Kapitał. Księga pierwsza (1926-33)/Dział siódmy. Proces nagromadzenia kapitału/Rozdział dwudziesty pierwszy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karl Marx
Tytuł Kapitał. Księga pierwsza
Podtytuł Krytyka ekonomji politycznej
Redaktor Jerzy Heryng, Mieczysław Kwiatkowski (red. tłum. pol.),
Friedrich Engels, Karl Kautsky (red. oryg.)
Wydawca Spółdzielnia Księgarska Książka,
Księgarnia i Wydawnictwo "Tom"
Data wyd. 1926-33
Druk M. Arct, Warszawa
Drukarnia „Monolit“, Warszawa
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Heryng,
Mieczysław Kwiatkowski,
Henryk Gustaw Lauer,
Ludwik Selen
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozdział dwudziesty pierwszy.
REPRODUKCJA PROSTA.

Proces produkcji, bez względu na swą formę społeczną, musi być ciągły, czyli musi wciąż powtarzać od początku te same fazy kolejne. Społeczeństwo nie może poniechać wytwarzania, zupełnie tak samo jak nie może poniechać spożycia. A więc wszelki społeczny proces produkcji, gdy go rozważamy w jego całokształcie i w toku jego ciągłego odnawiania się, jest zarazem procesem reprodukcji.
Warunki produkcji są zarazem warunkami reprodukcji. Żadne społeczeństwo nie może stale wytwarzać, to znaczy odtwarzać, jeżeli nie zamienia części swych wytworów w środki produkcji, czyli w czynniki nowej produkcji. Przy warunkach niezmienionych społeczeństwo o tyle tylko może bogactwo swe odtwarzać, czyli utrzymywać na tym samym poziomie, o ile zastępuje środki produkcji (t. j. narzędzia pracy, materjały surowe i materjały pomocnicze), zużyte w ciągu roku naprzyklad, przez takąż samą ilość świeżo wytworzonych środków produkcji tego samego rodzaju; ilość ta zostaje wyłączona z całej masy rocznego wytworu i wcielona na nowo do procesu produkcji. A więc pewna ilość rocznego wytworu należy do produkcji. Ilość ta, zgóry przeznaczona dla spożycia produkcyjnego, składa się po większej części z przedmiotów, z natury swej nie nadających się do spożycia indywidualnego.
Jeżeli produkcja posiada formę kapitalistyczną, to posiada ją również reprodukcja. Podobnie jak w produkcji kapitalistycznej proces pracy występuje tylko jako środek pomnażania wartości, tak samo reprodukcja jest tylko środkiem odtwarzania wyłożonej wartości w postaci kapitału, to jest w postaci pomnażającej się wartości. Dany człowiek przywdziewa ekonomiczną maskę kapitalisty tylko dzięki temu, że pieniądz jego stale funkcjonuje, jako kapitał. Jeżeli naprzykład wyłożona suma pieniężna 100 funtów szt. w tym roku zamieniła się w kapitał i wytworzyła 20 funtów szt. wartości dodatkowej, to musi ona powtórzyć tę samą czynność w roku przyszłym i t. d. Wartość dodatkowa, jako perjodyczny przyrost wartości kapitału, albo też perjodyczny owoc kapitału, czynnego w procesie produkcji, przybiera formę dochodu, pochodzącego z kapitału[1].
Jeżeli dochód ten służy kapitaliście jedynie jako fundusz spożycia, czyli jeżeli kapitalista spożywa go równie perjodycznie, jak go zdobywa, to przy innych warunkach niezmienionych zachodzi reprodukcja prosta. Chociaż ta ostatnia jest tylko prostem powtórzeniem procesu produkcji w tej samej skali, to jednak samo perjodyczne powtarzanie, czyli ciągłość, wyciska na tym procesie pewne nowe cechy, lub raczej pozbawia go pozornych cech, właściwych jego odosobnionemu przebiegowi.
Rozpatrzmy najpierw tę część kapitału, która zostaje wyłożona w formie płacy roboczej, a więc kapitał zmienny.
Wstępem do procesu produkcji jest kupno siły roboczej na określony przeciąg czasu, a wstęp ten powtarza się za każdym razem, ilekroć wygasa termin zakupu pracy, i wraz z nim upływa dany okres produkcji: tydzień, miesiąc i t. d. Robotnik jednak otrzymuje zapłatę dopiero potem, jak jego siła robocza już była czynna i zrealizowała w towarach zarówno swą własną wartość, jak wartość dodatkową. Wytworzył on nietylko wartość dodatkową, którą chwilowo rozpatrujemy tylko jako fundusz spożycia kapitalisty, ale i fundusz, z którego sam jest opłacony, czyli wytwarza kapitał zmienny, zanim jeszcze otrzymał go z powrotem w postaci swej płacy, i dopóty tylko bywa zatrudniony, dopóki go stale odtwarza. Na tem się opierają wymienione w szesnastym rozdziale (punkt II) formuły ekonomistów, którzy przedstawiają płacę roboczą jako udział w samym wytworze[2]. Jest to część wytworu, stale odtwarzanego przez samego robotnika, która powraca doń w formie płacy roboczej. Kapitalista wypłaca mu wprawdzie wartość tego towaru w pieniądzach. Ale pieniądze te są tylko przekształconą formą wytworu pracy, lub raczej części wytworu pracy. Podczas gdy robotnik zamienia część środków produkcji w wytwór nowy, wytwór jego poprzedniej pracy krąży na rynku, gdzie zamienia się z powrotem w pieniądz. Jego własna praca z przeszłego tygodnia lub z ubiegłego półrocza służy do opłacenia pracy jego dziś lub w najbliższem półroczu. Złudzenie, które stwarza forma pieniężna, znika natychmiast, skoro tylko zamiast pojedynczego kapitalisty i pojedynczego robotnika weźmiemy klasę kapitalistów oraz klasę robotników. Klasa kapitalistów stale daje klasie robotników w formie pieniężnej przekazy na część towarów, wytworzonych przez robotników, a przywłaszczonych przez kapitalistów. Robotnik równie stale zwraca te przekazy klasie kapitalistów i z ich pomocą odbiera przeznaczoną dla siebie część towarów. Towarowa forma wytworu i pieniężna forma towaru maskują ten proces.
