Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoie opisuiący/Rozdział XX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Michał Dymitr Krajewski
Tytuł Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoie opisuiący
Wydawca Michał Gröll
Data wyd. 1785
Druk Michał Gröll
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XX.

Naypierwſzy Dom do którego wſzedłem, miał na ſobie Napiſ: Tu Się Otwiera Rozum.[1] Zdziwiłem ſię widząc tam ludzi tak roztargnionych i utopionych w myślach, iż żaden ſię nawet nieruſzył do mnie, aby mię przywitał. Przyſtąpiłem bliſko pytaiąc ſię iednego, dlaczego by tak mocno był zamyślony nad linią krzywą, przy którey była linia proſta. Ta Figura (rzekł iak oczucony z letargu) chociaż mało ma kryślenia, tyle iednak właſności mieć w ſobie może, iż całe życie krótkie ieſt, aby ie wſzyſtkie poznać. Zaſtanowiłem ſię z podziwieniem patrząc iż ci ludzie inaczey myślą, iak Geometrowie Sielańſcy; Bo zamiaſt Praktyki, o którą ſię tam naybardziey ſtaraią, ſądząc więkſzą część Teoryi za niepotrzebny mozół głowy, piſano Traktaty o Sekcyach Konicznych, o Kwadraturze Cyrkułu, o Xiężyczku, znanym u nas pod Imieniem Hipokrata, o Wielościach Nieſkończenie małych.... Naybardziey zaś ſtarano ſię o to, aby do wody każdego Teoremu były nowe, i oſobliwſze, i mniey dbano o krótkość, i iaſność, byleby coś niepoſpolitego powiedzieć. Gdy ſię przypatrywałem takim dziwotworom, iak ſą Parabola, Hiperbola, Aſſymptot, Ordynaty. Człowiek iakiś nago biegnący z rynku wpadł do tego Domu, i iak zaślepiony, potrąciwſzy mię, wrzeſzczał: znalazłem, znalazłem. Coż to za ſzalony ſpytałem ſię, który.... Nie dał mi daley mowić, człowiek, ſtoiący przy mnie. Jeſt to (rzecze) naywiękſzy naſz Nauczyciel, ktory wynalazł coś wielkiego w naſzey Umieiętności, a nie mogąc umiarkować w ſobie ukontentowania, wybiegł nago z kąpieli[2] Coż za potrzeba (powiedziałem) aby ten waſz wielki Człowiek biegał iak ſzalony nago po Rynku, i roztrącał ludzi? Wyſzedłem z tamtąd rozgniewany, i przeświadczony u ſiebie, iż ta Umieiętność Otwieraiąca Rozum zacieśnia go raczey, i wprawia w roztargnienia; tak dalece, iż im bardziey ſię w niey zatapia, tym dziwacznieyſzym czyni Człowieka.
W tym ſamym Domu była oſobna Sala maiąca Napis: Gwiazdy Rządzą Ludźmi. Rządca tey Sali maiąc oczy przewrocone do góry nie poſtrzegł mię wchodzącego i idąc po coś śpieſzno tak mocno mię głową w nos uderzył, żem ſię krwią oblał. Zaſtanowiwſzy ſię trochę, przywitał mię, iż przybycie moie ieſt dla niego nową Kometą. Przyſtąpiłem, abym oglądał wſzyſtkie narzędzia, ktore, iak powiadał przybliżały do niego Ciała Niebieſkie i mierzyły ich wielkość. Pokazał mi Mappy Geograficzne Ziemi naſzey tak podzieloney, iak my Ziemianie podzielili Xiężyc, ale tak niepodobne do Ziemi, iak Mappy naſze Xiężycowe, ſą niepodobne do niego. Plamy wielkie, które widział na Ziemi naſzey, były iak mowił mieyſca zapadłe i Morza, a ztąd dowodził, iż Ziemia bardzo mało ma na ſobie Mieſzkańcow, i że będąc więkſzą od Xiężyca Mieſzkańcy iey muſzą być wzroſtu nadzwyczaynego, figury niezgrabney i tępego rozumu.
