Przejdź do zawartości

Żywot człowieka poczciwego (Rej, 1881)/Księgi pierwsze/Rozdział IX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Mikołaj Rej
Tytuł Żywot człowieka poczciwego
Wydawca Księgarnia Polska
Data wyd. 1881
Druk Druk. I Związkowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały utwór
Indeks stron


ROZDZIAŁ IX.
O dworskim i żołnierskim stanie.

Potem jeśliżećby się doma uprzykrzyło, a chciałbyś się też przypatrzyć tu domowym obyczajom ojczyzny swojej, a zdałoćby się albo do dwora, albo w stan rycerski, albo żołnierski udać. Jeśliże się udasz do dwora, tedy wierz mi iż tam trzeba z tabulatury stępać, a mało tam nie większej ostróżności będzie potrzeba niżli w cudzych krajach, bo tam loquebantur variis linguis, a rozmaitych spraw i obyczajów tam ludzi znajdziesz. A trzeba tam pilnie upatrować gdzie stępić, jako po grudzie bosemi nogami, bo tam silna gruda a silny mróz około ciebie z pierwotku będzie.
A wierz mi iż trzeb a wielkiego uważenia każdej rzeczy i wielkiej rostropności niźli się tam wszystkiemu przypatrzysz. Bo będzieć sie zdało iż cię wnet wszyscy chwalić i miłować będą, między się cię pociągać będą, ano wierz mi iż cię tak będą nosić po kolędzie, iż się długo nie obaczysz co się z tobą dzieje. A zwłaszcza jeśli jeszcze będziesz miał jaki dostateczek około siebie. Tu cię jedni pociągną do miłości, drudzy do muzyki, drudzy cię pilno będą namawiać abyś z nimi pograł, a nie będzieszli chciał o pieniądze, więc o rozkazanie. Ty będziesz mnimał abyć się miał kazać obłapić wygrawszy, a on ci każe posłać po pieczenią a po garniec wina. A tak dziwnych a dziwnych przypadków, niźli się dobrze przypatrzysz figlom dworskim, będzie, około ciebie.
Ale się przedsię nic nie ślizaj na tej gołoledzi, stój przedsię mocno przy onem przedsięwzięciu swojem, a długo się rozmyślaj niźli co masz uczynić. A cnoty, prawdy, miary strzeż pilnie jako oka w głowie. A pomierną, a poczciwą układnością zachowaj się każdemu, czyń poczciwość każdemu, nie mów źle głośno ni o kim, choć ci by się też co do kogo nie podobało, a zwłaszcza jeśli z kim prawego bezpieczeństwa, albo jakiego spółku nie masz. A jeślibyś też miał z kim jakie już bezpieczne a prawdziwe towarzystwo, toś już tam winien pomiernie a poczciwie przestrzedz go w tem, coby się ludziom do niego nie podobało, abyś tem nie obraził onej fantazji jego. Boć to jest przyrodzenie każdego, iż mu się wszystko do siebie podobać będzie, chociaż z tegoż drugiego mało przedtem karać będzie. Ale jakoś słyszał, każdej rzeczy pomiernie używaj a rostropnem uważeniem, boć się tam rychlej o prawdę rozgniewają, niźli chociajbyś co cudnem a niedomyślnem pochlebstwem zafarbował. Nie kryjże się też w kąt wedle staniku swego, i nie żałuj tam dać gdzie ma być słusznie dano. A wszakoż to uważaj, aby się gęba z mieszkiem zgadzała, a nie daj jej naprzód wyskakować. Bo jakoć przodek weźmie, już potem mieszka ledwie kijem do kresu dopędzisz. A wszakoż uważaj czasy, a to czyń co należy i dostatkowi twemu. Bo będzieszli się ciągnął nad stanik poczciwy swój, ostrzegaj potem aby się około ciebie nieprawda nie zamnożyła. Bo taki już musi jednemu dać a drugiemu wziąć, et mille modis musi przyczyn szukać, gdzie wziąć, tu wziąć, gdzie już zwyczaj a przyrodzenie na kieł wędzidło weźmie.

Pana swego i powinności swojej którąć poruczą bądź wiernie pilen, i na jaką cię kolwiek posługę wysadzą, już czasu strzeż abyś jej nigdy nie omieszkał. Bo tu już uczynisz i cnocie dosyć, a pana sobie rychlej spowinowacisz. Bo to stara przypowieść: Satis petit qui bene servit, to jest, mało mu trzeba prosić, kto pilnie służy, bo sam pan rad i nie rad, widząc stateczną pilność twą, domyślić się musi, abyś znał łaskę jego. A jako stara przypowieść, iż pilnemu słudze zawżdy roście guz na brzuchu, a leniwemu na grzbiecie. A gdy się tak będziesz sprawować, tedy mocno onemu pierwszemu ćwiczeniu podkówek przytwierdzisz, iż się rzadko będziesz mógł pośliznąć, bo zawżdy więcej mogą dwa niżli jeden. Także i ty gdy to dwoje ćwiczenie pojednasz, i ono stare swoje cudzoziemskie, i to teraz nowo nabyte, siła będziesz miał naprzód.
Stan rycerski jaki jest.

A jeśliby cię też w stan rycerski albo ten żołnierski myśl wiodła, wierz mi i tambyś się nie prawie źle udał. Bo tam znajdziesz i dworstwo, i towarzystwo, i ćwiczenie, a snać mało nie potrzebniejsze niźli n dwora. Bo się tam nauczysz gospodarstwa, bo się już swym stanem tam nie inaczej jako we wsi gospodarstem musisz opiekać. Już się tam nauczysz pomiernego szafarstwa, boć tego będzie potrzeba, bo tam trudno jako doma do spiżarni. Nauczysz się cierpliwości, nauczysz się spraw rycerskich, nauczysz się około koni, około sług i około innych potrzebnych rzeczy sprawy a opatrzności, a snać mało nie rychlej nizli w onej dworskiej zgrai darmo leżącej. Bo jeślić się trefi być w ciągnieniu, tedy już tam wielka rozkosz patrzyć na ludzi, patrzyć na sprawy, patrzyć na hufy pięknym porządkiem postępując, nasłuchać się onych wdzięcznych trębaczów, bębnów, pokrzyków, aż ziemia drży, a serce się od radości trzęsie.
Przyjdziesz do stanu, nie trzebać już będzie oliwek, limonij ani kaparów dla przysmaków, jako onemu doma leżącemu a rozpieszczonemu brzuchowi. Bo powiedają, iż to nawdzięczniejszy przysmak żołądkowi przegłodzenie. Boć stanie za limonią i za kapary ona wdzięczna przejażdżka z miłem towarzystwem, żeć tam smaczniejsza będzie wędzonka a kasza, niźli gdybyś leżał za piecem, na ścianę nogi wzniósł, a w kobzę grając czekając rychłoli obiad dowre, niżlićby przyniesiono bijankę z marcepanem. Albowiem ono powiedali o jednym opacie, który sobie był chuć do jedła stracił, iż jechał do Cieplic aby był sobie chuć naprawił. Potkał go jeden rycerski człowiek niedaleko zamku swego, pytał go: Dokąd jedziesz miły ksze opacie? Powiedział mu iż do Cieplic, abych sobie mógł chuć naprawić w żołądku, bo nie mogę jadać, a będzie mię to kosztowało namniej tysiąc złotych. Powiedział mu on rycerski człowiek: A miły księże, czemuż na to tak wiele nakładasz? sprawię ja tobie za dwieście złotych, jedno pojedź zemną na mój zamek, bo ja tam mam na to nierówno lepsze przyprawy niżli w Cieplicach. Przyjechali na zamek, zamknął mnicha w komnacie, i nie dał mu nic jeść tego dnia. Przyszedł do niego rano, pytał go: Księże opacie, a nie poprawiło się wam nic? Powiedział ksiądz, iż barzo mało. Powiedział mu pan, iż będzie dalibóg dobrze. Drugiego dnia nie dał mu także nic jeść. Rano przyszedł, ksiądz mu powiedział, iż mu się już jeść zachciewa. Przedsię mu nie dał nic jeść. Trzeciego dnia już na urząd nie szedł do niego. Alić ksiądz wynurzywszy łeb z komnaty woła: Przez miły Bóg dajcie co jeść. Potem przyszedł do niego pan. Otóż widzisz księże, iż ja to lepiej umiem lekarstwo niż w Cieplicach, dajże dwieście złotych a jedź do domu z ostatkiem. I także się stało. A tak widzisz iż przemorzenie jest czysty przysmak do jedła.

Żołnierze na leży co czynią.