Kapitał zmienny jest więc tylko szczególną formą historyczną funduszu środków utrzymania, który Anglicy nazywają funduszem pracy („Labour Fund“), rozumiejąc przez to oczywiście me zasób pracy, lecz zasób dla pracy; jest to fundusz, którego robotnik potrzebuje dla swego utrzymania i swej reprodukcji i który przy wszelkich systemach produkcji społecznej musi być przez niego samego wytwarzany i odtwarzany[3]. Fundusz pracy tylko dlatego przypływa doń stale w formie środków zapłaty za jego pracę, że jego własny wytwór wciąż oddala się odeń w formie kapitału. Ale ta forma funduszu pracy nic zgoła nie zmienia w tem, że kapitalista wykłada robotnikowi jego własną uprzedmiotowioną pracę[4].
Weźmy chłopa pańszczyźnianego. Pracuje on, dajmy na to, przez trzy dni w tygodniu na swej własnej ziemi swemi własnemi środkami produkcji. Przez pozostałe trzy dni tygodnia odrabia pańszczyznę na ziemi dziedzica. Bezustannie odtwarza on swój fundusz pracy, który nigdy względem niego nie przybiera formy środków płatniczych, wyłożonych przez kogoś innego. Natomiast jego przymusowa i nieopłacona praca nigdy nie przybiera postaci pracy dobrowolnej i płatnej. Jeżeli nazajutrz pan przywłaszczy sobie rolę chłopa, jego bydło pociągowe, nasiona, słowem jego środki produkcji, to odtąd chłop będzie zmuszony sprzedawać panu swą siłę roboczą. Przy innych warunkach niezmienionych będzie on i nadal pracował 6 dni w tygodniu, a mianowicie 3 dni dla siebie samego, a 3 dni dla dawnego pana pańszczyźnianego, który obecnie stał się kapitalistą, najmującym robotników. Chłop nasz będzie i nadał używał środków produkcji, jako środków produkcji, przenosząc ich wartość na wytwór. Określona część wytworu i nadal będzie obracana na reprodukcję. Lecz z chwilą, gdy praca pańszczyźniana przybiera formę pracy najemnej, fundusz pracy, w dalszym ciągu wytwarzany i odtwarzany przez naszego chłopa, przybiera postać kapitału, wykładanego przez byłego pana. Ekonomista burżuazyjny, którego ograniczony mózg nie umie odróżnić formy przejawiania się od tego, co się w niej przejawia, zamyka oczy na ten fakt oczywisty, że nawet dziś jeszcze na kuli ziemskiej fundusz pracy tylko wyjątkowo występuje w formie kapitału[5].
Jednakowoż kapitał zmienny traci znaczenie wartości, wyłożonej przez kapitalistę z własnego funduszu[6], skoro tylko zaczynamy rozpatrywać proces produkcji kapitalistycznej w ciągłym biegu jego odnawiania się. Ale wszakże proces ten gdzieś i kiedyś musiał się zacząć. Czyż z naszego dotychczasowego punktu widzenia nie powinniśmy przypuścić, że kapitalista niegdyś, dzięki jakiemuś pierwotnemu nagromadzeniu pieniędzy, niezależnemu od cudzej nieopłaconej pracy, i pochodzącemu naprzykład z zaoszczędzonych wyników własnej pracy, stał się posiadaczem pieniędzy, a więc mógł wystąpić na rynku jako nabywca siły roboczej? Przyjmijmy chwilowo to rozwiązanie zagadnienia, które rozpatrzymy bliżej w rozdziale o nagromadzeniu pierwotnem.
Tymczasem sama tylko ciągłość kapitalistycznego procesu produkcji, czyli reprodukcja prosta, powoduje dalsze szczególnie zmiany, tyczące już nietylko zmiennej części kapitału, lecz kapitału całkowitego.
Jeżeli kapitał wysokości 1000 funtów szterlingów przynosi perjodycznie, naprzykład rocznie, 200 f. szt. wartości dodatkowej i jeżeli ta wartość dodatkowa zostaje corocznie spożyta, to oczywiście po pięcioletniem powtarzaniu tego samego procesu, suma spożytej wartości dodatkowej wyniesie 5 ✕ 200, czyli równać się będzie pierwotnie wyłożonemu kapitałowi 1000 f. szt. Gdyby roczna wartość dodatkowa była spożywana częściowo tylko, naprzykład w połowie, to otrzymalibyśmy ten sam rezultat po 10 latach, gdyż 10 ✕ 100 = 1000. Wogóle: dzieląc kapitał wyłożony przez corocznie spożywaną wartość dodatkową, otrzymujemy liczbę lat, lub okresów reprodukcji, po upływie których pierwotnie wyłożony kapitał zostaje całkowicie spożyty przez kapitalistę, czyli znika zupełnie.
