Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tymca bliższego Serbom i innym plemionom południowych Słowian, jak Słowianom z téj strony Karpat. Rząd jest bardzo ostrożny w stosunkach z goralami, widocznie pobłaża im, niekiedy aż do słabości. W rzeczy saméj, biorąc na uwagę ich charakter, ich fizyczność, położenie ich okolicy, lepiéj mieć ich sprzymierzeńcami jak wrogami, choćby z poświęceniem niektórych korzyści panowania, co najczęściéj jest pozorne i chwilowe. Gorale postrzegają się na tém przez instynkt niepodległości, stąd panujący im nigdy zupełnie rachować na ich miłość niemogą. Smutny był los urzędników którzy przez wypadki roku 1809 na Węgry chronić się musieli; droga wielu szła przez Tatry, gorale przewodniczyli i przewozili, ale mała liczba ujrzała Węgry, niewiadomo co się z innemi stało.
Goral zagrożony, raniony, napastowany ze strony tego uczucia, staje się strasznym wrogiem. Niezdolny do otwartéj walki, uzbraja się zemstą, uzbraja się we wszelki oręż jaki tylko może dostarczyć zemsta najzaciętsza i najskrytsza. Smutne tego przykłady nie są rzadkie, a mianowicie na polu stosunków z dziedzicami. Niedawno jeden goral, upatrzywszy porę i miejsce, schwytał pana swojéj wsi od którego czuł się skrzywdzonym, i z zimną krwią połamał mu ręce i nogi. Co większa nie zataił téj zbrodni, spełniwszy ją, poszedł do sądu i sam odkrył ją Staroście, nie z żalu, broń Boże, ale przez uszanowanie dla prawa,