Przejdź do zawartości

O hodowaniu i utrzymywaniu ptastwa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Anna Ciundziewicka
Wincenta Zawadzka
Tytuł O hodowaniu i utrzymywaniu ptastwa
Pochodzenie Gospodyni Litewska
Wydawca Józef Zawadzki
Data wyd. 1873
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
O HODOWANIU I UTRZYMYWANIU PTASTWA.

O Indykach.

Niektóre gospodynie utrzymują iż indyki są najdelikatniejszemi, a tém samém najtrudniejszemi do wyhodowania ptakami; jeżeli jednak według rad tutaj podanych obchodzić się z niemi zechcą, upewniam, iż tyle prawie wyhodują tego ptastwa, ile go z jaj wyjdzie.

Płodowe indyczki nie powinne się trzymać w chłodnych chlewach.

Przedewszystkiem należy pamiętać, iż aby się indyczęta dobrze i pomyślnie hodowały, trzeba aby były wcześne i ranne. Nigdy to jednak nie nastąpi, jeżeli starki płodowe będą przez zimę utrzymywane w zimnych chlewach nie zaś w izbach, choć zlekka opalanych. Przeziębione bowiem i przemarzłe indyczki, późno się nieść poczną, a późno wylęgłe indyczęta, będą zawsze słabe i wielu podległe chorobom. Nie idzie jednak zatém, aby płodowe indyczki ciągle w téj izbie zaparte były, owszem ile razy tylko nie ma zbyt silnych mrozów, deszczu lub śronów, mogą one całe dni po podworzu chodzić, byle na noc miały ciepły przytułek. Kto nawet nie ma takich izb opalanych, o jakich mówiłam, ten będzie swe indyki trzymał w chlewku, ale ciepłym, opatrzonym, mchem obetkanym i od wiatrów północnych zastrzeżonym.

Od Bożego Narodzenia jak utrzymywać samców i samice, aby się te prędzéj niosły.

Już od Bożego Narodzenia trzeba samcom nieco czystego choć pośladowego ziarna posypać, dla tego, aby były silniejsze i żwawsze; samice zaś wcale przetuczać nie należy, gdyż zatyłe, albo wcale się nie niosą, albo źle zalężone, to jest bez zarodków wyrzucać będą jaja. Do pokarmu zwyczajnego, niżéj tu opisanego dodaje się tylko dla nich, począwszy od Gromnic, to jest od piérwszych dni Lutego, obfitsza i czyściejsza osypka.

Ile się samców zostawia. — Wiek w którym są zdatne na plemie. — Wiele jaj indyczka znosi. — Jak się, obchodzić z jajami. — Kilka indyczek trzeba w jednym dniu sadzać. — Ile jaj pod indyczkę się podsypuje.

Na 8 lub 10 samic, nie więcéj jak jednego indyka zostawiać należy. Roczne indyczki nie są dobre na plemie; mało i późno się niosą. — Od lat 2-ch do 4-ch skończonych, a nawet nieco starsze, są najzdatniejsze, do utrzymywania gniazda. — Samce zaś od 2-ch do 3-ch lat skończonych służyć tylko mogą, bo gdy są stare i ciężkie, albo gdy ich za nadto w stosunku do indyczek, samice albo lać się zaczynają, to jest wyrzucać jaja bez skorup, albo kaleczeją i zdychają. — Indyczki czasami dwa razy do roku się niosą, wiosną znieść mogą jaj od 15-tu do 29-ciu, które lubią ukrywać przed wzrokiem ludzkim; przeto należy co ranek wyexaminować maciorki, i te które są z jajem, zamykać w dobrze zapartéj izbie, gdzieby w gniazdach jaja swe złożyły. — Jaja te wybierają się ostróżnie, bez utrzęsienia, i utrzymują się w miejscu suchém ciemnem a chłodném, byleby nie na lodowni. Tak przechowane, zostaną zdatne do wysiedznia przez trzy lub cztéry tygodnie, jednak im świeższe tém lepsze na ten użytek będą. To jednak jaje, co najpierwiéj ostało zniesione a które się gniazdowem zowie, ma byc naznaczone atramentem i w gniezdzie zostawione, dla tego, aby obok niego każda indyczka chętniéj jaja późniejsze składała. — Dogodniéj jest dla każdéj gospodyni, aby w jednym dniu kilka indyczek razem posadzić na jajach, dla tego aby w pierwiastkowém wychowaniu piskląt, jeden zachód, jedna troskliwość dla wszystkich służyły; przeto tym co najpierwiéj okażą chęć siedzenia, zostawia się jaje gniazdowe, aby na niém siedziały póki inne nieść się nie skończą. Wtenczas podkłada się pod każdą od 15-tu do 19-tu jaj, uważając zawsze, aby nie dać zestarzeć jajom, i aby pierwiéj zniesione, pierwiéj też od późniejszych podsypane zostały.
NB. Do siedzących na jajach, nigdy samców puszczać nie należy.

Jakie się tylko jaja pod indyczkę podkładają.

Że zaś nie wszystkie jaja są zdatne do zalężenia, trzeba te tylko pod indyczkę podkładać, które nie mają na sobie wielu białych przezroczystych punkcików czyli kropek; takie zwykle są źle zapłodzone, a dla cienkości swéj łuski, tak prędko ostygają, gdy indyczka na czas dla żeru gniazdo swe opuszcza, iż nie zdarzyło się nigdy, aby nich wyszły kiedy pisklęta. Napróżnoby takie jaja miejsce w gniezdzie zabierały; trzeba więc je pilne brakować i niezdatne precz wyrzucać, przeglądając, przed słońcem lub zapaloną świecą, przyćmiwszy nico blask zbyteczny położoną nad jajem dłonią. Albo pławic je w letniéj wodzie, i te co się na wierzch będą wznosić, jako lekkie i niezapłodnione odrzucać, te za co na dno opadną, jako obciążone prawdziwym zarodkiem, pokładać pod indyczkę. Gniazdowe tez jaje, jako nie świeże, precz się odrzuca. Ze spiczastych czy ostro-kończatych jaj zwykle wychodzą samce, samiczki zaś z tych co są bardziéj zaokrąglone. Indyczki, dla których jaj odbornych i pewnych nie staje, sadzone być mogą na kurzych, a nawet gęsich i kaczych jajach. Powiadają tylko, że gęsi lub kaczki przez indyczkę wysiedziane, same już nie są zdatne do wysiadywania swych piskląt.

Izby, w których siedzą, indyczki, jak mają być utrzymane.

Izba, w któréj mają siedzieć indyczki, powinna być od wschodu lub od południa położoną, ciepła, cicha, a jak najczyściéj i bez zaduchu utrzymywana, codziennie po dwakroć wymiatana i przewietrzana, a co rok wapnem wybielona. Gniazda czyli kotuchy, przed zasadzaniem, starannie być mają wymyte i wyszarowane, równie jak podłoga izby, która oprócz tego ma być jak najszczélniejsza, aby łasice, tchórze i inne szkodliwe istoty przez nię się wedrzć nie mogły. Jeżeli powietrze nie jest zimne, można ciągle otwarte trzymać okno w izbie, gdzie ptastwo siedzi, z tą tylko ostróżnością, aby to okno z przeciwnéj strony zabitém było kratą drewnianą, dla zabezpieczenia ptastwa od napadu psów, lub innych jakich wypadków. Zaduch bowiem w izbie najszkodliwszym jest dla wszelkiego rodzaju wysiadującego ptastwa, równie jak wszelkie nieochędóztwo. Okno więc tylko w bardzo zimne, wietrzne czasy, i w mroźne nocy ma być zamknięte.

Gniazda jak urządzać.

Gniazda czyli przegródki dla nich robią się tak wysokie, iżby indyczki jedne drugich widzieć nie mogły. Na spód wyściełają się gałązkami, potém słomą a na końcu sianem się potrząsają. Niektóre gospodynie mają zwyczaj kłaść na spód każdego, kawałek żelaza, twierdząc, iż one w czasie burzy i grzmotów, ochrania jaja od zepsucia. Może w tym jest istotnie jaka naturalna fizyczna przyczyna, jednak to pewno, że i bez żelaza z dobrych jaj, pisklęta najdoskonaléj wychodzą. Pod indyczkę od 15-tu do 18-tu jaj indyczych, a 25 kurzych się kładzie, więcéj ich podsypując wychód nie tak bywa pewny. Niektórzy otaczają jaja wieńcem ze słomy, dla tego aby się nie rozsuwały, co też w gniezdzie ciepło lepiéj utrzymuje.

Czém się karmią nasiadki. — Jak się znaczą indyczki według gniazd, w których siedzą.

Co rano karmią się indyczki rozbrzękłym w wodzie owsem, a w czasie tym, gdy dla żeru gniazda swe opuszczają, jaja powinne być przykryte płótnem w kilkoro złożoném, aby nie ostygały. Nakarmione indyczki odsadzają się do gniazda, które zlekka deską się osłaniają, tak jednak aby świeże powietrze zewsząd wolny przystęp do ptastwa miało. — Żeby zaś wyjęte z gniazda indyczki każda na swe własne miejsce znów odsadzoną była, znaczą się takowe następnym sposobem: według numeru gniazda, w którém indyczka siedzi, rozdzierają się jéj do połowy pióra u skrzydła, i tak ta, co siedzi w piérwszym kotuchu po prawéj stronie, ma jedno pióro rozdarte na prawym skrzydle, druga dwa, trzecia trzy, i tak aż do ostatniéj, liczba się piór rozdartych coraz zwiększa, i to u jednych na prawém, u drugich na lewém skrzydle, na co zważając, nigdy się pomylić nie można w rozsadzaniu indyczek; jeżeli zaś one same do gniazd wracają, nie zawadzi przepatrzyć pilnie, azali dwie w jedno miejsce nie siadły, co się niekiedy zdarza, a przez co jaja w opuszczeném gniezdzie prędkoby mogły ostygnąć i zepsuciu podpaść. Indyczki pilnie bardzo zwykły siedzieć na jajach; trzeba je więc codziennie raz lub dwa wyjmować z gniazd, dla dana im pokarmu i napoju, a tymczasem, same gniazda obejrzeć i ze wszelkiego brudu oczyścić. Zawsze jednak uprzednio trzeba już wodę i jadło przygotować i spieszyć z tém działaniem, gdyż żadne jaja

nie podlegają tak prędkiemu zaziębieniu się jak indycze.
Przyglądanie jaj w czasie siedzenia.

W sześć czy siedm dni po posadzeniu indyczki, trzeba się zapewnić o płodności jaj, na których siedzi, przezierając je naprzeciw słońca lub świecy. Wyrzucają się z gniazda te, które są przeźroczyste zupełnie i światłe, również te, co są całkiem ciemne[1], a zostawują się tylko pod nasadką te, które do połowy będąc światłe, w drugiéj zupełnie są ciemne, lub te co na wierzchu żółtka ciemny punkcik mają, w tych bowiem kurczę jest już zalężone. Jeżeli wiele indyczek razem zostało posadzonych, można zalężonemi jajami dopełnić niektóre gniazda, do pozostałych zaś próżnych nałożyć świéżych jaj indyczych, kurzych lub wreszcie kaczych. Przegląd takowy odbywa się prędko, żeby jaj niezaziębić: powtórzyć go można jeszcze w połowie siedzenia, to jest we dwa tygodnie.

Czas wyklucia się piskląt.

Do wylęgnienia jaj potrzeba aby indyczka 4 tygodnie na nich siedziała; jednak już 27 dnia trzeba przejrzeć, czy wiele jest jaj naklutych, a wtenczas indyczki karmią się i poją raz jeszcze, a potęm bez przerwy przez dwa dni zostawują w gniezdzie, nic im nie dając, chyba na miejscu, aby zlatując jaj nieochłodziły. Zdarza się jednak czasem, iż pisklęta niektóre ledwo na 31-szym lub 32-gim dniu wychodzą, takim jako słabszym zlekka i ostróżnie pomagać do wyklucia się należy.

Zamaczanie nożek i dawanie pieprzu pisklętom.

Gdy już wszystkie pisklęta z jaj wyjdą, matki pojedyńczo się spuszczają do jedzenia, a młodym w izbie dobrze opalonéj, zamaczają się nóżki aż po kolanka w wódce. Niektórzy dają im przytém do połknięcia po 3 ziarna pieprzu w oliwie namoczonego, jednorazowie, czy też przez 3 dni codziennie: ale to nie jest koniecznie potrzebném, a dość przytém czyni zachodu. Jednakże, ktoby chciał, może sobie zadać tę pracę, ponieważ pieprz nie tylko indyczętom nie szkodzi, ale nawet dopomaga im do przetrawienia wszelkich szlamów i nieczystości.

Wytrawianie woli młodym ptaszkom.

Przez dwie piérwsze doby albo i dłużéj, nic pisklętom jeść nie dawać, póki woli nie przetrawią; co łatwo poznać można, po tém: jeżeli wzięte do rąk okażą się ciężkie i nie rzeźwe, znakiem to jest, że jeszcze im siedzieć bez jadła potrzeba albo pod matką w gniezdzie, albo w garnku napełnionym pierzem, w którym przepotnieją. Raz je tylko, lub dwa na dzień wysadzać trzeba z tego garnka, na kilka minut, aby sobie nóżki poprostowały. Tymczasem oczyścić należy pierze ze wszelkich nieczystości, i na drugą je stronę przewrócić.

Pokarm dla piskląt. — Ile się razy karmią indyczęta stosownie do wieku. — Jak się trzeba, strzedz żeby indycząt ani przegłodzić ani przekarmić.

Na początku więc, lub pod koniec dnia trzeciego, stosownie do tego jak pisklęta wcześniéj lub późniéj woli się pozbędą, biorą się do przetaka, i w nim podkurzają się łupinami od jaj z których wyszły, a potém daje się im już jadło, które następnym sposobem przyrządzoném być powinno. Liście łopuchu (bardanae), pokrzywy, najlepiéj żygawki (urtica urens) srébrniku (agremona vulqaris), krwawniku (achillea mellifolia), i cząbru, przemyte pokrążać nożem ale nie siekać siekaczem, jak pospolicie robią; bo wtenczas za nadto soku te rośliny wypuszczając, stają się dla tak młodych jeszcze piskąt szkodliwemi. Trawy te drobno pokrajane należy osypać mąką jęczmienną, albo pszennemi otrębiami, i zamieszać mlékiem dobrze skwaśniałém[2], tak żeby nie było zbyt rzadko. Wówczas małemi kupkami nakładać to jadło na płótnie, nie zaś na desce, jak niektórzy czynią; bo płótno wciąga w siebie szkodliwą dla indycząt wilgoć. Kupki te przestronnie się rozkładają, aby każde pisklę swobodny przystęp miało, i nie tłucząc się, tak słabsze jak silniejsze zarówno pokarmu dostało. Płótna takowego przynajmniéj dwa kawały trzeba mieć na przemianę dla tego, aby je często wyprać i przesuszyć można było. — Póki są jeszcze pisklęta bardzo małe, należy im bardzo często choć po trochu dawać jadło, 6 lub 8 razy na dzień; potém już stopniami coraz rzadziéj je karmić, ale za to, dawać na raz po więcéj, tak żeby już 3 tylko razy w dzień jadły; a gdy się zaczną po części same żywić, wtenczas dość będzie 2 razy tylko w dzień jeść dawać. — Gdy pisklęta choć raz przegłodnieją, stają się słabsze i przystępniejsze chorobom. Ale też nadto i bez pomiarkowania przekarmiać ich wcale nie trzeba i dla tego co ranek spuszczać je z kotuchów z pod matek, brać każde za wolę, a te co je mają wielkie i napełnione, nie przypuszczają się razem z innemi do jadła, ale się im mléko tylko kwaśne daje, dopóki nie wytrawią woli; bez téj ostróżności pewnoby poginęły.

Wymywanie trawy — Trawa zgrzana jest trucizną. — Piołun wzmacnia indyczęta.

