Dziennik podróży do Tatrów/Podhalanie. — Lud

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Seweryn Goszczyński
Tytuł Dziennik podróży do Tatrów
Wydawca B. M. Wolff
Data wyd. 1853
Druk C. Wienhoeber
Miejsce wyd. Petersburg
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały rozdział
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PODHALANIE. — LUD.
30 Maja 1832.

Tatry straciłyby niezawodnie połowę swojego uroku bez swoich mieszkańców; ogrom ich zostałby wprawdzie tym samym ogromem, przyciągałby na chwilę, porywał, zdumiewał, przerażał zmysły a nawet potrącałby głębiéj ducha ludzkiego, ale jak rzadki byłby ten człowiek, który-by poczuł życie wewnętrzne Tatrów bez życia człowieczego na ich powierzchni, życia wyższego nad życie kamieni, wód, roślin — któryby zajął się niém tyle ile dzisiaj każdy się zajmuje, krzepiony życiem mieszkańców. Tatry bez człowieka, byłyby tylko ciałem bezludném, trupem olbrzymim i zajmowałyby o tyle wędrowca, o ile może zająć człowieka widok niezwyczajnego trupa. Uczucie takie może być bardzo gwałtowne, ale prędko nasyca człowieka aż do przesycenia, a wtedy przeradza się w niesmak.
Są w tym stanie pewne krainy; jedne bezludne, inne zaludnione takiemi mieszkańcami, że życie ich ziemi im się przez to niepodnosi, że drzewa, wody, skały, zwierzęta, żyją więcéj, prawdziwiéj jak ich człowiek. Jest i to zajmujące ale smutne! Komuby trudno było sprawdzić tę myśl na kraju przestronnym, niech poszuka bliżéj siebie a znajdzie, że nieraz widział podobną okolicę, miasteczko, wieś, dom, i już oto ma na małą skalę co przypuszczam o Tatrach bez ludzi.
Nie mówię tego lekko; nie rzucam myśli co to czasem wyskakuje z pod pióra mimo wiedzy piórodzierżcy. Nie powiedziałbym tego gdybym się nie znajdował kiedy niekiedy śród takich ludzi, żyjących życiem tylko robaka grobów lub ran zaniedbanych, że wolałbym przebyć ten czas z duchem który objawia swoje życie jedynie szumem drzewa, ruchem wody, tchnieniem wiatru; byłbym już w sferze życia prawdziwszego, pełniejszego, milszego, wyższego.
Nie stosuje się to do Podhalan. Winienem im za to wdzięczność. Przez wdzięczność chcę zachować ich obraz — bardzo niezupełny, niewykończony, ale ufam że wierny o ile go schwycę. Nie przyrzekam więcéj. Znam całą trudność poznania i odmalowania narodu. Poznać naród!... Zwracam się do siebie i widzę, ileby to trzeba komuś żeby mnie poznał! Przez ile-to kolei bolesnych i szczęśliwych musiałby przejść razem ze mną! To samo z narodem, tylko na skalę bez porównania ogromniejszą, bo cały żywot człowieka jest chwilą w bycie narodu.
Przystępując wprost do mego przedmiotu, patrzę na górali Tatrańskich ze stanowiska czysto-obecnego: nie znajduję go w przeszłości. Światło przeszłości pada bardzo słabo na lud téj okolicy; niema on na scenie publicznego życia takiéj głośności jak mieszkańcy innych naszych okolic. Szczególném przeznaczeniem jakieś odosobnienie, milczenie, brak ruchu odpowiednego ruchowi dokoła, otaczały zawsze ten zakąt. Nie potępiajmy jednak za to naszych górali. Ich byt nie przeminął jeszcze. Jest jeszcze przed nimi przyszłość i kto wié jak długa, jak wielka. Z resztą i ta okoliczność przytwierdza, że Górale są plemieniem czysto-słowiańskiém; a człowiek tego rodu nie wyłazi ci łatwo ze swojéj nory. Wszakże z drugiéj strony widzisz już w góralach cóś różnego, jakby niesłowiańskiego, po części może z istoty ich posady ziemskiéj, ich położenia tak fizycznego jak cywilnego, po części może przez obce im wpływy — zgoła, że Górale są Słowianami; pod pewnym względem wyżsi, pod innym znowu niżsi od swoich pobratymców. Ale o tém we właściwém miejscu. Zaczniemy od tego co w człowieku na pierwszy rzut oka uderza — od powierzchowności.
