Przejdź do zawartości

Strona:PL Mikołaj Rej – Żywot człowieka poczciwego (1881).djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
97

do gospodarza, zkąd był pierwej wyszedł, i pyta go gospodarz: A miły drabie, od naseś wyszedł jako Merkuryusz pod pierzem, a teraześ przyszedł jako Wulkanus, co powiedają o nim chromy piekielny kowal. Drab powiedział: Nie masz się czemu dziwować, tak musi być na wojnie. Pyta go gospodarz: A czemużeś wżdy tak odarto przyszedł z tej wojny? a wszak tam wysługują? Powiedział drab: I jaciemże wysłużył, ale się jedno przepiło, drugie też przegrało. Pytał go gospodarz: Iż podobnoś też drugie strawił? Powiedział drab: Oj, com miał strawić, chyba na piwie, bo tam nie trzeba nic kupować, wolno tam brać świnie, owce, kury, gęsi, gdzie kto co znajdzie. Rzekł gospodarz: Ale to cudze, a Pan Bóg nie kazał ruszać cudzego. Powiedział drab: Niewiemci ja jeśli cudze, ale tak tam jest ten obyczaj na wojnie, a teżem się tego wczora spowiedał przed ministrem co jest u Franciszkanów, co powiedają iż ma taki list z Rzyma, iż by i djabła zjadł, tedy ma moc rozgrzeszyć.
A tak i ty mój miły bracie miej na to baczenie, abyś też na taką spowiedź i na takie rozgrzeszenie nie przyszedł, a nie jednaj się z mnichem o cudzą szkodę, radsze