Iliada (Dmochowski)/Xięga XX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Homer
Tytuł Iliada
Data wyd. 1804
Druk w Drukarni Xięży Piarów
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Franciszek Ksawery Dmochowski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

ILIADA.
XIĘGA XX.

Tak przy okrętach Grecy, zażarci na boie,
Koło ciebie, Achillu, przywdziewaią zbroie:
Troianie na pagórku w groźney błyszczą miedzi,
Gdy pan, co na Olimpie wyniesionym siedzi,
Kazał Temidzie zwołać zgromadzenie bogów.[1]
Biega skrzętna, i wzywa do niebieskich progów:
Kwapią się wszyscy, swemu posłuszni są panu,
Idą liczne rzek bogi, oprócz Oceanu,[2]
Idą Nimfy, co lasy, co krynice czyste,
I co gaie dziedziczą, i łąki kwieciste.
Na złotych tronach rada zasiadła zebrana,
Cudownych dziełach ręki przemyślnéy Wulkana.
I Neptun swego przyyścia nadal nie odkłada,
Przybywa, mieysce w górnym Olimpie zasiada:
Wraz pyta się Jowisza: „Po co, władco gromu!
Wszystkich bogów do twego przywołuiesz domu?
Chceszli dadź wyrok między Troiany i Greki?
Już dla nich krwawéy rzezi moment niedaleki.„
„Tak, Neptunie, myśl moia tobie nieukryta,
Rzekł Jowisz, twa przeniklość w moiém sercu czyta.
Choć na zgubę skazanych ludzi los mię boli:
Przeto chcę tylko świadkiem zostać ich niedoli,

I z Olimpu widokiem woyny napaść oczy.        23
Wy drudzy póyśdź możecie, gdzie się walka toczy,
Stanąć, iak wola, w Greckim, lub Troiańskim rzędzie.
Jeśli z Troiany walczyć sam Achilles będzie,
Nie są zdolni na chwilę dotrzymać mu kroku.
Już się dawniéy samego przelękli widoku:
Dziś, gdy o przyiaciela na rzeź się zapalił,
Lękam się, aby murów przed czasem nie zwalił.„
Rzekł, a Niezgoda wstrzęsła ogniste pożogi,
Pobiegły na dwie strony podzielone bogi:
Do, floty dąży Juno i można Pallada,
I Neptun, co ląd wzrusza, a morzami włada,
I wynalazca kunsztów, przemyślny Merkury.
Wulkan kulawy, wsparty długiemi kostury,
Groźném strzelaiąc okiem, towarzyszy drugim.
Za Troią Mars w szyszaku, i Feb z włosem długim:
Dyana, któréy w strzałach naymilsze uciechy,
Latona, Xant, i Wenus kochaiąca śmiechy.
Póki się bogi w ludzkie nie wmieszały szyki,
Nadymały się chlubnie Greckie woiowniki,
Że Pelid się pokazał wpośród boiowiska:
Zimna trwoga w Troianach drżące serca ściska.
Patrząc na postać męża, na blask iego zbroi,
Mniemali, że sam Grekom Mars na czele stoi.
Lecz gdy Olimp do zbroynych zamieszał się ludzi,
Krwawa Niezgoda wściekły zapał w sercach budzi:

Minerwa szańce, brzegi, okopy przebiega,        49
Krzyczy, głos iéy po całém polu się rozlega.
Z drugiéy strony, ponury Mars, iak czarna fala,
Straszliwym Troian rykiem do boiu zapala:
Już na nich woła z murów, iuż z wyniosłey wieży,
Już z przyiemnych pagórków, skąd Symois bieży,
Tak nieśmiertelni obie zagrzewaiąc strony,
Wzmagaią rzeź okropną i zapał szalony.
Oyciec bogów piorunnym zaczął huczyć grzmotem,
Neptun ziemię i góry, strasznym wstrząsł łoskotem;
Chwieie się wielka Jda ze swemi podstawy,
Drżą mury Troi, Greckie podskakuią nawy.
Król piekieł upadł z tronu, krzyknął zdięty strachem,
Bał się, by Neptun ciężkim troyzęba zamachem,
Nie wzruszył do samego gruntu zasad ziemnych,
I nie odkrył tych siedlisk, czarnych, pustych, ciemnych,
Na które bledną ludzie, i same drżą bogi.[3]
Tak wielkiéy nieśmiertelnych bóy nabawił trwogi.
Feb obciążon strzałami ładownym kołczanem,
Maiąc łuk w ręku, z morza potyka się panem:
Pallas odpór Marsowi okrutnemu daie.
Przeciw możnéy Junonie, siostra Feba staie,
Dyana, łukiem zbroyna, myślistwa bogini.
Latona zaś przeciwko Merkuremu czyni,
Który swoim przemysłem zbogacił człowieka.
Na gniewnego Wulkana gotuie się rzeka,

