Przejdź do zawartości

Czarne skrzydła/Tadeusz/Wybuch/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Kaden-Bandrowski
Tytuł Czarne skrzydła
Część ‏‏Tadeusz
Wydawca Gebethner i Wollf
Data wyd. 1937
Druk „Antiqua”, St. Szulc i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część Tadeusz
Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


2.
RZETELNY SYGNALISTA

Gdy sąd zjedzie, gdy porówna wszelakie dane i zeznania obecnych świadków z Urzędem Górniczym, gdy zjadą na miejsce rzeczoznawcy od opowietrzania kopalni, od materiałów wybuchowych, od regulaminów z Urzędu Pracy i wszelcy profesorzy i zapłaceni suto geolodzy, prawda wśród nich utonie’ Nie utrzyma się na takich głębinach i nikt jej nie odnajdzie.
A znów, gdyby iść zdarzenie po zdarzeniu, jak było, minuta po minucie, godzina po godzinie, nie sposób ukazać sedna!
Powiadali później zgodnie wszyscy, iż starszy górnik Martyzel, mimo że doświadczony, dobił się do „pustki11, czyli zera, czyli z filarowego przodka swego, ze ściany węgla, którą się był posuwał — wybrał już wszystko i dobił się do starych ogni.
Jakim sposobem mogło się stać, gdy na planach jest przecie wszystko dokładnie wyznaczone?
Nieszczęście wydarzyło się przy zmianie drugiej, która zjechała o godzinie czternastej. Zmiana ta poStrona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/167 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/168 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/169 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/170 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/171 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/172 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/173 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/174 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/175 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/176 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/177 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/178 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/179 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/180 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/181 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/182 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/183 Stasiak. Odepchnął Tadeusza pod światło w stronę korytarza łączącego nadszybie z szklannym korytarzem sortowni.
Radzili, zbierali się, coś tam próbowali między nadszybiem a sortownią. Drużyna ratownicza zjechała w dół w ciężkim ekwipunku, z butlami gazowymi, z linami, piłami, kilofami. Stanka i Frydrycha nie było pośród nich. Sztygar Stasiak pilnował tego zjazdu. Radził długo ze sztygarami, miał sam też zjechać niebawem za innymi.
Któż teraz dojdzie co, jak, dlaczego? Czy to sprawka windy, czy zmyłka sygnalistów, czy jakieś wozy tam na dole przelatujące jeszcze mimo podszybia?
Zahuczał sygnał od maszyny, koła linowe przeplotły swoje cienie nad rozprażonym światłem wieży wyciągowej, szyb świsnął głośnym pędem, rozległy się mlaskoty jadącej w górę windy, już się baldach ukazał stalowy, śliski od wody, już wyłoniła się górna przegroda pusta, na dolnej górnik w łachmanach, nieruchomy.
Leżał sobie skulony, na boku, głowę trzymał potulnie, niby do snu. Gdy winda po odbitych sygnałach stanęła równo, nie podniósł się, nie ruszył. Przyskoczyli do krat, któż teraz wyrozumie, co, jak, dlaczego?
Nie mógł się ruszyć ten człowiek, skoro miał tułów wgnieciony a z onego tułowia zwieszały się ponad przepaścią szybu nadmiernie długie nogi.
Czyje?! Zmiażdżone, na sznureczkach bielizny trzymające się jeszcze nogi sygnalisty Dusia.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Juliusz Kaden-Bandrowski i tłumacza: anonimowy.