Nie rzucim ziemi zkąd nasz ród!/Część I/Rozdział trzeci

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Włodzimierz Bzowski
Tytuł „Nie rzucim ziemi zkąd nasz ród!“
Podtytuł Pogadanki o społecznych stowarzyszeniach gospodarczych
Wydawca Komisja Hodowlana Centralnego Towarzystwa Organizacji i Kółek Rolniczych
Data wyd. 1917
Druk Drukarnia Polska
Miejsce wyd. Moskwa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

ROZDZIAŁ TRZECI.
Kółko rolnicze.

Mało jest zapewne gospodarzy rolnych, którzyby nie słyszeli choć coś nie coś o kółkach rolniczych. Począwszy od 1906 roku, to jest od czasu, kiedy pozwolono w Królestwie zakładać rozmaite stowarzyszenia, powstawały one u nas w dużej nawet ilości, bo już w 1913 roku było więcej, niż tysiąc takich kółek, to jest mniej więcej w co trzeciej parafji było już kółko rolnicze. Nawet więc ci ludzie, którzy nie czytywali gazet, musieli coś słyszeć o kółkach, bo po wsiach o nich wśród gospodarzy nieraz była mowa. Ale o tych kółkach niektórzy mają często błędne pojęcie, niedokładnie je znają i naogół zamało cenią.
Kółko rolnicze—to stowarzyszenie rolników, którzy łączą się do zbiorowych prac, mających na celu podniesienie gospodarstw rolnych — i wogóle rozwój życia wiejskiego w kierunku pomyślnym dla stowarzyszonych i dla całego ogółu wiejskiego. Jakież to prace i co to za dobro ogółu? Sama nazwa stowarzyszenia mówi, że te kółka zajmują się przedewszystkiem sprawami rolniczemi. Rolnictwo to najważniejsza podstawa dobrobytu naszego kraju. Im lepiej każdy rolnik będzie gospodarował, tem będzie sam zamożniejszym, tem cały jego kraj będzie bogatszym i przez to bardziej uzdolnionym do przeprowadzenia takich zbiorowych urządzeń, które umożliwią rozumniejsze, szlachetniejsze i dostatniejsze życie wszystkich współziomków. Tedy, jak mrówka, rolnik jest budowniczym wielkiego gniazda społecznego. Im lepiej spełni swoje zadanie, tem więcej przyczyni się i do dobra ogólnego.
A gospodarowanie na roli — to praca trudniejsza od wielu innych. Tak by się zdawało, że gdy chłopak napatrzy się jak ojciec orze, bronuje i sieje, to już więcej nauki mu nie trzeba. Co innego but zrobić, albo choćby podkowę. Albo tam jakim uczonym być — doktorem, czy aptekarzem. Zrozumienie tego, że rolnictwo jest zawodem wymagającym przygotowania i nauki, jest trudniejsze, boć ta ziemia, rodzicielka, zawsze coś urodzi, gdy ją zaorać i ziarno wrzucić — i nie jest tak łatwo widocznem, że gdyby było lepiej zrobione wszystko — i urodzaj byłby lepszy. Z butem to zrozumialsze: zepsułeś skórę, hultaju, taki z ciebie robotnik! Każdy to widzi i pojmuje: nauczyć się trzeba. Albo: niech kto spróbuje aptekarza udać bez naukowego przygotowania. Czy to go wpuszczą do apteki? A gdyby wpuścili — nie potrułby, zawadjaka, ludzi? Wszak to jasne. A ta rola, matka nasza, każdego do siebie dopuści — i popsuć się tak na oko niby nie popsuje, więc też ztąd mniemanie, że do niej każdy z jednakowym pożytkiem stanąć może.
Gdyby tak było, to po świecie, w rozmaitych krajach, gdzie oświata stoi wysoko i zamożność jest wielka, nie zawracaliby sobie ludzie głowy zakładaniem setek szkół rolniczych, nie dbaliby o to, żeby każdy rolnik, czy na włókach, czy na morgach, przeszedł dobrą szkołę rolniczą i dobrą praktykę rolniczą.
W ostatnich dziesiątkach lat praca wielu uczonych rolników przyczyniła się do zbadania tych wszystkich warunków, które wpływają na lepszy lub gorszy wzrost roślin. Jest to niesłychanie ważnem dla rolnika, boć — poznawszy różne wpływy, będzie się on starał złe usuwać lub ograniczać, a dobre wzmagać. I tak też jest istotnie. Światły rolnik — przez właściwą uprawę roli narzędziami, przez odpowiednie do jakości gleby i wymagań rośliny nawożenie, przez stosowanie doborowego nasienia odpowiednich odmian, troskliwe a do potrzeb roślin zastosowane pielęgnowanie podczas wzrostu — i szereg innych zabiegów, o których mówi nauka i doświadczenie, dochodzi do najlepszych wyników.
