Prowincjałki/Dziewiąty list do mieszkańca prowincji

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Blaise Pascal
Tytuł Prowincjałki
Wydawca Instytut Wydawniczy
»Bibljoteka Polska«
Data wyd. 1921
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
DZIEWIĄTY LIST
DO MIESZKAŃCA PROWINCJI.


(O fałszywej dewocji jaką jezuici wprowadzili odnośnie do Najśw. Panny. Rozmaite ułatwienia, które wymyślili aby dać chrześcijanom sposób uzyskania zbawienia bez trudu, pośród słodyczy i wygód życia. Ich maksymy tyczące ambicji, zawiści, łakomstwa, dwuznaczności i zastrzeżeń czynionych w myśli, swobód dozwolonych pannom, strojów kobiet, gry, przepisu słuchania mszy).
Paryż, 3 lipca 1656.

Nie będę się rozwodził w dłuższych wstępach i grzecznościach, niż dobry Ojciec za naszem ostatniem widzeniem. Skoro tylko mnie ujrzał, podszedł żywo i rzekł, zaglądając do książki którą trzymał w ręku: Czy ten, ktoby ci otworzył raj, nie zobowiązałby cię nieskończenie? Czy nie dałbyś milionów, aby posiadać doń klucz i wejść doń kiedy ci się sposoba? Nie trzeba na to tak wielkich kosztów; oto go masz, oto masz ich sto, o wiele taniej. Nie wiedziałem, czy dobry Ojciec czyta czy mówi sam z siebie; ale wybawił mnie z kłopotu, mówiąc: To są pierwsze słowa pięknej książki O. Barry[1], z naszego Towarzystwa, nigdy bowiem nie mówię nic sam z siebie.
— Cóż to za książka, mój Ojcze? rzekłem.
— Oto jej tytuł, odparł: Raj otwarty dla Filagii zapomocą stu dewocyj do Matki Boskiej, łatwych do wykonania[2].
— Jakto, Ojcze, każda z tych łatwych dewocyj wystarczy aby otworzyć niebo?
— Tak, odparł; czytaj jeno dalej: Każda z dewocyj do Matki Boskiej pomieszczonych w tej książce jest kluczem do nieba, który otworzy wam raj na oścież, byleście je wykonywali; i dlatego powiada w zakończeniu, iż wystarczy mu, jeśli ktoś wykonuje bodaj jedną.
— Naucz mnie tedy której z łatwiejszych, Ojcze.
— Wszystkie są łatwe, odparł; naprzykład: pokłonić się Najświętszej Pannie spotkawszy jej obraz; odmówić różańczyk dziesięciu rozkoszy Najśw. Panny; wymawiać często imię Maryi; dać zlecenie aniołom aby się jej pokłoniły od nas; pragnąć wybudować jej więcej kościołów niż to uczynili wszyscy monarchowie razem; mówić jej co rano dzień dobry a z wieczora dobry wieczór; odmawiać codziennie Zdrowaś na cześć serca Maryi. I powiada, że ta dewocya zapewnia, co więcej, pozyskanie serca Maryi.
— Ale chyba, mój Ojcze, rzekłem, o ile się jej odda własne?
— To nie jest konieczne, odparł, o ile ktoś jest nadto przywiązany do świata. Posłuchaj: Serce za serce, takby zapewne należało; ale twoje jest nieco nadto przywiązane do świata i zbyt silnie trzyma się stworzeń; dlatego nie śmiałbym cię namawiać abyś dziś Jej ofiarował tego małego jeńca którego nazywawsz swojem sercem. Zaczem zadowala się Zdrowaśką. Te dewocye wyszczególnione są na str. 33, 59, 145, 156, 172, 258 i 420 pierwszego wydania.
— To bardzo wygodne, zauważyłem; sądzę, iż, wobec tego, nikt nie będzie już potępiony.
— Ach, rzekł Ojciec, widzę że nie wiesz dokąd sięga zatwardziałość niektórych ludzi. Są tacy którzy nie zadaliby sibie trudu ani powiedzenia codzień tych dwóch wyrazów: dzieńdobry, dobrywieczór, ponieważ nie da się tego uczynić bez niejakiego wysiłku pamięci. Trzeba tedy było, aby O. Barry poddał im jeszcze łatwiejsze praktyki, jak np. aby nosić w dzień i w nocy różaniec w formie naramiennika; albo też nosić szkaplerz lub wizerunek Najśw. Panny. Te dewocye mieszczą się na str. 14, 326 i 447. I powiedzcie jeszcze, że nie dostarczam wam łatwych dewocyj dla pozyskania serca Maryi, jak powiada O. Barry, str. 106.
— W istocie, Ojcze, ułatwienie nadzwyczajne.
— Toteż, rzekł, to wszystko co można było uczynić, i sądzę że to wystarczy, trzebaby bowiem być wielkim niegodziwcem aby nie chcieć poświęcić jednej chwili w życiu dla włożenia różańca na ramię albo szkalperza do kieszeni, mogąc sobie zapewnić zbawienie w ten sposób, A sposób ten jest tak pewny, iż ci którzy go spróbowali, nie zawiedli się nigdy, w jakibądź sposób-by żyli. Wszelako radzimy im, aby, mimo to, żyli cnotlwie. Przytoczę ci tu jedynie przykład ze str. 34, o kobiecie, która, przestrzegając codziennie tej dewocyi iż pozdrawiał obrazy Najśw. Panny, trwała zarazem przez całe życie w stanie grzechu śmiertelnego, i umarła wreszcie w tym stanie, a mimo to, dzięki tej dewocji, osiągnęła zbawienie.
— A to w jaki sposób? wykrzyknąłem.
— W ten, rzekł, iż Pan Bóg wskrzesił ją umyślnie: tak dalece pewnem jest, iż nie można zginąć praktykując którąś z tych dewocyj.
— W istocie, Ojcze, rzekłem, wiem że nabożeństwo do Najśw. Panny jest potężną pomocą do zbawienia, i że najmniejsza praktyka ma tu wielką zasługę, kiedy płynie z uczucia wiary i miłości, jak to było u świętych którzy je wykonywali; ale upewniać tych, którzy je wykonują bez odmiany niegodziwego życia, że się nawrócą w chwili śmierci albo że Bóg ich wskrzesi, to, mojem zdaniem, snadniej może podtrzymać grzeszników w ich szale, napełniając ich złudną ufnością i spokojem, niż przywieść do opamiętania i zawrócić, co zdolna jest sprawić jedynie tylko łaska.
Cóż znaczy, odparł Ojciec, którędy wejdziemy do raju, byleśmy tam weszli, jak powiada, w podobnym przedmiocie, słynny O. Binet, nasz dawny Prowincyał, w swojej doskonałej książce Notae predestinationis n. 31, pag. 130: Czy w skok czy w lot, co nam o to, byleśmy się dostali do grodu chwały? jak powiada jeszcze ten sam Ojciec w tem samem miejscu.
— Przyznaję, rzekłem, że to jest obojętne, ale rzecz w tem czy się tam dostaniemy.
— Dziewica, odparł, ręczy za to; czytaj końcowy ustęp książki O. Barry: Gdyby się zdarzyło przy śmierci, iż Wróg czyhałby na ciebie, i wznieciłby zamęt w małej republice twoich myśli, wystarczy ci jeno powiedzieć iż Marya ręczy za ciebie i że do niej to należy się zwrócić.
— Ale, mój Ojcze, ktoby chciał tego dochodzić, wprawiłby cię w niemały kłopot; ostatecznie bowiem, któż nas upewnił, że Najśw. Panna ręczy za to?
— O Barry, rzekł, ręczy znów za nią, str. 465. Co się tyczy korzyści i szczęścia które stąd na was spłyną, ręczę za nie i daję rękojmię za dobrą mateczkę.
— A któż znowu zaręczy za O. Barry, mój Ojcze?
— Jakto! wykrzyknął Ojciec, należy do naszego Towarzystwa; czy nie wiesz jeszcze że Towarzystwo odpowiada za wszystkie książki naszych Ojców? Trzeba cię o tem pouczyć; dobrze abyś to wiedział. Jest ustawa w naszem Towarzystwie, która broni jakiemukolwiek księgarzowi drukować wszelkiej książki naszych Ojców bez aprobaty teologów naszego Zgromadzenia i pozwolenia przełożonych. Jestto regulamin postanowiony przez Henryka III-go 10 maja 1583 i potwierdzony przez Henryka IV-go 20 grudnia 1603 oraz przez Ludwika XIII 14 lutego 1612; tak iż całen asze ciało odpowiedzialne jest za książki każdego z naszych Ojców. Stąd pochodzi, iż nie wychodzi od nas żadne dzieło któreby nie wyrażało ducha Towarzystwa. Trzeba cię było pouczyć o tem.
— Mój Ojcze, rzekłem, cieszę się, że to słyszę; żałuję, że nie wiedziałem o tem wcześniej, świadomość ta skłania bowiem do tem większej baczności wobec waszych autorów.
— Byłbym cię objaśnił o tem, odparł, gdyby się nastręczyła sposobność; ale skorzystaj z tego na przyszłość, i idźmy dalej.
