Życie płciowe i jego znaczenie/VI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor August Czarnowski
Tytuł Życie płciowe i jego znaczenie
Podtytuł ze stanowiska zdrowotno-obyczajowego
Wydawca Wydawnictwo »Przewodnika Zdrowia«
Data wyd. 1904
Druk S. Buszczyński
Miejsce wyd. Berlin
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
VI.
O potrzebie i sposobach pouczania młodzieży względem życia płciowego.

Chcąc zastrzedz młodzież od zboczeń płciowych, dotąd jeszcze nader wielu rodziców i wychowawców usiłuje utrzymywać dzieci jak najdłużej w stanie t. zw. „niewinności“. Dla zaspokojenia nieraz już w małem dziecku ciekawości, obudzonej np. przyjściem na świat młodszego braciszka czy siostrzyczki, starsi uciekają się do kłamstwa, durzą dziecko powiastką „o bocianie“ lub t. p. niedorzecznością. Narazie dziecina w prostodusznem zaufaniu uwierzy, lecz zwykle na krótko. Ta czy owa okoliczność zwróci żywa młodocianą uwagę na sprzeczność słyszanej baśni z rzeczywistością. Raptem dziecko traci wiarę w kłamiących rodziców i zaczyna d0szukiwać się prawdy pokryjomu. Tu, niestety, zamiast prawdy szczerej i rzetelnej, z ubocza nabywa pojęć błędnych, przedstawiających różnice i stosunki płciowe pod postacią czegoś ponętnego, lecz zarazem niejako brudnego, bo zakazane. Następnie dziecko, naturalnie coraz bardziej zbłąkane, w swej nieświadomości niebezpieczeństwa wpada bezodpornie w szpony zepsucia, podobnie jak motyl w palący płomień świecy.
Rzecz zatem jasna, że dla skutecznego uchronienia młodych pokoleń od zdradnych pokus trzeba koniecznie, w chłopczykach jak w dzieweczkach, wrodzoną wstydliwość podeprzeć pouczeniem o rzeczywistem znaczeniu i przeznaczeniu płci obojga. Rozumie się, że takie pouczenie powinno się czynić w duchu równie prostym, jak wzniosłym. Niech dzieci dowiedzą się zawczasu, że stosunki płciowe zgodne z prawami przyrody zapewniają ludziom najwyższe rozkosze ziemskie, lecz jednocześnie, że wykroczenia przeciw tym prawom pociągają za sobą najstraszliwsze klęski. Rzecz więc również jasna, że trafny wybór czasu, okoliczności tudzież sposobu do uświadamiania dzieci, odpowiednio ich rozwojowi cielesnemu i duchowemu, stanowi zadanie bardzo niełatwe. Dla osiągnięcia pożądanego skutku, należy postępować niezmiernie delikatnie i umiejętnie.
Nie można więc się dziwić, że pomiędzy wychowawcami, uznającymi potrzebę rzeczownego uświadamiania dzieci, napotyka się niemało bojaźliwości wobec posłannictwa, jeszcze powszechnie uważanego za nader drażliwe. W istocie chodzi tu nietylko o rozsądny wykład, lecz zarazem o dowcipne wyjawienie etycznej strony stosunków. Wielu więc myśli, że tylko matka, lub z biedy chyba ojciec, nadaje się najwłaściwiej do takiego pouczania. Ale czyż wszyscy rodzice posiadają potrzebne uzdatnianie, zwłaszcza ze strony naukowej? — Tak więc sprawa ta bywa Spychaną wzajemnie, z domu na szkołę i napowrót. W istocie trudności są dwojakiego rodzaju, moralne i umysłowe, a zatem powinny być pokonywane jednocześnie wychowawczo i naukowo, czyli ręka w rękę w domu i w szkole. Do szkoły należą wykłady metodyczne, wspólne dla wielu dzieci; do domu, — objaśnienia okolicznościowe, najczęściej dla każdego zosobna. Wreszcie zadanie domu zawiera się głównie w urządzeniu dla dziecka stale zdrowego sposobu życia, jak cielesnego tak duchowego.
Dla uniknięcia schybień w sposobie wyjaśniania przedmiotu z natury czystego, powinniśmy przedewszystkiem wygnać z własnej myśli przestarzałe poglądy, któreby mogły nadać rzeczy pozory nieczystości. Trzeba ujrzeć a następnie i wykazać w tem pytaniu źródło żywiące korzenie wzniosłego drzewa, przeznaczonego do wydania najwspanialszego kwiecia duchowego. Dziecko, nieznające występku, nie widzi w stosunkach płciowych nic sprośnego ani dwuznacznego. Tak np. pytanie „zkąd się biorą małe dzieci“ nasuwa się w rozmaitych okresach dziecięcego bytu. Dla młodzieży wiejskiej pytanie to zwykle rozwiązuje się okolicznościowo widokiem styczności pomiędzy otaczającemi zwierzętami. Miejska młodzież, o ile jest zastrzeganą od gorszącego wpływu niedbałej służby lub zwichniętych kolegów, może pozostać dłużej w nieznajomości różnicy płci, chybaby ukazanie się w domu nowonarodzonego niemowlęcia obudziło ciekawość starszych dzieci. Wreszcie w tem znaczne miejsce zajmuje stan rozwoju cielesnego, zwykle równoległego z duchowym. Trzeba więc mieć oko na podrastającą młodzież tem baczniej, im dłużej pozostaje w pozornej obojętności względem różnicy płciowej. Bywa to nierzadko oznaką „niewinności“ już mn. w. w udawanej, wskutek pewnego stopnia zaspokojenia ciekawości z ubocza.
Starsi więc powinni starać się o podniesienie swych własnych poglądów do widzenia w sposób czysty — tego co czyste, w naturalny — co naturalne. Wtedy, na swobodne dziecinne zapytania, będzie łatwo dać również swobodnie pouczające odpowiedzi. W rodzinach rozsądnie kierowanych, do wszystkiego, co w tej mierze wykazuje życie codzienne, wszyscy odnoszą się całkiem otwarcie, jako do rzeczy nie potrzebujących ukrywania, tylko przytem unika się lekkomyślnych żarcików, migów i dwuznaczności.
Zapewne jednakże nie będzie zbytecznem przytoczyć tu kilka przykładów postępowania rozsądnych rodziców.
Przykład pierwszy. Na widok nowonarodzonych kociąt 8 letni chłopczyk zapytuje: „zkąd wzięły się te kociątka?“
Starsza osoba (odpowiadając wzajemnem zapytaniem): A zkąd biorą się kurczątka?
Chłopczyk: Z jajek.
St: — A jajko?
Chł: — To kurka zniosła.
St: — Tak, moje dziecię, kociątko również wychodzi z jajka, tylko kocica zatrzymuje swe jajka w sobie, aż maleństwo się z nich wydostanie. Dopiero wtedy wypuszcza je na świat, ale i potem jak widzisz daje im ssać. Na to chłopczyk woła: „otóż to!“ Zatem zrozumiał dość jasno na ten raz. Następnie, gdy ujrzy nowonarodzone dziecko, to zrozumie sam, przez porównanie; tak więc starsze współdzieci już nie będą miały dlań żadnej tajemnicy do wyświetlania.
Znacznie później, tenże chłopczyk już podrastający, — za stołem, przy gościach, wypuszcza jak z procy nowe zapytanie: „zkąd to nasza kocica ma znowu kocięta?“ — Towarzystwo się śmieje, ale matka odpowiada spokojnie: „Bo to widzisz, mój chłopcze, skoro kotka wypełni swe obowiązki macierzyńskie i małe żywią się już same, wtedy ich matka powoli odkarmia się nanowo, wzmacnia się, wyokrągla i napowrót nabiera ochoty do wydawania nowych małych, które wylągają się tak samo, jak i poprzednie. Chłopczyk zadawalnia się odpowiedzią, tylko dziwno mu, że zeń śmieją się starsi. — Czyż tak prostomyślny malec nie zawstydza tem owym krzywomyślnym starszym? —
Przykład drugi. 10 letnia dziewczynka, już „oświecona“ przez szkolne towarzyszki, biegnąc co tchu do matki, woła: „Mateczko, przecież to nie prawda, co te dziewczęta gadają, że niby ja byłam niegdyś w twoich wnętrznościach?“
Matka: „Owszem, słodkie dziecię: nosiłam cię pod sercem, jesteś mojem ciałem i moją krwią, częścią mnie samej. To też cię tak serdecznie kocham“.
