Frytjof (Tegnér, tłum. Wiernikowski)/Pieśń III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Esaias Tegnér
Tytuł Frytjof
Wydawca nakład tłumacza
Data wyd. 1861
Druk Jozafat Ohryzko
Miejsce wyd. Petersburg
Tłumacz Jan Wiernikowski
Tytuł orygin. Frithiofs saga
Źródło skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
PIEŚŃ III.
Frytjof odziedzicza Framnes.
Treść.
(Zgon Bela i Torstena. — Helg i Halfdan królują. — Framnes, ojcowizna Frytjofa. — Jego obszerność i zamożność. — Sala ucztowa Framnesu. — Skarby i drogie zdobycze. — Trzy klejnoty dziedziczne: miecz Angurwadel, złota manela (bransoleta) i wojenny okręt Ellida. — Pochodzenie i własności tych klejnotów. — Stypa. — Towarzysze broni Torstena. — Biorn syn Hildinga. — Braterstwo-po-broni. — Wstąpienie Frytjofa w prawa dziedzica.)



Siedzą już w głębi kurhanów król Bel i Torsten sędziwy,
Kędy sami przed zgonem miejsce spoczynku obrali.
Z obu stron morskiej zatoki wznoszą się krągłe dwa wzgórza
Jak gdyby piersi dwie bliźnie, śmierci prawicą rozparte.
Helg i Halfdan, za zgodą ludu, objęli rząd państwa:
Frytjof, jedynak, odzierżył Framnes po ojcu bez spółki.
Na trzy się mile od dworu szerzą rozłogi Framnesu:
Z trzech stron graniczą z obcemi góry, doliny, pagórki,
Z czwartej schodzą ku morzu. Gęsty las smukłej brzeziny
Wieńczy wierzchoły pagórków — a na ich stokach uprawnych
Szumią jęczmienie złociste, żyta falują wzbujałe.
Nieprzeliczonych też jeziór modre się szyby zwracają
Ku wyżynom i lasom. W cieniu ostępów, królewskim
Krokiem stąpają gromady łosi, i, trzęsąc spaniale
Rozstrzelonemi rosochy, z setnych poników chłodzące
Zdroje spijają. W dolinach, co się wokoło pagórków
Ścielą szeroko, krów mlecznych pasą się trzody w zieleni,
Sierścią błyskotną świecące, i niecierpliwie czekają
Wiader dla wymion rozdętych; a między niemi wesoło
Zewsząd się tłum białorunnych owiec rozpierzcha po błoniu —
Rzekłbyś: na stropie niebieskim tysiąc się plącze obłoczków,
Tchnieniem wiosennem rozwianych. W stajni Framnesu obszernej
Tupa rzędem u żłobów, pełnych zielonej murawy,

Dwakroć dwanaście zrzebców — wiatrów burzliwych lecz skutych,
Z wstęgą czerwoną u grzywy, z stalą błysczącą u kopyt. —
Dom, gdzie się uczty sprawują, składa budowę odrębną,
Z belek sosnowych ciosaną. Pięciuset mężów nie może
(Licząc na każdą secinę dziesięć tuzinów[1] napełnić
Sali ucztowej, gdy Jul[2] się w grudniu wesoło w niej święci.
Wzdłuż, juk się sala przeciąga, stoi stół z brył zielonego
Dębu złożony, natarty woskiem i lśniący, jak gdyby
Stalą pokryty. A kędy miejsce pocześne[3] się wznosi,
Stoją słupce wiązowe; z nich wyglądają dwa Asy:
Odyn z monarszém wejrzeniem, Frej z promieniami u hełmu.
Właśnie tu, między słupcami, Torsten na skórze niedźwiedziej
(Czarnej jak smoła, z pazury srebrnémi, z pasczęką
Kraśną jak szkarłat) niedawno siedział ze swymi druhami,
Niby Gościnność z Weselem, — i poglądając na księżyc
Co się przez chmury przeciskał, prawił o rzeczach cudownych
Jakie w obczyźnie oglądał, albo czynach, jakiemi
Sam się odznaczył na morzach: Wschodniem, Zachodniem, w Gandwiku[4]
Goście doń lgnęli oczyma, jako do róży lgną psczoły.
