Luzyady/Pieśń V

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Luís de Camões
Tytuł Luzyady
Podtytuł Epos w dziesięciu pieśniach
Wydawca S. Lewental
Data wyd. 1890
Druk S. Lewental
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Adam M-ski
Tytuł orygin. Os Lusiadas
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Pieśń piąta.


1.  „Jeszcze brzmiał starca głos, kiedy okręty
Otwarły skrzydła, dmuchnął wiatr łagodny
I z kochanego portu na odmęty
Już wypływamy, w czas cichy, pogodny:
Rozpięto żagle, jak zwyczaj przyjęty,
Wzywamy bożych łask na czas przygodny,
„„Szczęśliwéj drogi!““ — jeszcze łowim uchem
I zakołysał się maszt zwykłym ruchem.

2.  „Właśnie się wówczas do Lwa nemejskiego[1]
Wieczna dnia gwiazda zbliżała swym tokiem:
A czas, którego chwile ciągle biegą,
Szedł przez „wiek szósty“ słabym, wolnym[2] krokiem.
Czternaście setek razy wieku tego
Obiegło słońce — a z piętnastéj — z rokiem
Gdy flota nasza odbiła od brzegu, —
Był dziewięćdziesiąt siódmy raz obiegu.

3.  „Już coraz smutniéj — spochmurniały twarze,
Kiedyśmy góry ojczyste żegnali:
I Tag, co już się oczom nie ukaże,
I szczyty Cintry znikające w dali:
Z jakimże smutkiem rzucają żeglarze
Kraj ukochany, gdzie sercem zostali:
Lecz wszystko znika — i w całym przestworze
Nic już nie dojrzysz — nic — niebo i morze...

4.  „W dalekie morza pędzi maszt skrzydlaty,
Kędy nikt dotąd nie zabiegał wiosły,
Koło wysp, które niedawnemi laty
Księcia Henryka odkrył umysł wzniosły:[3]
W lewo — gdzie Antej miał tron dawnéj daty[4]
Góry i sioła Maurytanji wzrosły;
W prawo — czy inny świat morze opływa?
Rzecz to niepewna, a jednak możliwa....“[5]


5.  „Widzim rozległej Madery wybrzeże,
Któréj mieszkańców dały Luzów nawy;
Od mnogich lasów, ona imię bierze
I więcéj znana z imienia niż z sławy:[6]
Nie że za światy leży — nie! Maderze
Brakło, by Wenus znała jéj dzierżawy
A świat-by uznał, iż przed nią Cytera,
Pafos, Cypr, Knidos w cieniu się zaciera.

6.  „Mijamy dziką Masylji pustynię,
Gdzie Azenegi pasą swoje trzody;
Trawy tU nędzne, bo nigdy nie spłynie
Na spiekłą ziemię strumień świeżéj wody:
Tu ani owoc, ni kłos się rozwinie,
Tu ptak żelazo przetrawia bez szkody;[7]
Z dwóch stron przeciwnych z tym krajem się styka
Państwo Berberji i Ethjopja dzika.

7.  „Już przepływamy ostatnią granicę
Północną, dokąd wóz swój toczy słońce,
Tutejszych ludów ogorzałe lice
Oblókł Klimeny syn w pomroki ćmiące:[8]
Czarny Senegal skrapia ich ziemice,
Lejąc obficie strumienie rzeźwiące,
Tu cypel, który Arsinario zwano
Nim Luz mu nadał „Zielonego“ miano.

8.  „Już Kanaryjskie wyspy po za nami,
Zwane „Szczęsnemi“, — a po nich tuż blizko
Zabłysły inne, którym przed wiekami
Córy Hespera nadały nazwisko;[9]
Ziemie bogate mnogiemi cudami,
Kędy już nieraz Luz miał przytulisko:
Tuśmy w port weszli za dobréj pogody
By wziąć zapasy żywności i wody.

9.  „Ten port i wyspa ochrzczone imieniém
Jakóba — jasnych niebios wojownika;
Nieraz on walczył Hiszpana ramieniem
I łamał szyki Maura najezdnika[10]
Ale za piérwszém Boreasza tchnieniem
Na oceany znowu łódź pomyka,
Kraje głąb’ słoną zostawiając w dali
Brzeg, gdzieśmy słodycz spoczynku poznali.


10.  „Wciąż ku wschodowi flota nasza bieży
Afrykę nawy opływa lotnemi;
Gdzie kraj Jalofów zaległ u wybrzeży
Gęsto zasiedlon ludy murzyńskiemi;
I kędy większy kraj Mandingów leży,
Gdzie lśniące złoto lud dobywa z ziemi,
I pije wody Gambji rzeki krętéj,
Co w Atlantyku rzuca się odmęty.

11.  „Migły Dorkady — niegdyś dawnéj pory,[11]
Miejsce pobytu i smutne mieszkanie
Trzech bliźnich siostrzyc zmienionych w potwory,
Co jedno oko w kolejne władanie
Miały; o piękna, coś swemi kędziory
Siała płomienie aż w morskie otchłanie,
Ty, tak zmieniona przez gniewną boginię,
Dziś twemi wężmi zaludniasz pustynię!“

12.  „W końcu zwracamy w południową stronę
W wielką zatokę ostre statków przody:[12]
Nikną ryczące Sierra — Leone,[13]
Cypel „Palmowy“, wielkiéj rzeki brody,
Która w poddanem nam państwie szalone
Aż w głębie morskie śle szturmem swe wody
I słynny ostrów — imieniem nazwany
Ucznia, co boku Pańskiego tknął rany.[14]

13.  „I państwo Kongo nie małéj potęgi
Przez nas do świętéj przywiedzione wiary,[15]
Przerżnięte pasem długiéj jasnéj wstęgi
Zairy, któréj nie widział świat stary.
Tak, pod nieznane niebieskie okręgi
Na coraz szersze mknąc morskie obszary,
Mijamy wrzący ów pas równikowy,
Który świat na dwie rozdziela połowy.

14.  „Nową tu gwiazdę witamy w zdumieniu,
Nowéj półkuli strażnicę nieznaną,[16]
Gwiazdę, o któréj na niebie istnieniu
Dotąd na pewno nigdy nie wiedziano:
Śród gwiazd tu w mniejszém będących skupieniu
Biegun południa za miejsce jéj dano,
Ale nikt nie wié, czyli swe promienie
Zlewa na lądy, czy na mórz przestrzenie?