Co pola Troi, nurty przerzyna krętemi,        75
W niebie nazwana Xantem, Skamandrem na ziemi.
Tak bogi walczą z bogi: lecz Achilles dyszy,
Przedrzeć się do Hektora, wpośród towarzyszy;
Nad nim zwycięstwem pragnie swą rękę zaszczycić,
I okrutnego Marsa iego krwią nasycić.
Natenczas bóg, co łukiem narody przestrasza,
Przeciwko Achillowi wzbudza Eneasza:
Młodego kształt na siebie Likaona wdziewa,
I temi słowy syna Anchiza zagrzewa.
„Wodzu! którego Troia wśród naypiérwszych kładzie,
Gdzie twoie słowa, ziomkom dane przy biesiadzie?
Gdzie się podziały groźby, gdy zagrzany winem,
Przyrzekałeś się spotkać sam z Peleia synem?„
„Pryamidzie, wódz mówi, zaco mię chcesz kusić?
Zaco mię chcesz do boiu z Achillem przymusić?
Nie piérwszy razbym iego broni się nadstawił.
Lecz mię dzidą iuż przegnał, iuż strachu nabawił,
Kiedy na Jdzie nasze opanował trzody,
I wywrócił Lirnessu i Pedazu grody.
Gdyby w téy bitwie Jowisz nie był mię ochronił,
Gdyby nie dał szybkości, gdy mię Pelid gonił;
Z rąk iego i Minerwy wziąłbym raz śmiertelny:
Od niéy on miał zwycięztwo, od niéy zapał dzielny,
Obalaiąc Lelegów i rycerzów Troi.
Próżno się mocarz ziemski na niego uzbroi:

Wszystkie od niego ciosy odwraca bóg bliski,        101
A iego w ciele więzną niechybne pociski:
Gdyby nas obu równą chwałą bóg ozdobił,
Choćby cały był z miedzi, nicby mi nie zrobił.„
„Nie lękay się, Feb rzecze, z tym rycerzem starcia,
Nie maszli chętnych bogów, dla twoiego wsparcia?
Wszakże mówią, że ciebie piękna Wenus rodzi,
A on z niższéy nierównie bogini pochodzi:
Téy oycem starzec morski, a tamtéy sam Jowisz.
Idź śmiało z włócznią w reku! Czém się zastanowisz?
Haniebna, gdyby groźbą, lub wzgardą cię strwożył„
Temi słowy rycerski duch w piersiach nasrożył:
Zatém przed pierwsze rzędy szedł zuchwałym krokiem.
Ale Juno wnet bystrém wyśledziła okiem,
Że na Pelida śpieszył rycerz zapalony:
Przekłada swą troskliwość bogom z Greckiéy strony.
„Neptunie i Minerwo, mieycie to na względzie,
Jakie gotuiący się bóy skutki mieć będzie.
Eneasz groźny bronią; a w sercu zawzięty,
Idzie na Achillesa, ręką Feba pchniety.
Lub go zatém przymuśmy do cofnięcia kroku,
Lub z nas niech który stanie przy Pelida boku,
Wzmaga w nim silę, serce zamyka od trwogi:
Niech pozna, że naywiększe kochaią go bogi:
A ci, co chcą zachować od upadku Troię,
W próżnéy pracy, niedługo uyrzą niemoc swoię.

W tym celu na plac boiu z Olimpuśmy zbiegli,        127
Byśmy od niebezpieczeństw, dzisiay go ustrzegli:
Potém go to nie chybi, co wyrok przeznaczył,
Co mu Parki uprzędły gdy światło zobaczył,
Niech wie, że nasze nad nim otwarte są oczy,
Mógłby zadrżeć, gdy z bogów który mu zaskoczy;
A strach w nayśmielsze serca na ich widok pada.„
Na to Junonie wielki Neptun odpowiada.
„Bogini! nie chiciey burzy daremnie przyśpieszać:
Jabym nie radził bogom do bitwy się mieszać.
Większą siłę odeprzeć, próżne iest działanie,
Prędzéy, czy późńiey, przy nas zwycięztwo zostanie:
Z téy góry bóstw przeciwnych zważaymy obroty:
Ludzie niech się krwawemi zabiiaią groty.
Gdyby Mars, lub Apollo w zbroynym stanął rzędzie,
Hamuiąc Achillesa w zwycięzkim zapędzie;
Wtenczas my razem wszyscy ruszym się do boiu:
Ja sądzę, że go skończym bez długiego znoiu.
Niezdolni wytrwać naszéy niezłomney prawicy,
Ze wstydem do Olimpu wrócą przeciwnicy.„
Idzie Neptun, od górnych otoczon mieszkańców,
Prowadząc ich do sławnych Herkulesa szańców,[4]
Wysypanych od Troian i mądréy Pallady.
Tam, koło wieloryba pracuiąc zagłady,
W niebezpieczeństwie nieraz bohatyr się schronił,
Gdy go w pole od brzegu morski potwór gonił:

Tam Neptun siadł i rada bogów zgromadzona,        153
Okrywszy nieprzebitym obłokiem ramiona.
Bogi, chcące uczynić Greków znóy daremny,
Z Febem, z Marsem, osiadły pagórek przyiemny.
Osobno rady obie myślały na dwoie:
I lubo im zalecił Jowisz zacząć boie,
Żadna nie śpieszy strona, lecz spokoynie siedzi.
Tymczasem pole całe błyszczy się od miedzi:
Niosą mężów i konie, Marsowe pochopy,
A ziemia głośno ięczy pod rycerzów stopy.
Lecz w tłumie gdzie, walczących okrzyk się rozlega,
Dwóch mężów na przód z równym zapałem wybiega,
Eneasz, syn Anchiza, i Pelid waleczny.
Dumnie wstrząsa przyłbicą Eneasz bezpieczny,
Piersi swoie zasłania tarczą nieprzełomną,
W silnych zaś ręku dzidą wykręcą ogromną.
Wielki Achilles prosto przeciw niemu zmierza,
Jako lew, na którego wieś cała uderza,
Zuchwale idzie, gardząc grożącym mu razem;
Lecz gdy go który młodzian dosięgnie żelazem,
Zwraca się, pysk otwiera, kły ostre zapienia,
Jęczy, i z piersi straszne wydaiąc ryczenia,
Zbiera się do walki z mnóstwem uzbroioném,
I boki oba długim uderza ogonem,
A tocząc wzrok okropny, wpada wpośród grotów,
Lub zabić kogo z mężów, lub sam zginąć gotów;[5]

Tak wielkiego Achilla niesie zapał męzki,        179
Aby starł z Eneaszem swóy oręż zwycięzki.
Gdy zaś iuż mieli z sobą rozpocząć bóy srogi,
Do przeciwnika mówi Pelid prędkonogi.[6]
„Co ty rokować sobie możesz stąd rozumnie,
Że twe hufce rzuciwszy, śmiało bieżysz ku mnie?
Czyli wyszedłeś taką nadzieią zagrzany,
Abyś berło Pryama obiął nad Troiany?
Ale, choćbyś mię zabił, czyż z tego powodu,
Odda ci państwo Pryam, z krzywdą swego rodu?
Ma on synów, i krzepka w nim ieszcze siwizna.
Czy ci przyobiecana iaka niwa żyzna,
Równie zdatna do pługa, iako do winnicy.
Jeżeli trupem z twoiéy polegnę prawicy?
Lecz wątpię, żebyś takiéy palmy się doczekał:
I podobnoś iuż przed mym oszczepem uciekał.
Czyliś zapomniał, kiedy samego u trzody
Napadłszy, z góry Jdy ścigałem w zawody?
Nie rzuciłeś w tył okiem, uciekałeś zbladły
Do Lirnessu, którego wkrótce mury padły.
Z Jowiszem i Palladą iam to miasto zwalił,
Wziąłem prześliczne branki: ciebie bóg ocalił.
Dziś sobie, że cię zbawi, pochlebiasz daremnie:
Twoiém zuchwalstwem gniewu nie pomnażay we mnie.
Ustąp się z oczu moich, i ukryy się w kupie:
Kto widzi błąd po szkodzie, widzi bardzo głupie.„

„Achillu! rzekł Troianin, źle znasz Eneasza,        205
Jeśli mniemasz, że twoia groźba go zastrasza.
Słownych przekazów drobna obawia się dziatwa:
Na obelgi? obelgą odpowiedź iest łatwa.
Jam nie widział twych oyców, ty moich nawzaiem,
Lecz znamy, iakim oba szczycim się rodzaiem.
Jeśli ślachetny Peley twóy ród sławnym czyni,
I Tetys pięknowłosa, wód morskich bogini;
Wspaniałego Anchiza we mnie krew iest szczera,
On mi oycem, a matką prześliczna Wenera.
Dziś iedni, albo drudzy, zapłaczą nad synem,
Bo nie słowy skończymy ten bóy, ale czynem.
Lecz żebyś znał dokładnie ród móy od początku,
Który wielu znaiomy, powiem ci w porządku.
Dardan był syn Jowisza, on piérwsze osady
Dardanii założył, gdzie mieszkały dziady:
Jeszcze na polu nie stał ludny i bogaty
Jlion, lecz pod Jdą mieli swoie chaty.
Z Dardana się urodził Erychton szanowny:
Żaden mu król w bogactwach nie był wówczas równy.
Jego klaczy liczono w polach trzy tysiące,
Igraiących z pięknemi zrzebięty na łące.
Ku nim Boreasz poczuł w sobie miłość żywą:
Wziąwszy więc kształt rumaka z lazurową grzywą,
Złączył się, i dwanaście młodych klacząt spłodził:
Bieg ich, boskie w nich plemię, widocznie dowodził.

