Król Ryszard III (Shakespeare, tłum. Paszkowski, 1924)/Akt pierwszy/Scena trzecia

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor William Shakespeare
Tytuł Król Ryszard III
Wydawca Wilhelm Zukerkandel
Data wyd. 1924
Miejsce wyd. Złoczów
Tłumacz Józef Paszkowski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały akt pierwszy
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SCENA TRZECIA.

Tamże. Pokój w pałacu.

Wchodzą: Królowa Elżbieta, lord Rivers i lord Grey.

Lord Rivers. Nie trap się, pani : ani wątpić o tem,
Że wkrótce Jego Królewska Mość wróci
Do pierwotnego stanu zdrowia.
Lord Grey. Przez to,
Że je wystawiasz sobie w tak złem świetle,
Przez to je właśnie pogarszasz, królowo.
Bądź dobrej myśli, dla Boga, i pokrzep
Jego Królewską Mość wesołem słowem.
Królowa Elżbieta. Gdyby on umarł, cóżby mnie spotkało!
Grey. Nic, krom boleści z tak dotkliwej straty.
Królowa Elżbieta. Tak wielka boleść włącza wszelką inną.
Grey. Niebo cię, pani, obdarzyło synem,
Co cię pocieszy w razie jego śmierci.
Królowa Elżbieta. On jest tak młody, nim zaś do lat dojdzie,
Opiekę nad nim ma mieć Ryszard Gloster,
Człowiek niechętny i mnie i nam wszystkim,

Grey. Onże stanowczo ma być protektorem?
Królowa Elżbieta. Na teraz jeszcze nie, będzie nim jednak
Stanowczo, jeśli król zstąpi do grobu.
Wchodzą Buckingham i Stanley.
Grey. Oto lordowie Buckingham i Stanley.
Buckingham. Waszej Królewskiej Mości korni słudzy.
Stanley. Bogdajby nasza miłościwa pani
Mogła odzyskać swą wesołość dawną!
Królowa Elżbieta. Wątpię, kochany milordzie Stanleyu,
Czyby hrabina Ryszmond była skorą
Przyłączyć amen do waszej modlitwy.
Choć ona jednak jest małżonką waszą
I mnie nie lubi, bądź pewien, milordzie,
Że niezależnie od jej wyniosłości
Życzliwość moja ku wam jest niezmienną,
Stanley. Nie dawaj Wasza Królewska Mość wiary
Niecnym potwarzom tych, co ją śmią czernić;
Gdyby zaś była słusznie oskarżoną,
Racz wyrozumieć jej ułomność, która
Z chorobliwego raczej widzimisię,
Nie z złego serca, jak mniemam, pochodzi.
Królowa Elżbieta. Lordzie Stanleyu, widziałżeś dziś króla ?
Stanley. Właśnie w tej chwili z lordem Buckinghamem
Idę od niego.
Królowa Elżbieta. Jaka jest nadzieja
Jego powrotu do zdrowia?
Buckingham. Najlepsza:
Jego Królewska Mość raźnie rozmawiał.
Królowa Elżbieta. Oby tak było! Więc z nim mówiliście ?
Buckingham. Tak, miłościwa pani: król Jegomość
Pragnie pojednać księcia Gloster z braćmi
Waszej Królewskiej Mości, tych zaś skłonić
Do pojednania z lordem szambelanem;
I w tym ich celu zawezwał do siebie.
Królowa Elżbieta. Dałby Bóg, aby mu się to udało!