15.  „Mijamy kraje ze zmiennym klimatem,
W których Apollo przebywając dłużéj
Dwukrotną zimą obdarza i latem
W swéj śród biegunów dwukrotnéj podróży.
Śród ciszy, to wśród starć wichrów nad światem,
Gdy Eol gniewny głębie morskie wzburzy,
Widzimy jako wbrew srogiéj Junonie
Kalisto w fali Neptunowéj tonie.[17]

16.  „Mamże wyliczać niebezpieczeństw krocie
Jakich nie znali inni żeglownicy?
Mówić o burzach nagłych, czarnéj słocie,
O niebie całém w ogniach błyskawicy?
O ciemnych nocach, o straszliwym grzmocie,
Co wstrząsał światem? gradach, nawałnicy?
Pierś najsilniejsza, ani głos spiżowy
Nie zdoła klęsk tych wygłosić połowy.

17.  „Nieraz prostacza żeglarzy gromada,
Co w doświadczeniu jeno ma mistrzynię,
O różnych cudach z wiarą opowiada
Sądząc o rzeczy z pozoru jedynie:
I ja-m je widział, lecz mym sądem włada
Wiedza — z rozumu tylko prawda płynie,
On w tym zawiłym tajni świata tłumie
Prawdę od fałszu sam odróżnić umie.

18.  „Widziałem ognie, których jasność żywa[18]
Nagle wybłyska wpośród ciemnéj burzy
I którą świętą marynarz nazywa,
Bo po łzach smutku ona spokój wróży;[19]
I rzecz, co nie mniéj pewna a straszliwa,
I co nas trwogą przejęła w podróży,
Widziałem chmurę, co w trąbę zmieniona
Ssała słup wody z oceanu łona.[20]

19.  „Widziałem dobrze (jestem przeświadczony,
Że wzrok nie mylił mię), jak para wstała
I niby obłok wiatrami niesiony
Krążąc nad falą wiła się i chwiała.
Z niéj pod niebiosa wyrósł słup wzniesiony,
Ale się jeszcze tak przezroczą zdała,
Że kształt jéj nie dał się określić okiem,
Że się zdawała z treści swéj obłokiem.


20.  „Słup rośnie zwolna, rośnie przed oczyma
Już grubość masztów przenosi o wiele;
To się zacieśni, to znowu rozdyma,
W miarę, jak wodę wciąga w swe gardziele:
Słania się z falą, stopy jéj się trzyma
Nad skronią gęsta chmura mu się ściele,
I coraz ciemniéj, coraz szerzéj zwisa,
A słup wciąż wodę z głębi mórz wysysa.

21.  „I jak krwi chciwa pjawka, co się czepi
Wargi zwierzęcia (gdy które niebacznie
U chłodnéj strugi siły swoje krzepi),
Krwią jego gasić swe pragnienie zacznie,
I coraz grubsza, im wpija się lepiéj,
Wciąż się rozdyma, choć już wzdęta znacznie:
Tak ta kolumna wciąż rośnie do góry,
Wraz z kapitelem wieńczącéj ją chmury.

22.  „Lecz gdy się wody napije do syta,
Odrywa stopy od fal, skąd ją ssała,
Pędzi do góry, czołem niebios chwyta
I w deszcz rzęsisty, rozlewa się cała:
Co wzięła, wraca ulewa obfita;
Lecz smak swój słony woda postradała.
Mędrcy nad księgą spędzający życie,
Ten dziw przyrody wy nam objaśnijcie!

23.  „Filozofowie dawni, co śród trudów
Zwiedzali kraje, aby je zbadali,
Gdyby widzieli tyle co ja cudów
I na tak różne wiatry łódź swą zdali,
Ileż dzieł zacnych dla potomnych ludów,
Ileżby odkryć wielkich dokonali!
I zamiast próżnych mrzonek systematu
Ileż prawd czystych zabłysłoby światu!

24.  „Najwięcéj z planet do ziemi zbliżony
Księżyc — pięć razy odbył swe obroty,
To jak sierp nowiu, to zaokrąglony,
Od czasu wyjścia w morze naszéj floty;
Gdy — „Ziemia!” — krzyknął strażnik zawieszony
U szczytu masztu między lin uploty;
I wnet załoga ku rufie poskoczy
Ku stronie Wschodu wytężając oczy.


25.  „Tam niby chmura coś w dali majaczy,
Gór niewyraźne kreślą się kontury;
Więc kotwie, które wkrótce się zahaczy,
Gotujem, żagle zwijamy i sznury;
A iż rzecz ważna, jeśli się oznaczy
Punkt, gdzie jesteśmy — mamy przyrząd, który
Zwą astrolabem — wynalazek nowy
Dowcipnéj myśli, wiedzy naukowéj[21].

26.  „Już dopływamy szerokich wybrzeży
I wnet się cała rozpierzchła załoga,
Ciekawa dziwów onéj ziemi świeżéj,
Gdzie dotąd ludzka nie postała noga.
Ja zaś, gdzie wydma piaszczysta się szerzy,
Z sternikiem patrzę, kędy wiodła droga,
Wymierzam wedle nowego sposobu
Wysokość słońca, badam mapę globu.

27.  „Widzę na pewno, że zwrotnik minąłem
Zwan „Koziorożcem“, i między nim stoję,
A tém południa biegunowém kołem,
Co świat nieznany skrywa w lody swoje;
Gdy nagle kilku z méj załogi społem
Murzyna wiodą przed oblicze moje,
Co był na górze gwałtem pochwycony,
Kiedy wydzierał pszczołom słodkie plony.

28.  „Na twarzy jego trwoga się maluje,
Znać nigdy jeszcze nie był w takiéj biedzie;
Mówi — my jego, on nas nie pojmuje,
Polifem piękny przy jego ohydzie[22]:
Ja mu kosztowny metal pokazuję
Koloru runa, co lśniło w Kolchidzie,
I gładki pieniądz i wonne korzenie,
Lecz on na wszystko patrzy niewzruszenie.

29.  „A więc cenniejszych rzeczy dobyć każę:
Na widok sznurów z ziarnek kryształowych,
Przy dźwięku dzwonków i brzękotek gwarze
I czapki barwach żywych purpurowych,
Porwał się dziki w radości nadmiarze.
Znakami głosi zachwyt z darów owych
I szybkim pędem, porwawszy łup chciwie,
Ku swéj poblizkiéj wiosce mknie skwapliwie.


30.  „Ale nazajutrz ów lud ciemnolicy
I nagi — nowe śle ku nam gromady,
Schodzi po stromych wzgórzach okolicy,
Po takież dary w ziomka swego ślady:
A tak się zdają przychylni ci dzicy,
Iż jeden z naszych bez podejrzeń zdrady
Fernand Velloso wchodzi między tłuszczę
I zdąża z niemi w ich nieznane puszcze.

31.  „Velloso wierzył w siłę swojéj dłoni
I bezpieczeństwu zaufał zuchwały;
Więc bez puklerza poszedł i bez broni;
Lecz gdy napróżno na dobre sygnały
Czekamy — wzrok nasz z troską za nim goni:
Wtém się ukazał — i ze stroméj skały
Spragniony przygód nasz towarzysz zbiega —
Prędzéj niż odszedł — i zdąża do brzega.

