czytano z równem zajęciem nad Wisłą i nad Sekwaną. Śniadecki poświęcił jéj szczegółowy rozbiór krytyczny, co dla niéj nie małą było rekomendacją, gdyż poważny rektor lekkiemi nie lubił zajmować się rzeczami. Cnoty najzacniejszej Polki i wysokie stanowisko autorki dodawały uroku tej pracy, która i sama przez się wyższą była wartością swą literacką od poczciwych usiłowań pani Anny z ks. Radziwiłłów Mostowskiej, żony Tadeusza, kasztelana raciążskiego, ministra, zasłużonego wydawcy. Pani Mostowska wydawała w Wilnie r. 1806. „Moje rozrywki“ w 3 tomach, pisma, znamionujące szlachetną gorliwość o rozkrzewianie literatury ojczystej.
Powieść księżnej Wirtembergskiej, jakkolwiek napisana z talentem i szczęśliwie od innych prób w tej gałęzi piśmiennictwa się wyróżnia, jednak jedynie jako udała próba uważana być może. Dopiero p. Elżbieta z Krasińskich Jaraczewska śród znakomitszych powieściopisarzy poważne zajęła stanowisko. W powieściach swoich: „Zofia i Emilia“, „Wieczór adwentowy“, „Pierwsza młodość, pierwsze uczucia“, okazuje dokładną znajomość charakterów, maluje życie w całej rzeczywistości, jakiem było, splata pasmo opowiadania z fantazji poetycznej i ciepła serdecznego, a we wszystkiem zapewnia zwycięztwo najczystszej moralności. Powieści pani Jaraczewskiej dla współczesnych były obyczajowemi, dla nas w historyczne się przemieniają, malując nam życie towarzyskie i ducha czasu w epoce królestwa Kongresowego przed rokiem 1830. Ur. w 1792, umarła w Krakowie w 1832 r.
Któż z Szanownych Słuchaczy nie zna imienia autorki „Pamiątki po dobrej matce?“ Z książki do modlenia się, ułożonej przez nią, uczyliśmy się, dziećmi będąc, modlić się na gruzach Polski za Polskę. Klementyna z Tańskich Hoffmanowa, Polka pełna serca i cnoty, znamienita talentem, kochająca naród swój, a nadewszystko bogobojna nauczycielka pokoleń całych, stojąca na straży największego skarbu kobiecej duszy: czystej silnej wiary. Jedna z znajznakomitszych Polek, jedna z pierwszorzędnych pisarzy, córka zasłużonego obywatela i pisarza z czasów, Stanisława Augusta, wnuczka po matce słynnego w swoim czasie lekarza Czempińskiego, już jakby z urodzeniem otrzymała namaszczenie do pracy intelektualnej. Postać Hoffmanowej, wyrastająca po nad zastęp autorek polskich doniosłością pracy, upoważnia mnie do poświęcenia jej dłuższego ustępu w pogadance naszéj i dla tego, zamawiając sobie łaskawą Szanownych Słuchaczy cierpliwość, pozwalam sobie obszerniéj nad wszystkiém, co się jej tyczy, zastanowić. Rodzice Hoffmanowej w Warszawie mieszkający, w skutek wypadków krajowych zubożali, przenoszą się na wieś w mały zaścianek — Wyczułki, — o sześć mil od stolicy. Wioskę tę wypuścił Tańskim w dzierżawę dawny ich przyjaciel Jan Łuszczewski, późniejszy minister z czasów Księstwa Warszawskiego. Dnia 22. listopada 1798. roku urodziła się w Warszawie Klementyna, dokąd matka jej na jakiś czas przybyła. Książę Adam Czartoryski, jenerał Ziem Podolskich, otrzymawszy wiadomość o smutnem położeniu majątkowém Tańskiego, podał mu pomocną rękę, wzywając do pracy przy swoim boku, gdzie téż jako sekretarz i pomocnik w pracach literacko-naukowych przebywał. Tańscy udali się do Puław, zabrawszy z sobą najstarszą córkę, małą zaś Klementynę zostawili na opiece w Izdebnie, w domu staropolskiej matrony Anieli z Świdzińskich Szymanowskiej, wdowy po staroście wyszogrodzkim, pod opieką jéj córki, panny Doroty Szymanowskiej, która zajęła się nią prawdziwie po macierzyńsku.
