Dziady część III/Scena II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Adam Mickiewicz
Tytuł Dziady część III
Redaktor Józef Kallenbach
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1920
Druk Druk. L. Anczyca i Spółki
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
SCENA II
IMPROWIZACJA[1]
konrad po długiem milczeniu

Samotność! — Cóż po ludziach, czym śpiéwak dla ludzi?
Gdzie człowiek, co z mej pieśni całą myśl wysłucha,
Obejmie okiem wszystkie promienie jej ducha?
Nieszczęsny, kto dla ludzi głos i język trudzi:
       5 Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie;[2]
Myśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie,
A słowa myśl pochłoną, i tak drżą nad myślą,
Jak ziemia nad połkniętą, niewidzialną rzeką;

Z drżenia ziemi czyż ludzie głąb’ nurtów docieką,
       10 Gdzie pędzi, czy się domyślą? —

Uczucie krąży w duszy, rozpala się, żarzy,
Jak krew po swych głębokich, niewidomych cieśniach;
Ile krwi tylko ludzie widzą w mojéj twarzy,
Tyle tylko z mych uczuć dostrzegą w mych pieśniach.

       15 Pieśni ma, tyś jest gwiazdą za granicą świata!
I wzrok ziemski, do ciebie wysłany za gońca,
Choć szklanne weźmie skrzydła, ciebie nie dolata,[3]
Tylko o twoję mleczną drogę się uderzy;
Domyśla się, że to słońca,
       20 Lecz ich nie zliczy, nie zmierzy.

Wam pieśni, ludzkie oczy, uszy niepotrzebne!
Płyńcie w duszy mej wnętrznościach,
Świećcie na jej wysokościach,
Jak strumienie podziemne, jak gwiazdy nadniebne.

       25 Ty Boże, Ty naturo, dajcie posłuchanie!
Godna to was muzyka i godne śpiéwanie. —
Ja mistrz!
Ja mistrz wyciągam dłonie!
Wyciągam aż w niebiosa i kładę me dłonie
       30 Na gwiazdach, jak na szklannych harmoniki kręgach.[4]

To nagłym, to wolnym ruchem,
Kręcę gwiazdy moim duchem;
Milijon tonów płynie; w tonów milijonie
Każdy ton ja dobyłem, wiem o każdym tonie;[5]
       35 Zgadzam je, dzielę i łączę,
I w tęczę i w akordy i we strofy plączę,
Rozlewam je we dźwiękach i błyskawic wstęgach. —

Odjąłem ręce, wzniosłem nad świata krawędzie,
I kręgi harmoniki wstrzymały się w pędzie.
       40 Sam śpiéwam... słyszę me śpiéwy:
Długie, przeciągłe, jak wichru powiéwy,
Przewiéwają ludzkiego rodu całe tonie,
Jęczą żalem, ryczą burzą,
I wieki im głucho wtórzą;
       45 A każdy dźwięk ten razem gra i płonie,
Mam go w uchu, mam go w oku,[6]
Jak wiatr, gdy fale kołysze,
Po świstach lot jego słyszę,
Widzę go w szacie obłoku.

       50 Boga, natury godne takie pienie!
Pieśń to wielka, pieśń-tworzenie,
Taka pieśń jest siła, dzielność,
Taka pieśń jest nieśmiertelność!
Ja czuję nieśmiertelność, nieśmiertelność tworzę,
       55 Cóż Ty większego mogłeś zrobić — Boże?
Patrz, jak te myśli dobywam sam z siebie,
Wcielam w słowa: one lecą,
Rozsypują się po niebie,
Toczą się, grają i świecą;
       60 Już dalekie; czuję jeszcze,
Ich wdziękami się lubuję,
Ich okrągłość dłonią czuję,
Ich ruch myślą odgaduję:
Kocham was, me dzieci wieszcze![7]
       65 Myśli moje! gwiazdy moje!
Czucia moje! wichry moje!
W pośrodku was jak ojciec wśród rodziny stoję,
Wy wszystkie moje![8]