Dziewczynka odchodzi zawstydzona, oniemiała, lecz następnie staje się czulszą niż kiedykolwiek. Już nazajutrz tuli się do matki szepcząc trwożnie: „Prawda? ty mię kochasz, bardzo kochasz, jeszcze bardziej niż ciocia; przecież ja twoje ciało i krew?“ Myśl tę już przetrawiła główką i serduszkiem. Czyż zaszkodzi to jej moralności? —
Przykład trzeci. Znakomity lekarz jeszcze oczekuje późniejszego potomstwa. Wobec napół dorosłych dzieci matka doznaje uczucia zmartwienia i zawstydzenia. Ojciec zwołuje synów i córki. „Musieliście spostrzec, kochane dzieci, że mamy do spodziewania wkrótce nowej dzieciny. Obecny stan waszej matki wymaga szczególnej troskliwości i względów. Ufam, że wy jej nie dacie najmniejszej pobudki do zażalenia“.
Od tej chwili wszystkie dzieci otoczyły matkę najtkliwszą uwagą i rozczulającą troskliwością, puszczając się w zawody pod względem dobrego zachowania. Takie owoce przyniosło zaufanie ojca ku dzieciom. Czyż można wyobrazić sobie wpływ na młodzież lepszy, bardziej uszlachetniający od tego, który pobudził do świadomego współudziału w płciowych obowiązkach? —
Czwarty przykład, jak objaśnienie nawet ciemnych stron życia płciowego działa w Sposób uobyczajniający. Wdowa ma dwóch dorosłych synów i jedną córkę. Troszczy się przedewszystkiem o to, jakby zastrzedz synów, wstępujących w świat pełny pokus. Nie znajduje odpowiednich słów — a ojca niemasz!... Po namyśle, stroskana matka posyła synów na wykład szczegółowy o płciowości, jako też o skutkach płciowych nadużyć. Z wykładu młodzieńcy wracają do domu późno, gdy matka już się udała na spoczynek. Otwierają się drzwi do jej sypialni. Jej najmłodszy (17-letni) chłopak wchodzi, siada na łóżko, z głębokiem wzruszeniem chwyta matkę za rękę: „wybacz mamo, że ci jeszcze przeszkadzam, ale muszę wypowiedzieć, jak jesteśmy tobie wdzięczni za to, żeś nas tam posłała. Teraz wiemy, jak powinniśmy postępować, abyś nie doświadczyła przez nas żadnego zmartwienia“. —
Takie przykłady powinny usunąć nierozważną obawę, jakoby światło miało zamącić delikatne uczucia młodzieży, lub zagrozić ich poczucia wstydliwości. Czyż to nie przekonywa, że tylko wstydliwość świadoma stanowi prawdziwą niewinność?

A. Wstydliwość a uświadamianie młodzieży.

U człowieka wstydliwość w sprawach płciowych jest uczuciem przyrodzonem. Budzące się więc w młodzieży skłonności płciowe ku drugiemu rodzajowi w warunkach prawidłowych zawsze są połączone z pewnym lękiem, z objawami wstydliwości. Gdzie ich niema, przypuszczać należy istnienie w danej jednostce jakichś popędów chorobliwych.
Wstydliwość wrodzona jest najlepszą ochroną młodzieży przed wyuzdaniem płciowem. Dobroczynny wpływ wstydliwości widzimy szczególnie u podrastających dziewcząt. Niewiasta bowiem, choć u niej narządy płciowe dojrzewają rychlej, nie odczuwa przecież tak nieprzezwyciężonego popędu do połączenia się z jednostką innej płci, jak mężczyzna; jej narządy płciowe choć już zdolne do spółkowania, pozostają przecież w stanie, że tak powiemy, napół sennym, dopóki ich ostatecznie nie podnieci uczucie rzeczywistej miłości, to jest skłonność duchowo-cielesna do pewnego upatrzonego mężczyzny. Dlatego to, mimo częstego niepokoju czysto zmysłowych podraźnień płciwa (części rodnych), niewiasta jest zdolna powstrzymywać się długo od spółkowania z mężczyzną. Dopóki nie poczuje niepowstrzymanego pociągu do kogoś, dopóty od poddania się żądzy mężczyzny chroni ją wstydliwość, za pomocą której odczuwa mimowoli, że byłoby wbrew przyrodzie łączyć się z człowiekiem nieumiłowanym, jedynie dla dogodzenia silnym chuciom cielesnym. Matka-przyroda uposażyła w ten sposób niewiasty korzystnie; wstydliwość niewieścia oczywiście stoi w związku z bierniejszą rolą w życiu płciowem. Mężczyzna zdobywa, porywa; kobieta daje miłość, daje się zdobywać. Wstydliwość jej, to opór chroniący ją od poddania się pierwszemu lepszemu popędowi, zachowujący ją do chwili, gdy całem jestestwem, ciałem i duszą odczuwa, iż poddanie się będzie dla niej najwyższem szczęściem. Na to oddanie się jednemu, na ten szczyt szczęścia przyroda zachowuje kobietę, obdarzając ją większą wstydliwością.
Do rozsądnych wychowawców należy podtrzymywanie tej wstydliwości w sposób umiejętny. O potrzebie tej wiedzą dobrze matki dorastających córek. Ale czyż wszystkie umieją działać w sposób właściwy?! Niestety nie, i ztąd to tyle dziewcząt we wszystkich stanach pozwala zrywać kwiat niewinności przedwcześnie. Zdarza się to częstokroć w rodzinach, gdzie od najpierwszych lat życia swego dziewczęta podlegają środkom niby „ochronnym“, nie dozwalającym dowiedzieć się zgoła niczego o życiu płciowem. Nagle następuje upadek — i wywołuje osłupienie rodziców! Jakże się stać mogło, że dziewczyna do ostatnich czasów tak skromna, tak nieświadoma, tak niewinna, mogła się zapomnieć?!
Wytłómaczenie nie trudne. Dopóki dziewczyna maleńka, dopóki jej narządy płciowe niedojrzałe, dobrze chować ją w zupełnej nieświadomości o życiu płciowem, o różnicy rodzajów. Nie należy opowiadać dzieciom szczegółów różnic rodzajowych, wystarcza dać ogólne porównawcze pojęcie o istnieniu dwóch płci ludzkich jak wszędzie we wszechświecie.
Mylne to zapatrywanie, jakoby dziewczyna wychowana w zupełnej nieświadomości o różnicach rodzajowych, dziewczyna, w którą jeszcze wmawiają, gdy już budzą się w niej popędy płciowe, że dzieci bocian przynosi, itp., była bezpieczną wobec wszelkich pokus ze strony męskiego rodzaju. Właśnie brak zupełnej świadomości naraża ją na upadek, podobnie jak nieświadomość niebezpieczeństwa nęci owady do płomienia świecy!
Dopóki dziecko małe, wystarcza przyzwyczajać je do przyzwoitości, bacząc na ruchy, na słowa itd.; gdy dorasta i dojrzewa, trzeba też uważać na myśli dziecka.
Ażeby myśli dziecka pozostały czyste i wstydliwe, nie wystarcza baczyć na zachowanie się zewnętrzne, na przyzwoite „branie się“ — należy myśli prostować, nadawać im kierunek prawidłowy.
A można to czynić jedynie powolnem uświadamianiem dziecka. Powtarzamy, że nie zachodzi przecież potrzeba wtajemniczenia dzieci we wszystkie szczegóły, dość chować je tak, ażeby zrozumiały, iż życie płciowe jest oparte na prawach przyrody, które należy szanować dla zdrowia cielesnego i duchowego, że wzajemne stosunki płciowe dwóch rodzajów nietylko nie są zakazane bezwarunkowo, lecz owszem są owocem szczytnych świętości życia ludzkiego; że zakazanemi przez przyrodę, przez Stwórcę, są jedynie zboczenia w życiu płciowem, jako szkodliwe. Zboczeń więc unikać należy jako bezczeszczących najświętszą czynność w stosunkach ludzkich.