U nas, w naszym polskim kraju, nie tak było dotychczas wszystko, jakby się nam chciało. Mieliśmy wiele, czego nie chcieliśmy, nie mieliśmy tego, czego byśmy pragnęli. I z oświatą nie tak było, jak trzeba. Między innemi brakowało nam bardzo szkół rolniczych. Kilka tylko było takich szkół, gdzie gospodarski syn mógł przejść naukę z rolnictwa, ogrodnictwa, pszczelnictwa i przygotować się należycie do pięknej i pożytecznej pracy na roli. Ogromna większość nie znała tej nauki i choć pracowała w pocie czoła — nie otrzymywała takich wyników, jakie mają rolnicy w innych krajach. Otóż jednem z zadań kółka rolniczego jest rozpowszechnienie wśród członków i wogóle wśród gospodarzy wiejskich, wiadomości z dziedziny nauki i praktyki rolniczej, co przyczynia się bardzo do umiejętności pracy na roli i tem samem do powiększenia plonów i dochodów. Rolnictwo na świecie całym stale udoskonala się; zapoznawanie się ciągłe z postępem w tej dziedzinie pracy człowieka jest z wielką korzyścią dla gospodarzy. Przecież, gdy się zejdzie dwuch rolników jako tako rozgarniętych, a zaczną sobie opowiadać o swoich gospodarstwach, to każdy z nich czegoś pożytecznego dla siebie od drugiego dowiedzieć się może. Cóż dopiero mówić, gdy ich się w stowarzyszeniu zejdzie pięćdziesięciu, albo stu, własnem doświadczeniem się podzielą, a jeszcze z książek i gazet rolniczych, z wycieczek do gospodarstw najbliższych — i do dalszych okolic, ze zwiedzania wystaw rolniczych i wysłuchania wykładów naukowych dowiedzą się, jak pracują na roli najświatlejsi ich bracia współziomkowie!
Ale nie wystarczy poznanie rozmaitych sposobów rolniczych i nauczenie się ich wykonania. Należy zastanowić się czy niema jakich ogólnych przeszkód, tamujących postęp gospodarstw w okolicy, a także dobrze obmyśleć cały kierunek gospodarstwa. Może powiększenie hodowli jest właściwe, wobec dobrych cen na wytwory zwierzęce — mleko, masło, mięso, jaja. Może jaki przemysł rolniczy ma widoki doskonałego rozwoju, może jest dobry zbyt na owoce, warzywa? Może potrzebna jest jaka spółka wodna, któraby umożliwiła usunięcie zabagnienia łąk, lub nadmiernej wilgotności pól? Albo znowu ta kula u nogi rolnika, rozkawałkowanie i rozrzucenie gruntu — szachownica — stoi na zawadzie podniesieniu gospodarstwa?
Wiele tu się nasuwa spraw, mogących mieć wpływ na dochód z roli — i jest o czem w kółku obradować, jest co zbiorowo przeprowadzać. Można powiedzieć, że to ogólne obmyślenie kierunku gospodarstwa i usunięcie najważniejszych przeszkód, tamujących jego rozwój, to sprawy jeszcze ważniejsze — niż dobra uprawa roli, lub dostatnie nawożenie. Gospodarze małorolni zamało sobie jeszcze z tego zdają sprawy.
Jeżeli pole potrzebuje usunięcia przyczyn nadmiernej wilgotności, wpływającej, jak wiadomo, na urodzajność równie źle, jak susza, to żaden pług, ani brona najbardziej wymyślna, temu nie zaradzi: pole trzeba zdrenować, żeby rurkami podziemnemi nadmiar wody spływał. Jeżeli gospodarz ma rolę w kilkudziesięciu kawałkach, porozrzucanych wśród obcych pól, próżne będą jego wysiłki ku wszelkim ulepszeniom, — bez skomasowania gospodarstw prawdziwego rozwoju rolnictwa w jego wsi być nie może. Jeżeli można mieć dobry zbyt na wytwory mleczne, a przez mleczarnię spółkową taki zbyt zawsze daje się uzyskać—to błędem będzie wielkim zaniedbanie bydła, nieznajomość zasad hodowli i dobrego żywienia, zaniedbanie uprawy roślin pastewnych, z czem u nas najczęściej spotykaliśmy się.