Ukazałem ci tedy środki do osiągnięcia zbawienia dość łatwe, pewne i dość obfite; ale nasi Ojcowie pragnęliby aby ludzie nie poprzestawali na owym pierwszym stopniu, polegającym na tem aby robić tylko to, co ściśle potrzebne do zbawienia. Ponieważ dążą bez przerwy do większej chwały bożej, chcieliby skierować świat do bardziej nabożnego życia, że zaś ludzie światowi stronią zazwyczaj od dewocyi wskutek dzikiego obrazu jaki im wszczepiono w tej mierze, Ojcowie nasi uważali za niezmiernie ważne usunąć tę pierwszą przeszkodę. O. le Moine nabył w tym zakresie wielkiej sławy książką Łatwa Dewocya, napisaną w tym celu; maluje w niej obraz dewocyi zupełnie uroczy. Nigdy nikt nie zgłębił jej tak jak on: oceń to z pierwszych słów tego dzieła: Cnota nie objawiła się jeszcze nikomu, i nie posiadamy jej trafionego portretu. Nic dziwnego, że tak mało ludzi kwapi się drapać na jej skałę. Uczyniono z niej złośnicę, która miłuje jeno samotność; przydano jej za towarzyszkę ból i trud; uczyniono ją wreszcie nieprzyjaciółką igraszek i zabaw, będących kwiatem radości i zaprawą życia. Tak mówi na str. 92.
— Ależ, mój Ojcze, wiem wszelako, że istnieją wielcy święci, których życie było nadzwyczaj surowe.
— To prawda, odparł; ale też bywali zawsze dworni święci i ludzie pobożni pełni ogłady, wedle tego Ojca, str. 191. Zajrzyj na str. 86, a dowiesz się, że rozmaitość ich obyczajów wypływa z rozmaitości usposobienia. Posłuchaj: Nie zaprzeczam iż widuje się ludzi nabożnych, bladych, kompleksyi melancholicznej, którzy miłują ciszę i samotność, mają jedynie flegmę w żyłach a pył na twarzy; ale widuje się dość i innych, szczęśliwszej kompleksyi, pełnych owego łagodnego i ciepłego soku oraz ludzkiej i raźnej krwi z których rodzi się wesele.
Widzisz stąd, iż miłość samotności i ciszy nie jest wspólna wszystkim ludziom nabożnym, i że, jak ci powiadałem, jestto raczej wynik ich natury niż nabożeństwa; natomiast surowe obyczaje o których mówisz są właściwie cechą dzikości. Jakoż O. le Moine, kreśląc ich obraz w VII księdze swoich Wizerunków moralnych, mieści je pomiędzy śmieszne i zwierzęce obyczaje melancholicznego waryata: Jest ślepy na piękności natury i sztuki. Jakakolwiek przyjemność, którąby zaczerpnął dla siebie, byłaby mu jakoby nieznośnym ciężarem. W dnie świąteczne chroni się pomiędzy umarłych; bardziej podoba sobie w dziupli drzewa lub w grocie, niż w pałacu albo na tronie. Na zniewagi i obelgi tak jest nieczuły jakgdyby miał oczy i uszy z kamienia. Cześć i chwała, to bałwany których nie uznaje i przed którymi nie pali kadzideł. Piękna kobieta jest dlań upiorem; owe tryumfalne i władcze oblicza, owi lubi tyrani, którzy wszędy czynią niewolników dobrowolnych i bez kajdanów, równie mało działają na nich co słońce na oczy sowy etc., etc.
— Mój Czcigodny Ojcze, wierzaj mi, iż, gdybyś mnie nie uprzedził, że to O. le Moine jest autorem tego wizerunku, myślałbym że to jakiś bezbożnik, który go kreśli umyślnie aby obrócić świętych w pośmiewisko. Jeśli to bowiem nie jest obraz człowieka ze wszystkiem oderwanego od uczuć których Ewangelia każe się wyrzec, wyznaję że nic nie rozumiem.
— Widzisz tedy, rzekł, jak mało znasz się na tych sprawach; są to bowiem cechy słabego i nieokrzesanego umysłu, wyzutego z uczciwych i przyrodzonych skłonności, które powinienby mieć, jak to O. le Moine powiada na końcu tego opisu. Tym-to sposobem uczy cnoty i filozofii chrześcijańskiej, wedle zamiaru powziętego w tem dziele, jak to oznajmia na wstępie. I w istocie, nie można zaprzeczyć, że ta metoda pojmowania dewocyi o wiele lepiej smakuje światu niż owa którą posługiwano się przed nami.
— Niema porównania, rzekłem, i zaczynam mieć nadzieję, że dotrzymasz mi słowa.