„Polsko! pawiem narodów jesteś i papugą“, powiedział Słowacki, a słowa tego znakomitego poety jakież trafne znajdą zastósowanie do epoki stanisławowskiej i następnych okresów, aż do dni naszych. Duch reformy, czerpiący siłę z Francyi, nie umiał wyszukać za Stanisława Augusta tego, coby nam pożytecznem być mogło. Prześlizgnął się po wierzchu społeczeństwa francuskiego i przyniósł nam modę francuskich strojow, język francuski i ujemne strony ówczesnej cywilizacji francuskiej: niewiarę, zwolnienie obyczajow, zachwianie świętości węzłów rodzinnych. Papuzim sposobem zaczęła Polska szczebiotać obcą mową, zaniedbując własny język, który jej wola Boża nadała. Uczono się wszystkiego w języku francuskim, korespondowano, bawiono się w towarzystwach, nawet modlono się tylko z francuskich książek. Dziwne istotnie wynaturzenie się! Przykład szedł z góry, więc też można szlachta najpierw uległa tej chorobie, dotąd niestety jeszcze trawiącej niektóre koła towarzyskie. Córki pani Szymanowskiej nie znały polskich książek, modliły się po francusku, a Klementyna Tańska uczyła się historji polskiej Naruszewicza z tłómaczenia francuskiego! W domu panny starościanki spędziła Klementyna lat dziesięć. W roku 1805. umarł jej ojciec, więc matka osiadła w Warszawie i powołała Klementynę do siebie. Odtąd zaczęła się twarda dola dla młodej panny. Fundusze szczupłe zaledwie na skromne życie wystarczały, więc, porzucając książki, zabiera się Klementyna do ręcznej pracy, a przytem zajmuje się nauką swej młodszej siostry. Bóg czuwał nad zasianym przez siebie talentem i zesłał Klementynie dwóch przyjaciół jej ojca, ktorzy młodéj Polce polskie ukazali światy i zacne jej serce a wzniosły umysł do narodowego sprowadzili ogniska. Znany pisarz Wyszkowski i Jan Woronicz, późniejszy arcybiskup, wieszcz znamienity i chluba Kościoła, bywali w domu matki, a spostrzegając w Klementynie pisarskie zdolności, zaznajamiali ją z pisarzami polskiemi. — W roku 1817. przeczytała wiersz Brodzińskiego: „Żal za polskim językiem,“ który wpłynął na nią tak bardzo, że odtąd wszystkie siły swe poświęciła czytaniu dzieł Kochanowskiego, Górnickiego, Skargi, Krasickiego i Woronicza, ażeby zaprawić się do władania językiem, polską pokrzepić myślą.
W r. 1817. zaczyna się zawód pisarski Klementyny. Pierwszą swą pracę, „Synonimy,“ ogłosiła bezimiennie w „Pamiętniku Warszawskim.“ Zachęcona pochlebnem ich przyjęciem, wydaje: „Pamiątkę po dobrej matce.“ Myśl do tej pracy wzięła z niemieckiego dzieła Jakóba Glatza, a choć wiele naśladowała, daleko więcej oryginalnych zamieściła poglądów. Gdy dzieło to powszechny wywołało oklask, wydała dwanaście powiastek dla dzieci i dzieło większych rozmiarów: „Amelia matką.“ Gdy wydana w r. 1823. praca: „Wiązanie Helenki“ powszechne zyskała uznanie, przedsięwzięła Klementyna wydawnictwo pisma perjodycznego pod tytułem: „Rozrywki dla dzieci.“ Już 1. stycznia 1824. r. ukazał się pierwszy zeszyt tego pisma i obudził uwagę wszystkich miłośników literatury ojczystej. Na czele każdego zeszytu umieszczała wspomnienia narodowe. Ostatni zeszyt wyszedł 1. grudnia 1828. i uzupełnił całość wydawnictwa, obejmującego 10 tomów. Żadne prawie pismo tak silnie nie oddziałało na społeczność naszą, jak „Rozrywki“ Klementyny Tańskiéj. Wspomnienia narodowe rozbudzały myśl polską, rozniecały zamiłowanie ojczystych rzeczy. Opisy podróży do Prus polskich, opis Puław, części ziem polskich, jak: Sandomierskie, Krakowskie i t. d., zapoznawały młode pokolenie z własnym krajem i malowały mu piękność ojczystej ziemi. Pierwszą była Tańska z pisarzy, co w opisach tych zwracała uwagę na lud, jego zwyczaje, pieśni i obrzędy. W piśmie tem zamieściła jednę z najpiękniejszych powieści historycznych w literaturze naszej: „Dziennik Franciszki Krasińskiej.“ Do skreślenia jej pomogły wiele autorce stosunki z rodziną królewiczowej i niezagasła wówczas tradycja jej życia. W rodzaju poprzedniej, napisała drugą powieść: Listy Elżbiety Rzeczyckiej.“ Pisarze spółcześni zasilali jej pismo, szczególniej Kazimierz Brodziński i Łukasz Gołębiowski.