Depcę was, wszyscy poeci,
       70 Wszyscy mędrce i proroki,

Których wielbił świat szeroki!
Gdyby chodzili dotąd śród swych dusznych dzieci,
Gdyby wszystkie pochwały i wszystkie oklaski
Słyszeli, czuli, i za słuszne znali,
       75 I wszystkie sławy każdodziennéj blaski
Promieniami na wieńcach swoich zapalali:
Z całą pochwał muzyką i wieńców ozdobą,
Zebraną z wieków tyla i z pokoleń tyla,
Nie czuliby własnego szczęścia, własnéj mocy,
       80 Jak ja dziś czuję, w téj samotnéj nocy,
Kiedy sam śpiéwam w sobie,
Śpiéwam samemu sobie.
Tak! Czuły jestem, silny jestem i rozumny! —
Nigdym nie czuł, jak w téj chwili;
       85 Dziś mój zenit, moc moja dzisiaj się przesili,
Dziś poznam, czym najwyższy, czylim tylko dumny;
Dziś jest chwila przeznaczona,
Dziś najsilniej wytężę duszy mej ramiona —
To jest chwila Samsona,
       90 Kiedy więzień i ślepy dumał u kolumny.
Zrzucę ciało i tylko jak duch wezmę pióra —
Potrzeba mi lotu!
Wylecę z planet i gwiazd kołowrotu,
Tam dójdę, gdzie graniczą stwórca i natura.

       95 I mam je, mam je, mam — tych skrzydeł dwoje;
Wystarczą: od zachodu na wschód je rozszerzę,
Lewém o przeszłość, prawem o przyszłość uderzę,
I dójdę po promieniach uczucia — do Ciebie!
I zajrzę w uczucia Twoje.
       100 O Ty! o którym mówią, że czujesz na niebie!
Jam tu, jam przybył, widzisz, jaka ma potęga!
Aż tu moje skrzydło sięga!
Lecz jestem człowiek, i tam, na ziemi me ciało;
Kochałem tam, w ojczyznie serce me zostało. —

       105 Ale ta miłość moja na świecie,[9]
Ta miłość nie na jednym spoczęła człowieku,
Jak owad na róży kwiecie,
Nie na jednéj rodzinie, nie na jednym wieku:
Ja kocham cały naród! Objąłem w ramiona
       110 Wszystkie przeszłe i przyszłe jego pokolenia,
Przycisnąłem tu do łona,
Jak przyjaciel, kochanek, małżonek, jak ojciec;
Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić,
Chcę nim cały świat zadziwić,
       115 Niémam sposobu — i tu przyszedłem go dociec,[10]
Przyszedłem zbrojny całą myśli władzą,
Téj myśli, co niebiosom Twe gromy wydarła,
Śledziła chód Twych planet, głąb’ morza rozwarła;
Mam więcéj: tę Moc, któréj ludzie nie nadadzą,
       120 Mam to uczucie, co się samo w sobie chowa
Jak wulkan, tylko dymi niekiedy przez słowa.

I Mocy téj nie wziąłem z drzewa Edeńskiego,
Z owocu wiadomości złego i dobrego,

Nie z ksiąg ani z opowiadań,
       125 Ani z rozwiązania zadań,
Ani z czarodziejskich badań,
Jam się twórcą urodził!
Stamtąd przyszły siły moje,
Skąd do Ciebie przyszły Twoje,
       130 Boś i Ty po nie nie chodził:
Masz, nie boisz się stracić — i ja się nie boję.[11]
Czyś Ty mi dał, czy wziąłem, skąd i Ty masz, oko
Bystre, potężne? w chwilach méj siły, wysoko[12]
Kiedy na chmur spojrzę ślaki,
       135 I wędrowne słyszę ptaki,
Żeglujące na ledwie dostrzeżoném skrzydle:
Zechcę, i wnet je okiem zatrzymam jak w sidle —
Stado pieśń żałośną dzwoni:
Lecz póki ich nie puszczę, Twój wiatr ich nie zgoni.
       140 Kiedy spojrzę w kometę z całą mocą duszy,[13]
Dopóki na nią patrzę, z miejsca się nie ruszy.
Tylko ludzie skazitelni,
Marni, ale nieśmiertelni,
Nie służą mi, nie znają — nie znają nas obu:
       145 Mnie i Ciebie!
Ja na nich szukam sposobu
Tu, w niebie.