— Ujrzysz to o wiele lepiej w dalszym ciągu, rzekł. Mówiłem ci dopiero o pobożności wogóle; ale teraz pokażę w szczegółowo, jak bardzo Ojcowie nasi ulżyli jej ciężaru. Czy to nie jest rzecz bardzo luba dla pyszałków dowiedzieć się iż mogą pogodzić prawdziwą pobożność z wybujałem umiłowaniem wielkości?
— Jakto, Ojcze! choćby ściganych najbardziej nieumiarkowanie?
— Tak, odparł, zawsze bowiem jestto grzech powszedni; o ile ktoś nie pragnie wywyższenia jedynie poto aby tem dogodniej obrażać Boga lub Państwo. Otóż, grzechy powszednie nie wykluczają pobożności, skoro nawet najwięksi święci nie byli od nich wolni. Posłuchaj tylko Eskobara, tr. 2, ex. 2, n. 17: Ambicya, która jest wybujałem pożądaniem godności i władzy, jest sama z siebie grzechem powszednim; ale, kiedy się pragnie potęgi poto, aby szkodzić Państwu lub mieć większą łatwość obrażania Boga, te zewnętrzne okoliczności czynią z niej grzech śmiertelny.
— Dobrze się zaczyna, mój Ojcze.
— A czyż to nie jest, ciągnął, nauka wielce łaskawa dla skąpców, gdy ktoś, jak Eskobar (str. 5, ex. 5, n. 154) mówi: Wiem, że bogaci nie grzeszą śmiertelnie, kiedy, mając do zbytku, nie dają jałmużny ubogim będącym w potrzebie: Scio in gravi pauperum necessitate divitem non dando superflua, non peccare mortaliter.
— W istocie, rzekłem, jeżeli tak jest, widzę że zgoła się nie rozumiem na grzechach.
— Ukażę ci to jeszcze lepiej, rzekł. Czy nie sądzisz, iż dobre mniemanie o sobie samym i przywiązanie do swoich dzieł jest jednym z najniebezpieczniejszych grzechów? i czy nie byłbyś zdziwiony, gdybym ci pokazał, iż, choćby nawet to dobre mniemanie było bez podstawy, nietylko nie jest ono grzechem, ale, przeciwnie, jest to dar boży?
— Czy podobna, Ojcze?
— Tak, odparł, a pouczył nas o tem nasz wielki O. Garasse[3], w swojej francuskiej książce pod tytułem: Suma głównych prawd religii, cz. 2, str. 419. Jestto godziwe i słuszne (mówi), aby wszelka uczciwa praca miała za nagrodę pochwałę lub zadowolenie... Kiedy zdatny człowiek uczyni wyborne dzieło, znajduje sprawiedliwą nagrodę w pochwałach publicznych... ale kiedy ubogi duchem napracuje się wielce nie zdziaławszy nic do rzeczy, i kiedy nie może uzyskać publicznej pochwały, wówczas — iżby praca jego nie została bez nagrody — Bóg zsyła mu osobiste zadowolenie, którego żałować mu byłoby barbarzyństwem. Tak sprawiedliwy Bóg dał żabom zadowolenie z ich śpiewu.
— Oto, rzekłem, nadobne uprawnienie próżności, ambicyi i chciwości. A zawiść, Ojcze, czy też można usprawiedliwić?
— To delikatny punkt, rzekł Ojciec. Trzeba się posłużyć subtelnośicą O Bauny z jego Sumy grzechów (c. VII, pag. 123, wydanie 5 i 6te): Sądzi on, iż zazdrościć bliźniemu dobra duchowego, to grzech śmiertelny, natomiast dobra doczesnego tylko powszedni.
— I czemuż to tak, mój Ojcze?
— Zaraz usłyszysz, odparł: ponieważ dobro zawarte w rzeczach doczesnych jest tak błahe i tak małej wagi dla nieba, iż nie ma ono żadnego znaczenia w obliczu Boga i świętych.
— Ale, mój Ojcze, jeżeli to dobro jest tak błahe i tak małej wagi, w jaki sposób pozwalasz dlań zabijać człowieka?
— Źle to ujmujesz, rzekł Ojciec; mówię że to dobro jest bez znaczenia wobec Boga ale nie wobec ludzi.
— Nie pomyślałem o tem, rzekłem; widzę tedy, iż, przy pomocy tego rozróżnienia, nie zostanie już wogóle na świecie grzechów, przynajmniej śmiertelnych.
— Mylisz się bardzo, odparł Ojciec: istnieją bowiem takie, które zawsze, z natury swojej, są śmiertelne, jak lenistwo.
— O, mój Ojcze, zatem przepadły wszelkie wygody życia?