Ale nic z tego; mani jakieś przeczucie,
Że szczęście nasze jest na przesileniu.
Wchodzą Gloster, Hastings i Dorset.
Gloster. Oni mnie krzywdzą, nie zniosę ja tego.
Któż są ci, co się skarżyli przed królem,
Że ja mam serce kamienne i jestem
Im nieprzyjazny? Na świętego Pawła!
Jego to raczej jest nieprzyjacielem,
Kto mu do ucha tka takie powieści.
Przeto że schlebiać nie umiem i głaskać,
Słów cedzić, mizdrzyć się i durzyć ludzi,
Dwornie się zginać jak Francuz lub małpa:
Przeto zawziętym mianują mnie wrogiem!
Nie możeż prawy człowiek żyć spokojnie?
Zawszeż otwartą jego prostoduszność
Na złe tłumaczyć i przekręcać będą
Chytre, układne półgłówki w jedwabiach?
Grey. Do kogoż Wasza Cześć mówi w tem kole?
Gloster. Do ciebie, który czci nie masz i cnoty.
Kiedyżem jaką krzywdę ci wyrządził?
W czem ci uchybił? — lub tobie? — lub tobie?
Lub komukolwiek z waszej archandryi?
Żeby was wszystkich!... — Nasz pan miłościwy
(Którego bogdaj uchowały nieba
Dłużej, niż tego wy sobie życzycie!)
Ledwie odetchnąć może pod skargami,
Któremi jego mieszacie spokojność.
Królowa Elżbieta. Bracie Glosterze, błędnie rzeczy bierzesz.
Król, mój małżonek, z własnego natchnienia,
Nie pobudzony czyjąbądź namową,
Zgadując pewnie twą skrytą nienawiść
Do moich dzieci i braci i do mnie,
Która na zewnątrz jawiła się w czynach,
Posłał do ciebie, aby dojść powodu
Niechęci twojej i kres jej położyć.

Gloster. Powodu? czyż ja wiem? świat się tak popsuł!
Mysikróliki sadowią się teraz
W siedzibie orłów. Odkąd lada Maciek
Patentowanym szlachcicem się staje.
Odtąd nie jeden szlachcic stał się Maćkiem.
Królowa Elżbieta. Dość, dość, Glosterze; wiemy już, co myślisz:
Zazdrościsz mnie i moim powodzenia,
Nie daj nam. Boże, kiedykolwiek od was
Być zależnymi!
Gloster. Bóg daje tymczasem,
Że my jesteśmy zależnymi od was;
Bo przez was został nasz brat uwięziony,
Ja sam popadłem w niełaskę, a szlachta
W niesławę, skoro najwyższe urzędy
Przechodzą codzień w ręce takich figur,
Które na dwa dni wprzód w ręce chuchały.
Królowa Elżbieta. Na tego, który mię z błogiej mierności
Do tej nieszczęsnej wysokości wyniósł!
Nigdym przeciwko księciu Klarensowi
Nie podbudzała króla; nieraz owszem
Jak najżarliwiej przemawiałam za nim.
Milordzie, ciężką czynisz mi obelgę,
Zwracając do mnie tak nikczemny zarzut.
Gloster. Możesz, miledy, zaprzeczyć i temu,
Że z twojej winy lord Hastings był więzion?
Rivers. Może, milordzie, bo w istocie —
Gloster. Może,
Lordzie Riversie? O, któż wątpi? może
I więcej zrobić, niż zaprzeczyć temu:
Może waćpanu wyjednać znów jaką
Piękną posadę, a potem zaprzeczyć,
Że miała czynny w tem udział, i wszystko
Wysokim waszym przypisać zasługom.
Czegoż nie może ? Ba, ba, może ona.

Rivers. Ba! ba! cóż może? co?
Gloster. Co baba może?
Może pójść jeszcze za jakiego króla,
Gładkiego chłopca; i cóż w tem zdrożnego!
Królowa Elżbieta. Milordzie Gloster, za długo już znoszę
Twoje brutalstwa i gorzkie szyderstwa.
Na Boga! pójdę natychmiast wyjawić
Jego Królewskiej Mości te zniewagi,
Które tak często w milczeniu cierpiałam.
Lepiej być wiejską dziewką, niż królową
Wielkiego państwa, mogącą być celem
Takich napaści, wzgardy i urągań.
Skąpo mam uciech na angielskim tronie.
Królowa Małgorzata ukazuje się w głębi.
Królowa Małgorzata. Obyś ich miała jeszcze skąpiej! modły
O to zasyłam, bo mnie przynależy
Twe stanowisko, dostojność i stopień.
Gloster do Elżbiety. Grozisz mi pani, że pójdziesz do króla,
Powtórzyć moje wyrazy; idź, powtórz,
Nie taj niczego. To, co powiedziałem,
I wobec króla utrzymywać będę,
Chociażbym się miał narazić na Tower.
Czas mówić teraz, o usługach moich
Zapamiętano całkiem.
Królowa Małgorzata. Precz, szatanie!
Dobrze ja o nich pamiętam. Tyś zabił
Mojego męźa w Towrze, a biednego
Mojego syna Edwarda w Tiuksbury.
Gloster jak wprzódy. Nim pani przyszłaś do tronu i mąż jej,
Ja byłem jucznym koniem jego sprawy,
Wypleńcą jego butnych przeciwników
I hojnym jego przyjaciół płatnikiem.
Aby krew jego ukrólewszczyć, chętnie
Przelałem moją.
Królowa Małgorzata. Tak, i inną jeszcze,
Stokroć cenniejszą niż jego i twoja.