Jest-to w ogólności lud dorodny. Wzrost więcéj niż mierny, a w wielkiéj części wysoki. Budowa zgrabna, lekka ale mocna. Ruch pełen życia i zręczności. Głowy nierzadko piękne, bardzo często ślachetne w rysach twarzy, które powszechnie prawie odznaczają się śmiałością, rozumem, wyrobioném życiem, pewną dojrzałością i siłą wewnętrzną, albo przebiegłością, zuchwalstwem, chytrością przed któremi trzeba się mieć na baczności.
Ubiór ich za nadto obcisły, za nadto kusy, nie jest jednak bez wdzięku męskiego. Był on, jak się zdaje, piérwszym wzorem stroju dzisiejszych Huzarów, tylko mniéj ozdobny, a raczéj mniéj upstrzony. Oto szczegóły ubioru gorala.
Koszula krótka, mało co przesiągająca piersi; spodnie opięte z grubego białego sukna, u których szwy podłużne zewnętrzne nogawic pokryte są czerwonym sznurkiem; za obuwie ciżmy skórzane, to jest kawałki skóry przykrępowane tylko do nogi, bez oddzielnych podeszew, rzemienném sznurowaniem, które dochodzi mniéj więcéj do połowy łytek; pas skórzany, szeroki z kieszonkami i pochwami na nóż i inne narzędzia, zapinający się z przodu na kilka sprzążek; guńka biała, długa do bioder, bez żadnego kołniérza, spięta pod szyją, najczęściéj z rękawów spuszczona; kapelusz ze dnem niskiém, wypukło-krągłém, o wąskich skrzydłach; włosy długie rozpuszczone po plecach i ramionach, niekiedy splecione w kilka warkoczy, broda i wąsy golone; oto strój górali najpowszechniejszy. Podlega on pewnym zmianom w niektórych okolicach, ale nigdzie co do kroju. Są w nim dodatki i ozdoby, ale te uchodzą tylko młodzieży lub Juhasom. Wtedy konieczna jest gałązka za kapeluszem lub pióro z jakiego ptaka dzikiego; śpinki błyszczące przy guńce i u rękawów koszuli; wyszywanie na spodniach i t. d. Wszakże bez tych nawet ozdób, strój Podhalan wydaje mi się ładniejszy jak gorali innych okolic. Kapelusze z ogromnemi skrzydłami są dopiéro u górali węgierskich w używaniu.
Czas i tu także zaprowadził niektóre zmiany, szczególniéj co do stroju głowy. Widziałem dawniejszy na jednym rysunku; podług rysunku i opowiadania które go dopełniało, był to wysoki kołpak okrągły, ozdobiony mnóstwém kamyków, paciorek i blaszek w rozmaite wzory, z piórem jakiego ptaka lub gałązką na boku. Niechce mi się jednak wierzyć aby ten strój był kiedy powszechnym. Strojąca się młodzież goralska, przeplata i dziś jeszcze długie swoje włosy amarantowemi wstążkami, jak nasze dziéwczęta Ukraińskie albo parobcy, tylko że ci ograniczają się na jednym kosmyku włosów pobocznych, który zowią sełedcem.
Ubiór goralów może razić oczy nieprzywykłe do niego, może nie być w dobrym nowoczesnym smaku, ma nawet ważne niedogodności dla ludzi niezahartowanych na wszystkie nieprzyjemności powietrza, ale trzeba mu przyznać że nie przekształca ani zakrywa składu ciała, tak przylega do niego, tak wydaje wszystkie jego kształty. Ludzie co go pierwsi wymyślili i odważyli się nosić, musieli być doskonałéj budowy.
