Prowincjałki/Ósmy list do mieszkańca prowincji

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Blaise Pascal
Tytuł Prowincjałki
Wydawca Instytut Wydawniczy
»Bibljoteka Polska«
Data wyd. 1921
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ÓSMY LIST
DO MIESZKAŃCA PROWINCJI.


(Niegodziwe maksymy jezuitów tyczące sędziów, lichwiarzy, bankrutów, kontraktu Moharta, restytucyj, oraz rozmaite brednie tychże kazuistów).
Paryż, 28 maja 1656.

Nie wyobrażałeś sobie aby ktokolwiek był ciekawy wiedzieć kto my jesteśmy; istnieją wszelako ludzie którzy silą się to zgadnąć: ale źle trafiają[1]. Jedni biorą mnie za doktora Sorbony, drudzy przypisują moje Listy kilku różnym osobom, które, tak jak ja, nie należą do stanu duchownego. Wszystkie te fałszywe domysły przekonują mnie, że nieźle mi się powiódł zamiar: nie chciałem aby mnie ktokolwiek znał prócz ciebie oraz dobrego Ojca, który cierpi moje odwiedziny, a ja znów cierpię jego wywody, mimo iż z wielkim trudem; ale trzeba mi powściągać się, przerwałby bowiem swoje wynurzenia gdyby spostrzegł że mnie tak rażą; a wówczas nie mógłbym się wywiązać z obietnicy jaką ci dałem, iż zapoznam cię z zasadami ich moralności. Wierzaj mi, powinieneś mi poczytać za niejaką zasługę gwałt jaki sobie zadaję. Ciężko jest słuchać, jak ktoś obala całą moralność chrześcijańską zapomocą tak dzikich nauk, i nie móc mu otwarcie stawić czoła. Ale, ścierpiawszy tyle dla twego zadowolenia, sądzę iż na końcu wybuchnę dla własnej potrzeby, wówczas gdy już nie będzie miał mi nic do powiedzenia. Będę się trzymał wszelako ile zdołam: im bardziej bowiem milczę, tem więcej on mi powiada. Dowiedziałem się tyle ostatnim razem, iż trudno mi będzie wszystko powtórzyć. Ujrzysz, iż z sakiewką obszedł się równie lekko jak poprzednio z życiem[2]. Mimo bowiem iż osłania swoje maksymy, te które ci przytoczę służą jedynie na to, aby ośmielić przedajnych sędziów, lichwiarzy, bankrutów, opryszków, ladacznice i znachorów. Wszyscy oni zwolnieni są dość hojnie od zwrotu tego co zarabiają każdy w swojem rzemiośle. To właśnie wyłożył mi dobry Ojciec.
— Z początkiem naszej rozmowy, rzekł, podjąłem się wyłożyć ci przepisy naszych autorów dla ludzi wszelkiego stanu. Poznałeś już zasady tyczące beneficyatów, księży, zakonników, służby i szlachty; przebiegnijmyż teraz inne, zaczynając od sędziów.
Podam ci najpierw jedną z najważniejszych i najkorzystniejszych zasad wyrażonych przez naszych Ojców na rzecz tych ostatnich. Jest ona dziełem naszego uczonego Castro Palas, jednego z 24 starców. Oto jego słowa: Czy sędzia może, w kwestyi prawnej, sądzić wedle mniemania prawdopodobnego, uchylając mniemanie prawdopodobniejsze? Owszem; i nawet wbrew własnemu przekonaniu: „Imo contra propriam opinionem“. To przytacza również Eskobar, tract. 6, ex. 6, n. 45.
— Ładny początek, mój Ojcze! Sędziowie są wam bardzo obowiązani, i uważam za dziw iż, jak to zauważyliśmy niekiedy, sprzeciwiają się waszym prawdopodobieństwom, skoro im są tak przychylne: w ten sposób bowiem dajecie im tę samę władzę nad majątkiem ludzi, jaką sobie daliście nad sumieniami.
— Widzisz, rzekł, że nie powoduje nami własny interes; mieliśmy na względzie jedynie spokój ich sumienia: nad tem-to nasz wielki Molina pracował tak subtelnie w sprawie podarków jakie otrzymują. Aby bowiem usunąć skrupuły przyjmowania ich w pewnych okolicznościach, wyszczególnił starannie wszystkie wypadki kiedy je mogą przyjąć z czystem sumieniem, o ile nie istnieje jakieś osobliwe prawo, któreby im tego broniło. Pomieścił je w tomie I, tr. 2, d. 88, n. 6. Oto one: Sędzia może przyjmować podarki od stron, o ile strony mu je dają albo przez przyjaźń, albo przez wdzięczność za wymierzenie sprawiedliwości, albo aby ich skłonić do wymierzenia jej na przyszłość, albo zobowiązać ich do szczególnego zajęcia się ich sprawą, lub do rychłego jej załatwienia. Nasz uczony Eskobar powiada o tem jeszcze w tr. 6, ex. 6, n. 43, w tych słowach: Jeżeli istnieje kilka osób, które mają jednakie prawo do względów czy sędzia, który przyjmie coś od jednej z nich, pod warunkiem, EX PACTO, że załatwi ją pierwej, zgrzeszy? Nie, zaiste, wedle Laimana: nie czyni bowiem żadnej krzywdy innym wedle prawa naturalnego, skoro przyznaje jednemu, przez wzgląd na jego podarek, to, co mógłby przyznać temu któryby mu się spodobał: a nawet, będąc jednako zobowiązany wobec wszystkich równością ich praw, staje się bardziej zobowiązany wobec tego który dał mu podarek zachęcający go do udzielenia pierwszeństwa; a pierwszeństwo to może być oszacowane wedle kwoty: qua obligatio videtur pretio aestimabilis.