Gloster jak wprzódy. Pani podówczas i jej mąż Grey, domu
Lankastrowego trzymaliście stronę;
I waćpan także, mości Rivers. Czyliż
Mąż pani nie padł w bitwie pod Saint-Albans,
Dla Małgorzaty? Muszę wam odświeżać
Pamięć tych dziejów, gdy zapominacie,
Czemeście byli wprzód, a czem jesteście;
Jak niemniej, czem ja byłem, a czem jestem.
Królowa Małgorzata. Byłeś morderczym niecnotą i jesteś.
Gloster. Nieszczęsny Klarens odstąpił Warwika,
Ojca swojego i przysięgę złamał —
Przebacz mu, Chryste!
Królowa Małgorzata. Skarz go, Boże!
Gloster. Aby
Obok Edwarda o koronę walczyć,
I za to wzięto pod klucz nieboraka.
Obym miał serce tak twarde jak Edward,
Lub on tak czułe jak ja i litosne!
Za miękki jestem, za dziecinnie głupi
Dla tego świata.
Królowa Małgorzata. Znijdź więc zeń do piekła,
Kakodemonie! tam twoje królestwo.
Rivers. Milordzie Gloster, w owych dniach burzliwych,
Które przytaczasz, celem wykazania
Nieżyczliwości naszej, służyliśmy
Naszemu panu, prawemu królowi;
Tak samobyśmy ponieśli usługi
I tobie, gdybyś nim był.
Gloster. Gdybym był nim?
Wolałbym być kramarzem wędrującym:
Samą myśl o tem serce me odpycha.
Królowa Elżbieta. Równego braku radości, milordzie,
Jak ten, którego, myślisz, żebyś doznał,
Gdybyś był królem w tym kraju, równego
Braku radości, pomyśl, ja doznaję,
Odkąd w nim jestem królową.

Królowa Małgorzata. Zaprawdę
Małą ma radość królowa w tym kraju:
Jam tu królową i jam z niej wyzuta,
Nie mogę dłużej znieść tego cierpliwie.
Postępuje naprzód.
O wy, rabusie! co się drzecie z sobą
O podział tego, coście mi wydarli,
Kogoż z was dreszczem nie przejmie mój widok?
Uchylcie, jako poddani, kolana
Przed tą, co prawo ma wam rozkazywać,
Lub drżyjcie, jako butownicy, przed tą,
Którąście tego prawa pozbawili.
Do Glostera, który chce wyjść.
Stój, wdzięczny łotrze; nie kwap się do wyjścia.
Gloster. Czego odemnie chcesz, wywiędła wiedźmo.
Królowa Małgorzata. Stawić ci obraz tego, coś zniweczył:
To tylko zrobić chcę, nim cię stąd puszczę.
Gloster. Czyż cię pod karą śmierci nie wygnano?
Królowa Małgorzata. Wygnano, ale wygnanie dotkliwszem
Byłoby dla mnie niżeli śmierć, która
Grozi mi za to, że tu pozostałam.
Męża i syna ty mi jesteś winien,
Ty tron — wy wszyscy poddańczą uległość.
Cierpienie moje wam słusznie przypada,
A wszelka wasza błogość mnie wyłącznie.
Gloster. Przekleństwo, które mój czcigodny ojciec
Rzucił na ciebie, kiedyś mu papierem
Koronowała bohaterskie czoło
I szydząc, rzeki z ócz mu dobywała,
A potem, gwoli osuszenia tychże,
Kładła mu do rąk chustkę umaczaną
We krwi niewinnej zacnego Rutlanda —
Owo przekleństwo jego przepełnionej
Goryczą duszy spadło na twą głowę;
Bóg to, a nie my, pomścił czyn twój krwawy.
Królowa Elżbieta. Tak to Bóg sprawę niewinnych popiera.