Wyobrażenie kapitalisty, że spożywa on wytwór cudzej pracy nieopłaconej, a mianowicie wartość dodatkową, i że dzięki temu zachowuje w całości wartość pierwotną kapitału, nie może zmienić istoty rzeczy. Po upływie pewnej liczby lat wartość przywłaszczonego kapitału równa się sumie wartości dodatkowej, przywłaszczonej w tym samym czasie bez równoważnika, suma zaś spożytej przez kapitalistę wartości równa się wartości kapitału pierwotnego.
Wprawdzie posiada on wciąż jeszcze kapitał, którego wielkość nie uległa zmianie, i którego część, budynki, maszyny i t. d. istniała już w chwili uruchomienia jego przedsiębiorstwa. Ale przecież chodzi tu o wartość kapitału, a nie o jego materjalne składniki. Jeżeli ktoś spożywa swój cały majątek w ten sposób, że zaciąga długi, iowne w sumie wartości majątku, to cały majątek jego wyobraża już tylko sumę jego długów. Równie dobrze, gdy kapitalista spożył już równoważnik wyłożonego kapitału. Wartość tego kapitału przedstawia już tylko całkowitą sumę bezpłatnie przywłaszczonej sobie przezeń wartości dodatkowej. Nie istnieje już nawet okruch wartości jego dawnego kapitału.
A więc, nawet niezależnie od wszelkiego nagromadzenia kapitału, sama ciągłość procesu produkcji, czyli reprodukcja prosta, prędzej lub później siłą konieczności przekształca każdy kapitał w kapitał nagromadzony, czyli w skapitalizowaną wartość dodatkową. Gdyby nawet kapitał ten w chwili swego wkroczenia do procesu produkcji był wytworem osobistej pracy swego posiadacza, to jednak prędzej czy później musiałby stać się wartością, przywłaszczoną bezpłatnie czyli wcieleniem, w formie pieniężnej lub innej, cudzej pracy nieopłaconej.
Na początku naszych badań, w rozdziale czwartym, widzieliśmy, że istnienie produkcji towarowej i obiegu towarów nie wystarczało, aby przekształcić pieniądz w kapitał. Trzeba było, aby posiadacz pieniędzy znalazł na rynku innych ludzi, którzy byli wolni, ale zmuszeni do sprzedawania swej siły roboczej, gdyż nic innego nie mieli do sprzedania. A więc faktyczną podstawą i punktem wyjścia kapitalistycznego procesu produkcji było oddzielenie wytworu pracy od samej pracy, oddzielenie kategorji osób rozporządzających wszystkiem, czego trzeba, aby praca mogła się dokonywać, od kategorji osób, których cały dobytek sprowadza się do ich własnej siły roboczej.
Lecz to, co początkowo było tylko punktem wyjścia, później, dzięki reprodukcji prostej, staje się wynikiem, który wciąż sam się odnawia. Z jednej strony proces produkcji przetwarza nieustannie bogactwo materjalne w kapitał i w środki użycia dla kapitalisty. Z drugiej strony robotnik wciąż wychodzi z procesu produkcji tak, jak wen wstąpił: jako osobowe źródło bogactwa, pozbawione jednak środków, aby bogactwo to urzeczywistniać dla siebie samego. Jeszcze przed wstąpieniem jego w proces produkcji własna jego praca została mu odjęta, przyswojona kapitaliście i wcielona w kapitał, a więc w procesie tym uprzedmiotowia się ona stale, jako wytwór cudzy. A ponieważ proces produkcji jest zarazem procesem spożycia siły roboczej przez kapitalistę, więc wytwór robotnika przekształca się nietylko w towar, ale również w kapitał, czyli w wartość, wysysającą siłę wartościotwórczą, w środki utrzymania, które kupują ludzi, i w środki produkcji, stosujące wytwórcę[7]. Sam więc robotnik wytwarza wciąż przedmiotowe bogactwo jako kapitał, jako obcą mu potęgę, panującą nad nim i wyzyskującą go; a kapitalista tak samo wytwarza wciąż silę roboczą, jako podmiotowe źródło bogactwa, oddzielone od środków swego własnego urzeczywistnienia i swego ucieleśnienia, oderwane, istniejące jedynie w ciele robotnika, słowem kapitalista wytwarza robotnika jako najmitę[8]. Ta nieustanna reprodukcja, czyli uwiecznianie robotnika stanowi „sine qua non“ [niezbędny warunek] produkcji kapitalistycznej.
Spożycie robotnicze jest dwojakie. W toku wytwarzania robotnik pracą swą spożywa środki produkcji i zamienia je w wytwory o wartości wyższej, niż wyłożony kapitał. Jest to jego spożycie produkcyjne. Jest ono jednocześnie spożyciem jego siły roboczej przez kapitalistę, który ją zakupił. Z drugiej strony robotnik wydaje pieniądze, wypłacone mu przy kupnie jego siły roboczej na środki utrzymania i własnej reprodukcji. Jest to jego spożycie osobiste, indywidualne. Spożycie produkcyjne i spożycie indywidualne robotnika są więc zupełnie różne. W pierwszem robotnik działa jako napędowa siła kapitału i należy do kapitalisty; w drugiem należy sam do siebie i załatwia swe czynności życiowe poza obrębem procesu produkcji. Wynikiem pierwszego spożycia jest życie kapitalisty, drugiego — życie samego robotnika.
Przy rozpatrywaniu dnia roboczego [w rozdziale ósmym] oraz maszyn i wielkiego przemysłu [w rozdziale trzynastym], przekonaliśmy się wprawdzie na wielu przykładach, że robotnik nieraz bywa zmuszony ograniczać swe spożycie indywidualne do roli prostego incydentu w procesie produkcji. W tym wypadku otrzymuje swe środki utrzymania jedynie w celu utrzymania w ruchu swej siły roboczej, podobnie jak maszyna parowa otrzymuje wodę i węgiel, a koło — smar. Jego środki spożycia są wtedy środkami spożycia środka produkcji, jego spożycie indywidualne staje się bezpośrednio spożyciem produkcyjnem. Lecz taki wypadek musimy uważać za nadużycie, które nie wynika z samej istoty produkcji kapitalistycznej[9].
