Strona:Iliada3.djvu/014

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I z Olimpu widokiem woyny napaść oczy.        23
Wy drudzy póyśdź możecie, gdzie się walka toczy,
Stanąć, iak wola, w Greckim, lub Troiańskim rzędzie.
Jeśli z Troiany walczyć sam Achilles będzie,
Nie są zdolni na chwilę dotrzymać mu kroku.
Już się dawniéy samego przelękli widoku:
Dziś, gdy o przyiaciela na rzeź się zapalił,
Lękam się, aby murów przed czasem nie zwalił.„
Rzekł, a Niezgoda wstrzęsła ogniste pożogi,
Pobiegły na dwie strony podzielone bogi:
Do, floty dąży Juno i można Pallada,
I Neptun, co ląd wzrusza, a morzami włada,
I wynalazca kunsztów, przemyślny Merkury.
Wulkan kulawy, wsparty długiemi kostury,
Groźném strzelaiąc okiem, towarzyszy drugim.
Za Troią Mars w szyszaku, i Feb z włosem długim:
Dyana, któréy w strzałach naymilsze uciechy,
Latona, Xant, i Wenus kochaiąca śmiechy.
Póki się bogi w ludzkie nie wmieszały szyki,
Nadymały się chlubnie Greckie woiowniki,
Że Pelid się pokazał wpośród boiowiska:
Zimna trwoga w Troianach drżące serca ściska.
Patrząc na postać męża, na blask iego zbroi,
Mniemali, że sam Grekom Mars na czele stoi.
Lecz gdy Olimp do zbroynych zamieszał się ludzi,
Krwawa Niezgoda wściekły zapał w sercach budzi: