Przejdź do zawartości

Uczta Baltazara/Akt III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Pedro Calderón de la Barca
Tytuł Uczta Baltazara
Data wyd. 1928
Druk Czcionkami Drukarni OO. Oblatów
Miejsce wyd. Lubliniec
Tłumacz Jan Bujara
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Akt III.
(Stoły i krzesła).
(Baltazar w melancholji i zadumie).

BAŁWOCHWALSTWO (do siebie):
Bogowie, jeszczem nie przegrała,
Choć ma powaga ucierpiała;
Na uczcie — tejże jeszcze nocy —
Pokażę znów się w całej mocy!

(spostrzegłszy Króla):

(głośno): Posłuchaj, Królu mój kochany,
Przez bogów z nieba nam zesłany,
Co duch mój boski, kiedyś spał,
Za nadzwyczajną myśl mi dał!
Bo mnie nie wolno odpoczywać,
Chcąc ciągle skroń twą w blask okrywać;
Twój blask — to wzniosłe moje hasło,
Co nigdy we mnie nie zagasło.
Toteż nieznaną dotąd ucztę
Przygotowuję dziś dla ciebie;
— Rozkosze, jakich nikt nie doznał,
Napełniać mają dziś twe serce;
Bo kielich za kielichem
A czara ma za czarą
Z kosztownem winem krążyć
Wśród rozbawionych gości.
A gdy dosięgnie uczta szczytu
A wszystko rozszaleje,
Daj rozkaz, żeby przyniesiono
Kielichy, które ojciec twój,
Zwycięstwem uwieńczony,
Z Syonu niegdyś zabrał.

Tyś jego spadkobiercą!
Przypominają one tobie
Triumfy odniesione
Nad dziećmi Izraela.
Pij z tych kielichów, Królu,
Jehowie poświęconych,
Pij z nich na chwałę Bałwochwalstwa,
Na cześć i chwalę naszych bogów,
Pij ty i biesiadnicy z nich!
Och, będzie to dla Baltazara
Ten najpiękniejszy życia dzień!
Bo skarb Jehowy zbezcześcimy
A Bogiem Żydów pogardzimy.
BALTAZAR:
Wystarczy spojrzeć tobie w oczy,
A już umyka smutek w dal
Zgryzota znika, znika żal.
Ach, taki słodki wzrok niewieści
Rozprasza troski i boleści.
MYŚL:
Jak dobrze, że tu znowu zgoda,
Bo byłaby to wielka szkoda
Dla mnie i dla tej świty całej,
Nie przyjąć uczty tak wspaniałej;
Bo szło tu wszystko tak po suchu,
Że mi się mdło zrobiło w brzuchu.
BALTAZAR:
Więc te kielichy i naczynia,
Co  (ironicznie)  dostarczyła nam świątynia.
Niech będą wam ze swym napojem
Radości i rozkoszy zdrojem!
MYŚL (do siebie):
Och, ten ma gust

BALTAZAR: Przynieście je!
PRÓŻNOŚĆ (przynosi kielichy):
Oszczędzaj pracy, tu są te błyskoty!

(Służba wchodzi z potrawami i napojami).

MYŚL (do publiki):
Jam często tak jest chorym,
Że mi się w oczach ćmi;
Lecz kiedy zaś otworem
Śpiżarki stoją drzwi.
To zaraz lepiej mi;
Bo najem się łakoci
I wszystkich jej dobroci,
Nareszcie jabłek, gruszek,
Że cieszy się mój brzuszek.

(Książęta i hetmani przybyli na ucztę).

BALTAZAR (do Bałwochwalstwa i Próżności):
Zabierzcie teraz miejsce obok mnie,
W pobliżu bogów wy zaś, moi krewni;
Bo gdzie Jehowie poświęcony kielich
Mój stół ozdabia, uczta jest dla wszystkich
Lecz nim tę ucztę wspólnie rozpoczniemy,
Zanućcie wprzódy hymn na bogów cześć!

Pieśń.

Pije dziś Król Baltazar
Z poświęconych Bogu czar,
|: Składa jako Jego wróg
Bogom hołdy czci do nóg. :|

(Podczas śpiewu wszyscy usiadłszy wieczerzają; wchodzi Śmierć przebrana w suknię służby).

