teraz właśnie się o tem przekonywamy, potrafi sama pod swym kotłem napalić, wybuchnąć, albo też wywołać w naszych wielkich miastach taniec św. Wita. Być może, iż, jak poucza o tem p. Potter, reprodukcja robotników wymaga dłuższego czasu, lecz mając pod ręką mechaników i pieniądze, zawsze znajdziemy dość ludzi przedsiębiorczych, wytrwałych i pracowitych, aby mieć z nich więcej fabrykantów niż nam potrzeba... Pan Potter opowiada nam, że przemysł odżyje w ciągu roku lub w ciągu dwóch — trzech lat, i na tej zasadzie żąda, by nie popierano emigracji, lub nie pozwalano (!) na nią! Uważa on za naturalne, że robotnicy chcą emigrować, ale sądzi, że naród może zamknąć w ośrodkach przemysłu bawełnianego owe pół miljona robotników wraz z 700 tysiącami członków ich rodzin wbrew ich woli i, co jest konsekwencją nieuniknioną, uśmierzać ich niezadowolenie przemocą, a ich samych utrzymywać jałmużną — wszystko to ze względu na ewentualność, że pewnego pięknego dnia mogą być jeszcze potrzebni fabrykantom bawełny... Nadszedł czas, gdy poważna opinja publiczna naszej wyspy musi coś uczynić, aby obronić tę „silę roboczą“ przed tymi, którzy chcą ją traktować, jak żelazo, węgiel i bawełnę“ („to save this „working power“ frome those who would deal with it as they deal with iron, coal and cotton“)[1].
Artykuł „Times‘a“ był tylko „jeu d‘esprit“ [igraszką słów]. „Poważna opinja publiczna“ podzielała zdanie p. Pottera, że robotnicy stanowią część ruchomości fabrycznych. Przeszkodzono emigracji robotników[2]. Zamknięto ich w „moralnym domu roboczym“ ośrodków bawełnianych, gdzie stanowią i nadal „siłę (the strength) fabrykantów bawełny w Lancashire“.
- ↑ „Times“, 24 marca 1863 r.
- ↑ Parlament nie przeznaczył ani grosza na emigrację, lecz uchwalił, ustawy, które upoważniały zarządy gminne do trzymania robotników pomiędzy życiem a śmiercią, lub do wyzyskiwania ich pracy, bez obowiązku wypłacania normalnej płacy. Lecz gdy w trzy lata później zjawił się pomór na bydło, parlament w okamgnieniu, depcząc nawet etykietę parlamentarną, wyznaczył miljony na odszkodowanie dla lordów — miljonerów, których dzierżawcy zresztą sami sobie powetowali stratę podwyżką cen mięsa. Ryk zwierzęcy właścicieli ziemskich przy otwarciu sesji parlamentarnej w r. 1866 świadczył o tem, że nie trzeba być Hindusem, aby ubóstwiać krowę Sabala, ani też Jowiszem, aby zamienić się w byka.