Ośmiu ludzi wybladłych piſząc a + b - c = x, wyznaczali odległość i wielkość wſzyſtkich ciał Niebieſkich; a tyleż prawie opiſywało, uſtawy obrotu Płanet. Widząc oczywiſte kłamſtwo w tym, co mi prawił o Ziemi, nie mogłem wytrzymać, abym mu nie powiedział, że ſię mylił w ſwym zdaniu; ale on, pokazuiac mi a + b - c = x, nie dał ſię przeprzeć, aby Ziemia naſza była takiey wielkości, iakem mu powiadał.
Chcąc mię przekonać, że Obſerwacye iego były nieomylne, wziął w ręce Telleſkop, i przyſunąwſzy go do oka gdy obrócił do Ziemi naſzey[3] Ah! Przyiacielu! (zawołał) coż widzę! Jaki nowy wynalazek! Ziemia ma przy ſobie Płanetę podobną do Zwierzęcia o długim pyſku i ogonie... tak.... o długim pyſku i ogonie..... Nie mylę ſię..... Cztery łapy..... Plama ciemna koło ogona znaczy zapadłe mieyſce....
Długo tym ſpoſobem gadaiąc do ſobie, i przypatrzywſzy ſię dobrze zapadłemu mieyſca przy ogonie, zoſtawił Telleſkop, i porwał ſię do piſania. Miałem cierpliwość żem czekał aż do końca, bo rzecz ſzła o naſzą Ziemię, ktora mię mocno obchodziła.
Gdy ſkończył piſanie ſwoie proſił mię abym uſiadł, i poſłuchał Dyſſertacyi, ktorą napiſał, maiąc ią porozſyłać do różnych Akademii. Dyſſertacya była długa; Niechcąc nią tak nudzić Czytelnika, iak mię znudził Aſtronom, treść tylko iey wypiſzę: Ta nowa Płaneta przy Ziemi naſzey, maiąca pyſk i ogon długi, cztery łapy, i plamę ciemną przy ogonie, była okryta nakſztałt Zwierzęcia włoſem, co iak on nazywał, było grubą Atmoſferą, otaczaiącą tę nową Płanetę. Bieg iey był iak wſzyſtkich Planet od Zachodu ku Wſchodowi, ale czas Rewolucyi roczney, iey wielkość rzeczywiſtą, i co do oka, odległość od Słońca, i inne właſności zoſtawiał dociekaniu Wſpółkolegow ſwoich, to tylko oſtrzegaiąc, ſobie, aby ta Płaneta noſiła Imię moie dla tego iż ſzczęśliwe zdarzenie w prowadziwſzy mię w Dom iego, było mu powodem do iey odkrycia.
Ciekawy częścią oglądać tę nową Płanetę, częścią owe dwie plamki iaſne na Ziemi, ktore w Sielanie brałem za dwie Wieże Swiętego Krzyża, przyſunąłem ſię do Telleſkopu; Ale fetor nieznośny tak mię zaleciał, że w mdłościach padając, obaliłem Telleſkop. Ten przypadek dał nam obom poznać, iż nowa Płaneta, ktorą Aſtronom widział, była Myſz zdechła w iego Telleſkopie. Wyſzedłem z śmiechem, maiąc na myśli baykę o Górze rodzącey, ktorey płód długo oczekiwany ſkończył ſię ną Myſzy.
Obok tego Domu był drugi maiący Napis. Skrytościom Natury. Wſzedłſzy do niego obaczyłem Sal kilka wielkich, które napełnione były różnemi rzeczami. W pierwſzey widziałem Zwierzęta różnego rodzaiu: W drugiey Ptactwo. W trzeciey Robaki lataiące, i czołgaiące ſię. Winney Rośliny, Kamienie, Kruſce...... Oſtatnia była napełniona recypienſami, kulami ſzklanemi, butlami, leykami, rurkami, i ſzkłem różnego kſztałtu. Cztery pierwſze Sale były w wielkim porządku, ale te rzeczy, ktore w ſobie miały, tak gruba mgła okrywała, iż ledwie ie z nazwiſk można było rozeznać. Z tym wſzyſtkim Rządca Domu tego, i domownicy upewniali mię, iż mimo tej, mgły, wſzyſtko iaſno widzą. Dawano mi Mikroſkopy, Okulary, i ròżne ſzkiełka, ale przez nie nic więcey niewidziałem tylko òame domyòły, ktoremi ſię ſnuiy przed, oczami.
