Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

75.  „Nad brzegiem morskim widać, jak się ścielą
Piękne doliny i łąki kwiecone,
Rzeka do morza wlewa się gardzielą,
A na niéj statki żaglem uskrzydlone.
Wpośród nas radość, którą wszyscy dzielą,
Tu może znajdziem wieści upragnione
Może wskazówek szukanych tak długo
Udzieli lud ten obyty z żeglugą.

76.  „Mieszkańcy, czarne Etjopji syny,
Znajomi zdają się z oświeceńszemi
Ludy; bo nawet język swéj krainy
Nieraz z wyrazy plączą arabskiemi:
Szal z bawełnianéj leciutkiéj tkaniny
Skroń im obwija zwojami miękkiemi,
A drugi takiż, co lazurem błyska,
Wkoło ich bioder jak pas się zaciska.

77.  Często arabską Negr kaleczy mowę,
Lecz Fernand Martins zna ją doskonale,
Mówią, że nieraz tu statki żaglowe
Wielkości naszych — przerzynają fale:
Lecz, że od wschodu słońca w południowe
Strony pływają, a stamtąd znów stale
Wracają na wschód, w kraj gdzie zamieszkały
Ludy podobne nam — dnia barwy białéj.

78.  „I wielkie było na statkach wesele,
Cieszyły wieści znękanych biedaków:
Rzece, co dobra dała nam tak wiele,
Dajemy miano: rzeki „dobrych znaków“:
Nad rzeką pomnik budujemy śmiele
Na wieczną pamięć naszéj drogi szlaków;
A w cześć anioła, co wiódł Tobijasza,
Całą krainę chrzci załoga nasza.

79.  Tu oczyszczamy statków naszych spody,
Od długiéj drogi brudne i plugawe,
Z morszczyzn i skorup, zwykłych tworów wody,
I z mułu każdą oskrobujem nawę.
Lud okoliczny ziemi swojéj płody
Daje nam chętnie i serce łaskawe,
Do zdrad niezdolny, z uśmiechem na twarzy
Znosi nam żywność i uśmiechem darzy.