— Zaczekaj, rzekł Ojciec; kiedy przeczytasz określenie tej przywary, które podaje Eskobar, tr. 2, ex. 2, n. 81, może będziesz o tem sądził inaczej. Posluchaj: Lenistwo, jestto smutek płynący z tego iż rzeczy duchowe są duchowemi, jak np. martwić się iż sakramenty są źródłem łaski. I to jest grzech śmiertelny.
— Och, mój Ojcze! rzekłem, nie sądzę aby kto kiedy wpadł na pomysł aby być leniwym w ten sposób.
— Toteż, odparł Ojciec, Eskobar powiada dalej, n. 105: Przyznaję, iż rzadkiem jest, aby kto kiedy popadł w grzech lenistwa. Rozumiesz teraz, jak ważnem jest dobrze określić każdą rzecz?
— Tak, Ojcze, i przypominam tu sobie inne wasze określenia np. morderstwa, zasadzki i zbytniego mienia. I czem się dzieje, Ojcze, że nie rozciągacie tej metody na wszystkie wypadki, i nie dacie wszystkim grzechom swojej własnej definicyi, iżby już nikt nie grzeszył folgując swoim przyjemnościom?
— Nie zawsze jest nato potrzebne zmieniać określenia rzeczy. Zaraz to zobaczysz na przykładzie dobrego stołu, który jest z pewnością jedną z największych przyjemności w życiu. Eskobar pozwala nań w Praktykach naszego Towarzystwa n. 102, w tych słowach: Czy wolno jest jeść i pić nadmiernie bez potrzeby i dla samej rozkoszy? Niewątpliwie, wedle naszego O. Sanchez, byle to nie szkodziło zdrowiu, jako iż wolno jest naturalnemu apetytowi zadość czynić swoim skłonnościom: An comedere et bibere usque ad satietatem absque necessitate ob solam voluptatem, sit peccatum? Cum Sanctio negative respondeo, modo non obsit valetudini: quia licite potest appetitus naturalis suis actibus frui.
— Och, mój Ojcze! rzekłem, oto najbardziej znamienny ustęp i najwymowniejsza zasada całej waszej moralności; i zaiste można zeń wyciągnąć bardzo dogodne konkluzye. Jakto! zatem obżarstwo nie jest nawet grzechem powszednim?
— Nie, odparł, w ten sposób jak powiadam; ale byłoby grzechem powszednim, wedle Eskobara, n. 56, gdyby ktoś, bez żadnej potrzeby, opchał się jadłem i napojem aż do wymiotów: Si quis usque ad vomitum ingurgitet.
To wystarczy w tym przedmiocie; obecnie chcę ci wspomnieć o ułatwieniach które wprowadziliśmy dla uniknięcia grzechów w rozmowie i stosunkach światowych. Jedną z najkłopotliwszych rzeczy bywa tu uniknąć kłamstwa, zwłaszcza kiedyby się chciało wmówić rzecz fałszywą. Tutaj oddaje cudowne usługi nauka nasza o dwuznacznikach, wedle której wolno jest posługiwać się terminami dwuwykładnymi, pozwalając je rozumieć w innem znaczeniu niż się je rozumie samemu, jak powiada Sanchez, Op. Mor. cz. II. l. 3, r. 6, n. 13.
— Słyszałem o tem, Ojcze.
— Tyleśmy razy o tem pisali, ciągnął, że w końcu wszyscy to już znają. Ale czy wiesz, jak należy czynić, kiedy się nie znajduje dwuznacznego słowa?
— Nie, rzekłem.
— Domyślałem się, odparł; to nowość: jestto nauka o zastrzeżeniach myślowych. Sanchez podaje ją w tem samem miejscu. Można przysiądz, powiada, że nie uczyniło się rzeczy, którą się uczyniło w istocie, rozumiejąc to w duchu tak, iż nie uczyniło się jej pewnego dnia, albo zanim się przyszło na świat, albo podsuwając jakąś inną podobną okoliczność, choćby słowa, któremy się posługujemy przytem, nie miały żadnego znaczenia pozwalającego się tego domyślać. I to jest bardzo dogodne w wielu wypadkach, i zawsze bardzo godziwe, kiedy jest potrzebne lub pożyteczne dla zdrowia, czci lub mienia.
— Jakto, Ojcze? i to nie jest kłamstwo, a nawet krzywoprzysięstwo?
— Nie, odparł. Sanchez dowodzi tego w tem samem miejscu, i nasz Filiucyusz takoż, tr. 25, c. II, n. 331, ponieważ, mówi, intencya stanowi o jakości uczynku; i podaje jeszcze, n. 328, inny jeszcze pewniejszy sposób uniknięcia kłamstwa. Mianowicie, powiedziawszy głośno: przysięgam, że nie uczyniłem tego, dodaje się pocichu: dziś; albo też rzekłszy głośno: przysięgam, powiada się pocichu: iż mówię, i ciągnie się dalej głośno: że nie uczyniłem tego. Widzisz dobrze, że w ten sposób mówi się szczerą prawdę.
