Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoie opisuiący/Rozdział XIX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Michał Dymitr Krajewski
Tytuł Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoie opisuiący
Wydawca Michał Gröll
Data wyd. 1785
Druk Michał Gröll
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XIX.

Będąc raz na obiedzie u młodey Mężatki ſtaraiącey ſię o rozwod dlatego, iż ieden młody kawaler bardziey ſię iey podobał niż Mąż z którym iuż cztery lata przeżyła, nie mogłem ſię wydziwić, iż przy dobrey cerze i apetycie, który miała, uſkarzała ſię iednak na ſłabe zdrowie. Chciałem iey wyperſwadować, iż ią nic nie boli. Ale im bardziey ſtarałem ſię wybić iey to z głowy, tym więcey poznać mi dawała, iż ſię uraża. Coż to za choroba (ſpytałem ſię Doktora, ) ktory powracał z pokoiu, dokąd dla ſłabości ſwey udała ſię Pani zoſtawuiąc mię ſamego? Jeſt to złe (odpowiedział) ktore ſię trzyma wielu Dam naſzych, dla tego, iż iak by nie było pięknie, gdyby kto powiedział Damie maiącey wiele tuſzy, że ieſt otyła, tak równie nie ieſt przyzwoitą rzeczą, gdy kto śmie mowić, iż ieſt czerſtwego zdrowia. Od tego czaſu iak mała ręka, mała noga i małe uſta weſzły u naſ w modę, naſtało także i małe zdrowie. Damy, ktore pokrzywdziła natura daiąc im czerſtwe ſiły, tak ſię ſtaraią defekt ten poprawiać, iak nie urodę która ich trapi. Dla tego biorą iak nayczęściey domowe lekarſtwa, bo te czyniąc płeć delikatnieyſzą, oſłabiaią ich ſiły. Te, którym Negliż Dezabil, i chuſtką związana głowa ieſt do twarzy, nie wychodzą nigdy z defektu, ktory w tym ſtroiu wdziękow im przydaie. My Doktorowie niechcąc ſię im narażać, gdybyśmy m owili iż ſą zdrowe, w tenczas kiedy ich nic nie boli, nazywamy tę ſłabość migreną, ſpazmami, waporami.... a dogadzaiąc ich żądaniom, wyſyłamy ie o ſto mil od Mężow, aby wypiły dwie ſzklanek wody gorſzkey, lub ſłoney. Jeſt to lekarſtwo uśmierzaiące ból do czaſu, ale co Rok ie ponawiaiąc liczą ſię nakoniec przyſzedłſzy do pewnego wieku.
Ciekawość mię wzięła ſpytać ſię Doktora o ten Kray, do którego Damy Modolſkie tak częſto zwykły ieździeć dla ſzukania zdrowia. Jeſt to mieyſce (odpowiedział) otoczone górami i wodami, gdzie powietrze ściśnione nie łatwo ſię odmienia, i napełnione ieſt niezdrowemi exhalacyami. Ale ſzukanie zdrowia przyrównać można do tych, ktorzy płyną po Morzu, aby ſię zbogacili; tyſiąc w tey podróży ginie, a ieden z nich ſtaie ſię bogatym. Wſzyſcy chorzy, ktorzy ſię tam udaią, ieden gatunek choroby cierpią umyſłu, a nie ciała, ponieważ rozumieią iż dwie ſzklanek wody gorſzkiey lub ſłoney uczynią ich nieśmiertelnemi.
Zdziwiłem ſię, ſłyſząc pierwſzy raz tak mówiącego Doktora. Uſtały tym czaſem ſpazmy i wapory. Wprowadzono mię do Pokoiu gdzie Kontemkima Dymola (tak ſię nazywała Pani Domu tego) w głębokich utopiona myślach, reſzty ieſzcze ſpazmów pozbywała wzdychaniem. Gdym uſiadł przy niey proſzony, zaczęły ſię nayprzód narzekania na ſłabe zdrowie. Przyświadczałem (nauczony) że ieſt delikatne. Potym indukta przeciw ſkąpſtwu Męża; A iako Sędzia uproſzony w tey Sprawie, ferowałem Dekret według Indukty; Nakoniec po ſłodkich uśmiechach, wdzięczeniach, i oświadczeniu mi przyiaźni, naſtąpiło ſmutne wyznanie potrzeb, i niedoſtatku. Miętkie ſerce, i hoyność moia nie mogły znieść tak gorſzkich narzekań. Zoſtawiłem pierścień móy brylantowy, ktory ſię mocno podobał Dymoli, a na dowod iż tknięty byłem iey loſem, pożyczyłem 800 Gubolow, i odeſłałem nazad kartę w dzień Iey Imienin.
W tym Kraiu, gdzie wſzyſtkiego dokazać można, kto ma pieniądze? byłem powſzechnie kochany. Rozum, grzeczność, i ſentymenta naypiękniey ſię wydaią, gdy nakſztałt drogich kamieni ſą oſadzone w złoto. Ale żyiąc hoynie, ſkarb moy, chociaż niezmierny nie był iednak iak źrzodło, ktore nie wyſycha nigdy. Dokazałem tego, co mi ſię zdało rzeczą dziwną w Polſzcze, iż w krótkim czaſie można ſtrwonić wielki maiątek.
Nieprzyuczony do zaſtanowienia ſię nad wydatkiem i pomyślenia nadal o życiu, używałem wſzyſtkiego bez troſków, tak iak ci wſzyſcy, ktorzy trwonią fortunę. Po całym Modolu głośno gadano o moiey hoynoſci, i ſami tylko roztropni, ktorych wſzędzie mnieyſza ieſt liczba, śmiali ſię z zbytków moich, i wytykali mię palcem iako człowieka ktorego nieroztropność wkrótce w niedoſtatek wprowadzi. Zgiełk w którym żyłem dotąd w Modolu nudzić mię iuż zaczynał, tak iż przez dziwactwo wrodzone nam wſzyſtkim ludziom chciałem ſzukać dla ſiebie odmiany. A że zabawa z uczonemi bywa naymilſzą rozrywką; tą myślą wyſzedłem raz incognito z Domu, aby ukryć wielkość moią, i tak z mądremi obcować iak równy zwykl przeſtawać z równym.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Dymitr Krajewski.