Ale iżechmy maluczko odstąpili od żołnierskiego naszego chleba, jużechmy słyszeli jakie rozkoszy a jakie krotofile są w ciągnieniu między rycerskimi ludźmi. Patrzajże zasię, gdy już potrzeby nie będzie, a rozłożą je po leżach, jakiej tam dopiero rozkoszy i ćwiczenia używać będą. Azaż tam nie rozkosz mają, gdy się do jednej gospody z potraweczkami nadobnemi znoszą? Azaż tam nie będą wdzięczne rozmowy a ony poczciwe żarty: że więc jako ono powiedają i gęba się dobrze nie zakrzywi od śmiechu; acz też tam i kufel i żołędny tuz wielkie zachowanie miewają; ale gdy tak, jakoś słyszał, zachowasz na wszem stateczną pomiarę w sobie, nic to tobie wszystko szkodzić niebędzie: bo trudno tego, powiedają, do tańca ciągnąć, kto nie rad skacze.
Potem zasię na wdzięczne się przejażdżki rozjadą, drudzy do zawodów, drudzy też z jakiem myślistwem, drudzy też z łuków strzelają, kamieńmi drudzy miecą. Owa tam żadny czas bez wżdy jakiej krotofile być nie może. A tak i tam będąc wszystko sobie uważaj, upatruj, a obieraj sobie coć się lepszego podoba, a przy czem snadnie zostać masz. A to napilniejsza, abyś sobie nadobną układnością a poczciwem zachowaniem miłość u wszystkich jednał. Bo przyjdą takie trwogi, przyjdą postrachy, już ci każdy będzie radził jako się sprawować masz już ci będzie sławy życzył, już Boże uchowaj przygody ochotnie cię ratuje. A to napilniej uważaj, abyś w ten czas pomniał na sławę, a na poczciwość swoję, wszak wiesz jakie ta zawżdy przysmaki i ozdoby ludziom czyniła. Nic ci o ranę, bo się ta łacno zgoi: nic ci o więzienie, bo komu obiecał Bóg, nigdy nie zginie: nic i o śmierć, albowiem nigdziej lepiej ani poczciwiej nie możesz zapieczętować żywota swego. A zaraz gi gdzie lepiej stracić w jakiej niepoczciwej biesiedzie, albo opiwszy się gorzałki.
A to zawżdy miej na pieczy, gdy tam ujrzysz, ano drapią, biorą a szarpają niewinne ludzi o ich majętności, bo to jest stary zwyczaj wojenny, chociaj się łzy leją, chociaj głosy aż pod niebo o pomstę krzyczą. Aleć ja radzę byś miał przemrzeć ze szkapami, kędy możesz ostrzegaj się tego, abyś miał i jednę suknię przedać a w drugiej się do domu wrócić, tedy to lepiej będzie, niżli głos niewinny a przeklęctwo na się puścić. Bo wierz mi, iż Pan Bóg na wielkiej pieczy ma, a jaśnie powieda: Gdy zawoła do mnie ubożuchny o krzywdę swoję, ja muszę pomścicielem jego być. Bo wierz mi, iż ci się to sowicie oddać musi: albo szkapy pochromieją, alboć potem i z gospodą zgorają, albo cię okradną. Owa ani obaczysz jako to Bóg sowito zawetuje, a pomści się krzywdy onego niewinnego. A przedsię to i onemu sowito nagrodzi, bo to jest święte przyrodzenie jego.
A nadobnie o tem on Roterodam sławny człowiek jakoby z pośmiewiskiem jakiem napisał, powiedział: Iż przyszedł drab chromy do gospodarza, zkąd był pierwej wyszedł, i pyta go gospodarz: A miły drabie, od naseś wyszedł jako Merkuryusz pod pierzem, a teraześ przyszedł jako Wulkanus, co powiedają o nim chromy piekielny kowal. Drab powiedział: Nie masz się czemu dziwować, tak musi być na wojnie. Pyta go gospodarz: A czemużeś wżdy tak odarto przyszedł z tej wojny? a wszak tam wysługują? Powiedział drab: I jaciemże wysłużył, ale się jedno przepiło, drugie też przegrało. Pytał go gospodarz: Iż podobnoś też drugie strawił? Powiedział drab: Oj, com miał strawić, chyba na piwie, bo tam nie trzeba nic kupować, wolno tam brać świnie, owce, kury, gęsi, gdzie kto co znajdzie. Rzekł gospodarz: Ale to cudze, a Pan Bóg nie kazał ruszać cudzego. Powiedział drab: Niewiemci ja jeśli cudze, ale tak tam jest ten obyczaj na wojnie, a teżem się tego wczora spowiedał przed ministrem co jest u Franciszkanów, co powiedają iż ma taki list z Rzyma, iż by i djabła zjadł, tedy ma moc rozgrzeszyć.
A tak i ty mój miły bracie miej na to baczenie, abyś też na taką spowiedź i na takie rozgrzeszenie nie przyszedł, a nie jednaj się z mnichem o cudzą szkodę, radsze i onemu nędznikowi opraw a nagródź jako możesz, aby cię przed Panem Bogiem twoim rozwiązał, bo tymci to rzeczono: Cokolwiek na ziemi zwiążecie, będzie związano na niebie.

Przyjechawszy z żołnierstwa jako się rycerski człowiek ma zachować.

