Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

20.  „Słup rośnie zwolna, rośnie przed oczyma
Już grubość masztów przenosi o wiele;
To się zacieśni, to znowu rozdyma,
W miarę, jak wodę wciąga w swe gardziele:
Słania się z falą, stopy jéj się trzyma
Nad skronią gęsta chmura mu się ściele,
I coraz ciemniéj, coraz szerzéj zwisa,
A słup wciąż wodę z głębi mórz wysysa.

21.  „I jak krwi chciwa pjawka, co się czepi
Wargi zwierzęcia (gdy które niebacznie
U chłodnéj strugi siły swoje krzepi),
Krwią jego gasić swe pragnienie zacznie,
I coraz grubsza, im wpija się lepiéj,
Wciąż się rozdyma, choć już wzdęta znacznie:
Tak ta kolumna wciąż rośnie do góry,
Wraz z kapitelem wieńczącéj ją chmury.

22.  „Lecz gdy się wody napije do syta,
Odrywa stopy od fal, skąd ją ssała,
Pędzi do góry, czołem niebios chwyta
I w deszcz rzęsisty, rozlewa się cała:
Co wzięła, wraca ulewa obfita;
Lecz smak swój słony woda postradała.
Mędrcy nad księgą spędzający życie,
Ten dziw przyrody wy nam objaśnijcie!

23.  „Filozofowie dawni, co śród trudów
Zwiedzali kraje, aby je zbadali,
Gdyby widzieli tyle co ja cudów
I na tak różne wiatry łódź swą zdali,
Ileż dzieł zacnych dla potomnych ludów,
Ileżby odkryć wielkich dokonali!
I zamiast próżnych mrzonek systematu
Ileż prawd czystych zabłysłoby światu!

24.  „Najwięcéj z planet do ziemi zbliżony
Księżyc — pięć razy odbył swe obroty,
To jak sierp nowiu, to zaokrąglony,
Od czasu wyjścia w morze naszéj floty;
Gdy — „Ziemia!” — krzyknął strażnik zawieszony
U szczytu masztu między lin uploty;
I wnet załoga ku rufie poskoczy
Ku stronie Wschodu wytężając oczy.