Tę władzę, którą mam nad przyrodzeniem,
Chcę wywrzéć na ludzkie dusze,
       150 Jak ptaki i jak gwiazdy rządzę mém skinieniem,
Tak bliźnich rozrządzać muszę.
Nie bronią — broń broń odbije,
Nie pieśniami — długo rosną,
Nie nauką — prędko gnije,
       155 Nie cudami — to zbyt głośno.
Chcę czuciem rządzić, które jest we mnie!
Rządzić, jak Ty, wszystkiemi zawsze i tajemnie: —
Co ja zechcę, niech wnet zgadną,
Spełnią, tém się uszczęśliwią:
       160 A jeżeli się sprzeciwią,
Niechaj cierpią i przepadną!
Niech ludzie będą dla mnie jak myśli i słowa,
Z których, gdy zechcę, pieśni wiąże się budowa; —
Mówią, że Ty tak władasz!
       165 Wiész, żem myśli nie popsuł, mowy nie umorzył;
Jeśli mnie nad duszami równą władzę nadasz,
Jabym mój naród jak pieśń żywą stworzył,
I większe, niźli Ty, zrobiłbym dziwo:
Zanóciłbym pieśń szczęśliwą!

       170 Daj mi rząd dusz! — Tak gardzę tą martwą budową,
Którą gmin światem zowie i przywykł ją chwalić,
Żem nie probował dotąd, czyli moje słowo
Nie mogłoby jéj wnet zwalić;
Lecz czuję w sobie, że gdybym mą wolę
       175 Ścisnął, natężył i razem wyświecił,
Możebym sto gwiazd zgasił, a drugie sto wzniecił!
Bo jestem nieśmiertelny! — i w stworzenia kole
Są inni nieśmiertelni; wyższych nie spotkałem;
Najwyższy na niebiosach! — Ciebie tu szukałem,
       180 Ja, najwyższy z czujących na ziemnym padole.
Nie spotkałem Cię dotąd — żeś Ty jest, zgaduję;
Niech Cię spotkam i niechaj Twą wyższość uczuję —

Ja chcę władzy, daj mi ją, lub wskaż do niéj drogę;
O prorokach, dusz władcach, że byli, słyszałem,
       185 I wierzę; lecz co oni mogli, to ja mogę,
Ja chcę miéć władzę, jaką Ty posiadasz,
Ja chcę duszami władać, jak Ty niemi władasz.

Długie milczenie.

Z ironją:
Milczysz, milczysz! Wiem teraz, jam Cię teraz zbadał,
Zrozumiałem, coś Ty jest i jakeś Ty władał. —
       190 Kłamca, kto Ciebie nazywał miłością,
Ty jesteś tylko mądrością!
Ludzie myślą, nie sercem, Twych dróg się dowiedzą,
Myślą, nie sercem, składy broni Twéj wyśledzą. —
Ten tylko, kto się wrył w księgi,
       195 W metal, w liczbę, w trupie ciało,
Temu się tylko udało
Przywłaszczyć część Twéj potęgi;
Znajdzie truciznę, proch, parę,
Znajdzie blaski, dymy, huki,
       200 Znajdzie prawność i złą wiarę
Na mędrki i na nieuki.
Myślom oddałeś świata użycie,
Serca zostawiasz na wiecznéj pokucie.
Dałeś mnie najkrótsze życie
       205 I najmocniejsze uczucie.

Milczenie.

Czém jest me czucie?
Ach iskrą tylko!
Czém jest me życie?
Ach jedną chwilką!
       210 Lecz te, co jutro rykną, czém są dzisiaj gromy?
Iskrą tylko.
Czém jest wieków ciąg cały, mnie z dziejów wiadomy?
Jedną chwilką.

Z czego wychodzi cały człowiek, mały światek?
       215 Z iskry tylko.[14]
Czém jest śmierć, co rozprószy myśli mych dostatek?
Jedną chwilką.
Czém był On, póki światy trzymał w swojém łonie?[15]
Iskrą tylko.
       220 Czém będzie wieczność świata, gdy On go pochłonie?
Jedną chwilką.

głos z lewéj stronygłos z prawéj
Wsiąść muszęCo za szał!
Na duszęBrońmy go, brońmy
Jak na koń.Skrzydłem osłońmy
       225 230 Goń! goń!Skroń.
W cwał, w cwał!