— Mój czcigodny Ojcze, rzekłem, niespodzianką jest dla mnie to pozwolenie, o którem pierwsi dygnitarze królestwa jeszcze nie wiedzą. Albowiem p. prezydent wydał w Trybunale rozkaz zabraniający pisarzom brać pieniądze za takie pierwszeństwo; co świadczy iż bardzo daleki jest od myśli, aby to było dozwolone sędziom; i wszyscy przyklasnęli reformie tak pożytecznej dla stron.
Dobry Ojciec, zaskoczony temi słowami, odparł.
— Prawdę powiadasz? Nic o tem nie wiedziałem. Nasze mniemanie jest tylko prawdopodobne; przeciwne jest również prawdopodobne.
— W istocie, Ojcze, rzekłem, uważają iż p. prezydent więcej niż prawdopodobnie dobrze uczynił, i że zatrzymał tem bieg publicznego zepsucia cierpianego nazbyt długo.
— Zgadzam się najzupełniej, odparł Ojciec; ale pomińmy to i zostawmy sędziów.
— Słusznie, rzekłem; bo też oni nie dosyć doceniają to co dla nich robicie.
— Nie to, rzekł Ojciec; ale tyle jest do powiedzenia o każdem rzemiośle, iż trzeba być zwięzłym.
Mówmy obecnie o negocyantach. Wiesz, że największa trudność z nimi jest w tem aby ich powstrzymać od lichwy; i tem Ojcowie nasi zajęli się ze szczególnem staraniem; nienawidzą bowiem tego występku tak silnie, iż Eskobar powiada w tr. 5, ex. 5, n. 1: Iż rzec, że lichwa nie jest grzechem, byłoby herezyą. A nasz O. Bauny w Sumie grzechów, rozdz. XIV, wypełnia kilka rozdziałów karami należnemi lichwiarzom. Ogłasza ich za bezecnych za życia, i niegodnych grobu po śmierci.
— Doprawdy, Ojcze, nie myślałem aby był tak surowy!
— Jest nim kiedy trzeba, odparł; ale też ten uczony kazuista, zauważywszy iż do lichwy popycha jedynie chęć zysku, powiada na tem samem miejscu: Nie mało tedy wygodziłoby się ludziom, gdyby, zabezpieczając ich od złych następstw lichwy i wraz od grzechu będącego ich źródłem, dało się im, zapomocą jakiegoś dobrego i rzetelnego użytku, sposób czerpania tyleż i więcej zysku ze swoich pieniędzy, ile się czerpie z lichwy.
— Bezwątpienia, Ojcze, wówczas lichwa zanikłaby zupełnie.
— I dlatego, rzekł, stworzył on powszechną metodę dla osób wszelkiego stanu: szlachty, prezydentów trybunału, rajców, etc., i tak łatwą, iż polega jeno na użyciu pewnych słów, które trzeba wymówić pożyczając pieniądze, i w następstwie których można z tych pieniędzy czerpać zysk, bez obawy aby był lichwiarski, jakim byłby niewątpliwie, gdyby go czerpać inaczej.
— I jakież są te tajemnicze słowa, Ojcze?
— Oto one, rzekł, w dosłownem brzmieniu; wiesz bowiem że ułożył swoją Sumę grzechów po francusku, aby go wszyscy rozumieli, jak powiada w przedmowie. Osoba, którą proszą o pieniądze, odpowie jak następuje: Nie mam pieniędzy na pożyczanie; mam je natomiast gdy chodzi o uczciwy i dozwolony zysk. Jeżeli pan pragniesz otrzymać tę sumę aby ją spożytkować w swojem przedsiębiorstwie, do równego zysku i straty, możebym się namyślił. Ponieważ zaś kłopotliwem jest ugadzać się o zysk, gdybyś pan chciał mi zabezpieczyć jego wysokość, i również to że mój kapitał nie będzie narażony na ryzyko, doszlibyśmy łatwiej do porozumienia, i natychmiast wyliczyłbym ci pieniądze. Czyż to nie jest bardzo wygodny sposób zarobienia pieniędzy bez grzechu? I czy O. Bauny nie ma racyi iż powiada te słowa, któremi zamyka wykład tej metody? Oto, mojem zdaniem, środek, zapomocą którego wiele osób, ściągających na się słuszny gniew Boga swoją lichwą, wyzyskiem i niedozwolonemi umowami, może ocalić duszę, osiągając piękne, uczciwe i dozwolone zyski.