— Przyznaję, rzekłem; mimo iż mógłby ktoś znajdować że to znaczy mówić prawdę pocichu a kłamstwo głośno. Obawiałbym się przytem, iż wiele osób nie posiada dość przytomności umysłu aby się posługiwać temi metodami.
— Nasi Ojcowie, odparł, pouczyli w tem samem miejscu osoby które nie umiałyby znaleźć tych zastrzeżeń, iż, aby nie skłamać, wystarczy im powiedzieć poprostu że nie uczynili tego co uczynili, byleby mieli w ogólności intencyę dać swej mowie znaczenie które nadałby jej przemyślny człowiek.
Powiedz prawdę: czy nie zdarzyło ci się niekiedy znaleźć w kłopocie, z powodu nieznajomości tej nauki?
— Czasami, rzekłem.
— I przyznasz, że bardzo często byłoby dogodnem być zwolnionym w sumieniu od dotrzymania danego słowa?
— To byłaby, mój Ojcze, rzecz najwygodniejsza w świecie!
— Posłuchaj tedy Eskobara, tr. 3, ex. 3, n. 48, gdzie podaje tu ogólne prawidło: Przyrzeczenie nie obowiązuje, o ile ktoś, dając je, nie ma intencyi dotrzymania. Otóż, nie zdarza się aby ktoś miał tę intencyę, o ile jej nie potwierdzi przysięgą lub kontraktem; tak więc, kiedy ktoś mówi poprostu „zrobię“, rozumie, iż zrobi, o ile nie odmieni chęci, nie chce bowiem pozbawiać się tem wolności. Podaje i inne prawidła, które możesz sam zbadać, i powiada w końcu, iż wszystko to zaczerpnięte jest z Moliny i z innych naszych autorów; tak więc nie można o tem wątpić.
— Doprawdy, Ojcze, rzekłem, nie wiedziałem że odwrócenie intencyi może unicestwić przyrzeczenie!
— Widzisz, rzekł Ojciec, że to wielkie ułatwienie stosunków. Ale najwięcej kłopotu mieliśmy z prawidłami tyczącemi przestawania mężczyzn i kobiet; na punkcie bowiem czystości obyczajów Ojcowie nasi są surowi. Bądź co bądź znalazłbyś w ich pismach kwestye wcale ciekawe i ujęte dość pobłażliwie, zwłaszcza co się tyczy małżonków lub zaręczonych.
Istotnie usłyszałem najdziksze i najbardziej nieobyczajne kwestye jakie można sobie wyobrazić. Mógłbym tym materjałem wypełnić cały szereg listów; ale nie chcę nawet wskazywać cytatów, ponieważ wiem iż pokazujesz moje listy rozmaitym osobom, nie chciałbym zaś podsuwać tej lektury ludziom którzy szukaliby w niej tylko rozrywki.
Z tego co mi pokazał w ich książkach, nawet francuskich, jedyną rzeczą którą mogę ci zaznaczyć[4], jest ustęp z Sumy grzechów O. Bauny, str. 165: mówi tam o pewnych drobnych poufałościach, które usprawiedliwia, byleby dobrze pokierować intencyę, jak np. aby okazać swą dworność. Zdumiejesz się również, na str. 148, zasadą moralną tyczącą swobody panien w rozrządzaniu swem dziewictwem bez woli rodziców. Oto jego słowa: Kiedy się to dzieje za zezwoleniem panny, mimo iż Ojciec jej miałby przyczynę się żalić, nie znaczy to wszelako aby panna, albo ten któremu się oddała, uczynili mu jaką szkodę albo pogwałcili wobec niego sprawiedliwość: panna bowiem jest w posiadaniu swego dziewictwa, zarówno jak swego ciała; może z niemi robić co się jej spodoba, z wyjątkiem śmierci lub okaleczenia członków. Osądź z tego o reszcie. Przypominam sobie jakiś ustęp z pogańskiego poety, który był lepszym kazuistą niż ci Ojcowie, ponieważ mówi, że dziewictwo panny nie należy wyłącznie do niej, część jego należy do ojca, druga do matki, bez których nie może niem rozrządzać nawet gdy chodzi o małżeństwo[5]; i wątpię aby którykolwiek sędzia nie stanął w sprzeczności z maksymą O. Bauny.