Dzieci, powiadamiane o życiu płciowem w ten sposób powoli, stopniowo, w miarę dojrzewania, posiądą prawdziwą wstydliwość. Najprzód uczują a potem zaczną rozumieć w stosunku pomiędzy rodzicami a potomstwem świętość większą, bo będą otaczać rodziców czcią głębiej odczutą, i chętniej przestrzegać ich wskazówek.[1]
A wrodzona wstydliwość, podtrzymana i podparta odpowiedniem uświadamianiem o życiu płciowem, powstrzyma dziewczęta od upadku, tak często grożącego „gąskom“, powstrzyma dziewczęta i chłopców zarówno od tajemnych lubieżnych rozpasań, bawienia się narządami płciowemi, i popadania w nałóg samopłcenia (onanizacji).
Rodzice mają obowiązek bacznego śledzenia rozwoju umysłowego i wyobraźni dziecka od najpierwszych dni młodości, ażeby, skoro wyobraźnia dzieci zaczyna się dobadywać najszczytniejszych tajemnic przyrody, wczas je zaczęli uświadamiać, i zachowali od spaczenia wyobraźni i woli. O obowiązku tym pomówić jeszcze wypadnie w dziale dotyczącym życia płciowego w małżeństwie. Zresztą zaś odsyłamy też po szczegóły do dziełek: „Zakon małżeństwa czyli katechizm małżeński“ i „Onanizm Marnopłcenie“.
Domowe pouczanie młodzieży zwykle wypada ograniczać na szczerem, prostem, potocznem wyjaśnieniu zasad ogólnych; dla gruntownie naukowego oświecenia potrzeba wiedzy i metody nauczycielskiej, jakiej większa część rodziców nie może ani posiadać ani uprawiać. Wreszcie nauka o życiu płciowem stanowi część wykładów szkolnych: strona fizjologiczna należy do nauk przyrodzonych a obyczajowa do religji, historii, filozofji i t. p.. Wszystkie te nauki powinny wspierać się wzajemnie dla stopniowego rozwijania młodocianych pojęć o naturalnym a tem samem czystym i wzniosłym związku pomiędzy wiadomościami początkowemi a późniejszemi.
Rodzice lub opiekunowie młodzieży nie mogą tworzyć szkół według własnego upodobania, lecz mogą i powinni wpływać na kierunek istniejących szkół, przez oddawanie pierwszeństwa takim, w których warunki niezbędne dla zdrowia cielesnego i duchowego najtroskliwiej się przestrzega. Kto nie ma sposobności lub umiejętności ocenić tego sam przez się, ten niechaj zasięgnie rady ludzi świadomszych, najlepiej innych rodziców już znanych z dobrego wychowania własnych dzieci.
Pod względem życia płciowego, we wszystkich szkołach równoległych uczą mn. w. tych samych rzeczy, lecz nie z jednakowym naciskiem na ważność przedmiotu, na związek stosunków duchowych z cielesnemi, przyczem człowiek powinien być jasno przedstawianym, jako szczytny członek łańcucha istot żyjących. W niemałej ilości szkół przeciwnie, jakby umyślnie, przecina się węzeł naturalny, łączący ludzi z młodszą bracią żyjącą. Tymczasem jak prosto i wzniośle rozwiązuje się to zadanie, gdy w dziecko wpaja się stopniowo wzrastające poznanie potężnej siły przyrodnej, w której najwyższym objawie człowiek ma odnaleźć samego siebie. Dlatego więc do poznania obyczajowej strony życia płciowego może i powinna przyczyniać się nauka religji, historii, literatury pod względem wzorów miłości bliźniego, wzajemnych cnót pomiędzy członkami społeczeństwa, mającego dążyć do wspólnego dobra. Uczeń powinien krok za krokiem poznawać ważność wznoszenia się lub upadku oddzielnych rodzin, w widoku takich samych objawów w całym narodzie. W tym celu nauka szkolna powinna być uporządkowana w odpowiedni sposób. Do rodziców zaś lub opiekunów należy umiejętny wybór szkoły a zatem wszystkim potrzebna znajomość co najmniej zasad, mających stanowić podstawę rozsądnego wychowania przyszłych pokoleń.



B. Właściwa kolejność w pouczaniu.

W rozsądnem, stopniowem zapoznawaniu dzieci z prawami przyrody, w całej ich wzniosłej czystości, najwięcej zależy od zachowania należytego porządku w następstwie wyjaśnień. Trzeba rozwijać dziecięce pojęcia w sposób jak najnaturalniejszy, zaczynając od najprostszych objawów przyrodnych i przechodząc kolejno do coraz wyraźniej obfitujących w rozmaite czynniki. Tak więc wstępne poznanie praw przyrodnej płodności znajdujemy
W państwie roślinnem. Tu, spójrzmy najprzód na pierwotne grzyby, wodorosty i t. p. zaczątki roślinności, mnożące się za pomocą oddzielania się cząstek, przyczem jeszcze niema żadnego śladu płciowości.
Bezpośrednio potem następują nieco wyżej stojące inne grzyby, mchy, paprocie, które posiadają już komórki nasienne, zarodniki. Skoro porost macierzysty dojrzeje, komórki zarodkowe się oddzielają z właściwą sobie siłą płodną.


Dalej siła płodna rozdwaja się na męską i żeńską w odmiennych kształtach: pyłek kwieciany (Pollen) i jajeczka, w oddzielnych narządach: pylnik i słupek (p. rys. 20 do 25). Przez rozdwojenie siły płodnej wzrasta jej potęga twórcza, ztąd wynika niezmierna rozmaitość barw i kształtów, z których się wytwarza mnóstwo rodzin, rodzajów i gatunków roślin.
Każda odrobinka pyłku jest malusieńkim pęcherzykiem, zawierającym kropeleczkę białka. Skoro dojrzeje, to wychodzi ze swej torebki i zostaje przeniesiony na wierzchnią część słupka, gdzie pęcherzyk pęka i wylewa swe białeczko przez cieniutki wężyk do dolnej części słupka, czyli węzełka płodowego. Tu napotyka komórki płodowe, w których znajdują się stałe jąderka pływające w cieczy, jak żółtko jaja ptasiego — w białku. Gdy zaś białko pyłkowe przeniknie do tych komórek, wnet one zaczynają nabrzmiewać, rość i rozwijać się w płód i nasienie.
Spostrzeżenia badaczy wykazały, że kwiecie zapłodnione własnym pyłkiem wydaje owoce nie bardzo zdolne do płodzenia; im bardziej zaś pyłek wchodzący (męski) jest pochodzenia obcego zarodkowi przyjmującemu (żeńskiemu), tem większej siły nabywa następne nasienie. Przyroda więc, dla urozmaicenia odmian kwiecia co do kształtów i barw, nakazała zestosunkowania pomiędzy roślinami a owadami w sposób, przedstawiający pierwowzór życia społecznego, opartego na wzajemnej uczynności.
Wielokrotnie posłańcem miłosnym roślin bywa wiatr, (p. rys. 26 do 31) np. w zbożu, którego dobry rozwój zależy w znacznej części od tego czy w czasie jego kwitnięcia są obfite prądy powietrzne, roznoszące i rozsiewające złociste fale dojrzałego pyłku po szerokich kłosowiskach, sprawiając istne gody weselne na łanach.