Rzecz najważniejsza, że z pod tego stroju Podhalan przebija się ich charakter, ich strona moralna. Jest-to dla mnie prawdą niezaprzeczoną, że jak niéma przypadku w niczém tak i w ubiorze; że ten albo ubiór przyjęty zwłaszcza przez pewną ilość ludzi, na czas pewnéj trwałości, nie jest rzeczą przypadkową, ale koniecznością i jednym ze znamion widocznych wyjaśniających stronę człowieka mniéj widomą. Nowe potwierdzenie téj prawdy mam na goralach. Kiedym sobie zadał pracę głębszego zastanowienia się, zdumiałem się nad tym stosunkiem, który zachodzi między ich ubiorem a charakterem. Byłoby zadługie, niewłaściwe w tém miejscu, wykładać wszystkie moje porównania, wszystkie wynikłości; strój opisałem wyżéj a teraz wypowiem ile zdołałem wniknąć w tajemnicę ich charakteru.
Goral dzisiejszy jest-to już mieszanina chłopa dawnego Słowiańskiego i chłopa zaczynającego cywilizować się oświatą, jaka do sfery ludu najłatwiéj przeniknąć może. Zachował on z dawnego wiele dobrych przymiotów i wiele wad rodzimych; zarywa z wyższego ukształcenia, z nowego dla siebie porządku rzeczy, nieco dobrego, wiele rzeczy szkodliwych swojéj dobréj stronie, niezgodnych z jego duchem ojczystym. Ma wyższość nad wielu innymi Słowianami przez poczucie się w swojéj sile, w swojéj wartości, i w potrzebie zdolny jest objawić je z wielką energią. Pod tym względem można go uważać za pobratymca bliższego Serbom i innym plemionom południowych Słowian, jak Słowianom z téj strony Karpat. Rząd jest bardzo ostrożny w stosunkach z goralami, widocznie pobłaża im, niekiedy aż do słabości. W rzeczy saméj, biorąc na uwagę ich charakter, ich fizyczność, położenie ich okolicy, lepiéj mieć ich sprzymierzeńcami jak wrogami, choćby z poświęceniem niektórych korzyści panowania, co najczęściéj jest pozorne i chwilowe. Gorale postrzegają się na tém przez instynkt niepodległości, stąd panujący im nigdy zupełnie rachować na ich miłość niemogą. Smutny był los urzędników którzy przez wypadki roku 1809 na Węgry chronić się musieli; droga wielu szła przez Tatry, gorale przewodniczyli i przewozili, ale mała liczba ujrzała Węgry, niewiadomo co się z innemi stało.
Goral zagrożony, raniony, napastowany ze strony tego uczucia, staje się strasznym wrogiem. Niezdolny do otwartéj walki, uzbraja się zemstą, uzbraja się we wszelki oręż jaki tylko może dostarczyć zemsta najzaciętsza i najskrytsza. Smutne tego przykłady nie są rzadkie, a mianowicie na polu stosunków z dziedzicami. Niedawno jeden goral, upatrzywszy porę i miejsce, schwytał pana swojéj wsi od którego czuł się skrzywdzonym, i z zimną krwią połamał mu ręce i nogi. Co większa nie zataił téj zbrodni, spełniwszy ją, poszedł do sądu i sam odkrył ją Staroście, nie z żalu, broń Boże, ale przez uszanowanie dla prawa, ciągle utrzymując że według prawa popełnił zbrodnię, ale zrobił co był powinien.
Pod tym względem położenie tutejszych posiadaczy, szlachty, jest bardzo niemiłe a nawet niebespieczne: jest-to trwały stan skrytéj wojny, tém obrzydliwszéj i zaciętszéj, że się toczy między braćmi. Stąd wielu nie śmie wyjechać za dom tylko zbrojno i w towarzystwie ludzi zbrojnych. To położenie utrzymuje konieczność hajduków czyli służby zbrojnéj, do czego sam rząd upoważnia.
Nie zwalajmy jednak całéj winy na gorala. Zazwyczaj druga strona wywołuje tę walkę, przez wymagania bezprawne, przez jakąś krzywdę: goral staje w obronie swojego prawa, szlachcic naciéra silniéj, goral zacieka się i poczyna działać zaczepnie, wtedy niepopełnia jakąś niesprawiedliwość; i tak z odwetu w odwet walka się rozżarza, krzywdy zobopólne tłoczą się na krzywdy, aż przychodzi do tego, że pojednanie staje się prawie niepodobném.