Bo gdy pląsy zaczęły na polu szerokiém,        231
Po kłosach, dźbła nie łmiąc, lotnym biegły skokiem:
A gdy miały igraszki swe na Oceanie,
Nogi nie umoczyły w siwey morza pianie.[7]
Po Erychtonie oycu Tros berło dziedziczył,
Ten Jla, Assaraka, dzielnych synów liczył,
I Ganimeda, cudnym ozdobnego kształtem:
Zazdrosne bogi ziemi wyrwały go gwałtem,
I zrobiwszy podczaszym wielkiego Jowisza,
Chciały w nim swoiego w niebie towarzysza.
Z Jla szedł Laomedon, tego ród potężny,
Tyton, Pryam, Lamp, Klity Hycetaon mężny:
Z Assaraka się Kapys, z tego Anchiz rodzi,
Ja z Anchiza, z Pryama zaś Hektor pochodzi.
Ten móy ród: ale cnotę, co nad ród pięknieysza,
Jowisz, dawca wszystkiego, powiększa, lub zmnieysza.
Po co kłótnie? rzemiosło bohatyrów inne,
Mężne starcie się bronią, nie swary dziecinne.
Co powiesz obelg, w setne opatrzona wiosła,
Jeszczeby ich ciężaru nawa nie uniosła.
Język iest bardzo prędki, kłótni wielkie pole:
Ranisz ty kogo słowem, on ciebie ukole.
Będziemyż, iak niewiasty, przedłużać te zwady,
Które w sercu gryzące złości czuiąc iady,
Na ulicach się słowy zelżywemi plamią,
Nie zważaiąc, czy prawdę mówią, czyli kłamią:

Język lata, i podłych słów nie umie szczędzić.        257
Nie wierz zatém, byś z pola groźbą mógł mię spędzić.
W inney cale ci trzeba doświadczyć mię probie:
Nuż więc! długiemi dzidy walczmy przeciw sobie.„
Wraz ogromnym uderzył w świetny puklerz ciosem,
Ten silnie wstrząśnion, ryknął straszliwym odgłosem:
Wziąwszy raz tak gwałtowny, Achilles się zdumiał,
Wystawił przed się puklerz, zląkł się, bo rozumiał,
Że go na wylot przeydzie oszczep Eneasza,
Nieuważny! iak próżną trwogą, się zastrasza!
Nie wie, że zbroia boska, co mu piersi kryie,
Naytęższego człowieka zamachy odbiie.
Teraz iéy Eneasza dzida nie przedarła,
Złota ią zatrzymała blacha, i odparła:
I chociaż dwie przebiła, trzy iednak zostały.
Bo dzieło boskie robiąc sztukmistrz doskonały,
Dwie blach z cyny, dwie z miedzi, piątą złotą nadał,
Na niéy więc resztę siły krwawy cios postradał.
Wtedy z kolei pocisk Achilles wymierza,
I górny brzeg utrafia gładkiego puklerza,
Gdzie z cienką miedzią lekki rzemień się umnieszczał:
Przebił go Pelioński iesion, ten zatrzeszczał.
Eneasz zebrał członki, do ziemi się schylił,
Wystawił przed się puklerz, i tak cios omylił,
Który mu tuż nad samym grzbietem lecąc warczy:
Tkwi w ziemi, potrzaskawszy dwa obwody tarczy,

Powstał, ale strach wielki rycerza zamroczył,        283
Kiedy tak blisko siebie grot straszliwy zoczył.
Pelid miecza dobywa, i głośno wykrzyka,
Z nowym ciosem na swego bieżąc przeciwnika.
I Eneasz w zapale męzkim nie ostygnął,
Silną ręką ogromny kamień z ziemi dźwignął:
Dzisiay dwóch ludzi spólna nie ruszy go praca,
On go sam i podnosi, i łatwo obraca.
I byłby Achillowi, co na niego wpadał,
Lub w puklerz, lub w przyłbicę, raz nielekki zadał,
Bo od śmierci w swey zbroi, życie miał bezpieczne;
Pelidby go zaś mieczem w cienie wtrącił wieczne;
Gdy Neptun, który na tę bitwę patrzył bacznie,
Bogom swoię troskliwość tak wyrażać zacznie.
„Żałuię Eneasza, nieśmiertelne bogi,
Wkrótce zwalon, odwiedzi czarne piekieł progi.
Porwał się na Pelida, zwiedziony od Feba,
A teraz opuszczony, gdy mu wsparcia trzeba.
Ale za cóż niewinny ma za winnych ginąć?
On, który dnia iednego nie może przeminąć,
Aby nie uczcił panów górnego siedliska?
Oddalmy śmierć od niego, która tak iest bliska.
Jowiszby na to sarknął, gdyby się miał zwalić:
Przeznaczenie wyroków iego chce ocalić,
By Dardana zupełnie ród się nie zagubił.
Jego naybardziéy Jowisz ze wszystkich polubił