W prowadziwſzy mię nakoniec Rządca do oſtatniey Sali, w którey były różne naczynia ſzklane, oto! (rzecze) droga ktorą ſzukamy prawdy. Pokazał mi, iak iſkra Elektryczna zabić może niewinną ptaſzynę, iak duſić pod Recypienſem wſzelkie żyiące ſtworzenia wyciągaiąc z tamtąd powietrze, iak robić gaz wſzelkiego rodzaiu, iak magnes ciągnie do ſiebie żelazo, iak wſzylikie ciała ſą ciężkie, ale mimo wſzyſtkich doświadczeń, nie umiał mi powiedzieć co to ieſt Elektryczność? co gaz? co przymiot magneſowy? i ten, ktory wſzyſtkie ciała czyni ciężkiemi? Prawda że o tym długo rozprawiał, ale to wſyſtko było tylko domyſłem. Nowość iednak rzeczy, ktorych dotąd nie widziałem, wzbudziła we mnie ochotę, abym uczęſzczał na to mieyſce. Oświadzyłem chęć moią Rządcy, a pożegnawſzy go, udałem ſię daley oglądać inne mieyſca.
Gdym wychodził z tey Sali obaczyłem Napis nad drzwiami w kącie będącemi: Prawdzie i Złotu. Ciekawość mię wzięła oglądać to mieyſce, bo ktoż nie lubi prawdy i złota? Spodziewałem ſię, iż tam zobaczę ſkarby nierównie więkſzę, iak mi powiadano w Szkołach o ſkarbach Krezuſa; Alem ſię z dziwił, gdym zamiaſt złota obaczył Imbryki, Kotły, Alembiki, Retorty, i Rekurwy poprzepalane ogniem, i niezmierny fetor z ſiebie wydaiące. Rządca tey Sali wybladły, brudną twarz, ręce i uknie maiący, nakſztałt owego, o ktorym czytałem w Podróży Guliwera, okropniejſzy ieſzcze czynił widok niż iego Retorty, i Rekurwy. Prawda że nie robił iak tamten chleba z rzeczy obrzydliwych, ale poſtać iego była równie okropna. Odważyłem ſię ſpytać go dla czego by był w tak nędznym ſtanie umieiąc ſekret robienia złota? Powiedział mi, iż w krótkim czaſie ſpodziewa ſię innego dla ſiebie loſu, iż iuż prawie dociekł ſekretu robienia złota, i że mu nie doſtawało, tylko iakeykolwiek pomocy pieniężney; do czego aby mię nakłonił, przydał iż wiele Dam modnych uczęſzcza na iego Lekcyą, aby ſię nauczyły iak robić złoto zruynowawſzy Mężów.
Proſił mię potym o pierścień brylantowy, który miałem na palcu, i aby dał poznać użyteczność ſwoiey Nauki, tyle dokazał, iż móy brylant w dym ſię obrócił. Zal mi było pierścienia, ale Chimik więcej ſzacował ſobie ten ſekret, niż mòy brylant o czterdzieſtu karatach. Niemogąc wyrwać ſię od niego, a bardziey omamiony tym, co mi prawił, dałem mu prezent w złocie na dokończenie Kamienia Filozoficznego, ale Tytuł, ktory mu wſzſcy daią: Pako Smeros co znaczy waſze łgarſtwo dał mi poznać iaki ieſt koniec tey Umieiętności.
