Przejdź do zawartości

Żywot człowieka poczciwego (Rej, 1881)/Księgi pierwsze/Rozdział VI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Mikołaj Rej
Tytuł Żywot człowieka poczciwego
Wydawca Księgarnia Polska
Data wyd. 1881
Druk Druk. I Związkowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały utwór
Indeks stron


ROZDZIAŁ VI.
Jako młody człowiek ma się do cudzych krajów przejeździć.

A gdy już sobie pan młody podroście, a jakiem takiem ćwiczeniem domowem wżdy też sobie główkę naszychtuje, aby się wżdy nie wyrwał leda jako wilk z sieci, nie wadzi mu się też czasem i do cudzych krajów przejechać, a zwłaszcza tam gdzie są ludzie pomierni, trzeźwi, obyczajni, a iż się rozumem a poczciwemi naukami parają. Bo to i doma często widamy, iż mało nie w każdym kraju są różnych obyczajów ludzie. Bo jako się gdzie w którym kraju zamnoży opilstwo a niepotrzebna włóczęga, to już tego mają za nikczemnego kto w onym spółku nie bywa, a tego też towarzystwa nie pomaga. Najdziesz też w drugim kraju iż leda krzywda tak będzie poważna, coby ją mógł kilkiem słów odprawić, wnet już pancerze szorują, arkabuzy szrobują, harnasze skrzypią, aby jedno zwyczajowi dosyć uczynić. Aby się o tem pisać miało jako to jest rzecz szkodliwa, i co w sobie przynosi, i ku jakiemu końcowi przychodzi, wieleby czasu wziąć to musiało. Ale i bez pisma snadnie się w tem każdy obaczyć może co to jest, a zwłaszcza jeśli kto tego kosztował, jako to są rzeczy i wstydliwe, i brzydliwe, i ludziom nie mogą być jedno iż barzo przemierzłe, a zwłaszcza poczciwym. Najdziesz też w drugim kraju gdzie się kozera zamnoży, ano szkapy u zedlów powiązane stoją, ano się łańcuchy taczają szable się walają, talery się kołacą, a równie jakoby między kotlarzmi na grockiej ulicy stał, kto już tam w onej zgrai będzie. To już też co się z tego zamnaża, ja o tem mówić niechcę, bo czasem musi być potrosze i nieprawdy, i marnej utraty, i z onego niewyspania bladej a zapuchłej twarzy, i niecudnej sławy. A przedsię i pożytku jakiego trudno z tego kto ma użyć. Bo tego wnet jedni rozpożyczają a rzadko wrócą, drugie się też na wczorajsze długi rozleci, drugie za karty, drugie za wino, drugie też sługom, kucharkom, dudom, że więc tego ledwie trzecia część do mieszka wlezie, i to jeszcze niepewnie, bo będą za nim z daleka drudzy zachodzić, jakoby onego ostatka na nim wyłudzić, albo zasię wygrać, albo wypożyczać, a czasem też i okraść. Bo źleś nabył, źle też zginąć musi. Najdziesz też drugi kraj tak zapyszniały, że w nim wszystko miłościwi panowie, by jedno kęs bobru do zawojku przyszył, a knafel u szyje powiesił. A bez kolebek, bez niedźwiedzi aż do kolan na szkapach, a bez dziwnych pstrocin, a zwłaszcza miłościwa pani, iście się nie leda jako ukaże.
A tak i w tem gdzie się młody człowiek obrócić ma, gdyż i w cudzych krajach także różne obyczaje, ma to pilnie sobie uważać, a tych się radzić, którzy wżdy świat widali. Bo acz człowiekowi poczciwemu a bacznemu mało mogą ludzkie obyczaje, a zwłaszcza przemierzłe zaszkodzić, i owszem zadziwowawszy się im, może jeszcze w sobie i swych słusznem uważeniem poprawić, co to iście nie leda co kto się cudzemi karze przygodami. Albowiem zawżdy tego za chędoższego mają, co siedzi między okopciałemi ścianami a nie ubruka się, niźli tego co siedzi za kobiercy albo za oponami w brudnej koszuli. A wszakoż iż jest nałomne przyrodzenie nasze, zawżdy jednak każdemu lepiej być między takimi ludźmi, z którychby wżdy i przykładów dobrych nauczyć a rozmów się nadobnych a pożytecznych nasłuchać mógł. A zbierać sobie co potrzebniejszego z nadobnych i przykładów i rozmów i obyczajów, jako pszczółka zbiera sobie z nadobnych ziółek przysmaki swoje. Boć pewnie z łopianu, ani z pokrzyw, ani z piołunu nic nie przyniesie. Także też i baczny człowiek w każdych przypadkach swoich iście ma uważać co łopian a co pokrzywa.