Dzieci, które mu ziemskie piękności powiły.        309
Już niebu ród Pryama od dawna niemiły.
Eneasz, będzie z chwałą rządził Troian ziemię,
I syny iego synów, i późne ich plemię.„[8]
Wspaniała Juno zdanie swoie tak ogłasza.
„Ty sam radź, królu morza, względem Eneasza,
Czy go zachować, iako cnotliwego męża,
Czy pozwolić, by zginął z Achilla oręża.
Mnie się w to nie przystoi mieszać, ni Palladzie.:
Uroczyście na bogów przysięgłyśmy radzie,
Że dłoń nasza nikogo z Troian nie ocali,
Gdy nawet miasto mściwy zwycięzca zapali,
Gdy goreć będą w ogniach domy, wieże, bramy;
I wtenczas dla nich żadnéy litości nie mamy.
To słowo usłyszawszy, wielki Neptun śpieszy,
Wśród świszczących oszczepów i walczącey rzeszy,
Gdzie Eneasz i boski Achilles bóy toczył.
Zaraz wzrok rycerzowi Greckiemu zamroczył.
Z Eneasza puklerza, iego ręką dzida
Wyięta, i złożona przy stopach Pelida.
Troianina dźwignąwszy, pchnął Neptun przychylny:
Od niego rycerz dostał taki impet silny,
Że lecąc, z mieysca bitwy, nad polem szerokiém,
Liczne roty i wozy iednym przebył skokiem,
I do ostatnich rzędów został zaniesiony,
Gdzie zbroie przywdziewały do boiu Cykony.

Tam się Neptun przybliża do Anchiza syna,        335
I takiemi rycerza słowy upomina.
„Kto cię z bogów obiąkał? źleś twey cnoty zażył,
Gdyś z orężem Achilla mierzyć się odważył.
Silnieyszy on, i więcéy kochaią go bogi.
Więc, kiedy się z nim spotkasz, ustępuy mu z drogi,
Żebyś, mimo wyroku, nie padł w przepaść czarną.
Lecz gdy iuż smutne cienie Pelida ogarną.
Wtenczas zapału w tobie nic nie może słabić,
Walcz na czele, nikt z Greków nie zdoła cię zabić.„
Tak mu Neptun rozsądnych przestróg nie oszczędził:
Potém pobiegł, z Achilla oczu chmurę spędził.
Widzi wszystko bohatyr, i z jękiem zawoła:
„Jakież tu zaszło cudo? niepoięte zgoła!
Móy oszczep iest przy nogach, a ten mi precz znika,
Którego zabić chciałem; nie masz przeciwnika.
Widzę, że miły bogom Eneasz: iam trzymał,
Że się tylko, przez chlubę, ich łaską nadymał.
Niech żyie! wszak mi uległ. Raz uszedłszy zgonu,
Nie będzie śmiał moiego doświadczać iesionu.
Teraz Greków na dzielne zagrzeymy spotkanie,
I obaczmy, co drudzy umieią Troianie.„
To rzekłszy, skacze w roty, i Greków zapala:
„Dziś przeciwko Troianom nie biycie się zdala!
Niech mąż idzie na męża! niech wstydzi się wzdrygać!
Moia siła niezdolna wszystkich bić i ścigać:

Nieśmiertelnego praca tak wielka obarczy,        361
I Mars, choć bóg, i Pallas wszystkim nie wystarczy.
Lecz, ile mam szybkości w nogach, siły w ręce,
Bez żadnego wytchnienia dla was ie poświecę,
Przedrę się w te zastępy: niedobre tych losy,
Co się zbliżyć odważą pod mey dzidy ciosy.„
Hektor groźnie Troiańskich zapala rycerzy,
Ręcząc, że na Achilla natychmiast uderzy.
„Nie drżyycie przed Pelidem, bohatyry dzielne!
Na słowa iabym wyzwał bogi nieśmiertelne,
Na brońbym ich nie wyzwał, bo mocnieysi Wieczni.
Nie wszystkie swe zamiary Pelid uskuteczni:
Jedne spełni, we środku drugie bóg przełamie.
Ja póydę przeciw niemu, by miał z ognia ramie;
Tak, by miał z ognia ramie, a serce ze stali,
Będziemy oba naszey broni doświadczali.„
Na te słowa, podniosły dzidy woiowniki,
I ścisnęły zastępy z ogromnemi krzyki.
Wtém Feb ostrzegł Hektora: „Nie chciey sobie wierzyć,
I waruy się samnasam, z Achillesem mierzyć.
W tłumie się mu opieray: ten cię zabezpiecza,
Byś nie zginął od iego oszczepu, lub miecza.„
Rzekł: a Hektor się ciśnie wpośród towarzyszy,
Gdy z zadumieniem taką przestrogę usłyszy.
Marsowym ogniem w sercu Achilles zagrzany,
Straszliwy krzyk wydaiąc, wpada na Troiany.

Zaraz Jfityona walecznego zgładził,        387
Syna Otrynta, który liczny lud prowadził:
Nais go Nimfa oycu, wsławionemu w polu,
W możney Hydzie powiła, przy śnieżystym Tmolu.
Gdy rycerz na Achilla zapalony wlatał,
Ten w głowę go uderzył, na dwoie rozpłatał:
Padł z chrzęstem, a zwycięzca chlubny z tego czynu:
„Leżysz, rzekł, silny mężu, równy oycu synu,
Urodzony przy sławnym Gygei ieziorze:
Pocoś niwy porzucił, które Otrynt orze,
Gdzie Hyl, w ryby obfity, gdzie Herm płynie kręty?
Czy po to, abyś moim oszczepem był pchnięty?„
Tak się natrząsał, iego oczy iuż zawarte,
Już i ciało kołami na sztuki rozdarte.
Na mieyscu, gdzie zachęcał Troian lud orężny,
Upadł, syn Antenora, Demoleon mężny:
Trafił go Pelid w skronie, szyszakiem okryte,
Pękł szyszak, miedzią kości zostały przeszyte,
Aż w mózgu krwi niesyty oszczep mu utonął,
Wywrócił się Troianin, i duszę wyzionął.
Hyppodam z wozu skacze, ucieczką się chroni,
Lecz go wnet z tylu pocisk Achilla dogoni:
Z rycerza dusza z rykiem okropnym wychodzi.
Jak w Helice wól ryczy, prowadzon od młodzi
Przed ołtarze Neptuna; tak z tego człowieka,
Sroga dusza z okropnem ryczeniem ucieka.

Już, na syna Pryama, Polidora leci,        413
Naymłodszy był, naymilszy oycu z wszystkich dzieci:
Nikt mu w biegu szybkiemi nie zrównał zawody.
Zakazał oyciec boiu, bo był bardzo młody:
Lecz, dziecko! gdy się biegiem swoim głupie chlubił,
I śmiało niebezpieczeństw szukał, sam się zgubił.
Już prędkim skokiem rycerz Achilla pomiia,
Ten ieszcze prędzéy ściga, i z tyłu przebiia,
W mieyscu gdzie pas zapięty, i pancerz dwoisty.
Na drugą wyszedł stronę pocisk zamaszysty.
Wyie, pada zaciemnion, i rękami chwyta,
Z ciała srogiém żelazem wypchnięte ielita.
Hektor, gdy w takim stanie brata swego zoczył,
Przeiął go ból okrutny, cień mu wzrok zamroczył,
Już nie może się wstrzymać, żal w nim śmiałość nieci,
Jak ogień, z groźną dzidą, na zabóycę leci.
Ten go widząc, z radości ledwie się posiada,
Z jaką prędkością! z jakim nań impetem wpada!
„Oto, dumnym rzekł głosem, oto iest morderca,
Który mię nayboleśniéy przebił w głębi serca:
Z jego ręki, naymilszy móy przyiaciel ginie!
Już nie będziem się szukać na krwawey równinie.„
To mówi, a wzrok wściekły na Hektora ciska:
„Zbliż się, i leć czémprędzéy w piekielne siedliska!„
A Hektor niezmieszany: „Skróć groźby zuchwałe,
Mniemasz, że się słów zlęknę, iakby dziecię małe?

I iabym takiey broni mógł użyć wzaiemnie.        439
Znam twą moc: znam, żeś w polu iest wyższy nademnie:
Lecz wszystko w mocy boga, on łatwo nas zrówna.
I choć moia od twoiéy ręka mniéy gwałtowna,
Mogę cię zranić, mogę raz śmiertelny zadać:
Mam oszczep niestępiony, i umiem nim władać.„[9]
Skończył, i dzidę silném wyrzucił ramieniem:
Ale Pallas ią lekkiém odwróciła tchnieniem:
Wraca dzida, i pada pod Hektora nogą.
Wtedy Pelid przeięty zaiadłością srogą,
Leci z okropnym krzykiem, by w nim oręż zbroczył:
Lecz Feb wydarł Hektora, i chmurą otoczył.
Trzykroć wpada, i dzidą zgubny cios wymierza,
Trzykroć, próżnym zamachem, w cień chmurny uderza.
Gdy próżne wysilenie czwartym postrzegł razem,
Wściekły, z groźnym do niego ozwał się przekazem.
„O psie zaiadły! ieszcześ zgonu się uchronił,
Któryś tak blisko widział: Apollo cię bronił.
Jemu, na woynę idąc, święte czynisz śluby:
Spotkay się ieszcze ze mną, a nie uydziesz zguby,
Jeżeli i mnie, z bogów który sprzyia w niebie.
Teraz, kogo doścignę, będę bił za ciebie.„
Rzekł, i pod stopy swemi Dryopa obalił :
Ni się dorodny Demuch swą bronią ocalił:
Pchnął go dzidą w kolana, tak męża osłabił,
Potém przypadł z pałaszem, ciął silnie, i zabił.

