Czary i czarty polskie/III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Julian Tuwim
Tytuł Czary i czarty polskie
Rozdział III
Pochodzenie Czary i czarty polskie oraz Wypisy czarnoksięskie
Wydawca Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska“
Data wyd. 1924
Druk Zakłady Graficzne Instytutu Wydawniczego „Bibljoteka Polska“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


III.

Najwięcej pociechy mieli djabli z czarów. „Czary — to nasz największy furlon” mówi Lucyper do swej armji w „Postępku prawa czartowskiego”, kazał przeto „pijaństwem ludzi zwodzić” i czarami „potajemnie kapturać”. Na lep chytrości szatańskiej szły w pierwszym rzędzie „niewiasty wieskie, gdyż w nich niemasz rozumu przyrodzonego ani nauki pisma świętego.” Były to tak zwane baby, cioty, guślnice, matochy, wiedźmy — słowem czarownice. Spotykały się z djabłem na Łysej Górze. Jest to poniekąd nazwa gatunkowa. Linde powiada, że za łysą uważana jest każda góra, opanowana przez siłę nieczystą. „Gdzie karczma, tam też prawie i łysa góra” mówi Haur[1], W Tatrach odpowiada jej Babie Łono[2], na Litwie — góra Szatryja[3]. Czarownice polskie latały na ożogach i miotłach, ruskie — w stępie, żmudzkie na miotłach, litewskie — na łopatach[4]. Przed wyprawą nacierały się baby maścią: wysmażony tłuszcz z dziecka, eleosilinum, aconitum, gałązki topolowe i sadze albo: z węża, jaszczurki, piórek wróblich i przepiórczych i żabiego skrzeku.[5] „Gdyśmy chodziły na chmiel do lasa, zeznaje jedna czarownica, nalazłyśmy miejsce okrągłe za łąką Maćkową, i mówiły inne, że tu czarownice tańcują, i niedługo wzięły mię z sobą na toż miejsce Bielicka i Kotwaska — i niosło nas coś wszystkie, nie chodziłyśmy piechotą, i tańcowałyśmy tam i innych dosyć było, ale nieznajome, bo miały kaptury na gębie. Grywał nam chłop nieznajomy, czarną gębę miał. Na długiem drewnie pijałyśmy piwo, ale nie wiem kędy je brały. Zbierają się tam na Boże Wstąpienie. Kotwaska i Bielicka były u mnie, namawiając mię z sobą. Te co były w kapturach, były grzeczne, pleczyste, biedrzyste, tańcowały z pany. Kotwaska świeczkę trzymała, a szklanicę ja, nalewając innym paniom. Na Łysej Górze bywa nas tam ćma, że okiem nie przejrzy. Smarowałam się u Kotwaskiej. Kiedy się smaruję pod pachą, zaraz kominem wylecę. Mam też towarzysza Wcieutowskiego, ale ze mną żyć nie chce, bom nie warowna (nie dziewica). Jadwigę Kazimierzową na Łysej Górze poznałam po pasku srebrnym kręconym. Miała pachołka swego Laskowskiego i innych dosyć z nią było nieznajomych… Woźnę z Turku zwałyśmy królową, służyłyśmy jej, kłaniałyśmy się jej ubogie, miała kaptur na twarzy, była w kożuchowym minderaku a w palendorze, i inne z nią miały kapturki czarne na gębach… tylko dziurką przez kapturek piły, a ci zdrajcy, oszukańcy, szatani po jednej dziurze w nozdrzach mieli, a nogi jak bociany. Ta Łysa Góra jest pod Poznaniem. Te starsze dostatnie panie pijały wino, a my, ubogie wsianki, piwo; i my im nalewamy i kłaniamy się za każdym razem niziutko, z wielkim strachem”,[6] Spalony w Koźminie, w r. 1690, klecha Grzegorz wyznał na mękach, że na Łysej Górze grywał na piszczałce, ożenił się tam z jakąś Jaśkową, w czerwień odzianą i w koronie. Djabeł mu ślub dawał. Każda czarownica miała kawalera bardzo urodziwego, tylko nogi miał końskie i kozłem śmierdział. W wyroku, zapadłym w Jarocinie, w r. 1719, niejaki Wawrzyniec Dziad zeznaje, że jest Łysa Góra „jedna pod Cielczą na Golażni, druga pod Roszkowem, gdzie grywał na wąsach”[7], Jan Kostera zaś, stracony w Dolsku, pod koniec w. XVIII, nie przeczy, że hulał z czarownicami na bankiecie, ma jednak pewne zastrzeżenia co do szczegółów: otóż w samej rzeczy grał podczas uczty — ale na piszczałce, nie na radlicy[8]. Annę Ratajkę (proces w Wierzbocicach, r. 1699) nauczyła czarowania Jakomianka Jagna z tej samej wsi: „Przyłudziła mnie do siebie i przykrasiła do mnie szatana. Miałam z nim wesele takie jako drugie. Bywałam na Łysej Górze ku Kaliszowi na sobocie.”[9] Stara Zwonniczka w „Peregrynacji dziadowskiej”[10] opowiada:

