Czary i czarty polskie/II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Julian Tuwim
Tytuł Czary i czarty polskie
Rozdział II
Pochodzenie Czary i czarty polskie oraz Wypisy czarnoksięskie
Wydawca Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska“
Data wyd. 1924
Druk Zakłady Graficzne Instytutu Wydawniczego „Bibljoteka Polska“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


II.

Nie siedzieli djabli w Polsce bezczynnie. Wchodzili w grzeszników nieszczęśliwych, trzęśli niemi, podrzucali, męczyli, tumanili, mroczyli umysł tak długo, aż opętana ofiara oddawała im swą duszę. W roczniku Traskim, pod rokiem 1276[1] znajdujemy historję pewnego człowieka, którego na łożu Śmierci namawiano do spowiedzi. Odrzekł, iż nie może, gdyż oddany jest potędze djabelskiej. „Zaraz też usłyszeli uderzenia, któremi go djabli traktowali, ale nikogo nie widzieli, tylko słyszeli trzask i plask uderzeń i widzieli rany a sińce na ciele. Umierający zaś nie mógł głosu żadnego ze siebie wydobyć, tylko twarz marszczył i wykręcał i tak śród plag djabelskich życie zakończył. W szlachcica sandomierskiego Łukasza Słupeckiego, łotra i rabusia, wlazł djabeł 28 grudnia 1459 r.[2] i dręczył go nielitościwie. „Djabli bili go, wyłamywali mu członki ze stawów. Słupecki krzyczał przeraźliwie. Słychać też było wrzaski djabłów i cięcia suchych razów. Ale nikt djabłów koło opętanego nie widział. Słupecki zażądał wreszcie, aby mu sprowadzono z Chełmna sławnego egzorcystę, Jana Kazimierskiego, „qui energumenos exorcismis curare intrepide solitus erat“. Kazimierski starał się uwolnić chorego od plag. Lecz djabeł odgrażał się głośno, że powetuje sobie na domownikach, jeżeli mu ksiądz przeszkodzi z Łukaszem. I rzeczywiście, pochwycił 14-letniego chłopca, wsadził mu głowę w otwór rozpalonego pieca. Swąd spalenizny odkrył sprawę djabelską. Potem obrzucał djabeł smołą i gnojem księdza, ministrantów etc.“ St. Reszka[3] opowiada o pewnej mieszczce krakowskiej, heretyczce, którą djabeł dręczył za to, iż szydziła z procesji katolickiej. Mąż jej, zacięty arjanin, nie pozwolił wezwać księdza — i opętana umarła w mękach straszliwych. Lecz i mężowi jej, bluźniercy, nie darował bies: chwycił go, ciało zwijał w kłębek, wciskał w najciaśniejsze dziury, rzucał po dachach i murach domów, aż go z okna na bruk wyrzucił i roztrzaskał na miazgę. To samo przytrafiło się pewnemu łaziebnikowi w Poznaniu: djabeł wyrzucił go oknem i roztrzaskał o mur kościoła[4], W r. 1652 połowa mieszkańców Korczyna była opętana przez czarta „za sprawą czarów ruskich“, ludzie wrzeszczeli, broili dziwy. Wtedy ojcowie bernardyni „zaklęli, aby tak nie wołali i około tych ludzi pracowali, uwalniając ich od czarów i pokus“.[5] Na każdym odpuście w kościele można było widzieć tłumy całe takich nawiedzonych, krzyczących głosem przeraźliwym i po kilka słów mówiących różnemi językami[6], — napastujących kobiety, które mdlały lub dostawały słabości. W roku 1649, w Okszy, bies opętał cały dom szlachcica ewangelika Andrzeja Kosny, łamał sprzęty, bił ludzi, miotał rozpalone głownie, wrzucał potrawy w nieczystości etc.[7], „Młot na czarownice“ poucza, że nawet dziatki „przenegabanie szatańskie cierpią“. Lecz prym trzymały kobiety, owe „naczynia pełne demonów.