Nie mogli się uchronić przed wiszącym zgonem,        465
Dway synowie Biiasa, Dardan z Laogonem:
Zwalił ich: ten śmierć dzidą, ten mieczem odebrał,
Równie legł Tros, gdy u nóg zmiłowania żebrał.
Mniemał rycerz, że Pelid łaskawie przebaczy,
Że równego w nim wieku zlitować się raczy.
Głupi! nie przewidywał, iż go nic nie wzruszy:
Próżno żądać litości po tak twardéy duszy.
Gdy Tros kolana ściska, on mu w odpowiedzi,
Dosięgnął do wątroby, ostrzem płytkiey miedzi:
Wyskakuie wątroba, krew na łono ścieka,
A iego oczy wiecznym cieniem śmierć powleka.
Natychmiast na Mulego zawzięty pośpieszył,
Pchnął w ucho, do drugiego ucha grotem przeszył:
Mężnego zaś Echekla, Agenora syna,
Ciężkim pałaszem głowę na dwoie rozcina,
Z żelaza spluskanego wrząca krew się kurzy,
A iego srogi wyrok w czarnych cieniach nurzy.
Tam, gdzie przy łokciu nerwy zbiegaią się razem,
Deukaliona w rękę przeszywa żelazem:
Widząc śmierć bliską, z ręką odrętwiałą staie,
Achilles w szyię mieczem ciężki raz zadaie:
Spada głowa z przyłbicą, śpik z kości wypryska,
A tułub się rozciąga wpośród boiowiska.
Wrescie Pireia syna, ściga zapalony,
Rygma, co żyzne rzucił Tracyi zagony:

Utopił oszczep w brzuchu, on się z wozu stoczył.        491
Aretoy zwracał konie, gdy Pelid poskoczył,
Z tyłu ranił; przy wodzu powoźnik polega:
Para dzielnych rumaków trwoży się i zbiega.
Jako zaięty pożar na górze szaleie,
I gdziekolwiek niszczącym ogniem wiatr zawieie,
Zjada naywyższe drzewa niesytą paszczęką;
Tak Pelid, iak bóg, straszną broń wstrząsaiąc ręką,
Biie, ściga, zaciekły lata na równinie,
Całe pole zbroczone, krwi potokiem płynie.
A iako, na klepisku równem, plenne snopy,
Sprzężone woły depcą rogowemi stopy,
I pod ich pracą ziarno wyskakuie czyste;
Tak od niego pędzone rumaki ogniste,
Depcą trupy i zbroie, na smutnéy przestrzeni;
Oś cała i siedzenie krwawo się rumieni,
Rzęsisto ie skropiła posoka obfita,
Którą koła i końskie bryzgały kopyta.
Rycerz, coraz za większą zapalał się sławą,
Oblany krwią i potem, okryty kurzawą.        510








  1. Nie mógł Homer z większą pompą wyprowadzić w pole swego bohatyra, iak z téy okoliczności skladaiąc radę bogów.
  2. Mieysce to wielu zatrudniło. Dlaczego, mówią, Ocean nie udaie się naradę bogów? Naypozornieysza zdaie się przyczyna, że go wiek (bo i bogowie mimo swéy nieśmiertelności, rachowali swe lata,) mógł od tego utrudzenia uwolnić.
  3. Opis naymocnieyszy i naywspanialszy. Trudno co podobnego czytać w którymkolwiek z dawnych lub teraźnieyszych poetów. Widzisz, mówi Longin do Terencyana, ziemię; otwartą aż do środka, piekło prawie odkryte, machinę świata blizką obalenia i zniszczenia; słowem, niebo i piekło, rzeczy śmiertelne i nieśmiertelne, wszystko się miesza do téy bitwy, i cała natura zostaie w niebezpieczeństwie.

     
    Non secus ac si qua penitus vi terra dehiscens
    Infernas reseret sedes et regna recludat
    Pallida, Dis invisa, superque immane baratrum
    Cernatur, trepident immisso lumine manes.

    Æneid: Libr: VIII. v. 243.

     
    „Jak gdyby ziemi gwałtem wnętrzności rozpadłe,
    „Skazały piekieł kraie, te mieysca wybladłe,
    „Bogom obrzydłe; niżéy otchłań, a w niéy cienie
    „Drżące, niezwykłe światła uyrzawszy promienie.

    Co w Homerze okazuie akcyą bardzo żywą, to w Wirgiliuszu iest tylko porównaniem. Owidyusz naślidował ten obraz Homera, ale choć iego naśladowanie iest prostsze, iednakże nie dochodzi Wirgiliusza.

