Przejdź do zawartości

Czarne skrzydła/Tadeusz/Wybuch/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Kaden-Bandrowski
Tytuł Czarne skrzydła
Część ‏‏Tadeusz
Wydawca Gebethner i Wollf
Data wyd. 1937
Druk „Antiqua”, St. Szulc i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część Tadeusz
Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


4.
CZARNE SKRZYDŁA

Los sprzyjał sztygarowi Stasiakowi: gdy ludzie na nadszybiu zobaczyli przeciętego trupa sygnalisty, byliby... Sztygar Stasiak miał jednak szczęście: wyjazd klaty szybowej ze zmiażdżonym Dusiem nastąpił w chwili, w której buknęła z daleka trąbka erazmowskiego auta. Sygnał ten znali wszyscy.
Światła wozu przeleciały oślepiającą jasnością po śniegach dookolnych. Fakt wiadomy niezbicie, nadjeżdża ktoś z dyrekcji!
Sypnęli się od szybu w stronę wielkich lamp acetylenu. Droga dla aut mogła być tylko jedna, główną bramą, przez zwały węgla, obok oświetlonego wyraźnie podnośnika, obok szybu powietrznego, wzdłuż gmachu łaźni a stąd prosto na plac, do Zarządu.
Lecieli z wszystkich stron przez śniegi. Widzieli jak osoba dyrekcji pochyliła się naprzód ku szoferowi.
Przepłoszyło Kostrynia nie to nawet, że od zwałów nadszybia i podnośnika pędzili za nim. Lecz że następowali drogę.
Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/186 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/187 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/188 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/189 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/190 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/191 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/192 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/193 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/194 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/195 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/196 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/197 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/198 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/199 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/200 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Czarne skrzydła Tadeusz.djvu/201 Nie darmo mu kapitał wszystkie kości gruchotał czterdzieści lat. I ręce poobcinał, i z nóg kikuty sprawił! Zastawiał się Supernak, piersią własną Francuza zasłaniał i pianę z pyska toczył w obronie, lecz za późno.
— Do szybu z nim, do szybu!
Oblepili go, łotrowskiego swego dyrektora, chwycili, przymusili, dobrze że tu zawczasu na śniegu żywcem ze skóry nie odarli.
Szyb huczał ku nim coraz groźniej. Z trzystumetrowej głębi wylatał słup pary i gazu, zionął rykiem prosto w rozwartą noc.
Pewnie już ogień leciał kierownikami dębowymi pod górę. Przeleciał po budowie, przez wszelkie drzewo dołu, po kapach, stemplach, chodnikach, otwartą tamą rezerwową dostał się na podszybie, stąd zapasowym wyjściem przez kierowniki i drewniane drabiny urósł słupem strasznego rozgłosu.
Słyszeli pożar ów, lecz nie widzieli jeszcze.
Nie było do widzenia nic, prócz że raz po raz, pod zgasłą lampą kół linowych, pomiędzy stalowymi belkami wieży wyciągowej, wysoko, tuż pod niebem, niby w stalowej klatce duch jakiś uwięziony, pokazywał się strzęp ogromniasty, złoto-sino-niebieski.
Przepadał, znów wykwitał, a gdy znikł, wiewały po nim długo ciężkim rozmachem czarne skrzydła dymu.
Ku źródłu tych płomieni strzępionych aż nad wieżę, ku tej mocy spod trzystu metrów podziemia buchającej zawlekli Coeura i z trzaskiem w czeluść straszliwą wrzucili.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Juliusz Kaden-Bandrowski i tłumacza: anonimowy.