W ciągu téj pracy redaktorskiej dotknął ją cios wielki, gdyż w roku 1825. umarła ukochana jej matka, a zarazem rozpoczął się nauczycielski jej zawód. W roku 1825. przyjmuje za namową Kossakowskiego, członka komisji oświecenia, posadę eforki, w następnym roku zostaje profesorką w instytucie guwernantek; w roku 1827. nadzorczynią wszystkich szkół żeńskich w Warszawie. W r. 1829. wyszła za mąż za Karola Hoffmana, licząc rok trzydziesty życia, a 14. października 1831. roku wyjechała z Warszawy, opuszczając na zawsze ojczyznę. W 1845. r. 21. września umarła w Passy pod Paryżem. Zwłoki jéj pochowano w Paryżu na cmentarzu Père Lachaise, a grób ozdobiono pomnikiem dłuta Władysława Oleszczyńskiego. W Warszawie, według jéj życzenia, znajduje się w krużganku u OO. Reformatów kamień z napisem: „Matki i dzieci zmówcie Zdrowaś Maria za jéj duszę.“ Przebywając za granicą, nie ustawała w zawodzie pisarskim, owszém z największą gorliwością używała znakomitego pióra. Ze wszystkich jéj powieści najpierwsze zajmuje miejsce: „Jan Kochanowski.“ Prześliczny to obraz obyczajowy, na tle życia poety osnuty, a jeden z najpiękniejszych wizerunków przeszłości, jaki kiedykolwiek wyszedł z pod pióra polskiego. Natchnął ją podobno do togo Brodziński. Z pojętnością niewieściego serca odmalowała tło, a na niem postawiła wieszcza w czasach najszczęśliwszych narodu, w dobie jego wielkości, z takim wdziękiem, z takim urokiem, z takim prawdziwem natchnieniem, iż gdybyśmy Jana Kochanowskiego nie mieli w literaturze, musielibyśmy zazdrościć go powieści pani Hoffmanowej.
Pozwolę sobie zestawić katalożek bibliograficzny prac Hoffmanowej: „Pamiątka po dobrej matce,“ „Powieści moralne dla dzieci,“ „Amelia matką“ „Wiązanie Helenki,“ „Rozrywki dla dzieci,“ „Nowe rozrywki dla dzieci,“ „Nowa biblioteka,“ „Karolina, powieść w 3 tomach,“ „Krystyna, powieść w 2 tomach“ „Jan Kochanowski w Czarnolesie.“ „Święte niewiasty,“ „Opis przejazdu przez Niemcy,“ „Książka do nabożeństwa dla Polek,“ „Pisma pośmiertne w 9 tomach,“ z których trzy pierwsze obejmują pamiętniki, trzy drugie: O powinnościach kobiet, trzy ostatnie: Rozmaitości. Wszystkie pisma Hoffmanowej tchną nietylko czystszą moralnością i uczuciem religijnem, ale i duchem patryotyzmu. Ona, ze wszystkich kobiet piszących, największe oddała usługi, kształcąc młode pokolenia kobiece w duchu narodowym, chroniąc je od epidemicznego sfrancuzienia. Cześć jej pamięci, wdzięczność dla jéj pracy, — a teraz zwróćmy uwagę na inne autorki nasze.
Eleonora Sztyrmer używała w swoim czasie bardzo wielkiej wziętości. W powieściach jéj przebijało tyle siły i wykształcenia, że powszechnie mówiono, jakoby nazwisko Eleonory Sztyrmer było pseudonimem mężczyzny[1]. Napisała szereg powieści fantastycznych, w których z upodobaniem kreśli choroby duszy i zjawiska graniczące z nadzmysłowym światem. Dzieła tego rodzaju są; „Frenofagiusz i Frenolesta“, wydane w Petersburgu w roku 1843, „Pamiętniki nieboszczyka Pantofla“, „Kataleptyk“, itd. W powieściach tych widać wpływ niemały francuskich i niemieckich wzorów, a szczególniej wpływ Hoffmanna, Quineta i Soulié’go.
