Sacher Masoch i masochizm/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Leon Wachholz
Tytuł Sacher Masoch i masochizm
Podtytuł Szkic literacko-psychiatryczny według collegium publicum
Data wyd. 1907
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


PROF. DR. L. WACHHOLZ.



SACHER MASOCH
I MASOCHIZM.


Szkic literacko-psychiatryczny według collegium
publicum.










KRAKÓW
DRUKARNIA UNIWERSYTETU JAGIELL. POD ZARZĄDEM J. FILIPOWSKIEGO
1907.






Sacher Masoch i Masochizm.
Szkic literacko-psychiatryczny według collegium publicum.
Skreślił
Prof. Dr L. Wachholz.

»Masochismus« nazwa, wprowadzona do psychopatologii popędu płciowego przez Krafft-Ebinga jest, jak to słusznie zauważa Eulenburg[1], nawet w kołach lekarskich tak obcą i niezrozumiałą, że »są one skłonne wywodzić ją od jakiegoś pierwiastka assyryjskiego, semickiego, wogóle wschodniego.« Tymczasem nazwę tę zaczerpnął twórca psychopatologii płciowej Krafft-Ebing od nazwiska w swoim czasie głośnego nowelisty niemieckiego Sacher-Masocha.
Jeśli cykl wykładów postanowiłem poświęcić uwagom o rzeczonym autorze, to skłoniły mnie do nich liczne przyczyny. Przedewszystkiem sam życiorys nadawcy miana masochizmu »budzi — zdaniem Eulenburga[2] — żywe psychologiczne zajęcie«, podobnie jak dzieje życia markiza de Sade, od którego wywodzi się miano innej perwerzyi płciowej, sadyzmu. Nadto »użycza nam — zdaniem Eulenburga — życiorys ten klucza do zrozumienia literackiej twórczości autora i wynikającego z niej niezaprzeczenie i stale wzmagającego się wpływu« psychopatycznego. Prócz tych ogólno-naukowych pobudek, skłoniły mnie jeszcze inne bliższe. Nazwisko autora licznych nowel niemieckich dotyczy nas szczególnie blisko, ileże osoby, noszące nazwiska Sachera i Masocha, odgrywają w dziejach naszych pierwszej połowy 19. wieku pewną rolę. Sam autor, piszący wyłącznie po niemiecku, poczuwa się tak w swych dziełach, jak i polemicznych enuncyacyach do pochodzenia słowiańskiego, a podnosząc i apoteozując niejednokrotnie rasę słowiańską, mimo to nie znajduje dość czarnej barwy do odmalowania nas jako narodu przewrotnego, lekkomyślnego, pozbawionego uczuć etycznych. To też nowele jego, których treść rozgrywa się przeważnie w Galicyi, najczęściej wschodniej, zawierają mnóstwo faktów i szczegółów, wrzekomo historycznych, w istocie z prawdą niezgodnych, a szczegóły te stały się podstawą do wyjaśniania »masochizmu« słowiańskiem, a w szczególności nawet polskiem pochodzeniem mianodawcy tego zaburzenia popędu płciowego. Skoro w chwili obecnej żywego zajmowania się zagadnieniami z zakresu życia płciowego, opowieści i twierdzenia niezgodne z prawdą, głoszone przez Sacher-Masocha, poczynają przechodzić do nauki, jak to widzimy w pracy Eulenburga, opartej na przesadnie entuzyastycznej, w wielu miejscach fantastycznej, biografii Sacher-Masocha, skreślonej przez Schlichtegrolla[3], zatem tem większa potrzeba prostowania błędów i tendencyi.