Wſzedłem potym do Domu, ktory miał Napis: Zdrowiu Ludzkiemu. Dom ten miał trzy wielkie Sale. Pierwſza napełniona była Elixierami, Eſſencyami, Mixturami, Kroplami, Proſzkami, Ziołami, Albumgrecum, i Aſſiafetydą. Z tey Sali były drzwi proſto do drugiey, gdzie obaczyłem pełno łóżek zaprzątnionych choremi. Jak tylko wſzedłem, drzwi ſię zamknęły, a na nich był Napis: Nikt z tąd nazad nie wraca. Przeſtraſzony chciałem ſię gwałtem wyrwać, ale mię upewniono, iż ten Napis do tych ſię tylko Oſób rozciąga, które tu wchodzą z rozkazu Rządcy Domu tego.
Co moment wypróżniano tę Salę z ludzi, ktorych wynoſzono innemi drzwiami, i tyleż na mieyſce ich przynoſzono drzwiami którędy ia wſzedłem. Sześciu ludzi dzwigało wielkie dzbany z Eſſencyami, i Mixturami, które Rządca tey Sali zawiązane maiąc oczy, mieſzał i dawał chorym. Skutek tego był oſobliwſzy. Jak tylko ſię napili, wielki fetor, i hałas dał ſię czuć w Sali. Jedni doſtawali biegunki, drudzy womitow, inni kaſlu, kichania, potów, gorączki, febry, maligny, kłócia.... Rządca cieſzył ich, że to iest dobrze; Piſał coś iedną ręką, a drugą liczył pieniądze.
Widząc go zatrudnionego, wyſzedłem do trzeciey Sali, gdzie tych wynoſzono, którym Rządca iść kazał. Coż za widok!... W całey moiey podróży nic mi ſię nie zdarzyło okropnieyſzego iak to, com obaczył w tey Sali. Sześć wielkich Stołow było na środku, a przy nich tyleż ludzi maiących ręce, twarz, i fartuchy ſzkaradnie zbroczone krwią tych, ktòrych rąbali na ćwierci. Inni te ćwierci gotowali w kotłach, i wymyte kości ſkładali do kupy, aby pokazać iak ſzkaradny ieſt człowiek po śmierci.
Nie mogąc wytrzymać fetoru, i tak okropnego widoku, wyſzedłem śpieſno z tey Sali maiąc ſię ku domowi. O kilka krokòw z tamtąd uſłyſzałem w iednym Domu wielkie ſtukanie nakſztałt ſtęp tłuczących ſukno w Foluſzu. Ciekawość mię wzięła ſpytać ſię coby to było? Powiedziano mi, iż ten hałas robią Praſy Drukarſkie, ktòre chociaż zawſze iedną rzecz drukuią, nigdy iednak ſkończyć iey nie mogą, dla tego iż wiele Autorów tym ſię tylko bawi, aby z małych Xiąg robili wielkie, a z wielkich małe. A że ſię tylko ſame Tytuły i Przedmowy odmieniaią, dla tego trafia ſię poſpolicie, iż Tytuł, Przedmowa, i Dzieło nie maią z ſobą żadnego związku.
Byłem iuż bliſko Domu, gdym uſłyſzał wielką wrzawę ludzi kłucących ſię z ſobą. Rzuciłem okiem w tę ſtronę z kąd wychodził hałas i obaczyłem Napis na Domie: Sprawiedliwości. Zdięty ciekawością oglądania, iakim ſpoſobem w tym Kraiu odprawuią ſię Sądy, wſzedłem do tego domu, a przypatrzywſzy ſię poznałem iż Sądy tego Kraiu chociaż nie we wſzyſtkim, w wielu iednak rzeczach ſą podobne do naſzych. Patronowie tak ſzarpią ſławę Oſób przeciwney ſtrony w Induktach, tak wikłaią Sprawę czyniąc wybiegi Prawne, i tak ſię bogacą iak u nas. Sędziowie zaś ſtarzy mimo nieznośnego ich hałaſu drzymaią, a młodzi przez cały czas rozprawiaiąc o tym czym ſię bawili wczora, nie maią czaſu ſłuchać tego co im prawią Patrony. Inſtancya ſuſzą im głowę niwywczaſowaną po późney Uczcie. Liſty rekomendacyonalne przypominaią im obowiązki przyiaźni i intereſu, a Wdòwki i Panienki, ktòre ſię kłaniaią ciągną za ſobą więkſzą część ſerc miłoſiernych.