Ażeby pozostać sumiennym i przysądzić ze złego co komu należy, trzeba być na miejscu i z bliska patrzeć. Bez tego trudno mieć wyobrażenie jakiém brzemieniem cięży na tutejszym ludzie niektóra szlachta. Jest-to chciwość, niemoralność, rozpusta, bezbożność, pycha w całym swoim cynizmie. W tych czasach właśnie, jeden z podobnych dziedziców téj okolicy i to majętniejszych, tak już przebrał miarkę, że został w kajdany okuty i pod sąd oddany. Dosyć słuchać o jego sprawkach z mieszkańcami swojego majątku, aby zadrżéć ze zgrozy wszystkiemi wnętrznościami, cóż dopiéro musi dziać się z goralem który jest pastwą podobnego złoczyńcy, z goralem którego pewne prawa sam Rząd najwyższy uznaje i szanuje.
Oskarżają goralów o chciwość, i w téj chciwości widzą jedno z główniejszych źródeł pieniania się ich z panami. Prawda że goral ma za wiele téj wady jak na Słowianina, ale z drugiéj strony trudno być wolnym zupełnie od niéj temu, co jak goral nic prawie niéma, kiedy nadto ten co ma daleko więcéj od niego, chce go poświęcić swojéj własnéj chciwości. I tu jeszcze zły przykład idzie z góry.
Jakakolwiek jest chciwość gorala, może się do pewnego punktu usprawiedliwić, a nigdy nie jest tak wielka jak naprzykład Szwajcarów. Miłość swojéj ziemi mocniejsza w nim od ponęty wszelkiéj zysku. Jest-to jeden z pięknych rysów charakteru naszego gorala. Ziemia jego jest mu niewdzięczna, a raczéj biedna jak on, zaledwie ma z niéj ziemiaki, owies i nabiał: mimo to kocha ją miłością rzadką, nieznaną prawie mieszkańcom ziem hojniejszych. Kilka tygodni oddalenia od gór już wpływa na zdrowie gorala. Gorale brani do wojska austryackiego, stojąc z wojskiem we Włoszech, tak marli z tęsknoty, że musiano przeprowadzać ich pułki do krajów bliższych górom rodzimym. Goral, zmuszony potrzebą, puszcza się na zarobek z kosą i sierpem aż za Wisłę, ale jak najprędzéj wraca do domu. Za nic w świecie nie zaprzeda się jak szwajcar, nie uwięzi się w obcym kraju dla Bóg wie jakiego zysku. Wyobrażenie więc o chciwości goralów jest przesadzone. Ma ona swój karb w przywiązaniu do rodzinnéj ziemi, jest bez korzenia w sercu gorala; jest raczéj niedobrym nabytkiem z obczyzny, któréj się goral dotyka bądź u siebie, bądź w swoich przemysłowych i handlowych wędrówkach po za krajem domowym.
Wadę ową wynagradza Goral trzeźwością, wstrzemięźliwością, oszczędnością. Jest w tém do podziwiania i naśladowania. Trudno przestawać na mniejszém, utrzymywać życie pokarmem skromniejszym i lichszym. Stanowią go powszechnie: żur owsiany, i placki owsiane zwane moskalami. Taki jest powszedni pokarm gorala. Ziemiaki nawet mogą się uważać za zbytkową już potrawę. Przez twardość ziemi i krótkość lata, ziemiaki często chybiają; a cóż mówić o innych gatunkach zboża jak naprzykład żyto lub pszenica. Nabiał także nie jest pokarmem zwykłym, wyjąwszy dla pastérzy w czasie letnim; reszta idzie na séry, a séry po największéj części przedają się dla opędzenia innych potrzeb. Jeszcze rzadziéj pokazuje się mięso na stole gorala.
Ten sposob życia nietylko że nieszkodzi goralowi, ale można śmiało twierdzić że mu jest bardzo korzystny. On to przyczynia się niemało do utrzymania go w wyższości umysłowéj nie tylko nad chłopami innych okolic, ale nawet nad szlachtą ucywilizowaną, a ciału nadaje tę lekkość, wytrwałość, zdrowie, siłę które wielce odznaczają gorali naszych.
Następnie pracowitość i czynność gorala jest niepospolita. Rzuca się on na wszystkie dostępne mu drogi pracy. Zajmuje się główniéj rolnictwem i pasterstwem; oddaje się potém tkactwu, ciesielce, kowalstwu, furmanowaniu, kupiectwu mniejszemu rybami, nabiałem, owcami, strzelectwu i t. d.
