Przejdź do zawartości

Bogaty Piotr

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor anonimowy
Elwira Korotyńska
Tytuł Bogaty Piotr
Podtytuł Baśń
Pochodzenie Skarbnica Milusińskich Nr 16
Wydawca Wydawnictwo Księgarni Popularnej
Data wyd. 1931
Druk „Szerszeń“
Miejsce wyd. Warszawa
Ilustrator anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
SKARBNICA MILUSIŃSKICH
pod redakcją S. NYRTYCA.



BOGATY PIOTR
Bajka norweska
Z ilustracjami
opracował
EL-KOR


WYDAWNICTWO
KSIĘGARNI POPULARNEJ
w WARSZAWIE.
Druk. „Szerszeń“ Warszawa.





Żył dawnemi czasy bogaty człowiek imieniem Piotr.
Miał on duży sklep i rozległe lasy i zdawało mu się, że jedynej jego córki, na którą spadało całe bogactwo, nikt na całym świecie wart nie jest i nie będzie.
Z początku starano się o jej rękę, nie jeden wzdychał do majętności, a i do ładnej młodej dziewczyny, ale gdy wszystkim odmawiano, wkrótce zaprzestano przysyłać swatów i dom bogatego Piotra opustoszał.
Bogacz zaczął się obawiać, że córka jego zostanie starą panną i zwierzył się z tem swej potulnej i zawojowanej przez surowego męża, małżonce.
— Niepokoi mnie bardzo, — rzekł, — że ani jednego kawalera nie pociąga nasze bogactwo. Co będzie, jeśli tak do starości pozostanie ze swym posagiem?..
Nic innego mi nie pozostaje, jak pojechać do astronomów i spytać w ten sposób gwiazd, za kogo ma wyjść moja córka...
— Czyż mogą ci astronomowie wiedzieć o takich rzeczach? — pytała z powątpiewaniem kobieta.
— Oni wszystko potrafią z gwiazd wyczytać! — odpowiedział bogacz.
Zabrał z sobą dużo pieniędzy i pojechał do astrologów z zapytaniem.
Ale ci badali gwiazdy przez olbrzymie lunety i nie mogli dać odpowiedzi.
Piotr dotąd obiecywał, dotąd prosił, aż nanowo poczęli badać gwiazdy i wkońcu odrzekli, że córka jego wyjdzie za młynarczyka, który się w tej chwili urodził.
Kupiec zdziwił się bardzo tej odpowiedzi i postanowił nowonarodzonego zgładzić ze świata.
Aby dojść do tego, trzeba było kupić dziecko od ubogich jego rodziców.
Poszedł do młynarza i przedstawił swój projekt kupienia chłopca za sześćset talarów.
Ale matka ani słyszeć o tem nie chciała! Pierwsze dziecko, a do tego jeszcze tak piękne!
Wtedy Piotr zaczął im przedstawiać, co mogliby nabyć za te pieniądze, aż w końcu oddali mu swego synka, obiecując nie zgłaszać się nigdy po niego i nie odwiedzać.
Jak tylko Piotr wrócił z dzieckiem do domu, włożył je do pudła, zamknął na klucz i zrobiwszy mały otwór na zewnątrz, puścił na rozległe jezioro.
Skrzynka wpadła na koła, oddalonego o kilka mil od siedziby Piotra, młyna i zatrzymała obrót. Młynarz zabrał skrzynkę i zaniósłszy do żony otworzył.
Cóżto było za zdziwienie i radość, gdy ujrzeli prześliczne, śmiejące się do nich dzieciątko!
Sami bezdzietni i niemłodzi spodziewać się już dzieci nie mogli, postanowili więc przyjąć za własne to cudownie uratowane przez nich maleństwo.
Podczas tego, gdy młynarzowa i młynarz cieszyli się ze znalezionego dziecka, bogacz Piotr dziwił się mocno, że córka jego, pomimo wielkich majętności nie miała nikogo ze starających się.