32.  „Wnet łódź Coelha w pomoc mu przychodzi;
Lecz nim zdołano dopłynąć do brzega
Jeden z Murzynów śmiało drogę grodzi,
By przeciąć odwrót od brzegów zabiega;
Już inni gonią; bez pomocy z łodzi
W niebezpieczeństwie było życie zbiega,
Więc majtki robią wiosły z całéj siły
A tłumy Negrów wdali się odkryły.

33.  „Leci strzał chmura, leci grad kamieni,
Lecą ulewą pociski miotane;
I nie napróżno — ja sam na goleni
Ciężką podówczas otrzymałem ranę;
Lecz i my, srodze czując się skrzywdzeni,
Taką odpowiedź ślemy im w zamianę,
Żeśmy im żywiéj zabarwili skóry,
Niż owe czapki szkarłatnéj purpury.

34.  „Gdyśmy już druha zbawili w przygodzie,
Wracamy wszyscy na nasze okręty,
Bez żalu po tym nizkim ludzkim rodzie,
Podłym a dzikim równo ze zwierzęty;
Nic prócz swych brzegów nie znają ich łodzie;
Nigdy na szersze nie wyszli odmęty,
O Indji wiedzą tylko, że daleka:
Więc pod wiatr żagle! flota w dal ucieka.


35.  „Vellos otoczon przez całą załogę,
Wszyscy się śmieją, a ktoś z krotochwili —
„„Velloso — rzecze — przyznaj, idąc w drogę,
Niż piąć się w górę schodzić stokroć miléj?““
„„Prawda — odpowié śmiałek — przyznać mogę,
Lecz kiedym spostrzegł groźbę dla was, w chwili
Wspomniałem, żeście zostali tu sami
I pośpieszyłem, by walczyć wraz z wami““.

36.  I prawi rycerz, jako tłum wzburzony
Zaraz za wzgórzem z krzykiem nań się rzucił,
Drogę mu w dalsze przecinając strony
I śmiercią grożąc, gdyby nie zawrócił:
I jako tłum ów czyhał zaczajony
Na wyjście nasze, by nam spokój skłócił,
Pragnąc nas pojmać, lub w cień wtrącić wieczny,
A wziąwszy łupy, ujść z niemi bezpieczny.

37.  „Pięć razy ziemię oświeciło słońce,
Jak-eśmy wyszli z téj wrogiéj przystani,
I przez te morza wiosła nie znające,
Pomyślnym wiatrem płynęliśmy gnani,
Zeszła noc cicha — straże czuwające
Na przodach statków patrzą w głąb’ otchłani,
Gdy ciemna chmura, jak całun grobowy
Płaszcz swój nad nasze rozpostarła głowy.

38.  „I tak posępnie, tak smutno w przestworze,
Że serca nasze od trwogi zdrętwiały:
W dali szumiało czarne, groźne morze,
Jak jęk bałwanów, bijących o skały.
Więc zawołałem: „„O Ty, wielki Boże!
Cóż nam tu grozi? Jakich klęsk nawały?
Ile tajemnic zewsząd się wynurza?
I tu coś więcéj niźli zwykła burza““.

39.  „Jeszczem nie skończył, kiedy z głębi wody
Wytrysła postać strasznego olbrzyma,
Potężnych kształtów a szpetnéj urody,
Z ponurą twarzą, z wpadłemi oczyma,
Splątane kudły zwisają mu z brody,
Lice gliniaste kropelki krwi niéma,
Plugawe włosy w piasku, w błocie całe,
Zęby pożółkłe, wargi ma zsiniałe.


40.  „Z ogromu członków zdał się nam kolosem,
Jako ów, słynny swojemi rozmiary,
Co gdy królował niegdyś nad Rodosem
Do siedmiu cudów wliczył go świat stary.
A kiedy potwór zagrzmiał strasznym głosem,
Rzekłbyś z najgłębszej podmorskiéj pieczary:
Na jego ryku oddźwięki złowieszcze
Włos nam się zjeżył, ciała wstrząsły dreszcze.

41.  „„Zuchwalcy — rzecze — wy, między narody
Najpochopniejsi k’czynom w całym świecie; —
Coście walk tyle stoczyli bez szkody
I nigdy w trudach chwili nie spoczniecie:
Czyż niema dla was granic ni przeszkody,
Że aż w przestwory mych mórz wchodzić śmiecie?
Mórz niezoranych wiosłem, kędy straże
Dzierżąc od wieku sam wnijść się nie ważę!

42.  „„Pragniecie dotrzéć przyrody tajników
I żywioł płynny zrobić swoim sługą,
Czego nie osiągł nikt ze śmiertelników
Dzieł nieśmiertelnych wsławionych zasługą?
A więc słuchajcie przyszłości wyników
I klęsk, co na was zwalą się niedługo
Po wszystkich krajach, wszystkich mórz zakresie,
Gdziekolwiek podbój oręż wasz poniesie.

43.  „„Wiedzcie, iż każdą łódź, co tu swe stery
Zwróci, przykładem waszym ośmielona,
Spotkają morza straszliwe chimery,
Rozproszą wichry i burza pokona;
Na pierwszą flotę, co wejdzie w te sfery[23],
Na nienawykłe do jarzm morskie łona,
Ja sam tak srogie przeciwieństwa zwalę,
Iż skołataną połkną gniewne fale.

44.  „„Tu jeśli zwodne nie łudzą nadzieje,
Doścignę pomstą odkrywcę téj strony[24][25];
Nie na tém koniec — przez cięższe koleje
Wasz hardy opór będzie ukrócony;
Co rok cios nowy wpiszą wasze dzieje,
(Jeżeli wzrok mój błędem nie zaćmiony?)
Tak zewsząd zguba, tak wszędzie rozbicie,
Iż za najmniejszą z klęsk — śmierć policzycie.


45.  „„Najpierwszy z mężów, którego nazwisko[26],
Fama grzmiąc niosła pod niebios sklepienia,
Tutaj wieczyste znajdzie grobowisko
Z tajemnych bożych wyroków zrządzenia:
Choć Turków flotę grążył w topielisko,
Choć blask trofeów skroń mu opromienia;
Choć równie znają moc jego żelaza
I gród Quiloi i dumna Mombaza.

46.  „„I inny jeszcze, miłości i sławie
Niosący służby, mąż głoszon przez famę[27],
Z którego losy połączył łaskawie
Przychylny Amor młodą, piękną damę:
Gdy w państwo moje wkroczy na swéj nawie,
(Snać czarne losy zagnały go same),
Ujdzie rozbicia, ale jeno gwoli
Straszniejszéj męce i sroższéj niedoli.