Innym kwieciom taką służbę odprawiają tłumy pszczół, os, much, komarów, chrząszczów i motyli. Wiosną przeróżne barwy i wonie miododajnych kwiatów zwabiają ku sobie te latające żyjątka, które dla wyssania słodkiego soku muszą wciskać się do wnętrza kielichów, graboląc się co siły nóżkami i skrzydełkami do głębi gościnnych gospódek. W ten sposób: męskie kwiatki obsypują swych gości pyłkiem, który przylega do cienkich włosków ruchliwych ciałek; następnie w kwiatkach żeńskich przy nowych wysiłkach przyniesiony przez owady pyłek nowych wysiłkach przyniesiony przez owady pyłek ściera się napowrót, osiada na słupkach i przenika do jajeczek. Niektóre kwiaty o szerszych kielichach, jak np. pewne storczyki (orchideae),

przyroda obdarzyła własnością czasowego zamykania swych małych gości. Łakotniś, skoro się postrzeże, iż został uwięziony, z przestrachu zaczyna trzepotać się w swej wonnej klatce, przez co obrzuca jej wnętrze przyniesionym tam z poprzedniej wędrówki płodnym pyłkiem. Jak tylko nastąpi zapłodnienie, wnet kwiatek się roztwiera i wypuszcza na wolność małego więźnia, który co tchu zmyka dalej.
Jakąż pełnię poezji przedstawia już ten jeszcze nizki stopień życia płciowego. Ileż tu łagodnie miłego materjału do mnóstwa uroczych powiastek, zdolnych wywrzeć na duszy dziecięcej głębokie a słodkie wrażenia. I nie sa to bałamuctwa o bocianie lub o żelaznym wilku, ale życie istotne, wspaniałe i prawe, wśród którego każda dziecina jak najczęściej powinna i potrafi obracać się wolno i radośnie.
Tak więc już w państwie roślinnem wyłaniają się cudne podstawy życia społecznego. Z jednej strony, odmienność siły twórczej rozwija się stopniowo do podzielności szczególnych istot, na męskie i żeńskie osobniki; obok tego uwidacznia się czar piękna w okazałych barwach, upajającej woni i mnogości kształtów, zachwycających nasze zmysły.

W łączności stanowi to uobrażenie pierwotnych zasad moralnych. Zespolenie świata żyjącego z roślinnym w celu wzajemnej dążności — uwidocznia podwalinę dźwigającą wszechświat: dawanie i przyjmowanie, wzajemną usłużność, na której również opiera się zachowanie ludzkiej społeczności.
Dla stopniowego pouczania dzieci można ztąd wyciągnąć następne prawidło, co do kolejności. Na stopniu niższym, — oczywiście dotykalna, czyli nauka o budowie kwiatów i powierzchownych przejściach zapłodowych. Tu można wprowadzać powiastki: raz o pszczółce w zawiesistej jabłoni, drugi o trzmielu w słodkiej koniczynie, itd. itd.
Na stopniu średnim, — proste odbywanie się zapłodnienia, — czyli bliższa nauka o budowie kwiatów w celu zapłodnienia, przez wiatr, owady, z uroczem przedstawieniem poetyckiem.
Na stopień wyższy., — pozostają pobudki tych działań, już na podstawie poprzedniego wykształcenia fizykalnego. Tu pojęcia o sile, naprężności, odmienności powinny być już nabyte z nauk przyrodzonych, a zasady moralne już rozwinięte i utwierdzone przez religję, historję, literaturę. Wreszcie ogólnie dzieci pojmują łatwo wszystko, co się im przedstawia z uwidocznieniem, a w przyrodnictwie wciąż ma się do czynienia z oczywistością.
Życie płciowe zwierząt. Pod względem przejawów zapłodowych państwo zwierzęce przedstawia się w sposób wielce różny od roślinnego. W roślinach przyroda umieściła narządy płciowe w miejscu najwydatniejszem, wyrażając przez to, że owoc jest ostatecznym celem całego istnienia rośliny. W kwieciu, jako w ognisku życia roślinnego są zjednoczone wszystkie powaby co do kształtów, barw, woni.
Co prawda w najniższych rzędach państwa zwierzęcego, jako to w wymoczkach, koralach, mięczakach i t. p., przyroda zaczyna również od najniższych stopni krzewienia: za pomocą płodności bezpłciowej — przez podzielność, pączkowanie i wytwarzanie nasiennych komórek (jajek); lecz jak tylko się dochodzi do zwierząt dwupłciowych, tu wnet występuje widoczna przeciwność w stosunku do państwa roślinnego. Narządy płciowe, zamiast uwydatnienia zewnętrznego przez szczytne położenie i zdobne odznaki, są przeciwnie ukryte we wnętrznościach, przyczem powierzchowne odznaki płciowe ukazują się na głowie, piersi oraz innych częściach ciała, uwydatnionych kształtami i barwami.
Ztąd liczni myśliciele wyciągnęli wniosek, jakoby popęd płciowy był czemś podrzędnem, nienależnem, ponieważ przyroda w stanie samoświadomości, przejawiającej się w wyższych zwierzętach i ludziach, wobec tego popędu wykazuje pewne uczucie zawstydzenia. Lecz w gruncie siła podstawna — potęga twórcza przyrody — sięga głębiej, niż poglądy ludzkie, oparte na przesądach. Tak więc wstydliwość istot wyższych zdaje się raczej być wynikiem skromności, otaczającej osobliwym urokiem wszelką znaczniejszą czynność tych istot.
Oczywiście w rozwoju państwa zwierzęcego przyroda dąży nie do samego tylko krzewienia rody, nie będącego jedynym celem ostatecznym całego istnienia. W rozwoju mozgu tkwi biegun przeciwny, stanowiący siedlisko sił duchowych i służący przedewszystkiem do wydoskonalenia i samozachowania osobistego. Rozdwojenie duszy na siły wiedne i bezwiedne uskutecznia się przez podzielenie organizmu na środowiska nerwowe, świadome i nieświadome — głowę i narządy płciowe. Że jednak siła płodna jest i pozostaje twórczą, pierwszorzędną, panującą, można to rozpoznać już ztąd, że drugorzędne odznaki płciowe (jak roślinne kwiecie) u zwierząt rozpościerają się po całem ciele, przyczem najliczniejsze i najwybitniejsze występują właśnie na głowie: rogi — u barana; poroże — u jelenia; u konia, u lwa — grzywa; u koguta — grzebień; u innych ptaków — czubki z piór. A nie robi w tem wyjątku istota obdarzona rozumem — człowiek: niejeden mężczyzna bardzo się pyszni zawiesistym wąsem, rozłożystą brodą (nieraz rosnącą prędzej i dłużej od samego rozumu.)
Ale wróćmy do materjału naukowego. W państwie zwierzęcem jak i w roślinnem widzimy rozmaite stopnia płodności.
Atoli, prócz chyba nieruchomych korali, w zwierzętach przyroda świeci już nowemi siłami, jakiemi są: dowolny ruch, wrażliwość, władza myślenia — samoistna działalność!
Zarazem następuje rozdwojenie płci: istoty męskie noszą płyn nasienny, żeńskie — jaja. U zwierząt niższych zapłodnienie odbywa się poza obrębem organizmu samiczkowego. Jajo się składa, polewa się nasieniem i dojrzewa pod słońcem. Tu płyn nasienny, jako wywołujący życie, wypada jeszcze porównać do pyłku kwiatowego a jajo, jako rozwijające to życie, — do zawiązku owocowego. Odbywanie się zapłodnienia przez wtargnięcie żyjątek nasiennych, bruzdkowanie jaja i t. p. daje się bardzo swobodnie wprowadzić do nauki, ze znacznym naciskiem na zasadę duchową: jaskrawe barwy, ożywiona ruchliwość, dalekie podróże dla ikrzenia (śledzie, łososie), pierwsze zabiegi o rozpłod przez wybór właściwego miejsca, przysposobienia dla ochrony i bezpieczeństwa. Przebudzenie się instynktu dla czynności odpowiadającej celowi, chociaż bez świadomości tego celu, wprost przez pochop nadany wszechwiedzą i wszechmądrością przyrodną.
Następnie idzie zapłodnienie wewnętrze, przyczem rozplemienie jest bardziej zapewnionem przez to, że jajo zapładnia się w macierzystem łonie, zkąd wychodzi dopiero potem. Narządy płciowe żeńskie usuwają się w głąb a męskie występują silniej na zewnątrz, dla przeniknięcia do żeńskiego ciała i dostarczenia jaju żywotnej siły. Tu popęd duchowy już znacznie wzrasta. Samce i samice wzajemnie się szukają, miłosne zaloty zaczynają się spostrzegać w bujaniu motyli, brzęczeniu chrząszczy, rojeniu się pszczół, mrówek i t. d.. Najładniej przedstawia się to w hulaniu świecących się muszek. Niema tu miejsca dla sprosnych myśli; popęd miłosny staje się twórczym i przekształca całą istotę. Samczyki odróżniają się od samiczek: wielkością, barwami, ozdobami na głowie.