Ewa Felińska, wysłana na wygnanie do Berezowa, opisała podróż swoją na Syberję z ujmującym wdziękiem i pouczającą prostotą. Napisała także kilka powieści, śród których „Pan deputat“ i „Hersylia“ za najlepsze uchodzą.
Anna z Krajewskich Nakwaska, ur. 1781. roku w Warszawie, wychowana przez matkę Polkę po francusku, po polsku za młodych lat nie umiała. W 19. roku życia swego wyszła za mąż za Nakwaskiego, obywatela z Płockiego, który po roku 1806. sprowadził się do Warszawy i został najprzód prefektem, a po roku 1816. kasztelanem, senatorem. Przez cały czas pobytu swego w Warszawie (przez lat 40) państwo Nakwascy prowadzili dom otwarty i zgromadzali na pokojach swoich wszystkie znakomitości literackie. Sama Nakwaska wywierała dużo osobistego wpływu na wychowanie panien, jako jedna z 12 eforek. Po śmierci męża swego, przeniosła się na wieś w Płockie i tutaj w kilka lat umarła w roku 1851, dożywszy lat 70. Do pisania po polsku długo skłonić się nie mogła. Zawód pisarski zaczęła od przetłomaczenia „Malwiny“, księżnej wirtembergskiej na francuskie i wydała je w rok po wyjściu tego romansu w oryginale. W cztery lata potém, roku 1821, sama napisała po francusku: „Trois nouvelles.“ Pierwszą jéj próbą w języku polskim był artykuł w Pamiętniku warszawskim: „O narodowem wychowaniu Polek“, w którym ostrzegała o złym wpływie francuzczyzny, jakiego na sobie samej doznała. Odtąd ciągle pisała po polsku. W roku 1831. napisała powieść p. t. „Aniela, czyli obrączka ślubna“ i doczekała się tego, że powieść tę przetłómaczono na języki: niemiecki i francuski. Pisała potém powiastki dla dzieci, mianowicie: „Odwiedziny babuni“ i powiastki dla rzemieślników: „Wieczory niedzielne“, które na włoski język przełożono. W poważniejszym tonie skreśliła dwie powieści pod ogólnym tytułem: „Obraz warszawskiego społeczeństwa“, tudzież „Wspomnienia z czasów pruskich i Księstwa Warszawskiego.“ Dzieła te wydane dopiero po śmierci autorki roku 1852. Wspomnieć jeszcze wypada o powieści historycznéj: „Czarna mara“, któréj takiéj, jak poprzednim, nie można przypisać wartości.
Karolina z Rylskich Wojnarowska, urodzona w Połomyi w Jasielskiem (w Galicji) 4go listopada 1814 r., uposażona znakomitemi zdolnościami i bystrym umysłem, od pierwszéj młodości okazywała chciwą żądzę zbogacania się nauką, a śród rówienniczek swoich wyróżniała się wyższością umysłu i dążnościami wyższemi. Kiedy w szczęśliwym związku małżeńskim z Franciszkiem Wojnarowskim Bóg ją jedyną córką obdarzył, postanowiła wszystkie chwile życia swego i zdolności swoje wszystkie poświęcić wychowaniu tego dziecięcia. Kształciła ją i wychowała w pewnym systemie, a czując w sobie łatwość pisania, postanowiła doświadczenia swoje spisać i do rąk matek podać dobrze obmyślane rady. Prace jéj w tym rodzaju stanęły na równi z dziełami Hoffmanowej, „Pierścionki Babuni“ śmiało walczyć mogą o pierwszeństwo z „Pamiątką po dobréj matce.“ — Pierwszą wierszową próbę jéj pióra umieścił „Przyjaciel Ludu,“ a następnie wydała: „Rady ostatnie ojca dla syna“ pod pseudonimem Kar. Nowowiejskiego (Wrocław 1842), „Słowa prawdy dla użytku wszystkich stanów“ przez Ks. L. Nowaka. „Do matek polskich słów kilka.“ „Pierścionki Babuni.“ „Bluszcze, przez młodą Polkę,“ zbiór poezji. Pisma jej dla młodzieży odznaczają się miłym stylem, a nadewszystko zdrowym sądem o rzeczy, uczuciem religijnem i miłością ojczyzny. Umarła dnia 12. maja 1858. roku w Kościelcu pod Krakowem.