47.  „„Ich wielkich uczuć owoc święty, błogi, —
Dziatwa — rodzicom w oczach wymrze z głodu;
A śliczną matkę Kafr dziki i srogi
Odrze z szat: — tutaj pieszczone od młodu
Wiotkie jéj członki wystawi los wrogi
Na zmiany wichrów i skwaru i chłodu,
Tu delikatne nóżki pięknéj pani
Nieraz dotkliwie wrzący piasek zrani.

48.  „I o ich doli wieści w świat pobiegą
Aż ku ojczystéj luzyjskiéj krainie,
Jak kochankowie odarci z wszystkiego
Kryli się w dzikiéj kolczastéj gęstwinie;
Głazy zmiękczając łzami smutku swego,
Aż duch swe skrzydła anielskie rozwinie
Z ciał w ostateczne zjętych uściśnienie
I rzuci śliczne, lecz nędzne więzienie““.

49.  „Chciał potwór daléj szerzyć przepowiednie
O losach naszych, lecz ja się porwałem:
„„Kto jesteś? — wołam — skąd te dzikie brednie?
O ty straszliwy, tak poczwarny ciałem?““
Spojrzał złowrogo, sina warga blednie,
Ryknął okropnie, aż w sercu struchlałem,
I, jakby moje ciężyło pytanie,
Tak głuchym głosem odrzecze mi na nie:


50.  „„Jam jest gieniuszem, któremu w straż zdany
Cypel, o którym nie słyszeli w świecie
Ptolomej, Pliniusz, Greki ni Rzymiany,
A który wy dziś „Przylądkiem burz“ zwiecie:
Tutaj się kończy wparty w oceany
Kraniec Afryki, na tym skalnym grzbiecie,
Co w Antarktyku rozciąga się stronę,
Któréj tajniki dziś przez was zgwałcone.

51.  „„Ja-m jest syn ziemi, Encelad mi bratem,
Egej i olbrzym Stu-ręki wiadomy; —
Adamastorem zwą mię, — ja-m z bułatem
Szedł w bój. To na nas Wulkan kuł swe gromy.
Gdy bracia władzę szerzyli nad światem,
Piętrząc na góry innych gór ogromy,
Ja-m w Neptunowe grążył się topiele
I mórz monarchę wyzywałem śmiele.

52.  „„Miłość mię gnała k’czynom wojowniczym,
Miłość ku zacnéj Peleja małżonce[28]:
Gardziłem bogiń Olimpu obliczem
Ku wód królewnie śląc modły gorące.
Raz ją ujrzałem, gdy w kole dziewiczém
Nereid — naga pląsała na łące;
I wnet miłośne owladły mną czary,
Że dotąd jeszcze odczuwam ich żary.

53.  „„Nie mogłem łask jéj pozyskać urodą,
Mój wzrost olbrzymi był u niéj w ohydzie,
Więc myślę: będziesz zdobywcy nagrodą!
I z tym zamiarem zwierzam się Dorydzie:
A Dorys trwożna o swą panią młodą,
Śpieszy ją ostrzedz; — lecz śliczna w swym wstydzie
Z uśmiechem rzecze Tetys zagniewana:
Możliważ miłość Nimfy i Tytana?

54.  „„Że jednak trzeba ocalić świat wodny
Od srogich bojów — i mój wstyd niewieści,
Znalazłam sposób pewny, niezawodny. —
Taką odpowiedź posłanka mi wieści.
Nie mogłem wniknąć w jéj podstęp niegodny,
(Tak miłość ślepa złudami nas pieści),
I w moje serce spragnione, gorące
Weszło żądz tysiąc, nadziei tysiące.


55.  „„Już, głupiec, wszelkie porzuciłem boje,
Gdy jednéj nocy, jak Dorys przyrzeka,
Bez żadnych osłon cudne bóstwo moje,
Białą mą Tetys dostrzegłem zdaleka:
Lecę — szaleniec! ramion moich dwoje
Ściągam ku pięknéj, która na mnie czeka,
Do „piersi cisnę i całuję oczy,
I śliczne lica, i zwoje warkoczy.

56.  „„O, jakim ból mój wypowiem wyrazem?!
Mniemana luba, — któż uwierzyć zdoła?
Odłamem skały, martwym była głazem,
Lasem i gęstwią obrosłym dokoła.
Com uczuł, z głazem tym zostawszy razem,
Zamiast utulić w objęciach anioła!
Nie byłem sobą już — z bryłą u łona
Stałem się niemy i martwy jak ona.

57.  „„O najpiękniejsza z Nimf, trudnoż ci było,
Gdy już wstręt czułaś ku mojéj osobie,
Dać mi choć złudę? zmienić boską silą
Głaz, obłok, marę w kształt podobny tobie?
Odszedłem gniewny — wstydem mię paliło
Wspomnienie krzywd mych w téj bolesnéj próbie,
Szukałem światów, gdziebym się nie wstydził
Mych łez, gdzie niktby z méj doli nie szydził.

58.  „„Wówczas już bracia zakończyli wojnę
I pokonani w strasznéj nędzy toną;
I — aby bogi mogły spać spokojne —
Całe im góry na barki zwalono:
A że bezsilne ramiona niezbrojne
Przeciw niebiosom — ja, z duszą zranioną,
Poszedłem, płacząc i czując złe losy
Za śmiałość moję kruszące mię ciosy.

59.  „I w twardą ziemię zmieniono mi ciało,
I kości moje stały się skałami;
Widzicie członki i postać mą całą
Tak rozciągnioną nad temi wodami:
Olbrzymie kształty, jak bogom się zdało,
Zmieniono w cypel, sterczący przed wami;
I aby zdwoić bolesne męczarnie,
Tetys, lżąc co dzień, w krąg swych wód mię garnie““.


60.  „Tak opowiadał lejąc łez potoki,
Aż znikł nam z oczu; — pod niebios przestworzem
Rozwiał się czarnéj chmury płaszcz szeroki,
A huk przeciągły rozległ się nad morzem.
Podnoszę ręce błagając bez zwłoki
Pieczy anielskiéj, co nam była stróżem
Dotąd — i bożéj przyzywam opieki
Przeciw tym wróżbom w przyszłości dalekiéj.

61.  „Już przeciągnęły przed memi oczyma
Flegon, Pirois i dwa inne konie[29].
Złoty wóz słońca, gdy z ciała olbrzyma
Stworzony cypel — błysł nad morskie tonie;
Wzdłuż jego brzegów flota ster swój trzyma,
Już na mórz Wschodu kołysze się łonie,
I po dniach kilku pomyślnéj żeglugi
Majtki wychodzą na brzeg po raz drugi.