ŚMIERĆ:
Na ucztę Króla Baltazara
I Śmierć przychodzi, lecz w przebraniu;
W tym stroju będę Króla śledził
I ciągle go na oku miał,
Mniemając, że się między służbą
W ten sposób łatwo mogę ukryć.
Zapomniał już ten niepoprawny,
Czem codopiero mu groziłem.
Spokojnie sobie je i pije,
Szaleje wstrętny ten kobieciarz
W pochlebców podłem otoczeniu.
Kielichy ongiś na Syonie
Do ofiar świętych używane,
Przez Salomona poświęcone
I przez kapłanów wielce czczone,
Dziś zdobią tego rozpustnika
Tak suto zastawiony stół.
O uwolń teraz mnie, o Boże,
O uwolń rękę mą związaną,
Bo już się, już się Baltazara
Napełnia nazbyt grzechów miara.
BALTAZAR (do Myśli):
Hej — hola, daj coś wypić!
MYŚL (do siebie):
Ty kiwniesz głową, skiniesz palcem,
A ja mam iść, co widzę w ryżu
Wyborną pieczeń z dobrym szmalcem
I różne torty na talerzu!
Cóż jeszcze? —  (do Śmierci):  słuchaj, tyś służalcem,
Czybyś nie przyniósł ty z piwnicy
Coś na smak temu pijanicy?

(Śmierć idzie do stołu szynkownego po kielich).

ŚMIERĆ:
Tak, ten napój chcę mu przynieść,
Bo kto tak jest niepamiętny,
Ten napewno mnie nie pozna.
(Uroczystym głosem do widzów):
Kielich ten z świątyni Bożej,
On zawiera w sobie życie,
Bo prawdziwy daje napój,
Lecz choć mieści w sobie życie,
Mieści w sobie też i śmierć.
Bo ktokolwiek pije z niego.
Pije albo słodycz życia,
Albo jad, co je zatruwa,
— Albo nektar życiodajny.
Albo zgubny sok cykuty.
(do Baltazara):
Weź ten kielich pożądany!
BALTAZAR:
Chcę go przyjąć z twoich rąk.
ŚMIERĆ (pocichu):
Biada tobie, bo ty nie wiesz,
Co ten kielich mieści w sobie.
PRÓŻNOŚĆ:
Podczas gdy pan świata pije,
Chcemy wespół wszyscy powstać!
BALTAZAR (z kielichem w ręku):
Ot, książęta Babilonu,
Teraz biorę tenci kielich,
Co Jehowie poświęcono.
Aby z niego pić na cześć
Naszych bogów nieśmiertelnych;

Cześć, niech żyją! — Cześć, niech żyje
Moloch, Bóg Asyryjczyków!

Śpiew.

Pije dziś...... (patrz str. 38).[1]

(Podczas śpiewu wszyscy piją; w tej chwili, gdy siadają, gwałtowne uderzenie piorunu).

BALTAZAR:
Ach, cóż za łoskot dziki — nigdy niesłychany
Zwoływa was, obłoki, tu do walki,
Sprowadza was, wy wichry, tu do boju?
BAŁWOCHWALSTWO:
Bogowie tobie ukłon oddawają,
Odpowiadając gromem z niebios sfer.

(Chmury w coraz większych kłębach napełniają scenę).

PRÓŻNOŚĆ:
W tej nocy groźnej — nigdy niewidzianej
I nieba gwiazdy blask swój zasłaniają.
ŚMIERĆ (do siebie):
Jak żądny byłem zawsze takich chwil,
Wszak jestem ojcem cieni i ciemności!

(Ponowne gromy).

BALTAZAR:
Komety pędzą przez te straszne ciemnie
Jak ptastwo się żarzące; gromy stójcie!
Tak krążą, jęczą dziś te wściekłe chmury,
Jak gdyby piekło chciały tu porodzić.
Zaklinam was, pioruny: bijcie, huczcie,
Gdziekolwiek chcecie, lecz nie tu nad nami;
Hu, nowe gromy! — Biada naszej uczcie!

(Na tylnej ścianie zsuwa się z góry na dół ramię a ręka pisze następujące litery: M. T. P.
Gdzie jest światło elektryczne, wytwarza się litery z żarówek, które się w tej chwili rozżarza; gdzie nie, można się posługiwać transparentami, z których się spuszcza zasłony).