Albowiem ci nam nigdy z dobremi a z poczciwemi rzeczami żadnej burdy nie potrzeba, jedno z niepoczciwemi a z nieprzystojnemi; z temi nigdy poważna cnota, ani stania, ani przymierza, ani zakładu mieć nie może. A zawżdy chceli się na placu zostać w swej sławie, musi z niemi ustawiczną burdę mieć. A jako piszą o Platonie o onym sławnym mędrcu, iż barzo rad patrzał na ty swowolne a wszeteczne krotofile a sprawy ludzkie, to się im uśmiawszy a nadziwowawszy, zasię to powoli dyscypułom przyszedłszy rozważał, jako to są rzeczy zelżywe a sprosne, a poczciwemu nieprzystojne, aby się z tego karali, a na potem się tego przestrzegali.
Uważywszy miejsce gdzie się obrócić jako się tam sprawować.

A tak uważywszy już sobie miejsce poczciwe, za radą rostropnych ludzi, gdziebyś się już słusznie obrócić miał, starajże się abyś też tam z tym handlem się ukazał, którym tam ludzie handlują. Bo jeśli słyszysz iż tam cnoty, dobre obyczaje, a na wszem pomierne a poczciwe sprawy także i nauki ludziom smakują, także się też ty staraj, abyś też tam przyjechawszy z takiemiż się sprawami okazał. Bo acz nie może być tak gruntownie, a wszakoż gdy dobry brant z sobą ze srebra przyniesiesz, już go tam będzie łacniej przyzłocić i przyfarbować. Ale jeśli z szczerą miedzią tam przyjedziesz, także też zasię z miedzią do domu pojedziesz. Bo już nietylko abyś się tam miał z tej miedzi przepolorować, aleć jeszcze lepiej zardzewieje. Bo gdy cię ujrzą niedbalca a nikczemnika, nietylko aby cię przestrzegać albo się przeciwiać życzliwie mieli, ale jeszcze z ciebie ostatek wyśmieją, jako to i doma często widamy, bo już tam nie będziesz miał ni brata, ni swata, jeśli sobie tego nadobnemi obyczajmi a poczciwem zachowaniem nie sprawisz. Bo już tam będziesz jako on niedźwiedź, nie będzieszli miał zachowania z poczciwych obyczajów swoich, co im tam zaszedłszy kuglarze kuglują. Póki łaszkuje a wzgórę skacze, póty mu się ludzie dziwują: a kiedy go po ulicy wiodą, tedy przed nim uciekają. Albo jako on pijanica wszeteczny, który po ulicach chodząc każe przed sobą w bęben kołatać, aby wszyscy nań patrzyli, a jego się szaleństwu dziwowali. Ano było daleko lepiej aby był na miejscu dosiedział, a nie czynił pośmiechu z siebie. Jako ono też o jednym pijanym powiedali, iż chodząc a zalecając się po kąciech powiedał: Iż nie wziąłbych tysiąca złotych, abych nie miał jechać do cudzych krajów. Drugi mu siedząc powiedział: Małoby nie lepiej abyś nic nie wziąwszy doma siedział, bo dosyć iż ci się tu ludzie dziwują, nie trzebać do cudzych krajów jeździć.
A tak umiarkowawszy się tu nadobnie, a postanowiwszy w sobie myśl wspaniałą a obyczaje uczciwe, a dostawszy k’temu sobie pomiernego a statecznego towarzystwa, nadobna to jest rzecz młodemu człowiekowi do cudzych się krajów przejeździć, a tam się ukazać, jakoby i sobie i ojczyznie swej lekkości nie uczynił. A przypatrować się onym pięknym, poważnym, a statecznym sprawom ludzkim, a czasu przedsię darmo nie tracić, a bawić się poczciwemi sprawami ludzkiemi a naukami potrzebnemi, aby wżdy sobie nadaremne pracy nie zadawał, tłukąc się po górach, po skałach, i po innych miejscach niebezpiecznych. A potem ku swej poczciwej sławie, a rodzicom i innym powinowatym swym z czasem się zasię nadobnie się pięknemi sprawami ozdobiwszy, do domu się zasię wrócił, tak iżby się ludzie przypatrowali onym ozdobnym obyczajom jego, a on aby się onemi brzydził, których tu był między innemi odjechał, obaczywszy iż się nic nie odmieniły, a iż przedsię w swej klobie stoją.

