Frytjof (Tegnér, tłum. Wiernikowski)/Pieśń XIV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Esaias Tegnér
Tytuł Frytjof
Wydawca nakład tłumacza
Data wyd. 1861
Druk Jozafat Ohryzko
Miejsce wyd. Petersburg
Tłumacz Jan Wiernikowski
Tytuł orygin. Frithiofs saga
Źródło skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
PIEŚŃ XIV.
Frytjof wygnaniec.
Treść.
(Dumanie Fryjofa, w obec spalonej świątyni, o gaju, o Balderze, o Helgu, Ingebordze i własnem położeniu. — Żegluga po Sognijskiej zatoce. — Spotkanie się na wodzie z królem Helgiem. — Przezorność i fortel Biorna. — Znisczenie floty Helgowej. — Dalsza żegluga. — Pożegnanie ojczyzny.)



Latem, w noc jasną, bohater w zbroi
Smutny, wybladły, na statku stoi.
W duszy wygnańca, jak w morzu fale,
Burzą się gniewy, tęsknota, żale;
Patrzy on na brzeg, patrzy ponury,
A z brzegu w chmury bije dym bury,

I słupem w stropy niebios się wciska
Z Balderowego pogorzeliska.

»Dymie kościelny! pędź coraz dalej!
Pędź coraz wyżej — aż do Walhalli!
Wpadnij do Asów! Niechaj Bóg-Biały[1]
Utopi we mnie zemsty swej strzały!
W gwiaździstym domu, synu pożogi,
Głosem Mu gromu obwieść bez trwogi,
Żem spalił ninie Jego świątynię;
Że tuż w pożarze bałwan strugany
Zerwał się, zsunął, w płomienie runął,
Zgorzał do sczętu, jak kloc drewniany!
Mów Mu o gaju, o świętym gaju,
Gdzie sczęknąć nieśmiał oręż zuchwały,
Gdzie kwitnął pokój, ptaszęta brzmiały, —
Mów że i gaj ten, z winy mej, ninie
Runął — i węglem leży w perzynie!
Że nie doczekał smutnej radości,
Jak inne lasy zgnić od starości.
O wszystkiem śmiało mów, jak się stało,
Niech cię wysłucha, gończe tumanny,
Bóg w mgliste szaty, jak ty, ubrany.

»O! będzie pewnie skald wielbił ciebie
Królu łagodny, co ze swobodnej
Gonisz mię ziemi — lecz nie od siebie!! —
Ulegam, płynę — idę w krainy
Gdzie szumią wichry, huczą głębiny. —
Nie spoczniesz u mnie, Ellido lotna!
Będziesz się w morzach błąkać samotna,
Docierać krańców ostatnich ziemi,
Przetrącać wiatry skrzydły czarnemi
Przesadzać wiry! — Tam — nie zaszkodzi,
Jeśli twa ciemna pierś w krwi pobrodzi.
Będziesz, pod gromem, ojców mi domem!

Bo tamten spłonął! — Balderu krewny[2]
Cisnął go w ogień — przez zemstę — gniewny! —
Będziesz Północą, ziemią rodzinną!
Bo tamtej nigdy już nie powinno
Oglądać moje wygnańcze oko! —
Będziesz kochanką, będziesz mi żoną:
Bo w twej dębowej piersi, sczerniałej,
Więcej stałości niż w tamtej białej. —
»O, Morze wolne! tobie nieznana
Dziwaczna wola złego tyrana —
Nad tobą rządy ten tylko trzyma
Kto niezlękłemi patrzy oczyma
Na burzę wściekłą, gdy rwie i wyje,
Wzdyma twe łono, pianą je kryje —
Po-wikingowsku:[3] łany twe, Morze!
Które tak kocham, jak pługiem zorzę,
Pokropię krwawym desczem z dąbrowy[4],
Ubiorę brózdy w posiew stalowy.
Posiew urośnie — z posiewu potem
Plon błyśnie sławą, zabrzęczy złotem. —
O Morze silne, bądź mi przychylne!
Twojej na wieki wzywam opieki!
»Ojca mogiła cicha, spokojna,
Stoi nad wodą w zieloność strojna!...
Mój kurhan będzie bezbrzeżny, siny,
Pianą spowity — on pływać będzie
Śród mętów burzy, nim się zanurzy
Nim w głąb’ zapadnie, i siądzie na dnie!

Wtedy mi loże uściel wygodne
Na swym padole, Morze swobodne!« —
Takiemi słowy wołał Surowy,
Kiedy smok jego tęskny odbijał
Od brzegu ojców, kiedy wymijał
Sitowie, zwolna wchodząc w opoki,
Co strzegą dotąd Sognu-zatoki.
Lecz zemsta czuwa! Helg się wysuwa
Z dziesiątkiem smoków — z zasadzki idzie
Ku zasępionej na bój Ellidzie.
Kiedy to dzielni ujrzą bojanie,
W głos jeden wznoszą nad nią wołanie:
»Szuka Helg boju, szuka go zdradnie,
»Więc dziś niechybnie w boju tym padnie. —
»Widać nieluby blask mu księżyca!
»Walhalli dziecię do nieba spieszy,
»Do swej ojczyzny; o, więc rodzica
»Dziś się widokiem pewnie pocieszy!« —
Zaledwie takie ozwą się słowa,
Patrzą — aż jakaś potęga nowa
Zjawia się w morzu! Helgowe smoki
Nagle się chylą, i, jakby burzą
Deptane, coraz głębiej się nurzą,
Aż wszystkie razem szeregiem długim,
Idą do Rany jeden po drugim[5]!
Widząc, jak znika flota, Biorn hoży
Śmieje się — woła: »Potomku boży!
»Walnego’m tobie figla wypłatał:
»Wszystkie twe smoki z morza pozmiatał;
»Ale’m też niespał, w nocy pracował,
»Nimem im wszystkim brzuch prześwidrował.
»Nie prawda’ż? łepsko! Patrz, jak w odmęcie
»Tuli je rana w swoje objęcie!
»Oj, szkoda tylko, że Morska Pani
»Ciebie nie pchnęła do swej otchłani!« —

