[47]
SCENA 1.
DON RODRYGO, ELWIRA
ELWIRAWszelki duch Boga chwali!
Kogo widzę?! — Rodryga?
Wszedłeś niepostrzeżony?
Królewska straż cię ściga.
DON RODRYGOTo los mój, klnę się Bogiem.
To los mój opłakany.
ELWIRACzyli przed domu progiem,
cień hrabi niepomszczony,
nie wzbronił wnijścia tobie,
zabójco przeklinany?
Szimena w łez żałobie,
gnie się w nieszczęściu srogiem.
Czyli się tu chcesz chronić,
gdy już cię mają chwytać?
[48]
Źleś wybrał tu schronisko;
przekleństwo jeno tylko
i łzy cię będą witać.
DON RODRYGONiedbam, czy straż mię ściga,
czy kiedy mnie pochwycą;
nieszukam tu schroniska
ani się cieniów boję,
choćby mar sto wzbraniało
przystępu w te podwoje.
Hrabia padł moim wrogiem.
Bo tak mój honor kazał,
bym straszną czyniąc krzywdę
rodzica krzywdę zmazał.
Straszniejsza moja dola
niżeli kaźń, więzienie.
Nad szczęściem mści się wola,
ściga mnie przeznaczenie.
Niestraszni mi królowie,
ich sługi i ich miecze,
gdy wszędzie kędy wstąpię
rozpacz się za mną wlecze.
W rozpaczy błędnem kole
ja, — ojca jej morderca,
przychodzę giąć mą wolę;
niebłagać przebaczenia,
gdy klątwę mam na czole,
lecz w litość skłonić serca:
niech życie weźmie moje.
Przynoszę je w ofierze.
[49]
Za łzy, nieszczęście swoje
niech je tym mieczem bierze.
ELWIRAUkryj się. — Widzę moją panią.
Don Sanszo tutaj idzie za nią.
DON RODRYGO
(odchodzi)
SCENA 2.
SZIMENA, DON SANSZO, ELWIRA.
DON SANSZOKrwi za krew winnaś żądać,
w słusznym płonąca gniewie;
twych łez skarżące prawo
czekaniem zbyt łaskawą
mordercy dolę znaczy.
Nim król go sam doścignie,
ty winnaś ścigać raczej.
Pozwól mi być twym sługą.
Chciej przyjąć miłość moją.
U stóp twych składam kornie
i serce me i zbroję.
Przyzwól to jedno słowy.
SZIMENAKról przyrzekł strzedz mej sprawy;
nie chcę obrażać sędzię.
Rozum czekać mi każe.
DON SANSZOCzekać zbyt długo będzie.
Ja działać już gotowy,
[50]
zachęcon, żądny sławy,
zdwojoną zyskam siłę.
SZIMENAUsługi twe, — choć miłe,
na dzisiaj nieprzyjęte.
Spamiętam i rozważę.
Dziś jeszcze krwi niepragnę:
to łez mych prawo święte.
Gdy dłoń, co winnych ściga,
co mi przyrzekła prawo,
nie sięgnie wnet Rodryga,
zbyt będąc nań łaskawą, —
wtedy przypomnę twoją
gotowość walki krwawą.
(Don Sanszo odchodzi).
SCENA 3.
SZIMENA, ELWIRA.
SZIMENAPłaczcie me oczy nieszczęśliwe!
Za jakąż, jakąż karę?
Zbyt może długo, nazbyt długo
oglądałyście szczęście żywe?
Połowa mego życia
ostała w ciemnym grobie.
Żywota reszty marne
w cmentarnej mrą żałobie.
Płaczcie me oczy biedne:
kiry przed wami czarne;
łzy dla was ino jedne.
W umyśle pełnym trwogi
stoczyłam walk niemało.
[51]
Rodrygo dla mnie drogi,
śluby zapowiedziane:
wspomnienie mi zostało
straszne, — niezapomniane.
ELWIRASnać ulgi nie znajdujesz
we łzach, — choć strugą płyną?