Na ożogu wyjadę śrzednim oknem w pole,
W oczu mgnieniu objadę podgórskie granice,
Wywróciwszy odziemną koszulę na nice.
Wiem wiele czartów w piekle i gdzie drudzy siedzą,
Oni też wszyscy o mnie, jak się rządzę, wiedzą.
We czwartek się schodzimy na rozstajnych drogach,
Więcej chodzę na głowie aniźli na nogach.

Choć kto idzie imo mię, żaden mię nie widzi,
Jeszcze się idąc potknie, a człek z niego szydzi.

Opis sabatu wraz z wieloma drastycznemi szczegółami znajdzie czytelnik w „Wypisach”. Na tem miejscu zacytuję tylko dowcipne kpiny autora „Czarownicy powołanej”:
„Kiedy czarownicę na swoje brzydkie bankiety (djabeł) zanosi abo wiec, co częściej bywa, uczyni i sprawi fantazja ich jakoby były na bankiecie; uśpiwszy ją w pościeli, abo w legowisku jej, wystawi jej jakiej sąsiadki jej znajomej osobę w fantazji: że się tej będzie koniecznie zdało jakoby spólnie używały, tańcowały, lub po kościołach na wierzchu (coć mi za plac do tańca!) lub gdzie indziej, a on im na radle gra, by na arfie dawidowej. Piękna muzyka, własne szyderstwo i omamienie! Jaki taniec, taka muzyka, choć czasem baba nie może łazić. Dlategoż w wielkim sekrecie to potrzeba odprawować. Ale kiedy i butlowie i kto się nie leni może przy tem być, to tu butel żonie mało lepszej, do domu przyszedłszy, ona innym, nie tylo rozpowie, ale i przyda tyle troje, że tego będzie nazajutrze pełne miasto! A zacniejsze zaś maciory, chcę rzec matrony, za których podnietą mężowie ich na takie nędznice ostro nastąpili, zrozumiawszy kogo, choć poniewolnie, powołały, jako im mianowano, zarazem rozpisują ową niezbożną utrapionych konfesją, zapraszając drugie, jako wróble na cudzą pszenicę, abo jak na odpust, aby rychło przybywały wypytywać się także, jeśli ich kto nie czaruje lub z domowych lub z sąsiad” (str. 73).




  1. W „Skarbcu ekonomji ziemiańskiej”, str. 158.
  2. Rzewuski. Nie-bajki, str. 104.
  3. Ludwik z Pokiewia. Litwa, str. 227.
  4. Wójcicki. Zarysy domowe. Warszawa 1842, 4 tomy; III, 146.
  5. Z aktów sprawy w Wiśniczu w r. 1688, Lud VII, 302-322.
  6. Milewski. Pamiątki historyczne krajowe. Warszawa 1848; str. 350-352.
  7. Tripplin, o. c., I, 277.
  8. Kolberg. Poznańskie VII, 81.
  9. Tripplin, o. c., I, 269. W innem miejscu — „na Sobótce”. Czy to nie Sobótki?
  10. „Peregrynacja dziadowska” — broszura popularna z r. 1614, opisująca życie dziadów, włóczęgów, bab-czarownic etc. (Przedruk w „Pomnikach do historji obyczajów w Polsce” Kraszewskiego. Warszawa 1843).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Julian Tuwim.