W zatrudnieniach rękodzielnych goral rozwija niepospolitą biegłość. Takie wyroby jak naprzykład fajki mosiężne, toporki, torby są roboty krajowéj, wychodzą z rąk krajowców i nietylko że są dobre, ale często w wyższém stopniu ozdobne i piękne.
Nie jest rzeczą nadzwyczajną widziéć zégary ścienne, gdzie wszystkie sztuczki są z drzewa, roboty góralskiéj i bardzo dobrze idące. A témczasem jest-to dzieło chłopa, który niema ani narzędzi stosownych, ani pojęcia wyższéj mechaniki albo wyższych rachunków.
Umysł ich z upodobaniem zwraca się w kierunku spekulacyi, niekiedy wyższéj. Niedawno jeden goral z téj okolicy, przedsięwziął szczérze zastosować do użytku ludzkiego tajemnicę latania. Kilka lat poświęcił on wymyśleniu i zrobieniu skrzydeł. Mniejsze próbki zadowolniały go i utwierdzały w zamiarze: przyszła wreszcie chwila próby na skalę większą. Zaczął od dachu własnéj chaty i poszło mu pomyślnie; to go ośmieliło na większą wysokość, w tym celu wyszedł na skałę znacznéj wysokości, rozpuścił swoje skrzydła, wyleciał, ale niemógł utrzymać się długo w potrzebnéj równowadze, spadł na ziemię nie po ptaszemu i obie nogi złamał.
Ten przykład maluje przedsiębierczość gorala, jego odwagę. To samo można widziéć codziennie w położeniach mniéj na oko niebespiecznych, ale w istocie bardzo niebespiecznych, w ich naprzykład życiu strzeleckiém. Tam goral zasługuje prawdziwie na poklask uwielbienia. Widząc tylko miejsce a nie widząc na niém gorala w czynności, trudno przypuścić w człowieku tyle lekkości, tyle zręczności, tyle odwagi. Może to ocenić ten tylko, kto sam dotknął się tych stromów i przepaści. Ja się ich dotknąłem i nie dziwię się téj dumie która, pod różną miarą, ale w każdym góralu się przebija; téj zuchwałości którą napotykamy w innych położeniach jego życia.
Tak jest, goral jest dumny sobą, stąd ma drażliwość miłości własnéj. Drażliwość tę podsycają sąsiedzi z równin anekdotami, żarcikami poniżającemi gorala. Niezdolny odbić podobnych pocisków, albo niemi pogardzić, goral zamyka się w sobie z gniewem tłumionym; stąd widziémy często w góralu nieszczérość i podejrzliwość. Są to jednak stany przypadkowe; goral z natury swojéj jest skłonniejszy do otwierania się i łatwowierności. A to z ważnéj przyczyny, że goral ma silne religijne uczucie.
Wiara gorala jest głęboka, pobożność szczera. Księży ma w poszanowaniu, ale nie jest ich niewolnikiem. Umie i śmie oceniać osobistą ich wartość. Zdarza się naprzykład, że księdzu każącemu z ambony nie idzie jakby powinno iść w takiéj chwili natchnionemu Duchem Świętym, uważaj tylko, a oto górale jeden za drugim, wysuwają się z kościoła, skupiają się na cmętarzu kościelnym; wtedy jeden z nich, zazwyczaj sędziwszy i poważańszy, staje pośrodku i przemawia w duchu kazania lepiéj, jaśniéj, z większą godnością i namaszczeniem jak kaznodzieja urzędowy i bywa lepiéj wysłuchany.
Wypadki te w śród ludu prostego uderzają mię niezmiernie; w moich oczach rzucają one wielkie światło na przyszły postęp religijny ludu.
Goral jest jeszcze w tém wyższy od wieśniaków innych stron, że każdy prawie umie czytać i pisać, a nawet kobiéty. Ile razy jestem w ich kościołku, widzę książeczkę nabożną w ręku każdéj prawie dziewczyny. Niemała liczba goralów dochodzi do ukształcenia wyższego nad zwyczajne tutaj. Najupodobańsze im szkoły są księży Pijarów w Podoleńcu na Spiżu. Tam powszechnie oddają swoje dzieci i stamtąd wielu wychodzi po zupełném ukończeniu szkół. Spotkasz nieraz gorala za pługiem albo bacą śród gór który słuchał filozofii, umie po łacinie, a dziś uprawia rolę albo dowodzi trzodami.