— O mój Ojcze, rzekłem, coż za potężne słowa! Ręczę ci, że, gdybym nie wiedział że pochodzą z dobrego źródła, wziąłbym je za jakieś czarnoksięzkie wyrazy mające moc rozpraszania uroków. Bezwątpienia mają jakąś tajemną i niezrozumiałą dla mnie własność wypędzenia lichwy; zawsze bowiem mniemałem, iż ten grzech polega na odbieraniu większej sumy niż się pożyczyło.
— Źle to rozumiesz, odparł: lichwa polega, wedle naszych Ojców, prawie wyłącznie na intencyi brania tego zysku jako lichwiarskiego. I dlatego-to nasz O. Eskobar uczy jak uniknąć lichwy przez proste odwrócenie intencyi: tr. 3, ex. 5, n. 4, 33, 44. Byłoby lichwą (mówi) brać zysk od tych którym się pożycza, gdyby się go wymagało jako należącego się słusznie; ale, jeżeli się go wymaga jako należnego przez wdzięczność, to nie jest lichwa. Nie wolno jest mieć intencyi czerpania zysku bezpośrednio z pożyczonych pieniędzy; ale rościć sobie do tego pretensye za pośrednictwem dobrej woli, MEDIA BENEVOLENTIA, nie jest lichwą.
Przyznaj, że to subtelne metody; ale jedną z najlepszych mojem zdaniem, mamy ich bowiem dosyć do wyboru, jest kontrakt Mohatra[3].
— Kontrakt Mohatra, Ojcze?...
— Widzę już, rzekł, że nie wiesz co to takiego. Jedynie nazwa jest dziwna: Eskobar wytłómaczy ci ją w tr. 3, ex. 3, n. 36: Kontrakt Mohatra jestto taki kontrakt, zapomocą którego kupuje się towary drogo i na kredyt, aby je odprzedać natychmiast tej samej osobie za gotówkę i tanio. Oto co zowie się kontraktem Mohatra; z czego pojmujesz, iż otrzymuje się w gotówce pewną sumę, zostając dłużnym więcej.
— Ale, mój Ojcze, zdaje mi się, że to tylko Eskobar posługuje się tem słowem: czy i inne książki wspominają o niem?
— Jakiś ty mało wykształcony, rzekł Ojciec. Ostatnia książka z zakresu Teologii moralnej, którą wydrukowano tego roku w Paryżu, mówi o Mohatrze i bardzo uczenie. Nosi tytuł EPILOGUS summarum; jestto streszczenie wszystkich Teologij zaczerpnięte z naszych OO. Suareza, Sancheza, Lezyusza, Fagundeza, Hurtady i innych słynnych kazuistów, jak głosi tytuł. Ujrzysz tam tedy na str. 54: Mohatrą nazywamy, kiedy ktoś, potrzebujący 20 pistoli, kupi od kupca materyj za 30 pistoli płatnych za rok, i odprzeda mu je z miejsca za 20 pistoli gotówką. Widzisz tedy, że Mohatra nie jest jakiemś słowem zupełnie nieznanem.
— I jakże, Ojcze, czy ten kontrakt jest dozwolony?
— Eskobar, odparł Ojciec, powiada w tem samem miejscu: że istnieją prawa, które zabraniają go pod bardzo ostremi karami.
— Jest zatem bezużyteczny?
— Bynajmniej, odparł: Eskobar bowiem, w tem samem miejscu, podaje sposoby uczynienia go dozwolonym. Nawet wówczas, powiada, kiedy ten, który sprzedaje i odkupuje, ma za główny cel osiągnięcie zysku; byleby tylko sprzedając nie przekroczył najwyższej ceny tego rodzaju towaru, a odkupując nie przekroczył najniższej, i byle poprzednio nie umawiać się o to wyraźnemi słowy lub inaczej. Ale Lezyusz, de Just., lib. II cap. XXI, d. 16, powiada: Iż, nawet gdyby się umówić, nikt nie jest obowiązany zwrócić tego zysku, chyba przez miłosierdzie, w razie gdyby ten, z którego się go ściąga, był w nędzy i to o ile by on sam mógł zwrócić bez uszczerbku: Si commode potest. Oto wszystko co można rzec.
— W istocie, Ojcze, sądzę iż większa pobłażliwość byłaby zdrożną.
— Nasi Ojcowie, rzekł, umieją się tak dobrze zatrzymać tam gdzie trzeba! Pojmujesz tedy użyteczność Mohatry.