Dla tego się indyczętom na piérwszy raz dają wszystkie razem zmieszane trawy, aby im późniéj żadna przemiana nie szkodziła. Jednéj jakiejkolwiek trawy niepodobna im zawsze dostarczać, a gdy się ich tą mieszaniną z początku nie zahartuje to tak późniéj są czułe na każdą odmianę jadła, iż od tego zawsze chorują, a niekiedy zdychają, W wielu miejscach mają zwyczaj rąbaną trawę tak starannie wymywać, żeby już z niéj schodząca woda zupełnie czystą i białą była; gdy do tego ptaszki przywykną, najmniejsza niedbałość w tym względzie jest dla nich zgubną. Ja zaś przekonałam się, iż to mycie, nie tylko jest bezużyteczną pracą, ale jeszcze odbierając wigor i soki trawy, czyni ją bez porównania mniéj posilną dla młodego ptastwa. Od początku więc nie należy trawy przemywać, a szkodzić pewno nie będzie. Tego tylko pilnie przestrzegać należy, aby trawy zebrane dla indycząt, długo na kupie nie leżały w cieple, albo tez posiekane żeby długo nie stały bez mléka, bo się zgrzeją i staną się prawdziwą dla piskląt trucizną. Trzeba więc za każdym razem, przed samém karmieniem, świeżéj przyrzucać trawy, tylko co zebranéj. Krążanie zaś takowych należy przedłużyć przynajmniéj do niedziel dwóch; potém dla umniejszenia pracy można już zacząć ją siekać. — Niektórzy dodają do tych traw dwa lub trzy razy w tydzień po trochę piołunu, twierdząc, że gorycz téj trawy indyczęta wzmacnia i od wolności je chroni, do któréj one tak są skłonne. Ale chcąc to czynić, należy już do piérwszorazowego ich jadła cokolwiek domieszać i téj trawy. Dobrze im jest podrzucać coraz świéżego pyrniczku dla zabawki, póki się na dwór nie wypędzą. Za napój daje się woda czysta i często odmieniana.

Kiedy i jak wypuszczać pisklęta na dwór. — Zamoknięcie im szkodzi, równie jak przeziębienie. — Indyczka może być przewodniczką obcych piskląt.

Przez piérwsze trzy dni po wylęgnięciu się indycząt trzeba je w ciepłéj izbie pielęgnować, potém stopniami do powietrza świéżego przyzwyczajać, przez otwieranie coraz dłuższe okna zakratowanego, którego już wreszcie całkiem zamykać nie należy, równie we dnie jak w nocy. Wypuszczać je też na dwór tyle razy, ile pogoda i ciepło tego dozwoli, zaomoczywszy wprzód raz jeszcze nóżki w wódce, przed piérwszém wypuszczeniem ich na wolne powietrze. — Strzedz pilnie należy od deszczu i rosy; jednak jeśliby niepogoda nieprzerwanie trwała, to dopilnowawszy pory kiedy przynajmniéj z wierzchu nie pada, zawsze na dwór, choć na krótko wyganiać trzeba, strzegąc tylko aby do bujnéj trawy nie lazły, boby w niéj zupełnie obmokły, a to im właśnie najbardziej szkodzi. W izbie gdy indyczka zgarnie pod siebie pisklęta, pilnie tego przestrzegać należy, aby w piérwszych przynajmniéj dniach, nie na gołéj siadały ziemi lub posadzce, ale na słomie lub pakułach. — Chcąc indyczęta oddać pod przewodnictwo innéj matki, wsadzić je pod nią trzeba wieczorem przed nocą, aby ich w pociemku nie poznała. Lepiéj jednak aby każda przewodniczka, mniéj niż nadto wiele miała piskląt pod sobą, bo je łatwiéj ogrzewać i okrywać będzie mogła. Indyczka kurczęta nawet przyjmuje.

Jak się utrzymują starsze indyczęta, to jest 4-tygodniowe.

Starsze nieco indyczęta, to jest trzy lub cztéro-tygodniowe, karmią się trzy razy w dzień, to jest zrana, w południe i w wieczor. Zaraz po oschnięciu rosy wyganiają się na blizkie pole, gdzie po ugorach, wygonach, rowach i zaroślach zbierają sobie na pokarm robaczki i ziarnka nasienne od traw, około południa przed skwarem słonecznym zamykają się się w budce chróścianéj, gdzie się powtórnie karmią, a potém w polu znowu chodzić mogą aż do pory, kiedy rosa padać zaczyna, to jest najdaléj do 4-téj lub 5-téj godziny. Mówi się tu tylko o dniach ciepłych, w słotne zaś i zimne, nie tylko w izbie mają być trzymane, ale izbę tę przepalać zlekka należy, zawsze jednak nie zaniedbując puszczać do niéj świéże powietrze, przez otwarte okna. Nic nie jest szkodliwszém dla indycząt, jak zapędzanie ich ciasno, razem z innym drobiem do wspólnych zadusznych kurników.

Od zimna jak długo ich strzedz.

Od zimna zbytniego ochraniać indyczęta trzeba do dwóch lub trzech miesięcy, to jest do zupełnego wysypania się koralów. Skwaru też słonecznego indyki, szczególnie młode znieść nie mogą, dla tego należy je trzymać pod drzewami lub w przewiewnéj budce chrościanéj, w tych godzinach południowych, kiedy najwięcéj gorąco dokucza.

Pokarm dla starszych.

Do 4-ch lub 5-ciu tygodni, dawać młodym indyczętom jadło z samém mlékiem, potém dodawać do niego można nieco serwatki, a nawet w jéj niedostatku czystej wody; przyzwyczaiwszy tak stopniami, nakoniec zupełnie mléko ująć można, tylko należy trawę dobrze wymiesić rękoma z wodą lub serwatką, takim sposobem jak się zwyczajnie chléb w dzieży miesi.

Wysypywanie się korali. Środki zaradcze w téj słabości. Jak urządzać żerdki dla indycząt. — Piasek im jest potrzebny.

Indyczęta najsłabszémi są do wysypania się korali, co nie wcześniéj przypada jak w 6 lub 8 tygodni po ich wylęgnieniu. Skoro się ten czas zbliża, a główki ich czerwienieć poczną, dają się im do jedzenia krupy, czyli kwiat z nasieniem szczawiu końskiego (Lapata acuta), których w trzeciéj części się dodaje do ich jadła zwyczajnego[3]. Oprócz tego, do jadła sypać, na garniec jego, łyżkę siarki, i tém dwa razy w dzień karmić aż nim się korale zupełnie nie wysypą. Wtenczas już indyczęta przebyły najkrytyczniejszy swój peryod, i odtąd już mniej są czułe na zimno, słoty i zmianę jadła. Można już je wówczas trzymać na noc nie koniecznie w izbie, lecz w szopie jakiéj lub chlewku dobrze oczyszczonym, gdzie się im co kilka dni świéżą podścieła słomę, a dawniejsza za każdą razą starannie się uprząta. — Lubią one zwykle siadać na żerdkach; przeto jedne umocować na łokieć od ziemi, drugie nieco wyżéj; ale nadto wysoko urządzać ich nie trzeba, gdyż indyki zlatując z nich, odbijają sobie niekiedy piersi. Myć te żerdki i oczyszczać często należy, gdyż jak się to już nie raz powiedziało: wszelka nieczystość i zaduch nadzwyczajnie im szkodzi[4]. — Indyki lubią, a nawet dla zdrowia potrzebują tarzać się czyli jak mówią kąpać w piasku, trzeba więc aby w blizkości kurników podostatkiem go miały na dziedzińcu nasypanego.

Po wysypaniu się korali czém się karmią indyki. — Wypędzanie na skoszone sianożęcie i na ścierniska. — Napój jak im wtenczas potrzebny.

Po wysypaniu się korali, można już dodawać do jadła: nać od kartofel, liście żółte spodnie kapusty i brukwi, sałatę w pęk idącą. i t. d. Zawsze jednak pokrzywy z jéj nasieniem i liściem dodawać należy i osypywać posiekane te trawy, choć trochą mąki jęczmiennéj lub otrębiami. — Przytém w czasie sianokosu, wyganiają. się na skoszone łąki, a w czasie żniwa na ścierniska i gumna, gdzie mnóstwo dla siebie znajdując ziarn uronionych, nie potrzebują nawet aby dla nich już przygotowano zwyczajne jadło; chyba go już tylko raz na dzień dać zrana dla rozmiękczenia żołądka opchanego suchym karmem. — Wody wówczas czystéj a świéżéj jak najwięcéj potrzebują, i tę im w naczyniach płaskich stawić zawsze należy w miejscach gdzie się pasają, lub przynajmniéj miejscach ich przytułku; gdyż inaczéj pozbawione napoju, zdychają lub przynajmniéj chorują.

Robaki, woreczki mrówczane i chrząszcze im się dają.

Indyki zjadają chciwie wszelkiego rodzaju robactwa i owady, od których się też tuczą i ukarmiają. Przeto młodym dawać można woreczki czyli jaja mrówczane, tudzież robaczki sztuczne na ten cel wyprowadzane. Starszym dają się chrząszcze, które w Maju i Czerwcu obsiadają całe niekiedy drzewa. Z tych otrzęsają się na podłożone u spodu płótna i zalewają wodą, aby się nierozpełzły; służą indykom za najposilniejszy i najbardziéj tuczący pokarm[5].

Zimowy karm, korzenie warzyw, miękiny. — Osypka, braha i słodziny.

Po Ś-tym Michale, gdy już nie ma traw, indyki karmią się bruczką, kartoflami, marchwią, rzepą, głąbiami kapusty, na surowo posiekanemi. Zimą zaś oprócz tych jarzyn, dają się im otłuczone w stępie i zaparzane gorącą wodą lub brahą wszelkiego rodzaju miękiny, oprócz gryczanéj, która im szkodzi, i jęczmienméj, któréj nie lubią jako za nadto kolącéj. Lniana najlepiéj je tuczy; dla tego póki staje, dodawać jéj część zawsze do grochowéj, żytniéj lub owsianéj; gdy już jéj niema, zastąpi jéj miejsce konopna, która też jest bardzo tuczącą; téj także dodawać należy do innych miękin. Trzeba tylko aby te miękiny były mocno ubite w stępie, i po zaparzeniu, przez kilka godzin pod nakryciem uprzały. — Jeżeli do tego użytą zostanie braha w stanie gęstym, wówczas nie koniecznie dodawać osypki; ale kiedy ta jest rzadką, lub gdy zamiast niéj ma się użyć prosto gorącéj wody, wtenczas należy dodawać osypki z poślad zmletych lub otrąb. Oprócz tego dają się indykom, gdzie są słodowiny i jak już mówiono, wszelkie ogrodowiny na surowo, posiekane lub parzone: gdyż to ptastwo bardzo lubi odmianę w jedzeniu. Od Bożego Narodzenia daje się osypka obfitsza i czyściejsza dla samic, a dla samców posypuje się oprócz tego ziarno pośladowe, tak jak o tém na początku wzmiankowałem.

Izby zimowe dla indyczek. — Zmiana samców.

W bardzo tylko silne mrozy, ulewne deszcze, śnieg i śrony, nie wypuszczają się indyki z izby lub chlewa; inaczéj niech sobie ciągle chodzą swobodnie po dziedzińcu i gumnie. Nadworne indyki, to jest te, które się na zarznięcie lub przedaż przeznaczają[6], trzymają się w chlewach od ostrych wiatrów północnych dobrze zabezpieczonych, zamszonych i obetkniętych po wszystkich szparach, wreszcie wysłanych, na spod końskim nawozem, a po wierzchu słomą suchą i często zmienianą. Płodowe zaś indyczki razem z samcami dla nich przeznaczonymi, koniecznie powinny się utrzymywać w izbie choć zlekka opalanéj, a jak najczyściéj utrzymanéj i wietrzonéj, bo gdy w chlewie nadto przemarzną i zaziębią sobie jajeczniki, albo się wcale nieść nie będą albo przynajnmiéj późno i nieobficie; a wiadomo, że tylko wcześne indyczęta pomyślnie się hodować dają[7]. — Dobrze jest samców na płód dostawać z innych coraz miejsc, inaczéj rassa coraz nikczemnieje, w reszcie całkiem się zwodzi.


Tuczenie indyków.
Miejsce w którem się trzymają. — Gałki tuczące indyka. — Miękina lniana je tuczy. — Inne pokarmy tuczące.

Zasadziwszy je w ciasném miejscu, tak aby chodzić swobdnie nie mogły, podesłanie ze słomy codziennie odmieniać; karmić zaś następnym sposobem: Mąkę owsianną i jęczmienną, biorąc po połowie, umiesić gęsto w wodzie lub mléku, porobić z tego ciasta gałki wielkości laskowego orzecha, a posuszywszy je moczyć w wodzie, umaczć każdą nieco w popiół i napychać niemi wole indyków, dając im ostróżnie, aby nie podusić ptaszków, po jednéj połykać 3 lub 4 razy w dzień powtarzać to karmienie. Woda świéża, często odmieniana stać ciągle dla nich powinna. W przeciągu mniéj trzech tygodni tym sposobem utuczy się indyk najdostateczniéj. — Nic jednak bardziéj nie rozkarmia tego ptastwa jak miękina lniana, a nawet konopna dodawana do innych i przez kilka godzin pod nakryciem gorącą wodą rozparzona. Wśród lata chrząszcze, jak się rzekło, strzęsane z drzew, tuczą bardzo indyki. — Dobrze jest także pokrzywę siekaną otrębiami lub mąką owsianną, albo jęczmienną osypywać, zamieszać i dawać naprzemian z innym karmem. Tém bardziéj się tém indyki rozkarmiać będą, jeśli się do téj mieszaniny doda: jaj na twardo ugotowanych i drobno usiekanych. Niektórzy napychają wole indykom grochem rozbrzękłym w słonéj wodzie, ale nie częściéj jednak to powtarzając, aż nim piérwéj zadany zupełnie się strawi. Rozumie się, że wody przytém obficie dawać należy. Wreszcie o utrzymywaniu tuczącego się ptastwa w stanie śpiącym, patrz pod artykułem o gęsiach; ten i do indyków zastosować się może.


O chorobach indyków i sposobie ich leczenia.
Odłączenie chorych od zdrowych.

We wszystkich chorobach indyków, trzeba naprzód chore od zdrowych odłączyć; bo się łacno jedne od drugich zarażają.

Gdy indyczęta są nudne i chore z niewiadoméj przyczyny.

Indyczęta młode, skoro tylko się zachmurzą w jakiémbądź cierpieniu niezrozumiałém, biorą się naprzetak i na nim podkurzają się z pod spodu łupinami od jaj, z których wyszły, a które się na ten koniec starannie w garnku przechowują. Podczas téj kuracyi, młode pisklęta nie wypuszczają się z izby przez dzień cały. Do jadła też dodaje się garść cébuli szczypioru (biorąc jéj tyle na raz na pół kopy indycząt). To się im przez dni 2 daje. Albo też jadło posypywać siarką, biorąc jéj na garniec jadła łyżkę pod strych. Obejrzeć też starannie należy, czy nie mają około kuperku niektórych piór krwią nabiegłych, te wyrwać trzeba. Można też smarować im nozdrza świéżém niesloném masłem, gdyż cierpienia te czasem pochodzą od katarowego zatkania nozdrzów gardła (przytém patrz niżéj): (kąpiel parowa).


Wolność żołądka u indycząt.
Pilność w śledzeniu téj choroby. — Środki zaradcze i lekarstwa.

Młode indyczęta, tylko co z jaj wylęgłe, nadzwyczaj są do téj choroby skłonne, a że ta jest bardzo niebezpieczną i zaraźliwą, trzeba się starać zaraz ją z początku przekrócić, skoro się tylko najmniejsze jéj ślady spostrzegą, chociażby na jednéj lub kilku sztukach. — Na ten koniec sypie się łyżka pieprzu tłuczonego na garniec zwyczajnego jadła, i póty się to powtarza aż choroba ustanie. Suchy przytém karm z zeszrotowanego owsa lub jęczmienia albo prosto z krup, jest także bardzo skutecznym: gdyż całą przyczyną téj choroby zdaje się być zbytek wodnistego, a mało suchego pokarmu. Gotować też można pszenne otrębie na gęstą papkę, która dobrze rozklejona na ciepło daje się indyczętom. Do wody wreszcie, co im służy za napój, wrzuca się kawałek albo zardzawiałego, albo też rozpalonego do czerwoności żelaza, a nawet żużle kowalskie, co im wzmacnia żołądki. Starym też służy przeciw téj chorobie, proszek z korzenia kurzego ziela (tormentilla) na koniec noża dany w jadle dwa lub trzy razy na dzień. Małym mniejszą się proporcyę daje. Chleb w wódce umaczany wzmacnia i ogrzewa im żołądki.