I. Życiorys Sacher-Masocha.

Entuzyastyczny wielbiciel a zarazem i fantastyczny biograf Sacher-Masocha, Schlichtegroll, wyraża się, że »najlepszy komentarz do dzieł Sacher-Masocha stanowi jego życiorys«. »Życie jego nie biegło utartym szlakiem, było ono zmienne, szalone, genialne, to zmysłowością trawione, to znów spokojne a tak zmienne i różnobarwne, jak ono z pism jego do nas przemawia«. W istocie było ono takiem, jak je w tych słowach charakteryzuje wspomniany biograf, z tą tylko różnicą, że na miano genialnego żadną miarą nie zasługuje. Tę przesadę w określeniu jego życia możemy wybaczyć Schlichtegrollowi, który nie waha się na wstępie swej pracy stawić skromnego, choć utalentowanego nowelistę na równi z Göthem, ba nawet wyżej od Göthego jako jego następcę, za co go słuszna a ostra spotyka odprawa ze strony Eulenburga. »Porównanie Sacher Masocha z Göthem musimy jako niegodną i potwarczą profanacyę odeprzeć«, gdyż »nie umiał on przez całe swe życie wedle przepisu Fausta poezyi przewodzić, ani też oprzeć się potęgom, niszczącym jego egzystencyę. Nie z Göthem, lecz z Güntherem, Lenzem, nieszczęśliwym Bürgerem, Grabbem i innymi, z własnej winy wykolejonymi »geniuszami« możnaby go zestawić. »Nie umiał się poskromić — wedle słów Göthego — i tak rozpłynęło się jego życie, jak i twórczość«. Tak, i słusznie, Eulenburg.
Pochodzenie Sacher-Masocha uważa Schlichtegroll za trudne do określenia. Krew Sacher-Masocha była jego zdaniem mięszaną i złożoną z pierwiastków hiszpańskiego, niemieckiego, a nadewszystko słowiańskiego. Porzućmy fantastyczne wywody Schlichtegrolla, a zwróćmy się do autentycznych danych.
Wurzbach[4] podaje, że rodzina ojca tj. rodzina Sacherów wywodzi się z Hiszpanii, zaś rodzina matki, z domu Masoch była słowiańską. W przeciwstawieniu do Schlichtegrolla, wywodzącego rodzinę Sacherów od hiszpańskiego szlachcica Don Macieja Sachera, który za czasów Karola V, jako ranny miał się osiedlić w Czechach i tu czeszkę pojąć za żonę, odnosi Wurzbach datę uzyskania szlachectwa przez rodzinę Sacherów do czasów o wiele późniejszych, bo do r. 1729. Dyplomem bowiem z 8. czerwca 1723 nadano Janowi Jerzemu, Franciszkowi Józefowi i Ignacemu Fortunatowi, trzem braciom Sacherom godność stanu rycerskiego z przydomkiem Cronthal, a to za zasługi ich ojca Tomasza, oddane państwu przy dostawach dla wojska w czasie wojen zwłaszcza tureckich. Dziad ojczysty naszego autora, Jan, przybył do Galicyi jako urzędnik salin, a z biegiem czasu doszedł do godności c. k. radcy gubernialnego we Lwowie. Zmarł on w r. 1836 w czasie, gdy syn jego Leopold, ojciec naszego autora, osiągnął już był ważne stanowisko dyrektora policyi we Lwowie. Jakim człowiekiem co do charakteru i co do zdolności był dziad autora Jan, trudno coś powiedzieć, i niewiadomo, czyby go był Franciszek Kratter[5] zaliczył do tych »niewielu pilnych, zdolnych i uczciwych urzędników, jakich poznał we Lwowie, do tych, którzy zasłużyli na mniemanie, że służyli państwu uczciwie«. Syn jego, dyrektor lwowskiej policyi, jest nam już lepiej znany. Pepłowski[6] pisze: »nad spokojem i legalnym porządkiem w stolicy (Lwowie) czuwał jednooki Sacher-Masoch, dyrektor policyi«, zarazem archeolog, numizmatyk, protektor muzyki i autor bezimiennie wydanej książki p. t. »Polnische Revolutionen. Erinnerungen aus Galizien. Prag 1863«. Wartość dzieła tego, dzięki porównaniu go z dziełem Maurycego barona Sala (»Geschichte des polnischen Aufstandes im J. 1846«), tajnego radcy i szefa sekcyi w ministerstwie stanu, zarazem także naocznego świadka wypadków z r. 1846 i innymi autentycznymi dokumentami tak określa Pepłowski: »W pracy tej, której fantastyczność, niezwykły zaiste objaw u emerytowanego policyanta, budzić musi komiczne wrażenie u każdego, choćby pobieżnie z przeszłością Galicyi obznajomionego... Aureolą lojalności otoczył on Jakóba Szelę!« Szczegół ten o wartości dzieła ojca naszego autora o tyle ważny, o ile już sam przez się tłómaczy tem większą fantastyczność w przedstawianiu faktów przez syna w jego powieściach, osnutych na wypadkach z roku 1846. Tak bezimiennie wydane dzieło powyższe, jak i działalność Leopolda Sacher-Masocha, jako dyrektora policyi, składają wymowne świadectwo, iż nie był on nam bynajmniej życzliwym, a jeśli żywił jakąkolwiek życzliwość dla Słowian, to chyba wyłącznie dla Rusi, podobnie jak później jego syn, autor powieści. Tej życzliwości dla Rusi dowodziłaby także pewna wzajemność, objawiająca się n. p. w przypisaniu mu przez Dyonizego Zubrzyckiego, Rusina, dzieła, wydanego drukiem stauropigiańskim[7].
Leopold Sacher, dyrektor policyi lwowskiej, pojął za żonę Karolinę Masoch, córkę profesora wszechnicy lwowskiej, a zarazem doktora medycyny, członka kollegium doktorskiego w Wiedniu, Franciszka Masocha. Wedle Schlichtegrolla, a za nim wedle Eulenburga, rodzina Masochów miała być rodziną rusińskiej szlachty. O szlachectwie tem rodziny Masochów milczą wszelkie autentyczne dokumenty. Wurzbach, nie ujmujący nikomu przynależnego mu tytułu, nazywa dziada macierzystego naszego autora wprost »Dr Franz Masoch« z pominięciem dodatku »von«, określającego szlachectwo. Podobnie opiewa jego tytuł w urzędowym schematyzmie z r. 1806. Tak więc na tych podstawach wyłączonem jest, by Dr Franciszek Masoch posiadał szlachectwo, co więcej nawet, nie ma żadnych danych, któreby dozwalały go uważać za Rusina, a nawet może wogóle za Słowianina.
Franciszek Masoch[8] urodził się 21. kwietnia 1763 w Nowej Moldawie w Banacie Temeszwarskim, uczęszczał do szkół średnich w Schemnitz i w Wacowie na Węgrzech, na filozofię w Tyrnawie i Pradze, na wydział lekarski wreszcie w Wiedniu, gdzie też w r. 1788 uzyskał stopień doktora medycyny. Przez pewien czas pełnił obowiązki asystenta medyczno-chirurgiczno-praktycznej szkoły w szpitalu powszechnym. Chociaż nic zgoła nie ogłosił drukiem, uzyskał nominacyę na profesora zwyczajnego (14. listopada 1793) lwowskiej wszechnicy i w tymże czasie przybył do Lwowa, ożeniwszy się na krótki czas przed swem przesiedleniem. Od r. 1793 do 1807 był głównym nauczycielem licznych chirurgów galicyjskich i dostąpił w roku 1802 po raz pierwszy, a w r. 1828 po raz drugi godności rektora. W roku 1807 był zniewolony ustąpić z profesury, zdaje się z powodu zarzucanej mu »Lauigkeit in Dienstsachen«. W r. 1805 zniesiono uniwersytet we Lwowie, zamieniając go na liceum, przyczem wydział lekarski przeobrażono na studyum chirurgiczne. Wybitniejsze siły nauczycielskie przeniesiono z wydziału lekarskiego na ten sam wydział wszechnicy Jagiellońskiej. Dr Masoch pozostał we Lwowie jako profesor studyum chirurgicznego, opuścił jednak swe stanowisko po dwóch latach.
W r. 1816 oświadczył on gotowość objęcia wykładów bez wynagrodzenia, jeżeli będzie napowrót ustanowiony wydział lekarski. W latach 1818, 1819, 1827—28 i 1837—38 pełnił obowiązki protomedyka we Lwowie, w dalszym czasie zaś sprawował ten urząd bezpłatnie. W r. 1838 obchodził uroczyście 50-tą rocznicę swego doktoratu, przyczem ówcześni lekarze lwowscy uczcili nestora swego ofiarowaniem mu srebrnego pucharu ze stosowną dedykacyą[9]. Mniej szczęśliwym był Masoch jako ojciec rodziny, gdyż wcześnie utracił jedynego syna, również lekarza, który zmarł w czasie epidemii duru. Z dwóch córek jedną wydał za Leopolda Sachera, dyrektora policyi. Pragnąc zaś, aby nazwisko jego z nim nie zaginęło, wniósł podanie do tronu o zezwolenie na dołączenie jego nazwiska do nazwiska zięcia Sachera i jego potomstwa. Cesarskie postanowienie z 18. listopada 1838 uczyniło temu życzeniu zadość, odtąd też zięć jego i wnuk nosi nazwisko Sacher-Masocha. Zmarł w roku 1845 we Lwowie, licząc 82 lat życia.
O siłach nauczycielskich, jakie uzyskał lwowski uniwersytet w początkach swego istnienia, tak się wyraża Schlözer[10]: »aber nach Lemberg hat man unbekannte, meist ungelehrte, oft Leute ohne allen moralischen Charakter aus den übrigen Provinzen der Monarchie hingeschickt: diese sollen ais öffentliche Lehrer die Aufklärer von Rot-Russland werden«. Co do Masocha można tylko stwierdzić, że w nauce pozostał zupełnie nieznanym, mimo, iż niewątpliwie oddał społeczeństwu lwowskiemu usługi jako lekarz. Do usług tych, a zarazem zasług, należy zaliczyć czynny jego udział w tłumieniu groźnej epidemii w r. 1806, a następnie to, że wspólnie z prof. Sedeyem i prof. Krausneckerem starał się rozpowszechnić szczepienie krowianką[11], którą sprowadzał z Anglii (Boduszyński wprowadził szczepienie ospy w Krakowie już w r. 1801). Charakter jego musiał być nieposzlakowany, czego dowodem byłaby urządzona dlań przez lwowskich lekarzy uroczystość jubileuszowa, oraz nadanie mu przez magistrat lwowski honorowego obywatelstwa.
Trudniejszą do rozstrzygnięcia jest sprawa jego narodowości. W tym względzie nie ma żadnych danych w archiwum lwowskiego uniwersytetu[12]. Że nie zaliczał się do polskiej narodowości, wynika między innemi i stąd, że nazwisko jego nie mieści się w Słowniku lekarzy polskich Kośmińskiego. Z brzmienia nazwiska jego »Masoch« (Gąsiorowski nazywa go fałszywie Massokiem) nie można, zdaniem slawistów, których o zdanie zapytywałem, nic stanowczego wnosić. Okoliczność, że urodził się w Banacie temeszwarskim, nie wyłącza pochodzenia południowo-słowiańskiego, lub może węgierskiego. W każdym razie pewnem jest, że nie był on potomkiem szlacheckiej rusińskiej rodziny, gdyż taka nigdy nie istniała. Tej pewności nie może zmienić oświadczenie naszego autora, wnuka dra Masocha, ogłoszone w r. 1866[13] w odpowiedzi na surową krytykę Lorma, że nie jest, jak go nazywa Lorm, »ein deutscher Pole, Czeche, oder Slovene, sondern ein galizischer Russe«, gdyż urodził się »von russichen Eltern in dem russischen Galizien«. Twierdzeniu powyższemu przeczą dokumenty, a zaprzeczyłby zapewne i ojciec jego, gdyby był o narodowość swą zapytywany. Już i krytyk jego dzieł O. Glagau[14] nie dawał wiary, aby był Rusinem z urodzenia, a potem dopiero wyuczył się języka niemieckiego. Ruskość jego pochodzenia jest na podstawie dokumentów tak samo nie autentyczną, jak nie rzeczywistemi, lecz tylko w jego fantazyi zrodzonemi są osoby wrzekomej jego ciotki, rusińskiej hrabiny Tarnów[15], lub jego przyjaciela, rusińskiego hrabiego Komarowa[16] i t. d. Autor nasz mógł się co najwięcej sam uważać za Rusina i to tem samem prawem, jakby się mógł uważać za Polaka[17], lub za członka jakiejkolwiek wybranej przez siebie narodowości.
Leopold Sacher-Masoch syn urodził się we Lwowie 27. stycznia 1835[18] i miał być zrazu bardzo wątłem dzieckiem tak dalece, że dla utrzymania go przy życiu przyjęto dlań — wedle Schlichtegrolla — mamkę, wieśniaczkę rusińską z pod Winnik pode Lwowem. Od mamki swej uzyskał zdrowie i siły, a nadto wedle Schlichtegrolla także »głęboką miłość dla ludu małoruskiego«, którą w istocie na każdej niemal karcie swych pism potem objawiał, łącząc ją z równie głęboką nienawiścią do wszystkiego, co polskie. Zdaniem Schlichtegrolla zawdzięczał on swej rusińskiej mamce wiadomości takie, jak podanie o Iwanie Groźnym, o czarnej carowej z Halicza, o panu Kaniowskim, Chmielnickim i o Esterce, która tak umiała opętać »dumnego« króla Kazimierza W., że poważyła się córki swoje, z królem spłodzone, wychowywać w wierze żydowskiej. Zaiste niezwykle uczoną musiałaby być ta mamką, wzięta ze wsi, której znane byłoby nawet podanie Długosza o wrzekomych córkach króla Kazimierza W., jak wiadomo odrzucone przez historyków, jak Caro lub Świeżawski, jako bezpodstawne[19]. Szczegóły te, dotyczące niezwykłego historycznego wykształcenia mamki, podane przez Schlichtegrolla, pochodzić muszą od samego Sacher-Masocha, podobnie jak i fantastyczne opowiadania o wrzekomych spiskach pań polskich z r. 1846 (miały na balach dusić oficerów austryackich pętlami drucianemi) i o okrutnej Józefie Kaliszewskiej. Pierwsze lata swej młodości spędził na wsi w okolicy Lwowa, zabawiając się, jak pisze Wurzbach, z rówieśnikami polskimi, rusińskimi, żydowskimi i szwabskimi (koloniści niemieccy) po polach, lasach, karczmach i t. d. Tutaj to na wsi miał (jako mały chłopiec!) zdaniem Schlichtegrolla, widzić i poznać »den galanten polnischen Edelmann und sein lüsternes, herrschsüchtiges Weib!...« W r. 1848 przeniesiono ojca jego w charakterze radcy dworu do Pragi, gdzie się nasz autor, wówczas 13-letni, zaczął dopiero uczyć języka niemieckiego. W Pradze ukończył on studya gimnazyalne i filozoficzne. Około r. 1850 objął ojciec urząd w Gracu, a syn poświęcił się teraz studyom prawniczym, poczem uzyskał w r. 1855 stopień doktora praw, w rok potem zaś habilitował się tamże do historyi powszechnej i rozpoczął wykłady o epoce reformacyi. W r. 1867 wydał pracę »O powstaniu w Gandawie za Karola V« (Bazylea 1857), w której, oparłszy się na źródłowych badaniach, wystąpił ostro przeciw Schlosserowi, uchodzącemu naówczas za niewzruszoną powagę na polu badań historycznych. Krytyka powitała dzieło nader przychylnie, zawodowcy jednak pominęli je milczeniem, podobnie jak i następną, a zarazem ostatnią jego historyczną pracę p. t. »Upadek Węgier i Marya Austryaczka« (Lipsk 1862). Zniechęcony niepowodzeniem na polu naukowem, a zachęcony natomiast poczytnością swych krótkich powieści, zatytułowanych: »Historye galicyjskie«, z których pierwsza »Emisaryusz« ukazała się w Pradze 1863, poświęcił się wyłącznie literackiej pracy. »Historye galicyjskie« dotyczyły wypadków z roku 1846, przedstawionych fantastycznie, niezgodnie z prawdą, podobnie jak w bezimiennem dziele jego ojca. Wurzbach wyraża się, że w nowelach tych traktował Polaków »jak policyant Metternichowski«. Atoli już w tych nowelach dał wybitny wyraz swego szczególniejszego uczucia względem Rusi. W tym czasie zaczyna nasz autor nawiązywać stosunki z kobietami. Schlichtegroll pisze, że był on mężczyzną, który przyciągał do siebie kobiety, jak światło przyciąga móle; po zbliżeniu się zmieniały się role, kobieta stawała się świecą, on zaś motylem, który opalał sobie skrzydła. Pierwszym z kolei był jego stosunek z Anną Kottowitzową, córką i żoną lekarza, którą po rozstaniu się jej z mężem utrzymywał przez pewien czas aż do chwili, gdy ona z innym nawiązała stosunek miłosny. Kottowitzowa odgadła jego pociąg do ulegania kochanej kobiecie aż do ostateczności. Poczęła go udręczać. Pod wpływem tych udręczeń, przejmujących go tylko rozkoszą, i pod wpływem konieczności zdobycia środków na utrzymanie kochanki, ogłasza szereg powieści i tworzy swą »Wenus we futrze«, stanowiącą syntezę jego nienaturalnego pociągu płciowego i zapatrywań na stosunek obu płci względem siebie. Po zerwaniu stosunków z Kottowitzową przestał, jak się sam wyraził, »wierzyć w uczciwość kobiety«, mimo to poświęcił jeszcze pamięci niewiernej kochanki powieść »Rozwódka, dzieje cierpień idealisty«, w której zamieszcza spowiedź swą z lat tego stosunku. Z kolei nawiązuje i rozwiązuje stosunki z Fanny Pistor, z którą fotografuje się w pozie Seweryna i Wandy, bohaterów noweli »Wenus we futrze«, z baronową (?) Reizenstein, z aktorką Clairemont i wreszcie z aktorką Jenny Frauenfeld, z którą się nawet zaręczył. Wszystkie te stosunki nie były zdolne, zdaje się, zaspokoić jego odmiennej, niż u innych mężczyzn, pożądliwości, toteż nie sprawiły na nim głębszego wrażenia. Z pamiętników pierwszej jego żony[20] dowiadujemy się, iż czuła się przykro dotkniętą jego dziwnie naiwnem przedstawieniem poprzednich swych miłosnych stosunków.
W tym czasie poznał się Leopold z Aurorą Angeliką Rümelin, córką właścicielki trafiki w Gracu i urzędnika wojskowego, późniejszą swą żoną. Wedle Schlichtegrolla była to osoba przewrotna, ale zarazem sprytna, która umiała listami, pisanymi doń w tonie władczyni jego, tak rozbudzić w nim niezaspokojoną dotąd masochistyczną pożądliwość, że przykuła go do siebie, czyniąc zeń męża i ofiarę. Celem tem pewniejszego pozyskania go sobie, zarzuciła swe rodowe nazwisko, a przyjęła imię i nazwisko potwornej bohaterki z jego »Wenus we futrze«, Wandy Dunajew. Schlichtegroll przyznaje jej tylko spryt w ślizkich rozmowach i kokieteryjność, a jeźli Leopold dojrzał w niej i »ducha«, to dlatego, że poczuł do niej nieprzeparty pociąg płciowy, w myśl słów poety Grabbego: »co ci jest drogiem w kobiecie? czy może dusza gęsi? nie wierzę.... Kochasz mięso, a gdy ono jest ładne, to już w myśli dorabiasz doń duszę«. Ten nowy stosunek, ustalony małżeństwem, stał się, zdaniem Schlichtegrolla, źródłem zmartwień i udręczeń całego dalszego jego życia, aż do chwili wziętego z Wandą, względnie Aurorą rozwodu. Aurora powiła mu dwoje dzieci, Aleksandra i Dymitra, którzy wraz z córką jego, owocem stosunku z aktorką Clairemont, wychowywali się w jego domu. Przez cały czas pożycia ze swą żoną trwa walka o byt. Honorarya autorskie wpływają nierównomiernie, stąd raz w domu dobrobyt, częściej bieda. Zrazu porzucają Sacher-Masochowie Graz i zamieszkują w Brucku nad Murą, lecz i tutaj pobyt ich staje się wkrótce niemożliwym dzięki pani Sacher-Masochowej, jak podaje Schlichtegroll.
W r. 1877 odwiedza Leopold Lwów, poczem przenosi się z całą rodziną do Pesztu, gdzie stanąwszy na czele pisma: »Blätter für litterarische Unterhaltung« wydaje, lecz nie kończy romans »Syreny i Demony«. W Peszcie miała żona jego, która rozpoczęła tymczasem pod pseudonimem Wandy Dunajew literacką działalność, nawiązać stosunki z dwoma »starymi, bogatymi i obrzydzenie budzącymi« izraelitami. W r. 1881 porzuca Peszt i przenosi się do Lipska, gdzie wydaje pismo literackie »Auf der Höhe« zrazu nakładem Baumgärtnera, następnie Morgensterna, przez którego poznali Sacher-Masochowie Jakóba Rosenthala, występującego w Lipsku pod pseudonimem Armanda, potem w Paryżu pod głośnym pseudonimem Jacquesa St. Cére redaktora »Figara«. Gdy ten nawiązał stosunek z panią Sacher-Masoch, Leopold wsparty przez pannę Huldę Meister, współpracowniczkę w redakcyi, opuścił swą żonę, zabrawszy starszego syna Aleksandra ze sobą. Dzięki wpływom brata swego Karola i Huldy Meister pogodził się jeszcze ze żoną i w tym czasie obchodził w Lipsku r. 1883 dwudziestopięciolecie swej literackiej pracy. Wkrótce potem następuje ponowny rozdział ze żoną, która odtąd dzieli los wspólnie z Armandem[21] aż do r. 1888, aby być zastąpioną przez Annę Kalisch, wiarołomną żonę Pawła Lindaua. Po ostatecznem rozejściu się ze żoną, po stracie ukochanego syna Aleksandra, po upadku wreszcie pisma »Auf der Höhe« osiada skołatany przejściami Sacher-Masoch na wsi Lindheim w wielkiem księstwie heskiem w towarzystwie Huldy Meister, z którą wreszcie po przeprowadzeniu rozwodu z pierwszą swą żoną, wstępuje w związki małżeńskie. Odtąd zaczynają się dlań lata spokoju i cichego pożycia, zakłócane zrazu listami pierwszej żony, która — jak twierdzi Schlichtegroll — groziła mu publicznem ogłoszeniem jego pożądliwości i zachcianek płciowych. W odpowiedzi na groźby te zaznacza Sacher-Masoch, że fantazye jego nie byłyby się nigdy wyłoniły, gdyby ich ona była nie obudziła i nie podtrzymywała; nie zaznał ich nigdy przed pożyciem z nią i obecnie ich już przy boku kochającej drugiej żony nie doznaje.
W tym nowym okresie życia ogłasza nadal nowelle, przejęte zasadami Tołstojowskiego komunizmu. W romansie »Entre nous«, stanowiącym jak ongi »Rozwódka« spowiedź z ostatniej epoki życia, kreśli urok sielskiego pożycia damy z wielkiego świata, która po smutnem rozczarowaniu pierwszej młodości znajduje prawdziwe szczęście przy boku uczciwego, a szanującego ją człowieka. Pod postacią damy ukrywa swoją osobę.
Niedługo cieszy się w gronie nowej swej rodziny, żony i trojga dzieci szczęściem i spokojem, gdyż umiera 9. marca 1895 z powodu »choroby umysłowej«, jak twierdzi jego biograf Schlichtegrol, który ostatecznie przyznaje, że Sacher-Masoch był usposobienia nawskróś zmysłowego, lecz dodaje, że musiał być tak zmysłowym, jako umysł twórczy, a czy ten popęd do zmysłowości przebijał się w kierunku hetero- lub homoseksualnym, czy wreszcie algofilicznym, nie może mieć wpływu na wartość stworzonych dzieł.
W życiorysie, skreślonym przez Schlichtegrolla uderza oprócz wielu wspomnianych już szczegółów, z prawdą niezgodnych, obok przesadnego uwielbienia dla talentu autora pewna powściągliwość w określeniu tej jego strony, którą krótko zbywa mianem zmysłowości. A bliższe rozpatrzenie tej strony jego usposobienia jest tem ważniejsze, że ono tak silnie i jaskrawo przebija się w jego literackim dorobku i właśnie czyni go głośnym, przekazując jedno z jego nazwisk na określenie pewnej perwersyi płciowej.
Wedle Schlichtegrolla była Aurora Rümelin, względnie Wanda Sacher-Masoch, pierwsza jego żona tym demonem, który nietylko niszczył go materyalnie i udręczał niewiarą, lecz który wedle wspomnianej odpowiedzi samego autora obudził i podsycał w nim jego »fantazye« względnie perwersye płciowe. Zachodzi więc pytanie, czy Sacher-Masoch, kreślący w swych pismach tak jaskrawo pewnego rodzaju perwersye płciowe, sam je u siebie odczuwał, oraz czy, jeśli je odczuwał, były mu one a priori dane, czy też przez pierwszą jego żonę w nim obudzone?
Wychodząc z ogólnego pewnika, że poeta lub autor i to tak do tego podmiotowy, jak Sacher-Masoch, kreśli w swych pracach to, co w istocie czuje, musimy się oświadczyć za przypuszczeniem, że kreślił on perwersye płciowe dlatego, iż je w istocie odczuwał, iż był niemi dotknięty. Z pośród licznych jego powieści, nacechowanych tą perwersyą, najpierwsze miejsce zajmuje jego »Wenus we futrze«, będąca w znacznej części jego autobiografią. Powieść ta powstała jeszcze przed zapoznaniem się z pierwszą żoną, dowodzi ona zatem, że jego perwersya nie była wynikiem jej wpływu, lecz była mu a priori daną. Dowodu na to dostarcza sam Schlichtegroll w opisie zajścia, jakie Sacher-Masoch wrzekomo miał mieć w chłopięcym wieku z krewną swego ojca, hrabiną (?) Zenobią X... Wśród zabawy, ukrywszy się w pokoju Zenobii, był przypadkowym świadkiem jej czułej sceny z kochankiem. Za tę niezamierzoną śmiałość karze go Zenobia harapem i kopaniem, a ból doznawany sprawia mu nieopisaną rozkosz, zwłaszcza, że Zenobia ma w swych rysach coś despotycznego, a ubiera się stale we futra (?)! Odtąd czuje on nieprzeparty pociąg do Zenobii, lęka się jej, a kocha ją, czuje też odtąd pociąg do futer kobiecych; pracując już jako autor, musi spoglądać na futro kobiece, gładzić je ręką; używa papieru listowego z wizerunkiem kobiety we futrze z harapem w ręku.
Uprzytomnijmy sobie, co Sacher-Masoch, kreślący własną swą osobę w postaci Seweryna; bohatera powieści »Wenus we futrze« mówi przez usta jego o swych młodzieńczych pragnieniach i pożądaniach. Oto zeznaje, że od dziecka był już »nadzwyczaj zmysłowy«. Wcześnie już poczuł zmysłową miłość do gipsowej Wenery, zdobiącej bibliotekę ojca. Jako młodzieniec gardził miłością do kobiety, uważając to uczucie za coś nizkiego, mimo to jednak pokochał swą ciotkę, uchodzącą w rodzinie za rodzaj »Messaliny« od chwili, gdy ubrana w czerwoną aksamitną »kacabajkę«[22], podbitą futrem, zbiła go rózgą, a następnie kazała mu się pocałować w rękę (Zenobia). Odtąd ubóstwiał swą ciotkę, a raczej jej ręce, które go biły. Pociąg do futer uważa za wrodzony u siebie, bo żywił go już jako dziecię. Pociąg ten tłómaczy wpływem elektryczności, spływającej z futra. Elektrycznością tłómaczy także »czarodziejsko-dobroczynny wpływ« kotów na przeczulonych, drażliwych ludzi. Lubił zawsze koty dla tego wpływu, a kobieta, ubrana we futro, była dlań niczem innem, jak »wielkim kotem lub wzmocnioną bateryą elektryczną«. Futra pociągały go także jako oznaka władzy i piękna. Opisy tortur i męczeństw, dzieje Libuszy, Lukrecyi Borgia i t. p. wywoływały jego zachwyt, gdyż »w cierpieniu — jak wyznaje — odczuwam dziwny urok, a nic nie może tak mojej namiętności rozbudzić, jak tyrania, okrucieństwo, a nadewszystko wiarołomstwo pięknej kobiety... dusza Nerona w ciele Fryne we futrze«.
Uwzględniwszy choćby tylko te powyżej wymienione szczegóły musimy dojść do przekonania, że u Sacher-Masocha rozwinęła się perwersya płciowa wcześnie i niezależnie od wpływu jego pierwszej żony. Z tego uzasadnionego założenia wychodząc, musimy jego niejedną, jak się on sam wyraża »fantazyę«, którą objawił w pożyciu ze swą pierwszą żoną, położyć na karb jego wcześnie rozwiniętej perwersyi płciowej.
W myśl zasady audiatur et altera pars, wydaje się też koniecznem zapoznać się z temi jego »fantazyami«, które drobiazgowo opisuje jego pierwsza żona w swych niedawno wydanych pamiętnikach[23]. Zestawienie szczegółów, przywiedzionych przez żonę autora, z tem, co wiemy od niego samego i jego wielbiciela Schlichtegrolla, umożliwi nam z jednej strony ocenić istotną wartość tych zeznań żony, z drugiej strony zaś przyczyni się do tem dokładniejszego rozpatrzenia psychicznej strony Sacher-Masocha.
Pamiętniki swe zaopatrzyła »Wanda« Sacher-Masoch wiele mówiącym wyjątkiem z Fausta: »Mrowie, dawno nieznane ogarnia mnie mrowie, ogarnia mnie cały wszechból człowieczeństwa«. I przyznać trzeba, że czytając te smutne karty z życia, czuje się żal i odrazę do ich bohatera, jeźli się nań nie spogląda okiem lekarza.
Autorka pamiętników poznała swego męża drogą listów, pisanych doń zrazu bezimiennie i w tonie odpowiednim jego pożądaniu, dodaje jednak, że autorką tych listów była niejaka Frischauerowa, zaś ona przyjęła tylko na siebie odpowiedzialność za ich treść. Po listach nastąpiły schadzki, potem oddanie się autorki swemu przyszłemu mężowi, poród dziecka, które wkrótce zmarło, wreszcie dopiero legalne zawarcie małżeństwa. Przez cały czas obopólnego pożycia staczała ona ustawiczną walkę z masochicznym popędem męża, ulegając mu tylko z konieczności. I tak oddał jej mąż cały zarząd swych dochodów na podstawie pisemnego zobowiązania, mocą którego oświadcza, że odtąd ona jest jego władczynią, a on jej niewolnikiem. Gdy wskutek nieprzychylnych krytyk niemieckich, potępiających jego jednostronność w przedstawianiu kobiet surowych i okrutnych, tyranizujących mężczyznę z niemi związanego stosunkiem męża lub kochanka, prosiła go, aby zmienił w przyszłości usposobienie swych bohaterek przez wzgląd na zagrożoną poczytność jego pism, przyrzekł jej uczynić tę ofiarę w zamian za inną z jej strony, t. j. za zobowiązanie się jej do znęcania się nad nim, biczowania go i t. d. Z zamiłowania do futer zakupywał je dla niej, ubierał ją w fantastyczne, bogato futrami bramowane stroje, w które przyozdabiał także inne kobiety jak np. służące domu lub akuszerkę w chwili podejmowanych z nimi zapasów lub dziwacznych zabaw w zbójcę i żandarmów. Rozkoszą dlań było uledz przewadze tych kobiet; skrępowany przez nie, jako wrzekomy jeniec, prosił je, by go bezlitośnie biczowały. Niewłaściwy dobór kobiet do wymienionych zabaw sprawiał, że o zabawach tych rychło się wszyscy dowiadywali i z tego powodu stał się niemożliwy dalszy ich pobyt w Brucku. Popęd jego do poddawania się przewadze i tyranii kobiety doszedł do tego stopnia, że trapiony bólem zęba zgodził się na zabieg usunięcia chorego zęba tylko pod warunkiem, iż żona przybrana we futro, będzie w czasie zabiegu spoglądać nań srogo. Po wykonanym w takich warunkach zabiegu przyznał się, iż usunięcie zęba sprawiło mu tak wielką rozkosz, że chętnie zgodziłby się na wyrwanie wszystkich zębów, lecz tylko pod okrutnem jej spojrzeniem. Największem życzeniem jego było, aby ona podobnie, jak bohaterka jego »Wenus we futrze«, stała się wiarołomną i nawiązała z jakimkolwiek mężczyzną stosunek cudzołożny. W tym celu złożył w jej ręce pisemne oświadczenie, iż zrzeka się z góry prawa dochodzenia swej krzywdy i hańby, stąd dlań wynikającej. Oporność jej staje na przeszkodzie, iż nie dochodzi do takiego stosunku z wielu znajomymi i przyjaciółmi, którym w objęcia pragnął ją rzucić. Poszukuje dla niej kochanka drogą inseratów, zniewala ją do schadzek, listów miłosnych, lecz zrazu nadaremnie. Zgniewany jej niechęcią i odmową, zarzuca wszelką pracę i pogrąża przez bezczynność siebie, ją i troje dzieci w nędzę w czasie pobytu w Peszcie. Wszelkie prośby z jej strony, by podjął pracę i zdobył dla rodziny swej utrzymanie, nie odnoszą skutku. Odpowiedź jego brzmi stale, aby się oddała wynalezionemu przezeń kochankowi, Aleksandrowi Grossowi. Nędza, vis major, czyni ją uległą; on przejęty najwyższą rozkoszą, pomaga jej jak niewolnik w ubieraniu się i otwiera drzwi, wiodące do pokoju, w którym czeka ją kochanek i hańba. Ten przymus i pogwałcenie jej czci, jako kobiety i matki, przekonały ją, że to, co dotąd uważała u swego męża tylko za fantazyę poety, było tylko zmysłowością nizką i egoizmem. Odtąd straciła doń resztę przywiązania i pchnięta przezeń później w objęcia Rosenthala, wolała raczej pozostać czasową tegoż metresą, niż dzielić dalej nędzny los z swym mężem.
Popęd jego do zniewalania kobiety kochanej do wiarołomstwa, aby w ten sposób doznać, jak się sam wyraża, »największej rozkoszy«, istniał u niego oddawna, t. j. jeszcze przed poznaniem żony. I tak sam przyznał się przed nią, że kochanka jego, pani Kottowitz, stała się niewierną wskutek jego wpływu. Sam jej wyszukał kochanka w osobie pewnego oszusta i złodzieja, podszywającego się pod tytuł polskiego hrabiego, który nadto zakaził panią Kottowitz chorobą, określoną przez autorkę mianem »złej«. Tu rodzi się podejrzenie, czy chorobą tą nie była kiła, a dalej, czy ona nie udzieliła się potem naszemu autorowi? Całe to wydarzenie z panią Kottowitz posłużyło mu, jak już nadmieniono, do napisania nowelli »Rozwódka — dzieje cierpień idealisty«. Następna jego kochanka, pani Pistor, była również powolną jego życzeniu. Z nią to odtworzył dość wiernie sceny, opisane w »Wenus we futrze«, gdyż przebrany za służącego, wybrał się z nią w podróż do Florencyi; podróż tę odbył trzecią klasą, gdy ona jako pani jego zajmowała przedział pierwszej klasy. Usługiwał jej w podróży i pełnił służbę w przedpokoju jej mieszkania w chwili jej czułych spotkań z aktorem Salvinim, którego na wychodnem ubierał w zarzutkę i w rękę całował!
Nie zawsze udawało się autorce pamiętnika oprzeć się jego żądaniu, aby się nad nim znęcała. I tak musiała być mu w tym względzie powolną wśród jego choroby, na którą zapadł w czasie pobytu w Brucku. Był on właściwie zawsze chory, lecz chory z własnej wyobraźni, wmawiał bowiem w siebie różne znane i nieznane cierpienia; wówczas jednak wystąpiły u niego objawy nerwowe, świadczące o istotnej chorobie. Polegała ona na napadach »śmiertelnego lęku« wśród rozmowy z obcemi osobami lub wśród pracy. W tym samym czasie uległ pewnej nocy napadowi sennowłóctwa, a przebudzony opowiadał, iż we śnie widział się otoczony morzem płomieni, z pośród którego chcąc się ratować, zerwał się z łóżka i począł się szybko ubierać i uciekać. Trapiony przez chorobę, domagał się od niej natarczywiej, niż dawniej, aby się nad nim znęcała, mniemał bowiem, że tylko w ten sposób uspokoi się i poczuje się szczęśliwym. W rozterce z własnem uczuciem ulegała dla wrzekomego jego dobra i dobra dzieci tej jego żądzy, wreszcie zwróciła się o radę do dra Schmita. Schmit polecił jej zrazu ulegać nadal jego zachciankom, aby nagłem nieposłuszeństwem nie utracić jego zaufania, a zarazem powoli wpływać nań i przemawiać do jego rozsądku.
Charakterystyczne w tej mierze są jego listy, pisane do niej już jako do żony, których zakończenia brzmią: »byłbym szczęśliwym, gdybyś mnie kopnęła«, »bądź moją kochaną żoną i moją surową władczynią, moją lubieżną, okrutną Wenus we futrze«, »bądź czułą i okrutną, a spocznę u nóg twych kornie, jak posłuszny pies — Twój niewolnik« i t. d.
Dla oceny Sacher-Masocha, jako człowieka, a zarazem i autora, ważne są niektóre szczegóły, zawarte w pamiętnikach jego pierwszej żony, znajdujące potwierdzenie w życiorysie jego, skreślonym przez Schlichtegrolla. I tak czytamy tam, że doznawał on lęku w ciasnej przestrzeni, a wprost dziecięcemu ulegał przerażeniu w czasie burzy, okna zasłaniał wówczas storami i ukrywał się w łóżku, osłaniając nadto głowę pościelą. Objawiał on dziwne zamiłowania do futer i kotów. Mieszkanie jego kawalerskie w Gracu przesiąkło wonią kotów; śmierć jednego kota okupił bezsenną nocą i płaczem. Przywiązanie do kotów dzieliła z nim krewna jego, Róża Sacher, która ukochanego swego czarnego kota uczyniła swym nieodstępnym towarzyszem i ceniła jego intelligencyę wyżej nad rozum ludzi. Do najulubieńszych zajęć zaliczał on zabawę żołnierzami papierowymi, których posiadał wielką kolekcyę. Ustawiał ich chętnie w szeregi, manewrował nimi i staczał potyczki. W zabawach tych brał chętny udział brat jego, Karol.
Do cech charakteru jego zalicza autorka pamiętnika oprócz wygórowanej zmysłowości kłamliwość, zarozumiałość i łatwowierność. Kłamliwość jego polegała na tem, że osoby, z którymi wchodził w styczność, podnosił stale do godności szlacheckiej, obdarzając mianem hrabiów, książąt, a już conajmniej baronów. Tem należy sobie tłómaczyć z prawdą niezgodne twierdzenie o szlachectwie i o ruskiem pochodzeniu jego dziada macierzystego, dra Franciszka Masocha, opowiadania o krewnych i przyjaciołach z nieznanych rodzin hrabiowskich, n. p. o hr. Zenobii, hrabstwie Tarnów, a nawet wielce jest prawdopodobne, że baronostwo kochanek jego pani Kottowitz i Pistor było im tylko przez niego nadane. Kłamliwość jego usprawiedliwia autorka pamiętników powołaniem poety, twierdząc, »że nazwa kłamliwości byłaby za rubaszną dla ludzi, którzy, jak on, pozostają pod wpływem żywej wyobraźni. Ludzie ci widzą przedmioty takimi, jakimi one w istocie nie są«.
Zarozumiałość jego uwidocznia się w jego odpowiedziach na nieprzychylne mu krytyki, jeszcze więcej w listach do żony. Najjaskrawiej objawia się ona w jednym z tych listów, w którym pisze: »Na czci i sławie mi nie zbywa, poza Göthem i Heinem niema autora niemieckiego tak poczytnego i cenionego u wszystkich narodów, jak ja nim jestem«.
Łatwowierność wynikała u niego z dobroci i próżności, a przejawiała się w tem, że mimo złych stosunków materyalnych, długów, dawał się wyzyskiwać nakładcom pism swoich, tłómaczom, redakcyom dzienników i t. d.
Z zestawienia powyższych szczegółów, zaczerpniętych z pamiętnika żony, tak potępionej przez Schlichtegrolla, z tem, co Schlichtegroll o nim podaje i co sam autor o sobie powiada, wynika, że pamiętniki żony nie zawierają nic takiego, coby nie odpowiadało prawdzie, lub przynajmniej starało się ją w znacznej mierze na jego niekorzyść wypaczyć. Pamiętniki te, rozważone krytycznie, stanowią cenny materyał dla należytej oceny Sacher-Masocha jako człowieka i autora, zarazem dozwalają one objawiany przezeń w życiu, a opisywany w powieściach »masochiczny popęd płciowy wyjaśnić ku ekspiacyi jego czemś więcej, niż nic nie tłómaczącą zmysłowością, lub nieprawdziwem słowiańskiem pochodzeniem.