62.  „Pasterskie ludy a władcy téj ziemi,
Choć także czarni, byli niezrównanie
Od braci swoich bardziéj dostępnemi,
Z któremi srogie mieliśmy spotkanie;
Ci w żywych pląsach biegli z żony swemi
Piaszczystym brzegiem k’nam na powitanie;
Przed sobą licznie pędziła gromada
Tuczne, spasione, łagodne swe stada.

63.  „Jadą małżonki z twarzą ogorzałą
Oklep na wołach, — wół kroku nie śpieszy,
Bo zna on, komu zawdzięcza tę całą
Powagę, jaką śród stada się cieszy.
W rodzinnéj mowie, jak się komu zdało
W rymach i prozą płyną pieśni rzeszy,
Wtórzy fujarka wiejska, słodko-glosa,
Jako Kamenom fletnia Tytyrosa[30].

64.  „I nie zawiodła nadzieja życzliwa;
Bo nas przyjęto ze szczeréj ochoty
I dostarczono ptastwa i mięsiwa,
A w zamian inne przyjęto przedmioty;
Lecz mimo pytań nic się nie odkrywa,
Z ich słów nie znaléść skazówek dla floty;
Więc znów do żagli — zrywamy kotwice
I pędzą statki w dalsze okolice.


65.  „Mając za sobą biegun antarktyczny
Wzdłuż afrykańskich zdążamy wybrzeży,
Gdzie się Etjopów ciągnie kraj dziedziczny
Ku skwarnéj linji równika łódź bieży:
Mijamy wyspę, niegdyś kres graniczny
Dla innéj floty, ciekawéj, gdzie leży[31]
„Burz cypel“, która tu stanęła w biegu
I zawróciła od téj wyspy brzegu.

66.  „Wiele dni płyniem przez morskie rozłogi,
Gnani wichrami, to znów mając cisze,
I coraz nowe otwierając drogi,
Nadzieja tylko wiedzie towarzysze:
Jakiś czas przeszedł bez odmiany wrogiéj,
Kiedy prąd nagły fale zakołysze,
Rosną bałwany i spienione wody
Statkom niezłomne stawiają przeszkody.

67.  „Z ogromną siłą ów prąd morze wzrusza,
Z niezmiernym trudem płyną nasze nawy;
Nieraz pęd wody cofać się przymusza,
Choć w nasze żagle dmucha wiatr łaskawy.
Aż się nakoniec sam Notus obrusza
Tak zuchwałemi oceanu sprawy
I z gniewnéj piersi takiém tchnieniem bucha,
Aż prąd zwycięsko przebyła łódź krucha.

68.  „Nadszedł dzień święty, gdy z wschodniéj krainy
Biegli trzej mędrce — skłonić się osobie
Nowo zrodzonéj malutkiéj dzieciny
Trójną królewskość mającéj już w sobie,
Tegoż dnia wchodzim w port — i tu Murzyny,
Jako uprzednio — tu przystanek robię
I wielką rzekę dzisiaj napotkaną
Odtąd „Trzech króli“ zdobić będzie miano.

69.  „Zapasy chętnie znoszą nam krajowce,
A z owéj rzeki płyn świeży czerpiemy;
Lecz próżno myśléć o jakiéj wskazówce
Pod względem Indyj. Lud ten dla nas niemy!
Zważ więc, o królu, przez jakie manowce,
Śród jakich dzikich narodów płyniemy,
Zawsze bez wsparcia, bez nici przewodniéj
Na upragnionéj onéj ziemi wschodniéj.


70.  „Rozważ, o panie, jak ciężkim uciskiem
Gnębią nas losy, gdy w bezdroża gnani,
Zgłodniali, wichrów będący igrzyskiem,
Po obcych morzach błądzim skołatani;
Znużeni długim nadziei połyskiem,
Gdyśmy tak srodze zawiedli się na niéj,
Gdy obcy klimat dla nas nieżyczliwy
Zaczął nam zdrowie niszczyć swemi wpływy.

71.  „Zepsuta żywność nikomu nie służy,
Zatruwa jadem wycieńczone ciała;
Gdybyż choć jedno mogło wspierać dłużéj,
Gdybyż choć w sercach nadzieja została!
Czyż sądzisz, panie, że w takiéj podróży
Inna prócz naszéj flota-by wytrwała?
Że inny żołnierz, w nędzy tak niezmiernéj,
Słuchałby wodza, trwał królowi wierny?

72.  „Myślisz, że dawno spisku-by nie było
Przeciw wodzowi? Że nie szliby raczéj,
Jako piraci byt zdobywać siłą
Zamiast tak ginąć z głodu i rozpaczy?
Oto jest dowód, jak nam serce biło:
Niech ta niedola świadczy i tłómaczy
Całą luzyjskiéj cnoty doskonałość,
Uległość wodzom, a monarsze stałość.

73.  „Wkrótce rzucamy port rzeki gościnnéj
I znów przed nami słonych mórz odmęty,
Ale kierunek bierzem nieco inny;
Na pełne morze zwracamy okręty;
Wieje wiatr świeży, dmie Notus uczynny,
By żaden statek nie był doścignięty
Prądem płynącym z zatoki z oddala,
Skąd w świat śle złoto bogata Sofala.

74.  „Przeszło. Znów sternik lekki rudel chwyta,
Święty Mikołaj Bogu nas poleci!
I tam, gdzie fala u wybrzeży zgrzyta,
Chwiejąc się z wiatrem znowu flota leci.
W sercach naprzemian strach z nadzieją świta,
Tak długi zawód już zwątpienie nieci,
Dzisiejszą wiarę jutro rozpacz tłoczy.
Wtém, nowy widok zwrócił na się oczy.


75.  „Nad brzegiem morskim widać, jak się ścielą
Piękne doliny i łąki kwiecone,
Rzeka do morza wlewa się gardzielą,
A na niéj statki żaglem uskrzydlone.
Wpośród nas radość, którą wszyscy dzielą,
Tu może znajdziem wieści upragnione
Może wskazówek szukanych tak długo
Udzieli lud ten obyty z żeglugą.

76.  „Mieszkańcy, czarne Etjopji syny,
Znajomi zdają się z oświeceńszemi
Ludy; bo nawet język swéj krainy
Nieraz z wyrazy plączą arabskiemi:
Szal z bawełnianéj leciutkiéj tkaniny
Skroń im obwija zwojami miękkiemi,
A drugi takiż, co lazurem błyska,
Wkoło ich bioder jak pas się zaciska.

77.  Często arabską Negr kaleczy mowę,
Lecz Fernand Martins zna ją doskonale,
Mówią, że nieraz tu statki żaglowe
Wielkości naszych — przerzynają fale:
Lecz, że od wschodu słońca w południowe
Strony pływają, a stamtąd znów stale
Wracają na wschód, w kraj gdzie zamieszkały
Ludy podobne nam — dnia barwy białéj.

