Śpiewałem wielkość ojczystego kraju.../Dodatek

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Wyspiański
Tytuł Śpiewałem wielkość ojczystego kraju...
Podtytuł myśli, wybrane z dzieł Stanisława Wyspiańskiego
Rozdział Dodatek — Utwory liryczne i opisowe wyjęte z dzieł
Wydawca H. Altenberg; E. Wende i Ska
Data wyd. 1909
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Lwów; Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


DODATEK.
UTWORY LIRYCZNE I OPISOWE
WYJĘTE Z DZIEŁ.


POGRZEB KAZIMIERZA WIELKIEGO.


Idą posępni,
a grają im dzwony
ze wszystkich kościołów,
a grają im dzwony
żałobne.

Idą posępni,
a niosą korony
ozdobne,
misterne, a dla nich
ciążące, jak ołów,
korony zczerniałe,
pogrobne.

A grają im dzwony
ze wszystkich kościołów,
a szumią, łopocą
szarfami przyczołów
chorągwie, proporce
pogrzebne.

A grają im dzwony
ze wszystkich kościołów
ogromne, tętniące,
podniebne.


A śpiewy nad nimi,
jak skrzydła aniołów
kołyszą się, górne,
wróżebne.

A idą posępni
ze wszystkich kościołów
z cechami, wieńcami,
co, kwietne, pachnące,
w tysiące były liczone.

I chłopy sukmanne
i pany, strojone
w pąsowe żupany, delije —

i dziewki przekrasne,
panięta przejasne,
jaśniejsze, niż białe lelije.

A idą żałobni,
a idą posępni
przez długie ulice podgrodne;
a idą żałobni,
a idą posępni,
choć niebo błękitem pogodne.

Wiatr chmury przegania,
to skrywa, odsłania
orszaki pochodne, stokrotne;

a cienie się wiją,
to jaśnią, to kryją,
to w biegu znikają przelotne.

A oni posępni,
a grają im dzwony
ze wszystkich kościołów zawodne.

Czyli łąki nietknięte tak gwarzą?
Czyli kwiaty wycięte się skarżą?
Czyli łąki i łany się kłonią,
czyli wiatru przygięte pogonią?

Czy to lasów stoki się chwieją?
Czy tak wieńce jodłowe wonieją?
Czy to lasy sosnowe się kłonią,
czyli wiatru przygięte pogonią?

Za orszakiem, czy to łąki szarzeją?...
Za orszakiem, czy to łany już gwarzą?.
Za orszakiem, czy to bory się chwieją?.
Za orszakiem, czy to lasy już idą?...
Czyli pszczelne roje tak brzęczą
za orszakiem — czyli ziemie tak jęczą?...

A idą żałobne,
posępne, pogrzebne
i łąki pachnące

i lasy podniebne,
wnuczęta moje pogrobne.

A grają im dzwony
ze wszystkich kościołów
ogromne, tętniące,
wróżebne.

Kazimierz Wielki.


HANCYNA ŚPIEWKA.


Heja, heja, różdżka moja,
mojej roboty;
będzie ci z niej godło królskie,
kwiatek w niej złoty.

Kwiatek złoty, złota laska,
liście zielone;
heja, heja; w różdżce mojej
jabłka czerwone.

Wiązałam ci złote jabłka
na lagę złotą;
prześlipałam nockę całą
chyżo z robotą.

Bier-że, królu, bier do garści
misterne godło;
na to twoje wielkie szczęście,
by ci się wiodło.

Hej, korona, różą-wita,
królewski wieniec;
któryż ci ją to nawdzieje
mój oblubieniec?


Zagarnijże włosy z czoła,
wypogodź lico!
Trzy się na niej światła palą,
trzy światła świecą.

Są ci wkoło odrobione
różane liście;
z róż pogoda i wesele,
młodość wieczyście.

Są ci wkoło łzy posiane,
rosa serdeczna;
na to twoje wielkie szczęście,
radość dowieczna.

Legenda.


Na krakowskim zamku wesele.
Królów brat i król młody
biorą żony w kościele
i święcą krzyżem Gody.
Hej, królewicu młody,
zaliś ty nie zdradzony?
Królów brat chce korony;
Śmierć legowisko ściele...
Na krakowskim zamku wesele.

Paniątko, żonka miła
krasami się spłoniła;
hej, królewicu młody,
nasycisz się urody,
jak będzie z tobą żyła.
Ty, w dziewczyn wpatrzony,
nie widzisz, żeś zdradzony.
Królów brat chce korony,
Śmierć legowisko ściele...
Na krakowskim zamku wesele.

