Podróżny (Goethe, przeł. Mickiewicz, 1882)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Johann Wolfgang von Goethe
Tytuł Podróżny
Pochodzenie Antologia poetów obcych
Wydawca H. Altenberg
Data wyd. 1882
Druk F. A. Brockhaus
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Adam Mickiewicz
Źródło Skany na Commons
Inne Cała antologia
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PODRÓŻNY.
(Z GOETHEGO.)
Podróżny.

Niewiasto młoda, bądź błogosławiona,
I niech Pan Bóg błogosławi
Niemowlątku, co się bawi
U twego łona!
Pozwól mi na tym zrębie opoki,
Złożyć z siebie
Podróżne tłomoki
I odpocząć blizko ciebie.


Niewiasta.

Gościu! jakie was rzemiosło
W takim lata upale,
Po tej piasczystej skale,
Aż w nasze strony zaniosło?
Może wy kupcem jesteście,
I z towarami nabranemi w mieście
Zwiedzacie sielan mieszkania?
Gościu! ty z mego śmiejesz się pytania?


Podróżny.

Towarów nie mam. Idę w blizkie miasto.
Już wieczór dzienną ochłodził pogodę,

Pokaż mi, śliczna niewiasto,
Krynicę zkąd pijesz wodę?


Niewiasta.

Tam, kędy skały wyżyna
Idź daléj... a ta drożyna
Wiedzie do świetlicy
Gdzie mieszkamy,
Do krynicy,
Zkąd wodę mamy.


Podróżny.

Widzę, przemyślnej ręki ludzkiej ślady,
Pośród zarośli cienia:
Bo nie mogła skał związać w tak porządne składy
Rozrzutna dłoń przyrodzenia.


Niewiasta.

Daléj, wyżéj...


Podróżny.

Mchu powłoka
Okryła sklepienia łuki;
Poznaje ciebie twórczy duchu sztuki:
Twą pieczęć nosi opoka.


Niewiasta.

Daléj, pielgrzymie...


Podróżny.

Tu depcę napisy...
Daremnie czytać, zatarły się rysy,
Któremi twórca tej arcy sztuki
Chciał swą pobożność wsławić pomiędzy prawnuki.


Niewiasta.

Pielgrzymie! ciebie zadziwia
To na kamieniach rosnące ziele?
Tam wyżej, gdzie się droga zakrzywia,
Jest przy mej chacie kamieni wiele.


Podróżny.

Wyżéj?


Niewiasta.

Zaraz na lewo,
Gdzie wśród krzaków wyższe drzewo.
Tu!


Podróżny.

O Gracye! O Muzy!


Niewiasta.

Widzisz naszą gospodę?


Podróżny.

Świątyni gruzy.


Niewiasta.

Niżéj na boku,
Słyszysz szum potoku?
Ztamtąd czerpiemy wodę.


Podróżny.

Dotąd w całej życia sile,
Roztaczasz skrzydła na twej mogile
O gieniuszu dzielny!
Chociaż twoje arcydzieło
W około ciebie runęło,
Tyś nieśmiertelny!


Niewiasta.

Zaczekaj, zaraz z gospody,
Przyniosę kubek do wody.


Podróżny.

Powiewna bluszczu szata
Boskie kształty oplata.
Ze stosu gruzów, jakby ze złamanej trumny,
Jeszcze ku niebu dążycie społem
Dwie bliźnie kolumny.
Tam siostra wasza sama stoi między groby;
Posępny mech nad waszem wywinął się czołem.
Patrzycie z uroczystej wyrazem żałoby.

Na szanowne postaci
Waszych sióstr i waszych braci,
Zwalone pod nogi,
Wbite do ziemi
Między ciernie, między głogi!
Wysmukła trawa powiewa nad niemi.
O! niewdzięczne przyrodzenie!
W takiejże u ciebie cenie
Arcydzieł twych arcydzieło?
Nieczule łamiesz własne świątynie,
I siejesz na ich ruinie
Głogi!