78.  „I wielkie było na statkach wesele,
Cieszyły wieści znękanych biedaków:
Rzece, co dobra dała nam tak wiele,
Dajemy miano: rzeki „dobrych znaków“:
Nad rzeką pomnik budujemy śmiele
Na wieczną pamięć naszéj drogi szlaków;
A w cześć anioła, co wiódł Tobijasza,
Całą krainę chrzci załoga nasza.

79.  Tu oczyszczamy statków naszych spody,
Od długiéj drogi brudne i plugawe,
Z morszczyzn i skorup, zwykłych tworów wody,
I z mułu każdą oskrobujem nawę.
Lud okoliczny ziemi swojéj płody
Daje nam chętnie i serce łaskawe,
Do zdrad niezdolny, z uśmiechem na twarzy
Znosi nam żywność i uśmiechem darzy.


80.  „Lecz krótko trwały nadzieje tęczowe
I radość wkrótce czysty blask swój traci;
Sroga Nemezys mierzy ciosy nowe,
Za chwilę szczęścia nową klęską płaci.
Niebo dziś jasne jutro już surowe,
Takie są losy wszystkiéj ludzkiéj braci,
Ból przetrwa wieki, gdy piersi przywali,
A szczęście błyśnie — i już znika w dali.

81.  „Przyszła choroba i śród nas się szerzy,
Straszna a bardziéj wstrętna; — wielu zmarło
Tu u tych obcych, nieznanych wybrzeży,
Wiele się grobów na zawsze zawarło.
Kto sam nie widział, pewno nie uwierzy,
Jak przeraźliwie usta im rozparło;
Na dziąsłach mięso wyrasta i puchnie,
I razem gnije i okropnie cuchnie.

82.  „Smrodliwy wyziew szerzy się dokoła
I zdrowym jeszcze powietrze zatruwa,
Biegłych lekarzy nie mieliśmy zgoła,
Ledwie przy chorych prosty chirurg czuwa:
Stal tylko zbawia — nią więc jak podoła
Niewprawna ręka zgniliznę usuwa:
Ten tylko środek miał moc śmierć oddalić,
Przezeń niektórych zdołano ocalić.

83.  „Ale nie wszystkich. Ziemia ta daleka
Niemało druhów na wieki zabrała,
Dzielących chętnie wszystko, co nas czeka,
Szczęście, czy klęska, zgon smutny, czy chwała,
O jakże łatwo o grób dla człowieka!
Ruchliwa fala, ziemi garstka mała...
Grób jednakowo kościom się otwiera
Prostego majtka, czy téż bohatera.

84.  Z większą otuchą, lecz i z większym smutkiem
Wychodzim w morze, by opowiadanie
Wyspiarzy stwierdzić. Po przejeździe krótkim
Już Mozambiku witamy przystanie.
Co nas spotkało na tym brzegu — skutkiem
Złości i fałszu — wiesz z wieści, o Panie,
Wiesz, jak w Mombazie stawiła nam sidła
Chytrego ludu nieludzkość obrzydła.


85.  „Aż Opatrzności litośne zrządzenie
Do twéj bezpiecznéj przyniosło ostoi,
Tu twa łaskawość, łagodząc cierpienie,
Z martwych nas wskrzesza, w żywych siły dwoi.
Tu słodki spokój i błogie wytchnienie
Pokrzepia serce, myśl znękaną koi,
Oto, jak chciałeś, powieść naszéj doli
Streszczona w słowa twym rozkazom gwoli.

86.  „Osądź-że, królu, ktoby zniósł tak dużo
I czy jest w świecie podróżnik nam równy?
Cóż w porównaniu z tą naszą podróżą
Zwiedzili Enej i Ulis wymowny?
Znaliż wód tyle? Zwarliż się tak z burzą?
Jednak hołd biorą piśmienny i słowny.
Ich pracę wielbi pieśń i dziejów karta,
Choć ósméj części naszych prac nie warta.

87.  „Wieszcz aońskiemi pojony kryształy,
Którego sobie Kolofon z Argosem,
I Salamina i Jos przywłaszczały,
I gród ateński i Smirna z Rodosem;
I ten, co okrył wawrzynami chwały,
Ziemię auzońską — a swym boskim głosem
Ojczyste Mincio kołysał marzeniem
A Tyber wstrząsał bohaterskim pieniem[32],

88.  „Niech opiewają, niech pismami sławią
Swoich półbogów, niech mnożą zmyślenia,
Niech się im Cyrce i Polifem jawią,
Niech słyszą Syren sen niosące pienia:
Niech w kraj Kikonów Ulisa wyprawią,
I do tych ludów, gdzie krzew zapomnienia,
Lotos, swym płodem druhów mu odurza;
Niech mu się sternik w głąb’ morską zanurza:

89.  „Niechaj wyzwolą wiatr z miechów Eola,
Niechaj żądz ognie w Kalipsie rozżarzą,
Niech każą zwiedzać elizejskie pola,
Niech Harpjom pokarm ich plugawić każą,
Niech cud za cudem gromadzi ich wola: —
Te próżne bajki dzieł naszych nie zmażą,
I moja prosta powieść się nie zlęknie
Pism górnolotnych, usnutych tak pięknie!“ —


90.  Umilknął Gama, lecz jego słuchacze
Jeszcze w podziwie, w upojeniu stali,
Wzniosła opowieść do serc ich kołacze,
Ku wielkim czynom ich umysł się pali.
Sam król wychwala to męstwo wojacze,
Z jakiem wawrzyny w tylu bojach rwali
Luzów królowie. Starożytną świetność
Narodu wielbi, wierność i szlachetność.

91.  A lud powtarza, co słyszał niedawno
I co każdego najsilniéj uderza:
Nie jeden goni wzrokiem garstkę sławną
Z tak dalekiego przybyłą wybrzeża.
Lecz z wozem, który ręką tak niewprawną
Wiódł brat Lampecji[33], już miody Feb zmierza
K’ państwie Tetydy — bo skończona praca,
A król Melindy do swych dworców wraca.

92.  O! błogo słuchać, gdy ze słodko brzmiących
Pień — sprawiedliwa leje się pochwała!
Czuć, że się z dzieły przodków w grobach śpiących
Nasza zasługa i praca zrównała —
Ta żądza sławy ileż serc gorących
Do bohaterskich czynów zachęcała?
I jak wielkiemi bywały podniety
Historji karta i słowo poety!

93.  Syn Filipowy nie tak Achilowi
Zazdrościł w bojach zdobytych wawrzynów,
Jak tego piewcy, co w potężném słowie
Podał potomkom pamięć jego czynów,
Chwała Milcjada Temistoklesowi
Sen odbierała — on śród Grecji synów,
Twierdził, iż dlań są najwyższą rozkoszą
Pienia, co chlubę jego czynów głoszą.