Mógłbym cię jeszcze zapoznać z innemi metodami; ale te wystarczą: teraz muszę ci coś powiedzieć o ludziach których interesa uległy zachwianiu. Nasi ojcowie pomyśleli o tem aby im ulżyć w tym stanie; jeżeli bowiem nie mają dość majątku aby wraz i żyć przyzwoicie i spłacić długi, wolno im zabezpieczyć sobie część, zgłaszając upadłość wobec wierzycieli: tak orzekł nasz O. Lezyusz, a Eskobar potwierdza to, tr. 3, ex. 2, n. 163: Czy ten, który ogłasza upadłość, może z czystem sumieniem zataić tyle ze swego mienia ile potrzeba do przyzwoitego wyżywienia rodziny: Ne indecore vivat? Twierdzę, wraz z Lezyuszem, że tak; nawet gdyby je zarobił krzywo i zapomocą zbrodni znanych całemu światu: ex injustitia et notorio delicto; mimo iż wówczas nie godzi mu się zatrzymać równie wysokiej sumy co w innym przypadku.
— Jakto, Ojcze! jakież osobliwe miłosierdzie skłania cię przyznać to mienie raczej temu który je ukradł i złupił, iżby mógł żyć przyzwoicie, niż jego wierzycielom, którym należy się ono prawnie i których przywodzisz w ten sposób do ubóstwa?
— Nie można, rzekł Ojciec, zadowolić całego świata; nasi Ojcowie mieli szczególnie na względzie to, aby ulżyć tym nieszczęśnikom. I również na korzyść tych biedaków wielki nasz Vasquez cytowany przez Castro Palao, tom I, tr. 6, d. 6, str. 6, n. 12 powiada: iż, kiedy się widzi złodzieja gotowego niezłomnie okraść osobę biedną, można, dla odwrócenia go od tego, wskazać mu poszczególnie jakąś osobę bogatą, aby ją okradł w miejsce tamtej. Jeżeli nie posiadasz Vasqueza ani Castro Palao, znajdziesz to samo w swoim Eskobarze; jak ci bowiem wiadomo, nie rzekł prawie ani słowa, któreby nie było zaczerpnięte z naszych 24 najsławniejszych Ojców. Znajdziesz to w tr. 5, ex. 5, n. 120, w Praktyce naszego Towarzystwa w rzeczach miłości bliźniego.
— To w istocie, wielka miłość bliźniego bronić od straty jednych przez szkodę drugich. Ale ja sądzę, Ojcze, że miłosierdzie takie powinno być zupełne; i że powinniśmy później zwrócić bogaczowi to co postradał wskutek naszej rady.
— Wcale nie, odparł, nie ukradliśmy bowiem sami: doradziliśmy jedynie komuś. Otóż, zważ to mądre orzeczenie O. Bauny co do wypadku który zdziwi cię jeszcze bardziej, i w którymbyś mniemał iż o wiele więcej jeszcze jest się obowiązanym zwrócić. Czytaj rozdział XIII jego Summy. Oto własne jego słowa: Ktoś prosi żołnierza aby pobił jego sąsiada, albo spalił spichlerz człowieka który go obraził; pytanie czy, w braku żołnierza, ów który prosił go o spełnienie wszystkich tych krzywd, powinien wynagrodzić ze swego straty stąd wynikłe. Moje mniemanie jest że nie. Nikt bowiem nie jest obowiązany do restytucyi, o ile nie pogwałcił sprawiedliwości. Czy gwałci ją ten, kto prosi drugiego o przysługę? O cobądź go prosi, tamten ma zawsze swobodę zgodzić się albo odmówić. Na jakąkolwiek stronę się przechyli, to dobrowolnie; nic go do tego nie zmusza, jak tylko dobroć, słodycz i uczynność jego charakteru. Jeśli ów żołnierz nie wynagrodzi szkody którą sprawił, nie należy do tego zmuszać człowieka, na którego prośbę tamten pokrzywdził niewinnego.
Ustęp ten o włos nie przerwał naszej rozmowy, omal bowiem nie parsknąłem śmiechem z dobroci i słodyczy podpalacza oraz z tych osobliwych rozumowań, zwalniających od restytucyi pierwszego i prawdziwego sprawcę pożaru, którego sędziowie nie zwolniliby od stryczka; ale, gdybym się nie powstrzymał, dobry Ojciec byłby się obraził, mówił bowiem poważnie; zaczem ciągnął w tym samym tonie.
— Musiałeś poznać z tylu przykładów, jak czcze są twoje zarzuty; wszelako odciągają nas one od przedmiotu. Wróćmy tedy do osób w kłopotach, których litując się, Ojcowie nasi, między innymi Lezyusz, kd. II, rozdz. 12, dub. 12, upewniają, iż wolno jest kraść, nietylko w ostatecznej potrzebie, ale nawet w potrzebie poważnej, mimo że nie ostatecznej. Eskobar podaje to samo w tr. 1, ex. 9, n. 29.