Oto wszystko co mogę przytoczyć z naszej rozmowy; a trwała ona tak długo, iż w końcu zmuszony byłem prosić Ojca aby zmienił przedmiot. Zaczem, począł mi opowiadać przepisy ich tyczące stroju kobiet; mianowicie w tych słowach:
Nie będziemy mówili o tych które miałyby nieczyste inyencye, ale co do innych Eskobar powiada tak (Tr. 1, cz. 8, n. 5): Jeżeli ktoś się stroi bez złego zamiaru, jedynie aby uczynić zadość wrodzonej próżności: ob naturalem fastus inclinationem, jest to albo tylko grzech powszedni, albo zgoła nie jest grzechem. A Ojciec Bauny w swej Sumie grzechów, rozdz. XLVI, str. 1094, powiada iż: choćby kobieta świadoma była złego wpływu jak jej dbałość o strój wywrze na ciało i duszę tych którzy ją będą oglądać przybraną w bogate i kosztowne szaty, nie grzeszy mimo to strojąc się w nie. I cytuje, między innymi, zdanie O. Sanchez brzmiące w tym samym duchu.
— A cóż mówią, mój Ojcze, autorowie wasi na owe ustępy z Pisma św. powstające tak gwałtownie przeciw najdrobniejszym przestępstwom w tej mierze?
— Lezyusz, odparł Ojciec, uczenie to rozstrzygnął, De Just., ks. IV, rozdz. IV, d. 14, n. 114, mówiąc: Iż te ustępy z Pisma obowiązywały jedynie kobiety tamtych czasów, iżby, skromnością swoją dawały budujący przykład poganom.
— I skądże on to wziął, mój Ojcze?
— Mniejsza o to skąd wziął; wystarczy, iż mniemania tak wielkich ludzi są zawsze prawdopodobne same przez się. Ale O. le Moine ograniczył tę ogólną tolerancyę; potępia bowiem strojenie się starych kobiet; patrz jego Łatwa dewocya, str. 125, 157, 163: Wyszukany strój (powiada) jest naturalnem prawem młodości. Można pozwolić na to w wieku który jest kwieciem i zielenią lat; ale trzeba poprzestać na tem: dziwnie niewczesnem byłoby szukać róż na śniegu. Gwiazdom jedynie przystoi błyszczeć, ponieważ mają one dar wiekuistej młodości. Najlepiej tedy w tej mierze zasięgnąć rady rozsądku i dobrego zwierciadła; poddać się przystojności i konieczności i usunąć się kiedy noc się zbliża.
— Bardzo rozsądnie, rzekłem.
— To jeszcze nic, ciągnął, zobaczysz do jakiego stopnia nasi Ojcowie zatroszczyli się o wszystko. Ponieważ często byłoby daremnem pozwolić młodym kobietom stroić się, gdyby się im nie dało równocześnie sposobu zdobycia na to środków, ustanowiono, dla ich wygody, inną zasadę którą czytamy w rozdziale Eskobara o Kradzieży, tr. 1, ex. 9, n. 13. Żona (powiada) może ściągać pieniądze mężowi w rozmaitych okazyach, między innemi na grę, na stroje i na inne rzeczy któe jej są potrzebne.
— W istocie, Ojcze, pomyśleliście o wszystkiem.
— Jest tam jeszcze wiele innych rzeczy, rzekł Ojciec, ale trzeba je pominąć aby pomówić o ważniejszych zasadach ułatwiających praktykę rzeczy świętych, jak np. sposób słuchania mszy. Nasi wielcy teologowie, Gaspar Hurtado, de Sacr. tom II, d. 5, dist. 2, i Coninck[6], q. 82, a. 6, n. 107 uczą w tym przedmiocie tak: Iż wystarczy być obecnym na mszy ciałem, choćby się było nieobecnym duchem i byleby się zewnętrznie zachowało postawę pełną uszanowania. A Vasquez idzie jeszcze dalej, powiada bowiem: Iż człowiek czyni zadość obowiązkowi słuchania mszy, choćby nawet nie miał intencyi w tej mierze. Wszystko to znajduje się również u Eskobara, tr. 1, ex. 11, n. 74 i 107 i również tr. 1, ex. 1, n. 116, gdzie tłómaczy rzecz na przykładzie człowieka którego prowadzą na mszę siłą, i który ma wyraźną intencyę nie słuchania jej.
— Doprawdy, rzekłem, nigdybym nie uwierzył, gdyby mi kto inny to powiadał.
— W istocie, odparł, to wymaga powagi tych wielkich imion; jak również i to co powiada Eskobar, tr. 1, ex. 11, n. 31: Iż zła intencya, np. przyglądania się kobietom z nieczystem pragnieniem, połączona z chęcią przykładnego wysłuchania mszy, nie przeszkadza tej ostatniej: Nec obest alia prava intentio, ut aspiciendi libidinose foeminas.