94.  Zasłużył Gama, aby mu przyznano,
Że stokroć przyćmił swojemi zasługi
Żeglarzy, których tyle opiewano,
Że świat i niebo zdumił, jak nikt drugi.
Tak; lecz Wirgila czczono i kochano,
August mu spłacał Eneasza długi,
To téż rozbrzmiała mantuańska lira
Imieniém Rzymu, sławą bohatéra.


95.  Ma swych kraj Luza Scypjonów, Cezarów,
Ma Aleksandrom i Augustom równych:
Lecz z jego mężów brak uczucia darów
Czyni żołnierzy grubych choć hartownych:
Oktaw śród nieszczęść i domowych swarów
Układał wiersze w słowach polerownych;
I nie zaprzeczy Fulwja, jak surowem
Jéj brzydki bezwstyd umiał skarcić słowém.

96.  Cezar do stóp swych całą Galję kłoni,
Ale mu oręż nauk nie przerywa;
On z piórem w jednéj, z mieczem w drugiéj dłoni
Cyceronowi w wymowie zrównywa:
Szlachetny Scypjon, gdy wroga nie goni,
W usługach Talii wawrzyny zdobywa:
A Macedończyk w miłości i części
Na swém wezgłowiu pieśń Homera mieści.

97.  Zawsze naukę czcili wielcy wodze,
Czy starzy Grecy, czy bitni Rzymianie;
U barbarzyńców toż samo znachodzę,
Wyjątkiem tylko jedni Luzytanie.
Ze wstydem wyznam, że gdy na téj drodze
Tak wielkie u nas widzim zaniedbanie,
Wińmy oziębłość na te iskry boże:
Kto nie zna sztuki, czyliż ją czcić może?

98.  Nie nieudolność, lecz ten chłód jedynie
Sprawił, iż brak nam Homera, Wirgila;
I gdy to potrwa, — nie miéć téj krainie
Zbożnych Enejów, dzielnego Achila:
Lecz gorzéj jeszcze, że fortuna ninie
Tak nas ogrubia, tak od ksiąg uchyla,
Że zatopieni w bogactw naszych chwale
Umiemy mało a wielu nic wcale.

99.  Niech Gama Muzom składa dziękczynienia,
Iż te, o sławę ojczyzny swéj dbałe,
Przy dźwiękach liry w nieśmiertelne pienia
Przelały jego dzieł i zasług chwałę;
Chociaż i Gamy i jego plemienia
W służbie Kalipsy zasługi zbyt małe,
By nimfom Tagu nie zbrakło ochoty
Dla pieśni o nim rzucać haft swój złoty.


100.  I mną kieruje nie nadzieja płacy,
Lecz miłość k’ziomkom i ta żądza wzniosła,
Abym mój naród uczcił w mojéj pracy,
By przez to sława ojczyźnie urosła.
Nie zamykajcież dusz, moi rodacy,
Dla wielkich myśli szlachetnego posła,
Bo te — dziś, jutro — w ten sposób czy inny
Znajdą ocenę, odbiorą hołd winny.