SZIMENAElwiro, czy nie czujesz,
żem ulgi niespragniona;
że cieszę się tym żalem,
co łzami bucha z łona?
Płaczcie me oczy biedne,
me oczy nieszczęśliwe.
Łzy dla was ino jedne.
Nadziei dla mnie nie ma,
ulgi, ni ukojenia.
Dopokąd myśl mą nęka
Kochanie to straszliwe.
ELWIRAKochasz go i miłujesz?
SZIMENARzec: Kocham, — to za mało.
Uwielbiam: mało jeszcze.
Oddałam mu się całą,
myślą się o nim pieszczę.
Radosne to kochanie
było mnie kołysało,
gdy klęska na mnie spada
i szczęście precz zabiera.
[52]
W umyśle pełnym trwogi
stoczyłam walk niemało;
wszakci był dla mnie drogi,
śluby zapowiedziane:
wspomnienie mi zostało
straszne — niezapomniane.
ELWIRACzyliś już umyśliła,
co czynić ci wypadnie?
SZIMENATo serce niegodziwe
myśl moją zemście kradnie.
To miłość, znowu miłość,
co mną okrutna, — władnie.
Cóżem to ojcu winna,
czylim już zapomniała?
Czyżbym nad łzy bezsilne
nic więcej dlań nie miała?
Miłość to niegodziwa
na honor mój nastaje.
ELWIRAPosłuchaj, może serce
w uczuciu swem niekłamie?
Dziś twoja myśl w rozterce,
dziś ból ją srogi łamie.
Lecz czas uśmierza bole.
SZIMENA Ja w nieszczęść żyję kole.
O sławo, moja sławo,
[53]
we wstydzie się rumienię:
nadto zwlekałam długo.
ELWIRAI cóż
zamierzarzzamierzasz czynić?
SZIMENACo każe przeznaczenie.
Pomna Rodzica chwały,
jak ojciec mój, — chcę słynąć.
Gdy dom się chwieje cały,
chcę pomścić go i zginąć!
SCENA 4.
SZIMENA, ELWIRA, DON RODRYGO.
DON RODRYGOPragniesz mnie ścigać, — nie trudź się daremno.
Masz mnie przy sobie...
SZIMENA Rodrygo przedemną?
Rodrygo w moim domu?
DON RODRYGO Słuchaj, coć powiada
skazaniec, twojej karze i zemście powolny.
Nieoszczędzaj krwi mojej.
(podaje jej swój miecz).
SZIMENA Przestań, zamilcz. Biada!
DON RODRYGOChwilę...
[54]
SZIMENA Ostaw mnie samą.
DON RODRYGO Niech odpowie szpada.
SZIMENAPrecz! Krew Rodzica do noża przyschnięta
o swoje prawa klnie. — Córka pamięta,
co zabitemu winna.
DON RODRYGO Moją głowę.
Przyschła doń jego krew: ostrze gotowe.
Uderz...
SZIMENA Nie moje mścić się będzie ramię.
DON RODRYGOUderz.
SZIMENA Szukając zemsty sercu memu skłamię.
Pamiętać?! Zbrodnia! — Ty żyjesz za długo.
Jakiejże pomsty krwi stałam się sługą?
Jestem niewolna w myśli, niewolna w mym czynie:
jakoż mścić się i kochać na jednej godzinie?
Oddal się, — znieść nie mogę, żałość serce łzawi.
Niech cię własne sumienie mordercy zadławi.
DON RODRYGOPojdę, jeżeli każesz; jeźli każesz, wrócę.
Radbym w twych oczach skończyć zbyt żałośne życie.
[55]
Lecz nie sądź, bym przez miłość i czułość ku tobie,
jak tchórz, żałował spełnionego dzieła.
Gniew działa nazbyt szybko, ojciec mój cześć traci;
któż więc, jeżeli nie ja, odwetem zapłaci?
Zbrodnię uważać muszę, za czyn mój zasługi.
Gdybym nie był dopełnił, zabiłbym raz drugi.