Chwila i iskra, gdy się przedłuża, rozpala:
Stwarza i zwala.
Śmiało, śmiało! tę chwilę rozdłużmy, rozdalmy,
Śmiało, śmiało! tę iskrę rozniećmy, rozpalmy! —
       235 Teraz — dobrze — tak. Jeszcze raz Ciebie wyzywam,
Jeszcze po przyjacielsku duszę Ci odkrywam.
Milczysz? — Wszakżeś z Szatanem walczył osobiście?
Wyzywam Cię uroczyście!
Nie gardź mną: ja nie jeden, choć sam tu wzniesiony.
       240 Jestem na ziemi sercem z wielkim ludem zbratan,
Mam ja za sobą wojska i mocy i trony:[16]

Jeśli ja będę bluźnierca,
Ja wydam Tobie krwawszą bitwę niźli Szatan:
On walczył na rozumy, ja wyzwę na serca!
       245 Jam cierpiał, kochał, w mękach i miłości wzrosłem;
Kiedyś mnie wydarł osobiste szczęście,
Na własnej piersi ja skrwawiłem pięście,
Przeciw Niebu ich nie wzniosłem.[17]

głosgłos
RumakaGwiazdo spadająca!
       250 255 Przedziérzgnę w ptaka.Jaki szał
Orlemi pióry!W otchłań cię strąca!
Do góry!
W lot!

Teraz duszą jam w moję ojczyznę wcielony,
Ciałem połknąłem jej duszę:
Ja i ojczyzna, to jedno;
       260 Nazywam się Milijon: bo za milijony
Kocham i cierpię katusze.
Patrzę na ojczyznę biedną,
Jak syn na ojca wplecionego w koło;[18]
Czuję całego cierpienia narodu,
       265 Jak matka czuje w łonie bole swego płodu.
Cierpię, szaleję. — A Ty, mądrze i wesoło,
Zawsze rządzisz,
Zawsze sądzisz,
I mówią, że Ty nie błądzisz!

       270 Słuchaj! Jeśli to prawda, com z wiarą synowską
Słyszał, na ten świat przychodząc:
Że Ty kochasz; — jeżeliś Ty kochał świat rodząc,
Jeśli ku zrodzonemu masz miłość ojcowską;

Jeżeli serce czułe było w liczbie źwierząt,
       275 Któreś Ty w arce zamknął i wyrwał z powodzi;
Jeśli to serce nie jest potwór, co się rodzi
Przypadkiem, ale nigdy lat swych nie dochodzi; —
Jeśli pod rządem Twoim czułość nie jest bezrząd,
Jeśli w milijon ludzi, krzyczących »ratunku!«,
       280 Nie patrzysz jak w zawiłe zrównanie rachunku; —
Jeśli miłość jest na co w świecie Twym potrzebną,
I nie jest tylko Twoją omyłką liczebną...[19]

głosgłos
Orła w hydrę!Z jasnego słońca
Oczy mu wydrę.Kometo błędu!
       285 290 Do szturmu daléj!Gdziekoniec twego pędu?
Dymi! pali!Bez końca, bez końca!
Ryk, grzmot!

Milczysz! — Jam ci do głębi serce me otworzył,
Zaklinam, daj mi władzę: — jedna część jéj licha,
Część tego, co na ziemi osiągnęła pycha,
       295 Z tą jedną cząstką ileż jabym szczęścia stworzył!
Milczysz! — Nie dasz dla serca, dajże dla rozumu!
Widzisz, żem pierwszy z ludzi i z aniołów tłumu,[20]
Że Cię znam lepiéj, niźli Twoje archanioły,
Wart, żebyś ze mną władzą dzielił się na poły —
       300 Jeślim nie zgadł, odpowiedz — Milczysz! Ja nie kłamię.
Milczysz i ufasz, że masz silne ramie —
Wiédz, że uczucie spali, czego myśl nie złamie —
Widzisz to moje ognisko: uczucie!
Zbieram je, sciskam, by mocniej pałało,
       305 Wbijam w żelazne woli mej okucie,
Jak nabój w burzące działo.

głosgłos
Ognia! pal!Litość! żal!