A gdyć Pan Bóg zasię pozdarzy przyjechać do domku twojego, miejże to na pilnej pieczy, abyś ni w niczem nie był przykry rodzicom twoim, abyś je na wszem w poczciwości miał, takież i czeladce swojej to pilnie rozkazował. Albowiem wiesz jaki srogi Pan na to zakład założyć raczył, powiedając: Iż miej w poczciwości rodzice twoje, chceszli długo żyw być na ziemi. Też i inszym powinowatym swym zachowaj się czem możesz, i jako możesz, aby cię i miłowali, i wpomagali, i sławili, i z ciebie się cieszyli. Też nie leż doma darmo jako niepotrzebne drewno, miej się też czasem do koniczka, do zbroiczki, i do inszych potrzebnych sobie rzeczy, a pytaj się o powinnościach swoich jako się masz i w prawie swojem, i w innych poczciwych sprawach swoich zachowywać. A nie bądź jako grabarz, co dalej nic nie umie jedno z rydlem a z motyką.
A to miej na pilnej pieczy, abyś czytał kiedy możesz, bo widzisz iż każdemu zwyczaj stoi za drugie przyrodzenie. Bo jakoć to ze zwyczaju wypadnie, już wiedz, żeć potem książki będą warczały na cię, a trudno się zwyczajowi odjąć. Ano Likurgus gdy Spartany wprawował w prawa i w poczciwe obyczaje, tedy się im to trudno z przodku zdało. Ten kazał uchować dwoje charciąt równych. Jednego gdy przywieziono puszczał do kotła do tłustej parzy, drugiego puszczał za zającem złomiwszy mu nogę, iż go zawżdy ugonił. Potem gdy prawa miastu oddawał, kazał ony charty obudwu wolno puścić. On jeden jako zwykł w kocieł łeb wnurzył, a drugi wnet zająca ugonił. I rozwodził im to, iż widzicie co to jest zwyczaj. I wy póki się nie zwyczaicie tym tak dobrym a poczciwym rzeczam, póty się wam będą trudne zdały.
A tak też ty mój miły bracie, gdyć dał Pan Bóg dorość i poczciwych lat, i dał ci doczekać i poczciwych obyczajów twoich, nie bądźże tym chartem co tylko wnurzywszy łeb w kocieł, nie umie nic dalej, jedno się w barłóg po uszy zagrześć, ale albo czytaj filozofy, czytaj ony poważne historyki, boć mało po tem, iż się dowiesz jako Ulisses po morzu pływał, albo jako Circes głowy odmieniała: radszej to uważaj, jako ty tu ustawicznie po morzu pływasz tego świata burzliwego, a odmieniaj sobie głowę bez Circesy w poczciwe a sławne obyczaje twoje a, tak będzie zawżdy sławna twoja młodość, której zawżdy z rozkoszą użyć możesz, i ty powinowaci twoi.
A tu gdy już jest krótce wypisan żywot młodego a poczciwego człowieka jeszcze od dzieciństwa jego i jaka jest natura jego, a jakiemiby też wędzidły pohamowana mogła być, i jakie mają być sprawy poczciwe i wychowanie jego, już się też piórko musi obrócić do drugiego wieku człowieka poczciwego, jako się ma w średnich leciech swych zachować aż do starszego wieku swego, aby się młodszy starszym ćwiczył, a starszy też w sobie obyczajów poprawował; coby mu się do młodszego nie podobało.

A tu już masz wierszyki o młodości człowieka poczciwego.

Ktoby się chciał przypatrzyć młodemu człowieku,
Jego dziwnym postępkom i dziwnemu wieku,
Może się podziwować odmiennościam świata,
I jako nam wychodzą nasze młode lata.
Prosto się ten błędny świat tak obchodzi z nami,
Jako gdy się w szelinie wilk goni z kozami.
Tak to wiek sękowaty by drewno głogowe,
A kędy je obrócisz to zakłóć gotowe.
A guzy po niem wszędzie siedzą we trzy rzędy,
Takżeć po młodym panie rozmaite błędy.
A snaćby snadniej upaść zająca płochego,
Niż gdy swą wolą weźmie łeb chłopa młodego.
Lecz i laska głogowa gdy jej przychędoży,
Nadobnie ostrugawszy kosteczką obłoży,
Ochotnie z nią staruszek podrygając chodzi,
I tam kędy umyślił powoli ugodzi.
Takżeć pana młodego gdy go przychędoży,
Nadobnie przyskrobawszy kosteczką obłoży,
A żelazkiem nakońcu nadobnie zakuje,
Wnet i na gołoledzi potem nasz harcuje.
Bo gdy z niego by z głogu spadnie ostra cutis,
Ba, wnet z niego baculus będzie senectutis.
Acz są jednak niektórzy co to z Boga mają,
Iż swą młodość w skromności pięknie wychowają.
Ale nigdy nie wadzą źrebcowi ostrogi,
Takżeć w grozie pan młody nie tak bywa srogi.

Pihet, pihet, poganiaj.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Mikołaj Rej.