II. Twórczość Sacher-Masocha.

Bogaty dorobek literacki Sacher-Masocha wywołał przez swój odrębny choć jednostajny kierunek i cel nader liczne i przychylne i wrogie oceny. Nie brakło i entuzyastycznych, lecz mimo to nie zdołał on porwać ogółu, odwracającego się raczej od jego utworów, jako od płodów, uderzających już nawet laika znamionami czegoś nieprawidłowego, chorobowego. Dzięki tym cechom jest Sacher-Masoch w chwili obecnej poczytny, ale w rzędzie tych, którzy są mu blizcy rodzajem pożądliwości.
We wstępie do drugiej części swej »Spuścizny po Kainie«, objętej napisem »Własność« zestawia on ważniejsze oceny swych poprzednich utworów. Z dumą powiada, że zaliczono go z Ryszardem Wagnerem i Bismarkiem »do najbardziej znienawidzonego, lecz i do zażywającego największego rozgłosu niemieckiego trifolium«. Krytyka francuzka wita w nim zaranie realizmu na Wschodzie słowiańskim. Niemieccy krytycy dopatrują się w utworach jego rysów właściwych Balzacowi i Chopinowi(!), lub trafniej pierwiastków, które w filozofii przedstawia Schopenhauer i Hartmann, w naukach przyrodniczych Darwin, w historyi Buckle. Porównują go z Hamerlingiem, o ile obaj śmiało uznają zmysłowość za główną sprężynę w ludzkiem życiu. Lecz mimo tych zaszczytnych porównań nie brak także zarzutów, że nie opisuje uczuć, lecz je sekcyonuje, że ocenia życie ludzkie i naturę ludzką przez szkła pessymizmu, że maluje sytuacye niemoralne, nie nadające się do literackiego opracowania. Ten ostatni zarzut stara się on zbić zdaniem Schopenhauera: »Poeta może opiewać tak dobrze lubieżną rozkosz, jak i mistykę. Nikt nie może poecie nakazać, że ma być szlachetnym i wzniosłym i moralnym... Jest on zwierciadłem ludzkości i przynosi jej to, co ona czuje...« Zdanie Schopenhauera jest słuszne, lecz z tym łatwo zrozumiałym dodatkiem, że poecie nie wolno być w przedstawieniu zmysłowości ludzkiej jednostronnym, brutalnym i tak rubasznie ścisłym, jak nim może być badacz naukowy tej zwłaszcza zmysłowości, która wkracza lub wyłącznie już zamyka się w dziedzinie zboczeń chorobowych. A zarzut jednostronności, brutalności i rubasznej ścisłości w opisie zboczeń życia płciowego musi całkiem słusznie spotkać autora. Utwory jego przenika jedna myśl, jeden problem — zmysłowość — i to nie prawidłowa lub w różnej przejawiająca się postaci, lecz przeważnie jedna i ta sama t. j. ta, jaką czuł sam autor i jemu podobni.
Jak słusznie podnosi Schlichtegroll, stwarza Sacher-Masoch w licznych swych utworach stale dwa tylko ludzkie typy, t. j. w pierwszym rzędzie »kobietę okrutną, lubieżną, chciwą władzy« i w drugim dopiero rzędzie »ulegającego jej i więcej w znoszeniu cierpień niż w działaniu silnego mężczyznę«. Dziwnym zbiegiem okoliczności, jak się wyraża Schlichtegroll, uczynił jego nazwisko głośnem w nauce lekarskiej nie ten pierwszorzędny typ algolagnicznej kobiety, lecz owszem drugorzędny typ biernego algofilicznego mężczyzny. I w istocie tak jest. We wszystkich niemal utworach jego uderza nas przedewszystkiem chorobliwy typ »virago«, typ wampira kobiety, lecz inaczej nie mógł on postąpić, jeśli chciał stworzyć typ drugi, typ uległego, biernego mężczyzny. Bierność i podporządkowanie może się tylko uwydatnić przez przeciwstawienie im aktywności i despotyzmu, a jednostajność w przedstawianiu tylko biernego i podporządkowanego kobiecie typu męskiego, jaka cechuje całą twórczość Sacher-Masocha, mimo, że typ ten według spostrzeżeń do wyjątku należy, czynią go z pozornie drugo-planowego pierwszorzędnym, a stąd za trafne i uzasadnione należy uważać ujęcie go pod mianem masochizmu, wywiedzionem od drugiego nazwiska autora.
Te dwa zasadnicze dla swej twórczości typy przedstawia autor na tle wtrąconych tu i ówdzie zapatrywań na istotę »miłości« i w ogóle płciowego stosunku mężczyzny i kobiety, zapatrywań, nie pozbawionych pewnej trafności. Zapoznanie się z temi zapatrywaniami, jak również zapoznanie się z stworzonymi przez autora typami jest ważne dla oceny jego twórczości i dlatego niezbędne jest rozpatrzenie się w jego najcelniejszym dorobku literackim.
W przeważającej części krótszych i dłuższych opowieści, opatrzonych dosadnymi tytułami, a objętych po kilka pod jedno zbiorowe miano (np. Historye galicyjskie, Fałszywe gronostaje, Historye o Messalinach Wiednia, Spuścizna po Kainie i t. d.) służy mu za temat przewodni »miłość, stosunek płci, będący nieśmiertelnym problematem poezyi, wieczną zagadką, o której rozwiązanie ustawicznie się ludzkość stara«. (»Fałszywe gronostaje: Demon dziewiczości«). Rozwiązaniu tej zagadki poświęca on przedewszystkiem pierwszą część swego najszerzej zakrojonego dzieła, zatytułowanego »Spuścizna po Kainie«, którego dwie tylko części w istocie wydał t. j. część pierwszą p. t. »Miłość« i część drugą p. t. »Własność«. Dalsze, niewypracowane części miały nosić miana: »Państwo, Wojna, Praca i śmierć«. Charakterystycznem jest, że część pierwszą właśnie opracował z największem swojego rodzaju zacięciem i polotem. W prologu do tej części twierdzi, że »nie w obywaniu się, nie w niedostatku tkwi źródło naszej nędzy, lecz w tej wiecznie żywej nadziei szczęścia, które się nie zjawia nigdy i nie może się nigdy zjawić«. Szczęścia tego nie stanowi dla mężczyzny kobieta, za którą tęskni i którą kocha, bo należy sobie to z przykrością uświadomić, iż »przyroda tylko dla tego wszczepiła w nas tę tęsknotę, aby z nas uczynić posłuszne sobie a ślepe narzędzie... dla utrzymania gatunku«. Zdaniem jego »miłość jest tylko bojem obu płci, który one w tym celu wiodą, aby się nawzajem podbić, uczynić swym niewolnikiem, zwierzęciem jucznem, gdyż mężczyzna i kobieta są wrogami z natury«. A jeźli, jak wszelkie żywe istoty, połączą się na chwilę »w słodkiem upojeniu«, aby uczynić zadość woli przyrody, to potem wzajemnie wrogi ich stosunek jeszcze więcej się wzmaga, walka o panowanie ich nad sobą staje się więcej jeszcze bezwzględną i zaciętą. W tem miejscu zwraca się do czytelnika z zapytaniem: »Widziałżeś kiedy większą nienawiść, jak między ludźmi, których niegdyś łączyła miłość, a czy napotkałeś gdziekolwiek więcej okrucieństwa, a mniej zmiłowania, niż między mężczyzną a kobietą?«, a w pytaniu tem zamyka niejako swój pogląd na istotę stosunku obojga płci do siebie, który w następstwie tak jednostronnie wywodzi. Na innem miejscu (w Wenusberg i inne historye o Messalinach Wiednia: »Pod batogiem«) przyznaje sam, że opisywany przezeń stosunek niewolniczo-uległy mężczyzny do kochanki jest nieprawidłowym, lecz dodaje, że »jądro tego stosunku jest prawidłowe, gdyż istnieje jeszcze nie wyjaśnione, lecz już stwierdzone prawo przyrody, wedle którego rozkosz obudzą okrucieństwo i na odwrót«. A miłość »ta słodka, tajemnicza siła, która tak nami o włada, że przestajemy myśleć, czuć, chcieć i dajemy się jej unosić bez zapytania: dokąd« (»Wenus we futrze«) jest tylko »cierpieniem, użycie natomiast wybawieniem z cierpienia. Miłość jest niewolą; niewolnikiem staje się, kto kocha. Mężczyzna kochający czuje się poniżonym, rozkoszuje się despotyzmem i okrucieństwem kobiety, całuje jej nogę, którą po nim stąpa« (»Don Juan z Kołomyi«).
Stosunek mężczyzny do kobiety określa, jego zdaniem, najlepiej Göthe słowami: »musisz być młotem lub kowadłem«, gdyż mężczyźnie pozostaje do wyboru jedynie »stać się tyranem, lub niewolnikiem kobiety«. A ponieważ »w namiętności mężczyzny tkwi siła kobiety«, więc też »rychło spoczywa głowa jego w jarzmie i rychło czuje jej bicz na sobie«. Zresztą sądzi, że »zdaje się być o wiele rozkoszniejsze stanowisko niewolnika pięknej kobiety«, lecz takiej, która umie »panować surowo« (»Wenus we futrze«).
Z tem zapatrywaniem, uznającem tylko typ masochiczny lub sadyczny mężczyzny, nie umie pogodzić faktu istnienia normalnego stosunku między mężczyzną i kobietą, albowiem stosunek taki jest, jego zdaniem, możliwy tylko »przy wyższym rozwoju duchowej natury« obojga. Tylko wtedy, gdy »przy fizycznem przeciwieństwie« uzyskają mężczyzna i kobieta »duchową zgodę« stanie się emancypacya kobiet rzeczywistością — (»Marcella albo baśń o szczęściu«).
Na takiem tle zapatrywania się na istotę stosunku płciowego mężczyzny i kobiety stwarza autor swe dwa typy stałe, t. j. typ kobiety okrutnej »demonicznej, która tak dobrze potrafi władać spojrzeniem i wachlarzem, jak biczem pogromcy niewolników lub toporem kata« (Fałszywe gronostaje: »Okrutna reklama«) i typ służalca »niewolnika« »psa« mężczyzny.
W »Nowej Pompadour« opowiada o złotowłosej aktorce, poślubionej z miłości przez młodego oficera, która »na widok cierpień i szaleństwa miłości swego męża zaczyna doznawać zadowolenia«; w »Demonie dziewiczości« porównuje »dumną i piękną« swą bohaterkę za Heinem z zamrożonym szampanem, u niej bowiem »drzemie pod lodową powłoką najgorętszy ekstrakt, który nieprzeparcie odurza szczęśliwego biesiadnika« i podnosi jako ideał kobiety w swem rozumieniu »Katarzynę II. rosyjską, tę piękną kobietę z kamiennem sercem, która każe udusić swego męża dla tego, ponieważ odważa się pokochać inną; — posyła Mirowicza na szafot, ponieważ doznaje okrutnej rozkoszy na widok przelanej z jej rozkazu krwi mężczyzny, którego jedyną zbrodnią było, iż ją zanadto uwielbiał«.
Godną bohaterką jego zapatrywań jest Elżbieta hr. Nadasdy (»Wieczna młodość«), która przy pomocy swego zwierzęcego siepacza Ipolkara, zamyka zwabione do siebie dworki do wyścielonego nożami wnętrza »żelaznej dziewicy« zawsze o pełni księżyca i kąpie się w ich krwi, aby w myśl zabobonu przedłużyć w wieczność swe wdzięki i młodość, — która z rozkoszą kłuje je do krwi szpilkami za najdrobniejsze uchybienia służbowe, patrzy z zadowoleniem, otulona w cieple futro, na śmierć powolną dziewczęcia, obnażonego i polewanego na mrozie lodowo-zimną wodą tak długo, aż się zamienia w bryłę lodu. Podobnie okrutną jest bohaterka innej jego nowelli (»Krwawe gody w Kijowie«) »carowa Olga«, mszcząca się potwornie i podstępnie na księciu Derewlan Maku i jego poddanych za zabicie męża swego »cara Igora«, lub Narda, niewolnica Włodzimierza, cara z Halicza (»Czarna carowa«), na którą car »z dziwnym postrachem spogląda« i powiada do niej: »Doznaję lęku przed majestatem twej piękności. Namiętność, szaleństwo, które budzisz we mnie, którem mnie podbijasz, odczuwam jak okrucieństwo! a jakaż rozkosz znowu pod bezlitosną i nieograniczoną twą władzą pozostawać. Rozkosz staje się męką, a męka rozkoszą! Milczałbym, gdybyś mnie biła, a nawet śmierć byłaby bolesną słodyczą«. Opętany wdziękiem Nardy car, udziela jej na jeden dzień nieograniczonej władzy, z której ona tak korzysta, że nakazuje ściąć głowy wszystkim bojarom, wreszcie jemu samemu za to, że przebrany za niewolnika, nalewając wina do puharu, wylewa nieco na ziemię. Wyrok śmierci spełnia na carze niewolnica murzynka, która w te słowa się odzywa: »Nie mogę żyć bez zabijania. Serce moje pożąda krwi, jak wasze pocałunków«. Anna Klauer (»Hyena puszty«), awanturnica, stawszy się księżną Porkany, biczowaniem zamęcza na śmierć swego dawnego kochanka i kąpie się w ściekającej z niego krwi, drżąc z rozkosznego wzruszenia. Bohaterka innej powieści (»Rozwódka«) w ten sposób przemawia do swego kochanka: »Gdy się tobą nasycę, — a znudzisz mi się równie prędko jak każdy inny, odepchnę cię nogą od siebie; więcej niż jednego już przyprawiłam o śmierć, wszystkie ziemskie i boskie obraziłam prawa; jestem szatanem, który świat ten za nic innego, jak tylko za obszar swoich łowów uważa«. Na to przemówienie znajduje bohater tylko taką odpowiedź: »Ujrzałem ideał mój ucieleśniony przed sobą«.
Piękna Judyt (»Judyt z Białopola«) jak i ukochana odaliska hana tatarskiego, Polka, wzięta do niewoli, którą czyni bohaterką nowelli »Źródło łez«, są wprawdzie nie tyle okrutne, ile pełne męskiej mocy. Natomiast »słowiańska Galatea«, wykuta w marmurze starościna Tartakowska, jest już tylko wampirem, wysysającym zwolna krew z rozkochanego w niej młodzieńca, pod którego pocałunkami marmur się ożywia, choć nie uzyskuje uderzeń serca (»Umarli są nienasyceni«).
Potworną jest jego lunatyczka (»Noc księżycowa«), która, gdy mąż, przekonany o jej wiarołomstwie, zabija jej kochanka, woli zaniechać zamiaru odebrania mężowi życia wystrzałem z tego samego pistoletu a natomiast dręczyć go ustawiczną niepewnością, że choć jest jego żoną, przecież może nią nie jest w istocie. Demonicznie przewrotnemi są także młynarka »Teodozya« (Własność: »Sąd ludu«), o której powiada, że »kiedy się ją ujrzało, stawały się nagle zrozumiałe owe metresy z gminu, z których nasi carowie, nasi królowie polscy (?), magnaci i bojarzy uczynili sobie niewolnice swych zachcianek«, lub Apolonia Berezenko (tamże: »Hajdamaka«) »kobieta jak szatan, piękna, wielka, silna, dumna«, lub czarująca Pennina mająca w sobie coś strasznego »jak piękność Naamah, niewieściego szatana«, która widząc w noc poślubną niezaradność męża swego, uczonego talmudysty, myśli sobie »głupcze, sądzę, że należałoby cię batem oćwiczyć, abyś pojął swoje szczęście« (tamże: »Hasara Raba«) i t. d.
Wszystkie bohaterki jego powieści przewyższa przewrotnością, wyuzdaniem i cynizmem Wanda Dunajew, heroina »Wenus we futrze«. W jej osobie krystalizuje on niejako swój uwielbiony typ kobiety-wampira, jak w ogóle cała ta powieść będąca w znacznej części spowiedzią z jednego okresu własnego życia stanowi syntezę jego zapatrywań na stosunek kobiety do mężczyzny, jej płciowo oddanego. Wanda »o martwych oczach z kamienia«, »o ciele z marmuru« opanowuje bohatera powieści »Seweryna«, mimo, iż on jako młodzieniec »pojmował miłość do kobiety jako coś szczególnie niskiego« i przykuwa go poglądem swym na życie: »Tylko użycie czyni byt nasz cennym; lecz kto chce używać, musi życie pojmować wesoło, jak starożytni; nie może się oprzeć rozkoszowaniu się kosztem drugich, nie śmie znać litości, musi drugich zaprządz do swego wozu lub pługa, jak zwierzęta, ... musi z nich uczynić swoich niewolników«. Do niej też słusznie może się odnosić zdanie autora: »Charakter kobiety polega na braku charakteru«.
Ten typ potwornej kobiety pociągał przeważną część męskich postaci, stworzonych przez autora częścią dla tego, że jak młody hr. Tarnów się wyraża: jest »w kobiecie coś wrogiego, pociąga mnie ona a zarazem przejmuje mnie lękiem«, częścią dla tego, że w myśl tegoż Tarnowa, słuszną wydaje się myśl wyrażona w »Uczcie« Platona, »iż mężczyzna i kobieta stanowili ongi jedną istotę, potem rozdzieloną, wskutek czego teraz szukają się nawzajem obie połowy (»Miłość Platona«). Jednak mimo tego pociągu do kobiet przewrotnych większości męskich postaci autora, zna on także i takich mężczyzn, którzy albo się od kobiet odwracają w ogóle lub też je lekceważą, a nawet nad niemi panują. Postacie te są atoli w pismach jego wyjątkami, nie mniej jednak ciekawymi, i tak wspomniany już hr. Tarnow umie się oprzeć wdziękom pragnącej uchwycić go w swe sieci księżnej Baragreft, bo jego zdaniem prawdziwa i bezinteresowna miłość może połączyć tylko mężczyznę z mężczyzną, bo kobieta w przeciwieństwie do mężczyzny, »uosobienia idealizmu i poezyi« »jest tylko szczerą prozą«; »jej zamiłowanie do nauki i sztuki jest tylko igraszką i próżnością. Z natury zmysłowa, żąda od mężczyzny, aby ją przedewszystkiem kochał zmysłowo; odczuwa ona przewagę jego ducha, uczucia i charakteru i wie, że musi go celem wyrównania różnicy podbić zmysłowo i uważa się za poniżoną, jeźli on jej nie pożąda; szczęśliwą jest dopiero wtedy, gdy mu to, czem ją przewyższa, t. j. rozum, odebrała« (»Miłość Platona«).
Nieco odmiennym jest jego »Don Juan z Kołomyi«, młody ruski ziemianin, który zdradzony przez ukochaną swą żonę, staje się uwodzicielem każdej kobiety, jaką na swej drodze napotka, a to w myśl słów Karamzina: »Więc unikaj zdrad hymenu. Twą nie stanie się kobieta. Ale kochaj i łudź wszystkie, Byś nie uległ sam ułudzie«[24].
Wyjątkiem niezwykłym w galeryi męskich postaci autora jest tenor, który oddaną sobie i kochającą go czule żonę udręcza, a w końcu opuszcza dla kochanki, a ta jakby nemesis w ten sam sposób jemu odpłaca. Obok tego niezwykłego w twórczości autora typu mężczyzny kreśli on jeszcze więcej u niego wyjątkowy typ masochicznej kobiety, która jako »wrażliwa i miękka ulega tej pomyłce, że siłę męską miesza z rubaszną szorstkością«, i w następstwie poddaje się »niejako demonicznej sile, mężczyźnie, którego istota posiada piętno prostactwa i zwierzęcość!« (»O jakaż rozkosz być biczowanym«).
Pomijając te wyjątkowe postaci, przesuwa autor przed oczyma naszemi we wszystkich niemal swych utworach, jeżeli już nie główną to uboczną rolę odgrywających, biernych mężczyzn, poczynając od bohatera nowelli »W niewoli«, Polaka o rysach niewieścich, który powolny rozkazom swej wielbicielki ze świata arystokracyi wiedeńskiej, przebywa w jej domu w przebraniu kobiecem, aby się ukryć przed oczyma pana domu, a skończywszy na smutnej podobiźnie samego autora, na Sewerynie, niewolniku Wandy Dunajew, Wenery we futrze. Takimi są kochankowie i mężowie demonicznej młynarki Teodozyi (»Sąd ludu«), takim Maryan Janowski, Polak, ofiara egoistycznej, pieniądz tylko uwielbiającej Warwary Bromirskiej (»Testament«), takim legendarny opryszek Karpacki, Dobosz, gdy wyraża kochance swej, Dźwince, iż pragnąłby, aby była szlachcianką, ubraną w »kacabajkę«, bramowaną bogato futrem i w czerwone pantofelki, a on jej sługą, którego ona smaga biczem (»Hajdamaka«), takim bohater nowelli »Pod batogiem«, którego prośbę zwróconą do kochanki: »znęcaj się nademną, abym mógł znieść moje szczęście; bądź niegodziwą dla mnie, racz mnie kopaniem twej nogi, zamiast pocałunkami«, ona wysłuchuje, ubiera się w kaftan z czerwonego atłasu, obszyty gronostajami, wiąże go sznurem i biczem go smaga i t. d.
Szczytem masochicznego typu męskiego jest, jak już wspomniano, Seweryn, kochanek Wandy Dunajew, pierwowzoru wampirycznej kobiety. Młody ten człowiek, »nadzmysłowy od dziecka«, »gardzący jako niemowlę piersią mamki«, »przejęty zagadkowym lękiem wobec kobiet«, bojący się sklepionych i ponurych gmachów, rozkochany zmysłowo jako dziecko w gipsowej podobiźnie Wenery, zdobiącej bibliotekę ojca, nienawidzący swej ciotki, osoby z rodzaju »messalin«, a ubóstwiający ją, a raczej jej ręce od chwili, gdy go nimi wysmagała, doznający na widok kotów i futer jako symbolów fałszu, piękności i potęgi dziwnego nerwowego podniecenia, wznieconego spływającym z nich, niejako z bateryi elektrycznej, prądem — kocha Wandę, kobietę z zarodami wampiryzmu, ubierającą się »w kaftanik z fiołkowego aksamitu z futrem« lub »w futro z aksamitu zielonego, zarzucone na gołe ciało« w chwili, gdy spoczywała na »aksamitnych czerwonych wezgłowiach«, albo w »półbuty rosyjskie z fiołkowego aksamitu z gronostajowem obszyciem, w obcisły, bogato gronostajem obszyty kaftanik i w wysoką czapkę gronostajową w stylu Katarzyny II. z małem czakiem piórem, z rudym na plecach rozwianym włosem«. Od pierwszej chwili wzajemnego stosunku błaga Seweryn Wandę, aby się nad nim jak najbardziej znęcała, poniżała go, uczyniła zeń swego na życie i śmierć oddanego niewolnika lub psa. Wypełniając jego życzenie, dyktuje mu Wanda deklaracyę, którą on bez wahania podpisuje, a mocą której oddaje się w zupełności pod jej nieograniczoną władzę i zobowiązuje się jej nie opuścić. W myśl tej deklaracyi może go Wanda zabić, aby zaś na ten wypadek mogła uniknąć odpowiedzialności publicznej, Seweryn oddaje jej własnoręcznie napisany list, w którym oświadcza, że zniechęcony do życia, sam je sobie odbiera. Po takich kontraktach wyjeżdża para kochanków do Florencyi; on w przebraniu jej służącego »Grzegorza« pełni najniższego rzędu posługi, musi znosić jej wybuchy gniewu i okrucieństwa. Z rozkoszą lubieżną poddaje się biczowaniu do krwi, krępowaniu sznurami, uwięzieniu w lochu, wreszcie z potworną rozkoszą spętany jej ręką i oćwiczony do krwi ręką jej kochanka, greka Aleksego Papadopulisa, którego w zamian za plagi pokornie w rękę całować musi, spogląda na miłosne jej uniesienia ze zezwierzęconym kochankiem. Następuje wyjazd Wandy z Grekiem z Florencyi, Seweryn zaś zostaje sam bez środków utrzymania, złamany na ciele i duszy. Mimoto przechowuje miłość i uwielbienie dla Wandy, którą mu odtąd przypomina obraz, będący w jego posiadaniu. Na obrazie tym spoczywa Wanda na otomanie, »wsparta na lewem ramieniu, w ciemnem futrze na obnażonem ciele; prawa jej ręka igra z biczem, obnażona zaś jej noga wspiera się niedbale na mężczyźnie (Sewerynie), który leżał u jej stóp jak niewolnik, jak pies, który rozmarzonym, płonącym wzrokiem męczennika ku niej w górę spoglądał«. Taką jest twórczość Sacher-Masocha w najkrótszym zarysie.