Hastings. Zabójstwo tego dziecka było dziełem
Najokrutniejszem, najnielitościwszem,
O jakiem w dziejach ludzkości słyszano.
Rivers. Tyrani nawet płakali, gdy o tem
Opowiadano.
Dorset. Nie było człowieka,
Któryby nie był zemsty przepowiadał.
Buckingham. Obecny temu Nortumberland ronił
Łzy rzewne.
Królowa Małgorzata. Jakto? gryźliście się z sobą,
Gdym tu wchodziła, gotowi się pożreć,
A teraz wszyscy zwracacie się na mnie?
Czyż straszne Yorka przekleństwo tak wiele
Ważyło w niebie, żeby zgon Henryka,
Śmierć najmilszego mojego Edwarda,
Strata ich berła, moje stąd wygnanie,
Tyle niedoli miało czynić zadość
Za owo marne niedorosłe chłopię?
Czyliż przekleństwa mogą się przez chmury
Przedrzeć do nieba? Jeśli tak jest, dajcież
Przejście i moim, o, wy ciężkie chmury!
Niech przesyt, jeśli nie wojna, zabije
Waszego króla, tak jak go na króla
Wyniosło było zabicie naszego!
Niech Edward, syn twój, teraz książę Walji,
W miejsce Edwarda, mego syna, niegdyś
Książęcia Walji, umrze w kwiecie wieku,
Równie przedwczesną i gwałtowną śmiercią!
Ty, dziś królowa, w moje miejsce, która
Byłam królową, przeżyj swoją świetność,
Jak ja przeżyłam moją! w długie lata
Żyj, opłakując stratę swoich dzieci,
I patrz na inną, jak ja dziś na ciebie,
Przybraną w twoje prawa, jak ty w moje!
Niechaj na długi czas przed twoją
Zgasną dni twego szczęścia, i po ciągu

Mnogich pasm cierpień umrzej, ni to żoną,
Ni to królową Anglji, ni to matką!
Riversie, i ty, Dorsecie, i waćpan
Milordzie Hastings, wyście przy tem byli,
Gdy mój syn konał pod nożem; daj Boże,
Aby z was żaden zwykłych lat nic dożył,
Lecz każdy nagłą śmiercią zszedł ze świata!
Gloster. Dość już tych zaklęć, wyschła czarownico!
Królowa Małgorzata. Ciebie pominąć? Nie, psie, weź
[część twoją!
Mająli nieba jaką ciężką plagę,
Przewyższającą to, coć mogę życzyć,
O, niech ją póty chowają w zapasie,
Póki występki twoje nie dojrzeją:
Wtedy dopiero niech ich oburzenie
Nawałem runie, na ciebie, na ciebie,
Zawzięty wrogu spokojności świata!
Niech cię sumienia robak wiecznie toczy!
Miej, póki życia, przyjaciół za zdrajców,
A szczwanych zdrajców za braci od serca!
Niech ci sen nigdy zbójczych ócz nie zawrze,
Chybaby jakie dręczące marzenia
Miały cię straszyć widm piekielnych rojem!
Ty, zlewku szpetnych cech, ryjący wieprzu!
Ty, coś w kolebce już był piętnowany
Na syna piekła i zakał natury!
Ty, hańbo łona matki! ty, wyrodku
Ojcowskich lędźwi! łachmanie honoru!
Wieczne przekleństwo tobie —
Gloster. Małgorzato!
Królowa Małgorzata. Ryszardzie!
Gloster. Czego?
Królowa Małgorzata. Jam ciebie nie zwała.
Gloster. Wybacz mi przeto, rozumiałem bowiem,
Żeś mnie tak cierpko zwała tem i owem.
Królowa Małgorzata. Ciebie w istocie, ale nic żądałam,