     
    Inde tremit tellus: et rex pavet ipse silentum,
    Ne pateat latoque solum retegatur hiatu
    Inmissusque dies trepidantes terreat umbras.

    Ovid: Metam: lib: V. v. 356.

     
    „Przecz, ziemia trząść się zwykła, w trwodze i król ciemny
    „Bywa, by się rozsiadłszy, kray nie rozwarł ziemny,
    „I cieniów nie nakarmił strachu dzień wpuszczony.

    Przekład: Zebrowskiego.

     
    „Stądże i ziemia kiedyś okrutnie zadrżała.
    „I bał się król umarłych, by się nie padały
    „Grunty ziemie, i w sobie dziur nie podziałały,
    „Któremiby wkradłszy się iasny dzień, strwogane
    „Nieboszczyki przestraszyć mógł niespodziewane.

    Przekła: Otfinowskiego.

  4. Przypadek ten w historyi baiecznéy tak iest opisany. Neptun oszukany od Laomedona, i nie odebrawszy nagrody za wystawienie murów Troi, przesłał potwór morski. Z rozkazu wyroku, wystawiono mu na pożarcie Hezyonę, córkę króla Troiańskiego. Herkules ią uwolnił.
  5. Homer iuż tyle razy lwa malował; ale w tém mieyscu, porównywaiąc z nim Achillesa, nierównie go w strasznieszych wydał farbach, niż gdzieindziéy.

     
    Poenorum qualis in arvis
    Saucius ille gravi venantum vulnere pectus,
    Tum demum movet arma leo, gaudetque comantis
    Excutiens cervice toros fixumque latronis
    Impavidus frangit telum, et fremit ore cruento.

    Æn: Lib: XII. v. 4.

     
    „Jak w puszczach, gdzie spalony Afrykanin żyie:
    „Gdy mu myśliwy ciężki pocisk w piersi wbiie,
    „Wtedy się do swéy broni lew zabiera srogi,
    „Jeży kudły na karku: choć ranny, bez trwogi
    „Łamie pocisk zabóycy, krwawą paszczą ryczy.

     
    Sic cum squallentibus arvis
    Æstiferæ Libyes, viso leo cominus hoste
    Subsedit dubius, totam dum colligit iram;
    Mox ubi se sævæ stimulavit verbere caudæ:
    Erexitque jubam, et vasto grave murmur hiatu
    Infermuit: tum torta levis si lancea Mauri
    Hæreat, aut latum subeant venabula pectus,
    Per ferrum tanti securus vulneris exit.

    Lucan: Phars: lib: I. v. 205.

     
    „Tak właśnie iak w Libii, gdy się lew rozjuszy,
    „A o nieprzyiacielu niedaleko tuszy:
    „Siędzie trochę, póki się dobrze nie zakrwawi,
    „Wzbudziwszy gniew ogonem, dłużéy się nie bawi,
    „Nasroży się, i ryknie głosem przeraźliwym.
    „Chociaż go Maur ugodzi oszczepem straszliwym,

     
    „Chociaż mu w piersiach utknie, oślep przecie bieży,
    „Na żelazo nic nie dba, przez, sam grot przebieży.

    Przekładanie Bardzińskiego.

  6. W tém mieyscu zadrzymał Homer, wystawuiąc Achillesa i Eneasza tak długo z sobą rozmawiaiacych.
  7. Opis klaczy Erychtona naśladował Wirgiliusz.

     
    Illa vel intactæ segetis per summa volaret
    Gramina, nec teneras cursu læsisset aristas,
    Vel mare per medium, fluctu suspensa tumenti
    Ferret iter, celeris nec tingeret æquore plantas.

    Ænei: Lib: VII. v. 808.

     
    „Ona nad zbożem w lotne biegłaby zawody,
    „Aniby pod iéy stopą ugiął się kłos młody,
    „Onaby się nad morza wznosząc bałwan wzdęty,
    „Leciała, lekkiéy w wodzie nie zmaczawszy pięty.

  8. Te wiersze Homera obalaią podanie, iakoby państwo Rzymskie i familia Cesarzów, miała początek od Eneasza. Dyonizy z Halikarnasu utrzymuie, iż, to się powinno rozumieć, że Eneasz będzie panował nad Troianami, których do Jtalii z sobą zaprowadzi. Ale Strabo, nie chcąc pochlebiać próżności Rzymian, tłumaczy ie w naynaturalnieyszém i naybliższém znaczeniu: to iest, że Eneasz po zniszczeniu rodu Pryama, panował w Troi, a potém jego potomkowie.
  9.  
    Et nos tela, pater, ferrumque haud debile dextra
    Spargimus, et nostro sequitur de vulnere sanguis.

    Ænei: lib: XII. v. 50.

     
    „I nasza dłoń nie słaba na dzidy, na miecze,
    „I od naszego, oycze, ciosu krew pociecze.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Homer i tłumacza: Franciszek Ksawery Dmochowski.