III. Masochizm, a Słowiańszczyzna.

Eulenburg[25] powiada: »Uderzające zamiłowanie Sacher-Masocha do bohaterów i bohaterek opisanego gatunku wypływa widocznie ze szczególnego, w słowiańskim pierwiastku ludowym czerpiącego swą podstawę zapatrywania na stosunek wzajemny płci; zapatrywania, które — nie bez słuszności — miłość pojmuje jako walkę płci, a w walce tej kobietę jako silniejszą, — jak to się zresztą niewątpliwie do pewnego stopnia zdarza u niektórych narodów słowiańskich z powodu bogatego uzdolnienia i większej siły woli ich kobiet«. Na innem miejscu czytamy znowu u Eulenburga zdanie: »Trzeba przyznać, że Sacher-Masoch czerpał z pewnego oznaczonego środowiska, jak również z pełnych wrażenia wspomnień młodocianych i że jego postacie przynajmniej w części opierają się na w istocie istniejących i etnologicznych stosunkach«. Powyższe zdania oparł Eulenburg, a raczej przejął je od Schlichtegrolla, na którego tak często się powołuje. Schlichtegroll zaś powiada w tonie wyroczni: Sacher-Masoch »znajdował modele swych bogiń miłości w swej ojczyźnie. Słowiańska kobieta jest inną, niż romańska lub niemiecka. Jest ona chciwszą władzy, lecz zarazem pierwotniejszą i mniej sprzeczną ze swą naturą, jak tamte. Jeźli dobra, to jest najlepsza, jeźli zła, to najgorsza na ziemi«. »Pewien wybitny autor powiada w swem w r. 1848 bezimiennie wydanem dziele »o Galicyi«: Kobiety w tym kraju mają do wyboru albo opanować swego męża zupełnie i uczynić zeń swego niewolnika, jak się to tam zdarza w regule, lub poniżyć się do rzędu najnędzniejszych stworzeń«. Wszystkie szczegóły, podane przez Schlichtegrolla, a dotyczące Słowian, nie zaopatrzone nigdzie podaniem źródła, z którego je czerpał, nie odpowiadają prawdzie, a są natomiast owocem bujnej wyobraźni. Niezgodnym z prawdą jest też podany przez niego przewodni wpływ kobiety na mężczyzn. Zapatrywania powyższe zaczerpnął Schlichtegroll niewątpliwie tylko od uwielbionego przez się Sacher-Masocha, który snując większość swych utworów na kanwie słowiańskiej i kreśląc tylko wampiryczne postacie niewiast słowiańskich, podziałał suggestywnie na swego biografa. Nadto zamieszcza Sacher-Masoch w swych utworach częste, pozornie zupełnie już ściśle dowiedzione zdania o dominującej roli kobiety słowiańskiej. Tak np. czytamy następujące zdanie w jego »Demonie dziewiczości«: »Kobiety Hebbla (autora niemieckich »Schauerdramen«) nie kochają nigdy, pozwalają się tylko uwielbiać. Ten rys kobiecej natury jest dziewiczy i germański, lecz ponieważ go Hebbel stale do kobiety odnosi, staje się słowiańskim«. Przyznaje on dalej, że »rys dziewiczości, połączonej z pewną dzikością i zimnem okrucieństwem« pojawia się już w starogermańskich sagach i poezyi, znajdując wcielenie swe w postaci Brunhildy, poczem powiada: »Znamiennem jest, że Hebbel na końcu swej twórczości napisał »Demetriusa«, że w końcu przecież skierował się tam, dokąd cała jego jaźń, jego pessymizm, a nadewszystko jego pojmowanie życia płciowego pierwotnie już ciążyły, do wielkiego słowiańskiego świata wschodu. Tutaj to zajmuje kobieta to wszechpotężne stanowisko w stosunku do mężczyzny, o jakiem ciągle Hebbel marzy. Kobieta, która jak Maryna (Mniszchówna) czyni mężczyznę swym niewolnikiem, która go niekiedy kopie nogą, batem znieważa, nie stanowi tutaj (w Słowiańszczyźnie) zjawiska anormalnego, lecz tylko typ«. Powyższe zdanie, przypisujące kobiecie słowiańskiej wyłącznie typ wampiryczny, poparte wyrażeniem się w innej powieści (»Don Juan z Kołomyi«), że »Niemiec obchodzi się z kobietą, jak ze swą poddaną, natomiast Słowianie i zwłaszcza Rosyanie, jak monarcha z monarchą, równy z równym«, lub poparte twierdzeniem, że najbardziej cnotliwą kobietą polską jest ta, która równocześnie ma tylko jednego kochanka, oraz że »jest to już utartym zwyczajem u naszych (?!) Polek« rozłączać się w kilka lat po ślubie ze swym mężem (»Hasara Raba«), sprzeciwia się innemu zdaniu, które autor także w formie pewnika wypowiada w swej »Nowej Pompadour«. Tam bowiem czytamy: »Francuzka jest miłą i uprzejmą, jeźli jest cnotliwą, jeźli nią nie jest, staje się lekkomyślną; cnotą Niemek jest surowość, a występek ich staje się okrucieństwem«. W Sacher-Masochu jest wiele sprzeczności, jak wogóle i on sam w swem życiu i popędach stanowi sprzeczność z tem, czem być powinien.
Do wydania wrzekomo przedmiotowego sądu o kobiecie słowiańskiej i jej stosunku do mężczyzny był jedynem źródłem dla Schlichtegrolla, a za nim dla Eulenburga, Sacher-Masoch poeta, rozmijający się już z tytułu swego powołania tak w życiu[26], jak i w utworach z prawdą. Lecz nietylko dla tej swej właściwości rozmijania się z prawdą nie powinien on był stanowić źródła dla biografa przy wydawaniu wymienionego sądu, gdyż należało się przed zużytkowaniem tego źródła zapytać, na jakiej podstawie opierał Sacher-Masoch opisy i poglądy na charakter kobiet słowiańskich. Twierdzenie jego, jak to wynika ze sprostowanego tutaj na datach urzędowych jego życiorysu, gołosłowne, że jest Słowianinem, »galicyjskim Rosyaninem« itd. niczego w tej mierze nie może dowodzić, skoro ten Słowianin, czy galicyjski Rosyanin, opuściwszy kraj rodzinny jako 13-letni chłopiec, odtąd prócz jednorazowego krótkiego w nim pobytu więcej go nie widział, bawiąc stale i niemal wyłącznie przez całe swe życie w Niemczech i skoro on widocznie tak zapomniał mowy swego rodzinnego kraju, że mimo uwielbienia (?) dla Rosyi, czy też Rusi, ani jednego w tych językach nie skreślił utworu. Jeźli nie można zaprzeczyć słuszności zdaniu Schlichtegrolla, że »wrażenia doznane w młodości, zwykły się utrwalać na całe życie«, to nie można w niem upatrywać jeszcze dowodu na to, że sąd autora o kobiecie słowiańskiej itd. musi być słuszny i prawdziwy, gdyż chłopak do lat 13 swego życia, nawet gdyby się później rozwinął geniuszem, nie jest zdolny wytworzyć sobie żadnego zdania o rzeczach, przechodzących siły dziecinnego umysłu. Sąd swój o stosunkach na Rusi i w części dawnych ziem polskich oparł Sacher-Masoch nie na osobistem doświadczeniu, nawet nie na pracach źródłowo je badających, lecz na swej kapryśnej i z sobą sprzecznej fantazyi, oraz na bezimiennych pamiętnikach ojca swego, czasowego dyrektora lwowskiej policyi. Że zaś urząd policyjny ma niemal wyłączne stosunki tylko ze światem występku i zbrodni, przeto nie dziwna, że bezkrytyczny, bo jednostronny sąd poety, syna dyrektora policyi, musiał o danem społeczeństwie, zwłaszcza z pochodzenia obcem, wypaść tak ujemnie, lecz zarazem i tak niezgodnie z prawdą. Nie inaczej wypadłby sąd poety, syna niemieckiego dyrektora policyi, np. w Paryżu o społeczeństwie francuskiem, gdyby się opierał na policyjnem doświadczeniu ojca i naodwrót. Z tem naszem zdaniem, że Sacher-Masoch opisuje w swych powieściach stosunki między mężczyzną a kobietą słowiańską w sposób nieodpowiadający prawdzie, zgadza się właściwie Schlichtegroll, skoro powiada, że Sacher-Masoch »nie daje nigdy martwego odbicia tego, co widział, lecz tworzy zawsze obrazy, przepojone duchem poetyckim«, a więc fantazyę, która jako taka do wysnuwania ścisłych wniosków żadną miarą nie uprawnia.
Sprawą stanowiska i znaczenia kobiety w Słowiańszczyźnie, w szczególności zaś w Polsce i na Rusi zajmowali się dość liczni badacze, lecz dotąd więcej tylko przygodnie, choć temat ten byłby zajmujący i zapewne dla wyjaśnienia niejednej zagadki dziejowej i społecznej ważny. Z dostępnych mi prac w tej mierze pozwolę sobie przedstawić stosunek kobiety do mężczyzny, aby wykazać, czy słuszny jest sąd Sacher-Masocha, a za nim jego biografa i Eulenburga dopatrywania się w masochizmie pierwiastku słowiańskiego.
U ludów pierwotnych, stojących jeszcze na nizkim stopniu kultury rola kobiety jest podrzędną; uważana raczej za rzecz, niewolnicę, służebną i rodzicielkę, podlega nieograniczonej władzy swego męża i pana. Nie jest ona uważana za człowieka. W greckim ἄνθρωπος i ἀνήρ mieści się wspólny pierwiastek, gdy γυνή nie ma już z pierwszymi żadnej wspólności, czyli że mąż, to człowiek, kobieta zaś jest tylko rodzicielką. Tę samą różnicę spotykamy także w określaniu mężczyzny i kobiety i u ludów słowiańskich, zwłaszcza u południowych, u których stanowisko kobiety dotąd jeszcze nizkie. U Serbów[27] zwie się mężczyzna »čorjek«, kobieta zaś »žena«, t. j. rodzicielka, a nie człowiek. Na Rusi mówi kobieta o swym mężu: »mój człowiek«, już choćby z tego mianownictwa tylko wnosić należy, że rola i stanowisko kobiety w słowiańszczyźnie nie było i dotąd zwłaszcza u ludu nie jest wybitne, przewodnie, lecz owszem podrzędne i podwładne. Wedle Krausa[28] musi kobieta w Serbii i Czarnogórze dotąd jeszcze mężczyznę, nawet młodszego od siebie, w rękę całować. Tamże i u ludu rosyjskiego skazana jest ona na najcięższą pracę i nie jest równą mężczyźnie w znaczeniu. Znosi ona cierpliwie swój los, pracuje dla swego męża i pana, razy i plagi odeń otrzymane uważa za dowód miłości. W Serbii nie wolno kobiecie przejść mężczyźnie w poprzek drogę, u nas przejście drogi przez starą kobietę uważane jest za niepomyślną wróżbę.
W czasach przedchrześciańskich[29] istniał w Polsce zwyczaj zabijania dzieci płci żeńskiej, istniało wielożeństwo, kobietę zwaną niewiastą czyli niewiestną lub niewiedzącą, kupowano jak towar i odrzucano jak towar, skoro się zużyła. Lecz nietylko w tak odległych czasach rola jej była podrzędną, gdyż zmienia się ona dopiero pod wpływem cudzoziemszczyzny w wieku XVII i XVIII i to zrazu tylko w domach możnych. Dosadnych dowodów, jak upośledzone było stanowisko kobiety, dostarczają nam z jednej strony przysłowia, z drugiej dzieje. Przysłowia jak: »gdzie dyabeł nie pomoże, babę pośle«, »rząd niewieści, nie czyni części«, »biada temu domowi, gdzie krowa dobodzie wołowi«, »ani na wsi, ani w mieście, nie ufaj nigdy niewieście«, »orzech, sztokfisz, niewiasta jednym trybem żyją, nic dobrego nie czynią, póki ich nie biją« itd., świadczą chyba nie o kulcie kobiecym i w rażącej są sprzeczności np. z hymnem niemieckiego poety: »Czcijmy niewiasty; ich ręka wplata róże do cierni naszego świata; pasmo miłości snuje ich dłoń«.
Szajnocha[30] powiada, że Słowianie różnią się od Germanów najwięcej swem wyobrażeniem o płci białej. »Wojenność męża zrobiła kobietę panią zagrody«. »Kobiety słowiańskie nie panowały« a wedle Lelewela rodzina starosłowiańska była męską, niewiasta w niej była tylko istotą przybraną«. Kobiety na tronie, począwszy od mistycznej Wandy, »która tylko swą śmiercią sławy nabyła«, były w Polsce mało lub wcale nie uznawane, nawet nie łubiane, im też przypisywano zawsze wszelkie niepowodzenia państwowe. I tak przytacza Kaczkowski słowa, powiedziane za królowej Elżbiety: »Płacz i wylewaj łzy polski narodzie, albowiem stało się nad tobą przekleństwo. Niewiasta ujęła berło twych rządów i będzie władać nad tobą. »W Polsce piastowej nie pytano, jaka matka, lecz jaki ojciec kogo rodzi, gdyż pochodzenie matki było bez wpływu na szlachetne urodzenie. Wedle Maciejowskiego[31] wymagano w Polsce od kobiety, aby »każdy jej postępek był z pokorą, a ze wstydem złączony«, jednak »powinna była być dzielną... a cichą jak synogarlica«. Mężczyzna zaś »powinien był dowieść samą skórą (tj. powierzchownością), że potrafi być mężem, tj., że będzie umiał rozkazywać w domu, jako ten, który głową, a nie nogami ma kiedyś być we swoim dworze. A ten dwór, że nie będzie podobny do owego domu, w którym, gdy kokosz gdacze, to kur milczy...[32], gdzie pani nie wzięła męża na wędzidła, lecz jego ulega rządom«. »Żona nazywała męża swego panem albo dobrodziejem, a on ją panią«. Tylko posażne żony bywały mężom nieposłuszne, lecz mąż »chwat« umiał i taką utrzymać w posłuszeństwie »rzemienia tęgiego przywołując na pomoc«. Po ślubie kobiety »odmieniał się maj w marzec, a żona u męża była jak bydlę. On, co jej niegdyś grał na dobrą noc, teraz jej grywał na gębie« powiada niewątpliwie z przesadą w kazaniu A. Makowski. Chomętowski[33] powtarza za Bartoszem Paprockim, że gdy córka ośmieliła się sprzeciwić woli ojca przy wyborze męża, a przedstawienia słowne nie skutkowały, brał ojciec w pomoc »surowiec wołowy«. Powołuje się on na protest Ł. Górnickiego przeciw zbytniemu ograniczaniu wolności kobiet i przeciw niesłusznemu rozciąganiu nad niemi władzy mężczyzn. »Kobiety nasze nie wkraczały w prawa mężczyzn, lecz dopomagały im najdzielniej w wielorakich stosunkach domowego zarządu«, twierdzi Chomętowski.
Satyry wieku XVI mają często za temat kobietę i jej nieznane dotąd wady, tj. rozrzutność, przesadę w strojach, zaniedbywanie gospodarstwa, miłostki i t. d. i podnoszą, że kobiety ówczesne umieją tak męża zniewolić, »że rad nie rad musi słuchać i czynić, co się podoba panusi«[34] — a skutek tej słabości męża aż nadto widoczny, bo »przez zbytki żon swych i wyniosłe myśli, niektórzy prędko w niedostatek przyszli«, jak mówi Grochowski w swej kolędzie. Panny nawzajem zalecają sobie starych mężów, gdyż ten »jedzie do miasta, gdy mu podchlebuje, co tylko zechce, wszystko jej kupuje. On rano wstaje, a u niego pani śpi do południa, jako jaka pani« (Jan Oleski »Seym panieński«).
Jeżeli w wieku XVI zaczął już zanikać surowy dawny obyczaj, a w ślad za tem zaczęła kobieta wybijać się w znaczeniu, to w dalszym czasie stan ten pod wpływem coraz więcej wnikającej cudzoziemszczyzny tem bardziej się wzmagał. Ten wpływ Zachodu uwidocznia się np. wybitnie w poezyi Andrzeja Morsztyna, którego »wiersze — jak powiada Brückner[36] — cechowała zmysłowość lubieżna Francuzów i Włochów«. W poezyach jego tkwią obce dotąd zawiązki masochizmu; choć nie są one jeszcze zbyt wyraźne, lecz w każdym razie zaznaczone, gdy się np. na kochankę żali: »Twoja mnie srogość o północy budzi, w oczach miasto snu stoją słone zdroje«, a mimo to dodaje: »dobranoc serce moje«, lub gdy tak swą miłość określa:

»Gdym blisko ciebie, o mój niepokoju!
Pałam — i ciało w zbytnim tleje znoju;
Jak się oddalisz, marznę, i z ochłody
Zmarzłej krwi w żyłach ścinają się lody.
Mogę cię tedy nazwać słońcem za to,
Że mi przynosisz i zimę i lato«.

W wieku XVII, a więcej jeszcze w XVIII zaczyna się dopiero nieznane dawniej oddawanie hołdu płci niewieściej, lecz hołdowanie to nie wypływało z duszy i z przekonania, jak np. u Niemców, lecz z przejętych z Zachodu obcych form i galanteryi. Skoro zaś wpływ Zachodu mógł z natury rzeczy dotyczyć tylko możnych i zamożnych, przeto i owa galanterya względem kobiet była właściwością wybrańców losu, a nie ogółu. Kaczkowski powiada, że »historya rodzin ówczesnych imiennie nam wykazuje, że właśnie te damy, które najwięcej doznawały czci po ówczesnemu pojętej, wsławiły się najgłośniejszą swawolą«. I w istocie tak było, jak to między innemi wynika np. z historycznych badań W. Łozińskiego[37]. Kobiety mężobójczynie, o których Łoziński wspomina, należą do rodzin magnackich. Potwierdza on w zupełności zdanie powyższe Kaczkowskiego, pisząc: »Możnaby przytoczyć niejeden przykład, że właśnie najdziksze, najśmielsze kobiety najłatwiej znachodziły wielbicieli i mężów« w tym wieku (XVII), w którym świat zowie »dzikim, groźnym, zabójczym, światem ucisku i przemocy bez władzy, bez rządu, bez ładu, bez miłosierdzia«; światem, w którym »krew tańsza od wina, człowiek tańszy od konia, w którym łatwo zabić, trudno nie być zabitym, cnotliwym być trudno, spokojnym nie podobna«. Nic też dziwnego, że w tym czasie i w tym świecie »zuchwalstwo, zapamiętałość i junactwo podobały się w ówczesnem społeczeństwie nie tylko w mężczyźnie, ale i w kobiecie. Virago »Herod baba« wywierała urok... Atrakcya polegała tu albo na sympatyi kontrastów, albo, co już rzadziej bywało, na sympatyi zupełnego podobieństwa: »similis simili gaudet«. A więc nawet i w wieku XVII mimo rozluźnienia obyczajów i wpływów obcych, pociąg do kobiet, żądnych władzy i przewagi nad mężczyzną nie zawsze wypływał z obudzonego już popędu masochicznego, skoro, choć zdaniem Łozińskiego rzadziej, wynikał z sympatyi podobieństwa: gwałtowny i zuchwały mąż, np. Boratyński bierze za żonę Annę Łachodowską, kobietę uznaną za namiętną i nieposkromioną.
Tak więc masochiczny rys zjawia się w Polsce późno, nie wynika on zatem z właściwości przyrodzonych, rasowych, trafia się u możnych, jako przejęty z obczyzny, jako nie odziedziczony, lecz tylko nabyty.
Co więcej, jest on wogóle rzadki aż do chwili obecnej, albowiem, pomijając już specyalną jego kazuistykę lekarską dotąd nie istniejącą u nas prawie zupełnie, to nie można go wykazać w utworach naszych wybitnych poetów i autorów. Łatwiej tu o wiele natrafić na ślady i to nieraz wybitne przeciwnego mu sadyzmu, że tylko wymienić scenę z ostatniego dzieła Sienkiewicza[38], w której Krzepecki »ogarnięty nagłą furyą, ryknął nieludzkim głosem i schwyciwszy dziewczynę za włosy, począł ją z jakąś dziką, zwierzęcą rozkoszą bić bez miłosierdzia i pamięci«. Zgodnie z tą sceną sadycznego wybuchu syna wkłada Sienkiewicz w usta jego ojca słowa, wyłączające zupełnie pociąg masochiczny: »przecie i ta, która jest zamężną, choćby i stara, musi mężowi ulegać i jego rozkazów słuchać«.
Ten sam pociąg sadyczny odzwierciedla się w utworach K. Tetmajera. Tak np. w jednej z jego góralskich nowelek[39] czytamy zdanie, wypowiedziane przez starego gazdę, jeszcze czułego na wdzięki niewieście: »Smiéłowanie Boskie, co to w tej dziewce za cary?! A nie ino w tej, ba cołke w kobitak! Miłość... hm! Co je to przecie, cy to ta głowa, cy to ta noga, cy co inkse, cy syćko wroz? Ale kiebyś dopod, tobyś zjod«. W tej samej nowelce opisuje on bohaterkę jako dziewczynę niezwykłej urody, lecz »pyszną, zuchwałą i nieużytą«, o której mawiano: »dyablica się za babę przyoblekła, cy jako«? Zdawałoby się, że ta dziewka o wybitnie wampirycznym rysie przyjmie chętnie za męża parobka o usposobieniu miękkiem, jak kochający ją Jasiek Mosiężny Muzyka. Tymczasem wybiera ona za męża innego parobka, który przed ślubem jeszcze już się jej odgraża, że za zuchwałe jej słowo, »to byk cię tak wyrzezał tam, ka trza, co za trzy dni nie siednies«. Gdy jej Jasiek wyrzuca, że miłością jego wzgardziła, ona doń powiada: »Miękiś był. Cemuześ mnie nie chycił, nie stusił pod gardło, tak, jak on?... Jesce kiebyś mie był wte, kiek ze sópki sła, tak nie puścił... kiebyś mi był nie uwierzył, kiebyś mie był ku ścianie przypar, kiebyś mie był wycion!... Ej! co za chłop taki?! pomyślałak se... Teroz jo jak zacarowana«... Tej silnej, nieużytej dziewczynie przypada do serca mężczyzna silny, junak z podkładem serdecznym, a nie miękki i tkliwy kochanek. Nawet cień masochizmu u niej w pogardzie.
Inaczej przedstawia się w tej mierze piśmiennictwo obcej np. niemieckie lub francuskie. Pomijając już, że w sagach staroniemieckich, np. w Nibelungach znajdujemy typ wampirycznej Brunhildy obok masochicznego Guntera, to nowsza i najnowsza literatura niemiecka stworzyła szereg dzieł masochicznych, że wymienić np. dramat Fryderyka Müllera »Golo i Genowefa«, w którym bohaterka jest pierwowzorem Wandy Dunajew Sacher-Masocha, powieści Hansa Fuchsa »Claire« lub »Po ciernistych ścieżkach« i t. d. Śladów masochizmu dopatruje się Schlichtegroll słusznie nawet w utworach Göthego[40]. W literaturze francuskiej spotykamy się z tak jawnym masochistą, jak Rousseau, z typami tak wyraźnie masochicznymi, jak kochanek Manon Lescaut w powieści tejże nazwy Prévosta, jak kochanek bohaterki powieści Richepina »La Glu« i t. d. — A piśmiennictwo stanowi przecież odbicie życia, zatem skoro w naszem piśmiennictwie masochicznych typów nie można odszukać, to i stąd wniosek, że masochizm jest nam dotąd obcy.
Na Rusi wedle Maciejowskiego kobieta »zostawszy żoną, żyła tylko dla męża«. Do komnat jej nikt prócz męża nie miał przystępu, wejście do nich wiodło przez jego izbę. Wedle Ł. Gołębiowskiego[41] u ludu ruskiego »mąż przywłaszcza sobie najwyższą władzę nad żoną, karze ją i bije, gdy opuszcza gospodarstwo, nie pilnuje domu i t. d. Mężczyzna ruski zdaje pracę na swą żonę«.
Sacher-Masoch podaje za ruski obyczaj, że w czasie zaślubin (np. w »Sądzie ludu«) pan młody zdejmuje pannie młodej bucik niejako na znak swej uległości względem niej. W tym względzie autor nasz albo się pomylił, źle poinformowany, lub też rozmyślnie obyczaj ten na swoją modłę przerobił. W istocie bowiem rzecz się ma odwrotnie, gdyż to panna młoda zdejmuje panu młodemu obuwie na znak uległości. Co więcej na zdjęciu obuwia obrzęd się nie kończy. Gdy panna młoda zdejmie swemu mężowi but prawy, on jej wręcza pieniądz, w nim ukryty, gdy zdejmie but lewy, uderza ją biczem zań zatkniętym. Ten sam zwyczaj istniał także na Litwie i był w użyciu aż do Jagiełły nawet u rodzin znaczniejszych. Na Rusi druchny lub panna młoda, przez nie wiedziona do pana młodego, nucą: »Da ne sama idu, da wedut mene«, a w śpiewie tym tkwi wyraz bojaźni przed swym przyszłym władcą i panem. Na Litwie śpiewa panna młoda w wigilię ślubu w czasie obrzędu, zwanego »kunigowaniem«, pieśń: »Pokłon ci o słońce, które zachodząc okrywasz ten smutny ostatni wieczór, co ma być wstępem do mojej srogiej niewoli i bojaźni«. — Obyczaj zdejmowania obuwia w czasie wesela był w nieco zmienionej formie znany w Niemczech. Wedle Plossa pozostawała kobieta u pogańskich Germanów pod opieką swego opiekuna, ojca i t. d. Chcący ją pojąć za żonę, musiał ją z tej opieki (Munt, stąd Vormund = opiekun) wykupić. Później stał się trzewik symbolem tego przeniesienia opieki i władzy nad kobietą z opiekuna jej na męża. Narzeczony przynosił jej trzewik, a gdy go ona włożyła, składała tem dowód swego poddania się jego władzy. Stąd wynikło wyrażenie się »bohaterstwo pantoflowe«, przez które rozumie się stan odwrotny, t. j. »wstąpienie mężczyzny w bucik kobiety« czyli poddanie się jego jej władzy. Mimo opiekuństwa, jakiemu ulegała kobieta u Germanów, była ona przecież, jak się wyraża Ploss, poważaną i cenioną. Dla niej i przed nią staczano turnieje, z jej rąk brano nagrody. Stanowisko jej wybitne u Germanów dawało bezwzględnie więcej pola do wytworzenia się anormalnego stosunku między nią a mężem, do masochizmu, tak bezpodstawnie odnoszonego przez Sacher-Masocha do stosunków w Słowiańszczyźnie, a zwłaszcza w Polsce i na Rusi.