Odezwij się: bo strzelę przeciw Twéj naturze!
       310 Jeśli jéj w gruzy nie zburzę,
To wstrząsnę całym państw Twoich obszarem;
Bo wystrzelę głos w całe obręby stworzenia,
Ten głos, który z pokoleń pójdzie w pokolenia:
Krzyknę, żeś Ty nie ojcem świata, ale...

głos djabła

Carem!

Konrad staje chwilę, słania się i pada
duchy z lewéj strony
pierwszy

       315 Depc, chwytaj!

drugi

Jeszcze dysze.

pierwszy

Omdlał, omdlał, a nim
Przebudzi się, dodusim.

duch z prawéj strony

Precz! — modlą się za nim.

duch z lewéj

Widzisz, odpędzają nas.

pierwszy z lewéj

Ty bestyjo głupia!
Nie pomogłeś mu słowo ostatnie wyrzygnąć,
Jeszcze o jeden stopień w dumę go podźwignąć!
       320 Chwila dumy — ta czaszka już byłaby trupia.
Być tak blisko tej czaszki! i nie można deptać!
Widziéć krew w jego ustach, i nie można chłeptać!
Najgłupszy z djabłów, tyś go wypuścił w pół drogi.

drugi

Wróci się, wróci —

pierwszy

Precz stąd, bo wezmę na rogi,
       325 I będę cię lat tysiąc niósł, i w paszczę samą
Szatana wbiję.

drugi

Cha! Cha! straszysz ciociu! mamo!
Ja dziecko, będę płakać — (płacze) — masz —
(uderza rogiem) A co, nie chybił?
Leć i nie wyłaź z piekła! — Aha, do dna przybił! —
Rogi me, brawo, rogi —

pierwszy

Sacrédieu!

drugi (uderza)

Masz.

pierwszy

W nogi.

