Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tępiać wy którzy macie utrzymywać wśród ludzi nietylko sprawiedliwość ale i miłość bliźniego, zniweczoną przez tę zasadę. Czyż to bowiem nie znaczy gwałcić tę miłość i czynić krzywdę bliźniemu, jeśli się go pozbawia mienia aby zeń korzystać samemu? Tak mnie uczono dotąd.
— To nie zawsze jest prawdą, rzekł Ojciec; nasz wielki Molina bowiem pouczył nas, tom II, tr. 2, disp. 328, n. 8: Iż prawo miłości bliźniego nie wymaga aby się pozbawiać zysku dla ocalenia tem bliźniego od podobnej straty. A powiada to dla poparcia twierdzenia, którego zamierzył dowieść w tem miejscu: Iż nikt nie jest wedle sumienia obowiązany zwracać dóbr które ktoś drugi mu dał, aby z nich wyzuć swoich wierzycieli. A Lezyusz, który popiera to samo mniemanie, potwierdza je tą samą zasadą, ks. II rozdz. XX, d. 19, n. 168.
Nie dosyć masz współczucia dla biedaków: nasi Ojcowie więcej mają miłosierdzia. Świadczą sprawiedliwość ubogim zarówno jak bogatym. Powiadam więcej, świadczą ją nawet grzesznikom. Mimo bowiem iż potępiają tych którzy popełniają zbrodnie, uczą wszelako iż dobro zyskane przez te zbrodnie można w prawy sposób zachować. Tak powiada Lezyusz, ks. II, rozdz. X, d. 6, n. 465: Dobro nabyte cudzołóstwem jest niewątpliwie zarobione nieprawą drogą; mimo to posiadanie jego jest prawe: Quamvis mulier illicite aquirat, licite reti-