Rzecz cała wygląda inaczej, skoro tylko zamiast oddzielnego kapitalisty i oddzielnego robotnika, rozpatrujemy klasę kapitalistów i klasę robotników, zamiast pojedynczego procesu produkcji — kapitalistyczny proces produkcji w jego biegu i w jego społecznym zakresie.
Gdy kapitalista zamienia część swego kapitału w siłę roboczą, to pomnaża przez to wartość swego całkowitego kapitału. Ale nie dość na tem. Na jednym rożnie piecze on dwie pieczenie. Ciągnie korzyść nietylko z tego, co otrzymuje od robotnika, ale i z tego, co mu daje.
Kapitał, wyzbyty wzamian za siłę roboczą, klasa robotnicza wymienia na środki utrzymania, których spożycie służy ku odtworzeniu mięśni, nerwów, kości i mózgu robotników i płodzeniu robotników nowych. A więc spożycie indywidualne klasy robotniczej, gdy jest ograniczone do tego, co jest absolutnie niezbędne, jest powrotną zamianą środków utrzymania, wyzbytych przez kapitał wzamian za siłę roboczą, na siłę roboczą, znowu podlegającą wyzyskowi kapitału. Indywidualne spożycie robotnika jest produkcją i reprodukcją najniezbędniejszego dla kapitalisty środka produkcji: samego robotnika. A więc pozostaje ono naogół czynnikiem produkcji i reprodukcji kapitału, bez względu na to, czy odbywa się w miejscu pracy, czy też poza niem, czy podczas procesu pracy, czy też o innej porze; podobnie jak czyszczenie maszyn, które czasem odbywa się w przebiegu pracy, a czasem w umyślnie wyznaczonych przerwach.
Nic to nie zmienia w istocie rzeczy, że robotnik dokonywa swego indywidualnego spożycia dla swej własnej potrzeby, a nie w celu dogodzenia kapitaliście. Toż nawet i bydło robocze własny głód zaspakaja, żrąc paszę, a jednak jego spożycie jest też niezbędnym czynnikiem procesu produkcji. Stale utrzymywanie i odtwarzanie klasy robotniczej pozostaje stałym warunkiem reprodukcji kapitału. Spełnienie tego warunku kapitalista może śmiało powierzyć samozachowawczemu i rozpłodowemu popędowi robotników.
Jedyną jego troską jest jak najdalej idące ograniczenie spożycia indywidualnego do najniezbędniejszych środków utrzymania. O całe niebo różni się on od nieokrzesania Ameryki Południowej, gdzie robotnika zmuszają do przyjmowania pożywniejszych pokarmów zamiast mniej posilnych[10].
To też kapitalista i jego ideolog, ekonomista, uważają za produkcyjną tylko tę część indywidualnego spożycia robotniczego, która jest niezbędna dla zachowania klasy robotniczej, a więc faktycznie musi być spożyta dlatego, ażeby kapitał mógł spożywać silę roboczą. To, co robotnik spożyje ponadto dla własnego zadowolenia, jest już spożyciem nieprodukcyjnem[11]. Gdyby nagromadzanie kapitału doprowadziło do podwyższenia płacy robotniczej, a zatem do pomnożenia robotniczych środków spożycia, i gdyby nie wzrosło jednocześnie spożycie siły roboczej przez kapitał, to przyrost kapitału byłby spożyty nieprodukcyjnie[12]. Istotnie, spożycie indywidualne robotnika jest nieprodukcyjne dla niego samego, gdyż odtwarza jedynie indywiduum, cierpiące nędzę; natomiast jest produkcyjne dla kapitalisty i dla państwa, gdyż jest wytwarzaniem siły, wytwarzającej cudze bogactwo[13].
Ze społecznego punktu widzenia klasa robotnicza, nawet poza bezpośrednim procesem pracy należy więc do kapitału, podobnie jak martwe narzędzie pracy. Nawet jej indywidualne spożycie jest w pewnych granicach jednym z czynników procesu reprodukcji kapitału. Ale proces ów, oddalając nieustannie od robotników wytwór ich pracy, i unosząc go ku przeciwnemu biegunowi społecznemu, ku kapitałowi, ’dba o to, aby owe obdarzone świadomością narzędzia produkcji nie uciekły. Spożycie indywidualne z jednej strony ma na celu własne utrzymanie i reprodukcję, z drugiej strony, niszcząc środki utrzymania, powoduje konieczność ciągłego powracania ich na rynek pracy. Niewolnik rzymski przykuty był do swego pana łańcuchem, robotnik najemny przywiązany jest do swego niewidzialną nicią. Tylko, że tym właścicielem nie jest kapitalista pojedyńczy, lecz klasa kapitalistów.
Dawniej kapitał, ilekroć mu się to potrzebnem zdawało, przeprowadzał swe prawo własności względem wolnego robotnika drogą ustawowego przymusu. Tak np. w Anglji aż do roku 1815 robotnikom, pracującym przy maszynach, wzbronione było kraj opuszczać pod bardzo surowemi karami.