W charakterze goralów jest jeszcze przymiot rządności. Chaty ich mają pozór przyjemny; budowane z drzewa ale obrobione gładko, starannie, i są obszerne. Przyczynia się zapewne do tego obfitość drzewa, ale jeszcze więcéj miłość porządku, czystości i wygody. Izby przestronne — w każdéj chacie jedna izba osobna, niby gościnna, gdzie zazwyczaj stoi warsztat tkacki: taki warsztat ma każda prawie rodzina. W chacie utrzymane wszystko czysto, ułożone porządnie. Bydło nie mieszka razem z ludźmi jak naprzykład w Krakowskiém, ale pod osobnym dachem. Zagrody wszakże są przestronne, wygodne i dobrze utrzymywane; bo też mieszczą w sobie główny majątek gorala.
Objechawszy nędzne galicyjskie osady, pod Tatrami dopiéro pocieszyć się można. Wsie ogromne, ładne; chaty wielkie, piękne, nie rzadko domki murowane. Cała zagroda zapełniona budowlami porządnemi. A témczasem mieszkańcy tych wsi, tych chat nie zbiérają ze swojego pola jak kilkanaście korcy zarazem owsa i ziemiaków, a i to jeszcze zły rok nieraz wyniszczy. Ale za to jest pracowitość, rządność, oszczędność, wstrzemięźliwość, przemysł. Człowiek wiele nie pożąda, obchodzi się jak najmniejszém a pracuje jak najwięcéj. Karczmy w powszedni dzień stoją puste; jeżeli napełniają się w dni świąteczne to i wówczas przewodzi umiarkowanie. Niéma zbytku w piciu, niéma hałasu. Zabawa nacechowana pewną godnością; koszt jéj opędza się zwykle składką, którą w tym celu składają przytomni i chcący należéć do spólnéj biesiadki. Znalazłem ten obyczaj bardzo ładnym i godnym powszechnego naśladowania przez wieśniaków innych okolic. Nie dziw przeto, że gorale mogą się uważać za jeden z ludów używających dobrego bytu. Oni przynajmniéj mają się za szczęśliwych na swojéj ziemi i dla tego bardzo ją kochają. Mówił mi jeden z nich: gdzieindziéj ziemia żyzniejsza, ale ani chléb, ani woda, ani powietrze nie są nigdzie tak zdrowe jak w górach. A gdy tak jest, co im szkodzi że śniegi padają czasem w Czerwcu lub Sierpniu, że mrozy do 27 stopni po kilka tygodni trzymają, że zima ciągnie się przez całe sześć miesięcy.
Obyczaje goralów w stosunku do kobiét nie są rozwiązłe, nie są też zbyt ostre. Goral pod tym względem ma wiele wyrozumienia. O zbrodniach z powodu miłości nie słychać; grzechy zdarzają się i trudne są do uniknienia przy rodzaju takiego życia jakie prowadzi młodzież obojéj płci, szczególniéj przez lato: życia spólnego, odosobnionego, śród gór i lasów, w wolności zupełnéj i prawie w bezczynności. Gorale też między sobą nie są bardzo zazdrośni, nie wymagają od kobiet ścisłéj niepokalaności. Dziéwka, mająca kilkoro dzieci, może być pewna że dobrze za mąż wyjdzie; dla porządnego gospodarza nie jest rzeczą obojętną mieć w dzieciach naturalnych swojéj żony gotowych robotników; nadto mniemają, że podobne kobiéty są prawie w ogólności dobre gospodynie.
O ile gorale są w tym względzie wyrozumiali między sobą, o tyle nie lubią ażeby do ich kobiét zalecali się obcy; szczególniéj szlachta i dworacy. Tacy niech się mają na baczności. Wszakże i tu jest wyjątek, dla szlachcica nawet, skoro umiał sobie pozyskać miłość gorali; przez prawo nad ich sercem zyskać sobie prawo obywatelstwa między nimi.