BALTAZAR:
O zgrozo, cóż to? — Ha, widzicie,
Jak tu powietrze coś rozcina,
Jak na mnie spada z białej ściany?
Ha, cóż to? — Teraz widzę jaśniej:
To ramię — ręka! — Czyż ta chmura
Chce wszystkie swe ujawnić zgrozy?
PRÓŻNOŚĆ:
Któż widział już, jak wy widzicie,
Przy błyskawicy żywe żyły?
BALTAZAR:
Ot — teraz pisze — pisze! — Trzy litery
Wyrysowała ogniem już na ścianie!
Bogowie, cóż to? — Moje lica bledną,
A włosy stoją dęba, — tchu mi brak,
A serce mi od lęku bić przestaje.
Nie do pojęcia, co te głoski znaczą.
Podobny teraz mamy Babel liter,
Jak niegdyś Babel mów przodkowie mieli.
PRÓŻNOŚĆ:
W mem sercu istny wulkan gore!
BAŁWOCHWALSTWO:
A me zdrętwiało jakby lód!
BALTAZAR:
O Bałwochwalstwo, patrz, przed tobą leży
Otwarcie przecież, co jest nam zakryte,
O tłumacz nam, co znaczą te litery?
BAŁWOCHWALSTWO:
Nie mogę, Królu, nic z tych słów wyczytać
Ni się domyśleć liter tych znaczenia.

BALTAZAR.
To czytaj ty, Próżności, te litery
Tyś biegłą przecież w sztuce Magików,
O mówże, mów, co tam się ogniem żarzy!
PRÓŻNOŚĆ:
Z tych liter, Królu, nie znam ani jednej,
I mnie te znaki obce są.
BALTAZAR: Mów, Myśli, ty!
Co myślisz ty?
MYŚL: Kto? Ja? — Ty mnie się pytasz?
Ja przecież jestem błaznem dziś z zawodu.
BAŁWOCHWALSTWO:
Czy Daniel przed laty nie tłumaczył snów
O statui Nabuchodonozora?
On wytłumaczy liter tych znaczenie.

(Daniel wchodzi)

DANIEL:
Królu, zważaj na me słowa:
„Mane“ znaczy, że policzył
Bóg królestwa twego dni;
„Tekel“, że zważono ciebie,
Lecz stwierdzono, żeś za lekki,
Że występków twoich miara
Napełniona aż po brzeg;
„Phares“ wreszcie, że podzielił
Bóg obszerne twe królestwo,
By je Medom dać i Persom.
— Na tej ścianie palec Boży
Wyrył ogniem twoją zgubą.
W świętokradzki bowiem sposób
Znieważyłeś te naczynia,
Które Bogu poświęcono.

Zbezcześciłeś i ten kielich.
Który mieścił mannę w sobie.
— To największa twoja wina!
Słuchaj! — Ze mnie prorok mówi,
Prorok Boga Izraela!
Wiedz — ten kielich jest figurą.
Jest obrazem tajemnicy,
Jest obrazem Sakramentu,
Tak świętego i wzniosłego,
Że go pojąć nikt nie zdoła,
Sakramentu, który Bóg nasz
Ustanowi, gdy się skończy
Stary Zakon w biegu lat.
Ach, słuchajcież wszyscy wy,
Coście z prochu się rodzili,
Wiedźcie, że ten kielich mieści
Życie w sobie jak i śmierć.
Kto niegodnie go przyjmuje,
Ten znieważa i zbezczeszcza
To najświętsze, co dał Bóg!
BALTAZAR:
Biada mi, to mieści w sobie
Śmierć ten kielich?
ŚMIERĆ:
Tak jest, Królu:
Ja ten kielich ci podałem,
Ja, syn grzechu! — A tyś pił
I truciznę z niegoś pił.
Teraz musisz umrzeć!
BALTAZAR:
Umrzeć?
Wierzę tobie, wierzę tobie,

Choć na samą myśl o śmierci
Już się wzdrygam, już się trwożę;
Umrzeć! — Jak to słówko małe
Wryło mi się w mózg i serce!
Umrzeć! — Jak to słówko pali.
Jak mi świszcze — huczy w uszach,
Jak się wrzyna w moją pierś!
To me blaski zniknąć mają,
Jak przed mrokiem znika dzień?
To ma wszystko zgnić i spróchnieć!
I się rozpaść na pierwiastki?
— Chroń mnie, chroń mnie, Bałwochwalstwo.
Strzeż mnie, strzeż przed tą poczwarą!
BAŁWOCHWALSTWO:
Już nie moją rzeczą, zmienić
Tego, co ci przeznaczono,
Kiedy słyszę z ust proroka,
Jakiejś zbrodni się dopuścił.
Znieważając kielich święty,
Obraz wielkiej tajemnicy
Najświętszego Sakramentu,
Co da ludziom kiedyś Bóg.
BALTAZAR:
Ach, to pomóż ty, Próżności!
PRÓŻNOŚĆ:
Teraz jestem już „Pokorą“,
Próżność czcza przepadła.
BALTAZAR:
Myśli!
MYŚL: Mnie chcesz prosić?
Ja największym z twoich wrogów,
Boś ty sobie z upomnienia