SZIMENAMoja nieszczęsna miłość i czułość ku tobie,
nie pozwoli mnie podłej szukać dla cię kary.
Skrzywdziłeś mnie, zyskując honor w mej żałobie.
Mam więc twej śmierci wołać, równej żądna miary?
Żegnaj mi, mścić się muszę, obowiązek srogi!
A jednak, mimo krzywdę, ty mnie jesteś drogi;
Co przeciw tobie pocznę, chcę by los to zwalił;
chcę, by mimo pościgu Bóg ciebie ocalił.
DON RODRYGOMiłości! działasz cuda!
SZIMENA O nędzo straszliwa!
DON RODRYGOTak nas przygnębia ojców waśń niepowściągliwa.
Któżby śmiał był pomyśleć?!
SZIMENA Któżby śmiał był wierzyć?!
DON RODRYGOBodajżem nie znał życia.
[56]
SZIMENA Lepiej było nie żyć.
DON RODRYGOLos to pewno nas ściga, — to Bóg nam zazdrości.
SZIMENAGdzie owe dnie przepadłe pogody, radości?
Żegnaj mi.
DON RODRYGO Bywaj zdrowa. Może śmierć łaskawą
ześle los. Utraciłem już do szczęścia prawo.
SZIMENA I ELWIRA
(oddalają się).
SCENA 4.
DON RODRYGO, DON DIEGO.
DON DIEGONareście! Niebo pozwala cię spotkać.
DON RODRYGO Niestety.
DON DIEGOSyn mój winien się oprzeć był czarom kobiety.
DON RODRYGONiemów mi więcej ojcze, czylim co powinien.
Com był winien, spełniłem! I coż mi zostało?
Li śmierci szukam teraz za nagrodę całą.
DON DIEGONie na to czas. Co inne mówić tobie spieszę.
Sądzę, że kilku słowy ognia z ciebie skrzeszę:
[57]
Król twój, ojczyzna twoja żądają pomocy!
Wieść, że okręty wroga widziano tej nocy
na naszej rzece, ta wieść jest prawdziwą.
Maurowie zniszczą miasto grabieżą straszliwą,
jeźli kto nie pochwyci tej chwili ster w dłonie,
by ratować tę nawę, którą fala chłonie.
Zewsząd lamenty słychać, płacz i narzekanie:
Bo któż Maurów nawale oprzeć się jest w stanie?
Król i Dwór w tej nagłości potracili głowy
i temu masz zawdzięczyć, że wyrok surowy
jeszcze niewykonany, że nikt cię nie ściga. —
Hańbą dla mego rodu byłoby więzienie.
Zjednałem więc przyjaciół moich — w sprzysiężenie,
by cię wydobyć z kaźni, gdybyś był schwytany.
Miałem ich w pogotowiu. Lecz dziś inne plany
obmyślam, by przyspieszyć twoje ocalenie.
Miast, byś domową wojną imię, ród niesławił;
spiesz na przyjaciół czele, byś Ojczyznę zbawił!
I właśnie tak się zdarza, że pięciuset męża,
którzy w sprawie mej hańby dobyli oręża,
zaprzysięgło się ująć za krzywdę mą zgodnie.
Przeto gdzieindziej zwrócę zapęd ich i miecze,
niech wstrzymają ćmę Maurów, co na nas się wlecze.
Ty staniesz na ich czele, na śmierć pojrzysz zblizka,
albo przydasz laur nowy do sławy nazwiska.
Padniesz na polu walki, lub zwycięzcą wrócisz.
Tak tem najlepiej zawiść i zazdrość ukrócisz.
Dziełem wielkiem król skłoni się do przebaczenia.
[58]
Czynem wielkim Szimenę zmusisz do milczenia.
Ale czas chyżo bieży, — tracę go na słowa;
bodaj się już spełniło to, o czem tu mowa.
Chcę, byś chyżo pospieszył. Chodź ze mną tej chwili
a zobaczą niebawem i Król i Ojczyzna,
że odzyskają w tobie, co w hrabi stracili!