“ W dziennikach ojców jezuitów[8] znajdujemy od czasu do czasu wzmianki, że tę czy ową białogłowę „oppugnavit daemon spectris ac terroribus,“ lecz wkońcu zostaje ona „e faucibus daemonis erepta“, oczywiście po zastosowaniu odpowiednich egzorcyzmów. O skuteczności tego środka opowiada pewien szlachcic w Żurominie[9]. Widział on w dzieciństwie opętanego, który nieopatrznie zażył tabaki od człowieka, umiejącego więcej niż pacierz. W Żurominie podówczas znajdował się ksiądz, który wyganiał djabłów z ludzi. Kiedy ksiądz przystąpił do egzorcyzmów, nie mógł mu djabeł nic więcej zarzucić, jak to tylko, że będąc małym chłopcem, porwał raz bułkę straganiarce. Nareszcie djabeł, nie mogąc sobie z księdzem poradzić, zaczął krzyczeć, że wylezie bokiem. Ksiądz mu na to: „Nie! Wyleź jakeś wlazł!” Czart chciał wyłazić oczami, plecami, brzuchem, a ksiądz powtarzał wciąż jedno: „Wyleź, jakeś wlazł,“ aż djabeł musiał ustąpić.
Traktat księdza Chmielowskiego[10] o opętanych znajdzie czytelnik w „Wypisach”, tak samo rozprawę o czynieniu egzorcyzmów z „Młotu na czarownice”, tutaj zaznaczę tylko, że jeszcze w r. 1826, w Miłosławiu, ksiądz wypędzał djabła z krowy, robiąc nad nią znaki 7 krzyżów[11], Chodźko zaś[12] znał najsłynniejszego na Litwie egzorcystę ks. Obłoczymskiego, do którego przywożono opętanych z całej okolicy. „Szatan w babie dziwnych rzeczy dokazywał: krzyczał, skakał, bluźnił, różnemi językami gadał, i po łacinie, i po niemiecku, i takim nawet językiem, że go nikt nie rozumiał“, lecz ksiądz egzorcyzmami swemi natychmiast wypędzał złego ducha[13].
Niezawsze jednak djabeł był stroną atakującą. Mnóstwo wypadków świadczy o dobrowolnem oddaniu się szatanowi. Tak uczynił np. ścięty przed ratuszem w Poznaniu w r. 1722 Andrzej Bocheński z Grodziska, który, będąc na służbie u pana Załuskiego w Pyzdrach, gdzie cierpiał wiele, „z desperacji i melancholji napisał kartę, oddając się djabłu“. To samo uczynił w Krakowie w r. 1728 osiemnastoletni Kazimierz Kamiński:,„Oddał się był cum anima czartowi i na to cyrograf krwią własną podpisał”. „Pochop do zapisu tego, zeznaje Kamiński, miałem z relacji, którą czynili w domu Imć Pana Jałowickiego o pewnym szlachcicu, który przedtem był chudym pachołkiem, a teraz nietrudno mu o kilka miljonów. Napisawszy tę kartę, zaraz krwi z palca, szpilką ukłuwszy się, w pióro wpuściłem i podpisałem, i z tą kartą podpisaną poszedłem pod Bożą Mękę, invocando złego ducha, ale mi się żaden natenczas nie pokazał, tylko we śnie pokazowały mi się różne osoby, obiecując mi pieniądze, bylem tylko kilka niedziel poczekał. Te malowania jam malował, aby mi się w takich posturach źli duchowie pokazali, a nie w inszych, bym się ich mniej bał; miałem też pochop takiego rysowania z widzenia, co student pewny w Lwowie, zapisując się djabłu, tak samo uczynił. Nie miałem dotąd żadnego podarunku ani pieniędzy od czartów.“ Ze względu na małoletność, zamiast kary śmierci, kazano biednemu chłopcu przez rok solenniter nabożeństwa, różańce, spowiedzi odprawiać i siedmkroć pielgrzymować do miejsc świętych. Odlano mu także 50 batów, „aby i ciało nie było przytem bez jakowej mortyfikacji.” Czacki[14] widział cyrograf w r. 1800 podpisany.