Nie pij ty z tego kruża;
złego miałeś cześnika!
Królów brat czoło schmurza
po tobie dziwno patrzy,
rumiany raz, to bladszy...
Gdzież twoi są drużbowie,

że nie śpiewają w kole?
Rękę waży przy czole —
czyli znak umówiony —
gwar czynią dworzanowie...
Ty, w dziewczynę wpatrzony,
chcesz, by ona wprzód piła;
nie wiesz, jakoś zdradzony;
królów brat chce korony;
Śmierć puhary pełniła,
Śmierć legowisko ściele...
Strzeż się, synu orlika!
Na krakowskim zamku wesele.
„Pij słodki miód, ty miła,
byś ze mną długo żyła!
Milszaś mi nad korony!
Miłość puhar pełniła,
już legowisko ściele...
Pamiętasz, jakoś śniła
na krakowskim zamku wesele?

Cóż to, jakby lektwarze
męty były w puharze —
i dreszcz mię słodki bierze?
Daj usta, moja miła;
cóżeś się pochyliła,
cóż bladość na twej twarze?
Miłość puhar pełniła,

Miłość łoże nam ściele;
takaś rumienna była,
jak nam grały organy w kościele...

Cóż dreszcz mię dziwny bierze;
męty były w puharze...
Daj usta, moja miła —
już nie widzę twej twarze,
biel oczy przesłoniła;
daj usta, moja miła —
złego miałem cześnika,
męty były w puharze;
Śmierć puhary pełniła,
Śmierć legowisko ściele...
Bądź zdrowa, moja miła!
Oto padam zdradzony — —
królów brat chce korony — —
korona dla mnie była.
Śmierć trucizną poiła
na krakowskim zamku wesele...

Bolesław Śmiały.


Parys, Pryamów syn,
z Argos, z pałacu Argiwów
Helenę, królewską żonę,
uwiózł, porwaną Atrydzie;
w murach Iljonu więził,
niewoląc niewiastę miłością.

Atryda skarżył się bratu,
królowi-władyce w Mykenach:
„Sromota dla nas obu,
jeśliby nie pomścić zniewagi.
Podstępny przybysz obcy
prawa gościny podeptał“.

Mnogie spławiono statki
czarne na wodę lazurów,
białe rozpięto żagle,
mórz wały ster porze czerwony.
Krzyków powietrze pełne,
jak w czasie ptaków odlotu;
wrzaskliwe zebrane stado
u brzegów długo kołuje:
przystań Aulidy je więzi,
nim w morze odpłyną szerokie.

W Delfach jest w gaju
wróżbitów Apolla chram święty;
każe Achajom wyrocznia,

słów boga słuchają pokorni:
„W gruzach Ilijon zgorze:
wam sława, laur nieśmiertelny;
pierwszy, kto w chybkim skoku
przez pomost u czoła statku
Dardanów gleby sięże,
stopami w piasek się wryje,
... polęże.
Dana mu sława najwiętsza,
śmiercią i grobem dobyta“.

Protesilas to słyszy...
Protesilas, małżonki
słuchać nie skory żalów;
chluba mu piersi rozpala
żądzą gorętszą, niż miłość.
„Sława to, sława mnie czeka
kraj muszę ostawić za sobą,
ciebie porzucić, kochankę,
żonę, nad wszystkie najmilszą.
Pierwszy zginę — nie czekaj!“

Dolę, los skarżąc,
noc spędził u boku kochanki,
rojąc rozgłos męstwu,
laury nieśmiertelne,
jego jedyną odwagą
wielom rycerstwu wydarte

wobec Achajów mnogich,
spiżowe noszących zbrojenia.

Prędka ubiegła noc,
nadeszła godzina rozstania.

Pierwszy wybiega na czele;
łódź jego pierwsza brzeg trąca,
rycerz się zrywa do lotu,
pomost rzucony na piaski.
Orłu podobny postawą,
w górę wzniósł kopję i tarczę.
Krzyczy, wrogom straszny,
zapalon ogniami Aresa,
wojen boga.

Świst grotów słychać —
chmura go grotów przesłania...
Padł. — Na pawęży martwego
wodze druhowie unieśli.

Czarne korabie dążą,
w piaski się ryją nadbrzeżne;
złowieszczych kruków stado,
Trojej zaguba niechybna.

Podał od piasków brzeżnych
mogilnik tobie zbudował
władyk Afryda;
złożono w niej zbroję herosa.


Wiązy, rękami nimf
mogile dane za stróże
wczesno rozwite,
gałązki stroją zielenią.
Wzrosłe nad kopiec grobu,
Tyndara gród ledwo ujrzą,
więdną, poschnięte;
spodem pnie od stóp
świeżą się kraszą żywicą.

Lata biegą... zaś młoda
sercem się skarży niewiasta...

Protezilas i Laodamia.


Jasne bogi złotokłose
w złotych wieńcach zbóż
przez łan złoty idą bose.

A przed niemi, a za niemi
idą dziewki lnianowłose;
każda niesie miodu króż.

Przez łan złoty idą bose
a przed niemi, a za niemi
jasne bogi złotokłose
w złotych wieńcach zbóż.

Legion.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Wyspiański.