Zatwardzenie.
Przyczyny choroby. — Pokarmy leczące. — Powierzchowna ostróżność.

Jaja, twardo odgotowane lub zbyt suchy pokarm bywa najczęściéj przyczyną téj choroby, trzeba więc czas jakiś dostarczyć chorym sztukom wilgotnego, rozmiękczającego jadła. — Liście sałaty pokrajane są najskuteczniejszém przeciw téj chorobie lekarstwem, szczególnie jeśli się je rozwiedzie szumowinami od potraw (tylko nie kwaśnych) i zamieszawszy zlekka mąką żytnią lub jęczmienną zagotowywa się i daje ostudzone. — Zdarza się czasem, iż po biegunce, zalepiają się pióra około wychodku, co odchodzenie wyrzutów tamując o śmierć czasem przyprawia ptastwo; trzeba im przeto obciąć tak zlepione pierze. Jaja mrówczane służą przeciw zatwardzeniu.


Przemoknięcie lub przeziębienie.
Parowa kąpiel.

Po przemoknięciu lub przeziębieniu, indyczęta z razu bywają nudne i posępne, późniéj bez ratunku zdychają. Zapobiegając temu, trzeba rozpalonych kamieni nałożyć do wiadra, na nie nakładać żygawki pokrzywy i polewać ją wodą, a indyczęta w przetaku nakryte czém bardzo lekkim, trzymać przez parę minut nad tą parą, podkładając jednak bacznie rękę pod ten przetak, aby go, gdy się mocno gorąco uczuje podnieść wyżéj, iżby się pisklęta nie poparzyły. Po téj opcracyi przez dzień cały, nie wypuszczać ich z ciepłéj izby, pomoczywszy im przytém parę razy przez ten dzień nóżki w wódce. Nie szkodzi też dać połknąć po dwa ziarna pieprzu.


Kurcz i stężenie nóg.
Usunięcie szkodliwych przyczyn. — Lekarstwa.

Obie te choroby pochodzą zwykle albo z przeziębienia albo z nieochędóstwa w kurniku. Trzeba więc szkodliwe przyczyny usunąć, a tymczasem nogi im często smarować masłem niesoloném. — Do jadła zaś dodawać albo łyżkę w strych siarki na pół kopy indycząt, albo też garść szczypioru cebuli, i to im przez dwa dni dawać na czczo.


Nabieganie krwią piór.
Wyrywanie tych piór. — Napoje i jadła leczące.

W chorobach indyków tak starych, jako też małych, trzeba naprzód opatrzyć, czy nie nabrzękają i nie nachodzą im krwią pieńki czyli trzonki niektórych piór ogonowych lub u skrzydeł. Jeżeli się to okaże, trzeba im takowe niezdrowe pióra ostróżnie powyrywać; tylko nie wszystkie razem, ale częściowo przez kilka dni. — Za napój dawać im wtenczas, wodę przegotowaną z jęczmieniem z przydaniem nieco żużli kowalskich. Do jadła też na każdą starą sztukę dodać po sporéj szczypcie ruty i bylicy, na młodą przez połowę mniéj. Zaniedbawszy zaś wyrywanie tych piór, indyki a bardziéj młode, chorować i zdychać będą.


Puchnienie i obrzękłość głowy.
Zaraźliwość téj choroby, ostróżności względem tego. — Smarowanie głów. — Lekarstwa.

Choroba ta zaraźliwa, właściwa nie tylko indykom lecz i innemu ptastwu, pochodzi zawsze z nieochędóstwa i zaduchu w kurniku, takoż z wilgotnego i stęchłego pokarmu. Dla tego więc przewietrzanie, wymiatanie, mycie podług i kotuchów, żerdek nawet kuro-sadnych, nigdy się za nadto zalecać nie może. Po usunięciu naprzód wiadomych powodów zarazy, należy choremu ptastwu głowy oliwą smarować, język solą nacierać, do środka dawać po ząbku czosnku z masłem lub białym tłuszczem; a za napój wodę przegotowaną z trochę pieprzu. Przytém należy obejrzeć czy nie ma robactwa w głowie. — Można też głowy obmywać wodą, w któréj się jęczmień gotował, do jadła zaś dodawać po trochu ruty i bylicy siekanéj.


Robactwo w głowie.
Jak poznawać to robactwo. — Czém się ono niszczy.

Są to z początku maleńkie brunatne robaczki, które w kilka dni dochodzą do wielkości ziarnka kapusty lub rzepy rozchodzą się one do koła po główce i tak gryzą ptastwo iż to nudnieje i schnie, a niekiedy nawet dostawszy obrzękłości w głowie zdycha. — Lekarstem na to jest, albo sam tran rybi (warwol), albo po połowie z oliwą zapuszczony im na głowy, pod skrzydła i nad kadłubkiem. Trzeba takowy tran wcierać, aby dobrze przez pióra przesiąkł i do skóry doszedł, aby robactwo niezwłócznie wyginęło. Jeżeliby zaś to się nieokazało wraz skuteczném, należy do tego z tranu lub oliwy wsypać proszku z nasienia sabadyli[8]. Natarte takową maścią chore części nazajutrz trzeba zmyć wodą z jęczmieniem przegotowaną.

Indyki prawie tym samym chorobom podlegają co kury i tak samo się leczą. — Co szkodzi indykom.

Inne choroby indyków są prawie też same co kur; lekarstwa więc na nie znaleźć można pod art. o Kurach. — Szkodzi im pietruszka, migdały gorzkie i kawa. Prusaków wytrutych nigdy nie wyrzucać w miejsca gdzieby je indyki zjeść mogły, boby się tém potruły. Wyka groch żółty, bardzo są dla nich niestrawne, sałata w zbytniéj ilości do karmi przymieszana, sprawia indykom biegunkę śmiertelną. Gdziekolwiek się indyki hodują, starannie wyniszczać trzeba trawę cykutę (świnia wesz), gdyż je chciwie niekiedy jedzą pomimo tego, iż im nadzwyczajnie szkodzi, sprawując im zawrót i kręcenie głowy, czyli raczéj jakieś odurzenie do pijaństwa podobne. W razie jednak dopadnięcia jéj przez indyki, trzeba je poić oliwą, albo dawać im psi rumianek. Skorupki ślimakowe sprawują indykom gwałtowną biegunkę. W każdéj chorobie tych ptaków, które się nadzwyczajnie zarazy lękają, najgłówniejszą jest rzeczą aby natychmiast zdrowe od chorych odłączyć. Młodych zaś nigdy nie narazić na przemoknięcie i przeziębienie, wypędzając je piérwéj nim rosa lub wilgoć deszczowa obeschną od słońca. Kiedy bydło choruje na zarazę, zwykle wtedy i drób pada, skutek to często bywa téj saméj zarazy. Strzedz więc wtenczas należy, by drób nie chodził nigdzie śladami takiego bydła, ani też tykał się szczątków jego i gnoju.


O kurach.
O kurnikach.

Chcąc mieć kury zdrowe i płodne, trzeba im stawiać kurniki jasne, suche, obszerne na wschód słońca lub południe wystawione, a w których zimą choć z lekkaby się przepalało; wszelkie bowiem ptastwo przemarzłe w zimnych izbach lub chlewach, nie będzie niosło obficie, a tém mniéj wcześnie[9]. Kurniki te mają być opatrzone szczelną podłogą dla zabezpieczenia ptastwa od tchórzów, kun i łasic, oraz licznemi kurosadami wyższemi i niższemi, z których jednak żaden nie powinien być zbyt wysoko umieszczony, gdyż kury z takich zlatując, odbijają sobie piersi, od czego późniéj dostają suchot, albo jaja bez skorupy niosą. Kurosady te jeszcze powinny być kantowate, nie okrągłe; dla tego aby się śpiące kury lepiéj na nich utrzymać mogły. Dobrze jest co rok kurniki wapnem wybielać i dwa razy, a przynajmniéj raz w tydzień myć je i szorować należy, a izbę codziennie zamiataną piaskiem i żwirem wysypywać: a przytém kilka razy na dzień przewietrzać, koryto z wodą często odmienianą, ciągle w kurniku stać powinno. Podobne ochędóstwo niewątpliwie ochroni kury od wszelkiéj choroby i zarazy, przyspasabia je do większéj płodności, jakoteż do wcześniejszego niesienia się i wysiadywania kurcząt rannych i zdrowych. Szczególniéj jeśli przy tém wszystkim będzie się im dawać jadło i napoje nie zimne ale letnie, byleby wszakże nie gorące. W ostre tylko mrozy mają być kury zaparte w izbie; inaczéj choć około południa na 2 lub trzy godziny wypuszczać je na dwór należy; w odligi zaś po całych dniach wolno chodzić mogą: latem kury powinny mieć w bliskości kurnika, nasypany dla siebie piasek.

Ile kogutów zostawiać i w jakim wieku. — Ile kura jaj znosi. — Brakownie kur i kogutów.

Na 10, 12, a nawet 15 kur zostawuje się jednego koguta, który lepiéj aby był z pojedyńczym jak z podwójnym grzebieniem. W 10-m lub 12-m miesiącu kura nieść się poczyna; do 4-ch zaś ledwie lub 5-ciu lat zachowuje sposobność znoszenia dobrych jaj; kogut zaś do 4-ch tylko lat służyć na płód może. — Kury tak są płodne, iż cały się prawie rok niosą, tak iż jedna do 60-ciu, a nawet 80-ciu jaj znieść może. Jednak tak wielkiéj płodności za ogólną brać nie należy, gdyż inne mniéj daleko jaj znoszą; w ogóle wszakże na kurę, dobrze utrzymaną, od 50-ciu do 60-ciu jaj, liczyć można. Trzeba jednak zawsze aby była przykarmiana pośladami i inném jadłem niżéj opisaném, ale zawsze w tak umiarkowanej ilości, iżby nie zatyła; gdyż wówczas albo się całkiem nieść przestanie, albo wyrzucać będzie jaja tłuste, bez zarodków, z których się zgoła pisklęta nie wylęgną. — Dla utrzymania kurniku w dobrym stanie z 50 np. kur złożonego, co rok trzeba wybrakować 10 najstarszych, a zastąpić je tegorocznemi marcowemi lub kwietniowemi. Koguty zaś wszystkie razem się odmieniają, dla tego aby równość wieku i sił utrzymywała między niemi zgodę i pokój. Drugoletnie są najlepsze.

O zabieraniu jaj.

Ponieważ kury jaja swe byleby gdzie składają, trzeba więc je codziennie macać i zapierać te, co się znieść mają. Po kilku godzinach, te co się zniosły wypuszczają się na dwór, a jaja się chronią, w miejscu suchém, chłodném i ciemném. Jedno tylko najpierwiéj zniesone może pozostać w każdém gniezdzie, aby się tam chętniéj kury niosły, te należy zaraz naznaczyć węglem lub atramentem, aby późniéj się nie mylić i nie zabrać zamiast świeżego. Gdyby się kurom jaja nie zabierały, chciałyby siedzieć, zniosłszy ich kilkanaście, zabieranie zaś zmusza je do niesienia, częstokroć przez całe lato. Wybierać zaś trzeba jaja z gniazd parę razy w dzień, bo inaczéj kury jedna po drugiéj nieść się będą tam gdzie jest jaj więcéj, i ciągłem ich ogrzewaniem nadpsuć ich mogą.

O urządzeniu gniazd i liczbie podkładających się jaj.

Kura pokazuje chęć swą do siedzenia przez kwoktanie i przesiadywanie na gnieździe. Trzeba jéj przeto w miejscu ciemném i ustronném urządzić gniazdo w niewielkiéj krobie wysłanéj sianem[10], w którém zrobiwszy dołek, ułożyć w nim szczelnie i porządnie kilkanascie jaj które można na około otoczyć wieńcem ze słomy, dla tego aby się nie rozsuwały, i żeby się ciepło lepiéj w gniździe trzymało. Jeśli się kurę sadzi w zimnéj jeszcze porze, nie więcéj pod nią jaj kłaść trzeba, jak 13-cie, gdyż większéj liczby nie mogłaby dobrze objąć i ogrzać, lecz w czasie cieplejszym można jéj podłożyć od 15-tu do 17-tu. Posadziwszy kurę w gniździe, należy takowe zlekka przykryć deszczułką jaką, lub starym przetakiem i tak ją zostawić przez dwa lub trzy dni, spuszczając ją tylko czasem na krótki czas do jedzenia; późniéj można ją odkryć, gdyż zasiedziałych jaj pewno nie opuści. Tym zaś, coby do gniazda swego wracać nie chciały, w gnieździe jeść dawać trzeba, z ręki trochę jęczmieniu moczonego, konopi, pszenicy lub prosa. Pod indyczkę 25 a nawet 30 jaj kurzych podsypać można.

O wyborze jaj kładzionych pod kurę.

Ponieważ nie każde jaje zdatne jest do zalężenia, należy je przeto pilnie przeglądać przed słońcem lub świecą, odrzucając te z nich, które są nakrapiane białemi przczroczystemi kropkami, jakby były pokłute. Z takich bowiem, doświadczono, iż nigdy kurcze nie wyjdzie. Trzeba takoż uważać, aby jaja były ciężkie; bo takie tylko mają w sobie prawdziwy zarodek, co się najłatwiéj rozpozna pławiąc je w letniéj wodzie; lekkie pływające po wierzchu, jako niezdatne, mają być odrzucone, zostawując te tylko, co na dno opadną. Jaja nie powinny być starsze nad 3 tygodnie, wstrząsać ich i kłócić nigdy nie wypada. Z ostro-kończatych wychodzą kogutki, z okrągławych kokoszki.

Czém się karmi kura siedząca. — W półowie sidzenia przezierają się jaja.

Kura zwykła siedzieć na jajach od 19 do 21 dni. W czasie siedzenia powinna być dostatecznie karmioną jęczmieniem moczonym rozmaitemi pośladami lub okruchami chleba, ale nigdy odymającemi, a mało posilnemi pokarmami, jako kartoflami i t. d. Woda często powinna być zmienianą, izba wietrzoną, starannie umiatana i oczyszczana, również też gniazdo opatrywane w czasie gdy kura je opuszcza dla żéru, co się przytrafia raz na dzień zrana przez kwadrans. W czasie téj jéj niebytności, jaja powinne być płótnem lub czém inném ciepło okryte. — W 7-m lub 8-m dni po zasadzeniu kury, przezierają się znów jéj jaja przed słońcem lub świécą, i odrzucają się te, które są przezroczyste i światłe, równie też i te, co są całkiem ciemne: zostawiając te tylko, co do połowy będąc światłe, w drugiéj są ciemne, lub te co na wierzchu żółtka mają ciemny punkcik, te bowiem tylko są upłodnione i zarodek w sobie mają. Dobrze jest sadzić tegoż samego dnia razem kilka kur, aby po takiém wybrakowaniu jaj, dobre pod jedne podkładać, a pod te, pod które ich nie staje inne świeże podsypać.

Wychodzenie pisklat z jaj. — O przetrawieniu wol u piskląt. — Przepalanie i okadzanie izb.