— To niesłychane, mój Ojcze; niema wszak na świecie człowieka, któryby nie uważał, iż potrzeba jego jest poważna, i któremu nie dawałoby się tem prawa do kradzieży z czystym sumieniem. A gdybyś ograniczył pozwolenie do tych jedynie osób które są istotnie w potrzebie, i tak otworzyłbyś bramę dla nieskończonej mnogości rabunków, które sędziowie skarzą mimo tej poważnej potrzeby, i które tembardziej winniście potępiać wy którzy macie utrzymywać wśród ludzi nietylko sprawiedliwość ale i miłość bliźniego, zniweczoną przez tę zasadę. Czyż to bowiem nie znaczy gwałcić tę miłość i czynić krzywdę bliźniemu, jeśli się go pozbawia mienia aby zeń korzystać samemu? Tak mnie uczono dotąd.
— To nie zawsze jest prawdą, rzekł Ojciec; nasz wielki Molina bowiem pouczył nas, tom II, tr. 2, disp. 328, n. 8: Iż prawo miłości bliźniego nie wymaga aby się pozbawiać zysku dla ocalenia tem bliźniego od podobnej straty. A powiada to dla poparcia twierdzenia, którego zamierzył dowieść w tem miejscu: Iż nikt nie jest wedle sumienia obowiązany zwracać dóbr które ktoś drugi mu dał, aby z nich wyzuć swoich wierzycieli. A Lezyusz, który popiera to samo mniemanie, potwierdza je tą samą zasadą, ks. II rozdz. XX, d. 19, n. 168.
Nie dosyć masz współczucia dla biedaków: nasi Ojcowie więcej mają miłosierdzia. Świadczą sprawiedliwość ubogim zarówno jak bogatym. Powiadam więcej, świadczą ją nawet grzesznikom. Mimo bowiem iż potępiają tych którzy popełniają zbrodnie, uczą wszelako iż dobro zyskane przez te zbrodnie można w prawy sposób zachować. Tak powiada Lezyusz, ks. II, rozdz. X, d. 6, n. 465: Dobro nabyte cudzołóstwem jest niewątpliwie zarobione nieprawą drogą; mimo to posiadanie jego jest prawe: Quamvis mulier illicite aquirat, licite retinet acquisita. I dlatego najwięksi nasi Ojcowie orzekają wyraźnie, że to co sędzia przyjmie od strony niemającej słuszności aby wydać na jej korzyść niesprawiedliwy wyrok, i to co żołnierz weźmie aby zabić człowieka, i to co ktoś zdobędzie przez bezecne zbrodnie, mogą w sposób prawy zatrzymać. Te właśnie orzeczenia gromadzi Eskobar z naszych autorów i zbiera w tr. 3, ex. 1, n. 23, gdzie ujmuje je w to powszechne prawidło: Dobra nabyte haniebną drogą, jak przez mord, przez niesprawiedliwy wyrok, niecny uczynek etc. stanowią posiadanie legalne, którego nikt nie jest obowiązany restytuować. I jeszcze w tr. 5, ex. 5, n. 53: Można rozrządzać tem co się zatrzymało za mężobójstwo, za niesprawiedliwy wyrok, za bezecne grzechy etc. ponieważ posiadanie jest sprawiedliwe i ponieważ nabyło się na własność rzeczy uzyskane w tych procederach.
— O mój Ojcze, nie słyszałem nigdy o tym sposobie nabywania i wątpię aby trybunały uprawniły go, oraz aby uznały jako sprawiedliwy tytuł morderstwo, bezprawie i cudzołóstwo.
— Nie wiem, rzekł Ojciec, co mówią o tem księgi prawnicze; ale to wiem, że nasze księgi, będące prawdziwymi drogowskazami sumienia, mówią o tem tak jak ja. Prawda, iż wyłączają jeden wypadek, w którym zniewalają do restytucyi: to jest kiedy ktoś otrzymał pieniądze od osoby nie mającej mocy rozrządzania swem mieniem, jak np. małoletni i zakonnicy. Nasz wielki Molina bowiem czyni z nich wyjątek, w tomie I, de Just., tr. 2, disp. 94: Nisi mulier accepisset ab eo qui alienare non posset, ut a religioso et filio familias[4] Wówczas trzeba zwrócić pieniądze. Eskobar przytacza ten ustęp w tr. 1, ex. 8, n. 59, i potwierdza tę samą rzecz w tr. 3, ex. 1, n. 23.
— Widzę, Czcigodny Ojcze, że zakonnicy lepiej wyszli w tej mierze od innych.