Zapłodnienie wewnętrzne wymaga przytarcia, blizkiego zetknięcia pomiędzy samczykiem a samiczką, do czego w początku potrzebne jest duchowe zbliżenie, oddanie się drugiej istocie, stanowiące pierwsze oznaki tego, co nazywamy miłością. Związek tu jeszcze bardzo przelotny i krótki, lecz w wyższych rzędach owadów już się przeciąga poza czas zapłodnienia, gdyż samczyk dzieli z samiczką troskę o młode. W zjednoczeniu dla wspólnego działania rozwijają się pierwsze dążności towarzyskie, przejawiające się w najwyższym stopniu wśród pszczół i mrówek.
Wyląg jajek odbywa się jeszcze za pomocą słońca lecz troskliwość o potomstwo już się wzmaga pod względem robienia nieraz misternych gniazd i budynków, dla zastrzeżenia zalągu od zmian powietrznych i nieprzyjaciół (u owadów, pająków itp.).
W miarę liczbowego obniżania się płodności, postacie krzewienia się podnoszą; w miarę postępu pojętności, związek pomiędzy obiema płciami staje się ściślejszy i trwalszy, jak np. u ptaków. Cechy płciowe uwydatniają się coraz wyraźniej, samiec odróżnia się od samki coraz bardziej wielkością, barwami, ozdobami piórnemi, oraz zdolnościami: do śpiewu — słowik, kanarek itp., do pląsów i prawie do tańca — wróbel i w. i..
Wspólne obowiązki stają się trudniejsze, dłużej trwałe; do nadania jajku życia, potrzeba bardziej wykształconego cieplika żywotnego w rodzicach, związanych sprawą wylęgania. To wymaga wcześniejszych przysposobień, często wielce sztucznego zwijania gniazda, przypadającego na porę zalot miłosnych, i daje początek świadomym zabiegom około samiczki. Temu puszczaniu się w zapasy zawdzięczamy piękny śpiew i wytworne ruchy ptasich samców, zachwycające i natchniewające ludzi. Ztąd też wynikają natarczywe walki, rozwijające odwagę i zgrabność.
Blizkie przyleganie ciała do ciała wytwarza osobistą stronę popędu płciowego — niezależną od czynności krzewiącej — pieszczotliwość, która przeciąga się poza okres parzenia się i łączy samca z samką przez czas dłuższy. Związek to duchowy, którego ogniwo leży nie w samolubnej rozkoszy lecz raczej w poświęceniu, łączącem oboje pomiędzy sobą i również z potomstwem. Samiczka jako matka dźwiga osobliwe trudy — zwijanie gniazda, wysiadywanie i karmienie młodych; samczyk staje po jej stronie jako obrońca, pomocnik, towarzysz. Spełnianie wspólnych obowiązków z miłości wyrabia wierność, często trwającą nie tylko przez jeden okres wylągowy, lecz nawet przez całe życie. Z ciasnych granic instynktu, ptaki występują do działalności świadomej w chowaniu młodych, uczeniu latać, szukać pokarmu lub łapać zdobycz, uciekać przed niebezpieczeństwem.
Dalej, całkiem niezależnie od popędu płciowego i samozachowawczego, przejawiają się duchowe stosunki poświęcenia dla innych, w postaci przyjaźni, gotowości do posługi, (np. przez karmienie obcych młodych), wdzięczność, współczucie (wołanie ostrzegające o niebezpieczeństwie), śmiałość, chęć poświęcenia się i t. p., jakich życiorysy ptaków przedstawiają niezliczone przykłady. Wszystkie te zabiegi biorą jednak początek z popędu płciowego, a łączącego żyjące stworzenia najprzód cieleśnie a potem coraz trwalej i mocniej duchowo.
W zwierzętach ssących cielesny rozwój narządów rodnych już jest u kresu. Tu nie przybywa już objawów nowych, jak chyba to, że niekiedy narządy te uwydatniają się bardziej, odpowiednio do zdarzającej się szczególnej budowy ciała żeńskiego. Za to drugorzędne odznaki płciowe, szerzące się po całem ciele, w ogóle występują silniej. Główny postęp wykazuje się we względzie duchowym, mianowicie co do wyboru samicy, coraz bardziej świadomie i dobrowolnie. Zamiast pożądania byle jakiej samicy, objawia się wybór pewnej, stanowczo określonej; popęd staje się osobistszym, przez co zalotność dochodzi nieraz do najzaciętszych walk. Na jakie wysiłki zwierzęta się zdobywają w okresie miłosnym, do jakiego stopnia gardzą głodem, bolem, wytężeniem aż do wyczerpania i nawet narażają życie, dla wejścia w posiadanie upragnionej samicy, tego znajdujemy niezliczone przykładu w opowieściach leśników, myśliwców i nadewszystko badaczy przyrody. Przy uświadomieniu młodzieży, opowiadania takie można poprzeć objaśnieniem tak głębokiego znaczenia, zawartego w ubieganiu się i poszukiwaniu na mocy praw wyboru ogniska, że dzieci przejęte dotkliwem poczuciem wzniosłej poważności tkwiącej w płodzeniu, będą słuchały tego z najtęższem zaciekawieniem, wolnem od wszelkiej sprośności.
Skoro zaś, wobec tego natężnego ubiegania się o jej względy, samica pozostaje w pozornej obojętności, to z powodu, że jej działalność i siła ześrodkowuje się zawczasu w kierunku przyszłego macierzyństwa, w którem jej organizm dozna dalszego rozwoju. Najprzód, malusieńkie jajeczko, ukryte w macicy (uterus), ma być zachowane we wnętrznościach samicy i wyżywione krwią macierzyńską aż do zupełnego rozwinięcia się zeń młodego zwierzątka. Następnie cały okres karmienia swem mlekiem przeciągnie tę łączność jeszcze na długo. Tu rozwijają się duchowe cnoty matki: pieczołowitość, czułość, samozaparcie aż do poświęcenia własnego życia w razie niebezpieczeństwa dziatwy. W tym czasie w samicy odwaga i zdolność do obrony przewyższa zasoby najsilniejszego samca, jak to stwierdzają jednogłośnie wszyscy, którym zdarzyło się polować na gromadę dzikich zwierząt. Jaka rola w okresie chowu młodych przypada na samca, tego jeszcze nie zbadano dostatecznie. Na zwierzętach domowych niepodobna poznać należycie stosunków rodzinnych, ulegających nader wielkim odstępstwom wskutek samowoli hodowców. Tem niemniej np. wśród psów, kotów i t p. przyroda wywołuje nieraz rozczulające objawy czułości, samozaparcia i poświęcenia. Jakżeby wreszcie mogło istnieć i tworzyć się pomiędzy obiema płciami nie przeciągały się znacznie poza okres zapłodnienia, przyczem popęd uwalnia się od pierwotnego przeznaczenia, przeistaczając się w duchową podstawę cnót społecznych, w jakie wielce obfituje życie zwierzęce. Prócz zoologji w wielu pismach podróżujących, myśliwców lub przyjaciół zwierząt, pod względem obyczajności spostrzeganej w zwierzęcych stosunkach płciowych, znajdujemy pełno obrazów, przedstawiających wyborny materjał do dobrej, zdrowej, pouczającej, kształcącej i ciekawej literatury dla młodzieży.
Oby też choć mała część powieściopisarzy zechciała zwrócić swą powabną stylistykę ku szlachetnemu opiewaniu cudów przyrody! W tymże kierunku życie płciowe ludzkie może i powinno być wygłaszane w sposób zgodny z prawami wszechświata i wykazaniem właściwej człowiekowi zdolności do uprawiania najwznioślejszych cnót społecznych.
Wszystkie więc wstępne pojęcia ogólne mają dążyć do uwydatnienia potężnej różnicy pomiędzy zwierzętami a ludźmi – do wzbudzenia w młodzieży poczucia w sobie godności istoty, przeznaczonej do wyróżnienia się wyższością duchową.