Jakich obyczajów używać między postronnemi narody.

A gdy już tam w tych zacnych a obyczajnych krajach będziesz, nie rośćże jako krzywa sosna w boru, która nic więcej nie umie, jedno iż się zieleni, a przedsię kole a szyszki śmierdzące rodzi, które się ni nacz inszego nie przygodzą, jedno najeżywszy się na ziemi darmo leżą. Ale rość jako drzewko oliwne, którego i listki nadobnie pachną, i cień z siebie wdzięczny podawają, i jagódki się wżdy ku ludzkiemu pożytku przygadzają. A pomni czemeś stworzon, i na coś stworzon. Boś stworzon człowiekiem, a mało nie jako aniołem, ozdobioneś rozumem, czemeś rożny od innych zwierząt. Nie chowajże też tego rozumu, jeślić go Pan Bóg dał, jako czyża w klatce, ale się staraj abyć zakwitnął pięknemi sprawami a obyczajmi twojemi, aby naprzód Pan twój który cię tak stworzył, cześć a chwałę z ciebie miał, przyjaciele radość a pociechę, a ty też zasię poczciwość a sławę. Co cię oboje snadnie wdzięcznym u wszech ludzi uczynić będzie mogło.

Nie dajże się ani młodości, ani złemu przyrodzeniu, ani złemu towarzystwu uwodzić, bo wierz mi, iż to wszystko barzo twardouści źrebcy, a trzeba na nie nie leda munsztuków. Albowiem na coby cię przywieść mogli, barzo to trwa krótko, a barzo długo szkodzi, czegobyś potem barzo musiał żałować i barzo się wstydać. A nie trzeba na to ani pisma, ani przykładów przywodzić, kto jedno chce, łacniuchno się temu i doma przypatrzyć może, z jakim ci wstydem tego na starość używają, którzy młodość swą marnie a nierozmyślnie utracają.
Co to jest za wada młodości ludzkiej.