— Zgoła nie, rzekł Ojciec; czyż nie to samo postanowiono dla małoletnich w ogólności, w liczbie których zakonnicy znajdują się całe życie? Słusznie należało ich wyłączyć. Ale, w stosunku do wszystkich innych, nie jest nikt obowiązanym zwracać tego, co otrzymał za zły uczynek. Lezyusz dowodzi tego obszernie w ks. II, de Just., rozdz. XIV, d. 8, n. 52: To, co ktoś dostał (powiada) za uczynek zbrodniczy, nie podlega restytucyi mocą żadnej naturalnej sprawiedliwości, ponieważ niegodny uczynek może być oszacowany na pieniądze, zważywszy korzyść przypadającą temu który doń skłania oraz trud tego który go spełnia; i dlatego nie jest się obowiązanym zwracać tego co się wzięło aby spełnić ten uczynek bez względu na jego naturę: mężobójstwo, niesłuszny wyrok, nierząd, chyba że się wzięło od kogoś kto nie ma prawa rozrządzania swojem mieniem. Powiecie może, iż ten, który bierze pieniądze za niegodziwy uczynek, grzeszy: i że tem samem nie może ich przyjąć ani zachować; ale ja odpowiadam, iż, z chwilą gdy rzecz jest spełniona, nie ma żadnego grzechu w tem aby zapłacić i aby przyjąć zapłatę. Nasz wielki Filiucyusz jeszcze dalej zapuszcza się w praktyczne szczegóły, zaznacza bowiem: iż jest się, wedle sumienia, obowiązanym rozmaicie płacić uczynki tego rodzaju, wedle rozmaitego stanu osób które je popełniają, oraz wedle ich wartości. I popiera to silnymi argumentami w tr. 31, rozdz. IX, n. 231. Occultae fornicariae debetur pretium in conscientia, et multo majore ratione quam publicae. Copia enim quam occulta facit mulier sui corporis, multo plus valet, quam ea quam publica facit meretrix; nec est lex positiva quae reddat eam incapacem pretii. Idem dicendum de pretio promisso virgini, conjugatae, moniali, et cuicumque aliae. Est enim omnium eadem ratio[5].
Pokazał mi następnie w swoich autorach rzeczy tak bezecne, iż nie śmiałbym ich przytoczyć, i które jego samego przejęłyby zgrozą (jestto bowiem poczciwy człowiek), gdyby nie szacunek jaki ma dla swoich Ojców, który każe mu przyjmować ze czcią wszystko co pochodzi od nich. Milczałem wszelako, nietyle z chęci pobudzenia go do dalszych wynurzeń, ile ze zdumienia iż widzę książki zakonników pełne orzeczeń tak okropnych, tak niegodziwych i tak niedorzecznych razem. Ciągnął tedy swobodnie swój wywód, którego konkluzya brzmiała tak: Dlatego-to, rzekł, nasz znakomity Molina (sądzę iż potem będziesz już zadowolony) rozstrzyga w ten sposób kwestyę: Skoro się wzięło pieniądze za spełnienie niegodziwego uczynku, czy jest się obowiązanym zwrócić? Trzeba rozróżnić, powiada ów wielki człowiek; jeżeli się nie spełniło uczynku za który się wzięło zapłatę, trzeba zwrócić pieniądze, ale, jeżeli się spełniło, nie jest się obowiązanym: Si non fecit hoc malum, tenetur restituere; secus, di fecit. Przytacza to Eskobar, w tr. 3, ex. 2, n. 138.
Oto niektóre z naszych zasad tyczących restytucyi. Dosyć nauczyłeś się dzisiaj: chcę teraz zobaczyć jak z tego skorzystałeś. Odpowiedz mi tedy. Czy sędzia, który otrzymał pieniądze od jednej ze stron, aby wydać wyrok na jej korzyść, jest obowiązany zwrócić?
— Powiedziałeś mi właśnie, Ojcze, że nie.
— Domyślałem się tego, rzekł; czy ja powiedziałem o ogólnie? Powiedziałem, że nie jest obowiązany zwrócić, jeżeli rozstrzygnął na rzecz tego który nie ma słuszności; ale, kiedy kto ma słuszność, czy chcesz aby kupował jeszcze wygraną sprawę, która należy mu się prawnie? Nie masz racyi. Czy nie rozumiesz, że sędzia winien jest sprawiedlwiość, że przeto nie może jej sprzedawać; ale nie jest winien niesprawiedliwości; może tedy za nią wziąć pieniądze? Toteż wszyscy nasi wybitni autorowie, jak Molina, disp. 94 i 99; Reginald, ks. X, n. 184, 185 i 187; Filiucyusz, tr. 31, n. 220 i 228; Eskobar, tr. 3 ex. 1 n. 21 i 23; Lezyusz ks. II, rozdz. XIV, d. 8, n. 55 uczą jednozgodnie: Iż sędzia obowiązany jest zwrócić to co wziął za spełnienie sprawiedliwości, chyba że mu to dano z łaski; ale zgoła nie jest obowiązany oddać tego co wziął od kogoś, aby na jego korzyść wydać wyrok niesprawiedliwy.