  1. Mon. Pol. Hist. II, 843.
  2. Długosz II, 45 (wg. Berwińskiego I, 105—110).
  3. De atheismis et phalarismis evangelicorum. Neapol 1596, p. 544 (w rozdziale „Evangelicorum phalarismi in Polonia”).
  4. Łukaszewicz. Obraz II, 322.
  5. Smoleński. Przewrót umysłowy w Polsce w. XVIII. Kraków 1891; str. 15.
  6. Patrz o tem studjum Konowałowa: Religjoznyj ekstaz w ruskom misticzeskom sekstantstwie. Sergijew Posad 1908.
  7. Patrz Wilhelm Bruchnalski „Djabeł w Okszy w r. 1649” („Lud”, Kwart. etnogr. VII, 146).
  8. Dziennik spraw OO. Jezuitów u św. Barbary w Krakowie. Script. rer. pol. X, 41.
  9. Sadkowski. Szlachta w powiecie płońskim i płockim (Wisła XVII, 682).
  10. Nowe Ateny.
  11. Kolberg. Poznańskie VII, 85.
  12. Obrazy litewskie, str. 22.
  13. W bibljotece ord. Zamojskich w Warszawie widziałem niezmiernie ciekawy podręcznik dla egzorcystów (Sygnatura II, T. 304): „Thesaurus exorcismorum atque coniurationum terribilium, potentissimorum, efficacissimorum cum practica probatissima, quibus spiritus maligni, daemones maleficiaque omnia de corporibus humanis obsessis tamquam flagellis fustibusque fugantur, expelluntur, doctrinis refertissimus atque uberrimus. Coloniae 1608. Przeszło 1300 str. druku. Specjalnie ciekawy rozdział XII: „De diversis nominibus diaboli et eorum interpretatione.“
    W „Pamiętniku religijno-moralnym”, r. 1861, luty, str. 151 w artykule „Jaka jest nauka kościoła o djable” pisze X. M. Nowodworski m. i.:
    „W pokusie szatan do człowieka ma się zewnętrznie, pokusą chce wolę człowieka skierować ku przyjęciu woli swojej; w opętaniu wkracza we wnętrze człowieka, działa jak trucizna na cały organizm, dążąc do ogarnienia wszystkich sił duszy, do nadania im kierunku przewrotnego, chociaż w istotę duszy wniknąć i zupełnie jej woli siłą opanować nie może. I dlatego w człowieku opętanym uderzającą jest dwoistość osobowa; dotykalnie prawie rozróżnić można w nim jedną osobę przygniecioną, opanowaną, słabą, drugą panującą i silną. W opętaniu najwidoczniej pokazuje się istnienie i potęga złego ducha. ................ Wiarę w rzeczywistość opętań kościół dostatecznie pokazuje użyciem egzorcyzmów. Bez wątpienia, w czasach bardzo ograniczonej znajomości natury niejeden objaw chorobliwy organizmu poczytywanym był bezzasadnie za działanie szatana; ale również bezzasadnym, choć wręcz przeciwnym przesądem jest tłumaczenie opętania naturalną chorobą ciała. Zjawiska, będące znakami opętania, a mianowicie: znajomość obcych języków bez ich uczenia się poprzedniego, biegłość w umiejętnościach sobie obcych i poprzednio nieznanych, wiadomość rzeczy tajnych, faktów spełnionych w oddaleniu i t. p. oczywiście przechodzą siły naturalne człowieka i stąd też kuszenie się o ich wytłumaczenie sposobem naturalnym jest niedorzecznością”.
  14. O. c. II, 251.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Julian Tuwim.