Nieraz, tu skald ucztujący, patrząc nań, Braga przypomniał
Myśląc: tak z brodą srebrzystą z krytym runami językiem
Siedzi Bóg stary u źródła wiecznopłynnego Mimera[5]
I swe, z pod buku, ogłasza sagi niebianom, sam istna
Saga — Żyjąca! — We środku słomą wystanej podłogi
Gore ognisko na ciężkich głazach wzniesione, i dymy

W górę przez otwór wypuscza; owóż dymnikiem tym z góry
Gwiazdy — te drużki niebieskie — wciąż zaglądają do sali!
Dalej, na kołkach żelaznych, wiszą u wszystkich ścian, rzędem
Porozmiesczane pancerze, z hełmy lśniącemi naprzemian.
Między zaś niemi, pionowo zwieszon, na haku się chwieje
Miecz, i połyska jak gwiazda w nocy z błękitu lecąca.
Ale nad miecze, nad hełmy świecą ogniściej puklerze:
Słońca to, rzekłbyś, ze złota, albo księżyce ze srebra!
Nieraz w tej sali dziewczyna, krążąc u stołu z konewką,
Lub nalewając róg miodem, oczy swe skromnie w dół spuscza
I zarumienia się wstydem; wtedy jej lice spłonione
Cudnie się w tarczach odbija i swym widokiem pijących
Mężów weseli.
Bogaty był dom Torstena w Framnesie —
W którąbyś stronę wzrok rzucił, wszędybyś spotkał w tym domu
Szafy ładowne, piwnice pełne, spichlerze zasobne;
Wielebyś innych też dostrzegł skarbów, na wojnie zdobytych,
W złocie runami pisaném, w srébrach dłóconych misternie. —
Ale nad wszystkie bogactwa, jakie rodzina Frytjofa
Wciąż posiadała trzy były nieocenione klejnoty:
Pierwszy z nich miecz Angurwadel[6], zwany też Brat-błyskawicy,
Z ojców na syny puścizna. — Według podania, na Wschodzie
Kędyś dalekim był kuty i w ogniu Karłów harcony. —
Zrazu go Biorn-Sinozęby w dłoni piastował potężnej
Zanim postradał wraz z życiem, bijąc się w Greningazundzie[7]
Z dzielnym Wifellem. Wifella synem był Wiking. W tym właśnie
Czasie panował król stary w Ullerakerze[8] z nadobną
Swą jedynaczką. O pięknej skoro królewnie wieść światu
Szeptać poczęła, natychmiast z głębi ostępu potworny
Wyszedł wielkolud, w ohydne kosmy obrosły a dziki —

I przystąpiwszy do króla, śmiało zażądał: lub boju.
Lub z krajem ręki królewny. Długo się nikt nie odważał
Przeciw Trollowi wystąpić; bowiem wiedziano, że niema
W świecie oręża, co mógłby czaszki mu ugryźć żelaznej —
Łbem go Żelaznym też zwano. Ale Wifella syn, Wiking,
Choć jescze ledwie piętnastą zimę ukończył, wyzwanie
Przyjął, ufając mieczowi i własnej siły potędze,
I jednem cięciem bułatu Trolla do pasa rozpłatał;
Z rykiem padł olbrzym — królewna uratowaną została[9].
Zatem, po śmierci Wikinga, wprost Angurwadel w puściźnie

Przeszedł na syna Torstena, który gdy umarł, z kolei
Posiadł go Frytjof we spadku. — Dziwne miał miecz ten własności:
Kiedy z pokrowca wylatał i na powietrzu się zwijał,
Błysczał jak zorza północna, lub błyskawica ognista.
Brzesczot miał kryty runami, rękojeść kutą ze złota.
Ale te runy nieznane były w krainie północnej:
Znano je tylko na Wschodzie — kędyś u Bramy-Słonecznej,
Gdzie wprzód mieszkali ojcowie, nim ich tu Asy przywiedli[10].