Słysząc te słowa Helg, ledwie z piany
Morskiej się wyrwie na brzeg żądany,
Chwyta stalowy łuk, ostre strzały;
Do twardej majdan przygniata skały,
Pręży cięciwę; lecz w zbytnim gniewie
Jak ma jej zażyć, wzburzony niewie.
Aż oto w chwili, gdy się zbyt sili,
Łuk nagle jęka, na dwoje pęka!

Frytjof niezwłocznie podnosi włócznię
I ważąc oręż, co ciężko broi,
Mówi do Helga: »Orła zagłady
Trzymam w tej broni; gdy ptak ten śniady
Zajrzy z mej ręki do piersi twojej,
Nie wydasz więcej na ziemi głosu;
Lecz się nie lękaj! włócznia ma ciosu
Nie zada tobie. Broń ta nie pije
Krwi podłej tchórzów! Na mężów grobie,
Ku czci ich czynów, napisy ryje;
Lecz na pręgierzu, gdzie miejsce twoje,
Haniebnej runy nie skreśli tobie!
Zna świat twe dzieje, twe morskie boje —
Nie lepszy wyrok Sława, w swym sądzie,
Wyda o twoich czynach na lądzie!
Nie tyś łuk skruszył — rdza go złamała!
Bywaj zdrów Helgu! na morskiej fali
Lepsze zawody! Patrz — twoje wody
W lot przeskakuję i — lecę dalej!« —

I wnet porywa w dłonie dwa wiosła,
Ciosane z owej sosny macztowej,
Co w Gudbrandowym[6] lesie urosła;
Wiosłami smoka na oddal pędzi,
A tak wiosłuje, tak sił nie sczędzi,
Że gdy nad miarę wytęża ramie,

Oboje wiosło, jak trzcinę suchą,
Albo stal kruchą, w kawały łamie. —
Nowy dzień nastał. — Po za gór wałem
Słońce szkarłatem lśni okazałym.
Poranny zefir od brzegu wieje,
I żywe piosnki po morzu leje.
Budzą się fale, skaczą wesoło,
Ellida dumne podnosi czoło,
Sadzi przez wałów srebrzyste grzbiety —
Lecz smutny pan jej, patrząc niestety!
Ku stronie świętej, zkąd wyrzucony,
Takiemi stronę tę żegna tony:

»O czoło ziemi, kraju mój drogi!
Północne twoje rzucam rozłogi!
Z dumą, żem syn twój, idę w świat nowy —
Piastunie dzielnych, bywaj mi zdrowy!

»Latowe słońce, Walhalli tronie,
Tu oko twoje i w nocy płonie!
Roju Gwiazd! czyste tło lazurowe
Jak duch rycerza! bywajcie zdrowe!

»Skaliste Góry, stolice Sławy,
W runy pocięte Thorowe ławy!
Jeziora modre, szer granitowe
Pokłady, Wyspy, bywajcie zdrowe!

»Kurhany ojców, tkwiące nad brzegiem,
Owiane wonnym lipowym śniegiem,
Kędy o zmarłych zdanie surowe
Wydaje Saga, bywajcie zdrowe!

»Cieniste gaje, gdziem szukał chłodu,
Gdziem nad stłumieniem igrał za młodu,
Widzę was jescze, druhy majowe,
Świadki mych zabaw! — bywajcie zdrowe!


»Miłość zdeptano, dom w ogień pchnięto,
Imie skalano, z kraju wyklęto!
Morze tułacza przyjmie, przechowa —
Ale Radości życia, bądź zdrowa!« —








  1. Bóg biały — Balder.
  2. Nie z powodu zapewna pochodzenia Helga od Odyna (o czem w Skandynawii nie wątpiono) nazywa Frytjof króla krewnym Baldera, lecz że był ku niemu również nieubłagany jak Balder, którego świątynią spalił, a który go ściga i prześladuje na każdem niby miejscu. (Porównaj strofę 14 pieśni XV, p. t. Ustawa Wikinga).
  3. Po-wikingowsku, to jest po-rycersku, trybem prawdziwego bohatera morskiego, który fale oceanu bez wytchnienia bróździ, przerzyna.
  4. Z dąbrowy, przenośnie zamiast z okrętu. Ellida, jak wiadomo, była zbudowana z drzewa dębowego.
  5. Pójść do Rany, — to jest pójść na dno morskie, utonąć (przypis 46).
  6. Gudbrand — żyzna i lesista dolina w powiecie Aggierhuskim, w Norwegii, niedaleko Sognu.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Esaias Tegnér i tłumacza: Jan Wiernikowski.