  1. Lew — konstelacja zwierzyńcowa — piąty znak Zodyaku.
  2. Chronologowie liczą czas trwania świata na sześć wielkich okresów historycznych, zwanych „wiekami świata“. Pięć tych okresów upłynęło do narodzenia Chrystusa; szósty jest erą chrześcijańską. Gama wypłynął w podróż w 1497-m roku, Camoens więc, w nieco zawiłym stylu, wyraża się, iż słońce 14 setek razy podczas téj ery dopełniło obiegu, z 15-téj zaś w roku odjazdu bohatera obiegało po raz 97-my.
  3. Pierwszemi wyspami, które odkryli żeglarze wysłani przez infanta Don Henryka, są: Madera, wyspy Zielonego przylądka i Azorskie (1419 r.).
  4. Antej-Anteusz (patrz Pieśń III, ok. 77—24).
  5. Krzysztof Kolumb dostrzegł ląd stały dopiero w 1498-m roku, wprzód, w 1492-m, 1493-m odkrył tylko wyspy Lukajskie, Kubę, San Domingo i Jamaikę, Gama więc w 1497-m mógł tylko przypuszczać istnienie lądu amerykańskiego.
  6. Wyraz Madeira — po portugalsku oznacza drzewo. Wyspa ta, w czasie gdy ją Luzowie odkryli, była całkiem pokrytą lasami — stąd nazwa.
  7. Żarłoczność strusi dała początek wielu baśniom; jedną z nich jest mniemanie, iż ptak ten może trawić żelazo. Poważni naturaliści, między innemi Buffon, te baśń powtórzyli.
  8. Aluzya do Faetona i pożogi, jaką świat palił (patrz P. I — 22 — ok. 46).
  9. Hesperydy córki Nocy, podług innych Zeusa i Temidy, albo Hesperusa, zamieszkiwały góry Atlasu, właściwie zaś były uosobieniem nieznanych krain zachodnich. Krążyły podania, iż w kraju Hesperyd rosną złote jabłka i płyną strumienie ambrozyi. W miarę poznawania zachodniéj części Europy cofano ów mniemany raj coraz daléj. Podzielone są zdania, jaki kraj miały zamieszkiwać Hesperydy; umieszczają je w Maurytanii, na wyspach „Szczęśliwych“ i na wyspach Zielonego przylądka. Za tém ostatniém podaniem idzie Camoens.
  10. Poeta wymienia tu szczególnie wyspę Santiago czyli św. Jakóba — Św. Jakób apostoł jest patronem Hiszpanii.
  11. Gorgonami zwano trzy siostry: Steno, Euryale i Meduzę, córki Forkisa i Kety. W najdawniejszych czasach przypuszczano istnienie jednéj tylko Gorgony, straszydła podziemnego, jedne téż — Gorgo — Homer wymienia. Późniéj wyobrażano sobie trzy Gorgony zabójczynie, z których dwie używają nieśmiertelności, trzecia zaś, Meduza, jest śmiertelną. Tę kochał Poseidon i wyznał jéj swe uczucie w świątyni Ateny. Bogini, oburzona znieważeniem świątyni, ukarała Meduzę, zamieniając jéj piękne włosy w węże, przez co powierzchowność jéj stała się odrażającą. Perseusz zabił Meduzę, głowę zaś jéj darował Atenie, która dla postrachu przytwierdziła ją do swéj tarczy; ona to była owym wizerunkiem, któremu nic oprzéć się nie mogło, bo jedno spojrzenie na głowę Meduzy zuchwalca w kamień zamieniało. Herakles uniósł z ogrodu Hesperyd złote jabłka, zabiwszy wprzód strzegącego je smoka.
  12. Zatoka Gwinei.
  13. Tę część Afryki Portugalczycy przezwali Sierra — Leone — góry lwie — z powodu szumu fal, które uderzając o skały nadbrzeżne wydają odgłosy podobne do ryku lwa słyszanego zdala.
  14. Wyspa św. Tomasza, tak nazwana z powodu, iż Vasconcellos odkrył ją w dzień św. Tomasza 1471 r.
  15. Kraj ten został odkryty przez Portugalczyków 1484 r.
  16. Konstelacya „Krzyża“, mająca dla żeglarzy mórz południowych równe znaczenie, jak „Wielka niedźwiedzica“ dla żeglujących po morzach północy. Na półsferzu australném, czyli południowym gwiazd w nocy ukazuje się bardzo mało.
  17. Kallisto, córka Arkadyjczyka Likaona, urodziła się z Zeusa Arkadyjskiego, za co przez Herę została przemieniona w niedźwiedzicę, którą później zabiła Dyana. Zeus przeniósł ją na niebo, gdzie stanowi konstelacyę „Wielkiéj Niedźwiedzicy“. Owidyusz w swych „Przemianach“ maluje gniewną Junonę, błagającą bóstwa morskie, aby Kallisto i syn jéj nigdy się w fale morskie pogrążyć nie mogli. Przedtém jeszcze Homer w Odysei wspomina, iż „Niedźwiedzica“ nigdy się nie kryje w wodach oceanu. Żeglarze starożytności, pływając w nieszerokim zakresie, nigdy téj konstelacyi z oczu nie tracili, stąd prawdopodobnie wzięły początek zmyślenia poetów.
  18. Ogniki ukazujące się podczas burzy lub w ciemne noce na morzu, jakby płomyki ulatujące u końców masztów i rei.
  19. W najdawniejszych czasach ognie te miały w oczach żeglarzy urok świętości. W starożytności przypuszczano, iż Dyoskurowie, Kastor i Polluks, zstępują w postaci płomyków na pomoc żeglarzom; w nowszych czasach święci chrześcijańscy zajęli ich miejsce: stąd podania o ogniach św. Mikołaja, św. Elma.
  20. Trąba morska.
  21. Astrolabium wynalezione w Portugalii za panowania Jana II przez dwóch medyków Żydów, przy pomocy sławnego matematyka Marcina Bohema. (Przybylski).
  22. Polifem, syn Poseidona i Nimfy Toozy, szpetny olbrzym jednooki, najsławniejszy z Cyklopów. On to pożarł kilku towarzyszy Ulisesa i przez niego podczas snu oślepiony został.
  23. Gama wrócił z podróży do Indyj 29 sierpnia 1499 r. Król Emanuel, chcąc skorzystać z jego odkryć, wyprawił 8-go marca 1500 roku flotę złożoną z 12-stu okrętów pod wodzą Alwareza Cabrala, z rozkazem, aby 10-ć statków udało się do Calicutu, 2-a zaś ku Sofali. Z początku żegluga była pomyślną, lecz po przebyciu przylądka Zielonego, silna burza skołatała statki i zagnała je na brzegi Brazylii. Cabral nie zwrócił jednak dostatecznéj uwagi na ten ląd nowo odkryty i odpłynął ku przylądkowi Dobréj nadziei, gdzie flota jego nową poniosła klęskę. Okropna nawałnica zatopiła mu 6 statków, z pozostałemi jednak dostał się do Calicutu i zawarł pierwsze dla Portugalii traktaty handlowe.
  24. Bartłomiej Diaz odkrył w 1486-m r. przylądek nazwany przez niego „Burzliwym“, lecz król Jan II, ucieszony odkryciem, zmienił tę nazwę na „Przylądek dobréj nadziei”. Diaz udał się ponownie w podróż z flotą Cabrala i zginął w czasie burzy, która téj flocie tyle szkód zrządziła.
  25. Przypis własny Wikiźródeł Przypis ten i następny zostały błędnie ponumerowane w objaśnieniach jako dwa wyższe o jeden numer od właściwego; w opracowaniu zespołu Wikiźródeł błąd ten został skorygowany.
  26. Franciszek Almeida, pierwszy wice-król Indyj Wschodnich, powracając do ojczyzny, już był opłynął „Przylądek dobréj nadziei” i zatrzymał się w zatoce Saldagna, kiedy wmieszawszy się w kłótnię między swemi ludźmi a krajowcami, zabity został.
  27. Manuel da Souza, gubernator miasta Diu, wracał do Europy z żoną swoją, prześliczną Eleonorą de Sa, i wielkiemi bogactwy. U przylądka „Dobréj nadziei“ zerwała się burza i rozbiła statek. Część załogi znalazła śmierć w falach, reszta dostała się na brzeg pusty i dziki, gdzie Manuel wraz z żoną i trojgiem dzieci zginął nędznie, jak to Camoens opisuje. 26-ciu Portugalczyków ocalało z całéj wyprawy: szczęśliwym trafem dostali się do wioski etyopskiéj, której lud prowadził handel z Portugalczykami; stąd zabrano ich na okręty i odwieziono do ojczyzny. Oni to zanieśli do Europy wieści o nieszczęśliwych losach Manuela i jego rodziny.
  28. Tetys (nie Tetys żona Okeanosa), córa Nereusza słynna z piękności. Neptun, Apollo i Jowisz starali się o jéj względy, lecz kiedy wyrocznia wyrzekła, iż syn jéj przewyższy ojca swego, wszyscy bogowie się cofnęli. Tetys, wydana za Peleusza króla Mirmidonów, porodziła mu syna Achilesa, poczém wróciła do grona bogiń morza.
  29. Owidyusz wylicza przezwiska 4-ch rumaków słońca: Flegon, Pirois, Eous i Eton.
  30. Kameny — Muzy.
  31. Kiedy Bartłomiej Diaz w 1486-m r., płynąc z rozkazu króla wzdłuż brzegów Afryki, minął Congo i składał daléj po brzegach kamienie z herbem Portugalii, na znak objęcia tych ziem w posiadanie, nagła burza zagnała go na szerokie morze tak daleko, iż ląd z oczu stracił. Przerażona osada zmusiła go zaniechać dalszéj podróży. Zawrócono się od małej wysepki „Świętego Krzyża“ (Santa Cruz); wówczas to, wracając, Diaz odkrył „Przylądek Burz”.
  32. Szkorbut. (Przypis własny Wikiźródeł Nie jest jasne, gdzie należałoby umieścić ten przypis)
  33. Lampecya — (Patrz objaś. Pieśń I, 22 — ok. 46.)





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Luís de Camões i tłumacza: Zofia Trzeszczkowska.