Abyś mi na to odpowiadał. Czekaj,
Póki przekleństwa mego nie dokończę.
Gloster. Jam to już zrobił, Małgorzata była
Ostatniem słowem.
Królowa Elżbieta. Tak więc twe przekleństwo
Przeciwko tobie samej się zwróciło.
Królowa Małgorzata. Biedna królowo malowana! maro
Przeszłości mojej! po co sypiesz cukier
Na tę pękatą pajęczą poczwarę,
Co cię zabójczą przędzą swą obwija?
Niebaczna! sama nóż na siebie ostrzysz:
Przyjdzie czas, w którym mię przyzywać będziesz,
Ażebym razem z tobą przeklinała
Tę jadowitą garbatą ropuchę.
Hastings. Fałszywa prorokini, połóż koniec
Szalonej swojej klątwie; nie wyczerpuj
Na swoją szkodę naszej cierpliwości.
Królowa Małgorzata. Hańba wam ! boście wyczerpali moją.
Rivers. Lepiej się naucz swego obowiązku.
Królowa Małgorzata. Wy to się lepiej nauczcie swojego,
Jako poddani względem mnie, królowej.
O, zobowiążcie mnie lepszą nauką!
Dorset. Dajcie jej pokój, ona obłąkana.
Królowa Małgorzata. Niedowarzony panku, poskrom
[język;
Godność twa tylko co wyszła z pod stępia,
Jeszcze w obiegu nie jest. O, bogdajby
Młode szlachectwo wasze mogło pojąć,
Co to jest stracić je i przyjść do nędzy!
Kto w górze stoi, wichrów jest igrzyskiem,
A kto z niej spadnie, w niwecz się druzgoce.
Gloster. Dobra przestroga, kochany markizie,
Weź ją do serca.
Dorset. Zarówno się ona
Ściąga do ciebie, milordzie, jak do mnie.
Gloster. I bardziej; alem ja wysoko zrodzon,

Ród nasz się lęże na wierzchołkach cedrów,
Igra z wiatrami i urąga słońcu.
Królowa Małgorzata. I sprawia słońca zaćmienie: niestety!
Dowodem tego mój syn, dziś będący
W ciemnicach śmierci, którego promienie
Pochmurny duch twój pokrył wiecznym mrokiem.
Ród się wasz lęże w gnieździe naszych piskląt.
O Boże, ty to widzisz, nie ścierp tego!
Co krwią zyskane, to niech krew odpłaci!
Buckingham. Dość już, dość tego: przez sam wstyd, miledy,
Jeżeli nie przez miłość chrześcijańską.
Królowa Małgorzata. O chrześcijańskiej nic mówcie miłości,
Ani o wstydzie: nie po chrześcijańsku
Postąpiliście ze mną i bezwstydnie
Zniweczyliście wszystkie me nadzieje.
Gniew jest miłością moją, życie wstydem,
I tym żyć będzie wiecznie żal mój wściekły.
Buckingham. Skończ już, miledy; skończ.
Królowa Małgorzata. O, Buckinghamie!
Gotowam twoją rękę ucałować
Na znak przymierza i przyjaźni z tobą.
Szczęść Boże tobie i domowi twemu!
Twe szaty nie są krwią naszą splamione,
Ni ciebie moje dotyka przekleństwo.
Buckingham. Jak i nikogo z tych, co tu obecni:
Przekleństwa bowiem nigdy nie przechodzą
Za obręb tych ust, co je na wiatr zioną.
Królowa Małgorzata. I owszem, sądzę, że idą do nieba
I tam drzemiącą budzą pomstę Bożą.
Strzeż się brytana tego, Buckinghamie!
On kąsa łasząc się, a gdy ukąsi,
Zjadliwy jego ząb na śmierć rozrania.
Strzeż się go, nic miej z nim żadnej styczności!
Grzech, śmierć i piekło położyły na nim
Swoje pieczęcie i oddały wszelkie
Narzędzia swoje na jego usługi.