Powróciwſzy do Domu, opowiedziałem Koledze wſzyſtko, co mi ſię zdarzyło widzieć; Ten odmieniwſzy zdanie, które ſpoſobem mòwić do mnie zaczął: Ludzie w tym Kraiu chwytaiący ſię Nauk, ſą dwoiakiego gatunku; Jedni ktorzy ſię ubiegaią za odrobinami rzeczy niepożytecznych ſpołeczeńſtwu ludzkiemu, tàk iak my, i naſi Nauczyciele w Sączu, drudzy, ktorzy prace, i przymioty ſwoie poświęcaią na to, aby ich umieiętność ſtała ſię użyteczną Oyczyznie. Tych liczba przedtym była tak mała, iż ich prawie nie znano w Kraiu; Ale od wſtąpienia na Tron Saelima Monarchy kochaiącego Nauki, naſtąpiła odmiana w całym Narodzie. Sagelim wſzelkie ſtarania ſwoie przykładaiąc do tego, aby Kray uſzczęśliwił ſciągnął do Dworu ſwego ludzi maiących pożyteczne przymioty; A zachęcaiąc ich, częścią przykładem ſwoim, częścią nadgrodą Buſtów, Obrazów, i Medalów, odmienił guſt, i ſpoſób myślenia w Narodzie. Sapauſo, pierwſzy powſtaiąć przeciw zepſutey Wymowie i odważnie pracuiąc około przywrócenia pożytecznych Nauk, zaſłużył ſobie od tego Monarchy na wieczną pamiątkę, która go przeſle do Potomności. Sallirim pierwſzy wſkrzeſzaiąc Oyczyſtą Poezyą, i pracowicie piſzący Dzieie Narodu ſwego, ſtał ſię godnym wielkich łaſk Sagelima, którego panowanie wſławia ſwą uczoną pracą Milorim ſłodkim ſwym Wierſzem, i Prozą przechodzący wſzyſtkich, ieſt wzorem ſzczęśliwych wyrazów, i dobrego piſania. Maią iuż Modolanie wiele Dzieł pożytecznych w ſwoim ięzyku, i chociaż ſą tacy, którzy ich nie lubią czytać, dla tego, że ſię przyuczyli do czytania tych tylko Xiążek, które im przywożą z modami, może iednak to naſtąpić z czaſem, iż nie będą ieździć po rozum o kilka ſet mil od Modolu.
To, co mi Kolega mówił o Sagelimie, wzbudziło we mnie ciekawość, abym oglądał iego Obliczę. Prawda, iż ten Monarcha, i z oświecenia, i z natury łaſkawy, daie do ſiebie przyſtęp łatwy każdemu, ale poſtać iego wſpaniała, i ſama łagodność, którą każdemu okazuie, zatrzymała mię w winnych obrębach czci ku takiey Oſobie. Nie maiąc, ani tyle czoła, ile widziałem w tych ktorzy mu ſię przykrzą, aby ich obſypywał łaſkami, ani tyle próżności, i impoſtury, abym ſię ſzczycił, ſpoſobem wſpòłkolegòw moich Awanturnkikòw, żem był przypuſzczony (iak oni piſzą o ſobie) do łaſki i ściſłej konfidencyi Monarchow, przyznam ſię, żem z nim nigdy nie mówił.
Ale przeſtaiąc na wewnętrznym ſzacunku przymiotów iego umyſłu, i ſerca, ciekawy byłem przynaymniey oglądać iego Pokoie. Gdym wſzedł do pierwſzego, obaczyłem w nim piękne Obrazy, a niewiedząc coby znaczyły, ſpytałem ſię iednego z przytomnych, którego ſkromność, i powierzchowne ułożenie oznaczało Człowieka nie poſpolitego rozumu. Ten widząc żem był Cudzoziemcem ciekawym poznać to, co honor czyni iego Narodowi, odpowiedział mi doſtatecznie na wſzystkie zapytania; Dowiedziałem ſię od niego, iż te Obrazy wyrażały różne części Miaſta Modolu, które uczona ręka, tak dobrze potrafiła, iż dziwić ſię potrzeba było Sztuce; A to daiąc okazyą dalſzey rozmowie naſzey, opowiedział mi iż Segelim przciągnął do ſiebie zagranicznych Malarzòw, i założył koſztem ſwoim Szkołę, aby w niey Kraiowa młodzież ćwiczyć ſię mogła w Umieiętności Ryſunku, i Rzeźby.