Od dnia 19-go do 21-go trzeba już przeglądać, azali pisklęta nie poczynają się wykluwać. Silniejsze same sobie poradzą, jeżeli ich starka ani na chwilę nawet dla żéru nie upuści; kura bowiem może przez 2 dni ostatnie obejść się bez pokarmu, a jeśliby okazywała chęć jedzenia, lepiéj pokarmić ją na gnieździe; słabszym jednak, długo mordującym się, pisklętom, cokolwiek wykluwaniu się podpomagać należy, nadbijając zlekka łupinę jaja i nadłamując ją ostróżnie i po trochu około otworu przez pisklę już wydziobanego. — Te co wyszły z jaja i już oschły, usadzić natychmiast albo pod matkę do ciepło i miękko wysłanego gniazda, albo do garnka pierzem napełnionego i trzymać w ciepłém miejscu przynajmniéj przez jednę dobę nic im jeść nie dając, aż nim woli nie pozbędą. Przez ten jednak czas z parę razy wysadzać je na podłogę należy, a tymczasem pierze w garnku oczyścić i przewrócić, aby kurczęta w suchém i czystém siedziały. Jeśliby po 24 godzinach pisklęta jeszcze się okazywały ciężkie i nudne, trzeba je daléj bez jadła w garnku trzymać, aż póki przetrawiwszy wolę nie staną się lekkie i rzeźwe. Wtenczas się biorą na przetak i podkurzają łuską od jaj, z których wyszły. Izba w któréj wychodzą, i przez piérwsze dni się hodują kurczęta, powinna być koniecznie przepalaną choć zlekka. Okadzanie lawendą lub rozmarynem, broni kurczęta od rozmaitych chorób. Podesłanie ze słomy lub pakuł w piérwszych dniach koniecznie jest potrzebném.

Czém się karmią kurczęta nowo wylęgłe.

Pisklęta w piérwszych dniach karmią się jak najdrobniejszemi krupkami jęczmiennemi, dobrze rozmoczonemi w wodzie, lub proso. Niektóre gospodynie dają im jaja twardo ugotowane i posiekane, lecz pokarm ten służy tylko kurczętom w czasie biegunki (którą wstrzymuje), inaczéj zaś sprawić im może śmiertelne zatwardzenie. Szczypiórek zaś od trybulki lub cébuli w małéj ilości co tydzień do jadła przymieszany, od wielu ich chorób broni. Wodę ciągle zmienianą stawić im trzeba w płaskich naczyniach, w głębokich bowiem łatwoby się topić mogły. Strzedz pilnie aby starki nie zjadały kurczętom ich pokarmu, od czego ich zabezpieczając najlepiéj zrobić budkę z kołków tak gęsto podbitych, iżby się tylko kurczęta przez nie do posypanego tam żeru przecisnąć mogły.

Jak długo się pisklęta w izbie chowają i jak się oswajają z powietrzem. — Kurczęta po dwóch lub trzech tygodniach jak się karmią.

Jeżeli ciepło i pogoda na dworze, przez pięć tylko piérwszych dni trzymają się kurczęta w izbie ciepłéj, ale przewietrzanéj, a potém mogą się oswajać stopniowo z wolném powietrzem, zrazu na krótko tylko, ale często na dwór je wypuszczając, rozumie się kiedy ciepło i pogoda, a poźniéj kiedy pogoda sprzyja, niech ciągle na dworze zostają. W deszcz zaś trzymać je w izbie mającéj okno otwarte ale zakratowane, dla zabezpieczenia od wszelkich przypadków. Wypuszczając na dwór należy zastrzegać, aby nie lazły w bujną i gęstą trawę, gdzie przy obfitéj rosie lub wilgoci łatwoby mogły przemoknąć, zaziębić się, a późniéj chorować. Po dwóch tygodniach kurczęta poczynają się coraz mniéj karmić: gdyż chodząc po dworze znajdują nasionka traw i robaczki; jednak ponieważ jeszcze się same nie wyżywią, trzeba im niekiedy posypywać krupek i poślad. Gdy już w piórka porosną, karmią się razem ze staremi.

O łączeniu kilku gniazd pod jednę matkę lub pod kapłuna.

Jeżeli w jednym czasie z pod kilku kur wylęgają się kurczęta, natenczas można z pod 2-ch lub 3-ch pod jedną oddać starkę, dla tego aby uwolnione tamte od ich wodzenia drugi raz na jajach siadły, albo przynajmniéj się niosły. Trzy razy jednak raz po raz siedzieć kura nigdy nie powinna; nawet dwa razy zmuszaszać ją do tak ciężkiego i szkodliwego jéj zdrowiu obowiązku, już zdaje się okrucieństwem. Jeżeli indyczka siedziała na kurzych jajach, to wyszłe z pod niéj kurczęta takoż lepiéj przyłączyć do kury; dobrze jest także wyuczyć kapłuna aby je wodził, co łatwo daje uskutecznić pilnując się przepisu, jaki tu się podaje niżéj. Czy kura jednak czy kapłun wodzi kurczęta, zawsze lepiéj aby mniéj jak zbyt wiele piskląt pod sobą miały, gdyż je lepiéj okrywać i ogrzewać skrzydłami swemi potrafią. Mniejsze i większe stada kurcząt, razem się paść nie powinny, przewodniczki ich bowiem przez zazdrość się kłócą, i częstokroć kurczęta zabijają sobie wzajemnie.

Jesienią czém się żywią kury. — Zimowy pokarm dla nich; użyteczność pokrzywy suszonéj dla kur.
Gdy zboża zwożą do gumien, kury wtenczas obfity dla siebie żer znajdują wyszukując z łatwością wszędzie rozsypanych ziaren, i prócz napoju nie potrzebują już wtenczas innego z rąk pożywienia. — Zimą zaś daje im się kartofle gotowane, roztarte, ostudzone i nieco osypane otrębiami lub mletą niewiejką. Dla strawności nie źle jest przysypywać im trochę żerstwy lub żwiru do jadła. Miękiny wszelkie, oprócz gryczanéj i jęczmiennéj rozparzone brahą lub wodą pod nakryciem, zwyczajnym są dla nich pokarmem. — Sucha pokrzywa razem z nasieniem, dobrze usiekana i wodą rozparzona, a potém otrębiami lub mąką osypana, znacznie uspasabia kury do płodzenia się[11]. Trzeba więc jéj dobry zapas uzbierać wtedy, gdy jest z całém swém nasieniem i ususzoną w pęczkach na wolném powietrzu, tak zawieszonych, aby główkami służyły do góry, przechowywać pod strzechą, na poddaszu, lub lepiéj jeszcze naciśnięte w jakich kadziach nakrytych, aby pył do nich nie dochodził, i nasiona się nie wytrząsały. Oprócz tych pokarmów można jeszcze niosącym się kurom dawać w umiarkowanéj ilości, i to zrzadka, wszelkich niżéj podających się, a służących do tuczenia ich przypraw; dla tego zrzadka i w małéj ilości, że przetuczone nieść się nie będą.
Jak pozbawić kur, chęci siedzenia, jeśli ta nie jest prawdziwą lub potrzebną.

Są kury, które nie chcą czy tez nie mogą pilnie siedzieć na jajach, a tak często zlatując je oziębiają. Takich gniazdo należy z nią razem deską przykrywać aby w niém było ciemno. Daje się im także na gnieździe z ręki chleb zmoczony w wódce, grykę parzoną; lecz gdy to wszystko nie pomaga, lepiéj ją całkiem rzucić, aby się niosła znowu, a jaj pod siebie podsypanych marnie nie głumiła. Często się jednak zdarza, iż zdjęta z jaj czuje w sobie niejakąś chęć znowu siedzenia; trze się, przysiada, a tymczasem jaj nie znosi. Trzeba ją wówczas zlać wodą zimną, zamaczajac jéj po razy kilka tyłek w téj wodzie, a fałszywą chęć siedzenia pewno się jéj przez to odpędzi. Tegoż sposobu używa się dla każdéj, która nam się nie podoba do siedzenia. Uparte zamknąć trzeba pod wywrócone jakie naczynie, trzymać je tam w ciemności bez jadła i napoju; wypuszczone stracą chęć siedzenia i nieść się zaczną.

Jak zmusić kurę aby na jajach siedziała.

Chcąc zaś zmusić kurę aby na jajach siedziała, naprzód należy taką lepiéj i posilniéj karmić, dając jéj np. miękinę lnianą, gęsto gotowaną z niewiejką lub otrębiami: otrębie pszenne rozklejone dobrze i rozwiedzione mlékiem zsiadłém; konopie siemie gotowane i t. p. Skoro od użycia podobnych pokarmów, kura nieco się tuczyć pocznie, wnet nieść się przestanie, i chętnie zechce siedzieć na jajach, jeżeli mianowicie zechcemy powoli ją do tego przyzwyczajać, a to sadzając ją często w ciemném gnieździe na kilku tylko jajach, a nawet na gałkach miełu lub kamykach lekko ogrzanych. Na ten też koniec, niektóre gospodynie wyskubują im nieco pierza z podbrzusia i piersi, aby czując chłod w tych częściach, chętnie siedziały zwabione ciepłem kamyków: byleby tylko gdy te stygnąć poczną, cieplejszemi je coraz zastąpić. Skoro kura powoli zaczyna do siedzenia uwykać, postrzegłszy to, zaraz pod nią jaja się podkładają, a jéj saméj dla lepszéj pewności daje się chleba w wódce nieco namoczonego. Powiadają, że zadany jéj w jadle pomiot czyli bobki zajęcze, usposabia też ją do siedzenia. W początku Marca postępując podobnież z indyczką, łatwo się przyzwyczai siedzieć z razu na kamykach, a następnie na kurzych lub innych jajach. Kwokcząca kura, to jest ta, która okazuje chęć siedzenia, skoro będzie z jednego domu do drugiego przeniesioną, tak się niekiedy zbałamuci, iż potém siadać nie zechce, szczególniéj jeśli ją w téj drodze przez wodę przeniesiono. Dla tego przy tych przenosinach, trzeba aby ona pozostała choćby na dwóch lub trzech tylko jajach w króbce, i aby ta była w drodze zakrytą; po przyniesieniu zaś jeśliby siadać nie chciała, upoić ją chlebem w wódce zmoczonym, i przykryć w gnieździe deszczką, aby w ciemności została, a pewnie się osiedzi.

Kapłunienie kogutów. — Jaki się im pokarm wtenczas daje.

Kapłunienie kogutów powinno się odbywać w początkach miesiąca Września, kiedy upały zbyteczne ustały, a zimno się jeszcze czuć nie daje. Na rańszych i silniejszych kogutkach, mających już znaczne grzebyczki, lepiéj się operacya udaje, słabsze zaś i późniejsze, nie mające jeszcze 3-ch miesięcy, nie zawsze ją wytrzymują. Przystępując do operacyi, bierze się kogutka w obie ręce, a przyłożywszy mu skrzydła do boków, położyć go do góry brzuchem na stole miękko usłanym. Druga. zaś osoba wyskubawszy mu kilka piór z pachwin między udami, niedaleko kuperka; rozcina zręcznie brzytwą przy częściach rodzajnych, skórkę na parę cali, nie dotknąwszy ciała, i natychmiast wkłada w te przecięcie palec umaczany w oliwie, którym dobywa jąderka, nie raniąc wnętrzności; wtenczas włożyć w rankę malutki kawałeczek masła świeżego niesolonego, i skórę zaszyć prędko i wysmarować po wierzchu oliwą świéżą. Gdy się tak z obu stron zrobi, nożyczkami odcina się grzebyk i ostrogi i wszystkie rany smarują się oliwą i zasypują się popiołem z siana, jak najdelikatniéj przesianym. Potém trzymać je trzeba dni kilka w miejscu ciemném, raczéj zimniejszém, jak gorącém, ale wiatrom nieprzystępném. — Woda im się ciągle stawi czysta, a chłodna, za pokarm daje się ciasto z kwaśném mlekiém zarobione, nieco ziarna, i na przemiany miękisz od chleba naprzód w mléku rozmoczony, a późniéj w piwie, przez co się wzmocnią. Po trzech lub cztérech dniach wolniéj nieco chodzić mogą, jednak do zupełnego wygojenia ran, broniąc ich od much, lepiéj jest trzymać w ciemnéj izbie.

Pulardowanie kokoszek.

Chcąc kokoszki pulardować, trzeba to robić w porze oznaczonéj dla kogutków; obchodzenie się z niemi jest prawie te same co z tamtemi, to jest, iż przewróciwszy kurkę na stole do góry brzuszkiem, szuka się u niéj starannie między pachwinami przy końcu piersi, koło kuperka i części rodnych, guziczka wielkości ziarna grochu, który się wyciska przez rozciętą skórkę, a potém się odcina nożyczkami ostremi. Rankę zaś zasmarowywa się oliwą i zasypuje popiołem z siana. W parę dni odcinają się pulardom dla znaku podbródki, i równie się oliwą smarują i popiołem zasypują. Potém tak samo się utrzymują w suchém a chłodném i ciemném miejscu jak kapłuny, dając im też same chłodzące, a posilne pokarmy z mlékiem kwaśném.

Jak wyuczyć kapłuna aby wodził kurczęta.

Chcąc wyuczyć kapłuna aby kurczęta wodził, trzeba wybrać takiego, który by był duży, dobrze pierzem odziany; trzyma się go przez 2 lub 3 dni przywiązanego za nogę, niedaleko klatki, w któréj są kurczęta; gładzić go często przez ten czas ręką po grzbiecie, kurczętom zaś tuż koło niego jedzenie posypywać, powtarzając nad nim często «kwok, kwok, kwok», jako też inny głos używany przez matki dla ostrzeżenia piskląt, że im jakie niebezpieczeństwo zagraża, a który każdy łatwo naśladować może. Po 2-ch lub 3-ch dniach podobnéj nauki, coraz go bardziéj otaczać kurczętami, nie przestając powtarzać wyżéj wspomnianego odgłosu; a gdy się postrzeże, iż go przejmuje i naśladuje, a z kurczętami w zgodzie zostaje, wtenczas można mu już całkiem je oddać w opiekę. Jeśli jest jednak upartym, można mu dawać przez 3 dni co ranek, chleb moczony w wódce, aby go przyprowadzić do stanu niejakiego odurzenia; wyskubać mu przytém pióra z pod brzucha, a gołą skórę oparzyć pokrzywą żygawką; gdy go potém zamkną w ciemném miejscu z kurczętami, rad będzie, iż one cisnąc się pod niego jak pod matkę, łagodzą swym ruchem świerzb, który mu dokucza. Takim sposobem przywiąże się do nich i przyzwyczai, i pewno żadna kura troskliwiéj ich wodzić i staranniéj ochraniać nie będzie. Trzeba go tylko przyuczyć, aby nie odbierał jadła od kurcząt, i dla tego jeść mu osobno dawać, a gdy zaczyna bić kurczęta albo dzielić się tém, co dla nich jest posypaném, odganiać go zacinając rózgą; po kilku takich naukach i karach, ani się tknie tego, co kurczęta jedzą. Tak wyuczony kapłun przez lat kilka służyć może za wybornego przewodnika kurczętom.

Jakie kapłuny niezdatne są do wodzenia kurcząt.

NB. Jeśli się kapłun od początku uporczywie sroży na kurczęta, lepiéj go zbrakować nie zadając sobie próżnéj pracy w jego edukacyi, gdyż taki, zawsze będzie bił pisklęta; wybrać lepiéj innego łagodniejszego na jego miejsce.


Karmienie na kuchnię kur i kapłonów.
Urządzanie klatki w któréj się trzymają tuczące się kury. — Jakie pokarmy tuczą kury. — Miękina lniana. — Otrębie pszenne. — Mąka z żołędzi. — Groch słony. — Gałeczki z mąki. — Znaczenie kur późniéj biorących się do tuczenia.