Paulina z Lauczów Wilkońska, wdowa po znanym powszechnie, a znakomitym humoryście Auguście Wilkońskim, wielce utalentowana współczesna powieściopisarka, jest jednym z najpłodniejszych autorów naszych. Zasilała i zasila wszystkie prawie czasopisma polskie: warszawski „Tygodnik mód“ Gregorowicza, krakowska „Kalina“, „Niewiasta“, „Gazeta Toruńska“, lwowska „Mrówka“, poznańska „Sobótka“ i „Tygodnik Wielkopolski“ — i wiele innych pism mieściły i mieszczą zajmujące prace niezmordowanéj autorki. Jako żona pełna poświęcenia i cnót domowych, jako autorka pełna wyobraźni, czułego serca, napojona szlachetnemi zasadami, zespoliła wszystkie te wielkie przymioty swoje w dziełach pełnych powabu, poczciwego celu i dążności jak najlepszych. Szereg prac pani Wilkońskiéj tak liczny, że niepodobną byłoby nam rzeczą, nad każdą z osobna się zastanawiać. Jednak pozwolę sobie przynajmniéj tytuły wymienić, by choć tym sposobem zachęcić Szanownych Słuchaczy do bliższego zapoznania się z dziełami współczesnej autorki.
Zasłona ks. Ęlizy Radziwiłłownéj, drukowana w „Pierwiosnku“ (najpierwsza powiastka).
Rażyna — w „Bibliotece Warszawskiej“.
Ucieczka — Anna — drukowana w „Echo“ Chojeckiego.
Wieś i miasto, 2 tomy, Warszawa u Glücksberga.
Bracia — umieszczona w „Pierwiosnku“.
MaryaNiezapominajki.
Powieści, 2 tomy (Hanna z Grzymałowa, Natalia i t. d.) w Warszawie.
Ustęp z życia nieznanego wieszcza — w „Przeglądzie naukowym“.
Z życia Hofmana, w „Przeglądzie naukowym“.
Za późno i Jeszcze dość wcześnie, 3 tomy.
Powiastki dla panienek, 1 tom, Warszawa.
Tak się dzieje, 2 tomy, Wilno.
Godzina rozrywki. 2 tomy, Warszawa.
Gabryela — w „Bibliotece Warszawskiéj“.
Wawrzyna, 1 tom, Warszawa.
Dziecię szczęścia i dziecię niedoli.
Różni ludzie, 2 tomy, Warszawa.
Irena, 2 tomy, Poznań.
Powieści i powiastki, 2 tomy, Warszawa.
Pani podkomorzyna, 1 tom, Poznań.
Obrazek poznański, 1 tom, Poznań.
Helena, 1 tom, Warszawa.
Helena Middleton, 2 tomy, tłómaczenie z angielskiego.
Córka rejenta, 3 tomy, Dumasa, tłómaczone z francuskiego. — Warszawa.
Skalińce, 3 tomy — na tle historyczném z czasów Prus południowych itd. Poznań.
Fata Morgana, 2 tomy — Poznań.
Na pograniczu, 1 tom — Poznań.
Kazimira, 2 tomy — Poznań.
Mrowin i Trock, 2 tomy — Warszawa.
Dziedziczka Jodłowca, 2 tomy — Warszawa.
Macocha, 1 tom — Warszawa.
Dziedziczka Czarnolic, 1 tom — Lwów

Ali-Caphta
Janina
Lilija i blekot
Ludgarda
Pani z pod gwiazdy
Najpiękniejsza
Dwa listy
Pierwsza i ostatnia miłość
w „Tygodniku mód“ Gregorowicza.

Mąż i żona, 3 tomy, z angielskiego Collinsa.

Cacko
Niezmyślone
w „Kalinie“.
Paola — na tle dziejów Korsyki
Kuznki
Za granicą
umieszczone w czasopiśmie niegdyś w Krakowie wychodzącem „Niewiasta“.

W kraju.
Cierniowa gałązka — Lwów.

Wnuk
Dziedzic Orłowa
Kilka pereł
Nic nowego
w „Gazecie Toruńskiéj“.

Fraszka — („Strzecha“).
Za posagiem, 2 tomy, drukowana w „Mrówce“.
Pogadanki o wychowaniu — („Niewiasta“).
Dziś — drukowane w „Sobótce“.
Moje wspomnienia o życiu towarzyskiem w Warszawie — część była drukowaną w „Tygodniku Wielkopolskim“. Wkrótce wyjdzie całość nakładem J. K. Żupańskiego.
Podawała wiele do:
Dzwonka, Zorzy, Rozrywek Pruszakowéj, Zabaw umysłowych Smigielskiéj, do Przyjaciela Dzieci — do Album malowniczego i t. d., i t. d.