Podhalanki, ponieważ ich koléj w tym obrazie przychodzi, mogą stanąć bez zapłonienia się obok Podhalan. Mają one liczne i niepospolite wdzięki płci swojéj, jak gorale swojéj, a nie rzadko w takim stopniu i w takiéj pełności, że nic do zarzucenia, nic do żądania nie pozostaje. Odsunąwszy na bok majątki, ostateczności jak w piękném tak w brzydkiém, powszechną cechą goralek jest szlachetność rysów: są one zazwyczaj ściągłe, drobne, proporcyonalne, ożywione okiem ciemném, pełném, pomiernéj wielkości, ociemnione brwiami kształtnie i wyraźnie zakreślonemi, włosem bujnym, najczęściéj ciemnym. Uwieńczeniu temu odpowiada cała budowa, rzadko zbyt wybujała, powszechnie miernéj wysokości, smukła, harmonijna we wszystkich swoich częściach, z nogą i ręką małą. Przyznają te zalety swoim kobiétom sami gorale, między innemi tą piosenką:

Podhalskie dziéweczki
Héj! jako sarneczki;
A z dotoń wargule,
Tylko skrobać grule.

Przystosowanie do krępéj budowy kobiét na równinach. Płeć goralek przejrzysta, biała, więcéj blada jak zarumieniona; takaż barwa i twarzy, co przy żyjącym wyrazie jest tém więcéj nęcące jakimś wdziękiem tajemniczym.
W ubiorze goralek, bardzo prostym, zamyka się wszystko na co dobry smak w ubiorze wiejskim zdobyć się może; ma więcéj niż nasze ubiory miejskie i salonowe, bo ściśle tylko tyle ile potrzeba do osłonienia pięknych kształtów ciała, bez obarczenia ich niepotrzebnemi dodatkami. Biorę ubior dziéwcząt, więcéj świąteczny jak powszedni, chociaż różnica między niemi bardzo mała. Koszula perkalowa, bez kołniérza, wycięta na piersiach i na plecach, i ściągnięta sznureczkiem; rękawy jéj obszerne, marszczone przy pięści, obszyte i związane czerwoną wstążeczką. Na koszuli gorset, przykrojony do kibici, materyalny, najczęściéj zielony, obszyty galonem po brzegach; nie uciska on piersi, tylko je robi wydatniejszemi, bo ledwo je w połowie przykrywa; i z przodu zapina się na haftki. Spodnica obszerna, gęsto fałdowana, z materyi lub perkalu w kwiaty, na spodnicy krótszy od niéj fartuszek muślinowy; za obuwie żółte bóty na wysokich podkowach. Po tém wszystkiém spływa z głowy lub ramion aż do ziemi rąbek z muślinu; z pod rąbka przebłyskują na szyi ulubione téj płci błyskotki i ozdoby. Włosy umuskane są aż do zbytku; rozdzielone wierzchem głowy na dwie strony i splecione w jeden warkocz, spływają po plecach. Strój mężatek ten sam prawie, tylko mniéj ozdób i głowa związana chustką, któréj część tylna rozszerzonym końcem spada ku szyi.
Goralki znają się na swoich wdziękach i troskliwie je pielęgnują. Trudno zobaczyć goralską dziewczynę pracującą pod gołém niebem bez obwiązki, która czoło i całą twarz zakrywa. Patrząc na te twarze obwiązane, na te oczy błyszczące z obłoku płótna, stawały mi w myśli kobiéty niektórych okolic wschodu, kryjące podobnym sposobem twarz swoją.
Goralki są śmiałe, przytomne, pracowite jak gorale; są łagodniejsze od goralów, a nawet zalotne. Obyczaje ich są dosyć łatwe. Niemożna się temu dziwić, wziąwszy na uwagę wszystko co usiłuje zepsuć ładną a łatwowierną w swojéj prostocie wiejską kobiétę. Nie im kamienowanie za to. Broni je tylko ich niewinność do czasu; jeszcze nawet, po utracie téj niewinności, nie widzą szpetności złego w które je wciągnięto. Może to i lepiéj dla nich. Może to sprawia że nierząd nie wydaje między ludem prostym tych skutków straszliwych, jakie nas przerażają w ukształceńszéj warstwie społeczeństwa.
Bądź co bądź, kobiéty goralskie odznaczają się wdziękiem łagodnym, który umila nazbyt może twardy i surowy ogół oblicza tego ludu.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Seweryn Goszczyński.