Reprodukcja klasy robotniczej oznacza zarazem nagromadzenie uzdolnienia i przekazywanie go z pokolenia na pokolenie[14]. Do jakiego stopnia kapitalista zalicza to uzdolnienie klasy robotniczej do należnych sobie warunków produkcji i uważa je w gruncie rzeczy za realną egzystencję swego kapitału zmiennego — wychodzi to najaw, skoro tylko kryzys zagrozi mu utratą tego warunku produkcji. Wiadomo powszechnie, że wskutek amerykańskiej wojny domowej i towarzyszącego jej głodu bawełnianego, większa część robotników przemysłu bawełnianego w Lancashire i t. d. została wyrzucona na bruk. Zarówno ze strony samej klasy robotniczej, jak ze strony innych warstw społecznych rozległo się wołanie o pomoc państwową lub o dobrowolną składkę narodową, aby umożliwić „zbytecznym” emigrację do kolonij angielskich lub do Stanów Zjednoczonych. Wtedy to (24 marca 1863 r.) „Times” ogłosił list p. Edmunda Pottera, byłego prezydenta izby handlowej w Manchester. List ten w Izbie Gmin słusznie nazwano „manifestem fabrykantów“[15]. Przytaczamy z listu tego parę znamiennych ustępów, w których bez upiększeń sformułowana jest zasada własności kapitału względem siły roboczej.
„Bezrobotnym opowiadają, że podaż robotników w przemyśle bawełnianym jest nazbyt wielka... że trzebaby ją zredukować może o jedną trzecią, ażeby wywołać zdrowy popyt na pozostałe dwie trzecie Opinja publiczna z naciskiem domaga się emigracji..... majster (t. j. fabrykant wyrobów bawełnianych) nie może przystać dobrowolnie na zmniejszenie swej podaży robotników; wolno mu sądzie, że jest to rozstrzygnięcie równie niesprawiedliwe jak błędne... Jeżeli emigracja ma być wspomagana z funduszów publicznych, to ma on prawo żądać, by i jego wysłuchano w tej sprawie, i — być może — zaprotestować”.
Ten sam Potter rozprawia dalej o tem, jak użyteczny jest przemysł bawełniany, jak on „niewątpliwie przyciągnął ludność z Irlandji i z rolniczych okręgów Anglji”, jak olbrzymie są jego rozmiary, jak w r. 1860 przypadało nań 5/13 całego angielskiego wywozu, jak po niewielu latach znów musi się podnieść, dzięki rozszerzeniu rynku, szczególnie indyjskiego i dzięki osiągnięciu dostatecznej „podaży bawełny, po 6 pensów za funt”. I dalej jeszcze wywodzi: „Czas — rok, dwa lub trzy — zapewni nam dostateczną ilość... Chciałbym więc zadać pytanie: czy przemysł ten wart poparcia? — Czy warto się troszczyć, by mu jego mechanizm (a mianowicie żywe maszyny robocze) zachować w porządku? Czy nie jest największem szaleństwem myśleć o zrzekaniu się tych maszyn? Ja sądzę, że tak! Przystaję na to, że robotnicy nie są własnością („I allow that the workers are not a property“), że nie są własnością ani Lancashire‘u, ani majstrów; lecz stanowią oni siłę obojga, siłę inteligentną, silę tak wyszkoloną, że nie wystarczyłoby jedno pokolenie, by ich zastąpić; natomiast inne maszyny, przy których oni pracują (the mere machinery which they work“), w ciągu 12 miesięcy mogą być zastąpione przez lepsze[16]. Zachęćcie lub pozwólcie (!), emigrować i cóż się stanie z kapitalistą? („Encourage or allow the working power to emigrate, and what of the capitalist?“ — ten z serca płynący krzyk przypomina skargę słynnego marszałka dworu, Kalba: „gdy już nie będzie dworu, to co poczną perukarze?“...)Usuńcie śmietankę robotniczą, a kapitał zakładowy wiele straci na swej wartości, a kapitał obrotowy nie sprosta walce ze szczupłą podażą pracy pośledniego rodzaju... Mówią nam, że robotnicy sami chcą emigrować. Owszem, jest to bardzo zrozumiale, że chcą tego... Zmniejszcie, zredukujcie przemysł bawełniany, zabierając mu jego siłę roboczą (by taking away its working power), zniżcie więc sumę płac w tym przemyśle o 1/5, czyli o j mil jonów funtów, a zobaczycie, co się stanie z klasą bezpośrednio górującą nad robotnikami, z drobnymi sklepikarzami? Jak się to odbije na rentach gruntowych, na komornem z domów robotniczych?... jak wyjdą na tem drobni dzierżawcy, właściciele lepszych domów i obywatele ziemscy? A teraz powiedzcie, czy da się pomyśleć plan bardziej samobójczy dla wszystkich warstw kraju, niż ten, aby osłabić naród przez wywóz jego najlepszych robotników fabrycznych i przez zmarnowanie części jego najbardziej produkcyjnych kapitałów i bogactw Doradzam pożyczkę (5 do 6 miljonów funtów)... rozłożoną na z lub 3 lata, dla której zawiadywania wybrani będą specjalni komisarze, przydzieleni (do zarządu dobroczynności publicznej w ośrodkach przemysłu bawełnianego; w tym celu należy wydać specjalną ustawę, wprowadzającą w pewnych granicach pracę przymusową, aby podtrzymać siłę moralną żyjących z jałmużny... Cóż może być gorszego dla właścicieli ziemskich i majstrów („can anything be worse for landowners and masters“), niż utrata najlepszych robotników, a demoralizacja i zniechęcenie pozostałych, dzięki tłumnej emigracji, opustoszającej całą prowincję i pozbawiającej wartości jej kapitały?“