Niewiasta.

Jak moje dziecię usnęło!
Gościu, czy zechcesz u nas w komorze
Odpocząć, czy tu na dworze?
Jak miły chłodek! Biegę do strumyka;
Weź tymczasem na rękę mojego chłopczyka,
Śpij, me złoto! śpij, mój synku!


Podróżny.

Słodki dziecka spoczynku!
Święta niewinność i święte zdrowie
Kołyszą z lekka jego wezgłowie.
O, chłopczyku poczęty

Na świętej przeszłości grobie,
Niechaj przeszłości duch święty
Spocznie na tobie!
Kogo duch jej okryje
Skrzydły czarownemi,
Ten z boskiem czuciem na ziemi
Każdego dnia użyje.
O! ziarnko lube,
Wschodź i wypływaj
Na wiosny chlubę,
I towarzyszów głowy twym majem okrywaj!
A kiedy się kwiat okruszy,
Niech jak z rodzajnego drzewa
Pełny owoc wypłynie z głębi twojej duszy,
I przed oczyma słońca dojrzewa.


Niewiasta.

Oby życzenie twe spełniły nieba!
Jeszcze śpi mój maleńki?
Do wody na zakąskę niemam nic prócz chleba.


Podróżny.

Dzięki i za to, dzięki!
Jak tu, w koło mnie na całym świecie
Zieloność i kwiecie!


Niewiasta.

Mąż mój wkrótce powraca
Do chaty; w polu skończyła się praca:
Mój gościu, zostań do wieczora w chacie;
Wieczerzaj z nami
Wieśniakami.


Podróżny.

Więc tu mieszkacie?


Niewiasta.

Tam na gruzach tej wielkiej, połamanej bramy,
Chatka niedaleka;
Ojciec nieboszczyk z gruzu wymurował
I nam darował;
Tam mieszkamy!
Wydał mię za mąż za dobrego człeka,
I umarł na naszem ręku...
A, moja duszko, już spałeś do woli!
Patrz jak wesół, jak swywoli!
A, ty błazenku!


Podróżny.

O! ty naturo, wiecznie płodna matko!
Wszyscy żyjący równie tobie mili:
Chcesz aby wszyscy żyli i użyli!

Wszystkich zarówno uposażasz chatką.
Jaskółka górne osiada pałace,
Do gzymsów gniazdo przyczepia,
Nie wie, jakie dłuta prace
Zasklepia.
Gąsiennica przędziwem obwinęła kwiatki.
I w nich na zimę tuli swoje dziatki.
A ty człowieku,
Między wspaniałe wyłomy
Przeszłego wieku,
Nikczemne domy
Stawisz sobie:
Używasz życia na grobie. —
Bywaj mi zdrowa szczęśliwa niewiasto!


Niewiasta.

Koniecznie chcecie iść w miasto?


Podróżny.

Niech łaska Boga
Ciebie i dziecię w zdrowiu i szczęściu zachowa.
Bądź zdrowa!


Niewiasta.

Szczęśliwa droga.


Podróżny.

Tą ścieżką z prawej strony,
Jeśli się nie mylę
Trafię do miasta?


Niewiasta.

Tak jest, do Werony.


Podróżny.

Jak stąd daleko?


Niewiasta.

Dwie mile.


Podróżny.

Bądź zdrowa!
Przyrodzenie, wzywam twej opieki,
Na przeszłości mogile
Zbłąkany pielgrzym daleki;
Ty przed północy powiewem
Prowadź mię w ciche ustronie,
W południe okryj mi skronie
Laurowem drzewem.
A gdy z dziennych trudów końcem
Wrócę na spoczynek

Do mej chatki, zachodniem ozłoconej słońcem:
Niech mnie powita,
Taka piękna kobiéta,
I taki na ręku synek!

Adam Mickiewicz.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Johann Wolfgang von Goethe i tłumacza: Adam Mickiewicz.