Nie mniej wygodne jest to, co się znajduje u naszego światłego Turiana[7], Select. str. 2, d. 16, dub. 7: Iż można wysłuchać pół jednej mszy, a potem drugą połowę innej; a nawet można wysłuchać najpierw koniec jednej, a później początek drugiej. I, co więcej, powiem ci, iż pozwolono nawet wysłuchać dwóch połów mszy równocześnie, kiedy jeden ksiądz zaczyna mszę, podczas gdy drugi jest przy podniesieniu, ponieważ można dawać baczenie na dwie strony na raz, zaś dwie połówki mszy stanowią jedną całą: Duae medietates unam missam constituunt. Tak orzekli nasi Ojcowie Bauny, tr. 6, q. 9, str. 312; Hurtado, de Sacr., tom II, de Missa, d. 5. diff. 4; Azorius, cz. I, ks. VII, rozdz. 3, q. 3; Eskobar, tr. 1, ex. 11, n. 73, w rozdziale o przepisach słuchania mszy wedle naszego Towarzystwa. A wnioski, które stąd wyciąga, znajdziesz w tej samej książce (wydanie lyońskie z r. 1644 i 1646) w tych słowach: Z tego wyciągam wniosek, iż można wysłuchać mszy w bardzo krótkim czasie: jeżeli, naprzykład, traficie na cztery msze naraz, tak iż kiedy jedna się zaczyna, druga jest przy ewangelii, trzecia przy poświęceniu, a czwarta przy Komunii.
— To pewne, mój Ojcze, iż w kościele Notre-Dame wysłucha się w ten sposób mszy w jednem mgnieniu oka.
— Widzisz tedy, rzekł, iż nieopodobna dalej iść w ułatwieniu sposobu wysłuchania mszy.
Ale chcę ci teraz pokazać, w jaki sposób złagodzono praktykę sakramentów, a zwłaszcza pokuty. Tutaj dopiero ujrzysz bezgraniczną wyrozumiałość naszych Ojców i będziesz podziwiał roztropny sposób w jaki ujęli dewocyę, będącą dotąd postrachem dla całego świata. Zwaliwszy tego straszaka którego złe duchy postawiły u jej drzwi, uczynili ją łatwiejszą niż grzech, i wygodniejszą niż rozkosz; tak iż — aby użyć wyrażeń O. le Moine — poprostu żyć bez porównania trudniejszem jest niż dobrze żyć. Tak mówi na str. 244 i 291 str. swojej Łatwej dewocyi. Czyż to nie jest cudowna przemiana?
— W istocie, Ojcze, nie mogę się wstrzymać od wyrażenia swojej myśli. Obawiam się, że wasze wyrachowanie jest zawodne, i że ta pobłażliwość może więcej ludzi odstręczyć niż przyciągnąć; msza bowiem, naprzykład, jestto rzecz tak wielka i święta, iż wystarczyłoby ogłosić co o niej mówią wasi autorowie, aby ich pozbawić wszelkiej wiary w umyśle wielu osób.
— Zupełna racja, odparł, co do niektórych ludzi; ale czy nie wiesz, że my się dostrajamy do wszelkiego rodzaju osób? Zdaje się żeś już zapomniał tego, co ci tak często mówiłem w tym przedmiocie. Pragnę zatem, za najbliższem widzeniem, pomówić z tobą o tem obszernie; odłożymy nawet w tym celu naszą rozmowę o ulgach w spowiedzi. Wyłożę ci to tak dobrze, że nie zapomnisz nigdy“. Rozstaliśmy się na tem, z czego wnoszę iż najbliższa rozmowa będzie tyczyła ich polityki. Pozostaję etc.
Od czasu napisania tego listu, miałem w rękach książkę O. Barry Raj otwarty zapomocą stu dewocyj łatwych do wykonania, oraz książkę O. Binet Znak przeznaczenia: są to dokumenty godne poznania.








  1. Paweł de Barry, ur. 1587, umarł jako rektor w Avignon.
  2. Paradisus apertus per centum pietatis officia in dieparam Virginem observatu facilia.
  3. O. Garasse, jezuita, ur. w Angoulême w 1585, umarł w r. 1635.
  4. Komentarz wydania Prowincjałek (Les grands écrivains de la France) również nie ośmiela się przytoczyć tych ustępów.
  5. Cautullus, Carmen nuptiale:
    Virginitas nen tota tua est: ex parte parentum est;
    Tertia pars patri data, pars data tetria matri,
    Tetria dola tua est.
  6. Coninck, jezuita rodem z Flandrji (1571—1636).
  7. Turrian, hiszpański jezuita (1562—1635).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Blaise Pascal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.