Osłupiałem, słysząc to dzikie orzeczenie; a podczas gdym rozważał jego zgubne następstwa, Ojciec przygotowywał mi inne pytanie i rzekł: Odpowiedz-że mi drugi raz z większą rozwagą. Pytam obecnie: Czy człowiek który trudni się wieszczbiarstwem obowiązany jest zwrócić pieniądze zarobione w tem rzemiośle?
— Jak ci się spodoba, Wielebny Ojcze, odparłem.
— Jakto, jak mi się spodoba? Doprawdy, jesteś cudowny: zdawałoby się, wedle tego co mówisz, iż prawda zależy od naszej woli. Widzę dobrze, że tego nie zdołasz nigdy odgadnąć sam z siebie. Spojrz tedy, jak kwestyę tę rozwiązuje Sanchez; ale bo też to Sanchez! Po pierwsze, rozróżnia w swojej Sumie, ks. II, rozdz. XXXVIII, n. 94, 95 i 96, czy ten wieszczek posłużył się jedynie astrologią i innymi naturalnymi środkami, czy też użył sztuki djabelskiej. Orzeka bowiem, iż obowiązany jest zwrócić w jednym wypadku, a w drugim nie. Czy powiesz teraz w którym?
— Nic łatwiejszego, rzekłem.
— Widzę dobrze, odparł, co chcesz powiedzieć. Myślisz że ma restytuować, jeśli się posłużył pomocą czarta? Nic nie rozumiesz się na tem: zgoła przeciwnie: Oto rozstrzygnienie Sancheza w tem samem miejscu: Jeżeli ten wieszczek nie zadał sobie trudu i starania aby poznać za pomocą djabła rzeczy których nie można wiedzieć inaczej, trzeba aby restytuował; ale jeżeli zadał sobie ten trud, nie jest obowiązany.
— I czemuż tak, mój Ojcze?
— Nie rozumiesz? rzekł. Dlatego iż można wieszczyć za pomocą djabła, podczas gdy astrologia jest szalbierstwem.
— Ale, mój Ojcze, jeżeli djabeł nie powie prawdy, jest bowiem równie mało prawdziwy jak astrologia, czy wieszczek ma restytuować z tejże samej przyczyny?
— Nie zawsze, odparł. Distinguo, powiada Sanchez w tym przedmiocie. Jeżeli wieszczek jest nieuczony w sztuce djabelskiej, si sit artis diabolicae ignarus, obowiązany jest restytuować; ale jeżeli jest biegłym czarownikiem, i zrobił co w jego mocy aby odgadnąć prawdę, nie jest obowiązany: wówczas bowiem trud takiego czarownika można oszacować na pieniądze: diligentia a mago apposita est pretio aestimabilis.
— To bardzo roztropnie, mój Ojcze, rzekłem; oto bowiem sposób zachęcenia czarowników aby się starali o biegłość i doświadczenie w swojej sztuce, w nadzie, czerpania sprawiedliwego zysku, wedle waszych maksym, obsługując sumiennie publiczność.
— Zdaje mi się, że ty drwisz, rzekł Ojciec; to nie dobrze. Gdybyś bowiem tak mówił wobec ludzi którzy cię nie znają, mógłby ktoś snadnie poczytać ci za złe twoją mowę, i zarzucić ci że obracasz sprawy religii w drwiny.
— Z łatwością obroniłbym się od tego zarzutu, mój Ojcze: sądzę iż, jeśli ktoś zada sobie trud zbadania istotnego sensu moich słów, nie znajdzie ani jednego, któreby nie świadczyło o czemś zgoła przeciwnem. Być może, iż, w ciągu naszych rozmów, nastręczy się któregoś dnia sposobność dalszego okazania tego.
— Ho ho, rzekł Ojciec, spoważniałeś jakoś.
— Wyznaję, rzekłem, iż to podejrzenie, że mógłbym chcieć drwić z rzeczy świętych byłoby dla mnie równie bolesne jak niesprawiedliwe.
— Nie myślałem tego seryo, odparł Ojciec; ale mówmy poważnie.
— Najchętniej, o ile tylko zechcesz, Ojcze; to zależy od ciebie. Ale wyznaję, iż zdumiałem się, widząc, iż Ojcowie wasi tak dalece troszczyli się o wszystkie stany, iż zechcieli nawet określić sprawiedliwy zysk znachorów.