Potter, ów niezrównany przedstawiciel fabrykantów bawełny, odróżnia więc dwa rodzaje maszyn, które zarówno należą do kapitalisty, lecz pierwsze stale się znajdują w fabryce, drugie spędzają noce i niedziele poza fabryką w swych chatach. Pierwsze są martwe, drugie — żywe. Maszyny martwe z każdym dniem się zużywają i tracą na wartości, a ponadto wielka część ich, dzięki ciągłemu postępowi techniki, przechodzi wciąż do kategorji przestarzałych, i to tak szybko, że może być z korzyścią zastąpiona przez maszyny nowe w ciągu kilku miesięcy. Przeciwnie, maszyny żywe tem bardziej się ulepszają, im dłużej trwają, im więcej nagromadzają umiejętności, przekazywanej z pokolenia na pokolenie. „Times“ w swej odpowiedzi magnatowi fabrycznemu pisze między innemi:
„Pan E. Potter jest tak przejęty myślą o wyjątkowem i bezwzględnem znaczeniu fabrykantów bawełny, iż dla zachowania tej klasy i uwiecznienia jej zawodu gotów jest zamknąć pól miljona robotników wbrew ich woli w wielkim moralnym domu roboczym. Czy przemysł ten — zapytuje p. Potter — godzien jest podtrzymania? Zapewne — odpowiadamy — wszystkiemi godziwemi środkami. Czy warto — dalej pyta on — przechowywać w porządku jego maszyny? Tu ogarnia nas wątpliwość. Przez maszyny pan Potter widocznie rozumie maszyny ludzkie, skoro przysięga, że nie chce ich uważać za bezwzględną własność. Musimy przyznać, że zdaniem naszem jest to rzecz nie „warta trudu“ i nawet niemożliwa, przechowywać w porządku maszyny ludzkie, to znaczy trzymać je w zamknięciu i naoliwiać, aż będą potrzebne. Maszyna ludzka tem się odznacza, że rdzewieje w bezczynności, choćbyśmy nie wiem jak ją naoliwiali i czyścili. Co więcej, maszyna ludzka, jak teraz właśnie się o tem przekonywamy, potrafi sama pod swym kotłem napalić, wybuchnąć, albo też wywołać w naszych wielkich miastach taniec św. Wita. Być może, iż, jak poucza o tem p. Potter, reprodukcja robotników wymaga dłuższego czasu, lecz mając pod ręką mechaników i pieniądze, zawsze znajdziemy dość ludzi przedsiębiorczych, wytrwałych i pracowitych, aby mieć z nich więcej fabrykantów niż nam potrzeba... Pan Potter opowiada nam, że przemysł odżyje w ciągu roku lub w ciągu dwóch — trzech lat, i na tej zasadzie żąda, by nie popierano emigracji, lub nie pozwalano (!) na nią! Uważa on za naturalne, że robotnicy chcą emigrować, ale sądzi, że naród może zamknąć w ośrodkach przemysłu bawełnianego owe pół miljona robotników wraz z 700 tysiącami członków ich rodzin wbrew ich woli i, co jest konsekwencją nieuniknioną, uśmierzać ich niezadowolenie przemocą, a ich samych utrzymywać jałmużną — wszystko to ze względu na ewentualność, że pewnego pięknego dnia mogą być jeszcze potrzebni fabrykantom bawełny... Nadszedł czas, gdy poważna opinja publiczna naszej wyspy musi coś uczynić, aby obronić tę „silę roboczą“ przed tymi, którzy chcą ją traktować, jak żelazo, węgiel i bawełnę“ („to save this „working power“ frome those who would deal with it as they deal with iron, coal and cotton“)[17].
Artykuł „Times‘a“ był tylko „jeu d‘esprit“ [igraszką słów]. „Poważna opinja publiczna“ podzielała zdanie p. Pottera, że robotnicy stanowią część ruchomości fabrycznych. Przeszkodzono emigracji robotników[18]. Zamknięto ich w „moralnym domu roboczym“ ośrodków bawełnianych, gdzie stanowią i nadal „siłę (the strength) fabrykantów bawełny w Lancashire“.
Kapitalistyczny proces produkcji samym swym przebiegiem odtwarza więc rozdział pomiędzy siłą roboczą, a warunkami pracy. Odtwarza on i uwiecznia przez to warunki, powodujące wyzysk robotnika. Zmusza nieustannie robotnika do sprzedaży swej siły roboczej w celu zachowania życia a kapitaliście umożliwia jej kupno w celu zbogacenia się[19]. Już nie wypadek stawia na rynku towarowym kapitalistę wobec robotnika, jako nabywcę wobec sprzedawcy. Sam mechanizm procesu reprodukcji kapitalistycznej wciąż wyrzuca robotnika na rynek towarowy, a własny jego wytwór wciąż przeistacza w środek płatniczy kapitalisty. Właściwie robotnik należy już do kapitału, zanim się jeszcze sprzedał kapitaliście. Jego ekonomiczne poddaństwo[20] uskutecznia się — i maskuje się zarazem — zapomocą perjodycznego odnawiania jego samosprzedaży, częstej zmiany jego indywidualnego pana najemcy i wahań rynkowych cen pracy[21].
Kapitalistyczny proces produkcji, rozpatrywany w swej ciągłości, a zatem jako proces reprodukcji, wytwarza więc nietylko towary i nietylko wartość dodatkową; wytwarza on i odtwarza sam stosunek kapitalistyczny: z jednej strony kapitalistę, z drugiej — robotnika najemnego[22].