Wszystkich razem kur karmić nie podobna i nie ma potrzeby; dosyć w miarę rozchodu po 15 1ub 20 na raz zasadzać. Na ten cel sadzi się je do klatki przezroczystéj, na nóżkach więcéj jak na pół łokcia od ziemi podniesionéj. W téj dno piaskiem świeżym czystym dwa razy na dzień powinno być wysypaném; wodę także w naczyniu, któregoby kury nie wywracały, dwa razy na dobę odmieniać należy. — Za pokarm daje się im co dwie godziny coraz inne jadło; to zaś stanowi oprócz wyżéj opisanych zwyczajnych dla kur pokarmów: 1) miękina lniana, oparzana, do któréj w czasie zaparzania, wrzuca się kilka napalonych kamyków. — 2) Otrębie pszenne również rozparzone i gęsto z mlékiem zsiadłém zamieszane. — 3) Mąka z żołędzi z otrębiami pszennemi i miękiną lnianą gotowaną na kaszę, z dodaniem nasienia pokrzywy. — 4) Groch nabrzękły w wodzie czystéj lub nieco zasolonéj, ten pokarm bardziéj nad inne tuczy ptastwo, a jeśliby go przyjmować dobrowolnie nie chciało, można nim gwałtem wole napychać, lecz w tém z ostrożnością należy postępować, aby ptastwa nie udławić; dla tego w miarę napychania w dziobek, należy ręką pociągać z góry ku dołowi po szyi ze spodu, aby tym sposobem ułatwić i przyśpieszyć połykanie. Tym samym sposobem dawane, dobre są gałeczki robione z ciasta z mąki jęczmiennéj po połowie z owsianą, wielkości grochu cukrowego, które wprzód ususzone, przy dawaniu rozmiękczają się czyli maczają w wodzie lub mléku i nieco się w popiół tarzają. Napchawszy w miarę wole kur temi gałeczkami (które one nawet dobrowolnie połykają), nie wcześniéj powtarzać to karmienie, aż pierwsze się strawi. Takim sposobem utrzymywane kury i kapłuny zawsze będą tłuste na kuchnie. Na miejscu zaś tych co się biorą na rozchod, zasadzając inne, należy je znaczyć, a to rozdzierając 1, 2, lub 3 i więcéj piór, stosownie do numeru pod którym się mają uważać; gdyż inaczéj późniéj zasadzone, mogą być wzięte piérwéj przed innemi, co się już dobrze utuczyły. O utrzymywającym się, dla utuczenia, ptastwem w stanie uśpienia, patrzeć pod art. o tuczeniu gęsi, który z wielkim pożytkiem i do kur się zastosować może.

O karmieniu młodego ptastwa robaczkami sztucznie wyprowadzonemi. — Inspekt na to jak się robi.

Nic bardziéj ptastwa nie tuczy, jak robaczki i owady, że zaś niepodobna ich zawsze dostać na zawołanie w obfitości, trzeba je przeto wyprowadzać i rozmnażać sposobami sztucznemi i forsowanemi. Na ten koniec robi się inspekt czyli rów deskami po bokach obłożony głęboki na łokieć, széroki na dwa, do niego nakłada się warstwami ziemia ogrodowa, zmieszana po połowie lub więcéj z tą, co się z inspektu przeszłorocznego wyrzuciła, polewa się świéżą krwią wołową i przesypuje choć małą ilością otrębiami. Po wierzchu polewa się tłustemi pomyjami kuchennemi, zakrywa się potém széroką deszczką, Po 2-ch dniach znowu się polewa pomyjami, a znajdą się pod deszczką robaczki, które się mnożyć i utrzymywać same przez się będą już przez całe lato. Każdego ranka i wieczora rzucać je razem z ziemią, zagarniając rydlówką młodemu ptastwu, które z chciwością pożerać je będzie. Ten rodzaj inspektu za każdym razem rzeczoną wyżéj deszczką przykrywać należy. W razie potrzeby dosypuje się ziemia ogrodowa i polewa się krwią i pomyjkami.


Kury stare jak się od młodych rozpoznają.

Jeśli łuskowata skóra na nogach u kury jest miękką i nieco wilgotnawą szarawo-białawego koloru, to niewątpliwie kura ta jest młoda. Jeśli zaś przeciwnie skóra ta jest czerwoniawa szorstko-twarda, jakby przeświecająca się po bokach, nakształt substancyi rogowéj, to znak pewny, że kura jest stara, a więc na kuchnię niezdatna.


Co kurom szkodzi?
Trucizny. — Ciąganie za ogon. — Zlatywanie z wysoka. — Pory w których młode kurczęta chorują. — Odłączanie chorych od zdrowych. — Okadzanie zarażonych kur. — Zarazy bydła wpływają na ptastwo.

Gorzkie migdały, pietruszka, fuzy od kawy i sama kawa trucizną są dla kur. — Ciąganie i targanie kur za ogon, bardzo dla nich jest szkodliwém; — równie też zlatywanie, a raczéj spadanie z wysokich żerdek kurosadnych, wreszcie klucie czyli dziobanie wszelkich skorup od jaj, szczególnie od własnych. — Młody drób dwóm szczególnie podpada chorobom, jednéj gdy pióra ogonowe wyrastać zaczynają, a drugiéj gdy się im grzebienie pokazują. — W jednym i drugim razie potrzebują ciepłego utrzymania, dobrego jadła i suchego kurnika, bo wtedy szczególnie wilgoć im szkodzi. Nie trzeba więc kurze z kurczętami dozwalać siadać na gołéj podłodze lub ziemi, ale w gnieździe ze słomy. — W każdéj chorobie chore ptastwo od zdrowego odłączać należy, gdyż zaraza szerzy się prędko w kurniku, po usunięciu choréj sztuki, wszelki ślad jéj bytności zaciera się i zamywa, a podłogę starannie czystym i suchym piaskiem zasypuje. — Kurnik się też często okadza czy octem czy też ziołami, jako lawendą, rozmarynem, bylicą i t. d. Zarazy też bydła rogatego komunikują się ptastwu, gdyż nieraz się zdarza, iż gdy bydło choruje, drób też zdycha; strzedz więc tedy należy, aby drób nie chodził nigdzie śladami takiego bydła, ani się tykał jego szczątków i gnoju.


Choroby kur.
Przyczyny choroby pipeć. — Jéj znaki. — Operacya. — Lekarstwa przeciw téj chorobie.

Pipeć, to jest stwardzenie nakształt rogu skóry na końcu języka. Dostają go kury z niedostatku pożywienia i braku czystego i świéżego napoju; takoż gdy jedzą na ciepło gotowane kartofle, lub gdy się im daje woda w nowych dębowych lub sosnowych naczyniach. Skoro się ta choroba objawi przez charkanie kury i nienaturalne jéj się odzywanie, gdy przytém ziarno upuszczać z dziobiu będzie nie mogąc go połknąć dla bolu, trzeba ostróżnie zdjąć jéj z języka ten narostek, igłą lub paznogciem, sam język śmietaną lub oliwą namaścić, i nie dać nic do picia lub jedzenia przez parę godzin. — Zmieszawszy zaś trochę popiołu, sadzy i pieprzu z masłem, dać jéj do jedzenia, lub kilka drobno ukrojonych kawałeczków słoniny utarzanych w antymonium crudum. Potém za napój dać macierzankę (origanum vulgaris) gotowaną w wodzie, lub cząber, albo wodę przegotowaną z zyndrą kowalską.

Skutki nie leczenia téj choroby.

Niekiedy samo nacieranie języka popiołem już niszczy pipeć, bez operacyi zdejmowania go. Nie zaradziwszy zaś téj chorobie, głowy kurom brzękną, one same chudną, wreszcie giną.


Lanie się kur, to jest znoszenie jaj bez skorupy twardéj.
Przyczyny choroby. — Sposoby jéj leczenia.

Przyczyny téj choroby są albo zbyt wysokie kurosady, z których zlatując kury się kaleczą, albo gdy przy nich nadto jest kogutów, i to starych i ciężkich. Trzeba więc te powody chorób usunąć, a leczyć tym sposobem, aby choréj kurze do jadła piasku i żerstwy dosypywać; takoż podprażywszy aż do koloru brunatnego jęczmienia w piecyku od kawy lub w patelni, dawać go jeść kurze, gorący, zrana na czczo, przytém wodę czystą do picia, a potém na 24 godzin zamknąć ją w piecu zimnym kaflowym, gdzie niech na popiele siedzi. To powtarzać przez dzień do 4-ch lub 5-ciu razy, a niekiedy za jednym lub dwóma razy choroba już przechodzi. Dają się jeszcze w téj chorobie jaja na twardo gotowane i ziele od porów.
Niosącym się z trudnością, wścibia się w tył ze trzy ziarnka zwyczajnéj kuchennéj soli, albo też ząbek czosnku.


O robactwie wszami zwaném.
Przyczyny choroby i sposoby ich usunięcia. — Lekarstwa.

Ten brud zapładza się od nieochędóztwa i zaduchu w kurnikach. Postrzegłszy to trzeba poczyścić, pozamiatać, a nawet zmyć i wyszorować podługi i kurosady; wsypać izbę piaskiem i ten często odmieniać, lub wyściełać ją paprocią świéżą albo też suszoną. Przewietrzać i przepalać tak aby się dym po izbie w części rozchodził, co nie szkodzi ptastwu, a niszczy owady. Smarować warwolem głowy, pod skrzydłami i nad kuperkiem, i to starannie wcierając aby wszędzie przesiękł; żeby ten był jeszcze skuteczniejszym, dodać do niego proszku z nasienia sabadyli; w niedostatku warwolu, tenże proszek miesza się z masłem lub oliwą. Zachować wszakże należy ostróżność, aby przy nacieraniu takowym proszkiem, ten się do oczu nie dostał; dla tego nazajutrz po wymoczeniu trzeba wodą ciepłą zmyć te miejsca, a zawsze ostróżnie około oczu. W potrzebie, powtarza się smarowanie i obmywanie, do kilku razy.


Pierzenie się.
Pokarmy w tym czasie jakie się dają. — Co kurom w téj chorobie szkodzi.

Jest to stan chorobliwy lubo naturalny, któremu corocznie każde ptastwo tak dzikie jak domowe podlega. W téj epoce potrzebują posilniejszego i obfitszego pożywienia, również pilniejszego około siebie dozoru i ochędóztwa, a pokarmów nieco rozgrzewających, jako to: proso, konopie i wszelkie ziarno[12]. Zimno szkodzi ptastwu w tym czasie, nie wypuszczać je przeto z kurnika zbyt rano, wieczorem też wcześniéj na grzędy spędzać trzeba, przynęcając je posypującemi się pośladami.

Jakie są przyczyny biegunki. — Lekarstwo wstrzymujące biegunkę.

Biegunka, pochodzi zazwyczaj ze zbytku wilgotnego, a niedostatku suchego pokarmu. Najprędzéj się leczy dawaniem przez dni kilka samego suchego pokarmu; jeśliby to nie pomogło, dosypuje się do jadła, a najlepiéj do przestudzonéj kaszy jęczmiennéj na spory koniec noża proszku z korzenia kurzego ziela (tormentilla) dwa lub trzykroć na dzień. — Dobrze też dawać pokarm z otrębi grochowych, zamieszany mąką jęczmienną. Do wody służącéj za napój rzuca się kawałek zardzawiałego żelaza, chleb w wódce umaczany takoż się daje w takim razie dla wzmocnienia i ogrzania żołądka. Przytém ciasto z mąki gryczanéj, szczypioru pietruszkowego i pokrzywy drobno posiekanéj, przydawszy jaj twardo odgotowanych i posiekanych. Jeleni róg utarty i winem zalany pomaga bardzo w téj chorobie, jeżeli się rano i wieczor po 7 kropel dawać będzie kurze w napoju.

Przyczyny sprawujące zatwardzenie. — Pokarmy leczące. — Lekarstwa.

Zatwardzenie pochodzi od jaj twardo ugotowanych, albo od zbyt suchego pokarmu, trzeba więc czas jakiś dostarczyć pokarmu wilgotnego, to jest z ziół i traw świéżych. — Szumowiny zbierane przy gotowaniu się potraw, byleby nie kwaśnych, po dodaniu nieco żytniéj lub jęczmiennéj mąki; takoż pokrajane liście sałaty; to wszystko niezbyt zagęszczając osypkę zagotować i dawać ostudzone, nim nie przyniesie pożądanego skutku. — Dla ulubionéj zaś lub gatunkowéj jakiéj kury, jeśliby to lekarstwo nie pomagało, można dodawać manny kalabryny do szumowin gotowanych z sałatą, i w tém maczany chleb dawać jéj do jedzenia. Bywa też czasem, iż po biegunce zlepiają się pióra około wychodka, co odchodzenie wrzutów tamując o śmierć przyprawia ptastwo; należy więc wtedy obciąć te zlepione pierze. Jaja mrówczane, służą też przeciw zatwardzeniu.
Czernienie grzebieni. W téj chorobie siedzą kury nudne i jeść nie chcą. Dawać im zielone liście od kapusty drobno usiekane i czosnek z masłem tłuczony.

Podkurzanie zachmurzonych kurcząt. — Inny środek leczący.

Kurczęta gdy poopuszczają skrzydła. W jakiejkolwiek dolegliwości małych kurcząt, trzeba je zaraz na przetaku podkurzyć skorupami od jaj, z których wyszły, a które na wszelki przypadek starannie w garnku w miejscu suchém przechowywać należy. Po téj operacyi przez dzień cały z izby ich nie wypuszczać. — Nozdrza można wysmarować masłem świéżém niesłoném, bo bywa czasem, iż ich cierpienia pochodzą z katarowego zatkania nozdrzów.

Przyczyny suchot. — Lekarstwa i pokarmy.

Suchoty. Ta choroba podpada często z niedozoru i braku pokarmu i nieochędóztwa. Usunąwszy więc te przyczyny, chore od zdrowych odłączyć; za jadło dawać jęczmień gotowany z dodaniem nieco posiekanéj pory, a za napój wodę w któréj moczona była ta roślina. Buraki też same lub ich liście można dawać na odmianę zamiast pory z jęczmieniem gotowanéj.

O zaraźliwości puchliny głowy. — Przyczyny jéj — Środki zaradcze. — Umywanie głów.

Puchlina głowy. Choroba ta sama z siebie zaraźliwa, nie tylko u kur lecz u wszelkiego ptastwa niebezpieczna, mianowicie dla indyków, co jéj łatwo od kur dostają, pochodzi z nieochędóstwa i zaduchu kurników, równie też od wilgoci i stęchłéj karmi. — Po usunięciu naprzód pomienionych przyczyn, należy im głowy oliwą mazać, język solą nacierać, do środka dawać po ząbku czosnku z masłem lub inną białą tłustością, wodę zaś do picia przegotowaną z trochą pieprzu. — Przytém nie zawadzi obejrzeć czy nie ma robactwa i brudu w głowach. — Jeżeli się znajdą na głowie guzy, obmywać takowe należy octem, w którym mokł pieprz i cébula.

Przyczyny stężenia nóg. — Środki zaradcze.
Nóg stężenie pochodzi od zimna i nieczystości w kurniku; usunąwszy więc te przyczyny, nogi często niesłoném masłem smarować, a obwinąwszy je szmatami témże masłem naprowadzonemi, trzymać kury w ciepłem miejscu.
Jak się przekonać o puchnieniu tułowia. — Jadła. — Operacya. — Zastrzeżenie od zimna.

Puchnienie tułowia czyli zapalenie kuperka. Gdy kura jeść nie chce, jest nudna i opuszcza skrzydła, trzeba obejrzeć czy nie puchnie jéj koniec kuperka. — W takim razie trzeba jéj dawać jadła rozmiękczające, gdyż zatwardzenie zazwyczaj poprzedza tę chorobę; liście sałaty z otrębiami jęczmiennemi i żyto w wodzie gotowane są dla niéj pokarmem najprzyzwoitszym. — Przytém gdy naryw dostatecznie dojrzeje, to jest oberwie, otwiera się go ostróżnie ostrym scyzorykiem, materya wyciska się najstaranniéj, ranka zaś wymywa się wodą ciepłą po połowie z octem lub wódką zmieszaną. — Na chłód wypuszczać wtenczas kur nie trzeba. — Taż choroba objawia się też czasem i na gardzieli w postaci twardych gruzołków, z któremi tak samo się obejść trzeba jak z wyżéj opisanemi. — Można te krosty zamiast rozrzynania ich, wypiekać rozpaloném żelazem.
Od zbytniéj tłustości kura nieść się przestaje. Jeśli nie chcemy jéj, dla pięknego gatunku lub innych przyczyn, przeznaczyć na kuchnię, to należy naprzód wyrwać jéj kilka piór z ogona, uszczuplić pokarmu, a dawać podostatkiem wody do picia.

Sposób oduczenia od szkodliwego nałogu. — Inny sposób równie skuteczny.