Kółko rolnicze powinno więc o tych ogólnej i wielkiej wagi sprawach uświadamiać ogół i dążyć wytrwale do ich pomyślnego przeprowadzenia.
W celu zdrenowania pól tworzy się spółki, do których należą gospodarze, właściciele sąsiadujących ze sobą pól, nadających się do wspólnego zdrenowania. Naturalnie odpowiednie prawa powinny określać dokładnie zasady tworzenia takich spółek.
Zniesienie szachownic, dawniej utrudnione z powodu wymagania jednomyślności uchwały gromady do przeprowadzenia tej ważnej zmiany, już na kilka lat przed wojną łatwiej było przeprowadzać, gdy dzięki zabiegom naszych posłów w Piotrogrodzie uzyskano zniesienie dawnego prawa: uchwały o komasacji gruntów we wsiach włościańskich od roku 1910 mogły zapadać prostą większością głosów gospodarzy, mających prawo brać udział w zebraniach gromadzkich. Kółko w tej sprawie wiele może zrobić, biorąc w swe ręce przygotowanie dzieła. Po wojnie, gdy będziemy w Polsce samodzielnie stanowić sobie prawa, rolnicy będą mieli rozmaite ułatwienia w przeprowadzaniu zbiorowo takich zmian, które wpływają na rozwój dobrobytu wiejskiego.
Szczególnie ważną dla ogółu rolników polskich jest sprawa podniesienia hodowli inwentarza. Nie ulega wątpliwości, że w całej Polsce, a w szczególności w Królestwie Kongresowem, umiejętność hodowli była dotychczas bardzo niedostateczną. Trzymało się krowy dla nawozu, dla „kapki” mleka, ale ogół gospodarzy naprawdę nie rozumiał jeszcze prawdziwej wartości dobrze wyhodowanej krowy mlecznej i nie dążył wcale ani do powiększenia ilości krów w gospodarstwie, ani też do podniesienia ich wydajności.
A tymczasem hodowla jest podstawą bogactwa wielu krajów — i w Polsce tak być powinno. Będziemy dążyć nietylko do otrzymania bydła o wysokiej mleczności, ale też hodować będziemy sztuki na mięso, abyśmy przedewszystkiem w swoim kraju mieli swoje własne wytwory. Dotychczas mieliśmy po naszych miastach dużo obcego nabiału, masło przychodziło do Warszawy nawet i z Syberji, a bydło na rzeź pędzili do nas z Ukrainy, z Polesia, albo i zdalsza, tem wszystkiem rządzili pośrednicy wyzyskiwacze i nasłani urzędnicy i było niepodobne do niczego, żeby polski gospodarz, po części z powodu niezaradności własnej, ale głównie z powodu narzuconych warunków — nie miał prawie przystępu, zwłaszcza z bydłem rzeźnem, do rodzimych rynków zbytu. To się wszystko zmieni, i w tem bardzo pomocne będą kółka rolnicze.
Chcąc dojść do dobrych krów, o wysokiej mleczności, należy brać do hodowli tylko jaknajlepsze sztuki, należy wychowywać cielęta zgodnie ze wskazówkami nauki i doświadczenia i wreszcie odpowiednio żywić dojne krowy. Kółko rolnicze może pod tym względem zapewnić gospodarzom nietylko potrzebne wskazówki, ale może ułatwić im przystąpienie do takich stowarzyszeń, które już wyłącznie działają dla poprawy hodowli. Bez jednolitej a dobrze obmyślanej drogi działania żaden kraj hodowli nie podniesie. I w Polsce zajmą się tem naczelne stowarzyszenia rolników w szerszym znacznie zakresie, niż to mogło być przed wojną.
Rozwiną się Związki hodowlane, które przez prowadzenie w osobnych księgach rodowodów lepszego bydła pozwalają ocenić wartość danej sztuki do hodowli, powstaną setki stacji rozpłodowych, dostępnych dla najmniej zamożnych gospodarczy, zorganizują się Związki kontroli mleczności bydła, które przez próbne udoje i rachunek paszy umożliwiają należytą ocenę użytkowej wartości krowy, odbywać się będą wystawy hodowlane, przeglądy, w celu oceny przychówku, liczne wykłady z dziedziny hodowli i żywienia,—jednem słowem zjednoczeni w kółku rolniczem gospodarze, w większym znacznie stopniu, niż przed wojną, będą mogli zespolić się w tych ogólnych wysiłkach—z ogółem hodowców.