IV. Uwagi psychopatologiczne.

Poznawszy naszego autora z jego życia i twórczości i rozpatrzywszy się w realnych danych tego tła, na którem największą część swych utworów snuje, godzi się zapytać, czy stworzone przezeń typy są fizyologiczne, a więc prawidłowe i czy, jeźliby je należało uważać za anormalne, one same nie dozwalają już wnosić, że twórca ich był również anormalny?
Eulenburg powiada w pierwszem swem dziele[42], że »typy Sacher-Masocha nie mają w sobie nic chorobowo erotycznego, nic z zakresu patologii płciowej, lecz wynikają z realnych (przynajmniej wedle zapatrywania ich autora w istocie tak ukształtowanych) kulturalnych i etnologicznych stosunków«. W dziele zaś późniejszem[43] tak się wyraża Eulenburg: »Jeźli zgodzić się trzeba z tem, że Sacher-Masoch czerpał z pewnego środowiska i z pełnych wrażenia wspomnień młodości, i że postaci jego wynikały przynajmniej w części z istniejących w istocie kulturalnych i etnologicznych stosunków, to przecież rozwinęły się te jego wcześnie wytworzone zapatrywania i wyobrażenia w »myśli nadwartościowe« tylko mocą wewnętrznej słabości i braku odporności jego natury; myśli te nie opuściły go przez całe życie i wywarły doniosły wpływ tak na jego całą artystyczną działalność jak również, choć niestety, na jego osobisty bieg życia«. Tem późniejszem oświadczeniem obala więc Eulenburg zapatrywanie swe pierwotne co do prawidłowości typów, stworzonych przez Sacher-Masocha, albowiem przyznaje im tylko w części podstawę etnologiczno-kulturalną, głównie przecież wywodzi je z myśli nadwartościowych, zrodzonych w tym kierunku w jego umyśle. Innemi słowy znaczy to, że typy Sacher-Masocha nie są przecież tak prawidłowe, jakimi mogłyby się wydawać temu, któryby przypadkowo jeden lub dwa jego utwory przeczytał. Gdyby typy zasadnicze Sacher-Masocha były w utworach jego tylko epizodyczne, a więc niezasadnicze, to straciłyby na patologicznem znaczeniu wogóle, a już w szczególności w odniesieniu do osoby swego twórcy. Wtedy nie mogłaby też psychiatrya, a w szczególności Krafft-Ebing utworzyć z nich jednolitego typu masochicznego. Skoro zaś typ mężczyzny do ostateczności uległego sile płciowej kobiecej, obok typu kobiety, do ostateczności chciwej władzy nad pierwszym, przewijają się jak nić czerwona przez cały artystyczno-literacki dorobek autora, przeto nabierają one zasadniczego, a patologicznego znaczenia. Nikt, komu psychopatologia płciowa jest znaną, nie zaprzeczy, że typy męzkie i kobiece Sacher-Masocha wydarzają się w życiu codziennem, lecz każdy przyzna, że typy takie, zwłaszcza męzkie, odbiegają od prawidła, a więc należą do wyjątków. Tłomaczenie genezy tych typów słowiańskim pierwiastkiem Sacher-Masocha po wywodach w poprzednich rozdziałach upada, zresztą w myśl tych wywodów byłyby one raczej zrozumiałe u Niemca, niż u Słowianina, za jakiego uważać się nie miał Sacher-Masoch dostatecznej podstawy. Tej podstawy nie dostarczył Schlichtegroll nawet przytoczeniem następującego epizodu z życia autora. Miał on raz doznać na jednej z austryackich stacyi kolejowych silnego wzruszenia na widok kilku wieśniaków rusińskich w ich strojach ojczystych i miał poczuć w sobie wspólność pochodzenia z nimi. Poczem czytamy: »Z podobnie gorącem spojrzeniem zwykł on (Sacher-Masoch) stawać przed wystawą kuśnierską, z której poglądają na nas futra wypchanych lwów lub polarnych niedźwiedzi«. Z powyższego zresztą cynicznego zestawienia, wielkiego, czy też raczej czułego przywiązania jego, objawianego w równym stopniu do wieśniaków rusińskich i do lwich lub niedźwiedzich manekinów, wynika jedynie to tylko, że jeźli przywiązanie do wypchanych zwierząt dowodzi tylko fetyszyzmu, to także umiłowanie ludu rusińskiego zdaje się być tylko fetyszyzmem zwróconym do odmiennego przedmiotu. Z tem wszystkiem uderzać musi potęga suggestyi, jaką podziałał Sacher-Masoch w kierunku wywodzenia masochizmu ze źródła etnologiczno-kulturalnego (słowiańskiego) nietylko na laików, wielbicieli swego talentu, lecz i na poważnego neurologa, jakim jest Eulenburg, któremu przecież równocześnie nawet przez myśl nie przeszło wywodzić sadyzmu od romańskiego pochodzenia markiza de Sadea, mianodawcy tego zboczenia. Jak więc sadyzm, tak i masochizm nie mają swego źródła w pewnem etnicznem środowisku, lecz tylko w nieprawidłowej vita sexualis, która może się wydarzyć tak dobrze u ludzi romańskiego, lub germańskiego, jak i słowiańskiego pochodzenia. Wreszcie, jak wiadomo, już rzymscy poeci np. Propercyusz, Tybullus i Katullus opiewali w swych poezyach masochiczny stosunek mężczyzny do kobiety, a niektórzy cezarowie rzymscy np. Nero byli wedle opisu Swetoniusza dotknięci obok innych perwersyi także masochizmem, mimo to przecież nie można u nich nawet myśleć o wpływie pierwiastka słowiańskiego.
Typy stworzone przez Sacher-Masocha są więc patologiczne tak samo, jak typy Sadea, ucieleśnione pod postaciami Bressaca, Rodina, de Bandolea, mnichów Severino, Jérômea (»Justine«), Noirceuila, Saint-Fonda (»Juliette«), książąt Blangis, Durceta, de Curvala (»Les 120 journées de Sodom«) i t. d., których nikt nie mógłby nazwać prawidłowymi. Wspomniawszy już de Sadea, nie podobna się obronić nasuwającej się myśli o pewnem powinowactwie, jakie zachodzi między nim, a Sacher-Masochem. Z góry przecież należy się zastrzedz, że w kierunku artystycznym nie mogą obaj ze sobą iść w porównanie, gdyż Sacher-Masoch jest niewątpliwie artystą, de Sade tylko pornografem. Powinowactwo ich polega z jednej strony na ustawicznem poruszaniu w swych utworach zagadnień płciowych i stwarzaniu typów zasadniczych, a sobie właściwych, z drugiej zaś strony na wprowadzaniu także i odmiennych niż zasadnicze, niemniej patologicznych postaci pod względem płciowym. W tym kierunku wyższym jest znowu de Sade, bo stworzył on w swym niedawno przez E. Dührena[44] odkrytym rękopisie »120 dni Sodomy« właściwie pierwszy podręcznik psychopatyi seksualnej.
Już w poprzednich rozdziałach wspomniałem o kilku postaciach utworów Sacher-Masocha, które od jego zasadniczego typu odbiegają, lecz mimo to noszą piętno psychopatyczne. Tak np. postać hr. Tarnowa (»Miłość Platona«), gardzącego miłością i namiętnością pięknej księżny Baragreff, odwracającego się wogóle od kobiet, a uwielbiającego tylko mężczyzn, zakrawa wybitnie na płciowego psychohermafrodytę w pojęciu Krafft-Ebinga; tenor, bohater nowelli »O jakaż rozkosz być biczowanym« przedstawia typ mieszany, sadysty i masochisty; niemal wszyscy jego bohaterowie, a zwłaszcza już Seweryn są fetyszystami, których pociągają płciowo futra, aksamity, pewne barwy np. czerwona, statuy, ręce kobiece i t. d. Na tych odmianach Sacher-Masoch nie poprzestaje, gdyż stwarza także, choć w umiarkowanej, możliwie artystycznej formie, postacie imaginacyjnych nekrofilów. Nekrofilem jest sąsiad Bromirskiej (»Testament«) lubujący się w drzemkach poobiednich w trumnie a w wyższym jeszcze stopniu 70-letni giełdowicz wiedeński (»Powstaniec«), który poleca publicznym dziewczętom ubierać się »w suknie z ciężkiego białego jedwabiu, dziewiczy welon i wieniec mirtowy« i kłaść się do trumny, w której zwykł był po południu drzemać. Po ułożeniu się w trumnie dziewczyny, sam klękał na przygotowanym klęczniku i modlił się tak »gorąco, że wreszcie łzy wylewał i łkając całował ręce i stopy półmartwej córy rozkoszy, jak gdyby komu z swych najdroższych, który się rozstał z życiem«. Ostatnio przywiedzionych postaci nie można już żadną miarą usprawiedliwić nawet względami etnologiczno-kulturalnymi, nie można też ani na chwilę zawahać się w uznaniu ich za nawskroś patologiczne, niejako wyjęte z odnośnej kazuistyki Taxila[45] i. t. p., które w myśl obecnego stanowiska nauki należy tłómaczyć conajmniej znacznego stopnia zwyrodnieniem umysłowem. Tak więc wszystkie omówione typy, jakimi ożywił Sacher-Masoch swe utwory, stanowią jedną galeryą postaci zwyrodniałych, psychopatycznych, na których powstanie tło etniczno-kulturalne wpływu mieć nie mogło i nie miało.
Schlichtegroll powiada: »Nie mylnym jest sąd, że każdy autor typy swojej płci obdarza swymi osobistymi rysami, natomiast typom płci przeciwnej nadaje cechy, które mu do dopełnienia jego indywidualności są potrzebne«. W myśl powyższego zdania należy więc typy męzkie zwłaszcza zasadnicze, stworzone przez Sacher-Masocha, uważać za wierne odbicia jego własnej jaźni, zaś jego typy kobiece za takie, jakich on w życiu swem pożądał, czyli że pod postacią swych bohaterów on sam się ukrywał, wobec czego znowu twierdzenie nasze o patologiczności rzeczonych typów dotyczy ostatecznie jego osoby.
Jakkolwiek wniosek ten jest zupełnie słuszny, wymaga przecież jeszcze dokładniejszego potwierdzenia, tem bardziej, że Schlichtegroll podnosi w kilku miejscach swej biografii na usprawiedliwienie rodzaju twórczości naszego autora, jakoby on do niej był zniewolony żądaniem swych nakładców i wydawców. Usprawiedliwienie to brzmi dość dziwnie, gdyż pomijając już nieprzychylność krytyk, zwłaszcza niemieckich, czyniących temu rodzajowi jego twórczości uzasadnione zarzuty, pomijając zarzuty w tej samej mierze, uczynione mu listownie przez Hamerlinga, pomijając wreszcie prośby jego pierwszej żony, aby dla ocalenia zagrożonej poczytności swych utworów zmienił ich masochiczną tendencyę, żaden wydawca czy nakładca nie zwracałby się do niego z podobnem żądaniem, gdyby on sam nie był do tego pokroju twórczości najbardziej skłonny i uzdolniony. Nadto wiemy, że Sacher-Masoch, choć wrzekomo z usposobienia łagodny i uległy zwłaszcza kobietom, miłował wielce spokój, tak cielesny, jak duchowy, i umiał przed zaburzeniem jego się obronić, umiał też uporczywie obstać przy swojem postanowieniu, jak to zresztą wynika także z pamiętników jego pierwszej żony. Gdyby mu zatem właściwy jego rodzaj twórczości nie dogadzał i nie był potrzebą jego duszy, to niezawodnie byłby go zupełnie zaniechał, lub odmienił. W życiorysie Sacher-Masocha przytacza Schlichtegroll dla uniewinnienia pociągu jego do futer zdanie Göthego »niektórym ludziom należy przebaczyć ich idyotyzmy«. W myśl tego musimy też przebaczyć autorowi »Wenus we futrze« tak jego fetyszystyczny pociąg do futer, których próbek posiadał znaczną kolekcyę, jak i jego algofiliczny rodzaj twórczości. Tworzył on tak, bo inaczej nie mógł, tworzył tak, jak czuł i jak żył. Wszak życie swoje odbił w swych utworach, jak w zwierciadle, wszak główne jego utwory są właściwie rodzajem pamiętników własnego życia. Dlaczego zaś tak czuł, możemy na podstawie danych z jego życia dokładnie, a zgodnie z nauką lekarską wyjaśnić.
O stanie zdrowia rodziców i przodków Sacher-Masocha nic nam nie wiadomo, natomiast wiemy, że on sam był dzieckiem wątłem, któremu nie rokowano długiego życia. Rozwój jego umysłowy odbywał się szybko dzięki niewątpliwym i niepowszednim zdolnościom, albowiem jako dwudziestoletni młodzieniec mógł się poszczycić dyplomem doktora praw, a w rok potem godnością docenta historyi w uniwersytecie w Gracu. Równie szybkim a nawet przedwczesnym jest jego rozwój płciowy. Sam się przyznaje, że już jako dziecię był nadzwyczaj zmysłowy, a zmysłowość ta skierowywała się zrazu do gipsowej figury na biurku ojca, potem do rąk ciotki, któremi go skarciła dotkliwie, wreszcie do futer i kotów, a ta ostatnia utrzymała się przez całe jego życie. Jak Schiller potrzebował zapachu zgniłych jabłek dla podniecenia fantazyi, tak on, tworząc swe powieści, musiał w tym samym celu spoglądać na futro niewieście, rzucone na otomanę. Dziecięcej jeszcze wyobraźni jego dogadzały tylko opisy i obrazy tortur i udręczeń męczenników lub skazanych na stracenie. Jako mąż swej pierwszej żony czuje się ustawicznie a bezpodstawnie chorym na cierpienia, częścią znane, częścią nieznane, lęka się ciasnych przestrzeni, posępnych gmachów np. kościołów, burzy, wobec której jak dziecię kryje się w łóżku i zasłania okna, wreszcie doznaje okresowo napadów śmiertelnego lęku wśród pracy lub wśród rozmowy z obcymi ludźmi, i ulega napadowi samowłóctwa. Charakter jego poza dążnością do zadowolenia algofilicznego popędu płciowego chwiejny, próżny, goniący za szlacheckimi tytułami, kłamliwy, łatwowierny, wreszcie dziecinny, (jak to wynika np. z ulubionej jego zabawy z papierowymi żołnierzami w czasie, gdy już był ojcem rodziny) i zabobonny, skoro mógł wierzyć w istnienie tak zwanego »drugiego wzroku« u dziada swego Masocha, mocą którego miał dziadek jego przepowiadać prawdziwie śmierć w rodzinie lub w gronie przyjaciół (przypisek własny do »Marcela albo baśń o szczęściu«). Wrażliwy nadmiernie i przeczuły, bezsenną nocą i płaczem okupuje śmierć kota, przyczem przesadne umiłowanie kotów dzieli dziedzicznie z krewną swą ojczystą, Różą Sacher; naodwrót znosi mężnie śmierć ukochanego przez się syna Aleksandra i rozstanie z dwojgiem dzieci pozostałych. Szelest sukien kobiecych, jak sam przyznaje, jest czynnikiem, który »najbardziej jest zdolny przeszkodzić mu w pracy i uczynić go roztargnionym« (»Sąd ludowy«). Na tem tle rozwija się jego anormalny pociąg płciowy poddawania się tyranii kobiet przewrotnych, jak go określa jego biograf i jego utwory-pamiętniki. Do tego obrazu dodajmy jeszcze szczegół, zapisany w pracy Schlichtegrolla, t. j. asymetryę jego twarzy, której »jeden profil miał być delikatny i regularny, jakby rzeźbiony na medalu, drugi tępy i nieco obwisły«, wreszcie jego obłąkanie końcowe, z którego uwolniła go dopiero dobroczynna śmierć, a możemy pojąć i wytłómaczyć jego stan duchowy.
Podobnie jak de Sade, był Sacher-Masoch jednym z tych, którym brak wewnętrznego zrównoważenia, u których obok świetnych nieraz zdolności uwidaczniają się luki moralne, a nawet i intellektualne, jednym z grupy zwyrodniałych. Szczegóły, przywiedzione z życiorysu Sacher-Masocha, stanowią niezbite dowody jego psychopatycznej natury, jego zwyrodnienia. Jednem ze znamion tego zwyrodnienia było u niego wczesne obudzenie się popędu płciowego i przejawienie się go w opacznych kierunkach, jak przedewszystkiem w kierunku algofilicznym i fetyszystycznym. Skoro zaś dany mu był niepospolity twórczy, artystyczny talent, przeto algofiliczny, z jego zwyrodnienia wynikły popęd mógł się uplastycznić w stworzonych przezeń postaciach. A te postacie i typy są tak nieprawidłowe, jak nim jest ich twórca, gdyż są tylko wyrazem jego zwyrodnienia, które pod koniec życia autora znalazło nawet swe ujście w istotnem obłąkaniu.
Pod tym kątem widzenia oceniając utwory Sacher-Masocha, nie można im czynić żadnego zarzutu, inny przecież należałoby wygłosić o nich sąd, gdyby je był zrodził umysł, wolny od piętna patologicznego. Jeżeli bowiem musimy się zgodzić z wywodami Schlichtegrolla, że zwłaszcza u schyłku XIX wieku zerwaliśmy bodaj częściowo z pruderyą, że prawidłowość tezy »naturalia non sunt turpia«, wyrażonej przez Mantegazzę słowy »nauka nie uznaje rzeczy wstrętnych... wszystko, co ludzkie, wchodzi w zakres nauk« coraz więcej znaczy swe zwycięstwo pod wpływem usiłowań poznania, to przecież słuszność tych wywodów dotyczyć może tylko nauki, a nie tworów literatury pięknej. W literaturze pięknej niema miejsca na opracowywanie ścisłe i dokładne zjawisk i zagadnień, należących bezpodzielnie do patologii, a zwłaszcza zjawisk zboczeń popędu płciowego, które w tak przystępną, jak literacka, ubrane szatę nie przynoszą nauce realnych korzyści, natomiast wyrządzają ludzkości drogą poddawania i naśladownictwa tylko dotkliwą szkodę. »Sacher-Masoch był bojownikiem — twierdzi w swej przedmowie Schlichtegroll — który, jeżeli padł ze złamanem sercem, to jednak w nieuszkodzonym rynsztunku«, lecz dodać tu musimy, że był on bojownikiem za sprawę, której w ten sposób, jak on to czynił, nie dopomaga się w niczem, że padł nie z sercem, lecz z umysłem złamanym i nie dla niej, lecz z powodu niej, wreszcie, że rynsztunek jego nie mógł w walce doznać już uszkodzenia, bo od początku tej walki nie był całym i nienaruszonym. Zasługa jego, jako szermierza za prawdę, zdzierającego zasłonę z ukrywanej dotąd ponurej strony życia ludzkiego, mała, bo uczynili to przed nim inni, a więcej powołani i we właściwszej formie. »Ex ossibus ultor«! wykrzykuje Schlichtegroll, lecz mściciel, mszczący się na prochach autora. Mścicielem tym liczni wielbiciele jego kierunku, ci, którzy równie jak on zwyrodniali, odkrywając w jego utworach wzór do naśladowania, szerzą w drodze psychicznego kontagium masochiczne zboczenia płciowe.