C. Wyższość duchowego stanowiska człowieka.

Cieleśnie człowiek nie jest niczem więcej od zwierzęcia. Mamy takież same narządy oddychania i trawienia, naczynia krwionośne, ustrój nasz odnawia się drogą takiej samej zamiany materyj. Jak zwierzęta tak i ludzie dzielą się na dwoje płci: męską i żeńską. Wyróżniamy się jednakże znacznie postawą, uczłonkowaniem — w ogóle wykwintniejszą budową — zwłaszcza pod względem przewagi układu nerwowego, będącego siedliskiem życia duchowego.
Do zaspokojenia takichże potrzeb i popędów życiowych, posiadamy nierównie obfitsze środki wykonawcze, któremi rozrządzamy dowolnie. To nam daje możność rozwijać lub przytępiać zmysły, rozszerzać lub hamować ich użytkowanie. Jesteśmy obdarzeni rozumem i sumieniem, czyli świadomością „dobrego i złego“ a zarazem wolną wolą do obracania tej świadomości według upodobania.
Zwierzę, wiedzione jedynie instynktem, który je więzi w szczupłej ramce przyrodnej należytości, poddając się swym popędom nie czyni nic niesłusznego. Je i pije to, co dlań przeznaczyła przyroda. W ten sposób popędy płciowe zwierząt przejawiają się jedynie w pewnych właściwych okresach i w warunkach najkorzystniejszych dla potomstwa.
Człowiek, wspierany samopoznaniem, może swe czynności doskonalić, lecz gdy oddaje się popędom ślepo, bez należytego zastanowienia, wtedy nieraz upada niżej zwierzęcia. Tak więc, przez nieumiarkowanie w pokarmach i przez picie alkoholu, staje się żarłokiem i opilcem. Pochodzi to przeważnie z braku potrzebnego kierunku co do wolnego wyboru, czyli z niedostatecznej świadomości następstw.
Tak samo bywa z popędem płciowym, skoro nie towarzyszy mu wzniosłe uczucie duchowe. Młodzież, prosto i zdrowo zapoznana zawczasu ze znaczeniem i przeznaczeniem sił płodnych w niższych stworzeniach, gdy następnie, ze stanowiska przyrodnej wyższości człowieka, porówna z owemi siłami własne popędy płciowe, musi w nich ujrzeć jasno hojne źródło rodzajnej miłości, w której może i powinna mieścić się pełnia życia i szczęścia ziemskiego. Pogląd na życie płciowe z tego stanowiska sam przez się wyjawi niezbędność panowania nad popędami przedwczesnemi, skoroby się miały przyczynić do zamącenia tak cennego źródła.
Przy pouczaniu młodzieży o wzniosłości prawych stosunków płciowych, trzeba przedewszystkiem wygnać z naszych własnych myśli wszelki pogląd nieczysty, jakiby się nam nasuwał wskutek przestarzałych zapatrywań, wynikłych ze spaczonych poczuć rzeczywistości.
Bezpośrednie pouczanie o czynnościach płciowych można streścić w sposób następujący:
1. Siła płodna, to wszechświetna potęga twórcza, której widomą oznakę w ustroju męskim przedstawia żywe białko czyli płyn nasienny, będący ześrodkowanym nadmiarem nagromadzonej w nerwach siły żywotnej, której wylaniu naturalnie towarzyszy wstrząśnienie całego układu nerwowego.
2. To żywe białko budzi z uśpienia odpowiednią siłę żywotną w żeńskiem jajku, które, przez współdziałanie macierzyńskiego ciała, rozwija się w nową żywą istotę. To samo dzieje się w roślinach i zwierzętach; ale w człowieku w sposób wznioślejszy, bo udoskonalony wstępnem uczuciem miłości duchowej.
3. Ześrodkowana w mężczyźnie siła nie tylko służy do krzewienia rodu, lecz posiada zarazem działanie odruchowe. Gdy ta siła przez gruczoły nasienne wraca do układu nerwowego, to młodzieniec nabywa silniejszej postawy, głębszego głosu, zwięzłych mięśni, dumnej odwagi, wytrwania w pracy, jasności umysłu, świeżości humoru (p. rozdz. IV). W stosunku do kobiety budzi się w nim poczucie stanowiska obrońcy, przewodnika, oddanego przyjaciela.
4. Jeżeli zaś nadmiar siły żywotnej nie powróci do źródła, to wytryska na zewnątrz i chociaż drogą niby ulżającą ciału, lecz istotnie w sposób niewłaściwy. Oczywiście więc wszelkie większe podraźnianie układu nerwowego sprowadza stan chorobliwy, wywołujący popęd płciowy już nie wzniośle życiodajny, lecz poniżająco zabójczy.
5. Jak dla ogólnego zdrowia trzeba unikać zbytecznych pokarmów i napoi, tak samo można i należy panować nad niewczesnym popędem płciowym, za pomocą wstrzemięźliwości od przesadnych podniet przez niewłaściwą podniecającą żywność i wszelkie wpływy zewnętrzne, rozwijając zarazem siły duchowe. W tym celu należy wygnać z użycia nie tylko alkohol, ale podobnież mocną herbatę i kawę, przesycające jadło mięsne a także zbyt miękką pościel i za ciepłe ubranie. Ponadto: ćwiczenia ciała, kąpiele i t. p. orzeźwiające czynniki utrzymują na wodzy popędy zbyteczne, których przytłumienie zgoła nie szkodzi ciału a owszem tylko podnosi męskość.
6. Wszelkie marnowanie siły płciowej sprowadza: cieleśnie, — osłabienie, zwichnięcie postawy, zwiotszenie mięśni, niedokrwistość i wszelkiego rodzaju cierpienia; umysłowo, — upadek zdolności do myślenia, pamięci, pochopu do pracy; moralnie, — małoduszność, słabość woli, samolubstwo, pogardę ku sobie samemu i co ztąd wynika.
Dzieje ludzkości a szczególnie naszego narodu stwierdziły zbyt wymownie, że nadużycia zmysłowe idą w parze z upadkiem osób, rodów i ludów! Nadto należy wpajać w młodzież płci obojej poczucie wzniosłości wzajemnych stosunków.
a) Trzymanie wspólnemi środkami popędów na uwięzi siłą rozumnej woli.
b) Uszlachetnianie zmysłowych stosunków przez czułość, tkliwość, wdzięczne pieszczoty, — nie rozmiękczające a przeciwnie podnoszące ducha. Niechaj każdy stosunek cielesny będzie wyrazem spotęgowanej miłości duchowej.
c) Wtedy spółkowanie staje się czynem wzniosłym, zawierającym też w sobie najpoważniejszą odpowiedzialność względem spodziewanego potomstwa i związanego z niem losu społeczeństwa.
Nadewszystko naszą młodzieżą powinny kierować nie żądze niby samolubne, lecz w istocie samobójcze marnych uciech, połączonych z pożerającą chciwością „sakwy“, ale dążności wznioślejsze, obfitsze w zasoby trwałego szczęścia. Cuda, jakie przyroda tworzy, dźwignią popędu płciowego i sił zeń wynikających, już w zwierzętach nierozumnych, wiedzionych jedynie instynktem, przedstawiają niezmierny zasiłek moralny dla człowieka, czującego w sobie godność istoty wyższej.
Wszystko to należy popierać: religją (6-te przykazanie), historją (rozwój i rozkład krajów), literaturą (świetlane przykłady czystości i niewinności małżeńskiej), — prawdziwą oświatą (usilnem doskonaleniem się rodu ludzkiego i jego płodów). Młodzież więc, pouczana w tym kierunku od dzieciństwa, będzie nie tylko silnie uodpornioną przeciw pokusom sprzecznym z prawami przyrody, lecz nawet zostanie potężnie pobudzoną do najgorliwszych wysiłków w celu nadania swym czynom cech jak najszlachetniejszych.
