Strona:PL Tegner - Frytjof.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rzekłbyś: warownia to jakaś albo stolica gdzieś płynie.
Głośny był statek Ellida, z statków północnych najpierwszy.
Skarby te z wielą innemi objął po ojcu swym Frytjof;
Trudno powiedzieć, czy był kto nadeń możniejszym dziedzicem,
Chyba gdzie jaki królowie — syn potężnego konunga —
Władza bo królów jest wielka. Frytjof, acz nie był królewic,
Duszę miał przecież królewską. Zacny, uprzejmy, łagodny
W sławę codziennie urastał. — Przy nim na stypie siedziało
Mężów dwunastu, w żelazne zbroje zakutych, z bliznami
Rozpostartemi na czołach, z brody srebrnémi. — To byli
Starzy koledzy Torstena. — Za nimi w końcu ławicy,
Siedział, by róża przy liściach, które jesienny list zwarzy
Biorn syn Hildinga. Do zabaw skory jak dziecko, w naradach
Mądry jak starzec, zaś w boju dzielny, waleczny jak rycerz.
Z nim to braterstwo-po-broni[1], według zwyczajów Normannów,
Zawarł Frytjof na wieki. Obaj młodziani przyrzekli
Społem żyć w sczęściu, niedoli, śmiercią się mścić za śmierć bratnią,
I swe braterstwo rycerskie krwią obrzędowie spełnili. —
W gronie tych mężów, gospodarz młody ze łzami na oku
Siedząc w milczeniu, stypowe, ku czci Torstena-rodzica,
Piwo z rogu wychylał i słuchał drapy rozgłośnej
Którą gromadni skaldowie hucznie śpiewali — a potem
Wstał i na miejsce poczesne przeszedł z powagą, i usiadł
Między Odynem i Frejem — Thor tuk zasiada w Walhalli!





  1. Braterstwo-po-broni objaśnione we Wstępie