  1. „Lecz ci bogacze, spożywający owoce cudzej pracy, mogą je otrzymywać jedynie w drodze wymiany. Jeżeli jednak oddają swe nabyte i nagromadzone bogactwo wzamian za nowe produkty, będące przedmiotem ich zachcianek, to wydają się narażeni na ciągłe wyczerpywanie swych zapasów. Nie pracują, jakeśmy rzekli, i nawet nie mogą pracować; zdawałoby się, że ich dawne bogactwo musi się z dniem każdym zmniejszać, i że gdy nic im nie pozostanie, to nic nie będą mogli dać wzamian robotnikom, którzy wyłącznie na nich pracują. Lecz w ustroju społecznym bogactwo pozyskało moc odtwarzania się zapomocą cudzej pracy bez spółudziału właściciela. Bogactwo, jak praca i dzięki pracy, przynosi owoc roczny, który co roku może być zniweczony, a pomimo to bo gacz nie staje się uboższy. Owocem tym jest dochód, pochodzący z kapitału“. (Sismondi: „Nouveaux principes d‘économie politique“, tom I, str. 81, 82).
  2. „Płacę, tak samo jak zysk, należy rozpatrywać jako część całkowitego wytworu“ (G. Ramsay: „An essay on the distribution of wealth. Edinburgh 1836“, str. 142). „Udział w wytworze, przypadający robotnikowi w formie płacy“ (Mill, „Elements of political economy“, przekład francuski Parissot‘a, Pa ryż, r. 1823, str. 34).
  3. Rozpatrujemy tu kapitał zmienny wyłącznie jako fundusz dla opłacania robotników najemnych. Wiemy jednak, że w rzeczywistości staje się on zmiennym dopiero od chwili, gdy zakupiona przezeń siła robocza poczyna funkcjonować w procesie produkcji.
  4. „Gdy kapitał jest użyty na to, aby robotnikowi wyłożyć jego płacę, to nie dołącza on nic do funduszu utrzymania pracy“. (Cazenove w przypisie do swego wydania dzieła Malthusa „Definitions in political economy. London 1833“, str. 22).
  5. „Dopiero na niespełna czwartej części kuli ziemskiej kapitaliści wykładają robotnikom ich środki utrzymania“ (Richard Jones: „Textbook of lectures on the political economy of nations. Hertford 1852“, str. 16).
  6. „Chociaż robotnik przemysłowy pobiera płacę wyłożoną przez majstra, jednak w gruncie rzeczy nie przyczynia mu żadnych kosztów, ponieważ zazwyczaj suma tej płacy wraca się z zyskiem w postaci wyższej wartości przedmiotu, do którego praca została zastosowana“ (A. Smith: „Wealth of nations“, ks. 11, rozdz. III.).
  7. „Jest to szczególnie godna uwagi właściwość produkcyjnego spożycia. To, co spożywa się produkcyjnie, jest kapitałem i staje się kapitałem dzięki spożyciu“ James Mill: „Elements d‘économie politique“, tłum. franc. Parissot, Paryż 1823, str. 242). James Mill nie zanalizował jednak tej „szczególnie godnej uwagi właściwości“.
  8. „Bez wątpienia, ten kto zakłada rękodzielnię, daje zarobek wielu ubogim, lecz oni pozostają ubogimi, a rozwój rękodzielni pomnaża ich liczbę. („Reasons for a limited exportation of wool. Lond. 1777“, str. 19). „Dzierżawca błędnie dziś sądzi, że on utrzymuje ubogich. Raczej trzyma ich w nędzy“. („Reasons for the late increase of the poor artes: or a comparative view of the prices of labour and provisions. London 1777“, str. 37).
  9. Rossi nie deklamowałby tyle i z takim zapałem na ten temat, gdyby był rzeczywiście przeniknął tajemnicę „productive consumption“ [„spożycia produkcyjnego“].
  10. „Górnicy w kopalniach południowo-amerykańskich, których praca dzienna (może najcięższa w świecie), polega na wzięciu na barki ładunku 180—200 funtów rudy i wynoszeniu go na powierzchnię z głębokości 450 stóp, żywią się chlebem i bobem. Chętniej żywiliby się samym chlebem, ale ich panowie (którzy traktują ich jak konie) zauważyli, że chleb sam nie daje im dość siły do pracy, więc zmuszają ich do jedzenia bobu. Bób jest stosunkowo znacznie bogatszy od chleba w fosforan wapnia“ (Liebig: „Die Chemie in ihrer Anwendung auf Agrikultur und Physiologie“, 7 wyd. 1862, 1 cz., str. 194, przypis).
  11. James Mill: „Elements d‘économie politique“, franc. przekład Parissot, Paryż 1823, str. 238 i nast.
  12. „Gdyby cena pracy podniosła się tak wysoko, że pomimo przyrost 1 kapitału niepodobnaby zatrudniać większej ilości pracy, to powiedziałbym wtedy że ów przyrost kapitału zostaje zużyty nieprodukcyjnie“ (Ricardo: „Principles of political economy, 3rd ed., London 1821“, str. 163, przyp.; tłumaczenie polskie, str. no, przypis).
  13. „Jedynem spożyciem produkcyjnem we właściwem znaczeniu tego wyrazu, jest spożycie, czyli zniszczenie bogactwa (ma on na myśli zużycie środków produkcji) przez kapitalistę w celu reprodukcji Robotnik jest produkcyjnym spożywcą dla osoby, która go zatrudnia i dla państwa, ale — mówiąc ściśle — nie dla siebie samego“... (Malthus: „Definitions in political economy. London 1853“, str. 30).
