Syrena (Odyniec)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Antoni Edward Odyniec
Tytuł Syrena
Pochodzenie Poezye
Data wyd. 1874
Druk Drukarnia Gazety Lekarskiej
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SYRENA.



W krzyżowéj zbroi, z wiatrem w zawody,
Na dzielnym koniu gnał Rycerz młody,
Nad brzegiem morza, w Judei.
Gonił po laury na świętéj ziemi,
Marzył o palmie między świętemi,
Z miłością wierzył nadziei.

„O! Tyś mi, Panie, dał dary hojne:“
Wołał ku Niebu — „serce spokojne.
„Swobodną myśl, i waleczność.
„Myśl więc i serce przyjmij w ofierze,
„Abym stateczny w cnocie i wierze,
„W śmierci wziął życie na wieczność.“ —

„Bóg–że to przyjął duszy méj śluby?
„Dźwięk–że to głosów, czy arf Cheruby
„Łączą ze szmerem téj fali?“ —
Tak nagły, dziwny, słodki, uroczy,
Głos, czy z powietrza, czy z wód przezroczy,
Wzniósł się, i płynie z oddali.

Rycerz się wstrzymał, i cały w uchu —
Jeździec i rumak stali bez ruchu,
Jak jeden posąg z marmuru.

Głos coraz głośniéj, coraz się zbliża,
Zda się, że z falą wznosi i zniża —
W jednym — harmonia chóru.

A dzień już zagasł — a z za gór szczytów,
Księżyc, jak łabędź, na tło błękitów
Wypłynął z czołem wybladłém;
I senném tchnieniem cichéj pogody
Ukołysawszy wiatry i wody,
Świeci nad morza zwierciadłem.

Jegoż to odblask, czy złuda oczu,
W mgle przezroczystéj, na wód przezroczu,
Ściąga spojrzenie Rycerza?
Nie! — tak nie może łudzić źrenica!
To żywa postać! — duch czy dziewica?
Płynie, i k’niemu wprost zmierza.

A ile czaru w pieśni jéj echu,
Tyle uroku w ust jéj uśmiechu,
Tyle powabu w spojrzeniu!
Mgła tylko lekka pierś jéj osłania,
I włos złocisty, co bez związania
Po śnieżném spływa ramieniu.

O! cóż się stało z duszą twą młodą,
Z pokojem serca, z myśli swobodą,
Z twemi ślubami, Rycerzu? —
Próżno chce od Niéj oderwać oczy;
Spojrzał sam na się — obraz uroczy
Odbija w stalnym paacerzu.

Próżno chce wznowić, co czuł przed chwilką;
Spójrzał ku Niebu — lecz myśl go tylko
Ku morskiéj ciągnie otchłani.
Miłość zaćmiła nadzieje wiary;
Został mu tylko pochop ofiary,
Ofiary za Nią, lub dla Niéj.

Jéj snać wiadoma uczuć ta zmiana.
Skutek jéj czaru w duszy młodziana,
Bo pieśń ozwała się słowy:
„Tobie oświéca księżyc me lica,
„Twoje mi kryje gęsta przyłbica.
„Hełm twój żelazny zdejm z głowy!“ —

Rycerz zdjął szyszak, zwiesił na łęku.
A ona znowu: „Włócznia w twém ręku
„Wstręt we mnie budzi i trwogę.“ —
On włócznię utkwił w ziemię — a ona;
„Stal miecza twego we krwi zbroczona,
„Do krwi się zbliżyć nie mogę.“ —

Rycerz odpasał miecz swój od boku,
Zeskoczył z konia, i pomknął kroku
Ku szklannéj morza topieli.
„W uścisk się złączyć nie mogą razem
„Pierś kochająca z twardém żelazem.
„Twój pancerz jeszcze nas dzieli.“ —

Rycerz na brzegu złożył swą zbroję.
„Pójdź–że, pójdź, — woła — w objęcia moje!
„Spełniłem wszystko, co żądasz. —

„Cóż–to? uciekasz? — Niewdzięczna! sroga!
„Ja cię tak kocham! — Zkąd ci ta trwoga,
„Że z nią tak na mnie spoglądasz? —

— „Precz, precz z twych piersi to cacko złote!
„Złoto znieważa uczuć pieszczotę,
„To mi twe serce zasłania!“ —
—„Nie! — to najświętszych uczuć zadatek,
„To krzyż, co kiedyś najlepsza z matek
Dała mi w chwili skonania.“ —

— „Nie chcę go, nie chcę! Rzuć go od siebie!
„Ja kocham ciebie, ja pragnę ciebie,
„Rzuć — a jam twoja na wieki!“ —
—„Nie! — to spuścizna mojéj rodziny,
„Skarb mój najdroższy, zakład jedyny
Matki i Niebios opieki.“ —

—„O! ja nieszczęsna!“ — i w głosie pieśni
Załkała rozpacz; — a im boleśniéj,
Tém głębiéj serce przenika.
Groźby i łkania, gniew i błagania
Zlała jak w jeden ton obłąkania,
Namiętna, rzewna, i dzika.

O! i w nim w duszy walka straszliwa!
Ona podpływa — on krzyż porywa,
Porwał — i do ust przycisnął.
Powietrze drgnęło wściekłemi jęki —
A w téjże chwili promień jutrzenki
Jak błyskawicą zabłysnął.

I w téjże chwili, z nadbrzeżnéj skały,
Zerwał się ze snu orzeł wspaniały,
W szerokie skrzydła zaszumiał.
I Rycerzowi w lot oko w oko
Spójrzawszy, w niebo śmignął wysoko —
Rycerz wzrok orła zrozumiał.

Myśl w nim i serce znowu goreją
Miłością chwały, wiary nadzieją,
Za orłem, w pogoń znów daléj! —
Gdzież się podziało widmo urocze?
Dziewica znikła — a kłęby smocze
Wiją się za nią po fali.

1870.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Antoni Edward Odyniec.