Wprawdzie wobec panującego zepsucia obyczajów nie dziw, że niejeden przyjaciel ludzkości widzi ją w barwach nader posępnych, lecz właśnie dlatego potrzebne światło tak rzęsiste, aby wśród niego nie było miejsca dla zgnilizny, lubującej się w ciemnościach.
Obyczaje zepsuły się w głównie przez spaczenie pojęć o szczęściu, trzeba więc te pojęcia wyprostować, — odświeżyć, orzeźwić młodociany zapał, przez wyjaśnienie szczytności należnej stanowisku płciowemu ludzi.
Zwierzę nierozumne, wiedzione jedynie instynktem nie zbacza z dróg przyrodnych. Człowiek zaś obdarzony rozumem, sumieniem i wolną wolą, nader często nadużywa swej wolności ku temu, żeby się stać niewolnikiem wyuzdanych żądz i upaść niżej zwierzęcia! Lecz zawsze jeszcze istnieje dosyć młodzieży nie obarczonej zgubnemi skłonnościami dziedzicznemi, a zatem zdolnej do wydawania hojnego plonu ze zdrowego nasienia, jakie utkwi się troskliwie w jej rodzajne łono. Nasieniem tem powinna być miłość życiodajna. Każda ludzka istota, młoda i świeża, posiada możność wyrabiania w sobie nietylko sił niezbędnych dla osobistego zdrowia, lecz nadto i pewnego nadmiaru, wyłaniającego się uczuciem potrzeby dawania, płodzenia, mnożenia się i doskonalenia. Chodzi więc głównie o nadanie temu uczucia w młodzieży właściwego kierunku, stanowiącego przyrodną podstawę jak osobistego szczęścia, tak i daru dzielenia się niem: mężą z żoną i nawzajem, rodziców z dziećmi i napowrót — wszystkich z każdym, zdolnym zeń skorzystać na dobro własne i bliźnich. Wszelki ogień, im więcej się udziela, tem silniej wzrasta, tem bardziej zaś ogień duchowy. Niech więc młodzież będzie od kolebki napajana tym ogniem twórczym, którym świat cały, — od istot najdrobniejszych aż do niezmierzonego ogromu, — żyje, odnawia się, jaśnieje, swym widokiem zachwycając każdą duszę, pragnącą czystej, wiecznie trwalej — nieskończenie odradzającej się rozkoszy powszechnej!

D. W jaki sposób uświadamiać dorastające dziewczęta o życiu płciowem?

W poprzedzającym rozbiorze sposobu pouczania młodzieży płci obojej względem stosunków płciowych wykazaliśmy, że najpewniejsza rękojmia przeciw zdradnym pokusom życiowym zawiera się głównie w pełnem poczuciu godności ludzkiej i zdrowym poglądzie na wzniosłe przyrodne przeznaczenie nasze.
Prócz tego jednakże stanowisko młodych dziewcząt, jako przyszłych żon, matek i obywatelek, zasługuje na szczególną uwagę. Wprawdzie z jednej strony płeć żeńska, ogólnie obdarzona wrodzonem delikatniejszem uczuciem wstydliwości, już tem samem znajduje się niejako silniej zastrzeżoną od lekkomyślnych stosunków płciowych, lecz zkąd inąd, jako istota z natury swej wrażliwsza, kobieta bywa łatwo wystawianą na zaślepienie powierzchownym urokiem osób albo rzeczy. Do takiego zaślepienia może łatwo przyczynić się wychowanie w nader idealnych a tem samem niepraktycznych poglądach na byt ludzki wśród życiowych stosunków.
Zatem każda rozsądna matka, lub zastępująca jej miejsce doświadczona osoba, powinna, przy pierwszej stosownej sposobności, zapoznać swą rozkwitającą córkę czy wychowanicę z rzeczywistem przeznaczeniem kobiety. Jako wzorek tego rodzaju zapoznania przytoczymy tu rozmowę na przechadzce 16-letniej dziewczyny z matką.[2] Córka (w zachwycie nad pięknością przyrody): Ach, kochana mamo, jaki tu cudny kobierzec z kwiatów, co za miła woń kwitnących lip! — W raju nie może być piękniej.... Mimowoli dusza się wznosi ku Bogu, darzącemu nas takim przepychem, taką radością!
Matka (z uśmiechem): Czyż ci się zdaje, że to wszystko stworzone tylko dla pieszczenia naszych zmysłów?
C: Nie zupełnie. Wiem dobrze, iż przyroda ma w tem niejeden cel pożyteczny. Sam brzęk pszczółek, szukających miodu, już to przypomina. Nadto kwiecie jest niezbędne dla wytworzenia płodów.
M: W tem właśnie rozpoznałaś prawdziwe znaczenie różnobarwnych, słodkowonnych cudów. „Bądźcie płodni i mnóżcie się!“ To błogosławiące słowo Stwórcy wywołało i utrzymuje istnienie świata.
C. (z rozczarowaniem): Oj, mamo, jeżeliby wszędzie widzieć tylko nagi cel samozachowania i krzewienia się, toby znikła poezja życia i uciecha z piękna. Czyż zachwycenie duszy nie jest celem wznioślejszym?
M. (z poważną czułością): Niema celu wznioślejszego od tego, który wymieniłam. Nie chcę ciebie pozbawiać poezji życia, lecz pragnę rozszerzyć dziecinne szczupłe mniemanie, zamknięte w samolubnem uważaniu siebie za środkową istotę w stworzeniu. Z takiem zapatrywaniem człowiek dojrzały, myślący, walczący rychłoby się poróżnił ze światem. Zważ, kochane dziecię, że celem życia jest nie samolubność lecz raczej samozaparcie. Powinnaś poznać i w sobie samej kwiat, stanowiący tylko jeden z niezliczonych członków wszechświetnego łańcucha istności, jak kwitnące drzewo, jak wkoło niego brzęcząca pszczółka, lub wszelkie inne stworzenie.
Im bieglej nauczysz się czytać w ogromnej księdze przyrody, tem jaśniejszy będzie twój umysł, tem czystsze twe dążności, tem ugodliwsze i dogodniejsze zaufania twoje serce. Zwątpienie i pokusy rozproszą się w zetknięciu z opoką twej ufności w Bogu, twego poczucia własnej godności.
C: Słodka mamo, nie pojmuję ciebie zupełnie, ale w twojej twarzy i mowy poznaję jasno, że masz mię nauczyć czegoś ważnego.
M: Nie mylisz się, luba córko. Właśnie mam ci wyjaśnić tajemnicę twego własnego istnienia i cel twórczej przyrody. Dowiedz się, że zachwycająca twe oko piękność roślin i zwierząt, słodka woń kwiecia, rozgłośny śpiew ptasząt, ludzkie przymioty, popędy i duchowe dążności, słowem wszystko, co nas w żyjącej przyrodzie porywa, natchniewa, podnosi, — tkwi w jednym celu: krzewienia się i doskonalenia poszczególnych istot i rodzajów. A co większa, całe zdrowie ciała i ducha, każda sztuka, poezja, moralność i miłość bliźniego — wszystko to powinno się opierać na słusznem pojmowaniu praw przyrody.
C. (z trwogą i zasmuceniem): Ach, mamo, twoje słowa, zamiast rozjaśnić i podnieść moje uczucia, przeciwnie je zaćmiewają.
M: Cierpliwości! Posłuchaj mię jeszcze trochę z pełnem zaufaniem, a rychło piękniejsze światło obejmie twą istotę.
Znasz ze szkoły odbywanie się zapłodnienia roślin?
C: Zapewne. W naczyniach pyłkowych kwiecia rozwija się drobny pyłek a raczej malusieńkie pęcherzyki, zawierające śluz, które gdy zupełnie dojrzeją, spadają na wierzchołek słupka, występującego z głębi kwiatu. Ten wierzchołek zwany znamieniem (stigma), jestto rozłupany na dwie lub więcej części koniec rurki, rozszerzającej się ku osadzie w płodowy węzełek czyli zalążnię, w której znajdują się już wytworzone małe zarodki: nasionka. Dopiero wówczas, gdy z pyłku spadłego na znamię śluzowata zawartość przez rurkę wyleje się do płodnego węzełka, ten poczyna nabrzmiewać i nabywa siły potrzebnej do rozwinięcia się w płód.