  14. „Jedyną rzeczą, o której słusznie można twierdzić, że bywa nagromadzoną i przygotowywaną zgóry, jest uzdolnienie robotnika Tak ważna czynność, jak nagromadzanie uzdolnionej pracy, odbywa się, gdy chodzi o wielką masę robotników, bez, wykładania na to kapitału“. Hodgskin: „Labour defended etc.“, str. 13).
  15. „List ten może być uważany za manifest fabrykantów“ (Ferrand, „Wniosek w sprawie głodu bawełnianego“, posiedzenie Izby Gmin z dn. 27 kwietnia 1863 r.).
  16. Czytelnik przypomina sobie, że ten sam kapitał z innej nuty śpiewa w warunkach zwykłych, gdy idzie o zniżkę płac. Wtedy „majstrowie“ zgodnym chórem głoszą (por. dział czwarty, przypis 188, str. 433): „Robotnicy fabryczni powinniby święcie pamiętać o tem, że praca ich jest bardzo podrzędną odmianą pracy wykwalifikowanej; że żadna inna praca nie jest tak łatwa do nauczenia się i że żadna nie jest lepiej wynagradzana w stosunku do swej jakości; że żadnej innej pracy nie moża tak prędko nauczyć zapomocą krótkiej praktyki, łudzi, zupełnie z nią nieobeznanych, ani dostarczyć w takiej obfitości... Faktycznie maszyna majstra (ta sama, którą, jak obecnie słyszymy, można z korzyścią zastąpić lepszemi w ciągu 12 miesięcy!) odgrywa o wiele ważniejszą rolę w produkcji, niż praca i umiejętność robotnika, (których teraz nie można podobno zastąpić w ciągu 30 lat!), którą można posiąść w ciągu 6 miesięcy, i którą zdoła sobie przyswoić każdy parobek ze wsi“.
  17. „Times“, 24 marca 1863 r.
  18. Parlament nie przeznaczył ani grosza na emigrację, lecz uchwalił, ustawy, które upoważniały zarządy gminne do trzymania robotników pomiędzy życiem a śmiercią, lub do wyzyskiwania ich pracy, bez obowiązku wypłacania normalnej płacy. Lecz gdy w trzy lata później zjawił się pomór na bydło, parlament w okamgnieniu, depcząc nawet etykietę parlamentarną, wyznaczył miljony na odszkodowanie dla lordów — miljonerów, których dzierżawcy zresztą sami sobie powetowali stratę podwyżką cen mięsa. Ryk zwierzęcy właścicieli ziemskich przy otwarciu sesji parlamentarnej w r. 1866 świadczył o tem, że nie trzeba być Hindusem, aby ubóstwiać krowę Sabala, ani też Jowiszem, aby zamienić się w byka.
  19. „Robotnik żądał środków utrzymania, aby żyć, przedsiębiorca — pracy jego, aby z niej ciągnąć zyski“ (Sismondi: „Nouveaux principes d‘économie politique“, tom I, str. 91).
  20. W hrabstwie Durham dotychczas istnieje po chłopsku nieokrzesana forma tego poddaństwa. Jest to jedno z niewielu hrabstw, gdzie stosunki nie zapewniają dzierżawcy niezaprzeczonego tytułu własności na najmitów rolnych. Przemysł górniczy daje tym ostatnim możność wyboru. Dzierżawca, wbrew ogólnemu zwyczajowi, bierze tam w dzierżawę tylko ziemie, na których się znajdują domki dla robotników. Komorne za domek stanowi część płacy robotnika. Domki te zwą się „hind‘s houses“ [domy parobków]. Wynajmowane są robotnikom na zasadzie specjalnego paktu, zwanego „bondage“ (poddaństwo), który nakłada na robotnika pewne feodalne powinności, naprz. zobowiązuje go, aby w czasie, gdy pracuje gdzieindziej, przysyłał zamiast siebie do roboty swą córkę i t. d. Robotnik sam zwie się „bondsman“ (poddany). Stosunek ten rzuca nowe światło na indywidualne spożycie robotnika, jako spożycie dla kapitału, czyli spożycie produkcyjne. „Warto zaznaczyć, że nawet kał takiego „bondsmana“ zaliczony jest do należności jego wyrachowanego pana... dzierżawca nie pozwala na istnienie w całej osadzie innego ustępu, prócz własnego, i nie znosi żadnego naruszenia tego suwerennego prawa“ („Public Health. 7th Rep. 1864“ str. 188).
  21. Warto przypomnieć, że przy pracy dzieci i t. d. znika nawet formalność samo-sprzedaży.
  22. „Kapitał jest warunkiem istnienia pracy najemnej, a praca najemna jest warunkiem istnienia kapitału. W ten sposób warunkują się one wzajemnie i nawzajem powołują się do życia. Czyż naprzykład robotnik fabryki wyrobów bawełnianych wytwarza tylko tkaniny bawełniane? Nie, ów robotnik wytwarza kapitał. Wytwarza wartości, służące do opanowania jego pracy i stwarzania zapomocą tej pracy nowych wartości“ (Karl Marx: „Lohnarbeit und Kapital“ w „Neue Rheinische Zeitung“, Nr. 266, 7 kwietnia 1849). Artykuły, ogłoszone pod powyższym tytułem w „Neue Rheinische Zeitung“ są urywkami odczytów, wygłoszonych na ten temat przez autora w r. 1847 w niemieckiem stowarzyszeniu robotniczem w Brukseli. Druk tych odczytów został przerwany przez rewolucję lutową. [Por. Karl Marx: „Lohnarbeit und Kapitał“ w nowem wydaniu, Berlin 1907, str. 27, 28. Przekład polski H. S. Kamieńskiego, Warszawa 1920, str. 17].





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Karl Marx i tłumacza: Jerzy Heryng.