Kura gdy, sama jaja swe pożera. Aby ją z razu od tak szkodliwego nałogu odzwyczaić, należy upiec jajko na węglach do stwardnienia, upieczone poprzekalać w wielu miejscach i położyć póki jest gorące, przed kurą pod samym dziobem. Wnet chciwie się nań rzuci i pocznie dziobać, ale sparzywszy się zaniecha dalszéj ochoty. Powtórzyć to jeszcze z parę razy, a pewno się uleczy z tego nałogu. Niepoprawne w téj wadzie, należy na kuchnią skazywać, gdyż zjadają te nawet jaja na których w gniezdzie będą posadzone. — Niektórzy przedziurawiają jaje, wylewają z niego białek i żółtek, te rozczyniwszy gęsto z palonym gipsem, napełniają łupinę tą massą, i otwór zasklepiają woskiem: położywszy takie jaje w ciepłém miejscu, prędko wewnątrz zeschnie i stwardnieje. Wtenczas się, wkłada jajko do gniazda, a kura chciwie go dziobiąc, nadwerężać sobie dziob będzie dla zbytniéj twardości, i odzwyczai się niezawodnie od swego nałogu.

Zaraźliwość ślepnięcia kur. —Skutki téj zarazy. — Sposoby leczenia. — Pokarmy.

Ślepnięcie kur. Choroba ta gdy się wkradnie w kurnik, staje się bardzo zaraźliwą i zgubną, przyczyną jéj jest zadawniony katar; przetknąwszy więc kurze nozdrza cienkiém piórkiem, i nasmarowawszy je masłem, chore ptastwo odłączyć od zdrowego. — W téj zarazie, tworzy się u kur w nozdrzach zgniła materya, która się aż do oczu rozciąga, puchlina zaś bywa przytém tak silna, iż oczy niekiedy całkiem wysadza i dostawszy się do mozgów, kury zabija. — Chcąc z téj choroby uleczyć kurę, wcześnie jéj trzeba puchlinę tę przeciąć, i wybrać z niéj materyę malutką kościaną łopatką, przemyć potém ranę ciepłą wodą, do któréj tyle octu dodać, aby się lekki kwaseczek czuć dawał. To przemywanie często powtarzane może uleczyć kurę, którą należy trzymać w izbie, a nie na powietrzu. — Pokarmy dawać przytém posilne a chłodzące, jako to: ciasto z siekanéj sałaty, ugotowane z grubą żytnią lub jęczmienną mąką. Mléko też kwaśne same przez się lub dodane do jadła, bardzo im w tym razie służy.

Zapalenie oczu. Wziąwszy po równéj części wody z wódką, co rano i wieczor przemywać tém kurze oczy. Pożywienie zaś wtenczas dawać jéj rozwalniające, te same co w artykule o zatwardzeniu.
Jak się poznaje choroba. — Lekarstwo.

Żółtaczkę poznać można po żółtych oczach; w téj chorobie kury zaczynają się pierzyć nie we właściwéj porze; dla uleczenia ich, daje się im tylko siekana słata, buraki surowe, jarmuż lub liście młode kapusty, zmieszane z otrębiami i wodą.

Po czém się ta choroba poznaje. — Pokarmy leczące.

Ociężałość kur. Gdy siedzą nieruchome i słabe kury, mało jedzą, często kichają, należy im zaraz obciąć końce szponów i miejsca oberznięte wódką często zmaczać. — Za pokarm dawać im przez cały tydzień gotowany jęczmień, potém przez trzy dni oczyszczać je samemi liśćmi buraków, sałaty i jarmużu, potém jeszcze z parę dni posilać je czystém ziarnem; wtenczas łatwiéj już liczyć można na ich wyzdrowienie, byle w ciągu téj choroby nie dawać im rozgrzewających pokarmów, jako konopi i t d.


O Gęsiach.
Korzyść z hodowania gęsi. — Gdzie się hodowanie udaje.
Gęś jest jednym z najużyteczniejszych ptaków domowych, w niéj wszystko na użytek człowieka jest przydatném. Puch, pierze, mięso, tłustość, podroby wszystko to nam korzyść lub wygodę przynosi. Dla tego więc szczególniejszą uwagę na hodowanie i utrzymanie tego ptastwa zwrócić należy, tém bardziéj, iż żaden inny żywiół prócz kaczek tak mało kosztu i trudu w hodowaniu i utrzymaniu nie wymaga. — To jednak pewna, że gdzie nie ma innéj jak stojąca woda, i w blizkości nawet nie ma rzeki lub stawu, tam chowanie gęsi nigdy się nie uda, i wielkiego pożytku nie przyniesie.
Małéj ilości nie warto hodować.

Ptastwo to, gdy nie będzie ciągle pilnowaném, wielkie szkody w zbożu jako też łąkach zrządzić może; dla tego więc wielkiémi stadami tylko utrzymywać się powinny, ażeby przez ich wielość i spodziewane ztąd korzyści, wynagradzał się koszt utrzymania pastuszki.

Wychodzenie z jaj powinno być wczesne. — Izby do utrzymania gniazdowych gęsi przez zimę.

Gęsi bardziéj niż inne ptastwo, do pomyślnego hodowania się potrzebują rannego i wczesnego wyjścia na świat; późne bowiem rzadko kiedy wytrzymują chorobę lipcową, co dla starszych a zatém mocniejszych, nie tak jest straszném. — Płodowe jednak gęsi, jeśli przez zimę nie w opalonych izbach, ale w zimnych chlewach będą utrzymywane, tak przeziębną i przemrożą swoje jajeczniki, iż wtenczas ledwie zaczną znosić jaja, kiedy już gęsiętom czas byłoby z nich wychodzić. Niech więc każda gospodyni stara się mieć dla ptastwa izby ile możności, choć zlekka opalone, inaczéj nigdy pomyślnego skutku swych starań niech się nie spodziewa. Izby te jednak wietrzone i zamiatane po dwakroć codziennie być powinny, aby ciągle jak najochędóżniéj i bez zaduchu były utrzymane, i czystym suchym piaskiem często posypywane. Same gęsi nie powinny w nich ciągle być zaparte; owszem niech przez dzień cały chodzą po wolném powietrzu, po dziedzińcu i gumnie; byleby na noc miały ciepły przytułek.

Od pół zimy pokarmu posilniejszego potrzebują gęsiory, a nawet samice.

Od Bożego Narodzenia gęsi, a mianowicie samce, posilniéj nieco karmione być powinny, to jest, że do zwyczajnego jadła obfitszą i czyściejszą mają otrzymać osypkę; od Gromnic zaś prócz tego daje się im czysty owies w ziarnie[13]. Samice zaś tego w cale nie wymagają, gdyż zatyłe to źle zapłodzone jaja niosą.

Wybor płodowych gęsi, ich wiek.

Gęsie na plemię przeznaczone wybierać należy białe i rańsze, Nie powinny być młódsze nad dwa lata na trzecie; młódsze bowiem ani się nieść dobrze nie będą, ani pilnie siedzieć na jajach. A jako gęsi od innego drobiu są długowieczniejsze (gdyż wedle niektórych naturalistów do 50-ciu i 60-ciu lat żyją): tak też dłużéj od wszelkiego innego ptastwa, samice jedne i też same do płodu mogą być używane, tak, że jedna gęś do 8-miu, 10-ciu a nawet 12-tu lat na ten cel służyć może. Doświadczono zaś, że im jest starszą, tém na płód lepszą.

Ile gęsiorów potrzeba. — O rozpoznawaniu swych jaj przez gęsi. — O gniazdowém jaju, i o sposobie utrzymywania innych.
Na 6 do 8 gęsi, dosyć jednego gęsiora, który mając dwa lata skończone, jako do zapłodnienia już zdatny, do 5-ciu lat używanym być może. — Samica się niesie dwa razy do roku, rozpoznaje swe jaja, i dla tego dla każdéj osóbne gniazdo przeznaczyć należy, w którém gdy się raz zniesie, zawsze go już pilnować będzie. — Zostawiwszy więc jéj naznaczone piérwsze jaje gniazdowém zwane, inne wszystkie wraz po zniesieniu wybierać i poznaczone pod N. gniazda, gdzieś w chłodném i suchém miejscu przechowywać (byleby nie na lodzie).
Ile się jaj pod gęś podkłada, i jak. — Jak długo gęś siedzi na jajach.

Gdy już gęś przez noc w gnieździe zostaje, jest to znak niewątpliwy, że chce siedzieć; wtenczas podłożywazy pod nią własnych jéj choć w części, jaj od 13-tu do 15-tu, ułożyć je tak, aby szczélnie jedne przy drugich leżały. — Na nich siedzi ona zwykle przez 4 tygodnie; lecz już 26 dnia, trzeba gniazdo przejrzeć, czy się w którém jaju pisklę nie zakluło[14].

O dawaniu jadła siedzącym gęsiom.

Przez cały czas siedzenia na jajach, trzeba gęś karmić owsem lub jęczmieniem moczonym, w wodzie; wody też do picia obficie i często zmienianéj należy dostarczać. Jadło wcześnie przygotowane, najlepiéj dawać jéj na dworze na świéżém powietrzu, ażeby się choć przez krótki czas przewietrzyła dla zdrowia. Podczas tego, gniazdo prędko opatrzyć i oczyścić; gdyż równie jak każde inne ptastwo, gęś nie mniéj wielkiego około siebie wymaga ochędóztwa. Choruje ona zwykle i ginie niekiedy od jednego zaduchu i brudu.

Swieże powietrze jak jest potrzebném.

Izbę, w któréj to ptastwo siedzi, nie tylko wietrzyć, ale lepiéj przez cały dzień okna w niéj otworem trzymać, opatrzywszy tylko je wprzód kratą drewnianą, dla odwrócenia jakiego przypadku od źwierząt drapieżnych. Podłogę zamiatać, wysypując ją codzień świeżym piaskiem.

Kwiat lipowy podsypuje się do gniazda pod jaja. — Przeglądania jaj w połowie siedzenia. — O dopomagania pisklętom do wyjścia z jaj.

Gdy się w gnieździe, zwykle ze słomy usłaném, jaja pod gęś podkładają, trzeba pamiętać aby bezpośrednio pod nie podsypywać kwiatu lipcowego, który należy odświeżyć w połowie siedzenia, to jest we dwa tygodnie po zasadzeniu; to zaś ma uspasabiać młode gęsięta do przebycia lipcowéj choroby, co je w tym właśnie miesiącu w czasie kwitnienia lipy zwykła napastować. — W połowie też siedzenia, należy przejrzeć jaja przed słońcem lub świécą; z tych światłe zupełnie, i całkiem ciemne powyrzucać z gniazda, piérwsze jako nie mające w sobie zarodku, drugie, jako zamorki, zostawując te tylko, które każą się domyślać, iż mają w sobie zalężone gęsiątka, będac u góry jasne, u dołu zaś ciemne zupełnie. — Jeśliby wychodzenie z jaj przeciągnęło się jeszcze dni kilka po 26-m i 29 od zasadzenia; trzeba je niekiedy przemyć ciepłą wódką, co była nalaną na czosnek, z ostróżnością około tego postępując, aby do nadklutych już jaj wódka się nie zakradła. Przykładać też je należy do ucha; a gdy się wewnątrz jaja daje słyszeć kołatanie słabe i przestankowe, należy dopomodz wykluciu się pisklęcia przez ostróżce nadbicie skorupy; zdarza się bowiem, ze słabe piskle nie mając dość siły do przebicia twardéj niekiedy skorupy, zamiera w jaju.

O przetrawieniu wol. — O podkurzaniu skorupami od jaj. — Użycie klonowego soku dla piskląt nowo wylęgłych. — Pokarmy dla nich. — Ile się razy karmią pisklęta. — Jeśliby skrzydła opuszczały.

W ostatnich dniach siedzenia, matek ani na moment z gniazda nie spuszczać, karmiąc je na miejscu. Gdy gęsięta już wyjdą, wsadzać je do garnka z pierzem, w którem mają pozostać bez jadła przez dobę jednę lub dwie, według tego jak się wcześniéj lub późniéj woli pozbędą, co łatwo po tém się pozna, gdy się staną lekkie i rzeźwe. — W tym jednak przeciągu wyjmować je z garnka po kilka razy należy, oczyścić w nich starannie pierze, a pisklętom dać nieco nożki poprostować. — Gdy już wysiedzą swe wole gęsięta, wziąć je na przetak, przykryć czém lekkiém i zdołu podkurzyć skorupami od jaj, z których one wyszły, przestrzegając jednak pilnie, aby użyte do tego węgle nie czadziły, z powodu niedopalenia się lub zlania jaką tłustością, coby im mogło zaszkodzić. — Gdy dym ten cokolwiek owionie gęsięta, odkryć je, dać każdemu napić się cokolwiek klonowiku[15]; tymże klonowym sokiem, dodawszy do niego łyżkę lipcu lub patoki, natrzeć gęsiętom główki, nozdrza i dziobki, i nóżki weń zanurzyć, a podpuściwszy pod matkę karmić je z razu dobremi krupkami jęczmiennemi lub owsianemi, rozmoczonemi w wodzie; daje się im też chleb rozmoczony ten sam, co się piecze dla kaczek, takoż pokrzywa osypana mąką owsianą lub jęczmienną, lub otrębiami; daléj słodziny przetłuczone w stępie i rozmiękłe; jarka przemleta lub przetłuczona i t. p. — Niektórzy dają im groch przetłuczony i namokły, ale ten bardziéj jeszcze uspasabia je do chorob w czasie kwitnienia grochu zwykle je napastujących. Przytém kłaść kawałki świeżo zrzynanéj zielonéj darniny, a póki są jeszcze bardzo małe, lepiéj jest podrzucać im narwanego a często odmienianego pyrniczku lub runi żytniéj; bo siląc się zbytecznie rwaniem trawki z darniny, młode pisklęta, jeszcze słabe, nadwerężają sobie karczki. Wodę czystą dla napoju stawiać i tę im często odmieniać. Potém już można im dawać na przemian: siekaną pokrzywę z otrębiami lub niewiejką mletą, poślady jęczmienia, owsa lub jarki, opałki czyli zgoniny od wszelkich krup, karmiąc tém 3 razy w dzień, aż nim się nie wypierzą co zwykle we 4 tygodnie po urodzeniu następuje; w którym przeciągu czasu, będąc jeszcze słabe, powinny być posilniejszém jadłem wzmacniane. — Daje się wtedy także, oprócz wymienionych rzeczy, słodu jęczmiennego lub jarczanego, co wieczór trochę owsa lub jęczmienia szrotowanego; gdyby zaś poczęły skrzyda opuszczac, podkurzać je od czasu do czasu skorupami od jaj, z których wyszły, nie wypuszczając ich w ten dzień na dwór. Takoż służy im na podściel paproć, byleby była często zmienianą.

Oswajanie z powietrzem. — Zaziębienie szkodzi gęsiętom młodym, również i zaduch.

We trzy dni po wyjściu gęsiąt, gdy czas jest pogodny i piękny, a rosy nie ma na trawie, można zacząć wypuszczać je na krótko na wolne powietrze, oswoiwszy je z tém wprzódy w izbie przez otwarcie zakratowanych okien. W przeciwnym razie, jeśli dni są zimne i słotne, nie trzeba ich wypuszczać z izby, lecz trzymać je tam choćby cały tydzień i więcéj, byleby ta ciągle była wietrzoną i zamiataną — Od zaziębienia bowiem lub przemoknięcia, młode gęsięta dostają kurczu, od którego giną. — Upatrzywszy jednak cieplejszą i pogodniejszą porę, trzeba je choć na krótko wypuszczać z izby kilka razy na dzień. A że zaduchu nie znoszą, okna przez dzień cały powinny być otwarte. Ptaszki te są szczególnie czułe na zimno, póki są jeszcze w puchu i pierzem się nie okryją.

Starsze nawet gęsięta przykarmiać należy. — Co gęsiom szkodzi.