Albowiem ta jest wada w przyrodzeniu człowieka młodego, iż nie tam gdzie rozum chce, ale tam gdzie go nałomne a swowolne przyrodzenie, nie inaczej jedno jako za rękaw, ciągnie. A zawżdy mu się tego chce, aby się czemu nowemu albo przypatrowało, albo go jakożkolwiek też skosztowało, a zawżdy jako w kotle aby się mięszało. Bo acz się trefi, czasem tak szlachetne przyrodzenie, które bez wszego przymuszenia i za małem ćwiczeniem do cnoty a do dobrych obyczajów samo się pociągać będzie. Drugie się zasię trefi, które widząc w ludziach sprosne obyczaje, któremi się zacni a mądrzy brzydzą, i od siebie je odpychają, widząc też w drugich piękne sprawy, którym się ludzie przypatrują i do siebie ciągną, i jeszcze młodo w poczciwości mają. Tedy to sobie rozważywszy, bywa też jakoby niejakiem przymuszeniem do cnoty a do dobrych obyczajów przyciągniono. Trzecie zasię będzie tak złe a swowolne, że go żadne przykłady, ani złe, ani dobre, nie ruszą, aż mu z bratem kijem musi lekcyą sylabizować. Co acz mu mało pomoże, ale mu wżdy do czasu ujmie onych swowolnych obroków jego. A ten zda mi się iż się nagorzej udał, bo już to nędzne ćwiczenie, które nie z przyrodzonej cnoty ale z gwałtownego przymuszania, jako tako wżdy się potrosze polerować musi.
Ale chociajbychmy już sobie ten śrzedni kształt obrali, który nie z gwałtownego przymuszenia, ale z poczciwych i swowolnych obyczajów ludzkich do cnoty a do dobrych obyczajów nas pociąga, — tedy czytając ony zacne, mądre a rozważne sprawy onych zacnych przodków naszych, którzy jeszcze i dziś przez swe zacne a poważne sprawy, jako żywi między nami słyną, a pamięć ich nigdy umrzeć nie może; przypatrując się też i dzisiejszym żywym, w jakiem wszeteczni są u poczciwych obrzydzeniu, a w jakiej zasię poczciwi a skromni, i powadze i baczeniu, jest się czem i ustraszyć i pocieszyć. A przypatrzywszy się temu, nie być też oną kozą co dziurą przez płot na kapustę patrzy, a tylko iż oczyma onę swoję chuć odprawi, ale ono co ujrzysz poczciwego a pięknemi cnotami zafarbowanego, to sobie tak umiłować, ucukrować, a mocno w pamięć zaszrobować masz, i tem się parać, i tem się bawić, czemby się on twój stan poczciwy co napiękniej zafarbować a ozdobić mógł.
A gdy tak sprawisz stan swój i przyrodzenie swoje, tedyć już żadny czas darmo nie wynijdzie. Bo przeszły czas będziesz pamiętał i im się ćwiczył z czytania spraw onych zacnych, mądrych, a poważnych ludzi. Teraźnieszy z przypatrowania różnych obyczajów ludzkich i złych i dobrych. Przyszły, iż to wszystko nadobnie w sobie umiarkujesz z przypadków ludzkich, coby napotem twój poczciwy stan i zdobić i oszlachcić miało, ku czci a ku sławie twojej, aby też zasię potem ludzie takież z ciebie przykłady brali, jako ty teraz też z drugich bierzesz.
A wszakoż nietylko patrz na słówka a na podobieństwa, zkąd masz przykłady brać; doglądaj radzęć głębiej a prawie do gruntu, aby się słówka piękne także z pięknemi skutki zgadzały. Aby się i sprawy, i postawy, i słówka prawie ściągały do onego celu a do onego znaku, gdzie cnocie z rozumem gospodę zapisano, boć rzadko gdy pospołu w jednej gospodzie nie stoją, chyba iżby gospodarz był nie po temu, a nie był gościom rad. Bo widzisz iżeć mało nie jednaki blask od mosiądzu jako i od złota. A tak radzęć nie spuszczaj się na blask, próbuj brantu, boć więc silna omyłka w tem czasem bywa, a miej zawżdy porfiryus przy sobie ów czarny kamyk co złota próbują, z rostropnego baczenia, a z uważenia rzeczy różnych z pilnością sprawiony.

Jako z postawy poznać sprawy młodego człowieka.