Gloster. Co ona mówi, lordzie Buckinghamie?
Buckingham. Nie zważam na to, mój łaskawy panie.
Królowa Małgorzata. Jakto ? pogardzasz mą życzliwą radą,
I głaszczesz tego szatana, którego
Strzec ci się radzę? O, wspomnisz to kiedyś,
Gdy on ci serce rozedrze, i powiesz:
Że Małgorzata była dobrą wróżką.
Niechże na każdym z was z osobna cięży
Nienawiść tego piekielnego wroga,
A na nim wasza, na was wszystkich — Boga!
Wychodzi.
Hastings. Włos mi się jeży, słysząc jej przekleństwa.
Rivers. I mnie też; dziwna, że jest na wolności.
Gloster. Ja jej nie winię, na królowę niebios!
Za wiele ona krzywd zniosła, i żal mi,
Żem się poniekąd przyczynił do tego.
Królowa Elżbieta. Jam jej świadomie nie skrzywdziła
[nigdy.
Gloster. Ale posiadasz pani z krzywd jej korzyść.
Co się mnie tyczy, za żarliwy byłem
W czynieniu dobrze ludziom, którzy teraz
Tak są oziębli, że o tem nie pomną.
I Klarens także dobrą ma zapłatę!
W nagrodę trudów w karmniku go tuczą.
Niech Bóg przebaczy tym, co temu winni!
Rivers. Piękna to cnota, godna chrześcjanina,
Modlić się za tych, którzy nam źle czynią.
Gloster. Zawsze tak czynię, po zdrowym namyśle.
Do siebie.
Bo gdybym teraz klął, kląłbym sam sobie.
Wchodzi Ketsby.
Ketsby. Jego Królewska Mość wzywa cię, pani,
I Waszą Miłość — i was, cni lordowie.
Królowa Elżbieta. Idę natychmiast. — A wy, milordowie,
Idziecież ze mną.?
Rivers. Służymy ci, pani.

Wychodzą wszyscy prócz Glostera.
Gloster. Siejąc złe, pierwszy krzyczeć o to będę;
Własne bezprawia zwalę na kark drugim.
Klarensa, który w istocie z mej łaski
W ciemnicy siedzi, opłakiwać będę
Przed cymbałami takimi jak Stanley,
Hastings, Buckingham, i wtykać im w ucho,
Że to królowa jejmość i jej klika
Podburza króla przeciw memu bratu.
Oni uwierzą i z swojej mię strony
Podżegać będą, ażebym się za to
Zemścił na Greyu, Riversie, Woganie.
Wtedy głębokie westchnienie wydając,
Powiem im wedle słów pisma świętego:
Że Bóg nam każe dobrem za złe płacić;
Tak ubarwiwszy nagą mą niecnotę
Zbutwiałem pierzem, z biblji wyskubanem,
Świętym się wydam, gdym w gruncie szatanem.
Wchodzą dwaj mordercy.
Lecz oto moich planów wykonawcy.
No i cóż, moje dziarskie, walne chłopcy?
Gotowiżeście tę rzecz spełnić zaraz?
Pierwszy morderca. Tak jest, łaskawy panie, i przychodzim
Po list, za którymby nas tam wpuszczono.
Gloster. Dobra przezorność, mam go tu przy sobie.
Oddaje im pismo.
Stawcie się w Krosby, jak będzie po wszystkiem,
Tylko się śpieszcie, bądźcie niezmiękczeni,
I nic słuchajcie go: bo on wymowny,
Mógłby was wzruszyć i wzbudzić w was litość,
Gdybyście ucho mu podali.
Pierwszy morderca. Spuść się
Na nas, milordzie; my nie lubim rozpraw,
Kto wiele gada, mało czyni: wierzaj,
Że użyjemy rąk, nie gąb.

Gloster. Wam z oczu
Młyńskie kamienie kapią, moje zuchy,
Tam, gdzie łzy cieką z oczu niedołęgom:
Lubię was za to. — Dalejże do dzieła!
Śpieszcie się!
Pierwszy morderca. Śpieszym, miłościwy książę.
Wychodzą.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: William Shakespeare i tłumacza: Józef Paszkowski.