Przewodnik móy prowadząc mię wſzędzie pokazywał ſtaraniem Sagelima poczynione w Pokoiach odmiany. Ten, ktory miał w ſobie Obrazy dawnych Królów tego Narodu, zaſtanowił ciekawość moią; Ale przewodnik prowadząc mię do innego zdawał ſię naybardziey wzbudzać we mnie chęć oglądania. Pokòy ten miał w ſobie Obrazy iakiegoś Rycerza, ktory na czele Woyſka ſwego potykał ſię z Nieprzyiacielem. Oto rzecze Kròl naſz Poprzednik Sagelima, ktory Kray ten i ſąſiedzki, odbroniwſzy od Nieprzyiaciela uczynił Imię ſwoię nieśmiertelne, a Króleſtwo naſze ogromne Nieprzyiaciołom. Wyrok rozrządzaiący Pańſtwami wynióſł w górę Sąſiedzkie, a ſkłonił do upadku naſze. Uczyniwſzy nas bezſilnemi dla niezgody domowey zatrwożył wſzyſtkich umyſły, i oſłabił ſerca. Sagelim ſtawiaiąc nam oczy w tych Obrazach wzory ſtarożytnego męſtwa, chciałby wzniecić w ſercu każdego Obywatela cnotę Ziomka i Monarchy ſwego, którego tu widziſz Bohatyrskie Czyny.
Wprowadził mię nakoniec Przewodnik mòy do wielkiey Sali, ktòra była puſtą. Drzwi iey zalazłe paięczyną i krzeſła zakurzone ocierano z wielkim pośpiechem, a poſadzkę zbótwiałą, ktorey ſzparami puſzczała ſię trawa, poprawiano z pilnym ſtaraniem. Ten Gmach (rzekł do mnie) ieſt mieyſcem, gdzie ſię zgromadza Naród. Zaniedbany od lat kilkudzieſiąt, gdy opuſzczony groził upadkiem, Sagelim ocalił go roſtropnością ſwoią, i ſtara ſię przyprowadzić do dawney ozdoby. Wyliczaiąc mi potym inne ſtarania tego Monarchy, przydał, i chwałę Imienia ſwego w tym ſzczególnie zakłada, aby Hiſtorya iego Panowania była pamięcią łaſkawości, poprawy Praw, Rządu i wſkrzeſzenia Nauk, a nie iak innych Królów Epoką klęſk i krwie niewinney rozlania.





  1. Powróciwſzy do Kraiu czytałem opiſanie podróży Guliwera. Czytelnik znaiący to Piſmo, przyzna mi, iż między nim i moim nie ma żadnego podobieńſtwa oprócz prawdy, którą równie iak tamten Historyk ſtarałem ſię zachować.
  2. Czytelnik wie, iż naſz Archimedes toż ſamo uczynił.
  3. Może mię kto zagadnąć, iak ten Aſtronom mógł w dzień czynić obſerwacye? A ia ſię pytam iak ie można czynić w nocy bez omyłki? Jeżeli w ten czas zamiaſt Karła widziemy Olbrzyma, zamiaſt Niziny Przepaść, iakież Olbrzymy i Przepaści widziemy w ciałach Niebieſkich? Ale Doktorowie i Aſtronomowie nigdy ſię nie mylą. Pierwſi bo iak mówi Mollier, żaden z umarłych nie przyſzedł ſię ſkarzyć na ich nieumieiętność. Drudzy, bo nikt tam nie był, o czym oni piſzą.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Dymitr Krajewski.