Poznanie rozmaitych sposobów rolniczych, zbadanie wszystkiego, co wpływa na dochód z gospodarstw w danych warunkach, i dążenie do przeprowadzenia różnych zmian — nie może wystarczyć. Należy przystąpić zbiorowo do takich zakupów, które są konieczne dla poprawy gospodarstw. W celu lepszej uprawy roli koniecznem jest sprowadzenie odpowiednich narzędzi, a zwrócić się po nie trzeba do uczciwego składu maszyn, za dobrem nasieniem trzeba się także obejrzeć, a otrzymać je można, naprzykład, z gospodarstwa, które ten dział ma należycie udoskonalony. Jedno, drugie, dziesiąte trzeba umieć kupić i mieć za co kupić. Tu ujawnia się ważne zadanie kółek rolniczych: zarząd kółka, z najobrotniejszych, najświatlejszych ludzi złożony, załatwia zbiorowo zakupy dla członków. I lepiej kupi, znając się na rzeczy, i taniej kupi, zgłaszając się po większą ilość towaru. Niektóre przedmioty rolniczego użytku szczególnie niepewnie jest nabywać z pokątnych miejsc. Należą tu, naprzykład, nawozy pomocnicze łatwo podlegające zafałszowaniu, a także pasze treściwe.
Ważnem jest bardzo wspólne nabywanie takich maszyn, które są dla pojedyńczego małorolnego gospodarza zupełnie nieprzystępne.
W tych razach spółka dotyczy nietylko samego wypadku zakupu, ale i użytkowania nabytych maszyn. W ostatnich czasach wynaleziono bardzo wiele maszyn rolniczych, jedne z nich pozwalają na lepsze wykonanie rozmaitych prac, naprzykład siewniki rzędowe albo maszyny do czyszczenia ziarna,—inne zaoszczędzają bardzo pracę ludzką ręczną, naprzykład—żniwiarki, lub młocarnie, albo elektryczne maszyny (motory), które się dadzą zaprządz do przeróżnych prac w gospodarstwie wiejskiem. Byłoby wielkim błędem mówić,—co tam drobnemu rolnikowi w te nowości się wdawać, czy to go stać na to! I u nas już wiele z pośród tych maszyn wprowadzono do mniejszych gospodarstw, a za granicą—to i parowe młocarnie są własnością spółkową,—i wielkie elektrownie, które na kilkadziesiąt wsi rozprowadzają siłę elektryczną. Tych wielkich korzyści, jakie dają dobre maszyny rolnicze, drobny rolnik wyrzekać się nie może.
Ale zkąd wziąć pieniędzy na niezbędne do podniesienia dochodów wydatki? Niezawsze, a zwłaszcza nie w każdej porze roku, może rolnik robić zakupy za gotówkę. Duży jaki skład rolniczy, znając zarząd kółka, że z pewnych ludzi się składa, dałby i na kredyt, ale od takiego kredytu zachowaj nas Boże. W każdym wypadku taki kredyt jest drogi, a w najgorszych razach, gdy pojedyńczy gospodarz zwraca się do małomiasteczkowego niepewnego składnika, prowadzi do tak zwanej lichwy towarowej. Na to jest inny sposób: założenie wiejskiego stowarzyszenia pieniężnego. Mamy tu przykład dalszego działania kółka rolniczego. Kółko przygotowuje założenie takich stowarzyszeń wiejskich, które stały się potrzebą ogółu.
Cel rolnika—pozyskanie najwyższych dochodów z roli—jeszcze całkowicie nie będzie osiągnięty, choćby nawet dzięki umiejętnej pracy plony były możliwie wysokie. Trzeba sobie stworzyć warunki, któreby umożliwiały jaknajlepsze spieniężenie płodów roli. To jest orzech najtrudniejszy do zgryzienia. Głowa pojedyńczego rolnika tu już nie poradzi nic, żeby niewiadomo jak się wysilała. Jeżeli stu gospodarzy przyjedzie do miasteczka, i każdy ma na wozie „parę ćwiartek” żyta, bo trzeba sprzedać, gotowy grosz jest potrzebny, a w miasteczku jest paru „wielkich kupców” od zboża — to jakież jest położenie tych gospodarzy? Są oni najzupełniej na łasce panów kupców. Czy kto teraz w mieście potrzebuje akurat paru waszych ćwiartek zboża? A gdyby nawet „wielki kupiec” potrzebował naprawdę trochę zboża, to czy nie obejdzie się bez waszego, niema to go na kilkudziesięciu innych wozach? On wam da cenę jaką sam zechce, jeszcze za grzeczność będzie uważał, jeżeli od was kupi, a nie od innego.