Młode gęsięta pasą się osóbno tylko z swemi matkami, nie łącząc ich z całém stadem, aż nim dobrze podrosną. Chociażby już same dla siebie żér znajdowały na trawie i wodzie, jednak trzeba jeszcze je z rosą 3 a póżniéj po 2 razy w dzień przykarmiać; zgłodniałe bowiem słabo się hodują, i byle od czego zdychają. — Należy się wystrzegać, aby nigdy gęsi nie puszczać na wody stojące, w których zazwyczaj są pijawki, które im w nozdrza włażąc często aż do mozgu im dochodzą, i śmierć sprawują. Ziele blokot (hyosciamus) bardzo dla nich jest szkodliwém; trzeba więc je niszczyć i wyrywać pierwiéj nim się gęsięta na dziedziniec wypuszczą, Pietruszka też i makowe ziele są dla nich trucizną; podobnież owad, co się zowie wszą rośliną, a z którego starannie oczyścić należy wszdlkie trawy dające się im na pokarm. Także przed deszczem i po nim wychodzą na powierzchnią ziemi glisty ziemne, na które młode gęsięta są bardzo łakome; lecz te robaki tak mają twarde życie, iż połknięte nawet wcale nie zamierają i często przegryzając wole lub wnętrzności gęsięcia, o śmierć je przyprawiają. Dla tego należy się wstrzymywać z wyganianiem w dżdżystą porę młodego ptastwa, szczególniéj na murawę, gdzie się zwykle najwięcéj wtenczas tych robaków czołga, na bitych drogach mniéj ich znaleźć można, niemi więc tylko przepędzać gęsięta na wodę należy. Gęsiom szkodzi tez dziobanie łupin od jaj, mianowicie od własnych, od tego bowiem powiadają, iż znoszą jaja bez łupin.

W Lipcu chorują gęsięta, jak ich więc utrzymywać w tym miesiącu.

Lipiec jest dla gęsiąt najtrudniejszym do przebycia miesiącem; w czasie właśnie samego kwitnienia lip, dostają one chorób i słabości, które szczególniéj późniéj wylęgłe, a przeto niedołężniejsze gęsięta napastują, tak, że niekiedy, aż do ostatniego wygubiają. Trzeba je więc w czasie tak dla nich krytycznym wzmacniać dobrym i posilnym pokarmem. Najzdrówszym wówczas dla nich pokarmem jest słód jarczany, a nawet sama jarka. — Podrzucają się im takie wtenczas całe łodygi z kwiatem lub nasionami gorczycy ogrodowéj, któréj gorycz posługuje do ich wzmocnienia. Oprócz tego, smarują im się i napuszczają oliwą uszka, a chlewy paprocią często ją odmieniając, wyścielają się. Zapach téj rośliny wzmacnia je i ochrania od owadu, wszami zwanego, co napadając na słabe jeszcze pisklęta, sprawia w nich świerzb i nudę nieznośną, bardzo je osłabiające. Postrzegłszy zaś iż brud ten napadł już gęsięta, trzeba w chlewku podwoić ochędóztwo, wywietrzać go pilnie i zamiatać, strzegąc od zaduchu i tchliny, a środki przeciw złemu niezwłócznie przedsięwziąć według rad, niżéj tu się podających.

W czasie żniwa jak się utuczają gęsie.

Po żniwie, kiedy w polu i gumnie gęsi dostateczną dla siebie znajdują paszę, nie trzeba już im dawać jeść w domu; a gdy się utuczą, obficie zewsząd ronioném ziarnem, kto ma podostatkiem gęsi, może coraz jakąś ich część odkłóć, na półgąski wędzone lub marynowane (chybaby ciepło zbytecznie temu się sprzeciwiało ), resztę zaś utuczać wedle podanych tu przepisów.

Wypuszczanie na ruń żytnią w późnéj, jesieni.

Późną jesienią gdy ziemia marznąć zacznie, gęsi puszczają się na ruń żytnią, która je dobrze posila, i przygotowywa do łatwego potém utuczenia. Gęsi w te tylko dni na ruń puszczać należy, kiedy ziemia jest umarzła, po mroźnéj nocy, inaczéj bowiem z ziemi wilgotnéj i miękkiéj wyrywają one źdźbła razem z korzonkami. Pomiot też wodnego ptastwa t. j. gęsi i kaczek, jako bardzo gorący i wypalający, być może iż zasiewom szkodzi; ponieważ jednak ptastwo to wypuszcza się na nie pod samą zimę, wielkie jest podobieństwo, iż złe jego skutki niszczą się przez mrozy.

Czém się gęsi karmią zimą.

Zostawione gęsi na zimę, karmi, się surową siekaną marchwią, rzepą, kartoflami, oraz głąbiami kapusty. Takoż miękinami, żytnią, grochową, a nawet gryczaną, dobrze oparzonemi brahą lub wodą gorącą, a pod nakryciem uprzałemi, a niewiejką zmletą osypanemi. Dają się im też opałki i wysiewki od wszelkich krup, słodowiny i gąszcz od brahy.

O podskubywaniu puchu. — Ile puchu z gęsi mieć można.

Niektórzy podskubują gęsiom wiosną i jesienią piersi, brzuch i wyższe części skrzydeł, z czego się zbiera, mianowicie przy liczném stadzie, znaczną ilość puchu, ale ja brzydząc się tém wszystkiém, cokolwiek przyczynia cierpień biednemu stworzeniu, nikomu tego robić nie radzę, ile że gęsi od tego chudnieją. — Przy kłuciu zaś gęsi z 10-ciu sztuk zwykle nie mniéj jak funt puchu się bierze, pierza zaś, nieskubanego funtów 4; chybaby gęsi zbyt późne były, źle hodowane i zagłodzone.


Choroby gęsi i lekarstwa na nie.
Srodek zapobiegający chorobom młodych gęsiąt przed dostaniem piór i skrzydeł.

Lekarstwa na niezrozumiale ich choroby. Środek ochraniający dla bardzo młodych gęsiąt, jest drobno usiekany czosnek, dodany do jadła, z kawałkiem kamfory zawiązany w starzynę, i trzymany w wodzie służącéj im za napój. To się im daje, póki nie dostaną piór i skrzydeł, a co się zwykle przeciąga aż do Lipca. Przytém nie szczędzi się im posilnéj karmi, i chlewy paprocią się wyściełają.

Lekarstwa na ich niemoc wśród lata.

Zdarza się często w śród lata upadek na gęsięta, któremu nawet przyczyny wynaleźć nie można. Wtenczas gotuje się w wodzie macierzanka (origanum vulgaris), ziele razem z kwiatem, ostudzone daje się do picia gęsiętom mianowicie na czczo.


Przeciw robactwu.
Przyczyny téj choroby i sposoby jéj usunięcia. — Czem się im głowy smarują. — Srodki przeciw muszkom nałażącym im do uszek. — Przeciw pijawkom włażącym do nozdrzów.

Ponieważ to plugastwo napada gęsi z samego najczęściéj zaduchu i nieochędóztwa, postrzegłszy więc to, trzeba podwoić starania około oczyszczenia chlewów, wywietrzenia i wymiatania ich, i posypywania suchym piaskiem, i wyściełania coraz świéżą paprocią. — Gęsiom zaś, czy gęsiętom smarować główki, pod skrzydłami i ponad kuperkiem, oliwą lub olejem lnianym po połowie z warwolem, dodając jeszcze do łyżki téj mieszaniny, 3 krople terpentynowego olejku. Tym się im nawet smarują uszka za pomocą piórka; gdyż w nie, szczególniéj około ś-go Jana nałażą czasem komary, muszki i inne owady, co gęsięta niezmiernie męczy. Bytność tych robaków poznaje się po tém: gdy gęsięta skrzydła opuszczają, szyje wyciągają i głową trzęsą, oraz jeść nie chcą. Wtenczas trzeba im tyle do uszu wpuszczać oliwy, żeby się nią prawie napełniły, a owad natychmiast wypłynie. — Zdarza się też, jak się wyżéj rzekło, iż niekiedy pijawki załażą gęsiętom, nawet starym gęsiom w nozdrza, tak że aż do mozgu dochodzą, od czego muszą ptaki te ginąć. W takiém zdarzeniu trzeba w nozdrza wsypać odrobinę miałkiéj soli, lub zapuścić w nie kilka kropel oliwy z warwolem i szpikanardowym olejkiem, tak jak tu wyżéj opisano, główkę też smarować tém samém, a pijawka wypaść może, i gęś ozdrowieje, jeśli tylko pijawka zadaleko do mozgu nie sięgnęła.


Od biegunki.
Przyczyny choroby. — Lekarstwa.

W Czerwcu i Lipcu dostają pospolicie gęsi biegunki od częstych deszczów, nieczystéj wody, owadów, i pjawek z nią połkniętych. W téj chorobie daje się im zyndra w wodzie; albo moczą się młode wyrostki i gałązki sosnowe lub jodłowe w wodzie, i ta im się daje za napój. Popiół też od tytuniu, posypany na ich karm, dobrze im w tém stuży. Proszek z korzenia kurzego ziela (Tyrmentilla) dzierwianką u pospólstwa zwanego, nakoniec noża w jadle 2 lub 3 razy na dzień dawany, prędko uśmierza tę chorobę.


W lipcowéj chorobie.
Środki zaradcze.

Paprocią wyściełać chlewki, oliwą głowy smarować, tęż do uszu zapuszczać, wreszcie podkurzać niekiedy skorupami od jaj, z których wyszły, i podrzucać im całe krzaki gorczycy z jéj nasionami i liśćmi.


Tuczenie gęsi.
Czas zasadzania gęsi. — Przed mrozami przygotowanie do karmienia.

Ptaki te nigdy nie mogą być w ciepły czas dobrze utuczone, gdyż transpirując muszą tracić znaczną część swéj tłustości, ztąd-to u naszych gospodyń przesąd: iż gęś nigdy się nie ukarmi póki lodu nie sksztuje. — Póki więc mrozy nie nastaną, gęsi karmią się marchwią surową drobno usiekaną, a w niedostatku brukwią i kartoflami podobnież przygotowanemi. Na odmianę dają się im wszelkiego rodzaju miękiny, brahą lub wodą gorącą rozparzone: takoż kartofle gotowane utarte i osypane jaką niewiejką. Wypuszcza się je oprócz tego późną jesienią, gdy ziemia zamarznie, na ruń żytnią, która je tak dobrze tuczy, że niektórzy je zaraz z runi odkoływają na półgęski.

Urządzenie chlewków do karmienia. — Tuczenie gęsi w stanie uśpienia ciągłego.

Właściwe tuczenie na tém zależy, iż w Listopadzie lub Grudniu, gęsi zasadzają się w miejscu ciemném a suchém i czystém, bez zaduchu, gdzieby się im zwyczajna ze słomy podściełka często odmieniała[16]. Przed niemi umocowywa się drabina, przez którą same wyleźć nie mogąc, głowy swe tylko wysuwać do jadła i napoju mogłyby wygodnie. Przez szczeble téj drabiny przesuwają się deszczułki, którémi się każda gęś jedna od drugiéj przedziela, tak aby ani chodzić, ani się nawet obrócić nie mogła, tylko siedzieć lub stać na miękkiéj, suchéj i czystéj zawsze podściełce. — W Niemczech urządzają dla tuczącego się ptastwa gradusy z osobną dla każej sztuki przegródką, tak żeby wszystkie jedném światłem mogły być oświecone, a które się wnosi z latarnią co dwie godziny na kwadrans; ptastwo, które spało w ciemności przebudza się nagle i z chciwością chwyta podany mu pokarm. Wracająca ciemność znowu je usypia, a nanowo wniesione światło ocuca je ze świéżym apetytem. Trzeba tylko aby jadło za każdym razem przyjęte było, gdyż w przeciwnym razie ptastwo łatwo do niego nabiera wstrętu. W jadle tém znowu trzeba zaprowadzić jakąś koléj, gdyż jeden i ten sam ciągle pokarm sprzykrzy się wreszcie ptastwu, które nie tak chciwie biorąc się do żeru, pomału się też będzie tuczyło.

O użyciu owsa do tuczenia gęsi. — Jarzyny i miękiny. — Napój. — Słodziny. — Ile czasu trzeba do utuczenia. — Groch tuczy bardzo gęsi. — Jeszcze o napoju. — Węgle służą tuczącym się gęsiom.

U nas pospolicie ukarmiają gęsi samym tylko moczonym owsem, licząc go po szestnastce, czyli po gar. 9 na sztukę. Wszakże trzymając się systematu oszczędzania ile możności ziarna, dwóma a najwięcéj trzema garncami owsa udaje się niekiedy wcale nie źle utuczyć gęsi: a to dając im na przemian, jak wyżéj powiedziano, siekane jarzyny surowe, a mianowicie marchew, miękiny wszelkiego rodzaju, mianowicie lniane, dobrze rozparzone[17], kartofle zgotowane roztarte i osypane niewiejką lub otrębiami, i t. d. — trzeba tylko dostarczać gęsiom coraz świeżéj wody; do któréj, dla strawności dosypuje się trochę piasku lub tłuczonéj cegły. — Gdzie są słodziny, te wyśmienicie mogą zastąpić owies, jeżeli będą zawsze dobrze rozparzone. — Dni 9, 12, a najwięcéj 2 tygodnie dostateczne są do należytego utuczenia tym sposobem gęsi na wyborne półgęski, marynowane lub wędzone. — Groch namoczony w ciepłéj, zasolonéj nieco wodzie (biorąc na ten cel taki, co jest niezdatny do kuchni, to jest poślady), nadzwyczajnie utucza gęsi; należy tylko mieć baczność aby to namaczanie nie było zadługiém, gdyz w takiém razie mógły nabrać kwasu, szkodliwego gęsiom. — Woda coraz zmieniana, przy tém jadle ustawicznie ma być dostarczną gęsiom, dobrze nawet aby ciągle stała przed drabiną. Niektórzy w niéj codzień odgaszają rozżarzone węgle od czego gęsiom ma bardziéj jeszcze rozbrzękać wątroba, jak od grochu słonego[18]. — Węgle nawet dają się im tarte w grudki, które one dla strawności z upodobaniem połykają.

Jak u nas Żydzi rozkarmiają nadzwyczajnie swe gęsi na szmelec.

Żydzi litewscy, mało używając masła, bardzo są łakomi na tłustość czyli szmelec gęsi; dla tego ukarmiając dla sieble gęsi, mają zwyczaj roztuczać je do tego stopnia, iż każda sztuka więcéj niż po pół garnca szmalcu im daje. W prawdzie dla otrzymania takiéj ilości tłuszczu, całą z niéj tłustość odzierają, nawet skóry, jak u nas, nie zostawując na gęsi. Ukarmienie to jednak nadzwyczajne, czyni się samym tylko grochem lub bobem, bez soli nawet rozmoczonym. Dla zamierzonego ukarmiania zwykle upotrzebiają po szesnastce tego ziarna na sztukę.

Mléko z mąką tuczy gęsi.

Niektórzy miasto czystéj wody przyrządzają dla karmiących się gęsi napój następny: do wrzącéj wody sypią nieco żytniéj razowéj mąki, którą dobrze rozkłócić należy po ostygnieniu dodaje się do téj polewki mléka zsiadłego lub maślanki. Jam jednak tego nie probowała u siebie.

Przestroga dla kupujących gęsi na ukarmienie.

Kto nie hodując u siebie gęsi, na stronie je kupuje dla zakarmiania, niechże ma to na baczności, aby je nabyć z jednego gniazda, gdyż jeśli się z różnych miejsc gęsie zbierają, przez nienawiść i nieustanne waśnie, chudnieć i marnieć będą, pomimo najstaranniejszego utrzymania. Chybaby, jak się wyżéj rzekło, do zakarmiania ich użyty był sposób zasadzania w przegrodach po osóbno, tak, że jedna drugiéj nie może zaczepiać, jednak i w takim razie, głosem jedna drugą rozdrażniają.


O Kaczkach.
O potrzebie pilnego pasienia kaczek. — O małym koszcie w hodowaniu kaczek.

Kaczki równie jak gęsi powinny być pilnie pasione i strzeżone, gdyż wielkie szkody czynić zwykły w zbożu i sianożęciach; równie też jak piérwsze bez wody żywéj obejść się nie mogą, w niéj dla siebie najwięcéj i najwłaściwszego pożywienia znajdując. — Chowanie ich wielki pożytek przynosi; taniéj je bowiem niż gęsi utrzymac można; bo skoro tylko cokolwiek się podhodują same już się żywią na wodzie, i bez braku pożerają wszystko, cokolwiek im się do zjedzenia nawinie.