— Niepodobna, rzekł Ojciec, uwzględnić zbyt wielu osób, ani nazbyt różniczkować wypadki, ani nadto powtarzać te rzeczy w rozmaitych księgach. Zrozumiesz to z tego ustępu jednego z naszych najpoważniejszych Ojców: możesz osądzić jak poważnego, skoro jest dziś naszym O. Prowincyonałem. Jestto wielebny O. Cellot, w VIII ks. dzieła O Hierarchii, rozdz. XVI, § 2. Człowiek (powiada), który niósł znaczną sumę pieniężną aby ją restytuować na rozkaz spowiednika, zatrzymał się po drodze u księgarza, i zapytał czy nie ma czego nowego, num quid novi? Księgarz pokazał nowe dzieło z Teologii moralnej. Przerzucając je niedbale i bez myśli, człowiek ów natrafił na wypadek w którym się właśnie znajdował, i dowiedział się iż nie jest obowiązany restytuować: tak iż, zbywszy się skrupułu a zachowawszy pieniądze, wrócił wielce rad do domu: Abjecta scrupuli sarcina, retento auri pondere, levior domum repetiit.
I cóż, czy jeszcze będziesz wątpił o pożytku naszych zasad? Czy będziesz się z nich śmiał teraz? i czy nie wykrzykniesz raczej pobożnie, wraz z O. Cellot: Tego rodzaju spotkania i przypadki są objawem Opatrzności Boga, opieki anioła stróża, oraz szczęśliwego przeznaczenia tych którym się trafiają. Bóg przez całą wieczność chciał aby złoty łańcuch ich zbawienia zależał od tego właśnie autora, a nie od stu innych, którzy powiadają toż samo, a którzy nie wpadli mu w ręce. Gdyby ten właśnie pisarz nie pisał, człowiek ów nie byłby zbawiony. Zaklnijmy tedy na rany Chrystusowe tych, którzy ganią mnogość naszych autorów, aby nie zazdrościli im książek, które zyskał im wiekuisty wybór Boga oraz krew Jezusa Chrystusa. Temi pięknemi słowy mędrzec ów dowodzi niezbicie mniemania które wyraził: Jak bardzo użytecznem jest, aby była wielka liczba autorów piszących o teologii moralnej: Quam utile sit de theologia morali multos scribere.
— Mój Ojcze, rzekłem, odłożę na inny raz mój sąd o tym ustępie; obecnie powiem ci tylko tyle, iż, skoro maksymy wasze są tak użyteczne i skoro tak ważnem jest je ogłosić, powinieneś nadal pouczać mnie o nich: uręczam ci bowiem, że ten, któremu je posyłam, pokazuje je wielu ludziom. Nie znaczy to abyśmy mieli zamiar posługiwać się niemi; ale, w istocie, sądzimy, iż pożytecznem będzie aby świat je poznał.
— Toteż, rzekł, widzisz że ci ich nie taję; w dalszym ciągu, będę ci mógł pierwszy raz powiedzieć o słodyczach i dogodnościach życia, których dozwalają nasi Ojcowie aby uprzystępnić zbawienie i ułatwić pobożność. Przedstawiwszy ci to co dotyczy poszczególnych stanów, pragnę abyś poznał rzeczy ogólne dla wszystkich, i aby, w ten sposób, nie brakło ci niczego do doskonałej wiedzy.
Zaczem, Ojciec pożegnał mnie. Mam zaszczyt, etc.




Zapomniałem ci donieść, że istnieją rozmaite wydania Eskobara. Jeżeli go będziesz kupował, weź wydanie Lyońskie, gdzie na początku znajduje się baranek na księdze zapieczętowane na siedm pieczęci; albo też Bruxelskie z 1651. Te ostatnie wydania są obszerniejsze i lepsze niż poprzednie Lyońskie z lat 1644 i 1646.
Od tego czasu wydrukowano nowe wydanie u Pigeta, dokładniejsze niż inne. Ale o wiele lepiej jeszcze można poznać przeglądy Eskobara w wielkiej Teologii moralnej, której wyszły już dwa tomy in folio drukowane w Lyonie. Są one bardzo godne przejrzenia, dla poznania okropnego przewrotu, jaki wnoszą jezuici w moralność Kościoła.








  1. Jezuici przypisywali zrazu te listy Arnauldowi, potem Akademikowi Gombervillowi i innym. Jednakże w chwili gdy Pascal pisał ten list VIII, zaczęto podejrzewać jego autorstwo, i omal nie pochwycono dowodów.
  2. Wydanie z 1659 i nast.: „Ujrzysz zasady bardzo wygodne aby oszczędzić sobie restytucyi“.
  3. Arabskie słowo mokhatra, oznaczające „ryzyko“.
  4. O ile kobieta nie otrzymała podarku od kogoś kto nie może nic dawać, od zakonnika albo małoletniego.
  5. Sekretnej nierządnicy należy się sumiennie zapłata, i to o wiele wyższa, niż publicznej; usługa bowiem, jaką sekretna nierządnica czyni swojem ciałem, warta jest o wiele więcej, niż ta, którą świadczy publiczna; i niema żadnego prawa, któreby ją wykluczało od zapłaty. Toż samo należy rzec o zapłacie obiecanej dziewicy, kobiecie zamężnej, mniszce i jakiejbądź innej: zachodzi bowiem taż sama racya.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Blaise Pascal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.