Postanowił pojechać znowu do astrologów i spytać o przyszłość swej jedynaczki.
— Mówiliśmy ci już przecie, — odrzekli, że ma wyjść za syna młynarza. Czegoż się jeszcze pytasz?
— Ten za którego miała wyjść, według przepowiedni, umarł, chcę więc wiedzieć obecnie za kogo ją mam wydać.
Astrolog spojrzał przez lunetę i powiedział:
— Ma wyjść stanowczo za owego syna młynarza, o którym mówiłem, a któregoś ty wrzucił w skrzynce do jeziora, mieszka on teraz w odległym o mil kilka młynie.
Piotr zapłacił astrologowi za nowinę i wyruszył do młyna.
Tam ujrzał pięknego bardzo młodzieńca, który pomagał swym przebranym rodzicom i zdawał się być bardzo szczęśliwym.
Oddacie mi tego chłopca! — rzekł Piotr.
Zapłacę wam za niego dużo pieniędzy.
Ale staruszkowie nie chcieli oddać swego pomocnika i dopiero po długich namowach puścili od siebie ze łzami.
Piotr zabrał chłopca, a gdy znaleźli się w lesie, rzekł do niego:
— Idź do mojej żony i zanieś ten list odemnie. Pokłoń się i poproś, żeby jak najprędzej wypełniła to, co jest w moim liście nakazane.
Tymczasem pisał w tym liście, żeby tego, kto jej odda od niego wiadomość, jak najprędzej wrzuciła na palenisko i spaliła; jeśliby zaś tego nie dokonała, sama padnie ofiarą.
Chłopiec poszedł szybko, nic nie wiedząc o treści listu i zabrnął w las gęsty, gdzie stał domek na roścież otwarty.
Wszedłszy zobaczył łóżko i postanowił noc tam spędzić.
Gdy usnął spokojnie, przyszli zbójcy, właściciele tego domeczka i z podziwem patrzali na pięknego młodziana.
List leżał na kapeluszu chłopca, przeczytali go, chcąc wiedzieć, kto się u nich rozgościł.
Oburzeni na bogacza Piotra, którego znali z jak najgorszej strony, list podarli, a napisawszy drugi, położyli na kapeluszu, zawczasu śmiejąc się z wyrządzonego figla.

W liście pisał jeden ze zbójców, niby od Piotra, żeby żona natychmiast owego posła przyjęła gościnnie i wyprawiła mu z ich córką wesele, poczem rozkazywał obdarzyć młode małżeństwo mnóstwem trzód i pieniędzy.
Na drugi dzień poszedł młodzieniec, nie wiedząc o zmianie listu i przybywszy do domu kupca, zdziwił się ogromnie, gdy mu stara kobieta kazała się czemprędzej ubierać i jechać do ślubu ze swą córką.
Po weselu nadawała im dużo bogactw i wyprawiła do domku w lesie, niezamieszkałego do tej pory przez nikogo.
Gdy przyjechał kupiec, rozgniewał się straszliwie za podstęp i przywoławszy do siebie zięcia rzekł:
— Żebyś był godnym ręki mej córki musisz mi wykonać rzecz taką: Przyniesiesz mi trzy pióra z pancerza smoka.
— Gdzież mam go szukać? — zapytał.
— Sam się domyśl! — odrzekł bogacz.
Chłopak ruszył w drogę i wkrótce stanął przed zamkiem. Wszedłszy do sali tronowej, zapytał:
— Królu, czy nie wiesz, gdzie mieszka smok?
Muszę mu wydrzeć z pancerza trzy pióra.
— Nikt jeszcze nie wrócił stamtąd żywy, — odrzekł król, — ale, jeśli się z nim zobaczysz, spytaj go, dlaczego woda w mej studni tak bardzo mętna? A teraz idź prosto, a dojdziesz.
Chłopak wyszedł i stanął wkrótce u bram zamku królewskiego.
Wszedłszy do króla spytał o smoka, a ten go prosił, żeby się dowiedział, gdzie jest jego, przed kilku laty zaginiona jedynaczka.
Wyszedłszy stamtąd napotkał królowę która prosiła, żeby się dowiedział, gdzie są jej złote, dawno zaginione kluczyki.
Na drugi dzień zaszedł nad brzeg wielkiej i bystrej rzeki i stanął, nie wiedząc, co począć.
Wnet podpłynął ku niemu przewoźnik i przewiózł na drugą stronę rzeki.
Gdy dowiedział się dokąd idzie młodzieniec, prosił, żeby się zapytał smoka, dokąd on tu jeszcze będzie przewoził?
Toć ma już lat sto przeszło? i sił mu braknie.
Młodzian obiecał to uczynić, a wszedłszy do pałacu smoka zastał siedzącą w pierwszym pokoju królewnę, która kazała mu się schować pod łóżko, gdyż smok wraca w tej chwili i pożre go napewno.