M: Czyliż tem samem nie dzieje się ty już pewien rodzaj cudu?
C. (dumając): O, niezawodnie! Dotąd nie zastanawiałam się nad tem głębiej.
M: Sprawa ta wszakże odbywa się tak prosto jedynie w niższych stopniach świata roślinnego a w wyższych rzędach przyroda umyślnie utrudnia krótką drogę.
C. (z żarliwością do popisu swą wiedzą): Często dzieje się to za pomocą rozmaitej długości właściwych narządów, lub ich zobopólnego położenia. Niekiedy nawet słupki i pylniki są całkiem rozłączone jak w roślinach jedno- i dwupłciowych.
M: Jak cechuje się te rozmaite kwiaty?
C: Pyłkowcowe nazywają się męskie a słupkowe, — żeńskie.
M: Tak więc w państwie roślinnem następuje podział istot na dwa rodzaje, zachowujący się i rozszerzający w państwie zwierzęcem aż do człowieka. Lecz już i tam gdzie płcie są połączone w jednem kwieciu, przyroda dąży przez rozmaite wybiegi do zapłodnienia w z obczyzny, t. j. pyłkiem pochodzącym z innych odmian, gdyż z tego urozmaicenia związków wynika uszlachetnienie gatunków. Czy uczono was o tem w szkole?
C: W takim razie zapłodnienie następuje za pomocą przylatujących i odlatujących owadów, przenoszących pyłek z jednego kwiecia do drugiego na swych skrzydełkach, nóżkach, kosmatych ciałkach.
M: Cóż dostają w nagrodę za swą miłosną przysługę?
C. (z uśmiechem)): Za trudy wynagradza je miodowa patoka z głębi kwiecia. Co prawda dostaje się im ona nie bez natężenia skrzydełek i nóżek, przyczem pyłek wznoszący się kłębami obsypuje ich ciałka.
M. A dla zwabienia ku sobie tych służebników kwiat rozsiewa miłą woń, stroi się w jaskrawe barwy, nawet przysposabia dla małych owadów drogowskazy w postaci jaśniejszych i ciemniejszych prążków (w listkach kielichowych), prowadzących do wnętrza. Widzisz więc, że dobroczynna matka przyroda budzi już i w niższych stworzeniach uciechę z piękna i poważny cel przyodziewa wesołemi szatami urojenia. Czyż to poznanie zagoryczyło ci pełną współuciechę z owego wiecznie tryskającego źródła natchnień?
C. (z okiem pełnem blasku): O, przeciwnie, droga mamo, radość łączy się z pełnem czci podziwieniem.
M. (uprzejmie): Z podziału płci, uwydatniającego się w świecie zwierzęcym, rozwija się właściwe mu życie duchowe. Dusza roślin — woń, barwny, kształty — zawdzięcza swój byt prawu krzewienia; w zwierzętach łączy się z tem pierwotny zarodek życia duchowego, obyczajów i sztuki. Jak tylko nadejdzie pora ich pełnego rozwoju cielesnego, natychmiast, wiedzione potężnym popędem, zwierzęta napierają się zmieszania płci, które odbywa się w sposób wielce podobny do roślinnego.
Jajko, spoczywające w ciele zwierzęcia żeńskiego, wymaga zapłodnienia przez istotę męską dla nabycia siły potrzebnej do wydania nowej istoty. To się dotyczy zarówno jajka owadów, ryb i ptaków, rozwijającego się poza obrębem ciała macierzyńskiego, jak i jajka zwierząt ssących i nareszcie ludzkiego, które dosięga pełnego rozwoju w łonie matki. Miałaś już nieraz sposobność postrzedz te przejścia na ptakach i zwierzętach.
C. (zakłopotana): Dość często.
M: Wymieniając to doznajesz przykrej trwogi, lecz gdy się bliżej zapoznasz w tem z rządami przyrody, trwoga ta przeistoczy się w uczucie świętej bojeźni.
W świecie zwierzęcym przyroda umyślnie utrudnia zapłodnienie, do którego żyjące istoty poczuciowo dążą natężnie. W ten sposób wzmaga się namiętność, naprężają się wszelkie władze do szczytu sił. Właśnie na tem naprężeniu zasadza się nowe uszlachetnienie cech przyszłego pokolenia. Tu zachodzą jednakże przeszkody nie drogą środków zewnętrznych, jak w roślinkach, ale przez karby duchowe, mianowicie przez właściwą płci żeńskiej powściągliwość i nieprzystępność, rozwijająca się w człowieku do samowiednej wstydliwości, słusznie cenionej jako pierwsza cnota istoty niewieściej.
Nic nie może lepiej wyświetlić wzniosłości i świętości rządzącego prawa przyrody, jak jego moralne znaczenie, wykazujące się już w zabiegach zwierząt, wiedzionych samym tylko instynktem. Do pozyskania względów samiczki służy nie tylko odzież samców, bogato ubarwiona łuską, włosiem lub pierzem, lecz też odwaga, siła, czułość i troskliwość, oraz dźwięczny śpiew ptaków, zgrabne obroty ryb, — wszystko to zmierza ku temuż celowi. Czyliż cię nie ubawiły rycerskie zaloty koguta, układne pieszczoty gołębia, lub kanarka? Zaczerpniesz jeszcze pełno poezji i podniosłości obyczajów w obrazach, przedstawianych przez miłosne ubieganie się i rodzinne pożycie zwierząt. Cała ta pochopna ruchliwość, której budzenie się wśród szczupłego zakresu instynktu widzimy w świecie zwierzęcym, w nas samych dosięga pełnego samopoznania i wolnego zakreślenia. Lecz im wyżej człowiek stoi w swym cielesnym i duchowym rozwoju, tem jaśniej i godniej powinnoby się przejawiać jego poznanie istoty i celu miłości płciowej. Od tego poznania zależy to, czy człowiek się wzniesie do szczytu samowiednej obyczajności, lub też upadnie głęboko, niżej od zwierzęcia. Od jego sposobu myślenia i postępowania zawisło jego własne wydoskonalenie a również uszlachetnienie ogółu ludzkości.
Środkiem do zachowania każdej poszczególnej istoty jest umiłowanie własnej jaźni, w którem się obraca byt dziecinny aż do zupełnego cielesnego rozwoju. Skoro ten nastąpi, wnet budzi się poznanie prawdziwego ziemskiego przeznaczenia, zawartego w staniu się pożytecznym dla ogółu. W dziewczęciu rozwijają się wszelkie czułe strony wrażliwości, czysta moralna dążność i owa wstydliwa powściągliwość, stanowiąca mocną ochronę obyczajności. Młodzieniec wykazuje zapał do wszelkiego dobra i piękna oraz popęd do wzięcia silnego udziału w pożytku ojczyzny i ludzkości. Oboje są łatwo wrażliwi względem sztuk, nauk i czystego napawania się przyrodą. W obojgu przejawia się tęsknota za wzajemnem zbliżeniem. Miłość przełamuje ciasną ramkę samolubstwa i uczy człowieka znajdowania szczęścia w oddaniu się z poświęceniem drugiej istocie, małżonkowi lub małżonce. Po tym pierwszym kroku samozaparcia następuje radośna ofiarność miłości rodzicielskiej, a z tych stosunków wynika jasne pojęcie współczucia, współuciechy i powszechnej miłości bliźnich. Słusznie więc życie rodzinne jest uważanem za główną podstawę oświaty i uobyczajnienia.
W dziewczynie, przejętej wzniosłem poznaniem rzeczywistości, wrodzona wstydliwość nie tylko nic nie straci, lecz owszem zostanie zasilona poważną samowiedzą, dzięki której dalszy rozwój ciała i ducha nabędzie stałego kierunku, odpowiadającego prawdziwej godności ludzkiej, jako przyszłej żony, matki, obywatelki.








  1. Patrz: „Przewodnik Zdrowia“ r. 1900 str. 68: „Bocian a dzieci zkąd się biorą małe dzieci“ — dalej str. 98: „Jeszcze w sprawie bajki o „bocianie“.
  2. Podług Klary Muche.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Augustyn Czarnowski.