Pokąd kwitł pokój w narodzie, mdławo świeciły te runy,
Lecz kiedy krwawa Hildura[11] swe rozpoczęła igrzysko,

Wnet się paliły płomieniem i czerwieniły, jak kurów
Bitnie walczących grzebienie. Śmierci niechybnej ulegał
Kto się w pomroku bojowym spotkał ze stalą płonącą. —
Głośny był miecz Angurwadel, z mieczów północnych najpierwszy!
Drugim klejnotem rodziny była manela misterna[12].
WaulundChromy[13], północnej sagi Wulkan, ze złota
Ukuł sczerego, w trzy marki wagą — i na niej wyrzeźbił
Niebios sklepienie z dwónastą bogów odwiecznych grodami
(Zmian księżycowych obrazem, które w swych sagach skaldowie
Zowią słońca-domami[14]. Patrz, oto Alfhem[15], gród Freja. —
Frej jest to Słońce Zimowe, co się nanowo odradza,
I znów podnosi do góry. — Dalej patrz, stoi Sekwabek[16],
Sagi mieszkanie. Tu Odyn siedząc przy mądrej bogini,
Słucha powieści i wino z kubka złotego wychyla.
Kubek — to morze oblane złotem jasnego poranku.
Saga — to Wiosna, pisząca zamiast run, kwieciem swe imie. —

Owóż i pałac Baldera[17]. Bóstwo na tronie swym siedzi.
Balder — to Słońce Latowe, co z firmamentu wciąż na dół
Skarby swe zlewa, to obraz Dobra! — Jak Dobro jest światłem
Tak Zło jest mrokiem. W wyżynie, łatwo się słońca krąg nuży.
Dobru też bywa tam ciężko; zatem westchnąwszy, ze stropu
Zwolna zstępują oboje — dążą w kraj cieniów, do Heli.
Balder-to gore na stosie! Glitner, siedziba spokojna.
Zdobi manelę z kolei: Forset[18], bóg sprawiedliwości,
Z szalą w prawicy, jesienne sądy odbywa — i równie
Bogów jak ludzi zwaśnionych ku świętej zgodzie pociąga. —
Tém i czemś jescze innem, co walkę mroku ze światłem
W niebie i w duszy człowieczej znaczy, ów Mistrz umiejętny
Cudną ozdobił manelę; potem rubinem jej obręcz
Zamknął — tak właśnie sklepienie niebios zamyka się słońcem!
Długo manela w rodzinie z matek na córki spadała,
Wiodąc swój świetny rodowód wprost od praojca Waulunda.
Ale się raz wydarzyło, że morski zbójca Sot[19], krążąc
W wodach północnych i zdradnie opustoszając wybrzeża
Skradł tę manelę i uciekł, i już się nigdzie nie zjawiał.
Przecież wieść szeptać poczęła, że gdzieś na brzegu Bretlandu
Osiadł w kurhanie kamiennym z nawą i skarby wszystkiemi.
Ale w tym lochu podziemnym ciszy żądanej nie zyskał:
Straszne go mary dręczyły. Skoro się Torsten dowiedział,
Gdzie przesiaduje wróg jego, chwili nie zwleka, dopada
Z Belem konungiem okrętu, żagiel podnosi i prując
Fale zachodu potężnie, wprost do Bretlandu zawija.
Nakształt sklepienia świątyni, lub królewskiego pałacu
Darnią i gruzem krytego, wzdyma się czoło kurhanu;
Światło bije ze środka. — Kiedy sczeliną mężowie
Wzrok zagłębiają do wnętrza, widzą że stoi tam okręt

Smołą oblany z kotwicą, masztem, wiosłami; że w górze
Siedzi nad rufą wielkolud, płasczem ognistym odziany
I krwią przesiękły miecz czyści; ale go czyści napróżno:
Krew się nie ściera z brzesczotu. — Złoto stosami zwalone
Leży dokoła — na ręku, jak żar manela goreje.
Bel tu kolledze do ucha: »Hejże! we dwojgu na tego
Z ognia lanego potwora!« — Torsten mu na to półgniewny:
»Nasi ojcowie sam-na-sam wrogów łamali! — Ja idę
»Za ich przykładem.« — Dość jescze męże się długo spierają:
Komu pierwszemu uderzyć, aż wreście Bel swój zdejmuje
Z głowy hełm, wrzuca doń parę losów, wstrząsa, podaje.
Przy pełgającém gwiazd świetle Torsten poznaje swą kolej.
Zatem osczepem żelaznym zamki, wrzeciądze skruszywszy,
Wpada do lochu jak piorun. — Kiedy go później kto pytał
Co też pod ziemią oglądał — milczał, i cały się zżymał!
Ale król Bel opowiadał, że naprzód dziwnie coś brzmiało
Jakby pieśń śpiewał czarodziej, potem zgrzytnęło, jak gdyby
Stal się ślizgała po stali, w końcu jęk jakiś się rozległ
I nagle zacichło — Dopiero Torsten wyskoczył z kurhanu
Blady, zmieszany, milczący — Śmierć on pokonał pod ziemią,
Ale odzyskał manelę! — Nieraz też gościom powiadał
Gdy pokazywał ten klejnot: »Drogie to kupno zaiste.
Bowiem raz w życiu zadrżałem, kiedym je zbójcy wydzierał.«
Głośną byłą manela, z manel północnych najpierwsza.
Cudny statek Ellida[20] trzecim był skarbem rodziny.
Wiking — mówiło podanie — raz powracając z wyprawy,
I swoim brzegiem do domu dążąc, na morzu zobaczył
Męża jakiegoś, co siedział na okrętowym odłamku
I, niby z falą igrając, płynął spokojnie gdzieś dalej.
Mąż ten był wzniosłej postawy, z pięknem, otwartem obliczem
Ale zmienném jak morze gdy się w niém słońce przegląda.
Szatę miał siną, pas złoty, rzędem koralów przetkany,
Brodę białą jak piana, włos zielonawy jak fala.
Wiking litością przejęty łódź swą ku niemu zawraca,

Bierze zziębłego rozbita, wiezie do domu, ugascza
I już na nocleg zaprasza — Ale gość rzecze z uśmiechem:
»Wiatr dmie wyborny i nawa, z którejś mię do swej przesadził
Nie zasługuje na wzgardę; jescze, nim wieczór przeminie,
Ze sto mil na niej ulecę, lecz żeś mię podjął gościnnie,
Chcę ci wdzięczności mej dowieść. Wprawdzie me skarby głęboko
Leżą śród morza, wszelako, jutro gdy staniesz nad brzegiem.
Może dla siebie cóś znajdziesz.« — Rzekł i odpłynął gość dziwny.
Wiking nazajutrz ku morzu idzie, i staje nad brzegiem;
Patrzy — aliści jak orzeł, uganiający swą zdobycz,
Wpada smok-okręt do portu — majtków, sternika nie widać.
Rudel się rusza, kieruje i w krętym statek pobiegu
Zręcznie kamienie podwodne, pędząc do brzegu, wymija,
Jak gdyby duch nie widomy swoją dzielnością go sprawiał.
Wreście staje u mety. Żagiel się zwinął sam przez się
I bez pomocy rąk ludzkich kotew wskoczyła do wody.
W piasku zaryła swe zęby. — Wiking milczący, zdumiony
Patrzy na dziwne zjawisko, aż oto fale się wzruszą
I tak mu zabrzmią: »Bóg morza Egir[21] potężny, któregoś
Wczoraj w swym domu, Wikingu, podjął uprzejmie — pamięta
Długu wdzięczności, i w tiarze szle ci ten okręt cudowny.«
Dar był zaprawdę cudowny! Deski wygięte dębowe,
Zamiast spojenia ścisłego, zrosły się w drzewo jednakie.
Statek przedstawiał kształt smoka: szyję on w górę wywinął,
Z pasczy rozwartej czerwonem złotem buchając ogniście;
Boki miał pstre, centkowane sino-żółtemi plamami,
Ogon skręcony i w srebrne łuski ubrany, nad rufą
Skrzydła czarne z kraśnemi brzegami. — Gdy w morzu te skrzydła
Smok nad topielą rozwinął i usposobił do lotu,
Śmiało biegł z wiatrem w zawody, orła w polocie prześcigał.
Albo gdy płynąc spokojnie, zbrojny lud niosł na pokładzie,

Rzekłbyś: warownia to jakaś albo stolica gdzieś płynie.
Głośny był statek Ellida, z statków północnych najpierwszy.
Skarby te z wielą innemi objął po ojcu swym Frytjof;
Trudno powiedzieć, czy był kto nadeń możniejszym dziedzicem,
Chyba gdzie jaki królowie — syn potężnego konunga —
Władza bo królów jest wielka. Frytjof, acz nie był królewic,
Duszę miał przecież królewską. Zacny, uprzejmy, łagodny
W sławę codziennie urastał. — Przy nim na stypie siedziało
Mężów dwunastu, w żelazne zbroje zakutych, z bliznami
Rozpostartemi na czołach, z brody srebrnémi. — To byli
Starzy koledzy Torstena. — Za nimi w końcu ławicy,
Siedział, by róża przy liściach, które jesienny chłód zwarzy
Biorn syn Hildinga. Do zabaw skory jak dziecko, w naradach
Mądry jak starzec, zaś w boju dzielny, waleczny jak rycerz.
Z nim to braterstwo-po-broni[22], według zwyczajów Normannów,
Zawarł Frytjof na wieki. Obaj młodziani przyrzekli
Społem żyć w sczęściu, niedoli, śmiercią się mścić za śmierć bratnią,
I swe braterstwo rycerskie krwią obrzędowie stwierdzili. —
W gronie tych mężów, gospodarz młody ze łzami na oku
Siedząc w milczeniu, stypowe, ku czci Torstena-rodzica,
Piwo z rogu wychylał i słuchał drapy rozgłośnej
Którą gromadni skaldowie hucznie śpiewali — a potem
Wstał i na miejsce poczesne przeszedł z powagą, i usiadł
Między Odynem i Frejem — Thor tuk zasiada w Walhalli!








  1. Liczby zbiorowe sto i tysiąc były u Skandynawów dwojakie: mniejsze odpowiadały zupełnie naszym liczbom 100 i 1,000; większe składały się z tuzina dziesiątków (120), i z tuzina secia (1,200).
  2. Jul, uroczystość zimowego zwrotu słońca, poświęcona czci Freja, przypadała w Grudniu, w tym właśnie czasie, kiedy według nowego stylu przypada Boże Narodzenie, które po-szwedzku dodziśdnia nazywa się także Julem (jul).
  3. Miejsce pocześne zajmował sam gospodarz.
  4. Morze Atlantyckie zwało się — Zachodniém, Bałtyckie — Wzchodniém, Białe — Gandwikiem (odnogą wężową).
  5. mimer (pamięć) bóg mądrości.
  6. Angurwadel znaczy dosłównie: prąd-boleści.
  7. Greningazund (przesmyk zielony), ciaśnina duńska, między wyspami Zelandyą, Menem i Falsterem.
  8. Ulleraker, niepodległe królestwo w dawnej Szwecyi, gdzie dziś prowincya Westmandland. Król ówczesny, jak to obaczymy niżej, nazywał się Ryng, córka jego, Hunwera.
  9. Biorn Sinozęby (Biörn Blatand) i Harek Łeb-Żelazny (Jernhös, Jernpanna) byli synowie Kola i Trony z plemienia olbrzymów. Biorn, którego zgładził pradziad Frytjofa Wifell, miał kły sinego koloru, na półtora łokcia z pasczy wystające; temi kłami, jak dzik rozjuszony, wrogów swoich zabijał. Harek zaś używał w boju ogromnéj włóczni z żelezcem, nakształt wideł rozdwojoném. W opisie pojedynku Hareka z Wikingiem różni się nieco nasz poeta od podania, jakie przechowuje o tym wypadku Saga Torstenowa, cytowana przez tłómacza angielskiego G. S. (George Stephens), w przypisach do wyrazów: Wiking-Wifellson (str. 300) i Iron-Head, Jernhös (str. 276). Według tej sagi, zjawia się Harek w Ullrakerze i pragnie mówić z konungiem (Ryngiem); prosi więc oddźwiernego o dozwolenie wejścia do sali, ale mu ten wzbrania. Uniesiony gniewem Harek przebija włócznią oddźwiernego, porywa go za głowę, ciska daleko od progu, odmyka drzwi, wchodzi gwałtownie do sali i staje przed królem (i królewną). Na zapytanie Rynga: kim jest, zkąd przychodzi, i czego żąda, odpowiada dumnie: „jestem Harek Łeb-Żelazny, syn (Kola) Kroppenbaga z Indyi. Sprawa, która mię tu sprowadza, jest ta, abyś mi natychmiast córki, kraju i poddanych swoich ustąpił. Własny twój lud bez wątpienia wyzna, że daleko mu lepiej będzie, jeśli wodze rządu przejdą do rąk silniejszych, aniżeli twoje, które są i stare i słabe.“ Po wyjściu Hareka z pałacu, wzywają do króla Wikinga. Piętnastoletni młodzieniec, wszedłszy na salę, zapytuje króla, czy za jego staje rozkazem? Gdy król to potwierdza i zarazem prosi aby walczył z Harekiem: jakaż ma być nagroda zwycięztwa, zapytuje go znowu młodzieniec. Ryng wskazuje mu piękną Hunwerę, i powiada: „ona i jej bogaty posag wynagrodzą zwycięzcę.“ Zgadza się na warunek Wiking, wychodzi z sali i wyzywa Hareka. Wszyscy obecni już go mają za straconego, ale Harek, postrzegłszy w jego ręku miecz Angurwadel, który niegdyś brat jego, Sinozęby, posiadał, z przerażeniem woła: „O, nigdybym przeciwko tobie nie wystąpił, gdybym uprzednio był wiedział, że władasz tym straszliwym orężem!“ — Ale Wiking nie dając odpowiedzi tnie go w głowę Angurwadelem i na ziemię obala. — Siła cięcia tak była gwałtowną, że nie tylko głowa i kadłub olbrzyma rozpadły się nadwoje, ale jescze Angurwadel w ziemi się zagłębił.
  10. Podanie o przybyciu Asów ze Wschodu objaśnia się we Wstępie.
  11. Hildura, a raczej Igrzysko Hildury (Hildurs lek) w poezyi skandynawskiej jest synonimem wyrazu Wojna (lub bitwa). Hildura nie jest, jednakże, boginią wojny, jak utrzymują tłomacze Niemieccy Frytjofssagi, lecz ziemianką, córką pewnego króla Haugni'ego, biegłą w sztuce czarnoksięzkiej. Legenda o niej jest następna: Kiedy król Haugni, ojciec Hildury, odbywał gdzieś daleką morską wyprawę, sąsiedni król Hedyn, korzystając z nieobecności konunga, wpadł do jego kraju spustoszył go, i Hildurę do niewoli zabrał. Wkrótce piękna branka ujęła serce Hedyna i żoną jego została. Tymczasem Haugni, wróciwszy z wyprawy, gdy widzi ziemie swe opustoszone, a córki w domu nie znajduje, zapalony gniewem i zemstą puscza się w pogoń za nieprzyjacielem. Szuka go naprzód, ale napróżno, u brzegów Norwegii; potem, dowiedziawszy się, w jakim kierunku Hedyn z flotą odpłynął, pędzi za nim na Zachód, i u wysp Orkadzkich dościga. Ale Hedyn, będąc już zięciem Haugniego, pragnie z nim sczérze się pojednać. W tym celu wysyła Hildurę: naszyjnikiem kosztownym, który, jako wykup, ma ojcu złożyć za siebie. Nie przyjmuje upominku rozgniewany ojciec, gromi córkę i rozkazuje mężowi jej stawać natychmiast do boju. Wtedy Hildura z powagą oświadcza: że mąż jej nie unika boju, przed nim się nie cofa, ale, zwyciężywszy, nie okazuje nikomu litości. Zatem gotują się królowie do walki; wysadzają drużyny z okrętów, prowadzą je na szeroką równinę Wyspy-Wysokiej, szykują do boju i ku sobie ciągną. Hedyn, postrzegłszy Haugniego, jescze raz tentuje o zgodę; woła nań, czyni mu nową propozycyą — złożenia za Hildurę, okrom naszyjnika, wielkiej ilości złota czystego. Odpowiada mu Haugni: „Zapóźne twe propozycje, Hedynie! chyba nie widzisz, żem dobył mego Dajnslejfa? Miecz ten kuli karłowie; on, jest trucizną mężów; on, nie chybia w cięciu, on zadaje rany, na które niema lekarstwa!“ — „Jakkolwiek dumny jesteś (odrzecze Hedyn) ze swego Dajnslejfa, przecież miecz ten niczem innem nie jest, tak tylko orężem, z którym stajesz do walki; bynajmniej zaś nie jest ze zwycięztwem. Zdaniem mojém, ten tylko miecz zasługuje na pochwałę, który ręki swego pana nie zdradza!“ — Rozpoczyna się tedy walka zaciekła; trwa bez przerwy do nocy. Ciemność tylko wstrzymuje bitwę i zmusza królów do odwrotu na okręty. — Tymczasem Hildura, równie troskliwa o los ojca, jak męża, wychodzi tajemnie z okrętu, udaje się na pole bitwy, i tam, potęgą swych czarów, wskrzesza i uzdrawia poległych, połamane ich bronie odnawia i potem wszystkich, aż do wschodu słońca, w głazy zamienia. Nazajutrz, wznawia się walka, ale ciągnie się i przerywa jak pierwsza. W ten sposób królowie walczą z sobą codziennie i walczyć będą bez końca; albowiem Hildura, powtarzając co nocy swe czary, utrzyma w równi obu stron siły, żadnej z nich nie da przewagi, i bój ten aż do Ragnareku, to jest do końca świata, przeciągnie.
  12. Manela wyraz staropolski (biblijny), znaczy to samo co bransoleta (bracelet, Armring).
  13. Waulund, (cudodziej) syn pewnego króla Fińskiego, słynny w skandynawskich sagach z doskonałości swoich metallicznych wyrobów i biegłości w budownictwie; przypomina on klassycznych Wulkana i Dedala.
  14. Domy-słońca (solhus), czyli znaki północnego zodyaku zaczynały się od Strzelca, to jest od przestrzeni nieba zwanej po-skandynawsku Y-dalir (strzelecka dolina, w której panuje Uller bóg zimy) — albowiem Skandynawowie zaczynali rok swój w Listopadzie, to jest w początku zimy, kiedy zwykle wracali do ojczyzny, i oczekując nowej wiosny spokojnie w domach siedzieli.
  15. O Alfhemie patrz, przyp. 1.
  16. Sekwabek — mieszkanie Sagi (bogini dziejów), w znaku Ryb (Luty). Nad jej pałacem ciągle się przelewają chłodne fale Oceanu.
  17. Pałac Baldera i Nanny zowie się Brejdablik (szeroko świecący); leży on w siódmej przestrzeni nieba, w znaku Bliźniąt (Maj).
  18. Glitner, siedziba forseta, (syna Baldera i Nanny) boga sprawiedliwości, w dziesiątej przestrzeni nieba, w znaku Panny (Sierpień). Dach pałacu miał być ulany ze srebra, kolumny, na których się wspierał, ze złota.
  19. Sot, zbójca morski, żył za czasów Olafa Świętego. Dwojakie jest o nim podanie: że zginął w walce z tym królem; drugie że wymknął się z potyczki i zniknął.
  20. Ellida (rościnacz). Opis tego okrętu jest prawie dosłownie z sagi Torstenowej wyjęty.
  21. egir (albo Gimer) bóg morza o tyle ku ludziom był przychylny, o ile żona jego chytra, złośliwa Rana, była nieprzychylną i zdradną. — Córki Egira i Rany, których Edda dziewięć wylicza, noszą nazwy, odpowiadające wyrazom: fala, wał, bałwan morski etc., ztąd fale w poezyi Skaldów, mianują się Córami Egira, albo Dziewczętami Morskiemi.
  22. Braterstwo-po-broni objaśnione we Wstępie





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Esaias Tegnér i tłumacza: Jan Wiernikowski.