Zawsze kpił i szydził.
BALTAZAR:
Daniel!
DANIEL:
Jam jest głosem Bożym:
Wyrok twój już zapadł,
Liczba dni skończona!
Zapóźno!!
MYŚL:
Nulla est redemptio!
Niema dlań, zbawienia!
BALTAZAR:
Wszystko, wszystko mnie opuszcza,
Iż mej gwiazdy blaski bledną;
Któż mnie teraz tu obroni
Przed straszliwym tym potworem?
ŚMIERĆ:
Nikt! — Ni w morzu ni w otchłani
Ani w środku kuli ziemskiej
Mnie nie ujdziesz.
BALTAZAR: Ach, ja biedny!
ŚMIERĆ (uderza go mieczem)
Masz! — Umieraj, ty nieszczęsny!
BALTAZAR (zachwiewając się):
Ach umieram, ach umieram,
Czyż nie dosyć tej trucizny,
Że i miecz mnie musi trafić?
ŚMIERĆ
Kielich tylko duszę zabił,
Miecz jest śmiercią ciała.

BALTAZAR (upada na kolana):
Ze zgrozami śmierci staczam,
Opuszczony i złamany,
Jak zapaśnik pokonany,
Ten ostatni życia bój.
Posłuchajcież, śmiertelnicy,
Coście grzechem zagrożeni:
W mojem „Mane-Tekel-Phares”
Macie wszyscy przepowiednię
Tej największej kary Boskiej:
Bóg obali i zatraci
Wszystkich tych, co tu zbezczeszczą
I znieważą kielich Jego,
Który według słów proroka
Mieści w sobie to najświętsze,
Co Bóg kiedyś ludziom dał.
Bo kto w grzechach z niego pije,
Pije sobie z niego śmierć.

(Umiera i śmierć go wywleka).

BAŁWOCHWALSTWO:
O, jak drzemiąca ze snu się obudzam
I wznoszę się z zamglonych stref ułudy
Do sfer jasności — w jasne szlaki wiary!
I nas, nas pogan, kiedyś Bóg wybawi,
I my u Jego będziem stać ołtarzy,
By się wpatrywać w blask tej tajemnicy,
Co ją w obrazie tak znieważył Król.
O gdybym mogła skrócić już te czasy,
By jeść i pić z nieznanej dziś nam paszy!
DANIEL:
W obrazie możesz teraz już ją poznać!
— Wyobraź sobie miód w paszczęce lwa,
Pokładne chleby na świątyni stole,

Wyobraź sobie manny deszcz na puszczy!
A jeśli ci to wszystko nie wystarczy.
Patrz w duchu tam na święty stół ofiarny,
Jak jego widzi mój proroczy duch:
Tam widzisz chleb i wino, lecz pod niemi,
Pod ich postacią — Boga wcielonego
Prawdziwe Ciało i prawdziwą Krew;
Tam widzisz w duchu cuda nad cudami
Tam źródło łask, tam płynie zdrój miłości;
Kto z niego czerpie, czerpie wsze słodkości.

(Podczas słów ostatnich Daniela otwiera się tylna ściana, za którą ukazuje się ołtarz z kielichem i hostją; kwiecie i świece na ołtarzu; u stóp ołtarza Aniołowie i ministranci — adorujący. Skoro Daniel kończy, śpiewa chór w tyle stojący pieśń Sakramentalną):

„Przed tak wielkim Sakramentem
Upadajmy na twarzy;
Niech ustąpią z Testamentem
Nowym sprawom już starzy;
Wiara będzie suplementem,
Co się zmysłom nie zdarzy.

Ojciec z Synem niech to sprawi,
By mu dzięka zabrzmiała,
Niech Duch Święty błogosławi,
By się Jego moc stała;
Niech nas nasza Wiara stawi,
Gdzie jest wieczna cześć, chwała“!


KONIEC.






  1. Przypis własny Wikiźródeł Pije dziś Król Baltazar
    Z poświęconych Bogu czar,
    Składa jako Jego wróg
    Bogom hołdy czci do nóg.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Pedro Calderón de la Barca i tłumacza: Jan Bujara.