O potrzebie utrzymywania w cieple przez zimę nasadnych kaczek. — Od Lutego trzeba je posilniéj karmić. — Ile kaczorów potrzeba. — O odbieraniu i przechowywaniu jaj. — O wsadzaniu kaczek do tychże samych zawsze kotuchów dla zniesienia się. — Ile się jaj pod kaczkę podkłada, i ostróżnościach jakie zachować trzeba dla zmuszenia jéj do pilnego siedzenia. — Przeglądanie jaj w połowie siedzenia. Dym tytuniu spędza kaczki z gniazd.

Ażeby młode kaczęta pomyślnie się hodowały, trzeba aby wcześnie z jaj wyszły; to jednak nigdy nie nastąpi, jeśli stare nasadne kaczki w zimnych chlewach trzymane zaziębą sobie nosze. — Trzeba też w Styczniu i w Lutym obficiéj zacząć je karmić, a szczególniéj samce, aby w nich prędzéj pobudzić popęd. Kaczki od roku do 4-ch tylko służyć mogą na plemie. — Na 10 lub najwięcej 12 kaczek potrzeba jednego kaczora. Samica nieść się poczyna w Marcu, a znosi jaj 30 i więcéj. Żeby tych jaj byle gdzie nie rozrzucały znosząc je po różnych miejscach, trzeba kaczki codziennie macać i nie wypuszczać z izby lub chlewka, póki jaj w gnieździe nie złożą; zkąd jeśli się będą jaja codziennie przenosiły na miejsce chłodniejsze, kaczki nieźmiernie długo nieść się będą, co wszakże może opóźnić wysiedzenie piskląt. A że niechętnie na cudzych jajach siadają, trzeba każdą kaczkę, która jest z jajkiem, wsadzać zawsze wedle znaków na jéj piórach do odpowiedniego katucha czyli gniazda (obacz wyżéj znaczenie indyczek), w którém niech się niesie obok gniazdowego zwyczajnym sposobem atramentem znaczonego jaja, a potém w niémże siedzi. Pod jednę kaczkę od 15 do 17 jaj się podsypuje; siedzi na nich przez dni 28, ale że te ptaki dla swéj żarłoczności często gniazdo opuszczają, i przez to ostudzają opuszczone jaja, trzeba je starannie w gniezdzie deską z wierzchu przykrywać, izby w któréj siedzą, nigdy otworem nie zostawiać, a jadła i napoju podostatkiem, przynajmniéj dwa razy na dzień dostarczać tuż przy gniezdzie, — W połowie siedzenia, przeglądają się jaja przed słońcem lub świecą i te tylko, które do połowy są ciemne, jako zapłodnione, zostawują się pod kaczką, a światłe, jako niezalężone, wyrzucają się precz z gniazda, gdyż napróżnoby tylko w niém miejsce zabierały[19]. Dym od tytuniu lub fajki mógłby je całkiem z gniazda spędzić, trzeba więc aby nigdy do ptaszkarni nie zachodził.

O wysiadywaniu wol młodych piskląt. — Czém się karmią nowo wylęgłe.

Po wyjściu z jaj, młode kaczęta, jak inne ptastwo, powinne wolę wysiedzieć. Pod matką w ciepłém gnieździe, lub w garnku napełnionym pierzem, przynajmniéj przez jedną dobę, bez jadła. Potém je podkurzyć w przetaku łuską od jaj, z których wyszły, nad dobrze przepalonemi i nieczadzącemi węglami. Jeżeli kaczęta okażą się lekkie i rzeźwe, puścić je na podłogę dla jedzenia. — Piérwszych dni karmią się krupkami jęczmiennemi rozmiękczonemi w wodzie, jajami drobno usiekanemi, a najlepiéj chlebem, równie rozmoczonym.

Izba w któréj się utrzymują. — Oswajanie z powietrzem. — Co szkodzi kaczętom i czego potrzebują do pomyślnego hodowania się. — Kiedy się na wodę puszczają.

Kilka dni piérwszych, trzymać należy kaczęta w izbie, ciepłéj dobrze przewietrzonéj, suchym piaskiem wysypanéj i codziennie zamiatanéj, potém jeśli ciepło i pogoda po temu, zacząć je oswajać z powietrzem, a wreszcie całe już dni na trawie i wodzie trzymać. — Jeżeli zaś chłody wielkie i dżdże panują, zatrzymują się w izbie, tylko w upatrzone pogodne chwile wyganiają się kaczęta na dwór. Póki są jeszcze w puchu bez pierza, jak wszytkie pisklęta, lękają się przeziębienia i zamoczenia się, świéżego jednak powietrza bardzo potrzebują, bo brud i zaduch równie im jak innym szkodzi. Okna więc opatrzone kratami, ciągle otworem należy trzymać w izbie, w któréj kaczęta siedzą. — Na wodę się puszczają młode pisklęta nie prędzéj aż we dwa tygodnie po wyjściu z jaj, jeśli ciepło i pogoda służą, a zaś ledwo we trzy lub cztéry, kiedy zimna i słoty panują, od przeziębienia bowiem giną i zdychają.

Po wiele się razy karmią kaczęta stosownie do wieku.

Póki kaczęta są jeszcze małe, należy je 4-ry razy w dzień karmić; gdy zaś już uzwyczają się do wody i w niéj żér dla siebie znajdować poczną, coraz mniéj i rzadziéj żywność im dawać można. W Lipcu jednak, kiedy równie jak gęsięta i one są słabe, wzmacniać je należy obfitszym i posilniejszym pokarmem; równie też gdy się im pióra wystrzygają, a co się około czwartego tygodnia, po wyjściu z jaj, zwykle dziać poczyna.

Dwu tygodniowe kaczęta czém się karmią. — Po 6-ciu tygodniach zmiana pokarmu.

W piérwszych dwóch tygodniach, jak już mówiono, karmią kaczęta czystym rozmoczonym chlebem; potém się dla nich piecze osóbny puchowy, to jest z miękiną właściwą mlety, z przydatkiem szatrowin i otrębi żytnich, posiei od krup wszelkich, nawet gryczanych, wreście niewiejki owsianéj i t. p.[20]. Chleb ten dobrze wypieczony, a potém w wodzie rozmoczony, daje się kaczętom do 6-ciu tygodni. — Potém już się je karmi pokrzywą siekaną, osypywaną otrębiami lub mąką jakąkolwiek.

Po 8-miu tygodniach ile razy i jak się karmią kaczęta.

Gdzie są żołędzie, te się im dają siekane z trawą; słodziny są także wybornym dla nich pokarmem. — Po ośmiu tygodniach raz się już tylko lub dwa na dzień karmią, trawą siekaną i osypywaną niewiejką, i to jedynie aby nie dziczały i znały dom, w którym się hodują. Wtenczas już oprócz pokrzywy, daje się im lebioda, podróżnik, oset, sałata w pęk idąca, kartoflanik czyli nać od kartofel, i liście kapusty.

Ukarmianie się kacząt na rżysku i runi. — Jak przechować świéże kaczki do pół zimy bez solenia. — Czém się ukarmiają kaczki do solenia przeznaczone.
W jesieni, gdy się na rżysku a potém na runi żytniéj utuczą mażna je wraz rznąć i solić w małych pakówkach[21]. Inne się nie rzną, ale karki się im tylko silnie skręcają i zawieszają się tak za szyje na kołkach w lodowni nieskubane i niepatroszone. — Można być pewnym iż tym sposobem bez zepsucia się do pół zimy, to jest do Bożego Narodzenia przechowywać się mogą do użycia na kuchnię. — Chcąc kaczki mieć tłuściejsze, podkarmić je nieco, tak jak gęsi, marchwią surową siekaną lub inną jarzyną.
Karm zimowy dla kaczek. — Utrzymanie płodnych przez zimę. – Chlewki dla nadwornych kaczek.

Płodowe kaczki i te co się do późniejszego użycia zostawują, karmią się jak gęsi miękiną żytnią, owsianą i grochową, rozparzonemi brahą lub wodą pod nakryciem przez godzin kilka zostającemi, słodzinami, opałkami od krup wszelkich; wreszcie wszelkiemi jarzynami, a mianowicie kartoflą, surowo usiekanemi. Wody czystéj obficie dostarczać im należy; inaczéj zdychać będą od stwardnienia gardziela. W reszcie na dworze tak długo zostawać, ile im się podoba. — Płodowe tylko na noc zamykane być mają w izbach opalonych, czysto utrzymywanych i ciągle wietrzonych. — Te zaś, co się na późniejszy użytek zachowują, mogą być zapierane w chlewkach dobrze opatrzonych, mchem obetkniętych, czysto utrzymanych i wyściełanych słomą suchą, często odmienianą. Wietrzenie codzienne tych chlewków jest koniecznie potrzebne, aby w nich zaduchu nie było; a że kaczki są łagodne, między sobą niewaśniące się, mogą się przeto razem w ogromnych stadach mieścić.

O chorobach kaczych.

Kaczki, co ze swéj natury mają tyle podobieństwa do gęsi, podobnież jak tamte w chorobach swych, które jednak zbyt rzadkie, leczone być mają: bo chociaż w mniejszym stopniu, jednostajnym wszakże cierpieniom podlegają.


Tuczenie kaczek.
Słodziny. — Miękiny. —Jarzyny. — Groch, słony rozbrzękły. O tuczenu w, stanie uśpienia.

Kaczki ukarmiają się dobrze w przeciągu dni 14-stu, jeżeli siedząc w ciasném ciemném miejscu, jak się o gęsiach mówiło, będą karmione słodzinami w wodzie namoczonemi; — miękiną lnianą gorącą wodą przez kilka godzin pod nakryciem rozparzoną, i niewiejką jaką lub otrębiami osypaną; — marchwią, brukwią, kartoflą, surowo siekanemi. Dla prędszego zaś utuczenia, niektórzy dają im groch rozmoczony w wodzie solonéj, przytém obficie wody do napoju; lecz że to ostatnie nie tak ochotnie jedzą, trzeba więc samym karmić, napychając do gardła i ostróżnie dłonią posuwając po gardzielu, aby im ułatwić i przyśpieszyć połykanie. — O tuczeniu ich w stanie sztucznego uśpienia, co najrychléj je rozkarmia, obacz wyżéj o tuczeniu gęsi.

separator poziomy




  1. Nie należy jednak ich marnować, gdyż przechowane w chłodzie, służyć późniéj będą za pokarm dla piskląt świeżo wyklutych.
  2. Niektóre gospadynie upotrzebiają twarog w miejscu mléka na obmieszanie jadła indyczętom; ale oprócz tego, że twarog bez porównania jest kosztowniejszym, w tém jest szkodliwym, że im pospolicie sprawia zatwardzenie, od czego niekiedy giną.
  3. Niektórzy skrapiają to jadło spirytusem lub wódką, dodając jeszcze i wody, dla wzmocnienie indycząt.
  4. Nim się wprowadzi jakie ptatwo na świéże miejsce, trzeba je wprzódy zabezpieczyć od tchórzów, a to przez wyłowienie ich, umyślnie na ten cel zrobionemi pastkami żelaznemi. Gdzie jest pomost czyli podłoga szczelna, tam się nie tak łacno tchórze dobiorą; bezpieczniéj jednak gdyby ktoś zawsze przy młodém ptactwie nocował, dla dania mu w razie potrzeby ratunku, gdyż się zdarza nieraz, iż całe stado indycząt jednéj nocy wyduszane bywa przez tchórza.
  5. Oprócz korzyści jaka wynika z karmienia indyków chrząszczami, jeszcze się wielką czyni usługę w ogrodnictwie, niszcząc ten owad, który niekiedy aż do uschnięcia całe drzewa z liściami ogałaca. Owad ten chciwie też pożerany bywa przez wieprze.
  6. Najlepsza pora do, zbycia indyków jest przed świętami Wielkanocnemi żydowskiemi, kiedy oni wneśnie je zakupują dla utuczenia. Niektórzy przedają na wagę, biorąc za funt żywo ważonego indyka od 10 do 15 groszy. To tylko pewnno, iż przed Kwietniem wszystkie indyki oprócz płodowych, zjeść lub zbyć wypada, utrzymanie ich bowiem w téj porze byłoby zbyt kosztowném.
  7. Ta uwaga do wszelkiego rodzaju ptastwa może się stosować, równie jak następna o zmienianiu samców.
  8. Nasienia tego, u każdego aptekarza lub materyalisty dostać można.
  9. Kto nie może mieć izb takich dla kur, niech je przynajmniéj trzyma w chlewach przy ciepłéj oborze lub stajni urządzonych, od srogich wiatrów północnych, zabezpieczonych dobrze opatrzonych i mchem obetkniętych.
  10. O podkładaniu żelaza na spód gniazda, patrz pod art. O Indykach.
  11. Zielsko szpergiel czy sporek, u pospólstwa świniokropem zwane, obficie się znajdujące w jarzynach, a mianowicie w owsie, i przy podsiewaniu z piaskiem odchodzące pod przetak, na tenże cel bardzo jest użyteczne, jeżeli wysuszone i zmlete za osypkę się dla kur użyje.
  12. Można im dawać kaszę jęczmienną, do któréj się przy dogotowaniu suchego cząbru dodało, cząbru ma być cokolwiek mniéj jak krup.
  13. W sam dzień Gromnic, mają zwyczaj gospodynie dać gęsiom na czczo rozmaitego zboża zmieszanego razem, z dodaniem do téj mieszaniny na kazde sztuk 15 po garści pieprzu prostego nietłuczonego. Pieprz ten rozgrzewając je pobudza w nich popęd do płodzenia się.
  14. Niektórzy mają zwyczaj przy sadzeniu gęsi, wyrywać jéj piórka z kupra.
  15. Jest to sok, który bardzo wcześnie wiosną, nawet przed spędzeniem śniegu, puszczają z siebie drzewa klonowe; ten się w sztofach szklannych szczélnie zatkniętych, przechowuje w miejscu chłodném, do wyjścia gęsiąt.
  16. Niektórzy mają zwyczaj przed zasadzeniem gęsi wyrwać jéj pióra z kupra, dowodząc iż oneby jéj do roztycia przeszkadzały.
  17. Miękina lniana bardzo tuczy ptastwo; ale że równie brukiew i kapusta udziela mięsu właściwego sobie zapachu, przeto z dawaniem tego na kilka dni przed zabiciem gęsi wstrzymać się należy.
  18. Dla gastronomów przez rozmaite korzenne, aromatyczne i słone przyprawy ukarmiają gęsi takim sposobem, iż wątroby ich do nadzwyczajnéj dochodzą wielkości. Te wątroby służą wprawdzie do urządzenia przedziwnych pasztetów; ale gdyby się zastanowić chcieli nad tém, że żywioł doprowadzony do tak okropnego nabrzęknienia wątroby, musi być w stanie chorobliwym dla zepsucia humorów, że my więc zajadając ten przysmak dobrowolnie sobie też udzielamy zarodu chorób i dolęgliwości, gdyby się, powtarzam, nad tém zastanowili, z oburzeniem odrzuciliby podobno łakocie, jak nie mogą powściągnąć wstrętu do mięsa, pochodzącego z dorzniętych a zdychających wołu, barana lub wieprza. Wszak i gęś takim sposobem tuczona, pewnoby wkrótce zdechła, tak że karmiący pilnie wygląda chwili, kiedy dziob jéj bieleć poczyna (co jest dowodem że choroba już doszła do najwyższego stopnia), wtenczas się śpieszy z jéj zabiciem w przekonaniu, że karmieniem już do pożądanego celu doszła, i że dłuższe ociąganie się mogłoby zawieść wszystkie nadzieje żarłoków, gdyż w kilka godzin gęś jużby nie żyła.
  19. Rzecz doświadczona, że kaczki wysiedziane przez kury i inne ptastwo, same już nie są zdatne do wysiadywania
  20. Do takiego chleba dodaj się żerstwy, zmieszywając go. Piasek ten i do strawności kaczkom służy i zabezpiecza chleb od innych jakich postronnych użytków.
  21. Na wiosnę i lato, gdy jeszcze ptastwa młodego nie ma, źwierzyny nie można strzelać, a o mięso świéże, zwłaszcza na wsi trudno, kaczki solone są wielkim w kuchni resursem tak do zup, jako też odgotowane do chrzanu, na zimno.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Anna Ciundziewicka, Wincenta Zawadzka.