Albowiem postawy i sprawy każdego człowieka, a zwłaszcza młodego, są też jako młode piwo albo wino, które gdy się trybuje wszystko z siebie na wierzch wyrzuci. Albowiem umysł stateczny a w poważnem ciele postanowiony, jest jakoby król wszystkim innym zmysłom, sprawam człowieka onego, a zwłaszcza który się uda za sprawami bacznemi, cnotliwemi, a sobie na wszem przystojnemi, tedyć jest prawy król ciała onego. Ale gdy się też uda za sprawami swowolnemi, plugawemi, a nieuczciwemi, tedy nie jest król, ale srogi tyran a skaźca człowieka onego, który go ustawicznie kazi, tępi, a niszczy. A popsowawszy, a pogwałciwszy złemi sprawami swemi prawa a wolności jego, prawie go przywodzi w tyraństwo a w sprosne posłuszeństwo świata tego uniesionego i nieporządnych obyczajów jego, a nie inaczej jedno jakoby go do Wałach w niewolę zaprzedał. A poznasz wnet i z postawy sprawy i postępki umysłu uniesionego. Bo poznasz wnet gniewliwego, poznasz dobrotliwego, poznasz skąpego, także marnotrawnego, poznasz smętnego, poznasz wesołego, poznasz mężnego, poznasz bojaźliwego, a także i od innych przypadków przyrodzenia każdego. Bo wnet tępego a bojaźliwego uźrzysz gdy co chce poważnego mówić, aliści on piętą wierci, palce skubie, brodę muszcze, postawki stroi, rzkomo szepluni, umizga się jako czapla w kobieli, a każde słówko na troje przekąsi. Ale gdzie umysł stateczny poczciwym umysłem ozdobiony, a iż się na się nic wszetecznego nie czuje, czegoby się powstydać miał, tedy już i wzrok, i słowa, i postawa jako u orła co wszystko w słońce patrzy jako u onego hetmana, który, rycerstwu swemu i sprawą i postawą swoją dobrej myśli dodawa, także też ten onym co go słuchać mają.
Także i w innych przypadkach przyrodzenia naszego, każdy snadnie poznać może z postawy a z postępków jego. A tej odmiany nic nam inszego nie czyni, jedno odmienność a niestałość spraw naszych, a nieumiarkowanie statecznego umysłu naszego. A jestechmy bardzo podobni ku onym spróchniałym ścianom, które bywają po wierzchu kęs owem cienkiem malarskiem złotem powleczone, pod którem złotem niemasz nic jedno szpetne drewno. Także umysł nasz tylko się po stronach z rozmysłem swym wierci, a nigdy przy statecznej stałości nie zostanie, a mało nie jako spróchniałe drewno, tylko iż postawką kęs jako malarskiem złotem będzie powleczony. A za tym kęsem omylnego a błyszczącego złota a za pożądliwością jego, która nigdy w naszym ciele słusznie umiarkowana być nie może, każdy umysł nasz, by też był nastalszy i nastateczniejszy, gdy mu gwałtu wielkiego rozum a cnota nie uczyni, musi zawżdy być tak zamieszany a zawikłany, a snadnie z powinności swej poczciwej i uwiedziony i uniesiony. A snać byśmy się w tem obaczyli, iż w tej skórzej w której chodzimy jedno jeden człowiek i jeden brzuch, snać bychmy inszych umysłów byli. Gdyż ten jeden człowiek kiedyby się z myślą na niepotrzebne rzeczy nie unosił, na równejby rzeczy mógł przestać ku wczasowi a ku pokojowi swemu, a nierównoby mógł lepszych czasów użyć, niż w tak zawikłanych a różno rozniesionych rozmyślech swoich. A temu też jednemu brzuchowi a czegoby więcej trzeba, jedno jako żydowskiej gęsi, natkać się aż do szyje, czegoby zawżdy bez wielkich trudności a bez zamięszanej myśli mógł dowieść. Ale iż szlachetne przyrodzenie nie ścierpi aby się dalej i wyżej ciągnąć nie miało, chociaj to będzie i z dziwnemi trudnościami, i z wielkiem niebezpieczeństwem jego, i z wielkiem zgwałceniem a zniewoleniem onego wdzięcznego żywota poczciwego, a zawżdy dobrą myślą ozdobionego i oszlachcionego.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Mikołaj Rej.