Słychać stukanie i klucz w drzwiach
drugi duch

       330 Pop, klecha! Przyczajmy się i schowajmy rogi.









  1. Improwizacja. Pierwotny bruljon nie dochował się; mamy tylko kopję własnoręczną (R2), przepisaną wcześniej od innych scen. Gdy bowiem kartki całego autografu nie są wcale oznaczone ani liczbami, ani literami, to kartki, zawierające Improwizację, są u góry oznaczone liczbami 1, 2, co dowodzi pierwotnej odrębności tych kartek. Najlepszym zaś dowodem wcześniejszego powstania Improwizacji jest ten ważny szczegół, że na początku, u samej góry kartki, napisał poeta pierwotnie: Gustaw. Imię to potem silnie zamazane. Na boku wpisał: Konrad po długiem milczeniu.
  2. w. 5—6 Podobnie Lamartine w rozmyślaniu Dieu, które wywarło pewien wpływ na Mickiewicza w tych i innych wierszach. Ob. monografję Kallenbacha t. II, 44—45.
  3. w. 17 szklanne skrzydła: teleskop.
  4. w. 30 jak na szklannych harmoniki kręgach. Ob. cenny artykuł prof. T. Sinki: Harmonja sfer i harmonika szklannia (»Czas« z dnia 29 listopada 1916 r. Nr 603). »W całej tej improwizacyjnej astronomji (ww. 30—32) wolno dopatrywać się nieświadomej reminiscencji Maniljusa, poety Tyberjańskiego«. Prof. Sinko w Eos, t. XX, 165—169.
  5. w. 34 ...wiem o każdym tonie. Możliwy tu wpływ odległy Shaftesbury’ego, który uważał poetę jako drugiego Prometeusza. Ob. monografję Kallenbacha II, 46—48.
  6. Do w. 46—49. Poeta po napisaniu Improwizacji, osądził ją sam surowo ze stanowiska religijnego. Jako komentarz dodał potem dopisane po bokach autografu R2 »Głosy z prawej i z lewej strony«, które miały przedstawić lot podniebny Konrada, jako skutek podżegań złego ducha (ob. ww. 222—226, 283—287). Autograf R2 wykazuje, że »Głosy« owe pierwotnie były częstsze, zaczynały się wcześniej, ale nie wszystkie wprowadził Poeta do druku.
    Obok ww. 46—49 czytamy po obu stronach tekstu w R2:
    (Z lewej:)(Z prawej:)
    głosy niewidzialnegłosy niewidzialne
    Módlcie się, módlcie się:Tęgi śpiéwak!
    Biedny dziwak!Siadaj nań, jak na koń —
    Otoczcie mu skrzydłem skroń!Cwałem, cwałem!
    Tęgo niesie.
  7. w. 64—68 por. utwór fragmentaryczny Goethego Prometheus, a w nim wiersze: »Hier meine Welt, mein All, hier fühle ich mich,... meinen Geist, so tausendfach geteilt und ganz in meinen teuern Kindern«.
  8. po w. 68 w R2 z prawej i z lewej strony tekstu czytamy:
    głosygłosy
    Biedny śmietnikuZerwał wędzidło,
    Marny!Brawo, koniku!
    Latajcie w okółAha, już z niego sokół,
    Palcie kadzidłoOrzeł czarny!
    Śpiew ofiarny.Lećmy mu pod skrzydło,
    Kolmy w brzuch!
    Wyżej, tęgi zuch!
    Głosy z prawej strony rymują z głosami lewej strony, tworząc dwa chóry, odpowiadające sobie rymami: śmietniku — koniku; marny — czarny; w okół — sokół; kadzidło — wędzidło.
  9. Obok ww. 95—105 mamy w R2, wyraźnie później dopisane:
    głosygłosy
    Niestety, niestety!Kometa Pani,
    Gwiazdo błędna:Cha, cha, zuchy, zuchy!
    Lecić, lecić w koło,Patrz, patrz! (z orlika gwiazda)
    Zwrócić od otchłani!już ma lot komety.
    Wetknę mu moje ślepie
    I do tej komety
    Jak ogon się uczepię.
    Huczy (skaczy) błyszczy (cwali)
    a bredzi, a bredzi,
    (człek ledwie dosiedzi)
    czart ledwie na nim dosiedzi —
    o tak, za łeb się uczepię.
    Wyrazy, ujęte w nawiasy, są w rękopisie przemazane.
  10. ww. 105—115 Konrad cierpi z nadmiaru miłości ku bliźnim, ku najbliższym współrodakom, cierpi jak Prometeusz Eschylowy »dla zbytniego umiłowania ludzi«: διὰ τὴν λίαν φιλότητα βροτῶν.
  11. ww. 127—131 przypominają hardego Prometeusza Goethego: ...meine Kräfte? Sie sind mein und mein ist ihr Gebrauch... Ich daure so wie sie (= die Götter), wir alle sind ewig!
  12. ww. 132—133 Czyś ty mi dał... oko bystre, potężne? — Echo wpływu Alfreda de Vigny w wierszu Moïse: Vous m’avez prèté la force de vos yenx...
  13. w. 140 Kiedy spójrzę w kometę; Vigny: ...dès qu’au firmament mon geste l’appella. — Ob. Kawczyńskiego rozprawę (wskazówki bibljogr. we Wstępie) oraz artykuł W. Borowego: Potężne oko Mickiewicza w »Tygodniku Ilustr.« 1920 r. 1 maja, Nr 18, str. 346—348. Autor zestawił wszystkie miejsca w poezjach Mickiewicza, dotyczące siły jego wzroku.
  14. w. 215 Z iskry tylko. »Podług mniemania wielu starożytnych filozofów dusza była istotą ognistą, iskierką niebieskiego płomienia i t. d.« — pisał Mickiewicz w objaśnieniach do Zofjówki.
  15. w. 218 w R2 Czem był świat, póki On go trzymał w swojem łonie?
  16. w. 241 aluzja do najwyższych sfer niebieskich: »adorant Dominationes, tremunt Potestates... cum Thronis... cumque omni militia coelestis exercitus« (ze mszału rzymskiego).
  17. po w. 248 Głosów z prawej i z lewej strony niema jeszcze w rękopisie (R2).
  18. w. 263 wplecionym w koło był Iksyjon mitologiczny.
  19. po w. 282 Głosów z prawej i lewej strony niema w R2.
  20. po w. 297 mamy w R2: Jam twoje tajniki wybadał,
    Że wiem, co jesteś i jakieś Ty władał





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Mickiewicz.