Frytjof (Tegnér, tłum. Wiernikowski)/Pieśń XV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Esaias Tegnér
Tytuł Frytjof
Wydawca nakład tłumacza
Data wyd. 1861
Druk Jozafat Ohryzko
Miejsce wyd. Petersburg
Tłumacz Jan Wiernikowski
Tytuł orygin. Frithiofs saga
Źródło skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
PIEŚŃ XV.
Ustawa Wikinga.
Treść.
(Rozjazdy i boje morskie Frytjofa. — Ustawa przezeń dla towarzyszów wygnania skreślona. — Tęsknota po kraju i Ingebordze. — Powrót w strony północne.)



Pustynię mórz wokół obleciał jak sokół,
Co z ptastwem w powietrzu ma sprawę,
Ustawę obmyślił, bojanom ją skreślił.
Poznajmyż Wikinga-Ustawę.

Namioty precz z łodzi!
W budowach sen szkodzi:
Tam czyha wróg w kącie ukrytym.
Na tarczach, pokotem,
Pod niebios namiotem
Spać słodko, z orężem dobytym!

Choć będzie u ciebie
Miecz w łokieć, jak w Niebie
U Freja[1] (młot Thora czyż duży?) —

Gdy-ć w piersi odwaga
Do boju się wzmaga,
Przyskoczysz, a miecz się przedłuży!

Gdy wicher mknie z chmury,
Wznoś płótno do góry;
Wesoło w szarugę nad morzem!
Zagrały głębinie —
Tchórz, żagle kto zwinie;
Giń raczej niż zostać masz tchórzem!

Głascz dziewczę na lądzie —
Lecz, wara, na prądzie!
Tu Freja oszuka cię sama.
Kędziory ulotne,
To sidła sromotne,
A dołek jagody — to jama!

Bóg Odyn zna wino,
Więc i ty drużyno,
Nie gardź niem — lecz chowaj zmysł zdrowy!
Na lądzie się spijesz?
Choć padniesz, ożyjesz;
A z morza nie wynieść ci głowy!

Spotkawszy kupczynę,
Bierz z niego daninę,
Lecz chroń go od krzywdy, zniewagi.
Na morzu, tyś panem,
On — zysku poddanym;
Wart złota lśniącego miecz nagi!

Dziel losem na statku
Coś dostał w podatku;
Niech nikt się na kość swą nie żali.[2]
Król-morza nie życzy

Mieć działu w zdobyczy:
Cześć, sława, mu zyskiem na fali!

Lecz Wiking gdy smokiem
Zatacza pod bokiem,
Zahaczaj, i walcz najgoręcej!
Kto ruszysz w tył nogi,
Precz, z naszej rozłogi!
Precz z morza! nie znamy cię więcej!

Zwyciężysz — iść boju!
Kto błaga pokoju
Bez miecza, ten przestał być wrogiem.
Bo modły — to córy
Walhalli! — Człek, który
Ich nie czci, jest, jako łotr, srogim!

Korzystną jest rana,
Gdy w pierś ją bojana,
Lub w czoło, wróg kładzie pałaszem.
Krew długo niech płynie
I doba nim minie,
Nie tamuj, gdy pragniesz być naszym!«

Wódz dał tę ustawę, i codzień we sławę
Urastał, śród obcych wybrzeży
Nie spotkał równego, drużyna-bo jego
Gromiła najśmielszych rycerzy.

Sam steru pilnował — lecz czemuż wędrował
Po głębiach smutnemi oczyma?
I wołał: »O! tonie! nie w waszem-li łonie
»Mir mieszka, którego tu niema?

»Mnie Balder mści wszędzie! — O, przecz nie dobędzie
»On miecza; przecz dni me tak sczędzi?

»Bóg mściwy, ponury! Zasklepił się w chmury,
»I ztamtąd zgryzoty tu pędzi!«

Lecz gdy się bój wsczyna, wnet loty rozpina
Duch wodza, jak orlec zbudzony,«
Lśni czoło mu sczytne, grzmią słowa dobitne,
On stoi jak Thor niezwalczony!

Tak, prując potężnie pienistych mórz wały,
Szeroko zwycięztwy zasłynął.
Prześledził Południa ostrowy i skały,
Przez morze Hellenów przepłynął.

Tu, patrząc na gaje, wynikłe z wód łona,
Na kościół ukryty w dąbrowie,
Co myślał — wie Freja, wie skald, wie zraniona
Pierś wasza, o wy! kochankowie!

»Tu nam by zamieszkać! Tu wyspy, tu gaje,
»Świątynie przez ojca widziane!
»Błagałem, by zemną płynęła w te kraje,
»Odrzekła: W ojczyźnie zostanę!

»Tu przeszłość malują kolumny, pomniki;
»Tu cisza pod cieniem drzew święta!
»Rozmową kochanków tu brzęczą strumyki,
»Godową pieśń dzwonią ptaszęta!

»Lecz gdzież Ingeborga?... Jej serca-ż nie nęci
»Mój obraz strapiony? — Gdy swego
»Przytula do piersi małżonka zwiędłego,
»Czyż goni mię ze swej pamięci?

»A we mnie jej drogie tak kwitnie wspomnienie,
»Tak sercu mojemu jest słodką,
»Że oddałbym życie za jedno spojrzenie
»W jej oczy, — za chwilkę zbyt krótką


»Spotkania jej oczu! — Rok trzeci się toczy,
»Jak kraj mój rzuciłem — kraj Sławy!
»Czy jescze się góry tam piętrzą nad chmury,
»Czy dość jest w dolinach murawy?

»Gdzie ojca złożyłem, tam lipę wsczepiłem,
»Czy żyje, i jakie jej losy?...
»Kto sprzyja sierocie?... O Ziemio! wilgocie,
»O Niebo! swe zsyłaj jej rosy! —

»Ku czemu-ż mi służy w obczyźnie żyć dłużej
»Brać myta, mordować rycerzy?
»Zanadto mam sławmy — a kruszec plugawy
»Stosami zwalony gdzieś leży!

»Na Północ poziera Ellidy bandera,
»Wskazuje na kraj postradany!
»I wiatry tam płyną! O, lećmy-ż, drużyno!
»Na północ — do ziemi kochanej!«








  1. Miecz Freja był krótki, łokciowy, ale miał własność walczenia z wrogiem sam przez się.
  2. Dzielono zdobycz losem, rzucając kości i oddając każdemu co wypadło.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Esaias Tegnér i tłumacza: Jan Wiernikowski.