Czyżby na takie stosunki nie było rzeczywiście rady? Czy koniecznie kupiec małomiasteczkowy ma trzymać rolnika „w garści”? Dopóki rolnik będzie szedł na rynek z nieprzysposobionym do użytku towarem, którego miejski spożywca nie jest w stanie nabyć, a jeszcze będzie szedł w zupełnem odosobnieniu, dopóty rzeczywiście na to rady nie będzie. Trzeba dostarczyć na wielkie rynki miejskie o ile możności gotowy do spożycia produkt, a w dużej ilości i w dobrym gatunku, wtedy nie rolnik będzie kogo o co prosił, ale przeciwnie—będą zabiegać o jego wytwory. Stworzenie w gospodarstwach przemysłu rolnego, co umożliwi dostarczenie na rynek gotowych do spożycia wytworów — to dla rolnika nielada droga do wyższych dochodów: wszak tą właśnie drogą przedewszystkiem ominąć można owego chciwego pośrednika, co stoi pomiędzy spożywcą a wytwórcą i z obydwuch najczęściej drze łyko. I oto nowe wielkie zadanie kółka rolniczego: obmyślać i przygotowywać korzystne sposoby przerobu i zbytu płodów rolnych.
Z chwilą, gdy ta sprawa jest dostatecznie obmyślana i przygotowana wyłaniają się z łona kółka nowe stowarzyszenia, wyłącznie już zajmujące się jakim przerobem płodów i zbytem. Przerób i zbyt płodów zwierzęcych można sobie zapewnić przez organizację maślarni, jajczarni, rzeźni i t. p. Trudniej jest ze zbytem ziarna, ale i w tym kierunku można wiele zrobić przez urządzanie własnych społecznych piekarni i młynów, a wreszcie śpichrzów zbożowych, któreby nadmiar ziarna z okolicy kierowały do miejsca zapotrzebowania.
Oto podstawowe zadania kółka rolniczego. Dadzą się one wypełnić, gdy kółka działają nie w odosobnieniu, ale w łączności, która im umożliwia zbiorowemi siłami przełamanie większych trudności. W drugiej części niniejszej książeczki jest mowa o zbiorowej działalności naszych kółek przed wojną—widać na tym przykładzie, jaką wagę ma to zjednoczenie w działaniu.
Prócz wymienionych działań kółko rolnicze ma jeszcze często na uwadze cały szereg spraw ogólnego znaczenia, naprzykład przyczynia się do zakładania ochronek dla dzieci, warsztatów przemysłu drobnego, zwłaszcza tkackich, przygotowuje budowę domu ludowego, w którym wszystkie zakłady społeczne mogą znaleźć pomieszczenie, a ludzie — miejsce godziwej zbiorowej rozrywki. Wogóle energja i myśl społeczna zarządu kółka mają szerokie pole do działania. Sprawy kobiecego gospodarstwa — przy właściwym podziale zadań — znajdują ujęcie w osobnych kobiecych kółkach ziemianek, obecność kobiet jednak na zebraniach kółek rolniczych tylko dodatnio wpłynąć może na ich działalność, wiadomo bowiem, że mężowi łatwiej się wziąć do tego, co i kobieta rada widzi, a zasię temu nie przeszkadza, rozumiejąc pożytek.
Wskutek dotychczasowych warunków naszego życia kółka ujmowały nieraz w swoje ręce takie nawet sprawy, które już są dziedziną działania samorządu, naprzykład dbanie o zdrowotność na wsi, w szczególności o pomoc dla kobiet matek, zwalczanie chorób zakaźnych wśród zwierząt, wpływ na poprawę budownictwa wiejskiego, nawet czasami starania o lepsze drogi. W warunkach gospodarczych przyszłej Polski działalność kierownicza kółek będzie miała ramy bardziej określone, co przy mniejszym ogromie i mniejszem rozproszeniu zadań odbije się korzystnie na zawodowej pracy tych stowarzyszeń. Nie znaczy to jednak, że kółka od najogólniejszych spraw życia wsi odsuną się całkowicie. Nie będą one potrzebowały jednak w tej dziedzinie samodzielnie występować, jak to niekiedy dotychczas bywało — wystarczy współdziałanie z robotą obmyślaną i przeprowadzaną przez urzędy samorządu.
Kółko może być tem ostatniem, w każdy zakątek docierającem ogniwem, w łańcuchu społecznych działań krajowych.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Włodzimierz Bzowski.