Liczne korespondencye do pism warszawskich — lwowskich — poznańskich. — Dziennika literackiego — Tygodnia i t. d.
Pod prasą we Lwowie: Opactwo grodzieckie.
Powiastka z roku 1795 — na tle historyczném była w „Sobótce“.
Sto lat do biega — przesłała do „Albumu Raperswylskiego“.
Wykończone ma:
Na dwóch krańcach, tom 1.
Powołanie, 2 tomy.
Pani Wilkońska przebywa od śmierci męża swego (r. 1852) w Poznańskiém.

Chcąc wszystkim autorkom powieści poświęcić choćby słów kilka, musiałbym przegląd niniejszy przedłużyć po za ramy krótkiego odczytu. Pozwoliłem sobie przypomnieć imiona znajomsze autorek, które albo pierwsze zapory w powieściopisarstwie kruszyły, albo dziełami swemi, jako kobiety, na piękną połowę naszego społeczeństwa przeważny wpływ wywarły i w sercach naszych sióstr, ton i matek ten nieugaszony ogień wiary i miłości Ojczyzny roznieciły, przy którego ognisku ożywia się zwątpienie, duch z upadku podnosi, myśl czerpie natchnienia, a ręka do czynu zagrzewa.
Kończąc wzmiankę o powieściopisarkach, nie mogę nie wymienić jeszcze kilku nazwisk, chlubnie w historji literatury naszej zapisanych, mianowicie: Bibianny Moraczewskiej, Józefy Śmigielskiej, Łucyi z książąt Gedrojców Rautenstrauchowej, Rylskiej (Emeser) i innych.
Powiedział ktoś, że poezja nasza wyrosła z mogił męczenników narodowéj sprawy, z potoków krwi za Ojczyznę przelanéj, z jęków mordowanych starców, kobiet i dzieci, z kurzawy pożarów. — Nic prawdziwszego nad te wyrazy. Pozwoliłbym sobie tylko dodać, że miała swe słońce, które wzrost jéj krzepiło, a słońcem tem: żelazny nastrój ducha, nieugięta wiara. Poezja była długi czas jedynym wyrazem naszego życia, a życie nasze rosło, wzmagało się z krwi i łez, z cierpienia i z mogił. Poezja nasza splotła się z żywotem narodu, i jak z jednej strony z życia jego wytrysła, tak z drugiéj strony życie nasze początek swój brało w poezji. — Dziś materializm, pozytywizm filozoficzny zgruchotać pragnie ducha, obalić humanizm, w ramy cyfer i materii ścisnąć duchowe życie. Materja i siła! Cóż za tém? Uznanie panowania siły brutalnéj, uznanie knuta, dobrowolne wyzucie się z praw Bożych, które nas strzegą od zagłady. To tylko ze stanowiska wyłącznie naszego polskiego. — Dziś zaczynamy wyganiać poezję z piersi naszych, zapierać się jéj, lecz nie daj Boże, by nas opuściła, bo pustoby nam zrobiło się w sercach, pusto przed okiem, i gdyby ona przestała maić nam wiarą i nadzieją cierniową drogę życia, kto wie, możebyśmy ustali w pochodzie i na grobach czterech męczeńskich pokoleń usłali sobie samobójczą mogiłę!
Czemże jest ta poezja polska? Poezja nasza to skarbiec naszéj patryotycznéj wiary, nadzieji naszych, naszych miłości, to oddźwięk silnéj wiary w Boga. W chwilach ciężkich prób i przejść, w chwilach zwątpienia zasilamy się tym skarbem, krzepimy się nim, zbroimy na dalsze trudy. Przez trud i pracę wiedzie droga do Polski. Zniszczmy poezję naszą, wyrzeczmy się jéj, a rozbroim się z sił, które nam trud i pracę dla Polski znosić dozwalają.
Śród tych skarbów poezji naszej niejedną znajdziemy perełkę, niejeden brylant wspaniały, rzucony ręką kobiety. Niejeden wieniec laurowy uwiła historja literatury dla Polek-poetek. Mówiąc o poetkach polskich tego wieku, zacznę od tej, którą Niemcy „das Wunderfäulein“ nazwali, mianowicie zacznę od Deotymy.








  1. Przypis własny Wikiźródeł Pod imieniem swojej żony Eleonory publikował Ludwik Sztyrmer.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Czesław Pieniążek.