Przedtem jednak dowiedziała się o co go proszono po drodze, postanowiła dowiedzieć się podstępem, jak również dała mu wypić eliksyru, który wlał siłę w jego członki, tak dalece, że słaby młodzieniec mógł podnieść olbrzymi miecz wiszący na ścianie komnaty i przyuczyć się nim władać w potrzebie.
Gdy wszedł smok, odrazu zaczął węszyć, mówiąc, że znajduje się jakiś człowiek w pobliżu. Ale królewna wytłomaczyła mu, że wleciał do pokoju kruk z kością w dziobie i stąd ten zapach ludzkiego ciała.
Gdy smok położył się do łóżka królewna wywiedziała się powoli o wszystkiem, mianowicie, że brudna woda w studni może być usunięta i oczyszczona, o ile się z niej wykopie korzenie gnijącego drzewa, że księżniczką zagubioną jest ona sama, że klucze znajdują się w krzaku nad rzeką i że przewoźnik powinien na środek rzeki wyrzucić tego, kto wsiada do jego łódki, a będzie zwolniony od pracy.
Młodzieniec wysłuchał wszystkiego pod łóżkiem, potem gdy rano podniósł się smok, aby wyruszyć w zwykłą drogę, złapał miecz ze ściany i uciął mu łeb, poczem wyrwał trzy pióra z pancerza, nabrał niezliczonych bogactw i wyjechał wraz z księżniczką z powrotem.
Po drodze zajechał do przewoźnika, mówiąc co ma zrobić, żeby zaprzestać ciężkiej na jego lata pracy, potem do króla, królowej, na ostatku zaś do strapionego króla, któremu wydarto księżniczkę.
Król ucieszył się bardzo i obdarzył suto młodziana, mówiąc, że dałby mu swą córkę za żonę, ale niestety wybawca jej był już żonaty.
Załatwiwszy wszystko pomyślnie udał się do domu swego teścia i dał mu zdobyte na smoku pióra.
Bogaty Piotr ujrzawszy wozy naładowane złotem i mnóstwo innych bogactw, przytem otrzymawszy tak przez siebie upragnione pióra, nie sprzeciwiał się już i nie oburzał na małżeństwo młodzieńca z jego bogatą córką.
A, że był nienasycony, więc porwała go zazdrość a i chęć jeszcze większego wzbogacenia się i spytał:
— Czy są jeszcze bogactwa za jeziorem?
Pojechałbym tam z chęcią, żeby naładowane wozy przywieźć do domu.
Młodzian odpowiedział twierdząco, a wtedy bogaty Piotr wyruszył po skarby.
Przybywszy nad brzeg rzeki, zostawił swe wozy, do których miał przewieźć łódką bogactwa, a sam wsiadł wraz z przewoźnikiem i puścił się ku zamkowi smoka.
Zaledwie jednak znalazł się na środku rzeki, starzec zepchnął go z łodzi, mówiąc: Siedź, dopóki cię kto nie zastąpi!
Od tej pory starzec był wolny, a bogaty Piotr został przewoźnikiem.
Ani córka ani jej mąż nie tęsknili za nim i nie starali się o to, żeby go kto zastąpił.

KONIEC


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Elwira Korotyńska, anonimowy.