Zakończenie.

Już po ukończeniu wykładu powyższego, którego znaczna część już była ogłoszona drukiem, pojawiło się krótkie doniesienie Raffalovicha[46], stanowiące ważny przyczynek do sprawy masochizmu. W doniesieniu tem streszcza Raffalovich w najogólniejszym zarysie pamiętnik pierwszej żony Sacher-Masocha, poczem zawiadamia, że wielokrotnie już wspominany biograf naszego autora, Schlichtegroll, ma niebawem wydać odpowiedź na rzeczone pamiętniki, osnutą na dzienniku Sacher-Masocha, listach i innych dokumentach po nim pozostałych. Nie mogąc się ograniczyć na powtórzeniu krótkich uwag Raffalovicha co do nowej publikacyi Schlichtegrolla, zaznajomiłem się z nią dokładnie, aby nie pominąć w mej monografii żadnego, zwłaszcza ważnego szczegółu, któryby zdolny był rozjaśnić genezę masochizmu u jego mianodawcy.
Publikacyę najnowszą, opatrzoną wiele mówiącym nagłówkiem »Wanda bez futra i maski« zaczyna Schlichtegroll[47] od oceny wartości pamiętników wogóle. Twierdzi on, i słusznie, że autor każdego pamiętnika, nawet mimo wysiłku, musi być zawsze przeważnie podmiotowym i dlatego też mogą wszelkie pamiętniki przedstawiać istotne zdarzenia tylko w częściowem, zgodnem z prawdą oświetleniu zwłaszcza, jeźli pamiętniki były pisane już po upływie dłuższego czasu od chwili zdarzeń, stanowiących ich osnowę. Temu twierdzeniu Schlichtegrolla nie można odmówić znaczenia, choćby z uwagi na obecne zdobycze »psychologii świadczenia« i na stwierdzone nauką niedoskonałości ludzkiej pamięci. Wobec faktu, że pamiętnik pierwszej żony Sacher-Masocha był dopiero »ex post« pisany, muszą zarzuty podniesione przez Schlichtegrolla co do pamiętników wogóle, dotyczyć także i tego pamiętnika. Schlichtegroll ufa więcej przytaczanemu gęsto przez siebie dziennikowi Sacher-Masocha. Niewątpliwie dziennik ten może posiadać większe znaczenie od pamiętników pani »Wandy« Sacher-Masochowej, albowiem był on pisany niemal z dnia na dzień i w formie dyalogu, rozgrywającego się między małżonkami.
Zestawiwszy atoli obecne rewelacye Schlichtegrolla ze »spowiedzią życia« pani Sacher-Masochowej, musi się dojść do przekonania, że jedne i drugie, z przeciwnych obozów wynikłe pamiętniki przedstawiają jądro rzeczy najzupełniej zgodnie i zbieżnie, tem samem dowodzą, że treść ich zasadnicza odpowiada prawdzie. Słusznie też powiada Raffalovich, że w publikacyi najnowszej Schlichtegrolla »mąż (t. j. Sacher-Masoch) nie przedstawia się lepiej od żony«. Różnica między tymi pamiętnikami tkwi tylko w samem podmiotowo rożnem oświetleniu faktów zresztą zgodnie opisanych.
Nie mogę wchodzić w szczegóły publikacyi Schlichtegrolla, gdyż musiałbym chyba ją przełożyć na język polski z niewielkim pożytkiem dla piśmiennictwa, tembardziej, że, jak słusznie zaznacza Raffalovich, stanowi ona tylko ciężkie oskarżenie pani Sacher-Masochowej, a jest pozbawiona zupełnie wszelkiego uroku literackiego. Wystarczy mi tu tylko nadmienić, że Sacher-Masoch, urodzony masochista, w pogoni swej za w istocie wampiryczną kobietą, któraby zdolną była odtworzyć z nim w rzeczywistości potworne dzieje Wandy, Wenery we futrze i Seweryna, znalazł swój wymarzony ideał w swej pierwszej żonie, Aurorze Angelice Rümelin, używającej tak chętnie różnych pseudonimów, n. p. imion Alicyi, Hero, Santalli, Wandy Dunajew lub Sacher-Masoch. Niewątpliwie bowiem tkwił w naturze autorki spowiedzi z życia pierwiastek Wenery we futrze, jak się wyraża Schlichtegroll, gdyż znęcanie się jej nad mężem nie wynikało wyłącznie tylko z biernego jej poddawania się woli męża (wedle jej pamiętnika), lecz także z własnego popędu; znajdowała bowiem niewątpliwie przyjemność w udręczaniu męża, którego nawet ostatecznie chciała, według listu jego, odsprzedać jego drugiej żonie za sumę 10.000 marek! Z własnych listów pani »Wandy« Sacher-Masochowej do męża wynika niedwuznacznie, że, — użyjmy tu słów Schlichtegrolla — »życie jej wykazuje aż nadto wiele ciemnych plam«, że podsycała masochiczny popęd męża, była zatem prowokującą, nie zaś powolną tylko jego żądaniu, za jaką w swej spowiedzi chce się przedstawić. Czytając te ponure tajemnice małżeńskie, nie można się wręcz oprzeć przekonaniu, któremu Raffalovich daje jędrny wyraz, że Sacher-Masoch i pierwsza jego żona nienawidzili się wzajemnie, jak się umieją nienawidzieć »mąż słaby i żona samolubna, popędliwa i komedyancka«. To też rwał się między nimi stosunek ustawicznie, podtrzymywany tylko jej finezyą wampiryczną i futrzanymi kostyumami. Wreszcie gdy z biegiem czasu żądnemu rozmaitości u każdego człowieka popędowi płciowemu Sacher-Masocha spowszedniał urok »artis amandi« żony, przekonał się Sacher-Masoch, niestety zapóźno, że, jak się wyraża Raffalovich, »kochał tylko futro na swej żonie, a nie żonę«.
Pomijając tę stronę sprawy, mieści się w ostatniej publikacyi Schlichtegrolla kilka szczegółów, które prostując dawne jego entuzyastyczne odnoszenie się do osoby i talentu Sacher-Masocha, potwierdzają najzupełniej sąd o tym autorze, przeżeranie bez pomocy osobistych jego aktów wydany.
W zakończeniu swej ostatniej publikacyi powiada Schlichtegroll: »Bieg życia Sacher-Masocha nie jest wolny od błędów i omyłek.... Był to wielki poeta, zarazem jednak człowiek pełen słabostek, który nadto był chorobowo obciążony«. W początku zaś swej publikacyi zaznacza on, że Sacher-Masoch nie chciał się nigdy pogodzić ze zdaniem, jakoby był algolagnistą, człowiekiem o przewrotnem poczuciu płciowem, nie mógł też przebaczyć Krafft-Ebingowi, że użył nazwiska jego na określenie psychopatycznego zboczenia popędu płciowego. Stale i zawsze znajdował uzasadnienie swego poczucia we wpływach atawistycznych i etnograficznych, t. j. w swem wrzekomo słowiańskiem pochodzeniu. Wbrew dawnym twierdzeniom przyznaje obecnie Schlichtegroll, że »w rzeczywistości płynęło w jego żyłach nienazbyt wiele krwi słowiańskiej«, mimoto nie może się jeszcze w zupełności wyswobodzić z suggestyi o słowiańskiem pochodzeniu Sacher-Masocha, skoro przytaczając ustęp z jego życiorysu, podanego w Nrze 254 »Gazety zagrzebskiej« z roku 1872 przez E. von Saxa, prostuje twierdzenie nazywające Masochów szlachecką rodziną północno-węgierską, na »małoruską«. Że sprostowanie to błędne, wynika z poprzednich moich uwag.
W dalszym ciągu oświadcza Schlichtegroll, że »Sacher-Masoch był najczystszym typem algolagnisty, a co najwyżej możnaby się tylko o to spierać, czy w wyższym stopniu był fetyszystą lub masochistą. Sąd, wypowiedziany przez Eulenburga o markizie de Sade, stosuje się w pewnym względzie do niego; był on osobistością, dotkniętą ciężkiem zwyrodnieniem, z przewrotnemi skłonnościami i popędami w kierunku seksualno-patologicznym, być może okresowo się nasilającymi, które go uczyniły zjawiskiem wybitnie antisocyalnem«. Nieco dalej wyraża się znowu: »W tym wysoko uzdolnionym człowieku i charakterze tkwiły obok siebie dziwne przeciwieństwa; był równie ascetycznym, jak wyuzdanym, równie trzeźwym, jak fantastycznym, równie odważnym, jak zabobonnym, bystrym umysłowo i naiwnym«. W ciągu pracy swej zwie go stale »psychopatą« lub »chorym«.
Szczegóły powyższe, z ostatniej publikacyi Schlichtegrolla przytoczone, potwierdzają zatem w zupełności sąd mój o Sacher-Masochu i jego masochizmie. Nie krwi słowiańskiej, która w żyłach jego nie płynęła wcale, lecz psychopatycznemu obciążeniu zawdzięczał on swą płciową przewrotność, której dosadny wyraz dał w swych utworach. Że się zaś do swej psychopatyi nie przyznawał, nie dziw, bo który z psychopatów, który z obłąkanych, ma świadomość swego stanu? Pogoń jego za niedościgłym ideałem kobiety, któraby za dnia była uosobieniem jego Marcelli, a w nocy jego Wenery we futrze, któraby łączyła potworne okrucieństwo z gołębią łagodnością i słodyczą, — była obłędną, jak obłędną jego »vita sexualis« wogóle.
Dodatkowe uwagi moje zakończę najlepiej słowami Raffalovicha: »Gdybyż to się mogli masochiści nauczyć u wstępu swych praktyk z historyi Leopolda i Wandy nie ulegać popędowi masochicznemu i nie obudzać w sobie przewrotności zwierzęcia ludzkiego!« Cóż, kiedy odpowiedzą: »ponad siły«.






  1. Sexuale Neuropathie. Leipzig 1895. Str. III.
  2. Sadismus u. Masochismus. Wiesbaden 1902. Str. 44.
  3. Sacher-Masoch u. der Masochismus. Litterarhistorische u. kulturhistorische Studien. Dresden 1901.
  4. Biographisches Lexikon. Wien 1874. T. 28.
  5. Briefe über den jetzigen Zustand von Galizien. Leipzig 1786.
  6. Z przeszłości Galicyi. Lwów 1895.
  7. Kronika miasta Lwowa. Lwów 1844.
  8. Finkel-Starzyński: Historya uniwersytetu lwowskiego. Lwów 1894. Str. III i d.
  9. Gazeta lwowska z 7. czerwca 1838. Nr 67.
  10. Staatsanzeigfen T. XII. Z. 45—48. Göttingen 1788. Str. 301—310.
  11. Gąsiorowski: Zbiór wiadomości do hist. sztuki lek. w Polsce. Poznań 1854. T. III. Str. 114.
  12. Wyjaśnień w tym względzie udzielił mi prof. dr Sieradzki.
  13. Gartenlaube (für Österreich).
  14. Por. przedmowę do Sacher-Masocha: Eigentum.
  15. Por. Sacher-Masocha: Venus im Pelz.
  16. Por. Sacher-Masocha: Marzella.
  17. W noweli swej: Das Volksgericht, wyraża się: »unsere Czaren, unsere Könige von Polen....«
  18. Por. Wurzbacha B.-L. l. c. Schlichtegroll podaje rok 1836 jako rok urodzenia.
  19. Patrz Balzera: Genealogia Piastów. Kraków 1895.
  20. Meine Lebensbeichte. Memoiren von Wanda von Sacher-Masoch. Berlin-Leipzig 1906.
  21. Jakób Rosenthal czyli Jacques St. Cére, wpływowy redaktor »Figara«, skończył swą karyerę w roku 1888, aresztowany z powodu sprawy Lebaudy.
  22. Słowa tego nieznanego ani Lindemu (Słownik. Lwów 1855) ani Ł. Gołębiowskiemu (Ubiory w Polszcze. Warszawa 1830) używa stale na określenie wolnego kaftana kobiecego, stanowiącego jego zdaniem część narodowego stroju kobiety polskiej i ruskiej. Warszawski »Słownik« Karłowicza, Kryńskiego i Niedźwieckiego (1902) podaje wyraz »kacabaj, kacabaja, kacabajka«, jako wyraz gwarowy, oznaczający »górne ubranie kobiece, rodzaj mantylki; katanka, kaftan watowany kobiecy, szubka«, wyprowadzając go z niemieckiego »Kutzboi« (gwarowego) = »gruba tkanina kosmata«.
  23. L. c.
  24. »Drum vermeide Hymens Falle, Hoffe nie, ein Weib ist dein! Aber lieb’ und täusche alle, Üm nicht selbst getäuscht zu sein«.
  25. Sexuale Neuropathic l. c. str. III i Sadismus u. Masochismus l. c. str. 50.
  26. Por. Życiorys, zdanie żony jego.
  27. Ploss-Bartels: Das Weib i t. d. Leipzig 1895. T. II, str. 472—475.
  28. Tamże.
  29. Z. Kaczkowski: Kobieta w Polsce. Petersburg 1895. T. I, str. 55.
  30. Staropolskie wyobrażenie o kobietach. Dzieła. Warszawa 1876. Tom IV.
  31. Polska i Ruś aż do pierwszej połowy XVII wieku pod względem obyczajów. Petersburg i Warszawa 1842.
  32. Por. przysłowie:

    Nie wiele wczasu być może w tym dworze,
    Gdzie kogut milczy a kwoka krokorze.

  33. Stanowisko praktyczne dawnych niewiast. Warszawa 1872.
  34. Piotr Gorczyn: Wiersz o fortelach i obyczajach białogłowskich.[35]
  35. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak dalszej części przypisu.
  36. Dzieje literatury polskiej. Warszawa 1903. I.
  37. Prawem i lewem. Lwów 1904.
  38. Na polu chwały.
  39. Na Skalnem Podhalu: O Wójtowej Marynie.
  40. N. p. w wierszu »Lilis Park« i »Erwin und Elmire«.
  41. Lud Polski. Warszawa 1830.
  42. Sexuale Neuropathie l. c. str. 112.
  43. Sadismus und Masochismus l. c. str. 50.
  44. Neue Forschungen über den Marquis de Sade. Berlin 1904.
  45. La corruption fin-de-siècle. Paris. Str. 237.
  46. Deux Masochistes. Arch. d’anthrop. crim. 1907, s. 119.
  47. Wanda ohne Pelz und Maske von C. F. v. Schlichtegroll. Eine Antwort auf »Wanda« v. Sacher-Masochs »Meine Lebensbeichte« nebst Veröftentlichungen aus Sacher-Masochs Tagebuch. Leipzig 1906, stron 251.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Leon Wachholz.